Uratuj mnie / Rozdział 22. Etap drugi

Hermiona wróciła do pokoju, napiła się lodowatej już kawy i uznała, że może w pełni sił wrócić do warzenia Oculusa.

– Wróciłam. Wracam do dodawania piołunu, proszę pana – uznała, że poinformuje go, co robi, choć pewnie doskonale słyszał, jak wchodziła do pomieszczenia. “Nietoperzy słuch” – pomyślała. Nienawidziła, gdy Harry i Ron określali profesora mianem Nietoperza z Lochów, bo był to dla niej brak szacunku wobec nauczyciela. Ale teraz wiedząc, jak wyczulił się jego słuch… uznała, że to stosunkowo trafne porównanie. A poza tym – nie byli już w szkole.

Dorzuciła ingrediencje, o które prosił… trudno powiedzieć, aby Severus Snape o coś prosił. 

– Mieszam już eliksir, proszę pana – barwa na razie bez zmian. Co dalej? – powiedziała do profesora.. 

– Skąd wzięłaś duszoną mandragorę? – spytał.

– Kupiłam u Sluga i Jiggera.

– W takim razie powinna być dobrej jakości. Mandragory, które nie są odpowiednio przechowywane, z czasem tracą swoje właściwości magiczne. Ich stężenie hioscyjaminy*, skopolaminy** i mandragoriny*** spada – opowiadał, a ona słuchała z zafascynowaniem.

Jego głos, gdy opowiadał, o czym związanym z eliksirami był pełen pasji i zaangażowania. Mogła słuchać tego godzinami…, zwłaszcza gdy mówił tym niskim tonem. W taki sposób mógłby jej opowiadać nawet przepisy Molly Weasley na pierożki lub klopsiki. I tak słuchałaby niemal z otwartymi ustami, chłonąc każde słowo. Podobnie było w Hogwarcie – lubiła eliksiry, ich przyrządzanie, ale dni, gdy prowadził wykłady były tymi, które uwielbiała. Gdy zaczął nauczać Obrony przed Czarna Magia, polubiła ten przedmiot jeszcze bardziej. A zajęcia praktyczne? Gdy pokazywał, jak odbijać zaklęcia, czy stawiać tarcze… o merlinie, przechodził ja dreszcz, z powodu jego umiejętności. O ile Hermiona była znakomita, jeśli chodzi o przyswajanie wiedzy z książek, o tyle w obronie i władaniu różdżka Harry czy Ron byli zdecydowanie lepsi. Ona świetnie znała je w teorii, wiedziała, jak wypowiadać zaklęcia, jaki ruch wykonywać. W tym była mistrzynią, ale już w walce było gorzej. Dlatego oglądanie płynnych ruchów Severusa Snape’a działało na nią kojąco. Miał wrodzony talent do tego, czego jen poskąpiono.

– Wystarczy niewielki błąd, by duszona mandragora była wręcz śmiertelna – kontynuował. – Wielu sprzedawców trzyma je nawet latami w swoich zbiorach, przez co traci właściwości. Żeby nie wyrzucać wszystkiego, od czasu do czasu pozbywają się ćwierci uncji lub połowy fiolki i dosypują świeżego proszku. Przez to staje się niebezpieczna. Była wykorzystywana też do innych celów, w końcu to Kirkaia.

– Roślina czarodziejska należąca do Kirke – wtrąciła, zupełnie nieświadomie. Była pod wrażeniem jego wiedzy i tego, w jaki sposób mówił. Nie chciała mu przerywać, wolałaby słuchać dalej.

– Tak, Granger – odpowiedział, po czym zamilkł.

“Myśl Hermiono… przecież nie chcesz, żeby przestał się odzywać” – pomyślała.

– Ja… nie bardzo wiem, czemu wiąże się ją z samą Kirke. Słyszałam coś o tym… ale nie pamiętam – zaczęła mówić, choć doskonale pamiętała tę historię. 

– No proszę… Panna Wiem-To-Wszystko znowu czegoś nie wie – odparł z ironią.

– Przypomni mi pan? – spytała.

_________________________

Jej żądza wiedzy jednocześnie go irytowała, jak i ciekawiła. Była trochę jak on w pierwszych tygodniach pobytu w Hogwarcie. Pierwszy raz od trzech dni zachowywała się tak, jak dziewczyna, którą znał. Od pierwszego dnia, gdy zaczęli – a dokładniej to ona zaczęła, warzyć eliksir, wiedział, że w końcu zacznie zadawać pytania. Zachowywała się inaczej niż w Hogwarcie, ale to musiało nastąpić. Nie spodziewał się, że będzie to trwało aż tak długo. Mimo to… poczuł delikatne uczucie satysfakcji, że jednak wróciła do normy. Nawet jeśli miałoby to trwać tylko chwilę. 

