Hurt | Rozdział III

Voldemort wrócił do swojej posiadłości, by sprawdzić, jak miewa się jego więzień. Tuż za drzwiami natknął się na swoją skrzatkę domową, Iskierkę, która skłoniła się tak głęboko, że jej uszy stykały się z podłożem.

– Co Iskierka może zrobić dla swojego pana?

– Czy Severus umieścił ją w lochu? – zapytał.

– Tak, sir.

– Czy dostała coś do jedzenia?

– Nie, sir.

– W takim razie przygotuj zupę. Nie chcemy przecież, aby umarła. Przynajmniej jeszcze nie. I bynajmniej nie z głodu – polecił.

Skrzat ponownie się ukłonił i zniknął z cichym pyknięciem. Tymczasem obok Czarnego Pana pojawiła się Nagini, łasząc się o jego nogi.

– Ach, tu jesteś moja piękna – wysyczał, głaszcząc ją po gładkiej skórze.

Ruszył dalej, a wąż pełzł tuż za nim. Przemierzył korytarz, zszedł schodami w głąb domu, by przystanąć przed mosiężnymi drzwiami. Zdjął pęk kluczy z haka obok i otworzył je na oścież. Wkroczył do środka. Wewnątrz celi panowała całkowita ciemność, której nie mógł przeniknąć nawet swoim doskonałym wężowym wzrokiem. Zapalił zaklęciem pobliską pochodnię i spojrzał na pryczę, na której spała, ciężko oddychając, dziewczyna. Leżała na plecach, a lewa ręka zwisała, opadłszy poza krawędź wąskiego łóżka. Rękaw koszuli podwinął się, ukazując świeżą, różową bliznę. Dzieło Belli. Severus zdążył doprowadzić Granger do porządku na co wskazywały jej czysta twarz, świeże ubranie i opatrzone rany oraz misa wypełniona brudną wodą. Snape był słaby, wbrew powszechnej opinii o jego okrutności. Mimo to zbyt cenny, aby można było pozwolić sobie na jego stratę.

Po chwili obok niego zmaterializował się skrzat z jedzeniem.

– Zmień wodę na świeżą – rozkazał Voldemort, a Iskierka posłusznie spełniła polecenie. – Świetnie. Kiedy stąd wyjdę, obudź ją. Nie rozmawiaj z nią, nie słuchaj. Najlepiej odejdź od razu, kiedy się przebudzi.

– Tak, sir.

Czarny Pan opuścił pomieszczenie, zatrzaskując ze sobą drzwi. Skrzatka odłożyła tacę na stoliczek i potrząsnęła ramię dziewczyny, która jęknęła przeciągle, gwałtownie się poruszając, jakby się przestraszyła. Iskierka natychmiast zniknęła. Hermiona otworzyła oczy i od razu zauważyła, że ktoś zapalił pochodnię obok wejścia. Do jej nozdrzy dotarł cudowny zapach ciepłego posiłku. Powoli usiadła i zobaczyła źródło smakowitego zapachu. Sięgnęła po talerz z zupą i powąchała ją raz jeszcze. Nie miała przy sobie różdżki, więc nie mogła sprawdzić, czy ktoś przypadkiem nie dolał tam jakiejś trucizny. Z ironią stwierdziła, że nie byłoby to takie złe. Prędzej czy później i tak umrze. A przynajmniej będzie mieć pełen żołądek.

Wzruszyła więc ramionami i sięgnęła po łyżkę, pałaszując całą porcję razem z trzema ciepłymi jeszcze bułeczkami. Była pewna, że ten nieziemski posiłek to zasługa Snape’a, więc zanotowała w pamięci, aby mu za to podziękować przy najbliższej okazji.

Nie miała pojęcia, jak długo spała ani która może być godzina. Całkowicie straciła poczucie czasu, a małe okienko nie pozwalało ocenić dokładnej pory dnia. Westchnęła ze smutkiem, bo w lochu nie było niczego, czym mogłaby się zająć, aby zapobiec nudzie. Ile by dała, by poczytać jakąś książkę. Nawet Historię Hogwartu, którą znała niemal na pamięć. Tymczasem została pozostawiona sama sobie.

Spojrzała na bliznę, którą sprawiła jej Bellatrix. Została naznaczona na zawsze. Szrama będzie jej przypominać wszystko to, o czym pragnęła zapomnieć. Każdą sekundę cierpienia, nieziemski ból. Czuła jednocześnie jakąś pustkę, jakby coś straciła. Coś się w niej zmieniło, czego była pewna tak jak tego, że nazywa się Hermiona Granger. Tym czymś była utrata woli walki.

