Uratuj mnie / Rozdział 32. Rozprawa 30/349

– Severusie Snape, toczy się właśnie przesłuchanie Dracona Malfoya. Skoro już wyszedł pan na środek, oznacza to, że ma Pan coś istotnego, wnoszącego do sprawy do przekazania – uznał nagle Fantos, przerywając wrzawę. 

Minęło zaledwie kilka minut od „pojawienia” się kolejnego śmierciożercy na sali, a zdawało się, jakby upłynęły już setki godzin. Czas nagle płynął znacznie wolniej. 

– Możliwe, że mam – odparł buńczucznie Severus.

– Jest Pan jednak jednym z najgroźniejszych śmierciożerców, więc jak mamy ufać w to, co pan powie?

– Nie musicie. Przyznaje się do winy.

– To tak nie działa, panie… profesorze – odparł z jadem w głosie Pontus.

– Prosiłem – odpowiedział Snape, mrużąc oczy.

– Pańskie ofiary zapewne też prosiły. Album Dumbledore też powiedział „Severusie, proszę”, co wiemy ze wspomnień pana Pottera. Czemu mamy spełniać pana prośby, skoro pan nie spełniał ich? – stwierdził Fantos.

Severus nadal nie spuszczał wzroku z sędziego. Teoretycznie miał rację. Praktycznie… sprawiało mu przyjemność droczenie się akurat z tym czarodziejem. 

– Dość! – odparł Lavarius Pontus. – to zbyteczna przepychanka słowna! Panie Snape, skoro pan żyje, będzie Pan przesłuchany na równych prawach, co pozostali. Najpierw jednak, zanim to nastąpi, będziemy zmuszeni przesłuchać pan w związku z procesem pana Malfoya – uznał czarodziej. – Aurorzy Richardson i Goldenblatt będą Panu towarzyszyć. Proszę odprowadzić Severusa Snape’a na ławę świadków. A my wróćmy do przesłuchania pana Malfoya.

__________

Opowieść Draco nie robiła już na nikim wrażenia. Nagle na sali rozpraw znalazł się ciekawszy bohater, którego zeznania mogły zatrząść czarodziejskim światem. Zjawił się ktoś, kogo można było obwinić za całe zło, skoro Bellatrix Lestrange, Anton Dołohow czy Augustus Rookwood nie byli w stanie odpowiedzieć za zbrodnie. W końcu wszyscy pozostali wskazywali Severusa Snape’a za prawą rękę Voldemorta. 

Rita Skeeter była jedna z pierwszych, którzy wręcz zacierali ręce, by wysłuchać tego, co Severus Snape miał do powiedzenia.

__________

– Draco Malfoy dobrowolnie oddał się w ręce aurorów, zaledwie chwilę po zakończeniu bitwy o Hogwart i pokonaniu Voldemorta przez Harry’ego Pottera, co będzie działać na korzyść oskarżonego – uznał Pontus, gdy Draco skończył mówić. – jednak w celu weryfikacji pana zeznań, niezbędne będzie przesłuchanie świadków. W pierwszej kolejności, według protokołu przesłuchań, mieliśmy zacząć od Pana Pottera, ale liczę, że pozostali członkowie Wizengamotu zgodzą się ze mną, że najważniejszą postacią w tym procesie obok pana Pottera będzie Severus Snape.

Wśród sędziów Wizengamotu dało się usłyszeć cichy pomruk zgody. Kilka osób energiczniej potrząsnęło głowami. 

– Proszę zabrać oskarżonego i przyprowadzić Severusa Snape’a.

Severus wstał z ławki razem z dwoma autorami, którzy już od chwili mu towarzyszyli. Był ciekaw, ile ta farsa może jeszcze potrwać. Na jego oko zbliżał się powoli wieczór, a to oznaczało, że proces trwał już dobrych sześć godzin. 

– Panie Snape, ponieważ nie zdążyliśmy postawić Panu jeszcze zarzutów, nie możemy w świetle prawa zakuć pana w magiczne kajdany. W trakcie przesłuchania obok pana znajdować będą się aurorzy, którzy zadbają o bezpieczeństwo.

