Uratuj mnie / Rozdział 28. Smocze opowieści cz. II

Na sali Wizengamotu podniosła się wrzawa. Luna siedziała obok Rona, czując, że zaczyna coraz płycej oddychać. Widziała, jak ludzie zebrani w pomieszczaniu zbulwersowali się słowami Draco. Dało się usłyszeć kilka westchnień, a jeden zgromadzonych gapiów wykrzyknął nawet:

– Snape to morderca i śmieć!

Luna wiedząc, o tym, co przeszedł Severus, jaką jeszcze misję do wykonania i jak bardzo liczyła, że zostanie ułaskawiony zarówno on, jak i Draco, na dźwięk tych słów ciarki przeszły jej po plecach.

– CISZA! – wykrzyczał Pontus z całej siły, ale gwar nie ustawał. Wizengamot potrzebował kilku minut, by uspokoić tłum, a gdy to się nie udało, rzucono na wszystkich obecnych Silencio. – Proszę się natychmiast uspokoić, to zdejmę zaklęcie – stwierdził stanowczo Minister. – Jeśli obecni na przesłuchaniu nie będą zachowywać kultury i spokoju, sprawa nie będzie jawna dla wszystkich chętnych!

Po kilku sekundach Minister cofnął zaklęcie i uznał, że pora kontynuować przesłuchanie oskarżonego.

– Panie Malfoy, cofnijmy się jeszcze do 1996 r., albowiem pominęliśmy kilka istotnych faktów. Od wakacji 1996 r., gdy przyjął pan Mroczny Znak, stał się pan częścią ugrupowania Śmierciożerców. Prawda czy fałsz?

– Prawda.

– Dobrze, przynajmniej jedną kwestię mamy pewną. Czy przyjął pan Mroczny Znak dobrowolnie, bez żadnego przymusu?

– Nie. Zostałem zmuszony, pod groźbą zabicia mnie lub mojej matki – Narcyzy Malfoy. Wcielono mnie siłą, jako karę za zhańbienie Czarnego Pana przez mojego ojca.

– Mimo to zdecydował się pan przyjąć znak i wykonywać powierzone misje?

– A pan, co by zrobił Ministrze? – spytał Draco, spoglądając na Pontusa. – Odmówiłby pan, mając na szali życie najbliższej osoby?

– Nie rozmawiamy o mnie – odparł zszokowany mężczyzna.

– Tak. Zdecydowałem się przyjąć znak, by chronić moją matkę przed śmiercią w najgorszych torturach, jakie może pan sobie wyobrazić. Tak, jestem tchórzem panie Ministrze. Wolałem dać się skalać niż patrzeć, jak moja matka jest bitwa, gwałcona przez takie szumowiny jak większość Śmierciożerców, traktowana Cruciatusem i znacznie więcej. Tak. Wolałem wybrać przyjęcie znaku niż samemu zginąć, bo musiałem. Bo strach zwyciężył.

– W takim razie, czy zechce pan wytłumaczyć, dlaczego z pana przyczyny panna Bell została trafiona klątwą w październiku 1996 r.? Czy było to zadanie powierzone przez Voldemorta? – zapytał czarnoskóry czarodziej.

– Poniekąd – dodał Draco i opowiedział, jak został zmuszony przez Czarnego Pana do wykonania zadania inicjacyjnego. Miał zabić Dumbledore’a, miał nie wykonać zadania i mimo wszystko umrzeć. Miał w ten sposób otrzymać karę nawet nie on, a Lucjusz Malfoy.

– Czy oskarżony wie, co widzieli świadkowie? Obecna w Hogsmeade uczennica zeznała, że panna Bell “uniosła się nagle w powietrze. Z wdziękiem, z rozpostartymi ramionami, jakby zamierzała pofrunąć. Było w tym jednak coś niedobrego, coś dziwnego… Szarpane wiatrem włosy omiatały jej twarz, ale oczy miała zamknięte, a twarz całkowicie pozbawioną wyrazu”. To była mroczna, czarnomagiczna klątwa, prawda panie Malfoy?

