Hurt | Rozdział II

HERMIONA

Lord Voldemort przybył do Malfoy Manor chwilę po wezwaniu Lucjusza. Bellatrix wciąż pochylała się nad Hermioną chichocząc złowieszczo.

– Mój Panie – zaczął Malfoy, kłaniając się nisko. – Mam dla ciebie małą… niespodziankę.

– Mam nadzieję, Lucjuszu, że nie wezwałeś mnie z błahego powodu, bo dobrze wiesz, jak to się skończy – wysyczał.

– Naturalnie.

– Ach, jest i Severus, zatem to coś istotnego – dodał Voldemort, a Snape skłonił lekko głowę.

– Witaj, Panie – rzekł krótko.

– Bellatrix…

Czarnowłosa kobieta wyrwała się ze swojego szaleńczego transu i natychmiast padła na twarz przed Czarnym Panem, niemal całując go po bosych stopach. Voldemort odsunął się o krok.

– Wstań, Bello. Czy ktoś byłby łaskaw wytłumaczyć mi tę sytuację?

– Panie, szmalcownicy przywiedli w moje progi małą przyjaciółkę Pottera. Uznaliśmy, że będziesz chciał o tym wiedzieć – odparł Malfoy.

– Jak się nazywa?

– Szlamowata zdzira Granger, Niepożądana! – zawołała radośnie Lestrange.

Czarny Pan wykrzywił swoje wąskie usta w karykaturę uśmiechu, ukazując rząd brzydkich, spiłowanych na szpic zębów.

– Wspaniale, ten dzień nie mógł być lepszy – przyklasnął Voldemort, niezwykle rozbawiony. – Severusie, zabierz szlamę do lochu w mojej posiadłości.

Snape skinął i podszedł do Hermiony. Podniósł ją, starając się nie sprawić jej więcej bólu niż było konieczne. W tej chwili tylko tyle mógł dla niej zrobić. Następnie teleportował ich do siedziby Voldemorta. Na miejscu wezwał jego skrzata i polecił mu przyniesienie do lochów miski z ciepłą wodą i czystych ubrań z jego pokoju. Sam zaniósł dziewczynę w głąb domu.

W celi położył Hermionę na drewnianej, niewygodnej pryczy i pozbył się kajdan, którymi była skuta.

Przyjrzał się jej. Była cieniem osoby, którą znał. Włosy były teraz znacznie krótsze, nierówno przycięte i poskręcane w przetłuszczone i zabrudzone strąki, policzki zapadnięte, a przez podartą koszulę dostrzegł wystające kości żebrowe.

– Granger – mruknął.

– Tak? – spytała cichutko.

– Jesteś w stanie usiąść?

– Nie – wychrypiała.

– Słuchaj, Granger. Dopóki Czarny Pan nie wróci, zajmę się tobą. Opatrzę twoje rany, pomogę ci się obmyć i przebrać. Rozumiesz?

– To będzie krępujące – stwierdziła, próbując się roześmiać, ale z jej gardła wydobył się jedynie nienaturalny skrzek.

– Nie ma czasu, by roztrząsać takie rzeczy.

W tym momencie w pomieszczeniu pojawił się skrzat ze wszystkim o co prosił Snape. Mężczyzna odesłał go i kontynuował:

– Granger, teraz rozepnę twoją koszulę, sprawdzę czy nie masz żadnych ran na ciele.

– Dlaczego pan to robi? – zapytała. – Nie musi mi pan przecież pomagać.

– Wiem, dziewczyno. Robię tylko to, co uznaję za słuszne.

Podniósł ją bez trudu i zdjął koszulę z jej ramion. Oprócz kilku drobnych zadrapań na brzuchu i plecach, nie wyglądała źle. Zamoczył szmatkę w wodzie i obmył ją delikatnie. Mimo że każdy dotyk sprawiał jej niesamowity ból, Hermiona nie wydała z siebie żadnego dźwięku.

Severus skupił swoją uwagę na wyciętym na skórze słowie, zmywając zaschniętą krew i mrucząc zaklęcia lecznicze. Z kieszeni płaszcza wyciągnął dwie fiolki.

– Niestety zostanie blizna, ranę jedynie zasklepiłem. Posmaruję ją, żeby zaróżowienie szybciej zniknęło – wyjaśnił.

– Jakoś to przeżyję… albo i nie – parsknęła i zaniosła się ostrym, suchym kaszlem.

– Przynajmniej ci humor dopisuje.

