Pamięć 7

Bywały takie dni, że Harry nie mógł uwierzyć we własne szczęście i to był właśnie taki dzień. Bo gdy otworzył drzwi znalazł za nimi Hermionę. Hermionę ubraną w śliczną szatę i pytającą czy już jest gotowy.

– Naprawdę? Naprawdę chcesz ze mną pójść?

Westchnęła i potarła nerwowo dłonie.

– Dostałeś moją sowę, prawda? Tak, chcę. Idziemy, czy nie?

Uszczypnął się w przedramię, żeby wyrwać się z szoku. W tempie ekspresowym narzucił na siebie czystą szatę, przeczesał szczotką włosy (które od razu ułożyły się po staremu, więc w sumie mógł sobie darować) i minutę później podawał Hermionie dłoń, pomagając jej przestąpić wysoki ruszt w Dziurawym Kotle.

– Witamy z powrotem, panno Granger. – Tom posłał jej miły uśmiech. – Wygląda pani lepiej.

– Dziękuję, Tom. Ciebie też miło widzieć.

– Czy mogę mieć nadzieję, że tym razem nie będzie żadnych problemów?

Harry zauważył jak rumieniec wstydu pokrywa twarz Hermiony i zrobił krok w kierunku starego barmana.

– To nie było w porządku, Tom. Ona była chora…

Ciepła dłoń na ramieniu powstrzymała go w pół słowa. Obiecał sobie, że będzie się zachowywał. Obiecał. Wziął głęboki wdech i jedynie połowicznie słuchał lekkiej rozmowy Hermiony z Tomem. Gdy barman przeprosił i poszedł obsłużyć czarodzieja w długiej, szokująco czerwonej szacie, Harry podał Hermionie ramię.

– Idziemy?

Spojrzała na niego niepewnie, a on znów miał ochotę się kopnąć. Wiedział przecież, że ona nie przepada za kontaktem fizycznym.

Nim jednak zdążył zabrać rękę, Hermiona przyjęła jego ramię i, ponownie się rumieniąc, pociągnęła go w kierunku przejścia na Pokątną. Miał wrażenie, że żołądek zainstalował trampolinę i właśnie na niej skacze jak głupi. To już nie były motylki, a stada ptaków.

– Ja… Um…

Chciał powiedzieć coś mądrego, coś romantycznego i coś porywającego jednocześnie, ale gdy cegły odsłoniły przed nimi dość zatłoczoną ulicę, wszystko to zamarło mu na ustach. Hermiona skamieniała.

– Jeśli chcesz… – Odchrząknął i spróbował ponownie, tym razem głośniej. – Jeśli chcesz, możemy wrócić. Nie spodziewałem się, że o tej godzinie będzie tylu ludzi. Zwykle jest cisza i spokój.

Jak na złość wszyscy właśnie tego dnia musieli sobie przypomnieć o niezałatwionych sprawunkach! Miał wielką ochotę zaciągnąć Hermionę do lodziarni, do sklepu z Quidditchem, do księgarni, do sklepu bliźniaków i do wielu innych miejsc, jednak jeśli miało to wywołać u niej atak, to wolał nie wychodzić z domu nigdy.

– Musisz zachować spokój. – Poprzedniego wieczoru, przy szklance szkockiej, Ron zrobił mu cały wykład o dupkowatości, egocentryzmie, PTSD, potrzebie psychoterapii i dżentelmeństwie. Dopóki Harry nie zapytał go skąd to wszystko wie. Później już leciały jedynie na wpół poważne bluzgi. – Jeśli ty będziesz się denerował, okazywał niepokój lub będziesz zbyt hej-do-przodu, to ona poczuje się zagrożona. Przy tobie musi czuć, że nic jej nie grozi, choćby nie wiem co.

Więc był spokojny. Wdech i wydech. Spokój.

– Nie. – Cichy, ale stanowczy głos, wyrwał go z mini-medytacji. Hermiona uniosła głowę i zrobiła krok do przodu. – Chodźmy.

Najchętniej zakrzyknąłby z radości, ale ograniczył się do podziękowania Ronowi w myślach.

– Gdzie chciałabyś pójść?