– Tak. Ale nie była wymierzona w Katie Bell. I nie była dość skuteczna. Był to sposób, by przekonać Czarnego Pana, że planuję zmierzyć się z tym zadaniem, ale jednocześnie… zyskać możliwie jak najwięcej czasu na wykonanie misji – uznał Draco.

Na sali było zaskakująco cicho – albo z obawy przed utajnieniem rozprawy, albo z faktu, że siedzący na sali czarodzieje byli ciekawi dalszej historii Malfoya.

– Otrucie pana Ronalda Weasleya w marcu 1997 r.? Zechce coś pan powiedzieć nam na ten temat?

– Ten sam wypadek… jak widzą drodzy… sędziowie Wizengamotu, moje działania nie były nastawione na natychmiastowe zabicie Dumbledore’a. Były jedynie próbą wykonania zadania, byleby Czarny Pan dłużej utrzymał przy życiu moją matkę – stwierdził. – I mnie – dodał nieco ciszej, wpatrując się w podłogę.

– Czy jest ktoś, kto może potwierdzić pana słowa, panie Malfoy? Jakiś świadek, który wiedział o pana zamiarach?

“Luna” – pomyślał, ale nie powiedział tego na głos. Nie chciał jej wplątywać w rozprawę, nie wiedział, czy po wszystkim, po całej wojnie i jego poddaniu się, w ogóle chce go znać i mówić o tym, co ich łączy… albo łączyło. Owszem siedziała tam pośród gapiów, wiedział to, choć nie mógł wpatrywać się w nią przez całą rozprawę. Była obecna, ale nie miał pewności, czy jest tu z powodu tego dziwnego uczucia, które on też czuł.

– Panie Malfoy? Proszę odpowiedzieć – wyrwał go z zamyślenia jeden z sędziów.

– Severus Snape – on wiedział o wszystkim. On wiedział, że… nie chciałem wykonać tego zadania, że się bałem.

– Severus Snape nie żyje – rzuciła rudowłosa czarownica, siedząca trzy rzędy nad Ministrem.

– Wiem… jeszcze… Jęcząca Marta, duch z łazienki w Hogwarcie – dorzucił Draco.

– Panie Malfoy, a ktoś bardziej żywy? – zapytał Pontus, a na sali wybuchł śmiech.

– Nie…

__________________________

Hermiona siedziała z boku, zastanawiając się, czemu Draco nie chce się bronić – miał przecież możliwość poproszenia Luny na świadka… “Merlinie, czemu nie wpadłam na to wcześniej? Moglibyśmy opracować jakiś plan!” – pomyślała. Gdyby tylko mniej polegała na sobie, że uda jej się pomóc profesorowi, wtedy może by powstał jakiś alternatywny plan.

__________________________

Gdy padło pytanie Ministra, Lovegood już chciała podnieść się i wykrzyczeć, że ona będzie zeznawać. Jej dłoń niemal sama wyrwała się do góry, ale siedzący obok niej czarodziej złapał za nią i ścisnął mocno. A potem Draco uznał, że nikt nie wiedział o tym, że nie chciał wykonać zadania. Luna miała wrażenie, że w sali zrobiło się piekielnie duszno i zaczynała mieć mroczki przed oczami. “Czemu Draco nie powiedział o mnie? Czemu… nie chce się przyznać, że coś nas łączy?” – spytała w myślach samą siebie.

– Luna? Wszystko ok? Jesteś strasznie blada… – spytał Ron, mówiący jej prosto do ucha.

– Ron, sama nie wiem, słabo mi – odpowiedziała, a w uszach zaczęło jej szumieć.

– Możemy wyjść, jeśli chcesz – dodał rudzielec.

– Oddychaj Lovegood. Głęboko. Oddychaj – usłyszała cichy szept, ale nie wiedziała, z której strony dochodzi głos. Zaczęła brać głębszy wdech nosem, powoli wypuszczając powietrze ustami. Opuściła głowę nieco niżej, tak że prawie dotykała nią kolan. Czuła, że mroczki ustępują, ale wciąż nie miała pojęcia, co dzieje się na sali.

_____________________

– Zeznał pan, że Severus Snape wykonał za pana zadanie powierzone przez Lorda Voldemorta i nie przyłożył pan różdżki do śmierci Albusa Percivala Wulfrica Briana Dumbledora. Czemu miałby to zrobić? – spytał Lavarius, przechodząc do kolejne punktu przesłuchania.