Kto jak kto, ale Severus Snape wiedział, jak trudno jest żyć w mroku i stagnacji. A ona jeszcze miała za przyjaciół kompletnych idiotów. Podejrzewał, że poza Lovegood nikt nie zainteresował się jej stanem. Pewnie nawet nie zauważyli, że coś może być nie tak.

________________________

– W dawnych latach czarodzieje stosowali mandragorę do przygotowywania wywarów przeciwbólowych i nasenny – trochę jak eliksir Słodkiego Snu. Miała zapewniać odpoczynek. Potem odkryto kolejne właściwości, a Borselius Bodgens przygotował pierwszy eliksir znieczulający, który stosowali magowie. Do dziś większość eliksirów magomedycznych bazuje na tym pierwszym. Jak barwa eliksiru, Granger? – zapytał nagle, a ona przypomniała sobie, że machinalnie miesza w kociołku, nawet nie patrząc na kolor.

– Yyyyy, przez moment był indygo, a teraz jednak fioletowy… 

– Czyli jeszcze trochę, zanim stanie się pomarańczowy. Nie przestawaj mieszać.

“A pan dalej opowiadać” – pomyślała.

– Mandragora była stosowana jako roślina lecznicza już od czasów staroegipskich, gdy pierwsi czarodzieje, jak Ebers zaczęli go stosować – dodał Snape.

– Hipokrates chyba też – dorzuciła nieśmiało Hermiona.

– Tak Granger. Hipokrates też. Stosował małe dawki do… leczenia stanów lękowych i depresji – Severusowi w głowie zaświtała pewna myśl.

“W magicznym świecie depresja jako taka jest spychana pod dywan. Większy powód do ukrywania niż rzeżączka. A gdyby tak uwarzyć… eliksir podnoszący poziom serotoniny? Lub uwalniający go?” – pomyślał, milknąć i tym samym strasząc dziewczynę.

– Przepraszam, nie powinnam się wtrącać – odparła z wyraźnym smutkiem w głosie.

– Co, Granger? Jaki kolor ma eliksir? – spytał, bo oddał się swoim rozmyślaniom. „Imbecylu, kto miałby to uwarzyć, skoro ty trafisz za kilka dni do Azkabanu” – zapytało go w myślach jego wewnętrzne ja, które nazywał sumieniem. 

– Wciąż fioletowy, no może lekko wpadający w róż –

– Dobrze. Wracając do mandragor… słuchasz mnie Granger? 

– Tak – odpowiedziała. „Nawet nie wie pan jak bardzo…”

– Niegdyś uznawano je za afrodyzjak, wierzono, że leczy bezpłodność, co dziś wiemy, że jest bujdą. Była jednak popularnym składnikiem miłosnych eliksirów, a najsilniejsze z nich miała sporządzać sama Kirke, co już wiesz. Była też kojarzona ze światem podziemnych bóstw, miała rosnąć w ogrodzie samej Hekate, zsyłającej na śmierć… Dlatego źle użyta może doprowadzić do ogromnej agonii i w konsekwencji śmierci. Mam więc nadzieję Granger, że składniki są dobrej jakości. Wolę już pocałunek dementorów niż śmierć od mandragory.

– Też mam taką nadzieję… eliksir robi się czerwony.

– W takim razie przygotuj mandragorę, zaraz będzie potrzebna. Odmierz półtorej uncji proszku. Jak mikstura zmieni odcień, dodaj ją, wymieszaj dokładnie siedem razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara, a potem trzy razy w odwrotną. Więcej nie mieszaj. Wyjmij chochlę, zmniejsz palnik o połowę. Trzeba zostawić eliksir samemu sobie na pół godziny. 

Czekali, tym razem w absolutnym milczeniu. Severus myślał o tym, że mógłby stworzyć doskonały eliksir, który pomagałby czarodziejom w depresji, spadkach nastroju, a jednocześnie miał długotrwały efekt leczniczy, a nie tylko przynoszący chwilowe ukojenie, jak eliksir poprawiający humor. Gdyby sam miał taki kilkanaście lat temu, pewnie nigdy nie przystąpiłby do Śmierciożerców, ani nie popełnił wielu głupich błędów. Gdyby tylko miał czas, aby uwarzyć taki eliksir… ale zdaniem Severusa, nie będzie mu to dane. Wolał, żeby Malfoy wyszedł na wolność i w końcu zaczął żyć, a nie tylko działać pod rządem swojego apodyktycznego ojca. Mógł w końcu działać po swojemu, a nie podążać ścieżka, która ktoś mu wyznaczył, stawiając czoła swojemu Panu.

