Hurt | Rozdział V

HERMIONA

Sen miała lekki i niespokojny. Przebudziła się płonąc. Otarła rękawem rozpalone czoło i powoli usiadła. Bolał ją dosłownie każdy skrawek ciała. Oblizała spierzchnięte wargi, coraz mocniej czując pragnienie. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Kątem oka zauważyła jakiś ruch. Przymrużyła oczy, wytężając wzrok i nasłuchując. Z cienia wyłoniła się znajoma postać.

– Mamo? Co ty tu robisz? Co się dzieje? – zapytała.

– Już dobrze kochanie, już wszystko dobrze – szepnęła kobieta i usiadła obok Hermiony, odgarniając jej wilgotne włosy z twarzy.

– Jak się tu znalazłaś? Czy to jest loch Voldemorta?

– Spokojnie, połóż się, zrobię ci okład.

– Odpowiedz na moje pytania. Co się stało?

– Za chwilę poczujesz się lepiej, skarbie.

Kobieta pomogła jej się położyć. Zamoczyła ręcznik w chłodnej wodzie i przyłożyła do czoła Hermiony, głaszcząc ją po policzku.

– Podam ci lekarstwo na zbicie gorączki.

– Antybiotyki na mnie nie podziałają, mamo.

– Dostałam eliksir.

– Od kogo? Czy profesor Snape tu był? Przecież by cię tu nie przyprowadził! Nawet nie wie, gdzie was ukryłam. A co z tatą? – wypytywała.

– Jest tutaj. Wendell, podejdź.

W słabym świetle pokazał się wysoki, szczupły mężczyzna.

– Hermiono, wypij lek. Poczujesz się lepiej.

Coś było nie tak. Hermiona podświadomie czuła, że to nie może być prawdą. Jasne, widziała ich, mogła dotknąć, ale jej rodzice nigdy się w taki sposób nie zachowywali. Wiedziała, że ją kochali, ale czułość nie była ich mocną stroną.

Odepchnęła dłonie matki, odsuwając się w kąt.

– Nie dotkaj mnie. Nie jesteś moją mamą.

– Co za bzdury, oczywiście, że jestem. A teraz wypijesz to, co ci podam. To dla twojego dobra. Wendell, pomóż mi.

Mężczyzna ścisnął nadgarstki Hermiony, a kobieta siłą otworzyła jej usta. Granger szarpała się, jednak była zbyt osłabiona i obolała. Zawartość fiolki spłynęła do gardła, wywołując ostry kaszel. Poczuła, że jej mięśnie wiotczeją, jakby się roztapiała. Zniknęła iluzja matki i ojca. Zamiast tego dostrzegła Voldemorta, który stał nad nią, ściskając jej podbródek.

– Puszczaj – szepnęła słabym głosem. – Co to było? Co mi podałeś?

– Widzisz, panno Granger, czasem by osiągnąć swój cel, trzeba posłużyć się półśrodkami. Przekonasz się w odpowiednim czasie.

Zachichotał złowieszczo, przesuwając końcem różdżki po jej policzku. Przechylił głowę, przyglądając jej się z uwagą.

– Tak, będziesz się nadawać. Crucio!

Nawet nie krzyknęła.

HARRY, RON I REMUS

Remus otrzepał buty z piasku i zapukał. Wokół panowała cisza, towarzyszył jej jedynie delikatny szum fal.

– Hasło? – usłyszał.

– Lukrecjowe pałeczki.

Drzwi otworzył Bill.

– Dobry wieczór.

Przywitali się uściskiem dłoni.

– Dobrze, że jesteś, Remusie. Chłopcy są w kiepskiej kondycji.

– Porozmawiam z nimi.

Zaprowadził go do pokoju gościnnego, gdzie przed kominkiem siedzieli Harry i Ron. Atmosfera była dość napięta, ale na widok Lupina, poderwali się gwałtownie.

– Zostawię was – rzucił starszy Weasley i wyszedł.

– Musicie mi wszystko opowiedzieć, ze szczegółami.

Rozmowa pochłonęła sporo czasu, ale mówili o wszystkim. Gdy dotarli do momentu porwania Hermiony, zamilkli, zerkając po sobie. Żaden z nich nie miał ochoty o tym mówić. Remus rozumiał, nie chciał naciskać. To, co zdążyli powiedzieć było dobrą podstawą do stworzenia nowego planu działania. Szukanie horkruksów było równie ważne, jak odzyskanie dziewczyny.

– No dobrze, czyli zakończyliście na Forest of Dean. Czy macie jakieś przypuszczenia, gdzie szukać dalej?