– Severus Snape złożył Wieczystą Przysięgę mojej matce. Obiecał jej chronić mnie, nawet za cenę własnego życia. Obiecał wykonać zadanie, gdy ja zawiodę. Ale nie tylko – złożył też inną Wieczystą Przysięgę, tym razem Albusowi Dumbledorowi. Obiecał wówczas bezwzględne posłuszeństwo, oddał mu swoje życie, obiecując wykonać każde zadanie, jakie mu powierzy. I tak się składało, że choć nie poinformował mnie o tym aż do chwili swojej śmierci… otrzymał rozkaz od Dumbledore’a. To on miał go zabić. Nie ja… rzekomo dyrektorowi chodziło o ochronę mojej duszy, ale w rzeczywistości? Pewnie uznawał to za śmieszny dowcip, że Snape będzie zmuszony go zamordować, wszyscy go znienawidzą i będzie tak cukierkowo – uznał gniewnie.

– Panie Malfoy to są insynuacje! – wykrzyczała rudowłosa czarownica, która wcześniej wypomniała mu śmierć Severusa. Draco spojrzał na nią – miała głęboko osadzone, bardzo jasne oczy, zadarty świński nosek. Mógłby śmiało uznać, że jest spokrewniona z Weasleyami, ale nigdy wcześniej jej nie widział.

– Nie ma pani wrażenie, że całe przesłuchanie opiera się niejako na insynuacjach? – spytał, czując, że zaczyna odzyskiwać wigor, którego brakowało mu na początku przesłuchania. – Wy zadajecie pytania, ja odpowiadam, a potem stwierdzacie, czy mi wierzyć, czy może nie. Wszystko opiera się na przypuszczeniach i insynuacjach, na waszych przekonaniach i uprzedzeniach. Czemu więc nie mogę wyrazić swoich przypuszczeń wobec dyrektora?

– Ponieważ jest pan oskarżonym, którego zadaniem jest odpowiadać na pytania zgodnie z prawdą. Wizengamotu nie interesują pana przypuszczenia. Zgodnie z tym, co pan powiedział, wnoszę o zaprotokołowanie, że pan Malfoy przyznał, że nie zabił Albusa Percivala Wulfrica Briana Dumbledora wiosną 1997 r., o czym informował też publicznie m.in. Harry Potter, który także będzie zeznawał – stwierdził niemal beznamiętnie Lavarius. – W związku z innymi zarzutami, jak przynależność do organizacji terrorystycznej, udział w morderstwie kilku innych magów oraz torturowanie w posiadłości Malfoyów co najmniej trzech więźniów, przesłuchanie nadal będzie kontynuowane. Zarządzam 15-minutową przerwę – proszę wyprowadzić więźnia. Świadkowie mają pozostać na swoich miejscach, podobnie jak słuchacze. Jeśli ktoś poza sędziami i więźniem opuści salę Wizengamotu, nie zostanie wpuszczony ponownie.

_____________________

Luna czuła się już trochę lepiej – szum w uszach ustał, ale palce u rąk wciąż miała jak odrętwiałe. Podobnie poczuła się tylko raz w życiu, gdy po uwolnieniu z dworu dowiedziała się, że jej ojciec nie żyje. Tym razem jednak nie zemdlała.

– Szkoda, że musieliśmy oddać różdżki, można by wyczarować ci jakąś wodę, nadal jesteś bardzo blada – powiedział Ron. – Trochę ci lepiej?

– Tak, tak… już wszystko w porządku, po prostu… sama nie wiem.

– Zestresowałaś się, że wezwą cię na świadka? Nie dziwię się, też bym nie chciał – odparł chłopak, przeczesując palcami rudą czuprynę.

– Ron… ja miałam nadzieję, że Draco o to poprosi.

– Co? No co ty mówisz? – spytał.

– Przecież wiesz, że jesteśmy… byliśmy… w sumie nie wiem, ale razem, tak? – uznała Luna, spoglądając w wąskie, niebieskie oczy kolegi.

