Hurt | Rozdział XII

UWAGA! Rozdział zawiera drastyczne treści, tj. samookaleczenie. Zaznaczam, że nie ma to na celu gloryfikowania tej czynności. Czytasz na własną odpowiedzialność.

 

SEVERUS

Było już grubo po północy, a Severus z Falconem kończyli właśnie drugą butelkę Ognistej Whisky. Snape był niemal pewien, że poranek zdecydowanie nie będzie należał do przyjemnych – na szczęście nie nazywałby się Mistrzem Eliksirów, gdyby nie potrafił przygotować remedium na kaca. Uśmiechnął się pod nosem i już wiedział jak zemści się na swoim „drogim” przyjacielu. Barclay rzucił mu zaniepokojone spojrzenie.

– Twoje grymasy wściekłości są niczym w porównaniu z takimi uśmieszkami – wybełkotał.

Severus prychnął i przyjrzał się resztce alkoholu zalegającego w kryształowej szklaneczce.

– Co knujesz, do chol… cholery? – Z ust Falcona wydobyło się niezbyt eleganckie czknięcie, które szybko zastąpił donośny śmiech.

– Skąd pomysł, że w ogóle coś knuję? Urżnąłeś się i wymyślasz niestworzone scenariusze – syknął Mistrz Eliksirów.

– Znam cię, Merlin mi świadkiem. Swoją drogą, kończymy kolejną butelkę, a ty nadal niewiele mi powiedziałeś. Wiesz, że nie znoszę niewiedzy.

– Wiem też, że jesteś przeklętym wrzodem na dupie. Męczysz mnie od dłuższego czasu, żebym ci się grzecznie wyspowiadał. Czy nie wpadłeś na genialną myśl, że być może nie mam ochoty na zwierzenia?

– Sev, ale tak się łatwiej żyje, kiedy się wygadasz. Wiesz, że nigdy cię nie oceniałem. I kurewsko mnie ciekawi co za kobieta zawróciła ci w głowie.

Snape zacisnął mocno dłoń na trzymanym szkle – aż dziw, że nie pękło.

– Nikt mi nie zawrócił w głowie, a tym bardziej żadna kobieta – wycedził.

– Więc otwarcie się przyznajesz, że wolisz mężczyzn? Absolutnie nie oceniam, sam lubię eksperymentować.

– Jesteś durniem, Falcon. Nie wolę nikogo!

– Widzę, że coś cię dręczy. A w zasadzie ktoś. I domyślam się, że chodzi o tę… jak ona się nazywa? Ta przyjaciółka Pottera? Obiecałeś, że jak się napijemy to się zwierzysz.

– Nie jesteśmy na kole gospodyń wiejskich. Zresztą niczego ci nie obiecałem. Powiedziałem tylko, że jest mi prościej po alkoholu. Co nie oznacza, że to właśnie zamierzam zrobić.

Barclay przewrócił ostentacyjnie oczami i napił się whisky. W jego głowie kotłowały się pytania – chciał wiedzieć wszystko. Dawno nie widział przyjaciela w takim stanie. To znaczy ten stan nie był jakoś szczególnie inny od standardowego, ale coś mu ciążyło na sercu. I wiedział, że to coś jest związane z tamtą dziewczyną. Ciekawość w nim zawsze była niezwykle mocno posunięta. Lubił wiedzieć dla samej wiedzy, ponieważ nie należał do typu plotkarza i wszystko, co zostałoby powiedziane, byłoby tylko między nimi.

Snape westchnął ciężko i przywołał nową butelkę z alkoholem.

– Niech cię szlag, Falcon. Nie mam pojęcia dlaczego się przyjaźnimy, a twoje wcześniejsze argumenty zupełnie do mnie nie trafiają. Ta dziewczyna to Hermiona Granger. I jest mi jej żal. Urodziła się w mugolskiej rodzinie, mogła wieść zupełnie normalne życie, gdyby nie ujawniły się jej magiczne zdolności. Tymczasem została uprowadzona, z winy swojego skretyniałego przyjaciela, który nie potrafi powściągnąć niewyparzonego jęzora. Z miłą chęcią bym go odciął, zwłaszcza że ludzki język niekiedy jest przydatnym składnikiem eliksirów…

– Tego możesz mi oszczędzić – skrzywił się blondyn.