Założył jej swoją świeżą koszulę. Pomimo że nie bywał w towarzystwie Voldemorta, kiedy nie było takiej konieczności, Snape miał swój pokój w posiadłości Czarnego Pana. Choć rzadko z niego korzystał, zostawił w nim kilka swoich rzeczy. Na czarną godzinę jak ta, która właśnie nastała.

Następnie rozciął zaklęciem zniszczone dżinsy. Umył chude nogi dziewczyny i pomógł jej włożyć czarne, wełniane spodnie. Była drobna, więc magicznie zmniejszył rozmiar ubrań, by dopasowały się do jej ciała. Przysunął się bliżej, by doprowadzić do porządku jej zabłoconą twarz. Kiedy skończył, uznał, że w końcu zaczęła przypominać siebie.

– Przynajmniej teraz wyglądasz jak człowiek – stwierdził.

– Dziękuję, czuję się trochę lepiej.

– Wypij jeszcze ten eliksir. Uzupełnia krew – dodał, podsuwając wąską ampułkę do jej warg. Rozchyliła usta, pozwalając mu na wlanie zawartości. – A teraz powiedz mi, jak to możliwe, że dałaś się złapać.

– Pokłóciłam z Harrym, a on w nerwach wypowiedział jego imię – wymamrotała. – Przebywaliśmy akurat w Forest of Dean, a szmalcownicy znaleźli nas mimo moich doskonałych zabezpieczeń. Musieliśmy uciekać. Nie miałam tyle siły i szczęścia, co chłopcy. Kazałam im się ukryć.

Westchnęła z trudem.

– Oni bez ciebie zginą, Granger – skwitował Snape.

– Nie. Wierzę, że pomogłam im wystarczająco, aby dali sobie radę.

– Dumbledore to stary głupiec, skoro wysłał trójkę szczeniaków na misję.

– Tylko my mogliśmy ją wykonać.

– Nie będę się teraz spierał o słuszność tego pomysłu. Czarny Pan niebawem tu przyjdzie. Nie daj się zabić. Mam nadzieję, że nie jest to nasze ostatnie spotkanie.

Złapała jego dłoń z zaskakującą siłą i spojrzała na niego żarliwie.

– Chciałabym pójść z panem – szepnęła, a w jej zaczerwienionych oczach ponownie zaszkliły się łzy. – Ale wiem, że tego nie może pan dla mnie zrobić. Proszę… proszę powiedzieć Lupinowi, że Harry teraz potrzebuje jego pomocy. Niech Remus odnajdzie chłopców i zadba o ich bezpieczeństwo.

– Przekażę mu – rzekł krótko, wyswobadzając rękę i odchodząc. – Bądź silna, Granger.

Zamknął za sobą masywne drzwi na klucz. Słyszała jeszcze jego ciężkie kroki, wskazujące na zmęczenie. A później nastała całkowita cisza. Rozglądnęła się jeszcze po pomieszczeniu. Pod sufitem było maleńkie okienko, zabezpieczone ciężką kratą, przez które przebijało się delikatne światło. Jedyne, jakie rozświetlało ponurą ciemność celi. Oprócz tego była tylko twarda prycza, przymocowana łańcuchami do ściany, nieduży stolik i miska z brudną wodą, którą zostawił Snape.

Poczuła się niezwykle wykończona. Marzyła, by zasnąć i choć na chwilę zapomnieć o swoim beznadziejnym położeniu. W mgnieniu oka zapadła w głęboki i niespokojny sen…

SEVERUS

Snape wrócił do Kwatery Głównej Zakonu. Nie pamiętał, kiedy ostatnio przemierzał korytarz domu Blacków w tak szybkim tempie, że nawet Walburga Black nie zdążyła go dostrzec. Wpadł do kuchni niczym huragan, a pani Weasley, która przyrządzała właśnie kolację, podskoczyła przestraszona.

– Severus! Na litość Merlina! Najwyraźniej chcesz przyprawić mnie o zawał.

– Wybacz, Molly, ale w tej chwili są ważniejsze sprawy niż twoje serce. Trzeba natychmiast zwołać spotkanie. Gdzie Lupin?

– Co się stało? – zapytała, mocno zaniepokojona.

– Dowiesz się niebawem. Nie mam teraz czasu.

– Remus powinien być w bibliotece. Godzinę temu wrócił razem z Tonks z misji…

Nie czekając na dalszy ciąg, Snape pognał w miejsce, gdzie miał nadzieję spotkać swojego dawnego wroga. Wciąż nie pałał do niego sympatią, ale przez wzgląd na Dumbledore’a starał się odsunąć dawne niesnaski w zapomnienie.