– No tak, wiem, że coś tam, jakoś was łączyło, co nie… ale żebyś aż miała zeznawać?

– Ron… ja go kocham – powiedziała Luna. – Wierz mi, że zrobiłabym wszystko, żeby go uratować.

_______________________

– Harry! – powiedziała Hermiona, ściskając przyjaciela za ramię. – Będziesz musiał powiedzieć o swojej rozmowie z Jęczącą Martą! Jej nie wezwą na świadka, ale może twoje zeznania coś dadzą… przecież wiesz, że Draco nie chciał wykonać zadania.

– Spokojnie Miona, wiem. Powiem im… poza tym, nie mogą go skazać za zabicie dyrektora, byłem świadkiem, że zrobił to Snape, mam też wspomnienia Snape’a – uznał Harry, uśmiechając się nieco szelmowsko w stronę dziewczyny.

– Nie możesz im ich pokazać! – niemal wykrzyczała.

– Czemu?

– Harry… przecież prosił, tak? Żeby nikomu nic nie mówić? Żebyś tylko ty je dostał. Nie możesz szastać nimi, pokazywać każdemu. Tak nie wolno – stwierdziła.

– Teraz brzmisz, jak nasza Miona, wiesz?

Nie zdążyli dłużej rozmawiać, bo na salę powoli wracali sędziowie. “Niby dorósł, ale momentami nadal jest taki nierozsądny” – pomyślała.

________________________

Gdy na salę Wizengamotu wszedł Lavarius Pontus nastała cisza. Chwilę po nim trzech aurorów z Gawainem Robardsem na czele wprowadziło zakutego w magiczne kajdanki Draco. Od momentu pierwszej rozprawy dziwił się, że nie zamykają go w klatce, jak innych Śmierciożerców. “Może nie jestem aż tak groźny” – uznał prześmiewczo w myślach. Rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu, choć na chwilę wzroku Luny, gdy zasiadał na swoim krześle, ustawionym pośrodku sali. Minister wstał i przemówił:

– Panie Malfoy – pozostają nam do wyjaśnienia jeszcze trzy kwestie. Zacznijmy od torturowania Charity Burbage w lipcu 1997, które doprowadziło do śmierci czarownicy. Według zeznań świadków, w tym Rabastana Lestrange’a, był pan jednym z tych, którzy rzucili zaklęcie Crucio. Czy to prawda?

– Tak. 23 lipca 1997 r. podczas jednego ze spotkań z Czarnym Panem, wprowadzono lewitującą czarownicę, którą okazała się profesor Burbage. Zostałem wezwany na to… zebranie, jako osoba, która mogła podejrzewać coś lub mieć informacje na temat przetransportowania Harry’ego Pottera z domu wujostwa w Little Whinging. Sprowadzenie pani profesor miało być rozrywką – uznał Draco. Na wspomnienie tamtego wydarzenia poczuł, jak wzbiera w nim żółć. Przed oczami przelatywała mu scena z opowiadanego wieczora, słyszał w głowie śmiech zebranych, zapach rozkładających się ran, powstałych wcześniej podczas tortur nauczycielki.

– Proszę kontynuować – nakazał ktoś z trybuny sędziowskiej.

– Czarny Pan nakazał zgromadzonym ukarać profesor za zbytnią “miłość wobec mugoli”. Każdy miał obowiązek rzucać zaklęcia.

– Nie można było uniknąć tego i odmówić? – spytała jedna z kobiet.

– Nie. Gdy Czarny Pan wydawał rozkaz, by kogoś ukarać, poprzez Mroczny Znak przepływał impuls, który powodował, że całe ciało było zmuszone do wykonania zadania. Odmowa torturowania była jednoznaczna z tym, że samemu odczuwało się to, co potencjalna ofiara. Dlatego też… łaską było zabicie torturowanego.

– Kto zabił Charity Burbage?

– Severus Snape.

Na sali znowu zrobiło się głośno, a minister musiał uciszać zgromadzonych. Gdy nastała już względna cisza, zaczął kontynuować.