Aż nazbyt chrześniak przypominał mu jego samego. Dlatego chciał dla niego innego, lepszego i swobodniejszego życia. I mógł mu je zapewnić, nawet własnym kosztem.

Hermiona stała nad eliksirem, który jarzył się coraz słabszą czerwienią. „Jeszcze chwilka” – pomyślała. Odmierzyła już sproszkowana mandragorę, czekała tylko na moment, by przejść do ostatniego etapu warzenia. Spojrzała na swojego profesora… znów stał odwrócony w stronę okna. „Oddałabym wszystkie knuty świata, by odczytać jego myśli” – stwierdziła. Chciałaby zadać mu jeszcze milion pytań, ale wiedziała, że to by groziło nadwyrężeniem jego cierpliwości.

– Eliksir jest pomarańczowy, więc zacznę dodawać składniki – 

– Mhm… tylko nie pomyl się mieszając. Siedem razy w jedną i trzy w drugą – uznał, nadal nie odwracając się w jej stronę. Znów oddał się rozmyślaniom.

Hermiona dodała składnik, choć ręce trzęsły jej się jak po Cruciatusie. Starannie pilnowała, aby nie rozsypać nawet grama. Gdy mandragora znalazła się w kociołku, zamieszała zgodnie z zaleceniem swojego profesora. Liczyła, mrucząc pod nosem kolejność i liczbę obrotów. Zawsze tak robiła, gdy się skupiała, co Ron lubił głośno komentować.

Zmniejszyła ogień pod kociołkiem i odetchnęła z wyraźną ulga.

– Gotowe – odparła, choć rosnąca w niej o dziwo ekscytacja, prawie wymagała, by piszczała, zamiast mówić, że spokojem. 

– To teraz potrzebujemy odczekać pół godziny. Masz wolna chwile Granger – uznał.

– Pójdę do Luny. Potrzebuję pan czegoś z dołu? Mogę przynieść wracając.

– Sam sobie… – zaczął mówić, po czym uznał, że nie opłaca mu się już schodzić na dół, żeby za chwilę po omacku iść na górę. Skoro już pytała, mógł się nią wyręczyć. – Kawy, Granger.

– Jasne! – odparła i wyszła z pokoju.

__________________

Hermiona niemal zbiegła po schodach. Wpadła do kuchni, licząc, że spotka tam Lunę, ale przyjaciółki nigdzie nie było. Znalazła tylko na stole liścik, napisany wyraźnym, zaokrąglonym pismem blondynki.

Wyszłam załatwić kilka spraw, powinnam wrócić, zanim skończycie. Bawcie się dobrze (ale nie czytaj tego profesorowi, zdenerwuje się).

Luna

Zaparzyła więc dzbanek kawy, ciesząc się, że Luna nie korzysta tylko z magicznych metod, ale ma też mugolski dzbanek. Czekając, aż woda zacznie wrzeć, z podekscytowaniem zdała sobie sprawę, że za nią ostatni etap warzenia. Teraz pozostało czekać…

„O nie, skoro ostatni to… znów będę musiała wrócić do Nory, przez kilka dni udawać, że wszystko jest w porządku i czekać. Już nie będę potrzebna”.

__________________

Dziewczyna wróciła dopiero po kilkunastu minutach, które dla Severusa trwały jak wieczność. Z jednej strony był ciekaw, czy wszystko przy warzenia poszło zgodnie z jego instrukcjami. Z drugiej był przerażony, że już za kilka dni będzie musiał wypić coś, co ona uwarzyła i, poniekąd, oddać jego życie i Draco w jej ręce.

„W sumie, zapewne jak jej przyjaciele, nienawidzi mnie od pierwszej klasy. Malfoya też… mogłaby celowo zepsuć eliksir i upiec dwóch czarodziejów na jednym różnie… dwóch wrogów Pottera straciłoby życie, dzięki niej” – pomyślał.

Do jego nosa doszedł zapach kawy. Dobrze, że była gorąca, bo nienawidził pić zimnej. Gorsza już mogłaby być tylko słodzona. Granger kręciła się po pokoju, tupiąc niemiłosiernie. 

– Pytaj, bo zaraz wybuchniesz – powiedział nagle.

– Skąd pan wiedział, że chce o coś spytać?

– Granger, może jestem ślepy, ale nie głupi. Poza tym – mogłabyś być w szoku przez nasze pierwsze spotkania, skupiać się na Oculusie, ale wiem, że cię korciło, by dowiedzieć się więcej. Ty zawsze musisz wiedzieć wszystko, więc pytaj, nim twoja głowa wybuchnie i obryzgasz mnie tym, co jest w środku – uznał. 

