Hurt | Rozdział XIX

Fiolka z antidotum, schowana w jednej z wewnętrznych kieszeni, zdawała się ciążyć nieprzyjemnie. Po dzisiejszych kuracjach wiedział, że nie będzie mógł jej go podać – obawiał się, że nie zadziała odpowiednio w towarzystwie leczniczych eliksirów lub, co gorsza, doprowadzi do nieodwracalnych uszkodzeń. Czas naglił, ale nie był gotów aż tak zaryzykować.

Granger wciąż nie odzyskiwała przytomności samodzielnie, więc po długich, ciągnących się nieznośnie minutach, zdecydował obudzić ją zaklęciem.

Enervate.

Ciche, chrapliwe jęknięcie wydobyło się z jej ust. Dziewczyna poruszyła się niespokojne.

– Nic nie mów, twój język jeszcze się goi – powiedział cicho.

Spojrzała na niego niespokojnie i rozszerzyła oczy w przerażeniu. Odsunęła się gwałtownie, by znaleźć się jak najdalej od niego. Severus westchnął – sprawił, że straciła do niego zaufanie, które tak skutecznie budowali przez ostatnie tygodnie.

– Przepraszam, panno Granger. To, co się wydarzyło jest niewybaczalne – rzekł spokojnym, niskim głosem.

Wpatrywał się uparcie w swoje dłonie, nie mając odwagi podnieść wzroku. Całe jego ciało objęły macki bólu i potwornych wyrzutów sumienia. Nie błagał o rozgrzeszenie. Pragnął tylko, aby nie patrzyła na niego ze strachem i nienawiścią. Czuł się taki żałosny i obnażony, gdy klęczał przy jej łóżku.

– Dlaczego? – wychrypiała drżąco, niemal jękliwie.

Co miał jej powiedzieć? Że zrobił to na rozkaz Voldemorta? To mogłaby jeszcze pojąć, chodziło o sam pokaz. Ale ten ból, który jej zadał, pełen głęboko skrywanej nienawiści… To było niewytłumaczalne.

– Myślałam, że jest pan inny – szepnęła. – Myślałam nawet, że mnie pan polubił, mimo tego, że jestem szlamą.

– Panno Granger – zaczął i urwał, nie umiejąc znaleźć odpowiednich słów.

– S-spójrz na mnie… – wyjąkała.

Uniósł więc głowę i utkwił spojrzenie w jej spłoszonych, przerażonych oczach. Ten widok ukłuł go jeszcze mocniej.

– Wiesz, że jestem śmierciożercą – rzekł w końcu. – Musiałem to zrobić, choć klnę się na własne życie, że była to ostatnia rzecz, jakiej pragnąłem.

Ukryła twarz w dłoniach i rozpłakała się cicho. Znowu, w jego obecności. A on nie wiedział, co ma zrobić. Mógł sprawić, że zapomni, wystarczyłoby jedno zaklęcie. Wiedział jednak, że nie byłby to najlepszy sposób na rozwiązanie problemu. Znaleźli się w kropce. Czarny Pan zrobił to celowo – musiał zdawać sobie sprawę z tego, że Granger stała się słabym punktem jego sługi. Chciał ukarać go przed wszystkimi, a przy okazji pokazał miejsce dziewczyny w hierarchii, czy raczej poza nią.  Upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu, ku uciesze zgromadzonych i swoim perwersyjnym pragnieniom.

– Nie mogę panu wybaczyć. Proszę wyjść, chciałabym zostać sama.

*

Utkwiła w nim kolejna drzazga – historia zataczała koło. Znowu krzywdził osobę, która stała się mu trochę bliższa. Wniosek był jeden – nie powinien czuć przywiązania do nikogo, a tym bardziej pozwolić komukolwiek na przywiązanie do siebie. Zapłata była zbyt wysoka, a jego potrzeby socjalizacji zupełnie nie były tego warte. Wyjątkiem od tej reguły stał się tylko Falcon. Jednak jego pojawienie się na dłużej w Anglii i wyraźna chęć pomocy Zakonowi sprawiały, że mógł stać się doskonałym celem. Czy to kiedyś się skończy?

Gdy tylko opuścił pokój Granger poczuł wściekłość na samego siebie. Zawiódł ją i jej zaufanie. Pozwolił na to, aby się go obawiała, zaburzył jej poczucie bezpieczeństwa. Nawet nie starał się ochłonąć, wracając do Hogwartu. Merlin musiał mieć w opiece uczniów, ponieważ żaden z nich nie napatoczył się na rozjuszonego Snape’a. Wpadł do swoich komnat niczym huragan. Uderzał pięścią w ścianę – raz, drugi, trzeci. Ale ból fizyczny nie mógł uspokoić burzy, która rozgrywała się w jego głowie.