– Jeśli nie masz nic przeciwko temu, to tylko do Esów i Floresów. Nie sądzę żebym była w stanie…

Czarownica, dyskutująca żywo z idącą obok przyjaciółką, potrąciła Hermionę. Dziewczyna przymknęła oczy, jej dłoń na ramieniu Harry’ego zacisnęła się mocniej.

– Przepraszam! – powiedziała kobieta, nawet na nich nie spoglądając. – I, rozumiesz, Sybil wtedy podniosła filiżankę…

– Jak mówiłam, nie sądzę, bym była w stanie długo wytrzymać na ulicy – mruknęła Hermiona, dzielnie robiąc krok przed siebie. – Poza tym muszę kupić kilka książek.

– Nie mów, że nie masz co czytać!

– Mam, oczywiście, że mam. – Lekki uśmiech wrócił na jej usta. – Najczęściej zamawiamy książki sowią pocztą, albo prosimy Albusa. Dwa czy trzy razy Severus pofatygował się do Esów, ale wracał w tak ponurym nastroju, że w końcu zabroniłam mu.

Był spokojny. Spokojny. Był oazą pieprzonego spokoju.

– Masz oko na coś konkretnego? – wymamrotał, mając nadzieję, że obejdzie się bez Snape’a w kilku następnych zdaniach.

– Mhm. Bardzo chciałabym mieć „Transmutację Najnowszą i Unowocześnienie Metody Gray’a”, a nie jest ona dostępna w formie wysyłkowej z powodu ciężkich zaklęć. Severus poprosił mnie również o kilka książek o zaklęciach niewerbalnych, choć nie był w stanie wymienić tytułów, więc będę musiała się rozejrzeć. – Odczytując jego ponure spojrzenie jako pytające, gadała dalej o Snape’ie, a potwór Harry’ego warczał i rzucał się, podnosząc mu ciśnienie. Z całych sił starał się zdusić bestię. – Chodzi nam raczej o coś, co ma konkretne przykłady, bo teorię już znamy. Przypuszczam, że muszą istnieć jakieś mniej lub bardziej znane książki dla niemych czarodziejów, żeby mogli sobie radzić nie tylko z codziennymi zaklęciami, ale również z bardziej zaawansowanymi.

– Wiesz, on ma różdżkę, nogi i oczy, więc mógłby sam się rozejrzeć. – Wzruszył ramionami, gdy sapnęła. – Mówię poważnie, on cię nie potrzebuje. Dałby sobie radę sam, gdyby chciał.

Jakby nie mógł sam się pofatygować i połazić po księgarniach. Harry wątpił, by Hermiona była w stanie poprosić księgarza o pomoc, gdyby trzeba było dopytać o konkretne pozycje. Wysługiwał się nią, dupek jeden.

– On mnie potrzebuje, Harry. A ja potrzebuję jego. Przyznajmniej na razie.

Pocieszony tym „na razie” otworzył przed nią drzwi Esów i pozwolił wejść pierwszej. Prosto w tłok. Ludzie przepychali się, krzyczeli, a książki fruwały tuż nad głowami, strącając nie jeden kapelusz.

– Merlinie… – pisnęła Hermiona, cofając się i od razu wpadając na przechodzącego obok w pośpiechu mężczyznę.

Harry nie miał pojęcia co się dzieje dopóki nie zauważył znaku informującego, że w dniu dzisiejszym cały asortyment jest sprzedawany za pół ceny.

– Możesz kupić taniej książki – szepnął do Hermiony, kładąc jej uspokajającą dłoń na plecach.

Być może tłum był dość spory, ale dział interesujący Hermionę był niemal pusty. Pokierował ją tam delikatnie, cały czas upewniając się, że jej szybki oddech nie przechodzi w hiperwentylację. Po drodze musiał kilka osób poczęstować z łokcia, ale oburzone krzyki szybko zamierały, gdy poszkodowani zauważyli, że to ten Harry Potter, w dodatku z Hermioną Granger. Wkrótce szepty zmieniły się w głośne komentarze. Harry skrzywił się.

– Czy… Czy to się zdarza często? – wyjąkała Hermiona, opierając się o regał w pustej alejce Zaklęć Zaawansowanych.