– Panie Malfoy, brał pan udział w wielu napadach między 1997 a 1998 rokiem, ale nie posiadamy informacji o tym, by w tym okresie rzucał pan zaklęcia niewybaczalne lub dokonał morderstwa bądź gwałtów. Przejdźmy więc do okresu Bożego Narodzenia między 1997 r. a 1998 r., gdzie wiemy, że w pana domu – dworze Malfoyów, od śmierci Dumbledore’a urządzono siedzibę Lorda Voldemorta. Tam też przetrzymywano i torturowano kilku więźniów, w tym: Lunę Lovegood oraz Garricka Ollivandera.

– Byłem wówczas w Hogwarcie, panie Ministrze. Po tym, jak Śmierciożercy przejęli Hogwart, a Severus Snape został dyrektorem, moi rodzice postanowili, że zgodnie z wolą Czarnego Pana wrócę na ostatni rok nauki.

– Proszę zaprotokołować, że zgodnie ze wstępnym przesłuchaniem, mamy zeznania m.in. Cho Chang oraz Neville’a Longbottoma, którzy przyznali, że pan Malfoy po kryjomu miał dostarczać niektóre informacje uczniom organizującym grupę przeciwstawiającą się władzy. Świadkowie chcieli zeznawać także podczas procesu, ale z uwagi na brak powiązania tej kwestii z zarzutami, ministerstwo odrzuciło ich prośbę.

Draco był zdziwiony – wiedział, że Potter i Granger mają zeznawać, ale nie sądził, że ktoś jeszcze stał po jego stronie. W trakcie siódmego roku nie mógł zrobić zbyt wiele – każdy ruch był obserwowany przez szpiegujących go Ślizgonów. Każde spotkanie, nawet najbardziej skryte z Luną, było zagrożeniem zarówno dla niej, jak i niego. Dzięki temu, że wrócił do Hogwartu, mógł spędzić z nią więcej czasu – jeszcze lepiej poznać i dojść do tego, że nie wie, jak będzie mógł bez niej żyć.

– Wrócił pan jednak do rodzinnego domu na święta, panie Malfoy. Proszę powiedzieć, co się wydarzyło. – spytał Minister, wyrywając chłopaka z zamyślenia.

– Wszyscy uczniowie mieli możliwość powrotu na święta z Hogwartu, Ministrze. To nie było nic wyjątkowego, ale ma pan poniekąd rację. Po przyjeździe na King’s Cross czekali na miejscu Śmierciożercy, w tym Teodor Nott, Thorfinn Rowle i kilku innych. Doszło do serii incydentów, a także porwań. Zginęło też dwoje uczniów, ale to zapewne wiecie.

– Niech oskarżony zmierza do sensu, nie interesują nas wątki poboczne – rzucił ktoś z Wizengamotu.

– Wątki poboczne? Uważacie, że śmierć Demelzy Robins i Anthony’ego Goldsteina to wątek poboczny? Nie wiedziałem, że Ministerstwo jest tak wybredne w kwestii tego, czyją śmierć, zwłaszcza z rąk Śmierciożerców można uznać za istotną.

– Proszę o spokój! Panie Malfoy, zgadzam się z panem – odparł Pontus, spoglądając gniewnie na czarodzieja, który wywołał burzę na sali. – Każda śmierć ma znaczenie, dziękuję, że pan o tym powiedział. Proszę śmiało kontynuować pełną opowieść, od tego jest przesłuchanie w Wizengamocie. Nie musimy się śpieszyć.

_______________________

Draco opowiedział o tym, jak trafił do domu, a w okresie świąt Bożego Narodzenia śmierciożercy uznali, że dobrym posunięciem, będzie porwanie kilku uczniów. W tym Luny… jego Luny. Z trudem mógł opowiadać o tym przed wszystkimi zgromadzonymi, jednocześnie próbując nie zdradzić swoich uczuć wobec dziewczyny. Choć oficjalnie mówiono w dworze, że blondynka została uwięziona, by zastraszyć jej ojca Ksenofiliusa, Draco podejrzewał, że Crabbe i Goyle mogli w tym maczać swoje palce. Doskonale wiedział, że mają za zadanie śledzić każdy jego ruch i donosić ojcu.

