Pamięć 2

Siedem lat i kilka miesięcy po Ostatniej Bitwie Harry Potter przestał być Chłopcem-Który-Zwyciężył, a został po prostu Harrym Potterem, Aurorem Ministerstwa Magii. Pewnego lipcowego dnia otrzymał licencję i odznakę, którą wpiął w bordową szatę z poczuciem dumy. Kingsley Shackelbolt, Szef Biura Aurorów, stanął naprzeciw sześciorga świeżo upieczonych Aurorów i przemówił głębokim głosem:

– Nie będę powtarzał tego wszystkiego, czego wysłuchiwaliście przez ostatnie trzy lata zaawansowanego szkolenia. Naszym celem jest nie dopuszczenie do tego, by powstał kolejny Voldemort i by ci Śmierciożercy, którzy uniknęli Azkabanu, zostali do niego wtrąceni. Wybierzcie sobie partnera, z którym będziecie pracować przez najbliższe dziesięć lat i możecie spadać do domów.

Harry uśmiechnął się do stojącego obok Colina, z którym już na samym początku kursu zaczął współpracować. Colin, po pozbyciu się obsesji na punkcie Harry’ego, okazał się równym gościem i Harry z przyjemnością spędzał z nim czas w pracy oraz poza nią.

Godzinę później siedział w wygodnym fotelu naprzeciwko Rona i opowiadał mu o pierwszym poważnym zleceniu, które dostali razem z Colinem. Zdaniem Harry’ego tajemnica nie obowiązywała go, gdy chodziło o najmłodszego Weasleya. Sam Ron zrezygnował z kursu Aurorów. Poszedł na dwa pierwsze zajęcia i kategorycznie stwierdził, że ma dość walczenia, dość czarnoksiężników i dość robienia komukolwiek krzywdy. Ku zdziwieniu wszystkich, z Harrym włącznie, postanowił zająć się magomedycyną. Kiedy zapytany o to dlaczego magomedycyna skoro od lat marzył o roli Aurora, Ron odpowiedział:

– Leżąc w Skrzydle Szpitalnym i obserwując Madame Pomfrey, patrząc jak stawia ludzi na nogi, jak ratuje im życie, zauważyłem, że zadaję jej bardzo dużo pytań, a nawet zacząłem jej pomagać, gdy już mogłem stanąć na nogi. Czuję się w tym dobrze, chcę pomagać innym, a uzdrowicieli nigdy nie jest zbyt wielu.

Teraz został mu jedynie rok nauki, by uzyskać tytuł, a ten rok miały wypełnić jedynie praktyki w roli starszego asystenta, a nie egzaminy, więc był zwykle wycieńczony, ale szczęśliwy. Tego dnia jednak, zwykle promieniujący samozadowoleniem, był markotny i milczący.

– Ej, co jest? – zagadnął Harry, gdy nie spotkał się z żadną reakcją na opis Pierwszej Ważnej Sprawy.

Nie spodziewał się fanfar i splendoru, ale jakieś minimalne zainteresowanie byłoby na miejscu, tymczasem Ron wydawał się być w innym świecie. W końcu spojrzał na Harry’ego błękitnymi oczami, w których widać było głębokie zastanowienie.

– Wydaje mi się, że widziałem dzisiaj Hermionę.

Przez chwilę Harry nie był pewien jak zareagować, co poczuć. To nie był temat, z którego by sobie żartowali, a jednak jakaś jego cząstka podejrzewała dowcip. Zaledwie miesiąc wcześniej podjęli decyzję by zaprzestać poszukiwań i po prostu zapomnieć.

Pierwszy list od Hermiony otrzymali mniej więcej dwa miesiące po jej zniknięciu. Przez ten czas obaj odchodzili od zmysłów ze zmartwienia, a gdyby nie pani Weasley i bliźniacy, to Harry wyruszyłby na długą – i zapewne bezsensowną – akcję poszukiwawczą. Jeśli jednak na widok jej sowy ucieszyli się, to ta radość szybko uleciała. List był krótki, niemal stenografem Hermiona pisała, że znalazła mieszkanie w bezpiecznej okolicy, żeby się o nią nie martwili, nie szukali jej i że ich kocha. I tyle. Potem przez cały rok nie usłyszeli od niej nawet słowa, by następnie znów czekać rok. Wielokrotnie próbowali ją namierzyć różnymi sposobami, jednak albo nagle tracili jej sowę z oczu, albo wracała z listami, które pisali do Hermiony, rzucając im oburzone spojrzenia. Ani Hedwiga, ani żadne inne sposoby kontaktowania się – łącznie z Patronusami – nie były w stanie namierzyć Hermiony. Wypłaty z jej konta w Gringottcie też nie dało się wyśledzić, a gobliny omal nie urwały Harry’emu głowy, gdy próbował użyć swojego stanowiska i nazwiska, by je zaszantażować.

Powiedzieć, że Ron widzący Hermionę tak po prostu było zaskoczeniem, to jakby nic nie powiedzieć.