– Nie tak znowu czesto, ale tak, Ron i ja miewamy swoje problemy. – Aż tu słyszał dochodzące kłótnie na temat tego czy aby na pewno jakiś Voldemort kiedyś istniał. – Ostatnimi czasy mamy sporą liczbę tych, którzy twierdzą, że wojna była tylko przykrywką Ministerstwa, by wprowadzić państwo policyjne i ukryć afery finansowe. A my… – Cholera, w sumie powinien ją uprzedzić o tym o wiele wcześniej. – A my jesteśmy uznawani za fałszywych celebrytów, od dziecka urabianych, by pokazywać Ministerstwo z jak najlepszej strony. To raczej durne plotki, ale potrafią dopiec. Wystarczy ich ignorować.

Wystarczy ich ignorować, mówisz?

Zaśmiała się nieco histerycznie, ale dopiero gdy ludzie zaczęli zaglądać do alejki, wpatrując się w nią, pokazując palcami, pociągnęła Harry’ego za rękaw.

– Chcę stąd wyjść…

– A książki?

– To teraz nieistotne. Chodźmy.

Przecisnęli się przez tłum, którego połowa pchała się w alejki z literaturą, a druga wołała ich lub próbowała im podać ręce na przywitanie. Nawet Harry’ego lekko to przytłoczyło.

Nie spodziewał się jednak tego, że po wyjściu z Esów zostaną otoczeni dziennikarzami. Flesz za fleszem strzelały zdjęcia, samonotujące notatniki były im podstawiane prawie pod nosy.

Hermiona wbiła się w ścianę tuż obok drzwi do księgarni, Harry stanął o krok przed nią.

– Panno Granger, gdzie pani była przez te wszystkie lata?

– Czy to oznacza, że wraca pani do życia publicznego?

– Co panią łączy z panem Potterem? Czy to wasze pierwsze spotkanie od wielu lat?

– Jakie są pani wspomnienia z Ostatniej Bitwy?

– Czyżby skończyły się fundusze za odgrywanie dziecięcej gwiazdy Ministerstwa i wróciła pani teraz, by znów zarobić?

– A może jest z tym związany jakiś skandal? – Rita Skeeter przygryzła koniec swojego jadowicie zielonego pióra, a spojrzenie jej oczu, skierowanych na coraz bledszą Hermionę, było drapieżne. – Na przykład… nieślubne dziecko z panem Potterem?

Harry uznał, że to o wiele za dużo jak na pierwszy raz. Starając się nie wrzesczeć, podniósł głos.

– Przepraszam państwa, ale chcielibyśmy przejsć. Hermiona wróciła do nas, ale nie udziela wywiadów. Prosimy ze względu na jej stan zdrowia o cofnięcie się.

Równie dobrze mógłby gadać do ściany.

Jeden z dziennikarzy złapał Hermionę za ramię, by obrócić ją bardziej w swoim kierunku, bo może pani nie słyszała mojego pytania, panno Granger, ale Ministerstwo zapowiedziało nowe prawo, które mogłoby panią zainteresować i chciałbym wiedziec…

– ZOSTAWCIE MNIE!!!

Hermiona wyrwała się dziennikarzowi i skuliła pod ścianą.

Flesz aparatu wyrwał wszystkich z szoku wywołanego jej wrzaskiem, posypały się kolejne dziesiątki pytań z dziesiątek gardeł. Tłum dookoła nich pęczniał.

Tego było za wiele. Przyjął pozę Aurora i wrzasnął:

– WYNOCHA!!!

Ci w pierwszych rzędach, przypominając sobie, że w końcu to Chłopiec-Który-Zwyciężył, zrobili kilka kroków do tyłu, ale zaraz zostali popchnięci przez tłum na poprzednie miejsca. Harry tracił kontrolę nad sytuacją, a jako Auror nie mógł przekląć cywilów tylko dlatego, że kogoś wystraszyli.

Zza pleców słyszał przerażony głos, szepczący:

– Proszę, proszę, proszęproszęproszę…

Harry obrócił się na czas, by zauważyć dziennikarza sięgającego w dół, po Hermionę. Wyciągnął różdżkę, gotów go przekląć, ale nie zdążył.