Severus nie odpowiedział, tylko kiwnął głową. “Ciekawe, o czyje bezpieczeństwo” – pomyślał.

– Panie Snape, proszę opowiedzieć, w jakich okolicznościach Draco Malfoy trafił do Śmierciożerców?

– Trudno to nazwać okolicznościami. To był po prostu warunek Czarnego Pana. Gdy ten idiota Lucjusz poprowadził kilku innych śmierciożerców do Departamentu Tajemnic trzy lata temu, po nieudanej misji zdobycia przepowiedni, trafił do Azkabanu. Czarny Pan obiecał Narcyzie bezpieczeństwo, o ile Draco dołączy do nas. Samo przystąpienie chłopaka nie było zaszczytem, miało być kara. Kara za niesubordynację jego ojca, porażkę i doprowadzenie do ujawnienia Czarnego Pana. Podobnie jak zadanie, które wyznaczył mu Czarny Pan – powiedział Snape. 

– Jakie zadanie? – zapytał przewodniczący.

– Zabicie Albusa Dumbledore’a. To było pierwsze zadanie Draco. Każdy młody śmierciożerca na początku inicjacji otrzymywał od Czarnego Pana misję, której musiał sprostać.

– Musiał? – spytał, któryś z sędziów, ale Severus nie umiał skupić się na tym, kto to był.

– Jeśli nie spełniło się wyznaczonego przez Czarnego Pana zadania – umierało się. A dokładniej, taka osoba zostawała zabita. To dość proste, by się podporządkować, Czarny Pan oczekiwał maksimum lojalności. 

– Proszę kontynuować – 

– Draco… nie nadawał się do wykonania tego zadania i Czarny Pan to wiedział. On miał poleć. Miał być zabity przed końcem jego szóstego roku w Hogwarcie. Taki dostał czas na działanie. Czarny Pan liczył, że chłopak nie da rady, więc umrze. Wówczas przyszła do mnie Narcyza Malfoy, razem ze swoją zidiociała siostrzyczka. Poprosiła o pomoc. Poprosiła, bym pomógł Draco wypełnić zadanie. Bella wymogła wieczystą przysięgę, która złożyłem. Obiecałem wykonać zadanie, jeśli Draco polegnie. Wszystko, byleby tylko ochronić tego chłopaka. 

Severus spojrzał Pontusowi prosto w oczy. Teoretycznie nie interesowało go, czy ktoś mu uwierzy, w jego przywiązanie do niego. Ważne było, żeby dzieciaka puścili wolno. 

– Czemu? Czemu Pan się zgodził, panie Snape? – spytała czarownica z przedostatniego rzędu, wytrącając go z zamyślenia.

– Draco Malfoy jest moim chrześniakiem. To chyba wystarczający powód – odparł Severus, unosząc brew do góry. 

– Panie Snape… wiemy z zeznań oraz opowieści pana Pottera –

– Tak, wiem co wiecie – przerwał czarownicy Snape. – wiem, że ten kretyn Potter poleciał do prasy z moimi wspomnieniami. Więc skoro wszystko wiecie, to po co ta farsa i przesłuchanie? – odparł zirytowany.

– Musimy to usłyszeć z pana ust – dodała kobieta.

– Dobrze. Musiałem chronić Draco, bo złożyłem dwie wieczyste przysięgi. Jedna Narcyzie Malfoy, a druga Albusowi Dumbledorowi.

– Jaka była jej treść? – dopytała kobieta.

– Miałem uratować dusze Draco i wykonać za niego zadanie. Dumbledore uznał, że i tak czeka mnie potępienie, a moja dusza jest rozdarta z powodu innych morderstw. Poza tym jeden Cruciatus od Czarnego Pana więcej za niesubordynację nie robił na tym starcu wrażenia. Miałem wykonać misje Draco, by chłopak był bezpieczny, a potem otrzymać karę, za wyjście przed szereg. Taki był plan. Ach, dodajmy do tego fakt, że Potter miał mnie jeszcze bardziej znienawidzić, by uwiarygodnić moja pozycje wśród śmierciożerców. 

