Hurt | Rozdział XVI

SEVERUS

W kuchni na Grimmauld Place 12 było gwarno. Cały ten raban drażnił Mistrza Eliksirów od momentu, gdy tylko przekroczył próg tego domu. Minerwa i Molly niemal przykleiły się do Falcona, który od wejścia wzbudził powszechną sympatię. Większość obecnych znała go lub chociaż kojarzyła i wszystkich uradowała kolejna twarz, która dołączyła do znamienitego grona. Nimfadora siedziała obok, trzymając w ramionach niemowlę i była wyjątkowo spokojna i cicha. Artur Weasley rozmawiał o czym zawzięcie z Filiusem i Snape był pewien, że ich dyskusja niemal zakrawała o sprzeczkę. Fred z Georgem prezentowali Kingsleyowi swoje najnowsze wynalazki, które można by wykorzystać w bitwie ze śmierciożercami. Nie było jeszcze kilku osób, więc Severus czekał z rozpoczęciem spotkania, pijąc swoją czarną i mocną herbatę z trzema kroplami mleka. Czuł się absolutnie wyczerpany i jedyne o czym marzył w tym momencie to odrobina snu. Kolejni członkowie dołączali do zgromadzenia, a minuty zdawały ciągnąć się w nieskończoność. W końcu Severus podniósł się z krzesła i odchrząknął uciszając wszelkie rozmowy.

– Pozwolę sobie zacząć od przedstawienia naszego świeżego nabytku. Falcon Barclay, mój dawny znajomy ze szkoły, postanowił dołączyć do Zakonu Feniksa.

– A tam od razu znajomy – parsknął blondyn.

– Z rzeczy ważniejszych. Dzięki szybkiej interwencji udało się poskromić ostatnie ataki śmierciożerców na rodziny mugolaków, obyło się bez ofiar śmiertelnych. Ich domy zostały zabezpieczone. Dziękuję Kingsley, że się tym zająłeś. Czarny Pan coraz mocniej naciska na udzielenie informacji dotyczących Pottera. Zwodziłem go tak długo, jak to było możliwe, jednak robi się coraz bardziej niecierpliwy.

– Potter jest w Hogsmeade – wtrącił Aberforth Dumbledore.

I te właśnie słowa spowodowały, że na nowo wybuchł harmider.

– CISZA! Jak to jest w Hogsmeade? – wysyczał Severus. – Czy oni postradali zmysły?!

– Może będzie lepiej, jeśli sami zainteresowani o tym opowiedzą.

W tym momencie do pomieszczenia weszli Harry, Ron i Remus. Wyglądali na sponiewieranych, ale uśmiechali się lekko. Snape zaniemówił, podobnie jak pozostali. W końcu odezwała się Tonks.

– Remusie!

Lupin dobiegł do swojej małżonki i wziął ją w ramiona, tuląc do serca kobietę i małego Teddy’ego. Czule ich ucałował.

– Skretynieliście. Nie powinno was tu być – warknął Mistrz Eliksirów.

– Spokojnie Severusie, wiem. Gdy dotarłem do chłopców, do Muszelki, postanowiliśmy wybrać się do Gringotta, o czym z pewnością słyszeliście. Dzięki Gryfkowi udało nam się dotrzeć do krypty Bellatrix i zdobyć horkruks, ale w zamian musieliśmy oddać mu miecz Gryffindora. Nie zdążyliśmy jednak unicestwić tej części duszy. Cały czas mamy ją ze sobą i pilnujemy jak oka w głowie. Plan wykradzenia pucharu był dobry, jednak nie do końca przemyśleliśmy jak się wydostaniemy z krypt. Na nasze szczęście był tam uwięziony smok, na którym zdołaliśmy uciec. Tak trafiliśmy do Wye Valley. Nieopodal jest miasto Monmouth, gdzie – jak dobrze pamiętałem – mieszkał mój dawny serdeczny kolega, Benjamin Dott, charłak. Postanowiłem, że poprosimy go o nocleg i zastanowimy się co dalej. Sądziłem, że będzie to bezpieczny i neutralny grunt, jednak grubo się pomyliłem. Z samego rana u Bena zjawili się śmierciożercy. Udało nam się zbiec w ostatniej chwili, teleportowałem nas niemal zupełnie przypadkowo w okolice Wrzeszczącej Chaty. Przeczekaliśmy do zmroku, a następnie udaliśmy się do Świńskiego Łba. Ot i cała historia – zakończył Remus.

– Myślałem, że jesteś bardziej odpowiedzialny, Lupin. Jak widać kiepski z ciebie wilkołak, skoro twoje zmysły zdecydowanie zawiodły – wycedził Severus.

– Pan nie wie o czym mówi! – zawołał rozjuszony Ron.