*

Voldemort czuł się wspaniale. Mała szlama Pottera była teraz jego i w myślach planował już, co z nią zrobi. Wymyślne klątwy, zadawanie bólu… A wszystko po to, by ją złamać. Miał w tym swój ukryty cel. Nie chodziło mu o informacje. Był pewien, że nie mogła mu zbyt wiele zaoferować w tej kwestii. Wątpił, by Zakon Feniksa dopuszczał do swoich planów bandę dzieciaków. Od pozyskiwania takiej wiedzy miał swojego szpiega, Severusa. Granger była mu potrzebna do czegoś innego…

Zdawał sobie sprawę, że mimo mugolskiego pochodzenia była dosyć zdolna. Potrzebował jej mocy. I jej samej po swojej stronie. Wiedział, jak zareaguje Potter, kiedy dowie się, że jego najlepsza przyjaciółka jest zdrajczynią. O tak. Szlama w wśród jego zwolenników… Uśmiechnął się okrutnie do samego siebie. Uwielbiał takie smaczki. Był ciekaw, jak odbiorą ją śmierciożercy. Czy uznają swojego pana za kompletnego szaleńca? Być może. Nie dbał o to. Pragnął tylko mocy i umiejętności tej małej dziwki. Później, prawdopodobnie, ją zabije. Do tego czasu jednak wykorzysta ją tak bardzo, jak to tylko możliwe.

*

Hermiona nie miała pojęcia, kiedy zasnęła ponownie. Widocznie była wycieńczona, choć wydawało jej się, że wcześniej wypoczęła na tyle, na ile było to możliwe w zimnej celi. A może po prostu doprowadziła ją do tego nuda? Nie była do końca pewna. Obudził ją trzask. Otworzyła natychmiast oczy i wytężyła słuch. Serce waliło jej jak oszalałe, kiedy spostrzegła, że drzwi do jej lochu otwierają się. Jedyne, czego pragnęła w tamtej chwili, to stać się niewidzialną. Dostrzegła zarys postaci stojącej w cieniu, z dala od światła bijącego od pochodni. Kiedy poczuła, jak palą ją płuca, zauważyła, że cały ten czas wstrzymywała powietrze.

Postać podeszła bliżej i Hermiona ze zgrozą zarejestrowała, że to ten, którego obawiała się najbardziej. Spoglądał na nią z mieszaniną ciekawości i obrzydzenia. Przylgnęła mocniej do ściany, kiedy zbliżył się.

– Wstań, szlamo – powiedział cicho, ale usłyszała go doskonale. Nie mogła się jednak ruszyć, strach ją paraliżował. – Wydawało mi się, że wyraziłem się dosyć jasno. Crucio!

Zawyła z bólu, który przeszył całe jej ciało. Mięśnie spięły się, naciskając na kości, które w tamtej chwili wydawały się niezwykle kruche. Wygięła się, jakby pragnęła uwolnić się od przenikliwego cierpienia. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Wciąż czuła, jakby ktoś wbijał w jej ciało dziesiątki rozżarzonych ostrzy. Jej krzyk niósł się echem po lochach. Pragnęła umrzeć. Błagała w myślach, by ją zamordował.

Przerwał klątwę i stanął nad nią. Patrzyła na niego bez wyrazu, z niemą prośbą.

– Zabij mnie – wycharczała.

Roześmiał się głośno, jakby właśnie opowiedziała niezwykle zabawny żart. Zacisnął dłoń na jej szyi, unosząc ją nieco i wysyczał:

– Chciałabyś, szlamowata dziwko.

Puścił ją, a jej głowa opadła boleśnie na twardą pryczę. Miała nadzieję, że pójdzie i zostawi ją samą. Ale tylko stał nad nią, a ona bała się na niego spojrzeć.

– Wstań – powtórzył.

Spokojny ton jego głosu zmusił ją do wykonania polecenia. Usiadła powoli, nie podnosząc głowy. Jej mięśnie drżały niekontrolowanie, więc nie mogła stanąć na nogach.

– Nie dam rady – wyszeptała.

– Głupia! – warknął, uderzając ją w policzek. – Nocere!

Na jej ciele zaczęły się pojawiać rany kłute, spowodowane czarnomagicznym zaklęciem. Było dość podobne do Sectumsempry, ponieważ ból był porównywalny. Jednak w Nocere rany były punktowe. Jęknęła, czując piekące łzy pod powiekami. Czuła się, jakby ktoś raz za razem wbijał w nią nóż. Posoki było coraz więcej, zaczęła przesiąkać przez ubranie i ściekać na ziemię. Voldemort tylko patrzył na swoje dzieło, uśmiechając się szaleńczo.

Hermiona była coraz słabsza. Straciła już dużo krwi. Przed oczami tańczyły plamy, które stawały się większe i większe, aż pochłonęła ją ciemność.