– Czemu Albus Dumbledore chciał umrzeć?

– Wy naprawdę chcecie, żebym opowiadał wam wszystko? Przecież to padło na sali milion razy, a każdy mógł o tym przeczytać w „Proroku Codziennym” – rzucił gniewnie Snape.

– Panie Snape. Zgodził się pan zeznawać – przywołał go Pontus.

Severus rozejrzał się po zebranych sędziach. Powoli przesuwał wzrok po każdym z nich.

– Dobrze… skoro chcecie wiedzieć wszystko…

__________

Severus doskonale pamiętał dzień, gdy znalazł dyrektora w jego gabinecie. Przywołał go Fawkes, który przyleciał do Lochów. Ptak nigdy tego nie robił, więc dla Snape’a było logiczne, że coś musi się dziać z Dumbledorem.

Niemal pędem ruszył do jego gabinetu. W myślach miał tylko, że to znowu coś związanego z Potterem. Zawsze w końcu chodziło o Pottera. Pieprzonego, rozkapryszonego syna Jamesa. 

I Lily.

Gdy doszedł, albo raczej dobiegł do gabinetu, chimera chroniąca schody odsunęła się bez żadnego pytania. Nawet nie wymagała hasła. Schody z kolei zdawały się nieść go do pomieszczenia, w którym przebywał Dumbledore. 

Drzwi same otworzyły się, ale gabinet był pusty. Feniks poprowadził go w głąb saloniku, do miejsca, w którym jeszcze nigdy nie był – prywatnych komnat dyrektora.

– Albusie? – zapytał niepewnie, zupełnie nie podobnie do siebie. 

Fawkes zdawał się go poganiać, zachęcając piskiem do wejścia do środka. W końcu uległ temu przeklętemu ptakowi, który zaczął dziobać go w ramię. 

– Albusie? – zawołał ponownie, przekraczając próg. 

Wtedy go zobaczył. Leżał na ziemi, niczym trup. Przez chwilę wyglądał okrutnie staro. Severusa uderzył ten widok. 

Najpotężniejszy czarodziej od czasów Merlina leżał, praktycznie bez sił do życia. 

Severus rzucił na niego zaklęcie diagnostyczne. Funkcje życiowe były teoretycznie stabilne, ale jego organizm coś toczyło. Jakby Czarna Magia. 

– Albusie, żebym Ci pomógł, muszę wiedzieć, co cię trafiło! I kto! – krzyknął, ale nie doczekał się odpowiedzi. – Dumbledore, na Merlina! Odezwij się, człowieku.

Usłyszał tylko niepewny pomruk. Podszedł bliżej i uniósł lekko czarodzieja. Jego oczy zdawały się odpływać, bełkotał coś bez ładu… ale najgorzej wyglądała jego ręka – była poczerniała, absolutnie niewładna. 

– COŚ TY ZROBIŁ?! – wykrzyczał Severus, choć doskonale wiedział, z czym wiąże się taki widok.

Albus Dumbledore dotknął przeklętego przedmiotu. Co więcej, na dźwięk słów Severusa dyrektor otworzył dłoń, z której wypadł pierścień.

– Dotknąłeś tego? Włożyłeś go na palec? – dopytywał mężczyzna, podczas rzucania zaklęć i wlewania do ust Albusa kolejnych eliksirów, które przyniósł mu z lochu skrzat.

W odpowiedzi usłyszał tylko cichy pomruk. 

Przeniósł dyrektora do łóżka i ujął jego dłoń. Wymruczał delikatnym, głębokim głosem niemal dziesięć różnych zaklęć, by zatrzymać postępująca w ręce klątwę. Gdy pierwszy raz zauważył, że coś jest nie tak – zaczernienie było na wysokości końców palców. Teraz zmieniona była już cała dłoń. 

