Hurt | Rozdział XVIII

UWAGA! Ten rozdział zawiera drastyczne treści. Opowiadanie nie ma na celu gloryfikowania tortur. Czytasz na własną odpowiedzialność.

 

HERMIONA

Stała w cieniu za filarem. Wcześniej rzuciła na siebie Zaklęcie Kameleona i Muffliato, aby mieć pewność, że nie zostanie zauważona ani usłyszana. Czarny Pan kazał jej czekać, więc stała cierpliwie, obserwując scenę rozgrywającą się na środku sali. Karano właśnie śmierciożerców, których misja się nie powiodła. Wśród torturujących był Severus Snape. To właśnie na nim w pełni skupiła swoją uwagę i nie potrafiła odwrócić wzroku. Mężczyzna zdawał się górować nad pozostałymi. Odrzucił czarne włosy z czoła, odsłaniając bardziej swoją twarz. Był blady, jak zawsze zresztą, a między jego ściągniętymi brwiami pojawiła się zmarszczka. Jego zakrzywiony nos wyglądał bardziej imponująco, gdy go marszczył. Górna warga obnażała wściekle zaciśnięte zęby. A jego oczy… Och, Merlinie. Dostrzegła w nich taki ogień, który parzył ją nawet z odległości, w zadziwiający, wręcz przyjemny sposób. Pragnęła więcej. Słodka Nimue… Powietrze buzowało potężną magią, a Hermionę ogarnęła fala podniecenia. Jej ciało przeszył gorący prąd, który zatrzymał się w podbrzuszu. Zagryzła mocno wargi, aby powstrzymać jęk, choć i tak nikt by go nie usłyszał.

– Wystarczy – rozległ się głos Czarnego Pana.

Snape przerwał zaklęcie i przez ułamek sekundy odniosła wrażenie, że spojrzał wprost na nią. Przecież nie mógłby mnie zobaczyć. Odwrócił się do niej plecami i wrócił na swoje miejsce.

– Doskonale. Severusie, czy wiadomo coś jeszcze na temat Pottera?

– Mój panie, wczoraj w Zakonie zapanowało poruszenie. Potter pojawił się w Hogsmeade. Sądzę, że zechce dostać się do Hogwartu.

Hermiona spięła się, słysząc rozmowę o jej przyjacielu. Przyjaciel? Nawet nie poświęcałaś im myśli, jakby Ron i Harry nagle przestali istnieć. Coś w niej drgnęło, a wcześniejsze podniecenie błyskawicznie wyparowało.

– Hogwart – powtórzył Czarny Pan. – To nieco komplikuje moje wcześniejsze plany. Wobec tego musimy zaatakować znacznie wcześniej.

– Wybacz Panie, ale czy to nie będzie za szybko? – zapytał Malfoy.

– Czyżbyś się czegoś obawiał, Lucjuszu? Nasi ludzie są także w szkole, będziemy mieć do niej doskonały dostęp. Severusie, sądzę, że zdołasz osłabić linię obrony. Zaskoczymy ich atakiem. Hogwart jest pełen dzieci, więc obowiązkiem kadry będzie zajęcie się nimi w pierwszej kolejności. To da nam odpowiednią ilość czasu. Zresztą, jesteśmy znacznie liczniejsi i potężniejsi od kilku dorosłych, bandy dzieciaków i szlam.

Rozgorzała zawzięta dyskusja, a Hermiona poczuła się jeszcze bardziej rozdarta i dopadły ją… wyrzuty sumienia?

– Cisza! – warknął Czarny Pan. – To nie koniec niespodzianek. Chodź tu, szlamo.

Nawet jeśli wcześniejsze „upomnienie” nie poskutkowało, to teraz zapadła wręcz grobowa atmosfera. Hermiona poczuła jak mocno wali jej serce, gdy zdejmowała z siebie zaklęcia. Żołądek skręcił się boleśnie, a trzewia wręcz paliły. Wyszła zza filaru, za którym dotychczas się skrywała.

– Szybciej, brudnokrwista dziwko – wysyczał.

Szła dumnie wyprostowana. Nie możesz pokazać im swojego przerażenia. Snape patrzył na nią intensywnie. Także pozostali zebrani utkwili w niej wzrok – niedowierzenie pomieszane z nienawiścią.

– Mój Panie, czy ta szlama ma… różdżkę?! – Bellatrix pisnęła wysoko.

Voldemort uśmiechał się paskudnie, odsłaniając swoje żółte, spiłowane zęby. Uniósł dłoń, wydając niemy rozkaz Hermionie, aby się zatrzymała, co natychmiast uczyniła.

– Na kolana, ukłoń się.

Wykonała polecenie, nawet nie mrugnąwszy. Uklękła, kłaniając się uniżenie i pozostała w takiej pozycji.