*

Lord Voldemort czekał na swoich zwolenników Wewnętrznego Kręgu. Zwołał to spotkanie głównie po to, by dowiedzieć się jak wygląda sytuacja w Zakonie Feniksa. Był niezwykle ciekawy w jaki sposób zareagowali jego członkowie na wieść o tym, że przyjaciółka Pottera została porwana i uwieziona. Jako pierwsi pojawili się Malfoy’owie, kłaniając mu się głęboko. Lucjusz zajął miejsce po prawej stronie swojego pana. Tuż obok niego, jego żony oraz syna usiadła Bellatrix z Rudolfusem i Rabastanem. Pojawili się również Carrow’owie, Mulciber, Avery, Rosier Dołohow, Macnair, Nott, Rockwood, Yaxley, Gibbon, Crabbe i Goyle. Najwierniejsi… Jako ostatni dotarł Severus.

– Panie – rzekł, skłoniwszy głowę. – Wybacz mi moje spóźnienie. Shacklebolt mnie zatrzymał.

– Severusie, zajmij swoje miejsce i opowiedz nam, co interesującego dzieje się w Zakonie.

Snape uśmiechnął się podle, jakby był zachwycony zaistniałą sytuacją.

– Zakon Feniksa jest w trudnej sytuacji, wszyscy mocno przeżywają porwanie szlamy, Panie. Plotki głoszą, że Potter jest w rozsypce, wciąż się obwinia. Utknął ze swoim zadaniem w miejscu. Obawiam się, że bez Granger sobie nie poradzi – wyjaśnił.

– Zatem będzie go łatwiej pokonać. Miłość i przyjaźń czynią człowieka słabym, czyż nie? – spytał Voldemort, oczekując aprobaty wśród swoich zwolenników. Tak jak się spodziewał, wszyscy energicznie mu przytaknęli. – Co zamierza zrobić Zakon?

– Oczywistym jest, że zechcą spróbować odzyskać szlamę. Nie mają jednak żadnego pomysłu, na razie nie są w stanie zaplanować nic konkretnego. Przekazałem im tylko informację, że przetrzymujesz ją, Panie, w swojej rezydencji. Nie wiedzą jednak ani gdzie ona jest, ani tym bardziej jak się przedostać przez twoje zabezpieczenia.

Czarny Pan zaśmiał się i pokręcił głową z politowaniem. Ach, co za idioci.

– Nawet gdyby znali dokładne współrzędne, nic by im to nie dało. Wspaniale, Severusie. Możesz podsunąć im położenie. Chętnie zobaczę, jak będą próbowali przebić się do środka – syknął.

– Co tylko zechcesz, mój Panie – mruknął Snape. – Pozwolę sobie dodać, że Zakon jest teraz niezwykle osłabiony. Można rzec, że porwanie szlamy to kolejny gwóźdź do trumny.

– Doskonale. Draco, opowiedz nam, co słychać w Hogwarcie.

Snape ledwo go słuchał, siedział jednak niecierpliwie, mając nadzieję, że Voldemort pozwoli mu zobaczyć co z Granger. W głębi duszy modlił się, by była przynajmniej w jedynym kawałku. I żywa. Nie miał ochoty oglądać jej martwego truchła i przekazać Zakonowi złych wiadomości.

– Dziękuję, że znaleźliście czas, by pojawić się dziś w moich progach – rzekł Czarny Pan. – Rozejdźcie się. Ty zostań, Severusie.

Poczekał, aż wszyscy opuszczą pomieszczenie i zwrócił się do swojego sługi:

– Zapewne zastanawiasz się, co z twoją dawną uczennicą. Pozwól, że rozwieję twoje wątpliwości. Możesz ją odwiedzić. Pod warunkiem, że szczegółowo opiszesz stan, w jakim ją zastałeś.

– Tak, panie.

– Idź. Ja tymczasem muszę odwiedzić pewne miejsce.

Severus obawiał się tego, co zobaczy po zejściu do lochów. Dawno nie czuł takiego strachu. Bał się, że ziściły się najgorsze scenariusze, które zakładał. Jednocześnie miał nadzieję, że Czarny Pan oszczędził jej życie, przynajmniej na razie. Zatrzymał się przed drzwiami i sięgnął po klucze. Odetchnął głęboko, nim przekroczył próg celi.

 

Rozdziały<< Hurt | Rozdział IIHurt | Rozdział IV >>

Ann

• slytherin house • walnut wood with a dragon heartstring core, 12 ½" and unbending flexibility • rattlesnake • Piszę od tak dawna, że już straciłam rachubę ;) To zawsze był mój świat, w nim czułam się najbardziej sobą. Kształtowanie nowych rzeczywistości, układanie liter w słowa, a słów w zdania stało się ważnym elementem mojego życia, bez którego czułabym pustkę. Szlifuję swój warsztat, wciąż się uczę, pracuję nad swoimi tekstami, aby stawały się coraz lepsze. Oprócz pisania, dużo czytam, rzecz jasna. Zarówno literaturę poważniejszą, jak i tę zdecydowanie niepoważną (która zresztą pozwala się czasem odmóżdżyć). Jeśli tylko starcza mi czasu, oglądam seriale i filmy. W pisaniu, jak i na co dzień, towarzyszy mi muzyka – dosłownie nie rozstaję się z moim Spotify i słuchawkami!

Dodaj komentarz