Silna dłoń zacisnęła się na nadgarstku pismaka, druga złapała go za przód szaty, po czym mężczyzna został rzucony z ogromną siłą w najbliżej stojących ludzi, którzy posypali się jak kręgle.

Pomiędzy reporterami a Hermioną stał wściekły Severus Snape.

Wyciągnął różdżkę przed siebie, nie musząc nic mówić. Pogarda i nienawiść widniejące na jego twarzy przypomniały tym ludziom kim był, co robił i co zapewne mógł jeszcze zrobić.

Szybkim ruchem nadgarstka posłał w tłum błękitne płomyki, aż, co do ostatniego, każdy aparat stanął w ogniu. Wrzaski strachu i bólu wydawały się go w ogóle nie ruszać.

Pochylił się, pomógł wciąż mamroczącej, zapłakanej Hermionie wstać, objął ją w pasie i tuż przed zniknięciem jego oczy spotkały się z oczami Harry’ego.

Gdyby wzrok mógł zabijać, Harry już by nie żył.

Tłum naparł na niego, dopytując się o udział Snape’a w tym wszystkim, setki teorii i próśb o komentarz. Nie mając nerwów na uspokajanie tłumu aportował się do ogrodu Hermiony i zapukał do drzwi. Gdy nikt mu nie otworzył zaczął w nie walić tak długo, aż w końcu Snape je otworzył.

– Słuchaj, jesteś wściekły, ale chcę wiedzieć co z Hermioną.

Próbował wejść, minąć Snape’a, ale napotkał magiczną barierę.

– Nie możesz mnie tu trzymać! Hermiono! – krzyknął, wiedząc, że jej by się to nie spodobało. – Hermio…

Nie spodziewał się ciosu. Pięść Snape’a uderzyła go potężnie prosto w nos, tłukąc okulary i rozbijając wargi o zęby. Ból oślepił Harry’ego na chwilę, a odłamek szkła uszkodził mu brew i krew zalała mu oko. Nie mógł mówić, nos miał najprawdopodobniej złamany, a jego koszula powoli nasiąkała czerwienią.

Żądza mordu w oczach Snape’a dorównywała tej, jaką sam w tym momencie odczuwał.

Mistrz Eliksirów nabazgrał coś szybko na kartce, którą zmiął i rzucił pod nogi Harry’ego, po czym zatrzasnął drzwi. Krzywiąc się z bólu i brocząc krwią Harry sięgnął po papier i rozwinął go.

Musiał przeczytać całość dwukrotnie nim zrozumiał do czego doprowadził.

Dzięki tobie Hermiona ma atak. Nie waż się tu nigdy więcej pokazywać. Avada Kedavra jest zaklęciem niewerbalnym.

 

 

Severus zatrzasnął drzwi przed Potterem, ostatkiem sił powstrzymując się przed zamordowaniem kretyna tu i teraz. Gdyby nie wzniósł bariery nie pozwalajacej na wejście, wyjście oraz blokującej wszystkie dźwięki z wewnątrz… Z radością rozerwałby mu gardło. Już było tak dobrze. Tak długo Hermiona nie miała ataku, że zaczął się łudzić, że być może – być może – była na dobrej drodze ku ozdrowieniu. Że najgorsze było już za nią. Najwyraźniej mylił się.

Przeszedł do sypialni, po drodze zachodząc do kuchni i robiąc sobie kawę. Hermiona leżała na łóżku, pod zieloną kołdrą i tępo wpatrywała się w sufit. Nienawidził tego etapu, miał wrażenie, że patrzy na kogoś zupełnie innego.

Pieprzony Potter, pomyślał, zaciskając rękę na kubku. Ten stan Hermiona osiągała najwcześniej po kilku godzinach od rozpoczęcia ataku. Zwykle zaczynało się spokojnie – lekkie rozmarzenie, zagapienie się, odsuwanie się od niego. Potrafiła przez kilka dni po cichu, po malutku, tracić samą siebie.

Spodziewał się, że faza druga to teraz kwestia godzin, jeśli nie minut.

