Pamięć 10

Wedle wszelkich znanych jej miar pokój  można było uznać za radosny. Przyjemnie rumiankowe ściany, pomarańczowe zasłony, białe firanki i miękkie łóżko ze świeżo upraną, flanelową pościelą. Jednak Hermiona czuła się w nim obco, niewyraźnie i samotnie. Harry, który przyniósł jej torby, stał w drzwiach z uśmiechem, którego nie była w stanie odwzajemnić.

– Gdyby coś się działo nie bój się krzyczeć. Jestem tuż obok, za ścianą. Ron jest drzwi obok mnie, ale nie wiem czy nie wziął przypadkiem jakiegoś świątecznego dyżuru.

– A ty?

– Wziąłem wolne. Od dwóch lat nie korzystałem z urlopu i pomyślałem, że to dobra okazja. Spędzimy trochę czasu razem, nadrobimy zaległości.

Powiedziała, że zaraz zejdzie na dół, w głębi duszy żałując, że Rona nie będzie. Nie było jednak winą Harry’ego, że od czasu wyprawy na Pokątną nie czuła się w jego towarzystwie do końca komfortowo. Prawdę powiedziawszy miała wrażenie, że siedzi na aktywnym wulkanie, który w każdej chwili mógł wybuchnąć. To nie było to samo napięcie jakiego doświadczała okazyjnie w towarzystwie Severusa, który był jak granat – wybuchał jedynie wtedy, gdy się go ruszało. Choć terapia Harry’ego rzekomo szła świetnie, Hermiona nie mogła być pewna jego stabilności.

Westchnęła i usiadła ciężko na łóżku. Każde z nich w jakiś sposób wyszło pokiereszowane z wojny. Hermiona nigdy nie poszła na uniwersytet, nigdy nie dorobiła się tytułu Mistrzyni. Harry, kikutem zamykający drzwi, miał już nigdy nie wsiąść na miotłę, a od czasu śmierci Syriusza stan jego emocji jedynie się pogarszał. Nie było to winą żadnego z nich, a jednak świat nie dawał im o tym zapomnieć.

Sięgnęła ku Severusowi, by pocieszyć się jego obecnością choćby na chwilę, ale uderzyła w ścianę ciszy. Wzdrygnęła się i potarła ramiona. Odrzucenie bolało. Pamiętała, że czuła się tak samo, gdy po raz pierwszy próbowała się do niego przytulić. Odsunął ją od siebie brutalnie, jakby parzyła, jednocześnie nie zwracając na nią uwagi. Jakby była rzepem, który przyczepił się do jego ramienia po drodze na wrzosowisko. Za wyjątkiem chwil, gdy potrzebowała jego bliskości ze względu na ataki paniki, nie pozwalał jej się zbliżać do siebie przez ponad dwa lata, a i tak dość często jedynie ją tolerował. O ile Hermiona bardzo chciałaby się do niego w tym momencie przytulić, bardziej brakowało jej rozmowy z nim. Pewności, że on tam, po drugiej stronie, wciąż jest.

Więź działała jednak tak, że o ile ktoś nie chciał by z nim się kontaktowano, to choćby nie wiem jak  Hermiona próbowała, mogła z równą skutecznością walić głową w mur. Nie zamierzała jednak siedzieć i czekać aż łaskawie otworzy połączenie. Przebrała się i zeszła na dół. Harry czekał już na nią z herbatą przy kominku. Usiadła na fotelu, przykryła nogi kocem i wzięła od niego parujący kubek.

– Dziękuję.

– Nie ma sprawy.

Cisza, która zapadła, nie była komfortowa. Harry wiercił się, kręcił, wzdychał i sapał, a Hermiona wyraźnie czuła na sobie jego wzrok.

– Powiedz mi… – zaczęła, a on odpowiedział natychmiastowo:

– Tak?

Widać nie tylko jej cisza przeszkadzała.

– Czym tak naprawdę zajmują się Aurorzy? W Różdżką i prawem – poradnik dla początkujących Aurorów ominięto wiele ciekawych aspektów, a część druga jest wypożyczana z Państwowej Biblioteki jedynie na specjalne zezwolenie Głównego Aurora.

Harry zaśmiał się na jej wzmiankę o poradniku.

