Hurt | Rozdział XV

SEVERUS

Posiadłość Czarnego Pana opuszczał z mocno bijącym sercem. Za dużo, tego wszystkiego było po prostu za dużo – gniewu, nienawiści, litości i jeszcze czegoś, czego już dawno nie czuł, a czego wolał nie analizować i nie nazywać.

Gdy w końcu znalazł się w Hogwarcie, wściekłym krokiem przemierzał korytarze. Każdemu, kogo spotkał po drodze mocno się oberwało – wlepił niemal dziesięć szlabanów i łącznie odjął osiemdziesiąt pięć punktów (każdemu domowi, nie szczędząc nawet Slytherinu). Dotarłszy do lochów z impetem trzasnął drzwiami i niemal natychmiast sięgnął po Ognistą Whisky. Drżącymi dłońmi odkorkował butelkę i napił się alkoholu prosto z gwinta – pieprzyć szklaneczki.

– Ktoś tu jest chyba nie w humorze – usłyszał rozbawiony głos Falcona.

– Spierdalaj – warknął Severus. – Nie zaczynaj, bo nie ręczę za siebie.

– Czyżby nasza gryfońska księżniczka aż tak mocno zalazła ci za skórę?

Barclay nie zareagował, gdy Severus wręcz przebił mu różdżką tętnicę szyjną.

– Dobra, dobra, ostrzegałeś. Moja wina, zasłużyłem sobie na to. Napijmy się, nie będę pytał, choć zżera mnie ciekawość. Jeśli będziesz miał ochotę, to po prostu powiesz.

Usiedli po przeciwnych stronach. Blondyn sięgnął po szklankę i nalał sobie alkoholu, butelkę oddając w ręce Snape’a, który nadal wolał pić wprost z niej. Milczeli przez pewien czas, w końcu jednak Falcon nie wytrzymał i przełamał ciszę pytaniem.

– Czy zebranie Zakonu ma już jakąś konkretną godzinę? Czy robicie to raczej spontanicznie?

– Dziewiąta wieczorem. Czasem są – jak to określiłeś – spontaniczne spotkania, ale podyktowane są wyłącznie tym, co aktualnie się dzieje. Z reguły dotyczą one alarmujących działań śmierciożerców.

– Jak na przykład porwanie panny G?

– Na przykład.

– Och, już myślałem, że naprawdę załapiesz aluzję – jęknął Falcon.

– Wierz mi, zrozumiałem aż za dobrze – wycedził Severus. – Pannę Granger zastałem dziś w niepokojącej sytuacji. Z pociętymi i zakrwawionymi rękami zgłębiała magię krwi, w efekcie czego wpadła w bardzo niebezpieczny trans. Robi się nieciekawie, muszę się pospieszyć z antidotum, bo tak naprawdę nie wiadomo, kiedy nastąpi moment, gdy będzie już za późno.

– I co teraz?

– Czarny Pan ufa mi na tyle, że w zupełności powierzył mi opiekę nad nią, a zwłaszcza nad jej edukacją i zadeklarował, że nie będzie ingerował w moje metody. Mam więc nadzieję, że tak właśnie będzie. A pannie Granger zakazałem samodzielnej nauki czarnej magii. Sama nigdy nie odnajdzie granicy, a w końcu przekroczy ją, zupełnie nieświadoma konsekwencji.

– Lubisz ją, nieprawdaż? Bardziej, niż chciałbyś to przyznać.

Snape zgromił go wzrokiem, po czym westchnął ciężko.

– Widzę to, znam cię na tyle dobrze, że mnie nie oszukasz. Znam twoje spojrzenie, to konkretne, które widoczne było przed momentem, gdy zupełnie straciłeś kontrolę. Wiesz, że to niezdrowe dusić w sobie tak wszystkie emocje.

– Zdaje się, że mocno minąłeś się z powołaniem, Barclay.

– Nie zmieniaj tematu, Snape. Takie są fakty.

– Doprawdy, żałuję, że sam nie wybrałem się do Ameryki po Banisteropsis caapi. Być może dzięki temu uniknąłbym twojego towarzystwa – westchnął Mistrz Eliksirów.