– Tak, Bello, szlama ma różdżkę. Zapewne uznacie mnie za szaleńca, ale doskonale wiecie, że nie mam w zwyczaju robić niczego bez powodu. Uznałem, że zabicie jej byłoby zbyt proste i pozbawione rozrywki.

Nagle chwycił pięścią włosy Hermiony, unosząc gwałtownie jej głowę. Zbliżył się nieco i wysyczał jej wprost do ucha:

– Powiedz im, kim jesteś.

– Jestem szlamą Pottera – powiedziała, a głos nieco jej zadrżał.

– Tak, szlama Pottera. Czyż nie byłoby wspaniale złamać go w taki sposób? Gdy zobaczy, że jego „przyjaciółeczka” jest tak oddana największemu wrogowi, stanie się jeszcze słabszy. A później, kiedy w końcu pozbędę się tego małego, parszywego bachora – szlama odda magię, która do niej nie należy.

– Panie, jak tego dokonałeś? Że jest tak posłuszna? – zapytał Nott.

– Napoiłem ją Eliksirem Servitus. Wystarczyło kilka tygodni, aby stała się uległa – odrzekł Voldemort.

Z wyraźnym obrzydzeniem odrzucił włosy Hermiony z ręki i wytarł dłoń o szatę.

– Jednakże, w ostatnim czasie traktowana była zbyt ulgowo, nie uważasz Severusie? Sądzę, że powinniśmy uświadomić naszemu brudnokrwistemu zwierzątku, gdzie jest jego miejsce.

– Cokolwiek powiesz, mój Panie – odparł Snape.

– Nie krępuj się, drogi przyjacielu. Chwilę wcześniej dałeś nam wspaniały pokaz. Powtórz go. Oglądanie twojej magii to istny spektakl. – Voldemort z rozkoszą przeciągał głoski.

SEVERUS

Obawiał się nadejścia tego momentu – Czarny Pan polecił mu torturowanie Granger. Zdusił ochotę starcia tego obrzydliwego uśmiechu z jego okrutnej twarzy. Twarzy, która nie miała w sobie absolutnie nic z człowieka. Znienawidził się jeszcze mocniej, czując pełne oczekiwania spojrzenia śmierciożerców. Zacisnął palce na różdżce, podnosząc się ze swojego miejsca. Nie odważył się spojrzeć na dziewczynę, leżącą na podłodze.

Crucio – rzekł, a jego cichy głos zdawał się rozbrzmiewać złowieszczym echem.

Jej okrzyk sprawił, że w końcu na nią spojrzał. Z całych sił pragnął zobaczyć w niej kogokolwiek innego. Nie czuł nienawiści względem tej dziewczyny i doskonale wiedział, że przez to zaklęcie nie osiągnie dużej mocy. Nie mógł jednak pozwolić na to, aby wzbudzić podejrzenia – jego pozycja w gronie zwolenników Voldemorta mogłaby zostać zachwiana. W głowie przywoływał więc najgorsze obrazy, które budziły w nim to, co najmroczniejsze. Ciało Granger wykręcało się nienaturalnie, a jej przeraźliwy wrzask prawie rozrywał bębenki w uszach. Krew w jego żyłach pulsowała, jak gdyby przepływająca przez nie czarna magia pragnęła za wszelką cenę je rozerwać. W tym momencie nie był już do końca pewien, kogo tak naprawdę traktuje Cruciatusem. Zgromadzona przez lata nienawiść zaślepiła go niemal zupełnie. W jego umyśle zapanował absolutny chaos, coś w nim pękło – coś, co od tak dawna dusił w sobie.

– Błagam! – Do jego uszu dotarło rozpaczliwe skomlenie.

Jednak nie mógł przestać, jeszcze tylko chwila… I nagle oślepiło go jaskrawe światło, wśród którego na ułamek sekundy pojawiły się zielone oczy. Lily.

Poderwał różdżkę, przerywając zaklęcie. Oddech miał ciężki i nierówny. Pot spływał po skroniach. Spojrzał na Granger i niemal jęknął. Jej ciało drgało nieprzerwanie, powieki miała mocno zaciśnięte, a z uszu i ust wydobywała się krew.

– Przyznam, Severusie, że jestem pod ogromnym wrażeniem – zaklaskał Czarny Pan. – Choć nie ukrywam, że przez krótką chwilę obawiałem się, że zabijesz szlamę.

Snape ukłonił się nisko, błagając w myślach, aby Voldemort pozwolił mu zabrać dziewczynę do jej komnaty i zająć się nią.

– Rad jestem, panie, że obdarzyłeś mnie takim zaszczytem i zaufaniem.

– Panie, pozwól mi się zabawić ze szlamowatą ptaszyną – szepnęła przejęta Bellatrix.

– Wystarczy. Szlama musi być żywa. Znajdź sobie inną zabawkę, Bello. Przyjaciele, dziękuję wam za tak liczną obecność. Wkrótce omówimy szczegóły ataku na Hogwart – podsumował z ekscytacją Czarny Pan. – Severusie, zostań.