– Część druga obejmuje większość naszych wewnętrznych regulacji, szyfrów i praktycznych wskazówek, dlatego nikt tak po prostu nie może jej wypożyczyć. I zanim zapytasz, nie, nie mogę jej dla ciebie wypożyczyć. Jest dostępna jedynie w Bibliotece, nie da się jej wynieść poza obręb regału, a zezwolenie Głównego Aurora to jedynie pierwszy z kroków, które trzeba przejść, żeby się do niej dorwać. – Na jej zdziwione spojrzenie, wyjaśnił. – Jakby nie patrzeć są tam szyfry, Hermiono, wszystko, co byłoby potrzebne do podszywania się pod Aurora lub do przechwycenia tajnych wiadomości.

– Ach, no tak. Ma to sens. Nie uczą was tego jednak na zajęciach?

– Uczą, ale nie każdy ma twoją pamięć. Z tej książki częściej korzystają pełnoprawni Aurorzy niż uczniowie. – Przewróciła oczami, na co się roześmiał. – Poważnie, tego jest tyle, że trudno spamiętać. Ważne, że to, co najważniejsze, mamy wpajane tak, byśmy byli w stanie przypomnieć to sobie wyrwani ze snu w środku nocy.

Upiła łyk i przymknęła oczy z zachwytem. To musiała być któraś ze specjalnych mieszanek Magicznych herbat i ziółek. Hermiona uwielbiała te z dodatkiem mango, maliny, hibiskusa i z lekką domieszką proszku z kwiecia mandragory.

– W której sekcji działasz?

– Póki co w ogólnej. – Harry poprawił się (znów) i dosypał sobie cukru do herbaty. Chyba była dla niego zbyt kwaśna. – Zamierzam jednak składać papiery do śledczej. Mam nosa do czarnoksiężników i dzikich bestii. Colin, który lubi babrać się w papierkach, rozważa wewnętrzną. Marzy mu się ściganie korupcji, przekupywanych urzędników i łamiących prawo Aurorów.

– Colin?

Harry wskazał na jedno ze zdjęć na kominku. W ramce Harry i myszowaty mężczyzna wymieniali się kuksańcami i śmiali. Coś w uśmiechu tego drugiego – Colina? – wydawało jej się znajome.

– Creevey. Możesz go pamiętać jako dzieciaka, który latał za mną z aparatem.

– Faktycznie! Chyba bym go nie poznała…

– Dennis, jego brat, zginął, na rok przed końcem wojny, niesłusznie skazany za pomaganie Voldemortowi. – Harry nachmurzył się, zacisnął pięści, a mięsień na szczęce wyraźnie mu drgał. – Facet, który go skazał, siedział w kieszeni Malfoya. Dlatego Colin chce ścigać między innymi brudnych sędziów. W każdym razie kiedy Dennis zginął, Colin uspokoił się, a na kursie nie było nikogo bardziej skupionego. Wiesz, sporo tam karków, przygłupów, którzy myślą, że będą mogli machać różdżką i wszyscy będą robić to, co chcą, ale ci wylatują w pierwszym odsiewie. Przynajmniej na naszym roku, bo Colin nie bał się ich zgłosić. – Wyszczerzył zęby, wyraźnie dumny z partnera. – Przestał widzieć we mnie bohatera, a zaczął widzieć kogoś, kto równie mocno jak on chce powstrzymać złych ludzi przed niszczeniem życia innym.

Harry opowiadał dalej o różnych aurorach i ich przygodach, ale Hermiona odpłynęła już myślami. Zastanawiała się czy mogłaby zostać Aurorem, gdyby nie Dołohow. Brzmiało to ciekawie, zwłaszcza to, co chciał robić Colin, ale chyba miała dość stresu i nerwów do końca życia. Bycie Aurorem wiązało się, mimo wszystko, z ogromnym niebezpieczeństwem.

Gdy Harry przestał mówić, przeszła od razu do wypytywania go o kolegów i koleżanki z roku. Lepiej było skierować rozmowę na te tory, niż przyznawać, że nie słuchała.

Śmiali się właśnie z prób otwarcia klubu dla dorosłych przez Deana, gdy do domu wszedł Ron, na ich widok wyraźnie odprężający się.