– Severus?

Zaniepokojony głos przedarł się mgliście do jego umysł.

– Severusie, przestań. Robisz sobie krzywdę.

Poczuł dłoń na ramieniu, którą strząsnął z odrazą.

– Nie. Dotykaj. Mnie – wycedził Mistrz Eliksirów przez zaciśnięte zęby.

– Dobrze, ale uspokój się. Oddychaj głęboko i powoli.

FALCON

Blondwłosy czarodziej spędzał miły wieczór przy kominku, sącząc wino i czytając jedną z książek z prywatnego księgozbioru przyjaciela. Niecierpliwił się na jego powrót, był ciekawy jak poszły sprawy z panną G. Kiedy więc usłyszał trzaśnięcie drzwiami, zerwał się na równe nogi.

Wysoki mężczyzna odziany w czarne szaty stał tyłem do niego, maltretując bezlitośnie kamienną ścianę i swoją zaciśniętą dłoń.

– Severus? – zapytał, jednak nie doczekał się żadnej odpowiedzi.

Podszedł bliżej, coraz mocniej zaniepokojony. Coś poszło zdecydowanie nie tak, jak powinno. Widział swojego przyjaciela w różnych stadiach złości, ale to, co rozgrywało się teraz na jego oczach, przebijało absolutnie wszystko.

– Severusie, przestań. Robisz sobie krzywdę – rzekł, kładąc dłoń na jego ramieniu.

Ten jednak odrzucił ją i spojrzał na Falcona. Wyglądał jak zaszczute zwierzę.

– Nie. Dotykaj. Mnie.

– Dobrze, ale uspokój się. Oddychaj głęboko i powoli.

O dziwo, posłuchał. Oparł czoło o zimny mur i nabrał głęboko powietrza do płuc. Wypuścił je po kilku sekundach. Barclay odczekał chwilę, widząc, że ten plan skutkował.

– Co się stało? – zapytał w końcu, nie mogąc już dłużej wytrzymać w niepewności.

– Zawiodłem ją.

Coś nieprzyjemnego ścisnęło jego wnętrzności.

– Antidotum nie zadziałało?

– Ach, kurwa. Nawet go nie mogłem podać.

– Usiądź, naleję ci whisky.

– Przestań zachowywać się jak kwoka – warknął czarnowłosy mężczyzna.

– Mów – odparł, ignorując jego uwagę. Podszedł do ukrytego barku i wyjął z niego butelkę Ognistej. Nalewając, nie żałował ani sobie, ani tym bardziej przyjacielowi.

– Nie mogła wypić antidotum, bo obawiałem się jak zareaguje z eliksirami leczniczymi. Musi najpierw dojść do siebie – powiedział enigmatycznie Severus.

– No dobrze, ale co się stało? – powtórzył pytanie, na które wciąż nie otrzymał konkretnego wyjaśnienia. – Ktoś zmasakrował naszą Hermionę?

Czarnowłosy mężczyzna wypił całą szklaneczkę alkoholu na raz.

– Ja. Ja ją… – przerwał i rzucił w ścianę szkłem, które rozbiło się na drobny mak.

– Czekaj, bo chyba nie rozumiem. Coś ty jej zrobił, Sev?!

– Zmusił mnie, nie mogłem nic zrobić – wyszeptał.

– Dobra, bo teraz już zaczynasz pieprzyć od rzeczy. Zacznijmy od początku.

Falcon nie zamierzał Severusowi na zamknięcie, co na pewno nastąpiłoby, gdyby miał choć chwilę do namysłu.

– Poszedłeś na herbatkę do oślizgłego węża i co się wydarzyło?

– Czarny Pan, dla przykładu polecił ukaranie kilku śmierciożerców, którym wymknął się Potter. Byłem jednym z wymierzających karę. Musiałem także wyjawić informację o miejscu, gdzie ostatnio był Potter. Z tego względu atak na szkołę odbędzie się wcześniej, niż zakładaliśmy. Chwilę później nagle pojawiła się Granger, a Sam-Wiesz-Kto przedstawił wszystkim swój plan. Uznał, że doskonałym pomysłem będzie poddanie jej torturom, bo traktowana była zbyt ulgowo. Rozkazał mi – chcąc przypomnieć mi, gdzie jest jej i moje miejsce – abym to ja się tym zajął. Nie mogłem… odmówić.

– Czyli rzuciłeś po prostu Cruciatusa? Jakim cudem to wypaliło?

– Zapomniałem się. Zapomniałem, że to ona tam niemal konała, bo wyobrażałem sobie wszystko, żeby tylko nie myśleć o tym kogo traktuję klątwą. Przez ułamek sekundy miałem jakiś przebłysk, który mnie przywrócił do rzeczywistości. Kurwa, Falcon, prawie ją zabiłem. A nawet gdybym jej nie zabił, skończyłaby jak Longbottomowie.