Sprawdził ich połączenie umysłowe i odetchnął; nie zablokowała go. Będzie mu łatwiej ją opanować. Ostatnim razem gdy nieświadomie go zablokowała odgryzła mu sporą część przedramienia i spędził tygodnie ukrywając przed nią, pod zaklęciem, powoli odrastające mięśnie i skórę.

Wyprawa na Pokątną nie podobała mu się z wielu powodów. Jednak w najgorszych nawet scenariuszach nie zakładał, że Potter pozwoli jej zostać otoczoną i zaszczutą. Wiedział, że ona nie jest przyzwyczajona do tlumów, a mimo to nie zareagował, nie obronił jej. Mógł ją przecież po prostu stamtąd zabrać, zamiast stać jak ostatni kretyn.

Severus nie dziwił się jego zainteresowaniu Hermioną. Była ładna, wesoła i inteligentna, a Potter był do niej przywiązany emocjonalnie, więc można było przypuszczać, że po latach rozłąki te uczucia nabiorą jedynie intensywności. Tym, co go irytowało, była zaborczość, jaką Potter jej okazywał. Sceny zazdrości, do których nie miał prawa. Manipulacje emocjami, by wywrzeć na niej zgodę na zachowanie, na które nie powinna mu była pozwalać dla własnego dobra. Zwłaszcza, że cały ten cyrk obijał się o coś, co istniało jedynie w durnym łbie Pottera.

Hermiona nigdy nie widziała w Severusie kogoś więcej, niż przyjaciela. Przytulała się do niego, gdy poszukiwała pocieszenia. Całowała go w policzek, gdy była szczęśliwa lub mu dziękowała. Chodziła z nim za rękę, uśmiechała się do niego, spała z nim co noc w jednym łóżku i za tym wszystkim stała przyjaźń. Ani razu, ani na chwilę, nie pozwolił sobie na myśl, że może w tym wszystkim jest coś więcej. Był od niej starszy, brzydszy. Był niemową, którego powrót do „prawdziwego świata” w ogóle nie interesował. Kimś, kto nie wykonałby pierwszego kroku w obawie, że to wszystko runie.

I w tym tkwiła jego osobista tragedia. Bo co do tego, że był w niej zakochany, nie miał żadnych wątpliwości.

Uwielbiał budzić się koło niej każdego ranka. Patrzeć na jej podkrążone oczy szukające kawy. Słuchać jej głosu, gdy prowadziła z nim dyskusje i jej nucenia, gdy pieliła w ogrodzie. Widzieć uśmiech dumy, gdy otrzymywała gazety ze swoimi esejami. Słuchać przekleństw, gdy próbowała przełożyć kolejną i kolejną teorię na praktykę.

Życie, jakie obecnie prowadził, odpowiadało mu i myśl o tym, że ona pewnego dnia go opuści, bo chce czegoś więcej… Sama ta myśl powodowała, że ciężko mu się oddychało. A nie mógł jej ograniczać. Nie mógł kazać jej zamknąć się z sobą w tym domku i nigdy nie wyściubiać nosa. Porzucić wszystko, do czego ją ciągnęło tylko dlatego, że miał na to ochotę.

Kątem oka dostrzegł ruch. Hermiona przymknęła oczy, zmarszczyła czoło i delikatnie zacisnęła dłonie. Severus szybko dopił kawę i odsunął kubek pod ścianę. Kwestia minut. Może nawet sekund.

Hermiona nagle usiadła, jej oczy szeroko rozwarte, wzrok rozbiegany, oddech przyspieszony.

~Wszystko jest w porządku. Jesteś bezpieczna. Spokojnie… Spokojnie… Jesteś bezpieczna…

Potwarzał to jak mantrę, przez cały czas, gdy była w tej fazie. Nie mógł ani na chwilę pozwolić sobie na strach, bo tylko spotęgowałby to, co sama odczuwała.

Przerażony pisk doszedł z jej gardła, a ona sama zesztywniała. Czyli już go zauważyła.

Powoli, bez gwałtownych ruchów wstał z krzesła i odsunął się od niego. Kilka razy zaskoczyła go gdy siedział i od tamtego pierwszego ataku jego plecy nigdy nie wróciły do normy, a kolejne kilka razy pogłębiło deformację.