– Ale tu wesoło.

– Kroiłeś dziś kogoś ciekawego? – zapytała.

Pokręcił głową i zaczął zdejmować kurtkę, z której posypały się grudy śniegu.

– Nie, dziś akurat nie. Miałem dyżur na Urazach. Macie pozdrowienia od Lockharta, który zapewnił mnie, że choć nie wie, kim jesteście, prześle wam swoje zdjęcia z autografem.

– Dalej jest w tym samym stanie?

– Och, byłabyś z niego dumna. Już sam potrafi czytać listy od fanek!

 

Mijał trzeci dzień wizyty Hermiony w Kolebce i Harry zaczynał się niecierpliwić. Był spokojny, trzymał nerwy na wodzy, ale bał się, że jeśli nie zrobi jakiegoś konkretnego kroku, już teraz, to będzie mógł zapomnieć o Hermionie. Bo ona cały czas myślała o Snape’ie i on to widział. Mało tego, Ron też to widział i nawet poruszył ten temat z nią kilka razy. Sprzedawała im śpiewkę o tym, że to przyzwyczajenie, potrzeba czy inne myśli uciekające, ale Harry widział, że im dłużej była bez kontaktu z Obleśnym Dupkiem, tym silniejsze stawały się jej uczucia.

Dlatego rozpieszczał ją, jak tylko się dało. Przynosił jej smakołyki, robił herbatę, proponował masaż, a kilka razy nawet zabrał ją na spacer i pokazywał najpiękniejsze kawałki okolicy. Spędzanie czasu w jej towarzystwie wywoływało w nim jednak sprzeczne uczucia. Chciał tej Hermiony, ale też chciał, by była taka, jak siedem temu – roześmiana, uparta i odważna. Ta jej bojaźliwość irytowała go, a wiedział, że z czasem będzie tylko gorzej, bo na tyle siebie samego znał, żeby to wiedzieć. Dlatego starał się wyciągnąć z niej Dawną Hermionę i były momenty, że nawet mu się to udawało. Strofowała go, żartowała z nim, kilka razy poklepała go po ramieniu. Momentami był nawet pewien, że z nim flirtuje, tylko nie do końca wie jak się to robi. Te chwile jednak pozostawiały w nim uczucie niedosytu,

Chciał więcej. Chciał jej. I chciał, by i ona to poczuła. By była pewna.

 

Cztery noce. Spała z daleka od swojego łóżka już cztery noce i wciąż nie była w stanie zasnąć bez problemów. Przekręcała się z boku na bok i była o krok od tego, by się spakować i wrócić do domu. Nieważne, że Harry by się zezłościł. Nawet nieistotne, że Severus mógł nie chcieć jej już w domu. Brakowało jej cykania świerszczy za oknem, bulgotania w rurach i płaczu niemowlęcia Anne. Łóżko było za miękkie, a kołdra zbyt ciężka. W samym pokoju zaś było tak duszno, że ledwo dało się oddychać, bo Zgredek, na prośbę Harry’ego, trzymał jej pokój w nieznośnie wysokiej temperaturze.

Po trzech godzinach przewracania się z boku na bok odrzuciła kołdrę, założyła szlafrok i zeszła do kuchni. Czwarta noc z rzędu bez przynajmniej pięciu godzin snu źle się na niej odbije, więc może patent z dzieciństwa pomoże. Od lat nie musiała sięgać po gorące mleko. Zwykle brała eliksir lub rozmawiała z Severusem tak długo, aż przysypiała. Czasem nawet żartowała, że to dlatego, że tak nudzi, ale jego głęboki, jedwabisty głos, potrafił ją uspokoić jak nic innego.

Otworzyła lodówkę i wyjęła mleko.

– Nie możesz spać?

Podskoczyła i złapała się za serce. Mleko rozlało się po podłodze.

– Harry! Nie strasz mnie tak!