– Granger była ostrożna i dbała o bezpieczeństwo oraz powodzenie ich misji. Widzisz, jak to się dla niej skończyło. Dlatego jest mi żal, bo nie znam drugiej tak piekielnie uzdolnionej i inteligentnej dziewczyny w jej wieku. Chciałbym móc stworzyć antidotum na Eliksir Zniewolenia, bo…

– Ty ją lubisz, Snape – rzekł cicho Falcon. – Naprawdę ją lubisz.

Severus zgromił go spojrzeniem, po czym odwrócił wzrok w stronę kominka. Ciepło powoli obejmujące jego policzki było oznaką wstydu. Jego przyjaciel powiedział głośno to, przed czym zapierał się rękami i nogami. A teraz te słowa go zawstydziły.

– Nie ma znaczenia, czy ją lubię, czy nie. Nie widziałeś jej, nie widziałeś tego spojrzenia, determinacji podszytej strachem. Nie widziałeś, jak szybko zaczęła się zmieniać pod wpływem eliksiru. W snach prześladują mnie jej pierwsze dni spędzone w lochach posiadłości Czarnego Pana. Ona była wrakiem człowieka, Falcon. I kiedy po kolejnych torturach doprowadzałem ją do porządku, coś mnie ściskało w środku. Widok tak poranionego ciała był przerażający. Ona jest tak młoda, a tak wiele już wycierpiała. Chciałbym ją stamtąd uwolnić. I mógłbym to zrobić, ale przypłaciłbym życiem i pozycją szpiega, a Zakon Feniksa straciłby swojego informatora. Nie cenię swojego życia ponad jej, ale przysięgłem, że będę odgrywał swoją rolę do końca.

– Więc jaki masz plan, Severusie? Stworzysz antidotum, podasz je w dogodnym momencie i co dalej?

– Istnieje prawdopodobieństwo, że po wypiciu go, ona nie wróci do pełnej sprawności umysłowej lub, co gorsza, straci rozum. Ryzyko jest ogromne. Eliksiry, których działanie wpływa na umysł, sieją spustoszenie. Boję się, że wyrządzę jej krzywdę. Nikt mi tego nie wybaczy, choć wszyscy zdają sobie sprawę z niebezpieczeństwa. Nie mogę jednak pozwolić, aby stała się oddana Czarnemu Panu. Gdyby do tego doszło, jedynym słusznym rozwiązaniem byłaby jej śmierć, zanim on wyssie z niej moc.

– Wyssie moc? Przyznaję, niewiele wiem o Eliksirze Zniewolenia, ale jak miałoby to działać?

– Sam eliksir nie sprawi, że jej organizm wręcz wypluje magię. Planem Czarnego Pana jest złamanie Pottera. A czy istnieje lepszy sposób niż obrócenie przeciwko niemu kogoś tak cennego jak najlepsza przyjaciółka? Miłość w każdej postaci jest niezwykle potężna i często to właśnie ona staje się naszym największym wrogiem, największą słabością. Jeśli Potter zobaczy oddanie panny Granger wobec Czarnego Pana, zaślepi go nienawiść. A nienawiść i czarna magia silnie się ze sobą łączą. Gdy Potter już się załamie, wtedy dziewczyna zostanie poddana czarnomagicznemu rytuałowi. Stosunkowo niewiele wiadomo na jego temat, ponieważ zdecydowanie nie jest on popularny. Wyssanie z kogoś mocy jest gorsze od śmierci. Odbierasz mu absolutnie wszystko. Gdybym miał to do czegoś przyrównać, to byłby to pocałunek dementora, choć i tak nie oddaje on w pełni tego, co się dzieje z taką osobą. W historii magii, na przestrzeni setek lat, pojawiło się tylko kilka takich przypadków. Istnieje pewna inkantacja, którą należy wypowiedzieć trzykrotnie przy pełni księżyca w trakcie przesilenia, w miejscu, które niezwykle silnie nasycone jest magią. Przypuszczam, że tym miejscem jest Stonehenge.