Część śmierciożerców omijała leżącą dziewczynę szerokim łukiem, jakby brzydzili się stanąć w miejscach, których dotknęła. Rabastan Lestrange i Walden Macnair zbliżyli się, oglądając ją jak eksponat w muzeum, na który ostatecznie splunęli. Bellatrix z udawaną czułością podwinęła lewy rękaw jej szaty, przyglądając się bliźnie, będącej jej dziełem. Wyszeptała jakieś zaklęcie, a zagojona rana na powrót się otworzyła i wypłynęła z niej posoka.

– Brudna krew – syknęła, kopiąc bezwładnie leżące i drżące ciało.

– Severusie, do dziś byłem prawie pewien, że masz słabość do szlam. Ale twój pokaz był pełen tak wspaniałej nienawiści, że zupełnie zmieniłem zdanie. Doskonale i z oddaniem wykonujesz każde moje polecenie. Spotka cię za to nagroda. A teraz, zabierz szlamę do jej komnat. Możesz zrobić z nią, co zechcesz, byleby była żywa – rzekł Czarny Pan, gdy ostatni z jego zwolenników opuścił pomieszczenie.

– Dziękuję, panie. Zabawa ze szlamą była niezwykle wyzwalająca.

– Wybacz, że nie będę ci dłużej towarzyszył, ale pora na posiłek Nagini.

Wąż owinął się wokół nogi Voldemorta i po chwili zniknęli z cichym trzaskiem.

Mobilicorpus – mruknął Severus, celując różdżką w Granger.

Uniosła się kilka cali nad ziemią, dzięki czemu z łatwością przemieścił się do jej pokoju.

– Iskierko! – zawołał, gdy w końcu ostrożnie położył dziewczynę na jej łóżku.

Tuż obok niego zjawiła się skrzatka, której polecił dostarczenie wszelkich eliksirów. Wysłał zaklęcie sondujące, aby sprawdzić ogólny stan panny Granger. Odetchnął, gdy po kilku minutach sonda oznajmiła, że nie ma żadnych obrażeń wewnętrznych – z tymi mógłby sobie nie poradzić, mimo swojej sprawności w dziedzinie magomedycyny. Chwycił jej twarz dłonią, wlewając między rozchylone usta Eliksir Rozkurczowy, który miał uspokoić drgawki i rozmasował jej gardło, aby zapobiec zakrztuszeniu. Czekając, aż zacznie działać, oczyścił twarz byłej uczennicy z krwi i innych wydzielin, a następnie zajął się świeżo otwartą raną na lewym przedramieniu. Nie miał pojęcia, jakie zaklęcie rzuciła Bellatrix, ale czuł obawę, że teraz gojenie będzie znacznie utrudnione. Krwawienie ustawało tylko na moment, więc na razie mógł tylko zabandażować paskudną szramę. Sięgnął po Eliksir Wiggenowy i podał jej całą buteleczkę. Obserwował mocno nadgryziony język, który zaczął się powoli zrastać, wracając do poprzedniej formy. Obejrzał także uszy, z których wcześniej wypłynęła posoka – błona bębenkowa została uszkodzona,  jednak nie na tyle poważnie, aby nie poradził sobie z tym eliksir leczniczy. Także jej słuch powinien być sprawny.

Lumos.

Rozchylił zaciśnięte powieki, aby przyjrzeć się oczom. Tylko białka były delikatnie przekrwione. Zaniepokoiło go coś innego. Kolor tęczówek nabrał głębszego i ciemniejszego odcienia, niż zapamiętał. A może tylko mu się zdawało?

Gdyby tak faktycznie było, oznaczałoby to tylko jedno – panna Granger weszła głębiej w czarną magię, bez jego zgody.

Rozdziały<< Hurt | Rozdział XVIIHurt | Rozdział XIX >>

Ann

• slytherin house • walnut wood with a dragon heartstring core, 12 ½" and unbending flexibility • rattlesnake • Piszę od tak dawna, że już straciłam rachubę ;) To zawsze był mój świat, w nim czułam się najbardziej sobą. Kształtowanie nowych rzeczywistości, układanie liter w słowa, a słów w zdania stało się ważnym elementem mojego życia, bez którego czułabym pustkę. Szlifuję swój warsztat, wciąż się uczę, pracuję nad swoimi tekstami, aby stawały się coraz lepsze. Oprócz pisania, dużo czytam, rzecz jasna. Zarówno literaturę poważniejszą, jak i tę zdecydowanie niepoważną (która zresztą pozwala się czasem odmóżdżyć). Jeśli tylko starcza mi czasu, oglądam seriale i filmy. W pisaniu, jak i na co dzień, towarzyszy mi muzyka – dosłownie nie rozstaję się z moim Spotify i słuchawkami!

Dodaj komentarz