Chłopak roześmiał  się i machnięciem różdżki zapalił światło. Zamrugała kilka razy, a gdy wzrok jej się przyzwyczaił do nagłej jasności, musiała od razu uciec wzrokiem. Choroba Hermiony zapewniła jej życie mniszki, a jedynym kawałkiem męskiego ciała jaki widziała w ostatnich latach był gigantyczny brzuch Archera w gorące, lipcowe dni, bo ilekroć temperatura wzrastała powyżej dwudziestu pięciu stopni, Severus odmawiał wychodzenia na dwór i siedział zamknięty w laboratorium, gdzie zaklęciami tworzył względnie chłodny mikroklimat. Nim spojrzała w bok i tak zdążyła zauważyć umięśniony brzuch Harry’ego, dobrze zbudowane ramiona i ciemną linię włosów znikającą pod gumką bokserek.

– Mógłbyś proszę założyć koszulkę? – wymamrotała, czerwona jak piwonia.

Śmiejąc się cicho zrobił krok do przodu, a ona krok do tyłu.

– Czyżbym cię onieśmielał? Daj spokój, często widziałaś mnie bez koszulki w trakcie wakacji. Do tego tu jest strasznie duszno.

Cofnęła się i poczuła lekkie ukłucie paniki, gdy zauważyła, że za nią podążył.

– To było dawno temu, Harry. Mieliśmy piętnaście czy szesnaście lat, a teraz… Teraz mamy trochę więcej. A jak ci duszno, to otwórz okno.

Zrobiła kolejny krok do tyłu i zamurowało ją, gdy uderzyła w blat stołu. Dziwny uśmiech na twarzy powoli zbliżającego się Harry’ego przypomniał jej słowa Severusa, że Harry może być nią zainteresowany. Tysiąc myśli przebiegło jej przez głowę naraz, wszystkie skupiające się na tym, jak powiedzieć najlepszemu przyjacielowi z dzieciństwa, że widzi się w nim tylko brata? Jednak narastający strach nie pozwolił jej wypowiedzieć żadnej z tych myśli.

Oparł się dłońmi o blat tak, że więził ją między swoimi silnymi ramionami, a Hermiona poczuła, że się dusi. Zaraz się udusi. Bała się oddychać. Nie chciała żeby jej dotykał. Nie chciała żeby na nią patrzył. Nie chciała Harry’ego, nie chciała Rona, nie chciała żadnego ze swoich przyjaciół, nie chciała magii. Chciała swój domek i Severusa. Severusa i nikogo więcej.

To była jej ostatnia myśl w chwili, w której Harry objął ją, przyciągnął do siebie i intensywnie pocałował, wsuwając język w usta.

Później była tylko ciemność.

 

 

Święta Severusa były całkiem udane. Minerwa tak ucieszyła się z jego wizyty, że przez większą część czasu tylko wpatrywała się w niego ze łzami w oczach, milcząc. Przy tym podała taką ilość zjadliwych potraw, że był w pełni ukontentowany. W dodatku był dumny z trzymanego dystansu, nawet jeśli kilka razy otworzył umysł na Hermionę i podsłuchał tego, co się dzieje, bo ona cały czas podświadomie szukała z nim kontaktu. Potter uspokoił się, co bardzo go ucieszyło, bo oznaczało to, że Hermiona była bezpieczna. Najwyraźniej myślodsiewnia dała kretynowi do myślenia i zrozumiał nie tylko jak łatwo można było Hermionę przestraszyć, ale też tego konsekwencje. Poza tym był z nimi Weasley, a Ronaldowi, wbrew sobie, zaczął ufać. Najmłodszy Weasley w pełni rozumiał sytuację i zachowywał się rozsądnie od samego początku, nawet gdy nie do końca wiedział jaka jest sytuacja.

Humor popsuł mu się dopiero gdy po dwóch dniach bycia rozpieszczanym wrócił do pustego, cichego domu, cudem wyrywając się z łap Minerwy, która najchętniej trzymałaby go jeszcze przez miesiąc. Przez pierwszy dzień był w stanie samego siebie oszukać, że tak jest mu dobrze, że wreszcie ma czas dla siebie i zaśnie bez większych problemów. Drugiego dnia był gotów chodzić po ścianach. Z utęsknieniem wspominał lata, gdy do pełni szczęścia nie trzeba mu było więcej nad ciche komnaty i dobrą książkę. Musiał bardzo mocno sam siebie pilnować, by nie otworzyć połączenia i nie poprosić Hermiony o szybszy powrót. Przez całą noc przewracał się, wstawał i znowu się kładł, by powtórzyć cykl aż do rana, gdy zdecydował się zająć czymś pożytecznym. Ale nie chciało mu się sprzątać. Gotowanie dla jednej osoby też nie było niczym interesującym. Usiadł z książką, do której zabierał się od dłuższego czasu, ale gdy po drugim rozdziale podniósł głowę, by podzielić się z Hermioną ciekawym fragmentem, odechciało mu się czytać dalej. Plusem nieprzespanej nocy, całodziennej irytacji i głodu było to, że gdy zasnął, zasnął szybko i nie miał żadnych snów.