– Zamknij się, Weasley. Twoje wtrącanie się jest najmniej pożądane w tym momencie. I siadaj razem z Potterem, skoro już tu jesteście.

Chłopcy wykonali polecenie, a Remus uśmiechnął się pobłażliwie.

– Severusie, jak sytuacja z panną Granger? – zapytała Minerwa, skubiąc nerwowo szatę.

– Przypuszczam, że plan treningowy i edukacja to przykrywka. Granger ma się całkiem dobrze, jak na mugolaka więzionego przez Czarnego Pana. Odwiedzam ją tak często, jak to tylko możliwe. Spożyła Eliksir Zniewolenia, w tym momencie moim priorytetem stało się opracowanie formuły antidotum.

– Jak to Eliksir Zniewolenia?! – pisnął Flitwick.

Snape przymknął oczy. Oczywiście zaczęła się panika – pomyślał – trzeba było powiedzieć im wcześniej. Jego myśli zagłuszyły przekrzykujące się głosy.

– O czym ty mówisz, Snape?

­– Ale to chyba tylko taka legenda…

– To niemożliwe!

Pytania padały zewsząd, a Severus poczuł się bardzo zmęczony. Podnosząc się z fotela, z odsieczą ruszył dotychczas cichy Falcon.

– Proszę, uspokójcie się. Zaraz wam wszystko wyjaśnię. Sprawa z Eliksirem jest dosyć świeża i nie było wcześniej okazji, by was o tym poinformować. Sev pracuje nad antidotum w każdej wolnej chwili, zaręczam wam. Osobiście dostarczyłem mu pewien istotny składnik. Nie miejcie mu za złe…

– Zamknij się, Barclay – warknął Severus. – I siadaj.

Blondyn posłał mu szeroki uśmiech i ponownie zajął swoje miejsce. Wiedział, że Mistrz Eliksirów właśnie wyraził swoją wdzięczność za odrobinę czasu.

– Myślę, że nie muszę nikomu wyjaśniać jak działa Eliksir Zniewolenia. I tak, zdaję sobie sprawę, że dotychczas znany był głównie z legend. I nie, nie wymyśliłem tego na potrzeby przedstawienia. Taka mikstura faktycznie istnieje, ale… nie było na nią antidotum. Z tego względu jest to tak czasochłonne. Wszelkie wyrzuty i uwagi możecie zachować dla siebie lub podzielić się na forum, jednak bez mojej obecności. Wierzcie lub nie, ale robię wszystko, by utrzymać dziewczynę w dobrej kondycji. I przysięgam na własne życie, że zostanie uwolniona.

Po tych słowach wyszedł energicznie i zatrzasnął za sobą drzwi. Pora wracać do domu.

FALCON

Falcon postanowił zostać nieco dłużej – chciał zapoznać się bliżej z członkami Zakonu Feniksa, skosztować niektórych smakowitych przekąsek, które kusiły już samym wyglądem, podyskutować, a przede wszystkim usłyszeć, co mają do powiedzenia na temat słów Severusa. Jednak ku jego zaskoczeniu, cisza przeciągała się naprawdę długo. W końcu oszołomiona ruda kobieta rozpłakała się rzewnie, a siedzący obok niej rudy mężczyzna objął ją ramieniem.

– Biedna Hermiona, biedne dziecko. Co teraz będzie? – lamentowała.

Barclay zerknął w prawo, dostrzegając tego sławnego Chłopca-Który-Przeżył i jego rudego przyjaciela.

– Miło mi w końcu poznać, panie Potter – zagaił.

– Kim pan jest?

– Falcon Barclay, do usług. Od dziś nowy członek tego zacnego grona.

– Niech cię diabli, Barclay! – zawołał Remus z drugiego końca stołu.

– Jest i Lupin – parsknął blondyn. – Miło cię widzieć, po tylu latach.

– Po zakończeniu szkoły zapadłeś się pod ziemię – skwitował wilkołak.

– A tam, od razu zapadłem. Wyjechałem do Ameryki i w sumie tam spędziłem cały ten czas. Jednak regularnie spotykałem się z Severusem.

– Tak, pamiętam, że byliście ze sobą blisko.

Potter i jego rudy przyjaciel wpatrywali się w nich z niedowierzaniem.

– Jak wy możecie sobie tak spokojnie rozmawiać?! – warknął rudzielec.

– W czerwieni ci nie do twarzy, chłopcze. Złością niewiele zdziałasz – skomentował Falcon.

– O czym ten tłustowłosy dupek bredził? Ty zresztą też! Urwałeś się cholera wie skąd i pleciesz jakieś bzdury. Nie ufam ani nietoperzowi, ani tym bardziej tobie – wypluł z wściekłością.