– Jesteśmy pewni, że w Hogwarcie znajduje się co najmniej jeden. Poza tym, bez Hermiony idzie kiepsko.

– Coś wymyślimy – rzekł Remus.

Znów nastała cisza, a wszyscy trzej wpatrzyli się w płomienie.

HERMIONA

Czas mijał powoli. Ciężko było jej określić, jak długo była już w lochach posiadłości Czarnego Pana. Niecierpliwie oczekiwała wizyty profesora Snape’a. Miała tak wiele pytań. Jednak on długo się nie pojawiał. Zamiast tego przychodził Voldemort w towarzystwie Nagini. Zauważyła, że z każdymi jego odwiedzinami było coraz mniej tortur. Niemal zupełnie zrezygnował z Cruciatusa. I wiedziała, co było powodem. Nie chciał, by wpadła w obłęd. To budziło jej podejrzenia. W końcu dlaczego obchodziła go jakaś szlama? Nie pytał o Harry’ego, co również ją dziwiło. Ani raz nie zapytał o to, co robili w Forest of Dean.

Jedyną rzeczą, jaka go ciekawiła, była jej edukacja. Nie ta szkolna, a ta we własnym zakresie. Nieco ją zaskoczyło, gdy po przebudzeniu odnalazła książkę. I to nie byle jaką, a Najczarniejsze zakamarki magii, napisaną przez Godelota. Kojarzyła ją z Działu Ksiąg Zakazanych w Hogwarcie. Sięgnęła po nią tylko raz, szukając informacji na temat horkruksów. Nie znalazła niczego interesującego, co wzbudziło w niej irytację. Co, na Merlina, knuł Voldemort, zostawiając jej tę księgę? Nie zastanawiała się jednak nad tym zbyt długo. Głód czytania, jaki się w niej obudził był obezwładniający. Szybko oczyściła umysł i zaczęła ją pochłaniać. Nie zwróciła nawet uwagi na Iskierkę, która przyniosła jedzenie. Nie miało to teraz żadnego znaczenia. Oderwała się dopiero na dźwięk przekręcanego klucza.

– Jak ci się podoba książka, szlamo? – usłyszała.

Do środka wpierw wpełzła Nagini, a tuż za nią pojawiła się otoczona mrokiem postać Czarnego Pana.

– Ja… chyba dziękuję.

– Chyba? – syknął.

Skuliła się, czekając aż rzuci w nią jakąś wymyślną klątwą. Ale nic się nie wydarzyło. Stał w drzwiach, spokojny i wyprostowany, z szyderczym uśmiechem na wąskich wargach.

– Wstań – polecił. – Pójdziesz ze mną. Ostrzegam, nie próbuj żadnych sztuczek, bo to się dla ciebie bardzo źle skończy. Rozumiesz?

Skinęła krótko i wykonała rozkaz. Nawet gdyby chciała, nie miała siły by walczyć. A kolejna seria tortur była ostatnią rzeczą, jakiej w tamtej chwili pragnęła. Zamiast tego poczuła zainteresowanie, zupełnie jak dawniej. Być może czytana książka obudziła w niej tę część. Pragnienie wiedzy, jakiejkolwiek, chęć zaspokojenia ciekawości. Voldemort cofnął się, przepuszczając wpierw Nagini, później Hermionę.

– Idź za nią – rzekł.

Ten pochód musiał wyglądać niezwykle komicznie.

– Gdzie idziemy? – zapytała Granger, nie mogąc się już dłużej powstrzymywać.

– Cierpliwości, szlamo.

Zatrzymali się przed ogromnymi, drewnianymi drzwiami. Dziewczyna zmarszczyła czoło, a ekscytacja znacząco wzrosła. Zwłaszcza, gdy otworzył je zaklęciem. Pomieszczenie było ciemne, ale jedno machnięcie różdżki rozświetliło wnętrze. Voldemort wepchnął ją do środka. Oniemiała. Przyprowadził ją do biblioteki. Zdawała się większa od tej w Hogwarcie. Półki wręcz uginały się pod ciężarem ogromnych ksiąg, pełnych wiedzy. Każdy zakamarek wypełniony był po brzegi.

– Podoba ci się, nieprawdaż? – rzucił jakby od niechcenia.

– To… to jest… och, Merlinie! – zakrzyknęła, niemal rzucając się na pierwszy z brzegu regał.

Nie zdążyła go nawet dotknąć, została powstrzymana przez Immobulus.

– Nie tak prędko. Mam kilka warunków, nim pozwolę ci dotknąć mojej własności. A wiem, że pragniesz tego za wszelką cenę. Jednak najpierw część zapłaty, później przyjemności.