Dlatego też zdziwił się, gdy nagle wybudził się w środku nocy, czując niepokój. Szybko rzucone zaklęcia powiedziały mu, że był w domu sam i była druga w nocy. Nasłuchiwał jeszcze przez chwilę i gotów był położyć się znów spać, gdy przez barierę przedostał się wrzask czystego przerażenia. Jeszcze nigdy nie słyszał takiego dźwięku z jej strony. Nie chciał myśleć co mogło spowodować taką reakcję. Zerwał się z łóżka, przebrał w pół minuty i złapał za świstoklik, którego użyć mieli tylko w wypadku zagrożenia. Błysnęło i znalazł się w wysokiej, kamiennej, przytulnej komnacie. Jego jednak interesował jedynie czarodziej siedzący na łóżku, w kolorowej koszuli, celujący w niego różdżką. Leżąca nieco dalej Lavender wciąż spała, jedynie drgnęła i przewróciła się na drugi bok, gdy Albus przemówił lodowatym głosem.

– Hasło?

Zaczął szybko machać różdżką, a złociste słowa rozjaśniały mrok.

Do cholery, Albusie, czy ktoś inny ma świstoklik do twoich prywatnych komnat?!

– Też racja, ale jestem przezorny. Co się stało?

Hermiona. Gdzie ona jest?

Stary czarodziej nie zadawał więcej pytań. Wysunął szufladę szafki nocnej i rzucił Severusowi pomarańczową skarpetę. Błysnęło, poczuł szarpnięcie w okolicy pępka i już po chwili stał w wąskim holu typowego, angielskiego domu.

Wyciągnął różdżkę i nasłuchiwał. Było cicho. Zdecydowanie zbyt cicho. Nagły męski wrzask spowodował, że bez namysłu postawił tarczę, a Sectumsempra czekała w gotowości. Pewne nawyki nie ginęły. Tupot stóp po schodach spowodował, że skierował w ich kierunku różdżkę.

Weasley, rozczochrany, w pomiętej pidżamie, też w niego celował, dopóki go nie rozpoznał.

– Snape? To ty wrzeszczałeś?

Pokręcił głową i wskazał głową w lewo, w głąb mieszkania.

– Salon i kuchnia. Poza mną w domu są jedynie Hermiona i… – Nagle wyminął Severusa, idąc szybko przed siebie, mamrocząc: – Przecież nie byłby taki głupi…

Severus zaczął przygotowywać się do rzucenia Avady. Ostrzegał Pottera. Ostrzegał go. Jeśli tylko ją tknął… Jeśli coś jej zrobił… To wtedy śmierć zada mu później. Po tym, jak się z nim policzy.

Weasley zamarł w drzwiach do kuchni, a cała krew odeszła mu z twarzy. Severus stanął tuż obok niego i poczuł, jak zalewa go zimna furia.

Hermiona płakała.

Atakowała Pottera, który krwawił z ran na ciele i twarzy, jej twarz była zezwierzęcona i wyraźnie chciała go zamordować, ale płakała. Dotychczas tylko jeden raz widział ją w takim stanie – gdy była śmiertelnie przerażona obecnością Śmierciożerców i znaleźli ją po tym, jak ich pozabijała. Co oznaczało, że cokolwiek zrobił Potter, w mniemaniu Severusa, zasługiwał na śmierć.

– Co… Co robimy?

Weasley spojrzał na niego, jakby oczekiwał pomocy. Severus wzruszył ramionami.

– Snape, ona go zabije.

Ponowne wzruszenie ramionami.

