Hurt | Rozdział I

Disclaimer:
Sevmione.pl does not claim, nor does it intend to imply, ownership of, or proprietary rights to, any of the fictional character or place names mentioned within JKR’s Harry Potter novels, nor any of titles or terminology used or created by JKR within her book or within the movies made thereof.


Wszystko działo się tak szybko… Harry, Hermiona i Ron przedzierali się przez gęste zarośla, uciekając przed grupą szmalcowników. Chłopcy mieli więcej siły, toteż ucieczka nie sprawiała im aż takich problemów, jak Granger. Była niska i miała dosyć krótkie nogi, więc szybko została nieco w tyle. Oddychała z trudem, a płuca paliły ją żywym ogniem, jednak starała się dogonić przyjaciół. W pewnym momencie potknęła się o wystający korzeń. Nie zdążyła złapać równowagi, boleśnie nurkując twarzą w leśnym runie. Jęknęła przeciągle. Harry i Ron zatrzymali się kilkanaście metrów dalej. Już chcieli podbiec do przyjaciółki i jej pomóc, kiedy tuż za nią pojawili się śmierciożercy.

– Nie dajcie się złapać! – krzyknęła do nich, nim została ogłuszona.

Z bólem serca teleportowali się daleko od miejsca, gdzie została Hermiona. Załamany Potter osunął się mokrą ziemię i wściekle otarł załzawione oczy. Weasley przyklęknął przed nim, kładąc dłonie na jego ramionach. Również on, zazwyczaj twardy i stroniący od gwałtownych emocji, rozpłakał się jak małe dziecko.

– Stary, straciliśmy ją… – wyszeptał rudzielec, jakby dopiero do niego docierało to, co miało miejsce.

– To moja wina. Moja cholerna wina… Gdybym tylko nie wymówił jego zasranego imienia… Wszystko wyglądałoby inaczej, Ron.

– Nie możesz się obwiniać, nie teraz. Taka jest wojna, Harry.

I choć wewnątrz czuł rozdzierający żal i smutek, to wiedział, że musi być silny dla przyjaciela. Teraz będą potrzebować siebie nawzajem jak nigdy wcześniej.

HERMIONA

Hermiona z trudem otworzyła oczy. Z każdej strony otaczały ją postacie w czarnych płaszczach. Dwie z nich trzymały ją za ramiona, ciągnąc w stronę potężnego i mrocznego dworu, zupełnie nie przejmując się tym, że jej nogi uderzają boleśnie o nierówne, pełnie ostrych kamieni podłoże. Porządne dżinsy zostały doszczętnie zniszczone. Było jej okropnie zimno, a przemoknięte ubrania z pewnością nie pomagały. W dodatku niemal straciła czucie w dolnych kończynach. Wiedziała jednak, że kiedy to przejdzie, to będzie umierać z bólu.

Zatrzymali się przed bramą, najwyraźniej czekając na to, aby ktoś ich łaskawie wpuścił. Próbowała się szarpać, ale nawet nie miała siły. Zaklęcie, które na nią wcześniej rzucili, wyssało z niej całą energię. Do tego ta niezwykle męcząca i wymagająca ucieczka przez gąszcz. Mężczyźni zacisnęli jeszcze mocniej ręce na jej ramionach, a jeden z nich spoliczkował ją, sycząc pełne nienawiści i jadu słowa, których nawet nie zrozumiała.

Za żeliwną bramą pojawiły się trzy osoby. Rozpoznała w nich tylko Bellatrix i Lucjusza. Domyśliła się więc, że szmalcownicy przywiedli ją do Malfoy Manor. Spuściła głowę, nie chcąc spoglądać na twarze przybyłych.

– Kogo macie tym razem? –­ warknął Lucjusz. Wydawał się poirytowany. – Znowu chcecie nas naciągać?

– Nie tym razem, Malfoy – odparł mężczyzna, stojący z przodu tego przedziwnego korowodu.

– Zważ, do kogo się zwracasz, Scabior.

Głos arystokraty brzmiał tak złowrogo, że sama Hermiona się wzdrygnęła.

– Oczywiście, panie Malfoy – mruknął niechętnie. – W Forest of Dean zlokalizowaliśmy trójkę dzieciaków. Jak się szybko okazało, był to sam Potter ze swoją bandą. Rozpoczęliśmy pościg. Jak widać, udało nam się schwytać tylko… tę gołąbeczkę.

Spojrzał na nią z obrzydliwym uśmiechem, ukazującym jego krzywe i pożółkłe zęby.

– Och i kim jest ta… gołąbeczka? – parsknęła Bellatrix, zanosząc się szaleńczym śmiechem.