– Ron, oddaj horkruksa – mruknął Harry.

Falcon spojrzał zaciekawiony na czarnowłosego chłopca.

– One działają w taki sposób? Wyolbrzymiając emocje?

– Można tak powiedzieć.

Rudzielec nazwany Ronem podniósł, z wściekłością rzucił Potterowi torbę i wyszedł z kuchni, trzaskając drzwiami.

– Często tak ma? – drążył Barclay.

– Odkąd Hermiona została porwana wszyscy zrobiliśmy się bardziej nerwowi. Ron… cóż, wiem, że lubi ją bardziej. W sensie nie jak przyjaciółkę – wyjaśnił Potter.

Mężczyzna skrzywił się niezauważalnie. Och, biedny Severus miał konkurencję. Choć pan Weasley był zdecydowanym przeciwieństwem jego drogiego przyjaciela.

– Tak, nic dziwnego. To zrozumiałe, w końcu jesteście sobie bliscy. Twój przyjaciel chyba niezbyt lubi Seva.

Potter parsknął i spojrzał na niego pobłażliwie.

– Sev? Tak go pan nazywa? Snape’a nikt nie lubi, jest wredny i złośliwy, emanuje swoją nienawiścią do całego świata. Nie wspominam go miło z lekcji Eliksirów.

Falcon poczuł narastające oburzenie. Faktycznie, być może Severus nie grzeszył nienaganną osobowością, ale to nie tak, że nienawidził wszystkich – co to, to nie.

– Panie Potter, proszę mi wierzyć, że nie znasz go tak dobrze jak ja. Nie będę tutaj analizował jego sylwetki, tłumacząc jego zachowanie. Chcę tylko, żeby pan wiedział, że Severus robi absolutnie wszystko, aby uratować waszą przyjaciółkę. I nie życzę sobie, aby go obrażano. A teraz proszę wybaczyć, pora na mnie.

Pożegnał się z pozostałymi i przez kominek w bibliotece opuścił Grimmauld Place 12. Nieustannie towarzyszyło mu poirytowanie – nie spodziewał się takiej bezczelności ze strony szczeniaków. Dotychczas miał zupełnie inne wyobrażenie Pottera, a gdy już go poznał, dostrzegł jego niedojrzałość emocjonalną. Na Salazara, to jeszcze był dzieciak.

Wychodząc z kominka w salonie Severusa, dostrzegł przyjaciela siedzącego na wprost w fotelu. Przybycie Falcona wyrwało go z otępienia.

– Jak się bawiłeś? – sarknął Snape.

– Niemal przednio. Zaniepokoiły mnie tylko niektóre głosy i uwagi. Panowie…

– Potter i Weasley, nikogo innego się nie spodziewam.

– Te szczeniaki mają gówniane pojęcie o czymkolwiek – skomentował blondyn. – Nic dziwnego, że bez naszej panny G nie potrafią sobie poradzić.

– Przestań ją tak nazywać, Falcon.

– A jak? Nasza Hermiona?

– Nijak, nie jest nasza. O co ci, do diabła, chodzi?

– Dowiedziałem się, że nie jesteś jedynym kandydatem do…

Snape wstał, mocno zaciskając szczękę. Zdawało się, jakby zaraz miał pokruszyć wszystkie swoje zęby. Jego ciemne oczy płonęły wściekłością.

– Skończ już snuć te wyssane z palca bzdury. Twoje przeklęte insynuacje zwyczajnie mnie wkurwiają, więc daruj sobie. Dobranoc.

Jego wyjściu towarzyszyło wyłącznie głośne trzaśnięcie drzwiami.

Może faktycznie troszeczkę przesadziłem?

Rozdziały<< Hurt | Rozdział XVHurt | Rozdział XVII >>

Ann

• slytherin house • walnut wood with a dragon heartstring core, 12 ½" and unbending flexibility • rattlesnake • Piszę od tak dawna, że już straciłam rachubę ;) To zawsze był mój świat, w nim czułam się najbardziej sobą. Kształtowanie nowych rzeczywistości, układanie liter w słowa, a słów w zdania stało się ważnym elementem mojego życia, bez którego czułabym pustkę. Szlifuję swój warsztat, wciąż się uczę, pracuję nad swoimi tekstami, aby stawały się coraz lepsze. Oprócz pisania, dużo czytam, rzecz jasna. Zarówno literaturę poważniejszą, jak i tę zdecydowanie niepoważną (która zresztą pozwala się czasem odmóżdżyć). Jeśli tylko starcza mi czasu, oglądam seriale i filmy. W pisaniu, jak i na co dzień, towarzyszy mi muzyka – dosłownie nie rozstaję się z moim Spotify i słuchawkami!

Dodaj komentarz