Oczywiście, nic za darmo. Nie byłby sobą, gdyby postąpił inaczej.Czuła obawę co do jego wymagań, ale silniejsza była potrzeba zdobywania wiedzy.

Finite Incantatem.

Upadła na podłogę.

– Nie podnoś się – zastrzegł.

– Co to za warunki? – zapytała.

– Po pierwsze, oprócz dostępu do biblioteki dostaniesz też pokój. I łazienkę, przyda ci się. Nie możesz używać magii, dopóki ci na to nie pozwolę. Nie dostaniesz też różdżki. Wierz mi, jeśli się nie dostosujesz, wszystkiego się dowiem. Iskierka będzie cię tymczasowo pilnować. Ponadto w posiadłości są moi wierni przyjaciele. Wszędzie mam oczy i uszy. Nie kombinuj, szlamo.

– Po co to wszystko?

– Przyznam to z ogromną niechęcią, ale masz w sobie moc, której potrzebuję. W swoim czasie pomożesz mi wypełnić plan.

Przełknęła z trudem ślinę. Czy on chciał, żeby mu służyła? Żeby została jedną z nich?

– Nie. Nie zrobię tego – odparła pewnym głosem.

Zaśmiał się złowieszczo i spojrzał na nią swoimi obrzydliwymi czerwonymi ślepiami.

– Ależ zrobisz, panno Granger. Jeszcze nie poczułaś?

– Co takiego?

– Przypomnij sobie moment, kiedy wypiłaś tamten eliksir.

Spojrzała na niego z niepokojem. On nie mógł… Och, oczywiście, że mógł. To Voldemort! Po trupach do celu.

– Nie… – szepnęła.

Słyszała kiedyś o tym eliksirze, ale to była tylko legenda. Nie przypuszczała, że mógł istnieć naprawdę, że ktoś był gotów posunąć się do czegoś tak bestialskiego. Przypomniała sobie moment, kiedy przeczytała opowieść o nim w Dziale Ksiąg Zakazanych. To była smutna historia o czarownicy półkrwi, która została zniewolona przez czarnoksiężnika. Podał jej ów eliksir, by stopniowo móc przejąć nad nią zupełną kontrolę i – o ironio! – odebrać jej magię. Jeśli autor nie koloryzował, Hermionę czekał straszliwy los.

– Tak! – wysyczał okrutnie.

Chwycił jej podbródek w palce i spojrzał w oczy. Widziała w nim jedynie potwora. Tam nie było człowieka, żadnych uczuć prócz nienawiści. Był obrzydliwy.

­– To już się dzieje, szlamo. Już zaczął działać. Podaje się go wyłącznie w czasie pełni. Inaczej byłby zwykłą trucizną. Satysfakcjonuje mnie fakt, że wiesz, co wypiłaś. Doskonale, bo nie mam czasu na zbędne tłumaczenia, a jestem pewien, że nie dałabyś mi spokoju. I tak, znajdziesz tutaj książkę, z której dowiesz się więcej.

Po raz pierwszy od długiego czasu poczuła łzy. Uczucie bezsilności było przejmujące. Chyba jeszcze nigdy nie czuła się tak źle. Świadomość bycia zniewoloną pozbawiła ją wszelkiej nadziei. Nie słyszała o żadnym antidotum na Eliksir Servitus.

– Ach, jeszcze jedno. Nie powiesz o tym nikomu. Niech to zostanie naszą… słodką tajemnicą. A teraz pozwól, że pokażę ci twoją komnatę. Chyba że wolisz wrócić do swojego lochu – zachichotał.

Podążyła za nim posłusznie.

Rozdziały<< Hurt | Rozdział IVHurt | Rozdział VI >>

Ann

• slytherin house • walnut wood with a dragon heartstring core, 12 ½" and unbending flexibility • rattlesnake • Piszę od tak dawna, że już straciłam rachubę ;) To zawsze był mój świat, w nim czułam się najbardziej sobą. Kształtowanie nowych rzeczywistości, układanie liter w słowa, a słów w zdania stało się ważnym elementem mojego życia, bez którego czułabym pustkę. Szlifuję swój warsztat, wciąż się uczę, pracuję nad swoimi tekstami, aby stawały się coraz lepsze. Oprócz pisania, dużo czytam, rzecz jasna. Zarówno literaturę poważniejszą, jak i tę zdecydowanie niepoważną (która zresztą pozwala się czasem odmóżdżyć). Jeśli tylko starcza mi czasu, oglądam seriale i filmy. W pisaniu, jak i na co dzień, towarzyszy mi muzyka – dosłownie nie rozstaję się z moim Spotify i słuchawkami!

Dodaj komentarz