Hurt | Rozdział XXI

W bibliotece spędził dobre piętnaście minut, zanim zupełnie ochłonął i uznał, że już może wrócić do pozostałych. To, co zrobił, było wielce nieprofesjonalne, ale jeszcze gorsze byłoby pokazanie swojej słabości przed wszystkimi.

Powrócił do kuchni, w której nie zastał jednak zwyczajowego gwaru, jak to wcześniej bywało. Tylko ciche szlochy i zamartwianie się nad tym, co było nieuniknione. Prawdą było, że mieli nieznośnie mało czasu, jednakże Severus wierzył w to, że im się powiedzie. Czarny Pan był raczej impulsywny, jego pomysły niekiedy nie miały wiele wspólnego z logiką. Nastawiał się wyłącznie na zabicie Pottera, a reszta była tylko pewnego rodzaju dodatkiem, na tyle nieistotnym, że nie poświęcał mu zbyt wiele uwagi. Żył w przekonaniu, że po Jasnej Stronie byli w dużej mierze młodzi i niedoświadczeni czarodzieje, których traktował lekceważąco. Snape nie wyprowadzał go z tego mylnego przeświadczenia, co miało przynieść korzyść na ich stronę. Zdziwisz się, skurwielu.

Reszta spotkania dotyczyła obmyślania wstępnego planu obrony Hogwartu. Na tym etapie nie mogli zrobić niczego więcej. Mistrz Eliksirów przypomniał jeszcze drużynie Pottera, że powinni przejść do ustalania konkretnych planów. Jeśli wskażą dokładną datę swojej wizyty w szkole, będzie można mówić o właściwym terminie bitwy.

*

Wrócił do swoich komnat w Hogwarcie, a Falcon nie odstępował go nawet na krok. Zupełnie jak wierny pies. Nie było na tym świecie drugiej takiej osoby, który znałaby Severusa Snape’a równie dobrze. Z jednej strony było to podbudowujące, że miał w swoim życiu kogoś, na kogo wsparcie mógł liczyć, a z drugiej – Severus czuł się słabszy. Życie nauczyło go, że nie powien pozwolić nikomu na zbliżenie się do siebie. A nie dość, że trzymał Barclaya tak blisko, to dopuścił do zbliżenia się także pannę Granger.

– Chyba głęboko nad czymś się zastanawiasz – zauważył blondyn, uśmiechając się. – Jak się czujesz?

Mistrz Eliksirów spojrzał na niego ponuro, ale nadal milczał. Czuł palący wstyd, że Falcon zobaczył go w chwili jego największej słabości, w chwili, gdy panika bezwzględnie go znokautowała.

– Severus, nie wściekaj się, ale mówiłem poważnie i się powtórzę. Nie musisz znosić tego wszystkiego sam.

– Czego oczekujesz? – warknął nisko Snape, piorunując go spojrzeniem. – Że zaproszę cię na herbatkę i poplotkujemy o tym, jak popierdolone mam życie?

– Nie bądź taki delikatny – mruknął Falcon, rozsiadając się przed kominkiem i jednym ruchem różdżki rozpalając ogień. – A zamiast herbaty preferuję coś mocniejszego.

– Śmiało. I tak czujesz się tu jak u siebie.

– A ty? Napijesz się?

– Nie. Wiem, do czego zmierzasz i zapewniam, że nie uda ci się to.

– Psujesz całą zabawę – mruknął markotnie Barclay, ale w jego błękitnych oczach nadal tańczyły wesołe ogniki. – Dobrze, nie musisz pić, ale możemy spędzić trochę czasu razem.

– Może powinieneś zacząć rozglądać się za jakimś lokum? Bo zachowujesz się jak… żona – wypluł z obrzydzeniem Severus.

– Przyznaj, że chciałbyś mieć taką troskliwą żonkę, która czekałaby na ciebie z gorącym obiadem, a po obiedzie moglibyście spalić trochę kalorii – odrzekł rozbawiony, unosząc znacząco brew.

Severus uścisnął mocno nasadę nosa i westchnął głęboko, maskując to, jak bardzo dotknęły go słowa Falcona. Nawet, gdyby pragnął mieć rodzinę, nie mógłby sobie na to pozwolić. Powodów ku temu było zbyt wiele.

– Doskonale wiesz, że to niemożliwe – syknął.

– Skąd wiesz? Może gdy to wszystko się skończy, a ty nie będziesz obciążony już prowadzeniem podwójnego życia, to przyjdzie czas na skupienie się na sobie?

– Nie rozumiesz, Falcon. Nie przeżyję tej wojny, wiem to. Jestem tego pewien bardziej, niż faktu, że jesteś kretynem.

Barclay wykrzywił wargi w wymownym grymasie.

– Dlaczego więc nie chcesz spróbować przeżyć? – zapytał cicho, utkwiwszy spojrzenie w delikatnych płomieniach.

– To nie jest kwestia tego, czego chcę, bo nie ma to najmniejszego znaczenia. Tak po prostu musi być.

– A co z panną G.?