Otworzył drzwi prowadzące do czytelni. Zastał Remusa zajętego czytaniem ogromnego woluminu. Wilkołak podniósł głowę i spojrzał na Snape’a.

– Witaj, Severusie.

– Zorganizuj najważniejsze osoby z Zakonu spoza Hogwartu. Ja zajmę się szkołą. Za pół godziny w kuchni.

– Stało się coś poważnego?

– Tak, Lupin – warknął Mistrz Eliksirów. – Nie ma teraz czasu na zadawanie zbędnych pytań. Wszystko wyjaśnię później.

– Oczywiście. Trzydzieści minut, ni mniej, ni więcej.

*

Kuchnia zapełniła się członkami Zakonu. Pojawiło się około dwudziestu osób. Pozostali albo byli na misjach, albo po prostu nie mieli możliwości stawienia się na niespodziewanym zebraniu. Kiedy wszelkie rozmowy zaczęły cichnąć, Severus wstał ze swojego miejsca i zaczął mówić:

– Dziś po południu śmierciożercy odkryli miejsce, w którym ukrywała się nasza Złota Trójca. Oczywiście wszystko z winy bezmózgiego Pottera, który nie potrafi powstrzymać swoich emocji i języka. Wypowiedział imię Czarnego Pana, tym samym sprowadzając szmalcowników.

Molly krzyknęła, Minerwa zbladła, Remus zakrztusił się herbatą, a na twarzach reszty malowała się zgroza.

– Potter i Weasley są prawdopodobnie cali. Granger… została schwytana i zabrana do dworu Malfoy’ów. Bellatrix zajęła się nią, dopóki Lucjusz nie wezwał Czarnego Pana.

– Co z Hermioną? – jęknęła pani Weasley.

– Żyje, przynajmniej na razie. Lestrange potraktowała ją swoim słynnym Cruciatusem i trochę pocięła, ale dziewczyna się trzyma. Czarny Pan rozkazał mi zabrać ją do lochu w swojej ukrytej posesji. Opatrzyłem jej rany i pomogłem nieco dojść do siebie.

– Trzeba ją uratować! – zawołał pan Weasley.

– To nie takie proste, Arturze – westchnął Snape. – Nie mogę zdradzić wam miejsca, gdzie znajduje się jego kwatera, ponieważ chroni ją Zaklęcie Fideliusa. Zaledwie kilka najbardziej zaufanych zna jej położenie. Uważam, że jedyne, co możemy dla niej zrobić w tym momencie, to spełnić jej prośbę. Remus musi pomóc Potterowi w miarę możliwości i zadbać o bezpieczeństwo chłopców. Ja zajmę się Granger na tyle, na ile pozwoli na to Czarny Pan.

– Rób to, co słuszne, Severusie. Ale nie pozwól jej umrzeć – poprosiła Minerwa.

– Nie mogę niczego obiecać, bo na chwilę obecną nie znam planów Czarnego Pana wobec dziewczyny. Postaram się – odparł.

Naprawdę miał nadzieję, że Granger przeżyje. Była świetną czarownicą, miała chłodne i rozsądne podejście do każdej sprawy. Czasem podziwiał jej zawziętość i upór. Szkoda byłoby również stracić taki talent i potencjał. Był pewien, że stać ją na wiele. Dlatego nigdy na zajęciach jej nie pochwalił. Chciał, aby starała się bardziej i odkrywała większe możliwości swojego pojętnego umysłu.

Rozdziały<< Hurt | Rozdział IHurt | Rozdział III >>

Ann

• slytherin house • walnut wood with a dragon heartstring core, 12 ½" and unbending flexibility • rattlesnake • Piszę od tak dawna, że już straciłam rachubę ;) To zawsze był mój świat, w nim czułam się najbardziej sobą. Kształtowanie nowych rzeczywistości, układanie liter w słowa, a słów w zdania stało się ważnym elementem mojego życia, bez którego czułabym pustkę. Szlifuję swój warsztat, wciąż się uczę, pracuję nad swoimi tekstami, aby stawały się coraz lepsze. Oprócz pisania, dużo czytam, rzecz jasna. Zarówno literaturę poważniejszą, jak i tę zdecydowanie niepoważną (która zresztą pozwala się czasem odmóżdżyć). Jeśli tylko starcza mi czasu, oglądam seriale i filmy. W pisaniu, jak i na co dzień, towarzyszy mi muzyka – dosłownie nie rozstaję się z moim Spotify i słuchawkami!

Dodaj komentarz