– Severus? – usłyszał zmęczony głos, dobiegający szeptem z leżącego na łóżku ciała.

– Tak? Coś ty zrobił… – 

– Umieram? – zapytał Albus.

– Nie – odparł Severus.

– Nie kłam. Zabraniam ci –

– Nie, nie umierasz. Przynajmniej jeszcze nie w tej chwili. Udało mi się zatrzymać postęp klątwy, przez jakiś czas pozostanie w twojej dłoni.

– Ile? – zapytał starszy czarodziej.

– Ile, co? –

– Ile mi zostało? – doprecyzował Dumbledore.

– Pół roku… góra rok – określił Snape. 

Sam nie wiedział. Nie mając pewności, jaka klątwa trafiła Albusa, nie mógł dokładnie wyliczyć, ile zajmie, aż zaklęcie całkowicie zniszczy jego organizm. Spojrzał na czarodzieja, który w ciągu kilku chwil odzyskał kolory na twarzy. Jego oczy też wróciły do normy. Trzeba przyznać, że wyglądał zdecydowanie lepiej.

– Jak się masz? I co się stało? – zarzucił pytaniami dyrektora.

– Później… kiedyś ci opowiem. Im mniej wiesz, tym lepiej, pamiętaj – odpowiedział.

– Tak. Wiem. – odparł z przekąsem Severus. 

Słyszał to od ponad 17 lat. Gdy cokolwiek chciał się dowiedzieć, Albus z reguły odpowiadał w ten sposób. Snape był szpiegiem, mógł poświęcać swoje życie dla Pottera lub Zakonu Feniksa. Mógł oberwać Cruciatusem od Czarnego Pana i innych Śmierciożerców. Ale nigdy nie mógł uzyskiwać żadnych informacji. Dumbledore nawet po niemal 20 latach wiernej służby, nie ufał mu. Wszystko oczywiście odbywało się pod przykrywką “większego dobra” lub tego, by Severus nie przekazał informacji podczas tortur. Ale nie wierzył w to… po prostu znał Albusa Dumbledore’a zbyt dobrze.

– Severusie, wiesz, że to dla twojego dobra – uznał dyrektor.

– Tak. Zawsze – odpowiedział. 

– Do kiedy Draco Malfoy ma mnie zabić? – spytał nagle Dumbledore.

– Słucham? Co to ma do rzeczy?

– Severusie, nie udawaj głupiego. Nie wypada. Obaj wiemy, że Draco otrzymał zadanie, by mnie zabić. Mam na myśli plan Lorda Voldemorta, który kręci się wokół mnie. Jego plan, aby biedny Malfoy, ten biedny chłopiec mnie zamordował. Pytam więc: do kiedy ma czas? – uznał Albus.

– Nie wiem, Czarny Pan nie doprecyzował. Po prostu ma misję… obaj wiemy, że nie może jej wykonać. Czarny Pan nie oczekuje, że Draco odniesie sukces. To tylko kara za ostatnie niepowodzenia Lucjusza. Powolne tortury dla rodziców Draco, podczas gdy oni patrzą, jak zawodzi i płacą cenę.

– Nie może, bo na to nie pozwolisz. 

– Co masz na myśli? – zapytał Snape.

– To ty musisz mnie zabić.

– Żartujesz, prawda? Chcesz, żeby Potter mnie zabił? Rozumiem, że jestem nikim, tylko śmieciem, któremu kiedyś wybaczyłeś… 

– Przestań, dobrze wiesz, o co chodzi! – wybuchł nagle. Gdyby Severus nie widział go kilka minut wcześniej, nie podejrzewałby, że mężczyzna umiera. – Jego dusza nie jest zmącona czarną magią! Jest czysty. Dobrze wiesz, że dla ciebie to tylko kolejny trup na koncie, nic więcej. Raptem jeden dodatkowy krzyżyk postawiony na czyimś życiu. A Harry… może to i lepiej. To ma być ostateczny dowód twojej lojalności w oczach Toma. Harry musi go pokonać, ale aby to osiągnąć, musi odnaleźć i zniszczyć wszystkie horkruksy, które są źródłem nieśmiertelności Toma. Ty go poprowadzisz, gdy mnie zabraknie, ale najpierw… musisz mnie zabić. Umocnisz swoją pozycję u Toma, a chłopak będzie mieć powód, by walczyć. Nie muszę uciekać się chyba do rozkazów wobec ciebie, prawda Severusie Tobiaszu Snapie? – uznał starzec, spoglądając nieco złowrogo w stronę młodszego mężczyzny. 