– Wiem, że pewnie zrobił coś wstrętnego i wierz mi, że zamierzam się z nim policzyć, ale wiesz co się stanie z Hermioną jeśli odkryje, że śmierć Harry’ego była jej winą.

Już miał wzruszyć ramionami i uznać, że po prostu doprowadzi do tego, że ona nigdy się nie dowie, ale wiedział, że prędzej czy później dowiedziałaby się. Westchnął ciężko, odepchnął Weasleya i wszedł do kuchni, mocnym kopniakiem odsuwając Pottera z drogi. Gdy tylko Hermiona go zauważyła rzuciła się z pazurami do jego gardła. Złapał ją za nadgarstki, wykręcił je do tyłu i obrócił plecami do siebie. Rozejrzał się szybko zastanawiając się czym i do czego może ją przykuć. Nienawidził tego, ale w ten sposób miał chwilę, by złapać oddech. Hermiona nie dała mu czasu na myślenie. Rąbnęła głową do tyłu, łamiąc mu nos. Ból spowodował, że rozluźnił dłonie. Błyskawicznie okręciła się i omal nie wyłupiła mu oczu, zamiast tego trafiając w twarz, którą rozorała. Rzucił nią o ziemię i przygwoździł twarzą do podłogi, desperacko zastanawiając się co zrobić. Ruchem różdżki posłał wszystkie niebezpieczne przedmioty do szuflad i zaplombował je. Próbował przemawiać do niej w myślach, ale nie mógł się z nią skontaktować. Gdyby miał język, gdyby mógł mówić… Nie był to moment na gdybanie. Omal nie złamała mu nogi, zahaczając stopą o jego. Wyrwała się z jego uścisku i odskoczyła w bok. Podniósł się, ale od razu silne uderzenie w mostek pozbawiło go na chwilę tchu. Uderzała w niego, próbując złamać mu żebra.

Stracił poczucie czasu. Skupił się na przeżyciu, odpieraniu ciosów. Łzy płynące z jej oczu, dźwięki agonii wyrywające się z gardła – to wszystko raniło jego serce bardziej, niż jakikolwiek z jej ciosów jego ciało. Odpychał ją, blokował, przyciskał do twardych powierzchni, łapał za ręce. Wszystko, byle przeżyć, ale nie zrobić jej za dużej krzywdy.

Posłała go kopnięciem w mostek na ziemię, aż plecami gruchnął o szafki i przez chwilę pociemniało mu przed oczami. Sięgnęła w kierunku jego głowy, żeby złapać za włosy, rozbić głowę o kant szafek. Widział to, wiedział co się stanie. W ostatniej sekundzie zauważył zmianę na jej twarzy. Ręka przeszła nad jego głową, złapała kawałek potłuczonego talerza i rozorała jej jedną tętnicę.

Severus krzyknął z przerażenia, wyrwał jej zakrwawioną porcelanę i szybko zaczął mamrotać zaklęcia lecznicze. Był taki zmęczony, ręce tak mu drżały… Krew buchała strumieniami z rany, zalewała mu ręce. Zaczął panikować. Omal nie zaszlochał, gdy piegowate ramiona pojawiły się koło jego, a spokojny głos Weasleya przejął akcję ratunkową. Severus musiał jedynie trzymać głowę Hermiony w jednym miejscu. Nie chciał patrzeć na jej uśmiech ulgi. Nie chciał widzieć triumfu w jej oczach, że oto jej się udało. Oto koniec.

Gdyby nie Weasley, to byłby koniec.

Gdy krew przestała płynąć a rudy się odsunął, Severus wziął Hermionę w ramiona, przytulił ją do siebie i rozpłakał się w jej włosy. Wdychał jej zapach, gładził jej plecy, trzymał drobną dłoń i wracał myślami do chwili, w której zawiódł, w której życie zaczęło z niej uciekać. Było tak blisko… Tak blisko, by na zawsze ją stracił.

Nie chciał jej puszczać. Chciał, żeby była przy nim, żeby mógł się w każdej chwili upewnić, że jest cała, że żyje, że nic jej nie zagraża. Uzależnił się od niej i zakochał – dwa słowa, których nienawidził i pogardzał ludźmi, do których się je odnosiło. Ale ostatnie dni były puste i nie mógł się już dłużej oszukiwać, że wprowadzanie dystansu na siłę zda egzamin, bo robił krzywdę i sobie, i jej.