­– O ja pierdolę – mruknął Falcon blady jak ściana. – Jakie znaczenie ma tutaj przesilenie?

– Jak z pewnością wiesz jest to czas magii buzującej intensywniej niż zwykle. Wszelkie obrządki czy rytuały odprawiane w trakcie przesileń mają większą szansę na powodzenie i są mocniej napiętnowane magiczną mocą. Czarny Pan stanie się wtedy zupełnie niezależny od horkruksów, a co za tym idzie – będzie nieśmiertelny i jego moc będzie na tyle potężna, że jednym zaklęciem mógłby zrównać z ziemią połowę Wielkiej Brytanii. W tym okrutnym rytuale ważne jest też dobrowolne poświęcenie, a Czarny Pan nie osiągnąłby go bez Eliksiru Zniewolenia.

– Ale dlaczego akurat ona?

– Bo jej moc jest wyjątkowo potężna – odparł Severus i zapadł się głębiej w fotelu, przecierając dłonią twarz. – Jeśli nie zdążę z antidotum na czas, to znasz już konsekwencje.

– On jest autentycznie popierdolony – skwitował Falcon. ­– Sev, a jeśli antidotum zadziała tak jak powinien, to co się stanie z dziewczyną?

– Mam ogromną nadzieję, że jej umiejętności aktorskie i oklumencja są na dobrym poziomie, bo tylko one zdołają ją uratować. Nie będę mógł pomóc jej uciec, bo skończy się to – w najlepszym wypadku – moją śmiercią. A Zakon Feniksa będzie musiał zorganizować doskonałą grupę uderzeniową, która zdoła ją uwolnić. Nie ma miejsca na pomyłki i niedociągnięcia.

– Na twojej drodze dawno nie stała kobieta, dla której zrobiłbyś wszystko.

– Falcon, wsadź sobie to durne gadanie o uczuciach w miejsce, gdzie nie sięgają promienie słońca.

– Obecnie nie sięgają nigdzie, ponieważ znajdujemy się w lochach.

– Nie wiem, jak ty, ale ja idę spać. Dochodzi druga, a chciałbym z samego rana kontynuować pracę nad antidotum – powiedział Snape.

– Taak. Nie będziesz miał nic przeciwko jeśli prześpię się tutaj? – wymamrotał blondyn.

Nim Severus zdążył jakkolwiek odpowiedzieć, jego przyjaciel już zdążył zamknąć oczy. Mistrz Eliksirów podniósł się z fotela i dopiero wtedy poczuł, jak dużo alkoholu dziś wypił. Chwiejnym krokiem dotarł do swojej sypialni. Niedbale zrzucił z siebie szaty śmierciożercy i usiadł na łóżku. Sięgnął do szuflady szafki nocnej, wyciągając z niej remedium na kaca. Wychylił je jednym haustem, a gdy tylko przyłożył głowę do poduszki – zasnął niemal natychmiast.

HARRY, RON I REMUS

Niedzielny poranek przywitał ich burzowo. Pierwszy przebudził się Remus. I choć miło było spać w łóżku, to czuł się zupełnie wyczerpany. Noc nie należała do spokojnych, zwłaszcza po wczorajszym dniu pełnym wrażeń. Koszmary towarzyszyły mu niemal codziennie, a nasiliły się w momencie, gdy urodził się Teddy. Wiedział, że jego żona i syn są w bezpiecznym miejscu, mimo to bał się o nich nieustannie.

Harry i Ron jeszcze spali, postanowił więc ich nie budzić. Skorzystał z toalety i zszedł do kuchni, gdzie zastał Benjamina.