Severus doskonale znał to spojrzenie – jeśli przeciwstawiłby się Dumbledorowi, ten wykorzystałby wiążącą ich przysięgę, by zmusić mężczyznę do tego, czego oczekiwał Albus. Snape świetnie wiedział, że jego “panowie” byli tacy sami. Jeden, aby wymóc posłuszeństwo, stosował Crucio, drugi odwoływał się do Wieczystej Przysięgi.

– Oczywiście… Dyrektorze – cedził słowa Severus. – Będzie, jak zechcesz. W końcu… przysięga mnie do tego zmusza.

– Dobrze. Teraz więc Twoim głównym priorytetem będzie odkrycie, co zamierza Draco – stwierdził nagle Albus, jak gdyby nigdy nic. – Ten przestraszony nastolatek jest zagrożeniem dla innych i dla siebie. Oraz dla Harry’ego. On nie może się dowiedzieć, co planuje młody pan Malfoy. Zaproponuj mu pomoc i wskazówki, powinien zaakceptować, on cię lubi Severusie – uznał Albus. 

– Wiesz, że nie mogę tego na nim wymóc… Owszem, obiecałem Narcyzie go chronić, ale…

– Żadnych, ale Severusie! Masz zająć się Draco, ten chłopak nie może wykonać zadania. Nie może mnie rozbroić ani zabić. Inaczej zadzieją się straszne rzeczy. Wolę poświęcić ciebie niż młode dziecko, przed którym całe życie – odparł Dumbledore.

– No tak, już dawno skazałeś mnie na porażkę.

– Severusie, dobrze wiesz, ile zbrodni uczyniłeś od chwili, gdy uległeś Tomowi. Mam ci przypominać część z nich? 

Snape pokiwał przecząco głową, ale wewnątrz buzowały w nim najgorsze uczucia. Wiedział, że wdawanie się w dyskusję z Dumbledorem jest bezsensowne. I tak zawsze wyciągał to, co najgorsze, najmroczniejsze i najbardziej wstydliwe dla mężczyzny. Byleby tylko mógł czuć się jak ostatni śmieć.

________________

– Panie Snape, czy poza ochroną duszy pana Malfoya, był jeszcze jakiś powód, dla którego to pan miał zabić Albusa Dumbledore’a? – spytał Pontus, gdy Snape skończył mówić.

Severus spojrzał na niego, zastanawiając się, czy ten idiota naprawdę go nie słuchał… opowiedział wszystko, co mógł, a raczej wszystko, co chciał im powiedzieć. Teraz gdy nie trzymały go w ryzach żadne przysięgi czy zobowiązania, mógłby wyspowiadać się z tysiąca rzeczy. Problem w tym, że nie chciał. 

– Znając Dumbledore’a, na pewno było ich więcej – stwierdził.

– Oskarżony zeznał, że jednym z powodów, dla których to pan miał zabić Dumbledore’a była nie tylko jego ochrona czy przysięga złożona Narcyzie Malfoy. Jak wiemy, Voldemort pragnął zyskać tak zwaną Czarną Różdżkę. Czy dyrektor mógł liczyć, że to pan stanie jej się właścicielem? 

– Ministrze! Czy sugeruje pan, że Albus Dumbledore skazałby mnie na śmierć? Bo z tym wiązałoby się posiadanie Czarnej Różdżki, gdyby dowiedział się o niej Czarny Pan? Albus Dumbledore miałby wystawić mnie Czarnemu Panu z pełną świadomością? Naprawdę pan tak sugeruje? – spytał Snape.