Schował twarz w dłoniach. Barclay niemal czuł bijące od niego wstyd i nienawiść do samego siebie.

­– Była nieprzytomna. Czarny Pan pozwolił mi się nią zająć, więc zabrałem ją do jej komnaty. Dzięki Merlinowi, nie odniosła zbyt poważnych obrażeń. Wyleczyłem ją, ale obawiałem się podać jej antidotum. Nie stać nas w tym momencie na ryzykowanie.

– I co dalej? – zapytał cicho blondyn. – Obudziła się? Jak zareagowała?

– Wystarczy.

– Jeśli nie chcesz mówić, możesz mi pokazać.

– Nie ma takiej opcji. Dobranoc – rzucił, wstając z fotela i udał się do swojej sypialni.

Falcon był jednak pewien, że tej nocy żaden z nich nie zmruży oka.

HERMIONA

Mięśnie co jakiś czas boleśnie się kurczyły. Leżała na łóżku, nie mogąc się ruszyć. Czuła się zagubiona, zawiedziona i zraniona. Człowiek, któremu w pełni ufała, skrzywdził ją. Bała się. A jednak, gdy raz za razem przywoływała w myślach obraz tego, jak klęczał przed nią wśród spowijających go ciemności, nie potrafiła go znienawidzić. Nie umiała też wybaczyć. Została zupełnie sama na froncie walki o własną tożsamość. W uszach wciąż słyszała nieprzyjemny pisk, a język zdawał się ciężki i opuchnięty. Wcześniej chciała zostać sama, ale samotność była przytłaczająca.

– Dlaczego, na Merlina, mi to zrobiłeś? Dlaczego to musiało boleć tak potwornie?

Zniosła tortury Bellatrix i Czarnego Pana. Ale to ból zadany przez Severusa Snape’a był najdotkliwszy. Wszystko przez dziwne i niewytłumaczalne uczucie, które zagnieździło się w jej sercu. Coś, co niepokojąco przypominało zauroczenie. W całym swoim życiu zauroczyła się tylko trzy razy, jednak zawsze było to ulotne i inne. Pierwszą osobą był mugolski chłopiec z sąsiedztwa, z którym często bawiła się w piaskownicy, gdy byli dziećmi, dopóki nie spłoszyła go magia. Później zaczął jej unikać, a Hermiona nie pozwoliła sobie na przyjaźń z nikim innym, aż do czasów Hogwartu. Następny był Wiktor Krum, ale po jego powrocie do Bułgarii kontakt stopniowo się urwał. A gdy spotkali się po latach na weselu Billa i Fleur odkryła, że tylko go lubi, po koleżeńsku. Zapewne wynikało to z faktu, że na szóstym roku zainteresowała się Ronem. Weasley był jednak zbyt pochłonięty quidditchem i Lavender Brown, aby zwrócić uwagę na swoją przyjaciółkę. Tylko Harry wiedział o tym, co naprawdę wtedy czuła. Po tym, jak wyruszyli na misję nie było czasu na żadne miłostki. Ciągłe kłótnie i nieporozumienia uświadomiły jej, że zbyt wiele ich różni, aby związek z Ronem mógł się udać.

A teraz… teraz był on. Jedyna osoba, której mogła zaufać i która była dla niej nieocenionym wsparciem. Gdyby ktokolwiek wcześniej powiedział jej, że mogłaby poczuć coś do człowieka, który gnębił ją przez te wszystkie szkolne lata – zaśmiałaby mu się prosto w twarz. Przecież to było absurdalne. I komplikowało wszystko jeszcze bardziej.

Rozdziały<< Hurt | Rozdział XVIIIHurt | Rozdział XX >>

Ann

• slytherin house • walnut wood with a dragon heartstring core, 12 ½" and unbending flexibility • rattlesnake • Piszę od tak dawna, że już straciłam rachubę ;) To zawsze był mój świat, w nim czułam się najbardziej sobą. Kształtowanie nowych rzeczywistości, układanie liter w słowa, a słów w zdania stało się ważnym elementem mojego życia, bez którego czułabym pustkę. Szlifuję swój warsztat, wciąż się uczę, pracuję nad swoimi tekstami, aby stawały się coraz lepsze. Oprócz pisania, dużo czytam, rzecz jasna. Zarówno literaturę poważniejszą, jak i tę zdecydowanie niepoważną (która zresztą pozwala się czasem odmóżdżyć). Jeśli tylko starcza mi czasu, oglądam seriale i filmy. W pisaniu, jak i na co dzień, towarzyszy mi muzyka – dosłownie nie rozstaję się z moim Spotify i słuchawkami!

Dodaj komentarz