Zaczęła wstawać z łóżka. Zwierzęcy grymas wykrzywił jej rysy twarzy, zniekształcił je. Severus starał się rozluźnić i przygotować na pierwszy atak. Widział pierwsze sygnały adrenaliny krążącej w jej żyłach. Przyspieszony puls, rozszerzone źrenice, żyły występujące na czole, karku i ramionach. Głębokie warknięcia, niezmiennie kojarzące mu się z Greybackiem.

Bez żadnego ostrzeżenia rzuciła sie na niego, sięgając palcami oczu, zębami gardła. Zablokował jej ręce, obrócił plecami do siebie. Kopała go, starając się połamać mu nogi. Czuł jej paznokcie rozrywające skórę przedramion. Uderzyła go potylicą w twarz.

~Jestem tu. Jesteś bezpieczna. Spokojnie… Spokojnie…

Docierające do niego emocje blokował na tyle, na ile mógł. Była wściekła. Była przerażona. Widziała wielkie, ciemne zagrożenie. Zabije ją. Zabije.

Wykręcił jej ręce do tyłu i rzucił twarzą na łóżko, przygniatając ją tak, by nie zrobiła mu krzywdy i nie udusiła się. Sięgnął po pasy, które trzymał pod materacem i skrzywił się, gdy zaczęła go kopać między nogami. Z kawą zmieszał eliksir blokujący receptory bólu, ale każde obrażenie odczuje później w dwójnasób.

Gruba, smocza skóra owinęła się wokół jej nadgarstków, ramion i przytrzymała je. Sięgnął po trzeci pas, by związać jej nogi, gdy odbiła się od materacu i całą sobą na niego wpadła. Upadli. Wiła się, próbując dosięgnąć go. Odskoczył na bok i patrząc na to, jak wyje i próbuje wyrwać sobie rękę ze stawu, postanowił złożyć później wizytę Potterowi i dać mu mały prezent.

Gdy pierwszy pas puścił, szybkim ruchem rożdżki przykleił wszystkie przedmioty w pokoju do tego, na czym leżały. Boleśnie przekonał się, że była w stanie rzucać w niego wszystkim – od krzeseł po Krzywołapa, gdy ten jeszcze żył. Biedne kocisko wiedziało, że jego pani jest chora i nawet nie walczył, gdy rzuciła się, by go zabić.

Ani on, ani Severus nie chcieli zrobić jej krzywdy.

Zerwała drugi pas i skoczyła na niego, odbijając się od łóżka. Ugiął kolana, by zablokować jej cios z góry. Poczuł, że coś chrupnęło mu w łokciu, ale już musiał umknąć przed jej palcami.

Czas przestał się liczyć. Całe swoje skupienie musiał włożyć w obserwację i kontrolę. Obserwować jej ruchy, nie dać się zabić. Obserwować jej twarz, by wyłapać przejście do następnej fazy. Kontrolować swoje emocje, nie dać się ponieść złości i strachowi. Kontrolować swoje myśli, uspokajać ją.

Próbowała połamać mu ręce. Zmiażdżyć grdykę. Sięgała jego głowy, by złamać mu kark. Wyrywała mu włosy. Kopała z całej siły w splot słoneczny. Ugryzła go w ramię, ale gruby materiał złagodził atak.

I wtedy mrugnęła. Palce, które pół sekundy wcześniej sięgały jego oczu, w ostatniej chwili zatrzymał o milimetr od jej własnych. Zawyła przeraźliwie. Smutno. Rozdzierająco. I rzuciła się do tyłu, uderzając głową o ścianę. Severus zaklął i przeciągnął ją na środek pokoju. Siłował się z nią, trzymając jej ręce jak najbliżej swojej piersi, ale utrzymując ją nogą na dystans. Wielokrotnie próbowała zakrztusić się jego guzikami, złamać kark o jego klatę. Szarpała się, rzucała, płacząc i zawodząc. Jej krzyki udręki bolały go bardziej, niż cokolwiek, co mu wcześniej zrobiła. Żadne słowa pocieszenia jej nie pomagały.