O tym jednak nie zamierzał mówić Ministerstwu, tylko sam pogrążył się we wspomnieniach. Gdy Draco dowiedział się o porwaniu Luny, wpadł w swoim pokoju w szał. W kompletnie zdemolowanym pomieszczeniu zastał go Snape. Sam nie wiedział, ile czasu minęło od chwili, gdy otrzymał informację o dziewczynie.

– Trzeba było chociaż rzucić jakieś zaklęcia zabezpieczające pokój – powiedział Severus, wchodząc do pomieszczenia. – Jest w ruinie, a ty nawet nie rzuciłeś Muffliato w domu pełnym śmierciożerców. Straciłeś rozum?

– Porwali ją – powiedział, spoglądając na ojca chrzestnego z wyrzutem.

– Wiem.

– Słyszałeś tego… Słyszałeś Greybacka?! Zabiję go! – wykrzyczał Draco. Chwilę wcześniej na spotkaniu śmierciożerców Czarny Pan chwalił ich za bitwę na King’s Cross i pojmanie kilku osób. Greyback uznał wówczas, że jeśli pan mu pozwoli, to chętnie “zabawi się z blondyneczką”.

– Nic jej nie będzie Draco. Obiecuję ci to. Nie tknie jej – stwierdził ze spokojem Severus, podchodząc do okna. – Będzie tu bezpieczniejsza niż w Hogwarcie, zwłaszcza przy Carrowowach. Dobrze wiesz, co robią z uczniami.

– Ty nic nie rozumiesz! – krzyknął Draco, podbiegając do wujka i łapiąc go za szatę.

– Przestań. Natychmiast. I ogarnij się! – powiedział. Severus chwycił jego dłoń i zdjął ze swojego ubrania, nie ważąc na to, jak mocno go ściska. – Wszystko rozumiem, jeśli wydaje ci się, że jesteś najmądrzejszy, to źle myślisz. Wiem, że ciebie i Lovegood coś łączy, tylko kretyn by nie zauważył, więc ciesz się, że trzy czwarte ludzi to skończeni debile. Poza tym – umiem słuchać, co się do mnie mówi.

– Co oni jej zrobią?

– Zapewne nic – chcą tylko ukarać Lovegooda za popieranie Pottera. A Greybackiem się nie przejmuj, coś wymyślę.

_______________________

– Nie byłem wzywany na spotkania za każdym razem, z uwagi na Hogwart, ale też dlatego, że Czarny Pan miał mnie za podrzędnego sługę. Na dłuższą chwilę pojawiłem się w okresie wielkanocnym, wiosną 1998 r. zaraz przed wojną. Czarnego Pana nie było we dworze, bo wyruszył do Nurmengardu… ale… pojawili się szmalcownicy z Potterem, Weasleyem i Granger. Przyprowadzili też Deana Thomasa i skrzata – kontynuował swoją oficjalną opowieść Draco.

Z całych sił musiał powstrzymywać się przed mówieniem o Lunie. Wiedział też, że pauzy, które robił w swojej opowieści mogą nie spodobać się niektórym sędziom, ale… wolał spędzić życie w Azkabanie, niż sprawdzić, że Luna będzie cierpieć lub będzie sądzona za zadawanie się ze śmierciożercą.

– Wezwano mnie, a dokładniej zawołała mnie moja matka, bym potwierdził, że szmalcownicy przyprowadzili Pottera. Ktoś, podejrzewam, że Granger, bo Weasley jest na to za głupi, rzucił na niego zaklęcie żądlące.

– Rozpoznał go pan? – spytała jedna z sędzin.

– Oczywiście, tylko kretyn by go nie poznał.

– Przyznał to pan matce? – dopytała kobieta.

Draco milczał przez chwilę, a potem odpowiedział:

– Nie. Nie powiedziałem mojej matce. I nie zamierzałem. Złapani zostali wysłani do lochów… A potem pojawiła się moja ciotka – Bellatrix. Wpadła w szał na widok jednego ze szmalcowników i zamordowała ponad połowę zebranych. Wezwała też Czarnego Pana, bo Potterowi zaczęło schodzić zaklęcie z twarzy. Później… uznała, że musi troszkę pobawić się z Hermioną Granger, by zaczęła mówić. Proszę nie kazać mi o tym mówić… wolałabym, z uwagi na Granger.