Czarnowłosa kobieta podeszła bliżej, wyciągając swoją różdżkę. Przesunęła nią po żuchwie dziewczyny i gwałtownie uniosła jej głowę.

– Jak się nazywasz? – wysyczała, wbijając koniec różdżki w gardło Hermiony, która zacisnęła mocno usta i milczała zawzięcie.

– Severus z pewnością ją rozpozna – westchnął Lucjusz.

– Ależ, gdzie w tym wszystkim będzie zabawa? – zachichotała jego szwagierka.

– Nie możesz zrobić niczego bez decyzji Czarnego Pana – zwrócił jej uwagę. Wykrzywiła usta w podkówkę, jednak chwilę później znów się roześmiała.

– Ach, Lucjuszu. Jaki ty jesteś… pokorny. Uniżony sługa…

– Nie bardziej niż ty, Bello.

– Rudolfie, zabierz, proszę naszą nową zabaweczkę. Nie zapomnijmy o jednym…

Skierowała swoją różdżkę na Hermionę i rzuciła zaklęcie, które natychmiast skuło ją w ciężkie łańcuchy. Mężczyzna, którego Bellatrix nazwała Rudolfem, podszedł bliżej i niemal siłą wyrwał dziewczynę z rąk, które wciąż silnie trzymały jej ramiona. Jęknęła z bólu.

– A co z zapłatą? – zaprotestował Scabior.

– Dopóki nie dowiemy się, kim ona jest, nie dostaniecie złamanego knuta. Czarny Pan zdecyduje, jak was nagrodzić. Możecie poczekać albo odejść – odpowiedział Malfoy.

Hermiona nie usłyszała już odpowiedzi, ponieważ Rudolf zaciągnął ją w stronę wejścia. Za nimi w podskokach podążała Bellatrix, podśpiewując wesoło pod nosem. Przekroczyli drzwi i znaleźli się przed ogromnymi schodami z białego marmuru.

– Do salonu, Rudolfie. Trzeba należycie przyjąć naszego gościa.

– Oczywiście, skarbie.

Do Hermiony dopiero teraz dotarło, że ten mężczyzna był mężem tej wariatki. Ciągnął ją, nie zważając na to, że jej nogi boleśnie uderzają o ostre kanty stopni. Zaczynała powoli odczuwać zewnętrzne bodźce. Łzy strumieniami spływały po jej policzkach, jednak za wszelką cenę starała się nie wydać żadnego dźwięku. Kiedy w końcu dotarli na piętro, do pokoju gościnnego, została odrzucona jak worek ziemniaków. Łańcuchy zazgrzytały nieprzyjemnie, odbijając się o lśniącą posadzkę. Chwilę później w pomieszczeniu zjawił się Malfoy.

– Wezwałem Severusa. Jeśli powie nam, kim jest ta dziewucha, wtedy przywołamy Czarnego Pana – powiedział.

– Lucjuszu, pozwól mi się z nią zabawić. Chwileczkę. Obiecuję, że oszczędzę jej buźkę, by nasz słodki szpieg mógł ją rozpoznać – poprosiła Bellatrix, uśmiechając się i zacierając dłonie.

Jasnowłosy mężczyzna westchnął i skinął, a Hermiona wzdrygnęła się. Zaczęła się odsuwać od szalonej wiedźmy, ta jednak dopadła ją w trzech krokach i gwałtownie usiadła na jej biodrach. Leniwym machnięciem różdżki przymocował kajdany do ściany w taki sposób, aby dziewczyna nie mogła ruszyć rękami.

– Przyznaj się, mała dziwko, kim jesteś? – wysyczała tuż przy jej uchu. Granger wciąż zawzięcie milczała, choć wiedziała, że nie skończy się to dla niej dobrze.

Crucio! – zawyła Lestrange, a jej głos przepełniony był intensywną nienawiścią, która potęgowała skutki klątwy.

Ciało dziewczyny wygięło się, targane spazmem bólu. Niczym oddech żagwi w jej wnętrzu. Zupełnie jakby ktoś rozpalił w środku ogromne ognisko. Wrzeszczała i piszczała, błagał o litość. W końcu wszystko ustało. Nie miała pojęcia, ile czasu minęło. Leżała bezwładnie na podłodze. Była tak obolała, że nie mogła ruszyć nawet najmniejszym palcem u stopy. Oczy miała zamknięte, nawet powieki ją bolały.

– Co tu się dzieje? – Usłyszała głos, niezwykle znajomy. Snape.