– Dobrze… Dlaczego tyle razy zmienia się barwa eliksiru podczas jego warzenia? Mam swoją teorię, ale nie wiem, czy jest poprawna. To chyba jedyna mikstura, która ma aż tyle kolorów, a każdorazowe dodanie składnika powoduje, że się zmienia. Przecież z reguły ingrediencje powodują, że płyn robi się bardziej klarowny, zmienia zapach, ewentualnie lekko kolor, ale żeby aż tak? – zaczęła pytać, zachęcona jego propozycją.

– Starczy… Już wiem, że to był zły pomysł dopuścić cię do głosu. Miałaś zadać jedno pytanie, a nie cytować mi podręczniki, czy opowiadać, jak wygląda warzenie eliksirów. To akurat dobrze wiem – odpowiedział z lekką nutką irytacji w głosie.

– No tak… zapędziłam się. Przepraszam.

– Budowa oka sprawia, że światło docierające do nas przekształca się w impuls elektryczny. Widzimy dlatego, że to nerwy, do których dociera ten impuls, tworzą obrazy w mózgu. A tak naprawdę za wyraźne widzenie odpowiedzialna jest tak zwana akomodacja oka, czyli zmiana kształtu soczewki, która umożliwia ostre widzenie przedmiotów. Conjunctivitis uszkadza przede wszystkim nerwy, powodując ślepotę, ale ma za zadanie też doprowadzić do trwałego uszkodzenia soczewki, do czego dochodzi właśnie po 75 dniach od rzucenia zaklęcia. Sam eliksir ma nie tylko przywrócić widzenie, ale też zadbać o regenerację oka – tak w dużym uproszczeniu, Granger. Nasze oczy rejestrują trzy barwy – czerwoną, zieloną i niebieską, ale nakładanie się tych kolorów powoduje, że możemy dostrzegać znacznie więcej odcieni. Żeby przywrócić pełną zdolność widzenia, o ile osoba potraktowana wcześniej zaklęciem nie była daltonistą, potrzebne jest uwarzenie eliksiru, który przywróci zdolność widzenia podstawowych barw. Także Oculus ma kilka celów – nie tylko przywrócenie wzroku, ale też jego działania w najlepszej postaci.

– Merlinie… to absolutnie genialne – odparła pełna zachwytu i podziwu. 

– Wiem, Granger. To kwestia połączenia składników, głównie właśnie mandragory, której właściwości są tak szerokie.

– Powinien Pan tworzyć eliksiry, sprzedawać i pomagać ludziom. Z taką wiedzą i umiejętnościami, byłby Pan chyba najlepszym warzycielem w historii – stwierdziła.

– Może, ale nie zostałem – odpowiedział. „I już nie zostanę”. – Musiałem być w Hogwarcie na polecenie Dumbledore’a, zamiast robić coś pożytecznego. 

– Ale może pan teraz. Już pan może wszystko.

– Ta. 

– Granger, jak minie już pół godziny, a z tego, co mi się wydaje, to właśnie… w tej chwili, zamieszaj tym razem cztery razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Potem rzuć zaklęcie utrzymujące i tyle. Eliksir musi dochodzić przez pięć dni. Będziesz w końcu wolna – odparł.

– Nie powinnam wpadać, aby go doglądać? – spytała, z nadzieją, że jednak będzie mu potrzebna, że nie będzie musiała spędzać czasu, znowu krzątając się po Norze.

– Lovegood sprawdzi kolor, możesz zająć się swoimi sprawami – rzucił. Miał nadzieję, że będzie mieć od niej pięć dni spokoju… nie robiła nic strasznego, a mimo to działa mu na nerwy samą tylko obecnością. 

– Ale ja… – 

– Granger, spadaj już.

_________________________

* hioscyjamina – związek chemiczny, który jest alkaloidem, ma silne działanie rozszerzające naczynia krwionośne, powoduje zmniejszenie ilości niektórych płynów ustrojowych; hioscyjamina jest wskazana do leczenia problemów żołądkowo-jelitowych, ale też choroby Parkinsona czy w celu zmniejszenia skutków ubocznych niektórych leków.

** skopolamina – ma działanie rozkurczowe, głównie w obrębie jelitowym, ale nie tylko; jest pochodną hioscyjaminy.

*** mandragorina – jedna z substancji zawartych w mandragorze, może mieć właściwości psychoaktywne, stosuje się ją w produkcji środków przeciwbólowych; wiecie, że Mandragora była prawdopodobnie składnikiem owianej mgłą tajemnicy maści czarownic? Tak przynajmniej podaje Wikipedia, ale co ciekawe, według starych rycin, rzeczywiście wierzono, że ma ona “ludzki kształt”.

Rozdziały<< Uratuj mnie / Rozdział 21. W kiepskim nastrojuUratuj mnie / Rozdział 23. Odliczanie >>

Dodaj komentarz