– Ależ ty jesteś okrutny i bezlitosny, Severusie. I tak planowałem w najbliższym czasie wycieczkę w rodzime strony. Ta supertajna przesyłka wyłącznie przyspieszyła nieco mój plan. Co, oczywiście, uważam za ogromny plus. Powiem więcej – poczułem się wręcz jak agent wysłany na misję. Cóż to była za ekscytacja! W każdym razie, chcąc nie chcąc i tak byłbyś skazany właśnie na mnie.

– Minęło już tak wiele lat, a ja nadal zastanawiam się, jak doszło do tego, że zaczęliśmy się przyjaźnić.

– Schlebiasz mi, nazywając mnie swoim przyjacielem. Wiem, że niewielu może się poszczycić takim przywilejem – odparł Falcon, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu.

– Prawdę powiedziawszy nikt nie może się tym pochwalić.

– Tym bardziej czuję się zaszczycony.

HERMIONA

Po wyjściu Snape’a przytłoczyła ją samotność. Nawet książki nie potrafiły wypełnić tej pustki. Hermiona miała ogromny problem z koncentracją – czuła potworne pulsowanie w głowie i zdawało się, że nic nie poskromi narastającego bólu.

– Iskierko!

Gdy tylko skrzatka pojawiła się przy łóżku, poprosiła ją o coś, co pomoże chociaż załagodzić ten ból. Iskierka podała jej eliksir, który panna Granger wypiła bez zadawania pytań. Po tym zasnęła niemal natychmiast. Spała mocno, jednak nie był to sen pozbawiony marzeń sennych.

Kiedy otworzyła oczy, znajdowała się na Grimmauld Place 12 w pokoju, który dzieliła z Ginny. Rudowłosa koleżanka siedziała na swoim łóżku, pochylając się nad sportowym magazynem.

– Harpie z Holyhead znowu wygrały i wyszły z grupy! Nie mogę się doczekać ćwierćfinału. Ciekawe, z kim zagrają – powiedziała podekscytowana , odgarniając długie włosy za uszy.

– Och, to świetnie – mruknęła Hermiona. – Idę do toalety.

Odłożyła na bok książkę, zerkając na jej okładkę. Zdziwiła się brutalnym obrazem i tytułem zapisanym krwawą czerwienią Najmroczniejsze aspekty czarnej magii względem magii krwi. Nie przypominała sobie, aby chciała sięgnąć właśnie po tę lekturę. Wzruszyła jednak ramionami i wyszła z pokoju. Korytarz spowijała zupełna ciemność.

Lumos.

Jednak zaklęcie nie zadziałało.

Lumos Maxima.

Wbrew oczekiwaniom nadal nic się nie wydarzyło. To nieco wytrąciło ją z równowagi. Po omacku dotarła do przeciwległej ściany i dłońmi zaczęła szukać klamki. W końcu natrafiła za uchwyt i nacisnęła. Drzwi przed nią otwarły się gwałtownie, jakby targnięte przeciągiem. W pomieszczeniu do którego weszła nie było jednak łazienki, której się spodziewała. Było natomiast nieco jaśniej, dzięki czemu mogła dostrzec zarys wnętrza. Naprzeciw niej znajdowały się kolejne drzwi, spod których wydobywała się smuga światła. Podeszła do nich i przekręciła gałkę. Znienacka uderzyło ją jaskrawe światło i biel, przywodzące na myśl szpitalną salę. Zmrużyła oczy, próbując wypatrzyć coś w tej jasności. Dostrzegła jedynie… drzwi. Czuła, że coś jest nie tak, a mimo tego podążyła dalej. Nim jednak zrobiła pierwszy krok poczuła mocne szarpnięcie.

– Panno Granger! – do jej uszu dotarł znajomy głos. – Co pani, do diabła, wyprawia?!

– Ja tylko chciałam iść do toalety…

– Jeśli przekroczy pani próg tamtych drzwi nie będzie już odwrotu.

– Nie rozumiem.

– Wchodzisz zbyt głęboko, panno Granger.

– Nie rozumiem – powtórzyła spanikowana.

Naprawdę nie miała pojęcia, co się dzieje. Severus Snape pociągnął ją z całą siłą i nagle znalazła się w sali do eliksirów, siedząc w pierwszej ławce.