– Dzień dobry, Ben.

– Och, Remus. Przestraszyłeś mnie – odparł, uśmiechając się krzywo. – Pewnie jesteś głodny. Czuj się jak u siebie w domu. Kawy?

Lupin skinął krótko, przyglądając się znajomemu. Dott zachowywał się dziwnie, a może to było tylko takie wrażenie? Wprawdzie nie widział się z nim dobrych parę lat, jednak nigdy nie był aż tak podenerwowany.

– Ben, wspomniałeś wczoraj o swojej żonie. Przykro mi z powodu jej śmierci. Co się stało?

– Ona… hm… chorowała. Długo chorowała.

W powietrzu czuć było strach. Wczoraj był zbyt zmęczony, aby zwrócić na to uwagę, ale teraz ten zapach uderzył mocno w wyczulone nozdrza Remusa.

– Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć – zaczął niepewnie wilkołak.

Benjamin już otwierał usta, aby coś odpowiedzieć, jednak przerwał mu trzask na zewnątrz. Zbyt znajomy trzask. Ktoś właśnie teleportował się w pobliżu domu.

– Ja… przepraszam – wyszeptał Ben. – Oni zabili Margaret. Grozili, że wykończą całą moją rodzinę.

Ale Lupin nie słuchał go dłużej. Wbiegł pospiesznie na górę, słysząc kroki na drewnianym tarasie przed domem. Gdy wpadł do pokoju na poddaszu, chłopcy właśnie się wybudzali. Ktoś wyważył drzwi i do ich uszu dotarły krzyki Benjamina Dotta.

– Szybko, uciekamy – rzucił Remus.

Harry i Ron natychmiast oprzytomnieli. Zgarnęli swoje rzeczy, a Lupin chwycił ich za ramiona. W momencie, gdy śmierciożercy wtargnęli do pomieszczenia – ich już tam nie było.

Boleśnie wylądowali na mokrej trawie.

– Co to kurwa było?! – ryknął Ron.

– Ciszej, Ronald – skarcił go starszy mężczyzna. – To była pułapka.

– Mieliśmy tam być bezpieczni – wytknął Harry.

– Nie przypuszczałem, że wykorzystają charłaka, którego kontakt ze światem magii ograniczał się do znajomości ze mną. Zabili mu żonę i szantażowali go. Mogłem go uratować – westchnął ze smutkiem Remus.

­– Zdradził nas!

­– Uspokójcie się. Przetrwaliśmy.

Schował twarz w dłoniach, serce waliło mu w opętańczym rytmie, a oddech miał ciężki. Ben… Nie miał wątpliwości, że jego dawny przyjaciel przypłacił za to życiem. Mógł go stamtąd zabrać, istniała szansa, że zdążyliby uciec. Łzy zapiekły go pod zaciśniętymi powiekami.

– Remusie… hej, już wszystko w porządku.

– Nie, Harry. Ginie tak wiele niewinnych ludzi, Benjamin był dobrym człowiekiem. Mogłem coś zrobić! Zareagować szybciej! Czułem, że coś jest nie tak, do kurwy nędzy!

– To nie twoja wina…

– Gdzie jesteśmy? Czy to Hogsmeade? – wtrącił Ron.

­– Nie wiem, dlaczego pomyślałem o Wrzeszczącej Chacie. Byłem przerażony, a to miejsce… właśnie z tym mi się kojarzy.

– Musimy przeczekać gdzieś do wieczora, a później spróbujemy prześlizgnąć się do Świńskiego Łba – wymamrotał Harry. – Być może Aberforth nam pomoże.

HERMIONA

Hermiona przebudziła się niechętnie, ale gdy tylko poczuła aromat śniadania, niemal westchnęła z radości. Na stole czekała na nią taca ze smakołykami, którą zapewne niedawno dostarczyła Iskierka. Z apetytem dobrała się do jajek po benedyktyńsku, pieczonych kiełbasek i tostów. Och, Merlinie, jakie to pyszne!