– N… nie, nie sugeruję, ja po prostu – zaczął Pontus, ale mężczyzna po drugiej stronie przerwał mu gwałtownie.

– Panie Ministrze. Ja jestem tego pewien. Taki był cel Albusa Dumbledore’a.

_______________

Na sali znów panowała wrzawa, choć kilka osób siedziało w osłupieniu. Harry doskonale wiedział, że Albus Dumbledore nie był tylko tym miłym dyrektorem, za którego go miał. Poznał już mroczniejsze historie dotyczące tego czarodzieja, ale… wciąż nie do końca mógł w nie uwierzyć. Ściskał rękę Hermiony, będąc w pełni świadomym, że to, co mówi Severus Snape niestety, ale jest prawdą. 

Sam, podczas poszukiwań horkruksów, czy późniejszych rozmów z Aberforthem czy nawet Minerwą McGonagall już po wojnie, zdał sobie sprawę, że w niektórych kwestiach ten na pozór poczciwy starzec niewiele różnił się od Voldemorta. 

Z kolei siedząca nieopodal świadków Rita Skeeter, cieszyła się, że zabrała ze sobą dwa samo notujące pióra – inaczej mogłaby nie nadążyć z notowaniem. W jutrzejszym wydaniu “Proroka Codziennego” ukaże się klika porażających artykułów. 

___________________

– Czy możemy kontynuować ministrze? Jest już późno, założę się, że wszyscy są zmęczeni, a zapewne macie jeszcze sporo pytań – zapytał Severus. 

– Bez nadmiernej bezczelności, Snape – stwierdził nagle Dideus Fantos, niemal gładząc się po opasłym brzuchu. – To Ministerstwo rządzi w kwestii przesłuchań, nie ty… dyrektorze. 

– W takim razie słucham. Co jeszcze chcecie wiedzieć? 

– 17 marca 1997 roku brał pan udział w napadzie na wioskę Ystradgynlais między innymi z Draconem Malfoyem. Czy zechcesz… profesorze opowiedzieć, co się wydarzyło? – zapytał z przekąsem Fantos.

Severus próbował nie ściskać groźnie szczęki za każdym razem, gdy zwracał się do niego Fanots. Mężczyzna wyjątkowo działał mu na nerwy. 

– Ależ nie ma, co opowiadać panie przewodniczący. Draco Malfoy nie brał udziału w tej misji. Co innego pozostali śmierciożercy. 

– Dlaczego więc Rabastan Lestrange twierdził inaczej?

– Bo w to wierzył – tak działa Confundus, zapewne pan o nim słyszał. To zaklęcie służące do zmylenia czarodzieja…

– Daruj sobie te hogwardzkie wstawki Snape. 

– Draco Malfoy został potraktowany przeze mnie zaklęciem obezwładniającym. Ukryłem go, stosując zaklęcie kameleona, aby pozostał niewidoczny, a na pozostałym śmierciożerców rzuciłem Confundus, wmawiając, że chłopak świetnie sobie poradził. Zamordował nawet w ich umysłach trzech mugoli. Co więcej, dzięki Legilimencji, zaszczepiłem w nich wspomnienie ataku chłopaka.  Tak się bowiem składa, panie… Fantos, że Czarny Pan uwielbiał grzebanie w umysłach swoich “wiernych” – wytłumaczył, niemal wypluwając ostatnie słowo. 

Ta farsa naprawdę zaczynała go męczyć.

– O Erdonie Blane i sprawie Burniestrype chyba nie muszę wam mówić, bo to coś, co dotyczy wyłącznie mnie. I tak to ja zabiłem Blane, jak już wcześniej wspominałem. 

Severus przez chwilę zastanawiał się nad tym, co jeszcze powinien powiedzieć. Ministrowie mocno ociągali się z pytaniami, jakby ważąc każde jego słowo. Podejrzewał, że zastanawiali się nad ich prawdziwością. 