Lekcja trwała w najlepsze, wszyscy najwyraźniej przygotowywali jakiś eliksir. W klasie panowała niemal zupełna cisza, której towarzyszyło wyłącznie bulgotanie. Wokół unosił się delikatny ziołowy zapach.

– Panno Granger, dlaczego nie wykonuje pani poleceń? Minus dziesięć punktów od Gryffindoru!

– Ale ja…

– Bez dyskusji!

Zerknęła na podręcznik, który miała przed sobą. Otwarty był na stronie z przepisem na antidotum Eliksiru Zniewolenia. Niepewnie uniosła dłoń.

– Panie profesorze, ale taki eliksir nie istnieje.

– Oczywiście, że istnieje, głupia dziewczyno.

Wściekły Snape ruszył w jej kierunku, więc odruchowo zamknęła oczy. Gdy ponownie je otworzyła znajdowała się w swoim pokoju w posiadłości Czarnego Pana. Naprzeciwko niej stał Mistrz Eliksirów, mierząc ją tak intensywnym wzrokiem, jakiego jeszcze nie widziała. Pod ciężarem tego spojrzenia zadrżała.

– Hermiono – zwrócił się do niej cichym i spokojnym głosem.

I to było takie naturalne – brzmienie jej imienia w jego ustach. Jak lekka bryza owiewająca rozgrzane od słońca policzki. Jak kolejne uderzenia serca, jak każdy oddech. Uśmiechnęła się nieśmiało, dochodząc do wniosku, że naprawdę lubi tego mężczyznę. Że był dla niej opoką, nieocenionym wsparciem. Był kimś, dla kogo warto było żyć. Nie czuła niepokoju, nie dbała o to, że był jej nauczycielem, że różniło ich tak wiele. W jego ramionach była bezpieczna i miała pewność, że on ją obroni przed złem tego świata. Podeszła do niego, pragnąc znaleźć się w jego ciasnym objęciu, które pozwoli jej zapomnieć i przynieść ukojenie.

Jednak coś było nie tak. W jej dłoni pojawił się znajomy sztylet, który zalśnił złowrogo w świetle księżyca. Nie potrafiła kontrolować swoich ruchów, nie umiała zapanować nad tym, co wydarzyło się później. Ostrze zatopiło się w klatce piersiowej Severusa Snape’a. Mężczyzna spojrzał na nią ze zdziwieniem, w jego oczach pojawił się smutek.

– Nie, nie, nie! Błagam! Nie! Tylko nie to! – zawyła Hermiona, kurczowo chwytając ramiona Mistrza Eliksirów.

Severus upadł na kolana, a Granger razem z nim, nie puszczając go nawet na moment. Zaszlochała głośno i zakrwawioną dłonią sięgnęła po różdżkę, próbując rzucać wszelkie zaklęcia lecznicze, jakie tylko przychodziły jej do głowy. Jednak krwista posoka sączyła się z jego ciała nieustannie. Było za późno.

– Hermiono…

– Severusie! Nie!

Obudziła się z krzykiem na ustach. Ciało miała mokre od potu i drżała niekontrolowanie. Z gardła wydobył się donośny szloch. Dźwięk ten był tak przedziwny i rozpaczliwy, że przez moment nie była pewna, czy na pewno należał do niej.

Rozdziały<< Hurt | Rozdział XIVHurt | Rozdział XVI >>

Ann

• slytherin house • walnut wood with a dragon heartstring core, 12 ½" and unbending flexibility • rattlesnake • Piszę od tak dawna, że już straciłam rachubę ;) To zawsze był mój świat, w nim czułam się najbardziej sobą. Kształtowanie nowych rzeczywistości, układanie liter w słowa, a słów w zdania stało się ważnym elementem mojego życia, bez którego czułabym pustkę. Szlifuję swój warsztat, wciąż się uczę, pracuję nad swoimi tekstami, aby stawały się coraz lepsze. Oprócz pisania, dużo czytam, rzecz jasna. Zarówno literaturę poważniejszą, jak i tę zdecydowanie niepoważną (która zresztą pozwala się czasem odmóżdżyć). Jeśli tylko starcza mi czasu, oglądam seriale i filmy. W pisaniu, jak i na co dzień, towarzyszy mi muzyka – dosłownie nie rozstaję się z moim Spotify i słuchawkami!

Dodaj komentarz