Zaczął tracić siły. Wyślizgnęła mu się. Odepchnęła go z taką siłą, że upadł tracąc oddech. Sięgnęła po nożyczki leżące na komodzie. Kiedy odkryła, że nie może ich oderwać uderzyła z całą siłą czołem w kant. Severusa zemdliło. Ochronił każdy fragment każdego mebla, a i tak uderzyła w zabezpieczenie na tyle mocno, by rozciąć sobie skórę.

I nagle, tak po prostu, zemdlała.

Severus, drżąc, odetchnął z ulgą. Podniósł się z jękiem. Ciężko oddychając lewitował ją na łóżko i zerknął na zegar. Cztery godziny. Niedobrze. Ostatni atak trwał ledwie kwadrans, a najdłuższy dwie godziny.

Zaklęciami oczyścił ją z potu, zaleczył skaleczenia. Słaniając się, poczłapał do laboratorium, wziął potężny łyk trzech różnych eliksirów przeciwbólowych i z naręczem małych słoiczków wrócił do sypialni. Hermiona nie mogła obudzić się obolała, ani z choćby jednym zadrapaniem. Cokolwiek odbiegającego od normy mogło ją z powrotem wbić w atak. Nałożył odpowiednie maści, kremy i napoił ją eliksirami, masując gardło, by przełknęła. Pozostało czekać, aż wszystko zacznie działać.

Odczuwając narastający ból wszedł pod prysznic, by zmyć z siebie ślinę, krew i pot. Ręka zapiekła go, szramy po paznokciach spływały krwią. Zapomniał o nich. A słoiczek zostawił w sypialni. Nie miał sił na pójście tam i powrót pod prysznic.

Oparł głowę o mokre kafelki i rozpłakał się ze zmęczenia, przerażenia i wszystkich emocji, które blokował przez ostatnie godziny. Otoczył się ramionami, czując każdy fragment obolałego ciała.

Nie było mu od tego lepiej, jedynie rozbolała go dodatkowo głowa.

Na tyle, na ile dał radę umył się, zawinął rękę w czysty ręcznik, który szybko nasiąkał krwią, wbił się w pidżamę i wrócił do pokoju. Siadając ciężko na łóżku opatrzył rękę, starając się nie wspominać lat, gdy co drugi dzień wracał ze spotkania Śmierciożerców i musiał zajmować się każdym sponiewieranym kawałkiem swojego ciała. Nie potrzebował na dokładkę koszmarów.

Rzucając ostatnie zaklęcie diagnostyczne na Hermionę, ułożył się pod pierzyną, czując, jak jego obolałe, zmęczone ciało zapada się w miękki materac. Świetlik wrócił do jego różdżki, informując go, że nic nie odbiega od normy. To go uspokoiło.

Wpatrując się w jej bladą, zmęczoną twarz, Severus poczuł ciepło rozlewające się w sercu na obrzydliwą, egoistyczną myśl o tym, że jeszcze, jeszcze trochę, jest jej potrzebny.

I zasnął.

 

 

Od dwóch dni Harry nie mógł spać, bo zjadały go wyrzuty sumienia. Nie potrzebował awantur ze strony wszystkich, którzy znał, bo sam dobrze wiedział jaką głupotą się popisał. Mimo tego widok wrzeszczącego pana Weasleya oraz Albusa rozbrajającego Lavender, która, nie mając różdżki, uderzyła go w twarz, prześladował go za każdym razem, gdy przymknął oczy.

Jednak to reakcja Rona zabolała go najbardziej. Jego przyjaciel jedynie pokręcił głową i zamknął mu drzwi do swojego pokoju przed nosem. Jeszcze stamtąd nie wyszedł i Harry był pewien, że skorzystał z sieci Fiuu, byle tylko być daleko od niego.

Był już w wystarczająco kiepskim nastroju, gdy za drzwiami Kolebki znalazł Snape’a. Mistrz Eliksirów był wyraźnie zmęczony, a na jego twarzy widać było ślady pazurów.

– Czego chcesz?

Nie był w nastroju do wysłuchiwała kolejnej przemowy.

Snape podsunął mu pod nos miseczkę ze srebrnym płynem.

– Co to?

Krzywiąc się, Snape sięgnął do kieszeni po kawałek papieru i pióro.