– Dobrze, to nie ma związku ze sprawą – odparł Minister.

– W lochu było kilku pojmanych… ale udało im się uciec. Weasley miał wygaszacz rozpraszający mrok. Poza tym… przywołałem skrzaty, by pomogły uwolnić Pottera i pozostałych.

– Skąd pan wie, o tym co wydarzyło się w lochu?

– Byłem tam… odprowadziłem ich do piwnicy. Dostałem taki rozkaz od mojego ojca – przyznał Draco. “Nie, nie powiem wam, że chodziłem tam niemal co chwilę”. Jednocześnie czuł, że robi mu się gorąco – musiał lawirować między opowiadaniem o pełnych wydarzeniach, a tym, co było najbezpieczniejsze dla niej.

– Czemu wezwał pan skrzaty dopiero teraz? – padło pytanie od jednego z sędziów.

– Nie mogłem zrobić tego wcześniej. Wszyscy by się dowiedzieli. Poza tym to dopiero wtedy pojawił się Potter. Wcześniej nie byłem w lochach – stwierdził Draco.

Kłamał jak z nut, ciesząc się w duchu, że jednak nie jest pod działaniem Veritaserum. Wówczas musieliby dowiedzieć się o wszystkim. Był też wdzięczny Severusowi, że nauczył go, jak blokować umysł i w jaki sposób nie okazywać emocji. Choć było to trudne, wiedział, że inaczej pociłby się jak mysz, a kłamstwo miałby wypisane na twarzy. Na szczęście maska rozpieszczonego szlachcica, którą przywdziewał całe życie i nauki wujka nie poszły na marne.

– Skrzaty pomogły wydostać się części z lochów, w tym Weasleyowi i Lovegood. Potter został razem ze mną, uznał, że trzeba pomóc Granger. Gdy wróciliśmy na górę… Granger była nieprzytomna i… zajmował się nią Greyback.

Na sali zdawało się słyszeć przeciągłe jęki niedowierzania. Draco spojrzał przepraszająco w stronę Hermiony, który siedziała na ławce obok Pottera. Nie planował zgłębiać się w szczegóły tego, co widział. Nie chciał też, żeby ona wiedziała, co się wydarzyło.

– Doszło do walki – kontynuował Draco. – Nie mogłem jawnie walczyć, więc… próbowałem tylko rzucać Protego na Pottera czy leżącą Granger. Cały ten chaos przerwała moja ciotka, która złapała Hermionę i przyłożyła jej do gardła sztylet. Dobrze wiedziałem jaki – srebrny, zatruty. Zawsze miała go przy sobie. Groziła Potterowi i Zgredkowi, że ją zabije i kazała się poddać. Potem doszło do kolejnego incydentu, bo skrzat zrzucił żyrandol na wszystkich i deportował ich gdzieś, nie mam pojęcia gdzie. Gdy Czarny Pan dotarł do dworu… był wściekły, więc każdego czekała seria tortur. Zagroził też moim rodzicom – otrzymali zakaz opuszczania dworu, a mnie natychmiast zesłał do Hogwartu.

– Proszę zaprotokołować, że Garrick Ollivander zeznawał w czerwcu 1998 r. i opowiedział nam przed śmiercią o wydarzeniach z Dworu Malfoyów. Przyznał on, że Draco Malfoy pomagał w uwolnieniu z lochów jego oraz innych zatrzymanych – co najmniej sześciu osób. Zeznania Ollivandera pokrywają się z tym, co zeznał oskarżony.

_______________________

W Hermionie biło się wiele uczuć – obrzydzenie, strach, niechęć, wdzięczność. Sama nie wiedziała, co dokładnie się dzieje. Nie miała pojęcia, że zemdlała w trakcie tortur Lestrange. Nie wiedziała o Greybacku… poczuła, że zbiera jej się na mdłości. Potrzebowała natychmiast się umyć i dowiedzieć o Harry’ego, co naprawdę wydarzyło się w posiadłości Malfoyów.

Rozdziały<< Uratuj mnie / Rozdział 27. Smocze opowieści

Dodaj komentarz