– Gdzie ją widziałeś? – wydukał z siebie, kiedy już minął pierwszy szok.

– Harry, wydaje mi się, że ją widziałem. To mogła być ona – miała podobną figurę, włosy i twarz, ale… Mogłem równie dobrze to sobie wyobrazić.

– Gdzie? – powtórzył pytanie, zaciskając ręce na kubku.

– Niedaleko Leedstown, na południu. Kornwalia.

– A co ty tam robiłeś?

– Johnson wysłał mnie po próbkę sierści jakiegoś przeklętego zwierzaka, który panoszy się po tamtejszych lasach. Pogryzł kilku mugoli, którzy trafili do nas.

– I?

– I postanowiłem zrobić sobie przerwę na herbatę. Nawet nie pamiętam jak nazywa się ta wioska, bo pewnie jakąś nazwę ma. W każdym razie stoi tam kilka domów, nie za dużo. Są cztery sklepy – piekarnia, mięsny, warzywny i taki ze wszystkim innym. Kupiłem sobie wodę i pączka, po czym przysiadłem na krawężniku, żeby zjeść. I wtedy ją zauważyłem. Wyszła z warzywnego, z siatką pełną ziemniaków, sałaty i czegoś tam jeszcze. Nie śmiej się, byłem głodny. Tak mnie wmurowało, że nawet za nią nie zawołałem, a gdy już się ocknąłem nie było jej, zniknęła gdzieś między domami. Wolałem nie robić z siebie idioty, więc nie spytałem w sklepie czy ją znają. W efekcie resztę dnia spędziłem na zastanawianiu się czy to mogła być ona.

Ron rozwalił się jeszcze bardziej na fotelu i upił łyk herbaty. Unikał wzroku Harry’ego, jakby bał się, że ten zaraz wszystkiemu zaprzeczy.

– Cóż… Jest jeden sposób na to, żeby się tego dowiedzieć, no nie?

– To znaczy?

Nadzieja w głosie Rona odzwierciedlała tą, która powoli rodziła się w sercu Harry’ego.

– Jutro jest sobota. Ja mam wolne i ty masz wolne. Rano odwiedzimy sobie tę wioskę i popytamy o Hermionę. Mam jej stare, mugolskie zdjęcie, zrobione tuż przed siódmym rokiem.

– A jeśli ona serio chce, żebyśmy zostawili ją w spokoju? Nie sądzę by trzymała się z daleka gdyby nie miała dobrego powodu.

– I dlatego Dumbledore wie co u niej i jak można ją znaleźć, ale my nie możemy?!

Stary czarodziej przyznał im się, że cały czas jest z nią w kontakcie, ale nie chciał dodać nic więcej. „Jest zdrowa, bezpieczna i na tyle szczęśliwa, na ile może, nie mając was obok siebie”. To była najdłuższa z odpowiedzi jakie otrzymali.

– Harry, wyluzuj. Ja też chciałbym ją znaleźć, ale kiedy faktycznie mamy jej trop zastanawiam się czy to rozważne…

– Nigdy nie sądziłem, że rozważność będzie twoim problemem.

– Ty będziesz romantyczny.

– Hę?

– Jedna z ulubionych mugolskich książek Hermiony, „Rozważna i romantyczna”. Nieważne. O której powinniśmy wyruszyć?

– O siódmej. Chcę zapukać rankiem do jej drzwi i dowiedzieć się dlaczego nas unikała przez tyle lat.

Rozdziały<< PamięćPamięć 3 >>

mroczna88

Miłośniczka mocnej herbaty, grubych książek i puchatych kotów. Lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. Znana głównie z tego, że zostawiła niedokończone opowiadania sześć lat temu i od tego czasu unika świata, żeby nie przyznać się jak bardzo się tego wstydzi. Tym razem jednak wróciła i będzie nie tylko poprawiać stare teksty, by nie były tak żenująco kiepsko napisane, ale też w końcu je dokończy. Tylko trzeba dać jej trochę czasu i cierpliwości ^.^ Szczerze poleca książki: serię Koło Czasu autorstwa Roberta Jordana, serię Wiedźmy autorstwa Olgi Gromyko, cokolwiek napisał Sanderson (ale Rozjemcę najbardziej), cokolwiek napisała Naomi Novik (Wybrana ma relację, która bardzo przypomina sevmione!), Sagę Księżycową autorstwa Marissy Meyer (najlepszy retelling baśni jaki powstał) oraz cokolwiek napisała Maggie Stiefvater (jej seria Kruczych chłopców i Wyścig śmierci najlepsze) Szczerze poleca seriale:Koło Czasu, Sense8, The Boys, Carnival Row, Good Omens, Black Sails, The Wilds, Motherland Fort Salem, The Untamed, Panic, Warrior Nun, Galavant, Dark, Wynnona Earp, Goblin (koreański), Bridgerton, Downton Abbey

Ten post ma jeden komentarz

Dodaj komentarz