– Czarny Pan chce widzieć panienkę w bibliotece.

Podskoczyła niespokojnie, słysząc nagle głos skrzatki.

– Och, oczywiście. Tylko muszę się przebrać.

Iskierka czekała cierpliwie przy drzwiach, a Hermiona odświeżyła się w pośpiechu i założyła szatę. Następnie udała się za skrzatem do biblioteki, gdzie czekał już na nią Voldemort.

– Panie – ukłoniła się nisko, wlepiając wzrok w czubki własnych butów. Tak, jak mnie nauczył.

– Podejdź bliżej, szlamo. Czy wiesz, co to jest?

Zerknęła na przedmiot, który trzymał w dłoni i obracał go pod każdym kątem. To był sztylet.

– Sztylet.

– To nie jest zwyczajny sztylet. Wykonany został setki lat temu przez gobliny. To jeden z wielu, który odebrany został im w trakcie trwania rebelii. Jednak znaczna ich część przepadła. Zostało tylko kilka egzemplarzy. Każdy z nich ma numer seryjny, który pozwala rozpoznać jego twórcę. Ostrza wykonane przez gobliny słyną z tego, że nie ulegają korozji i nigdy się nie tępią. Weź go.

Wykonała posłusznie jego polecenie. Voldemort uśmiechnął się paskudnie, a Granger z trudem przełknęła ślinę.

– Ten sztylet jest jednym z elementów ważnego rytuału – ciągnął Czarny Pan. – Natnij płytko skórę na przedramieniu. Nie chcemy przecież, abyś się wykrwawiła.

Ręce jej drżały, gdy zbliżała ostrze do ramienia. Nie mogła się sprzeciwić. Zacisnęła mocno zęby i nacięła naskórek. Zaskoczyła ją, że nie czuła żadnego bólu. Strużka krwi wydostała się na zewnątrz, spływając wzdłuż ramienia.

– Natnij ponownie.

W jakiś sposób było to wyzwalające uczucie – a wraz z upływającą krwią pojawiła się euforia. Magia zaczęła mocniej w niej buzować i wprowadziła ją niemal w stan odrętwienia. Mrowienie pod skórą było rozkoszne.

Posoka zaczęła skapywać na kamienną podłogę.

– Widzisz, szlamo, swoją brudną krew? Widzisz, jak jesteś obrzydliwa? Jak bardzo nie zasługujesz na moc, którą posiadasz? Oddaj sztylet.

Oczyścił ostrze zaklęciem i ukrył w futerale, który leżał na półce.

– Nie lecz skaleczeń. Chcę, aby przypominały ci o tym, że jesteś bezwartościowa.

Zaśmiał się okrutnie i odszedł, opuszczając bibliotekę. Hermiona wypuściła powietrze ze świstem i niemal zapłakała. Jednak nie ze smutku, a z powodu obezwładniającego uczucia, które ją ogarniało. Magia łaknie krwi.

Rozdziały<< Hurt | Rozdział XIHurt | Rozdział XIII >>

Ann

• slytherin house • walnut wood with a dragon heartstring core, 12 ½" and unbending flexibility • rattlesnake • Piszę od tak dawna, że już straciłam rachubę ;) To zawsze był mój świat, w nim czułam się najbardziej sobą. Kształtowanie nowych rzeczywistości, układanie liter w słowa, a słów w zdania stało się ważnym elementem mojego życia, bez którego czułabym pustkę. Szlifuję swój warsztat, wciąż się uczę, pracuję nad swoimi tekstami, aby stawały się coraz lepsze. Oprócz pisania, dużo czytam, rzecz jasna. Zarówno literaturę poważniejszą, jak i tę zdecydowanie niepoważną (która zresztą pozwala się czasem odmóżdżyć). Jeśli tylko starcza mi czasu, oglądam seriale i filmy. W pisaniu, jak i na co dzień, towarzyszy mi muzyka – dosłownie nie rozstaję się z moim Spotify i słuchawkami!

Dodaj komentarz