To myślodsiewnia. Obejrzyj. Hermiona by tego chciała.

Szczerze wątpił, by ta ostatnia część byłą prawdą, ale nie zdążył zapytać, bo Snape zniknął.

Harry nie wiedział, że to specjalny typ myślodsiewni, który nie pozwala na opuszczenie wspomnienia bez obejrzenia całości. Przekonał się o tym dopiero, gdy próbował się stamtąd wydostać.

Cztery godziny później nagle pojawił się na krześle, na którym poprzednio siedział, płaczący i roztrzęsiony.

I zwymiotował prosto pod nogi.

Rozdziały<< Pamięć 6Pamięć 8 >>

mroczna88

Miłośniczka mocnej herbaty, grubych książek i puchatych kotów. Lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. Znana głównie z tego, że zostawiła niedokończone opowiadania sześć lat temu i od tego czasu unika świata, żeby nie przyznać się jak bardzo się tego wstydzi. Tym razem jednak wróciła i będzie nie tylko poprawiać stare teksty, by nie były tak żenująco kiepsko napisane, ale też w końcu je dokończy. Tylko trzeba dać jej trochę czasu i cierpliwości ^.^ Szczerze poleca książki: serię Koło Czasu autorstwa Roberta Jordana, serię Wiedźmy autorstwa Olgi Gromyko, cokolwiek napisał Sanderson (ale Rozjemcę najbardziej), cokolwiek napisała Naomi Novik (Wybrana ma relację, która bardzo przypomina sevmione!), Sagę Księżycową autorstwa Marissy Meyer (najlepszy retelling baśni jaki powstał) oraz cokolwiek napisała Maggie Stiefvater (jej seria Kruczych chłopców i Wyścig śmierci najlepsze) Szczerze poleca seriale:Koło Czasu, Sense8, The Boys, Carnival Row, Good Omens, Black Sails, The Wilds, Motherland Fort Salem, The Untamed, Panic, Warrior Nun, Galavant, Dark, Wynnona Earp, Goblin (koreański), Bridgerton, Downton Abbey

Ten post ma 11 komentarzy

  1. fu, fu, fu. przerażają mnie takie rzeczy jak wyrywanie własnej ręki ze stawu, bo sobie to od razu wyobrażam.
    biedna.Wróć do czytania

  2. może to wredne ale naprawdę dobrze mu tak. nienawidzę w tym opowiadaniu Harry’ego z całego serca, chociaż Hermiona też mnie dogłębnie irytuje. Czekam!Wróć do czytania

    1. Dość często lubię z Harry’ego robić złego gościa. Może dlatego, że w części 5 i 6 miał zadatki na takiego, a Rona tak często robią złego (ja też xD) że to się już powoli robi nudne xD

  3. bardzo dobrze zrobił Severus. Nienawidzę tutaj Harrego, skrajnie mnie on irytuje i cieszę się że Sev dał mu te wspomnienia. Mam nadzieje że to go coś nauczyWróć do czytania

  4. Jak na dotychczasową postawę to muszę przyznać, że Harry naprawdę zachował się na poziomie (pewnie dzięki naukom Rona 😛 ), myślał o samopoczuciu Hermiony i próbował ja ochronić (chociaż nieudolnie).

    Chociaż nie spodziewałabym się po Snape niczego innego jak fanga w nos 🙂 Uwielbiam dopisek o Avadzie. 🙂 A pokazanie Harremu wspomnień to wisienka na torcie.

    Podoba mi się też opis całego ataku i wieloletni wysiłek Snepe’a, żeby zamaskować przed nią fizyczne skutki.

    1. Harry próbuje, naprawdę próbuje, ale lata wojny, od dzieciństwa brak szczęścia… Dużo tego się nakłada i dlatego często mu nie wychodzi. W tym właśnie trochę jest tragedia. Że on nie do końca ogarnia powagę sytuacji, bo nakłada na to własne życzenia.
      Generalnie jest coś intymnego w zadawaniu ciosów fizycznie, bez magii. Jakby mają większą moc.
      Bardzo się cieszę, że scena ataku ci się podobała! Takie sceny akcji są mega trudne do opisania.

Dodaj komentarz