– A co ma być? – warknął. – Podam jej antidotum, zostawię jej wskazówki, jak ma się zachowywać, sprowadzę ją do domu i moja misja dobiegnie końca.

– Zatem traktujesz ją tylko jako swoje zadanie?

– Jedno z wielu.

– Nie wierzę ci. Nie po tym wszystkim, czego byłem świadkiem. Żadna kobieta dotychczas nie zawładnęła aż tak twoimi emocjami.

– Błagam, przestań snuć te swoje niestworzone historie. Granger jest dzieckiem.

Kłamstwo gładko prześlizgnęło się po jego języku. W głębi wiedział jednak, że nie była już dzieckiem i wcale jej w taki sposób nie traktował. Jednak spostrzeżenia Falcona były boleśnie trafne, a to budziło w nim skrajne przerażenie i obrzydzenie. Brzydził się sobą, że pozwolił tej dziewczynie za bardzo się do siebie zbliżyć i że coś poczuł. Od tak dawna w jego sercu była tylko pustka, że nagle zagubił się w tym, co się z nim działo.

– Obaj doskonale wiemy, że jest inaczej. Jesteś doskonałym kłamcą, Sev. Ale nie tutaj.

Te słowa uderzyły go z całą mocą. Zatem Granger była jego słabością, która mogłaby go w każdej chwili zdradzić. Jeśli Czarny Pan także to dostrzegał, zguba czyhała tuż za rogiem. Przecież nie bez powodu wybrał właśnie jego, aby torturował Hermionę.

– Niepokoi mnie to spojrzenie – mruknął Falcon.

– Sądzę, że on wie. Czarny Pan wie, że Granger może coś dla mnie znaczyć.

HERMIONA

Spędzanie czasu w samotności stało się rutyną, do której zaczęła się przyzwyczajać. Długie godziny zapełniała czytaniem książek i ćwiczeniem zaklęć. Była w tym coraz lepsza – zauważyła znaczącą poprawę kondycji, mogła wytrzymać znacznie dłużej, znieść więcej i miotała czarami z coraz większą pewnością siebie. Inkantacje defensywne i ofensywne, rzucane niewerbalnie, nie sprawiały jej już żadnych trudności. Także jej magia bezróżdżkowa była coraz silniejsza. Czuła przepływającą w żyłach moc, potęgę, czuła się niepokonana, aż do momentu, gdy w pobliżu zjawiał się Czarny Pan.

– Widzę, że masz się już znacznie lepiej, szlamo – syknął, przekraczając próg biblioteki, w której ćwiczyła. – Powinienem chyba wezwać Severusa, żeby sprawdził twoje umiejętności, czyż nie?

Uśmiechał się podle, a w jego czerwonych oczach zaświeciły złowrogie ogniki. Zacisnęła usta w wąską linię i pochyliła głowę.

– Cokolwiek zechcesz, mój panie – odparła cicho.

Tak naprawdę nie czuła się gotowa na spotkanie ze Snapem, nie chciała go widzieć. Jeśli jednak Czarny Pan tego chciał, gotowa była pokornie to przyjąć.

– Twoja uległość jest zachwycająca, zwierzaczku – rzekł, obnażając spiłowane zęby. – Powiedz mi, co łączy cię z Severusem.

Hermiona wykręciła nerwowo palce za plecami czując, jak coś ciężkiego opada na jej klatkę piersiową, utrudniając oddychanie.

– Nic – odparła i w zasadzie nie minęła się z prawdą. To, co do niego czuła, to jedno. Ale nic innego się między nimi nie działo. – Jest moim mentorem, to tyle.

– To ciekawe, szlamo, bo sądzę, że jednak nie tylko tyle – warknął, podchodząc bliżej.

Nagini owinęła się wokół nóg dziewczyny, zaciskając na nich swoje potężne cielsko. Granger nabrała głęboko powietrza. Czarny Pan ścisnął mocno jej podbródek i szarpnął jej głową zmuszając, by spojrzała mu w oczy. Wślizgnął się do jej umysłu prawie niepostrzeżenie i dopiero po chwili wyczuła w nim jego obecność. Napierał na nią mocno, przeglądając najnowsze retrospekcje i szukając tego, co interesowało go najbardziej. Zatrzymał się dopiero przy wspomnieniu z wieczoru sprzed kilku dni, gdy obudziła się przerażona i obolała we własnym łóżku, spoglądając prosto w twarz Snape. Twarz, która wyrażała zbyt wiele. Coś nieprzyjemnego szarpnęło jej ciałem, ale Czarny Pan trzymał ją w stalowym i bolesnym uchwycie.

– Nic nie mów, twój język jeszcze się goi.

Cichy głos Mistrza Eliksirów docierał do niej z pewnym opóźnieniem. Wyglądał na szczerze zmartwionego i przerażonego. Błagał ją spojrzeniem o coś, czego nie mogła mu dać – wybaczenie. Skurczyła się jeszcze bardziej, odsuwając się od niego. Tak bardzo ją skrzywdził. Jak mógł? Przecież tak bardzo mu ufała…

– Przepraszam, panno Granger. To, co się wydarzyło jest niewybaczalne.