Choć wiedział, że musi zrobić wszystko, by uratować Draco, nie chciał poddawać im pomysłu Obliviate ani naszprycowania go Veritaserum. Nie chciał w ostatnich chwilach swojej wolności być pozbawionym żadnej władzy nad swoim umysłem. Nie chciał nie mieć wpływu na swój los. Wystarczy, że przez ostatnie lata robił wszystko, co kazali mu inni. I działał wbrew własnej woli. 

Dlatego opowiedział przed Wizengamotem o rozterkach Draco. O jego słabszych chwilach, gdy obawiał się o swoje życie, o matkę czy innych bliskich. Zdradził im, że bał się wykonywać zadania Czarnego Pana i uczestniczyć w misjach. Nawet gdy chłopak miał pewność, że Snape będzie go chronił, także przed ich panem, bał się. I nigdy nie wstydził się tego przyznać. To właśnie wyróżniało go od Lucjusza, u którego duma przewyższała inteligencję. Pycha była ważniejsza niż prawdomówność czy uczucia. I choć sam Severus wiedział po sobie, że uczucia mogą doprowadzić człowieka do zguby, nie chciał, by jego chrześniak odczuł to samo. 

Nie wiedział w końcu, ile czasu siedzi już na twardym krześle. Odpowiedział na wszystkie pytania ministrów, dotyczące misji Draco i jego przynależności do śmierciożerców. 

W końcu Severus przeszedł do opowieści o Wrzeszczącej Chacie. Powiedział o tym, jak przekazał Draco wspomnienia, które miał zanieść do Pottera.

– Co było w tych wspomnieniach, panie Snape? – spytała jedna z zasiadających w  radzie czarownic.

– Przecież doskonale już to wiecie! Pan Potter… wypaplał wszystko w “Proroku Codziennym” i jak sądzę, już cały czarodziejski świat doskonale wie, co miałem temu chłopakowi do przekazania – odparł. 

– Panie Snape… – przywołał go Pontus.

– Nie, Ministrze! Moje wspomnienia nie mają nic wspólnego z oskarżeniami wobec Draco. Proszę nie zapominać, że to jego proces! Chłopak miał dostarczyć Potterowi wspomnienia i skoro Czarny Pan nie żyje, to zrobił to skutecznie. Dzięki niemu Potter dowiedział się, w jaki sposób ma pokonać Czarnego Pana. Została mu przekazana ostatnia wola Albusa Dumbledore’a. Gdyby Draco Malfoy był zdrajcą, o co go oskarżacie – nie siedzielibyście tutaj. 

– Snape! Nie odpowiadasz na pytania – wykrzyczał Fantos, mrużąc zaciekle oczy.

Przypominał Severusowi wściekłego, acz utuczonego małego psa – szczekającego, szczerzącego zęby, ale takiego, który nie byłby w stanie doskoczyć wyżej niż do kolana. Świetnie zaczepiał, ale na tym kończyła się cała jego odwaga. 

– Nie, nie odpowiadam, bo nie mają sensu. To, co przekazałem Potterowi, miało zostać wyłącznie między nami. Chłopak nie umiał dotrzymać obietnicy. Ja cóż – świetnie sobie z tym radzę. Nie bez powodu przez niemal dwadzieścia lat byłem szpiegiem Dumbledore’a! 

Na sali znów zrobiło się głośno. Wśród achów i westchnień dało się wyraźnie usłyszeć też epitety jak “kłamca” i “zdrajca”. 

– Wydaje mi się, że mamy już wszystkie informacje – stwierdził nagle Lavarius.  – Zważywszy na godzinę, ogłaszam przerwę do dnia jutrzejszego, do godziny 10:00 rano. Wówczas wrócimy do Rozprawy numer 30/349. Wówczas zostanie ogłoszony wyrok w sprawie Draco Lucjusza Malfoya. Proszę odprowadzić oskarżonego i świadka Severusa Snape’a… do Azkabanu 

Rozdziały<< Uratuj mnie / Rozdział 31. Przedstawienie czas zacząć

Dodaj komentarz