Chwilę zajęło mu uspokojenie się, a gdy to zrobił z wdzięcznością przyjął od Weasleya szklankę wody. Czuł się wykończony. Lepił się od potu i krwi Hermiony, a jej łzy wciąż moczyły mu koszulkę. Przytulił ją mocniej do siebie i pocałował w skroń, wciąż upewniając się, że nie ma możliwości sięgnąć dłońmi nigdzie, gdzie mogłaby zrobić sobie krzywdę. W tej chwili chciał jedynie dwóch rzeczy – zamordować Pottera i wrócić do domu.

 

 

Kiedy otworzyła oczy wszystko było mgliste i niewyraźne. Czuła jednak, że nie jest sama. Mrugnęła kilka razy, by rozwiać mgiełkę, która zasnuła jej wzrok i pierwszym, co zauważyła, był dobrze znany sufit, choć wciąż lekko rozmazany. Obróciła głowę i uśmiechnęła się. Severus siedział na swoim miejscu i czytał książkę. Na łóżku, którego unikał od dłuższego czasu.

– Wyglądasz okropnie – wychrypiała i zdziwiła się widząc jego drgnięcie. Zwykle nie pozwalał na to, by cokolwiek wybijało go z rytmu

~Nie miałem czasu się ogolić. Spałaś zaledwie kilka godzin.

Cofnęła się pamięcią do ostatniego wspomnienia przed tym, jak znalazła się w łóżku. Harry. Ten głupi, głupi Harry. Westchnęła ciężko. Nie będzie się z nim widywać sam na sam. Choćby niewiadomo jak dobrze szło mu na terapii. Nie miał prawa jej całować. Nie wtedy, gdy była tak wyraźnie przerażona. Ani w ogóle w żadnych innych warunkach.

– Co z Ronem? Czy komuś coś zrobiłam? Czemu mam mgiełkę przed oczami? I co z twoją ręką?

Nawet niewyraźna cała jego lewa dłoń była opuchnięta i czerwona.

~Ledwie się obudziłaś, a już zalewasz mnie pytaniami. – Powiedział z przekąsem. – Nikomu nic nie zrobiłaś, Weasley ma się dobrze. Twoje oczy wrócą do normy, długo nie mrugałaś i płakałaś, co nie jest najlepszą kombinacją. Muszą się nawilżyć, później dam ci odpowiednie krople.

– A ręka?

~Policzyłem się z Potterem, gdy już się uspokoiłaś. – Skupiła wzrok na jego twarzy i ponury uśmiech wywołał w niej dreszcz. – W pewnej chwili byłem pewien, że Weasley dołączy się do linczu, ale koniec końców zajął się tym, co zostało z gęby Pottera, gdy już z nim skończyłem.

Była zbyt zmęczona, by zwracać mu uwagę, że bicie ludzi, nawet jeśli na to zasłużyli, nie powinno być źródłem takiej satysfakcji. Może urządzi mu wykład za dzień lub dwa, gdy porządnie się wyśpi.

~Jesteś głodna?

~Nie. Chce mi się spać.

~Śpij. Musisz być wykończona.

~Mhmm… Czy znaleźliście z Albusem coś nowego w czasie gdy się do mnie nie odzywałeś?

~Powiedziałbym ci. Albo Albus by ci powiedział – poprawił się, gdy posłała mu sceptyczne spojrzenie. – Czeka na odpowiedź od pewnego Mistrza, ale nie liczyłbym na niego zbytnio. Rozważaliśmy wskrzeszenie Dołohowa, ale musielibyśmy aportować się do Albanii, bo tam najbliżej nie ma antynekromanckich praw. Tu by nas od razu aresztowano.

~To nie brzmi dobrze…

~Majaczysz. Śpij.

~Severusie?

~Hmm?

~Mogę się przytulić?

~…

~Mogę?

~Jeśli koniecznie musisz.

Przysunęła się tak blisko niego jak tylko mogła, ułożyła głowę na jego udzie i po chwili już spała.