– Severus, w końcu jesteś. Zaprosiłem cię, byś określił, kim ona jest. Jestem niemal pewien, że ją znasz, przyjacielu.

Do jej uszu dotarł dźwięk kroków, długich i pozornie spokojnych. Odniosła wrażenie, że był zaniepokojony. Z trudem zmusiła się do otworzenia oczu. Spojrzała na wysokiego mężczyznę i faktycznie, przez ułamek sekundy dostrzegła na jego twarzy cień obawy. Wiedziała, że musi zdradzić jej tożsamość. Nie miała mu tego za złe.

– To przyjaciółka Pottera. Granger. Hermiona Granger.

– Zaiste, mój przyjacielu. Gdzieś już słyszałem o przemądrzałej pannie Granger. Nie jest jednak zbyt podobna do wizerunku na listach gończych, stąd nasze wątpliwości. Zatem mamy tutaj Niepożądaną. Doprawdy, wspaniały dzień. Trzeba wezwać Czarnego Pana!

W czasie, kiedy Malfoy przyłożył koniec różdżki do Mrocznego Znaku, Bellatrix ponownie zajęła się Hermioną, mrucząc pod nosem:

– Mam paskudną szlamę, a Czarny Pan będzie zachwycony. Jeszcze tylko jeden malutki prezent dla ciebie, brudnokrwista dziwko!

Wypowiedziała zaklęcie, o którym Granger nigdy wcześniej nie słyszała. Poczuła palący ból w lewym przedramieniu. Spojrzała na swoją rękę, gdzie Bella z radością wyryła w skórze dziewczyny napis SZLAMA, ociekający krwią. Płakała, już nawet nie próbowała się powstrzymywać. Tak bardzo cierpiała…

HARRY I RON

Harry i Ron siedzieli przy stole, w rozłożonym namiocie. Przed nimi znajdowały się talerze z papką, która najwyraźniej miała być ich posiłkiem. Jednak żaden z nich nie tknął swojej porcji. Nawet Ronald, który uchodził za naczelnego łakomczucha. Tym razem nie mieli apetytu. Wokół nich było pusto i zaskakująco cicho. Nie słyszeli podnieconego głosu Hermiony, która znalazła kolejną wskazówkę w tej chorej układance. Nie ćwiczyli nowych zaklęć, których ona się nauczyła, by przekazać im zdobytą wiedzę. Nie śmiali się, bo już nie mogli usłyszeć jej śmiechu, mimo panującej wojny. Nie jedli razem kolacji, po męczącym dniu poszukiwań, bo ona również jej nie jadła. Nawet jej nie zrobiła. Och, jak wiele by dali, by znów zjeść jej zwęglone ryby, by usłyszeć jej wściekły głos i ciche przekleństwa pod nosem, by widzieć jej łzy smutku i uśmiech radości, by słuchać jej poleceń i planów, które wciąż tworzyła.

A teraz? Siedzieli sami, w ciszy. Każdy z nich na swój sposób kontemplował nową rzeczywistość, próbując przywyknąć do braku Hermiony. O ile w ogóle istniała taka możliwość.

– Ron? – odezwał się w końcu Harry, przerywając ciążącą ciszę.

– Hm?

– Poradzimy sobie?

– Mam taką nadzieję, stary.

 

A/N: Pierwsze rozdziały nie są najlepsze i doskonale zdaję sobie z tego sprawę – zaczęłam pisać to opowiadanie ładnych kilka lat temu, będąc jeszcze w liceum. Dlatego proszę o wyrozumiałość, przynajmniej na początku! 😉 Opowiadanie betuje NIEZASTĄPIONA Ada <3

RozdziałyHurt | Rozdział II >>

Ann

• slytherin house • walnut wood with a dragon heartstring core, 12 ½" and unbending flexibility • rattlesnake • Piszę od tak dawna, że już straciłam rachubę ;) To zawsze był mój świat, w nim czułam się najbardziej sobą. Kształtowanie nowych rzeczywistości, układanie liter w słowa, a słów w zdania stało się ważnym elementem mojego życia, bez którego czułabym pustkę. Szlifuję swój warsztat, wciąż się uczę, pracuję nad swoimi tekstami, aby stawały się coraz lepsze. Oprócz pisania, dużo czytam, rzecz jasna. Zarówno literaturę poważniejszą, jak i tę zdecydowanie niepoważną (która zresztą pozwala się czasem odmóżdżyć). Jeśli tylko starcza mi czasu, oglądam seriale i filmy. W pisaniu, jak i na co dzień, towarzyszy mi muzyka – dosłownie nie rozstaję się z moim Spotify i słuchawkami!

Dodaj komentarz