Czuła, jak serce pęka jej na kawałki. Uczucia do niego były wzburzone niczym morze w trakcie sztormu, a jedna z potężnych fal uderzyła w nią całą mocą, pozbawiając ją tchu. Czy to naprawdę był ten sam człowiek, któremu tak ufała, którego darzyła takim szacunkiem i… sympatią?

Lord Voldemort odepchnął ją gwałtownie, z obrzydzeniem. Hermiona straciła równowagę, boleśnie upadając na kamienną podłogę. Skrzywiła się i jęknęła, czując promieniujący ból biegnący od kości ogonowej przez całą długość kręgosłupa.

– Miłość jest dla słabych głupców. A słabi głupcy zasługują na karę. Nocere.

Ciało dziewczyny wygięło się w agonii, kiedy dziesiątki ran kłutych przeszyły jej skórę. Krew przesiąkała powoli przez szatę.

Crucio! – warknął wściekle Czarny Pan.

Katusze zlały się w bezkształtną masę, która ślamazarnie obejmowała ją swoimi mackami, aż przestała czuć cokolwiek. Przed oczami zatańczyła już tylko ciemność.

SEVERUS

Czarny Pan wezwał go późnym wieczorem. Czuł rosnący niepokój, gdy przekraczał próg rezydencji. Tuż przed nim zmaterializowała się Iskierka, która poprowadziła go do biblioteki i zostawiła tuż przed drzwiami. Wszedł do środka i niemal zachłysnął się na widok tego, co zastał. Voldemort siedział w fotelu, utkwiwszy spojrzenie w czymś, co leżało na podłodze. Serce zabiło mu mocniej, gdy spostrzegł, że tym czymś była Hermiona. Z trudem zdusił chęć, aby podejść do niej i sprawdzić w jakim jest stanie.

– Ach, Severus – Czarny Pan z ekscytacją klasnął w dłonie. – Wspaniale, że jesteś.

– Tak, panie? Co ze… szlamą?

– Nie martw się, twoja szlama żyje – wysyczał. – Mieliśmy… drobny dysonans.

Niepokój przerodził się w strach.

– Severusie, wiesz, że jesteś moim najbardziej zaufanym sługą i nie mógłbym pozwolić sobie na stratę mojego szpiega – uśmiechnął się podle. – Jednakże obawiam się, że twoja słabość do szlamy mogłaby… zaszkodzić.

Snape zmusił się, aby wykrzywić złośliwie wargi.

– Mój Panie, ta szlama jest po prostu młoda i wydawała się chętna. Nie zdążyłem jednak odpowiednio się z nią zabawić – rzekł lodowato, przywdziewając na twarz maskę obrzydzenia. – Zapewniam cię, że nie wpłynie w żaden sposób na moją lojalność względem ciebie.

Czarny Pan wyglądał, jakby jego odpowiedź go usatysfakcjonowała.

– Pamiętaj tylko, że miłość jest dla słabych głupców i nie daj się zwieść ładnej buzi. Ona jest brudna.

Severus skłonił się krótko, obserwując Voldemorta, który wstał z fotela i ruszył do wyjścia, zostawiając go zupełnie samego z nieprzytomną Hermioną Granger.

Rozdziały<< Hurt | Rozdział XXHurt | Rozdział XXII >>

Ann

• slytherin house • walnut wood with a dragon heartstring core, 12 ½" and unbending flexibility • rattlesnake • Piszę od tak dawna, że już straciłam rachubę ;) To zawsze był mój świat, w nim czułam się najbardziej sobą. Kształtowanie nowych rzeczywistości, układanie liter w słowa, a słów w zdania stało się ważnym elementem mojego życia, bez którego czułabym pustkę. Szlifuję swój warsztat, wciąż się uczę, pracuję nad swoimi tekstami, aby stawały się coraz lepsze. Oprócz pisania, dużo czytam, rzecz jasna. Zarówno literaturę poważniejszą, jak i tę zdecydowanie niepoważną (która zresztą pozwala się czasem odmóżdżyć). Jeśli tylko starcza mi czasu, oglądam seriale i filmy. W pisaniu, jak i na co dzień, towarzyszy mi muzyka – dosłownie nie rozstaję się z moim Spotify i słuchawkami!

Ten post ma 2 komentarzy

  1. Bardzo podoba mi się rozdział. Sceny w zakonie poprawne, zaś sceny z Voldemortem były wyśmienite. Czytając czułam to napięcie jakbym stała w salonie Czarnego Pana i obserwowała sytuację z biska. Chemia między Severusem a Hermioną jest wyczuwalna mimo braku kontaktu między nimi, a nie jest łatwo osiągnąć taki efekt.
    Pozdrawiam i życzę dużo natchnienia do pisania

    1. Dziękuję! Bardzo się cieszę, że sceny z Voldemortem są emocjonujące i czuć chemię między Severusem i Hermioną. To znaczy, że mój cel się realizuje! 😊

Dodaj komentarz