Sny miała niespokojne, pełne chaosu i zniszczenia. Widziała Ostatnią Bitwę, błonia zalane krwią. Dołohowa szczerzącego żółte zęby. Upadek Neville’a. Olbrzymy, ciała spadające z blanków. Zmasakrowane ciało Terry’ego. Severusa, gdy pierwszy raz weszła do domku. Twarz pełną ran i siniaków, wychudzone ciało, ponury wzrok. Moment, w którym odkryła krwawiący kikut języka… Koszmary. Nienawidziła ich i bała się. Przez wszystkie lata w Hogwarcie nazbierała tyle złych wspomnień, że mogły miesiącami wypełniać jej noce i nie powtarzać się, a to i tak było nic w porównaniu z tym, co nosili w sobie Severus czy Harry.

Obudziła się z dudniącym sercem i łzami w oczach. Sięgnęła w bok i napotkała pustkę. Czyli znów zostawił ją samą. Dojmujący ból rozerwał jej pierś i rozpłakała się, chowając twarz w poduszce. Miała dość. Tęskniła za nim. Miała dość samotności. Dość strachu.

Drgnęła, gdy długopalca dłoń dotknęła jej włosów.

~Co się dzieje?

Uniosła zapłakaną twarz i spojrzała w te dobrze znane, czarne oczy i tonąc w nich poczuła się jak w domu. Bezpieczna.

Siedział na brzegu łóżka ubrany w pidżamę, a jego włosy były lekko wilgotne. Musiał być pod prysznicem, gdy się obudziła.

~Idę się położyć. Potrzebujesz Bezsennego Snu?

Pokręciła głową i złapała go za rękaw.

~Nie idź.

Uniósł brew i spojrzał na nią z lekkim rozbawieniem.

~Muszę, jeśli chcę się wyspać.

~Zostań ze mną. Proszę.

Przymknął oczy, a jego twarz przeszył paroksyzm bólu. Wiedziała, że zaraz jej odmówi. Pójdzie. Znów ją zostawi… Niewiele myśląc usiadła, założyła mu ręce na szyi i przycisnęła swoje usta do jego. Gdy tylko poczuła te wąskie, twarde wargi pod swoimi, zrozumiała, że chciała to zrobić od bardzo, bardzo dawna. Być może nawet od momentu, w którym przekroczyła próg tego domu i po raz pierwszy zauważyła dawnego nauczyciela Eliksirów patrzącego na nią z wyzwaniem w oczach.

Pocałunek uderzył jej do głowy, mruknęła i przysunęła się bliżej, przesuwając delikatnie usta. Całe ciało Severusa zesztywniało. Nie ruszał się, ale nie przestała go całować. To było niebo. Delikatna skóra, ciepło, jego zapach… Gdy oddał jej pocałunek zrobił to tak delikatnie, że prawie tego nie poczuła. Dopiero gdy otoczył ją ramieniem i otworzył dla niej swe usta, gdy poczuła ciepło i wilgoć jego warg, zrozumiała, że jej nie odrzucił.

Był. Po prostu był.

Rozdziały<< Pamięć 9Pamięć 11 >>

mroczna88

Miłośniczka mocnej herbaty, grubych książek i puchatych kotów. Lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. Znana głównie z tego, że zostawiła niedokończone opowiadania sześć lat temu i od tego czasu unika świata, żeby nie przyznać się jak bardzo się tego wstydzi. Tym razem jednak wróciła i będzie nie tylko poprawiać stare teksty, by nie były tak żenująco kiepsko napisane, ale też w końcu je dokończy. Tylko trzeba dać jej trochę czasu i cierpliwości ^.^ Szczerze poleca książki: serię Koło Czasu autorstwa Roberta Jordana, serię Wiedźmy autorstwa Olgi Gromyko, cokolwiek napisał Sanderson (ale Rozjemcę najbardziej), cokolwiek napisała Naomi Novik (Wybrana ma relację, która bardzo przypomina sevmione!), Sagę Księżycową autorstwa Marissy Meyer (najlepszy retelling baśni jaki powstał) oraz cokolwiek napisała Maggie Stiefvater (jej seria Kruczych chłopców i Wyścig śmierci najlepsze) Szczerze poleca seriale:Koło Czasu, Sense8, The Boys, Carnival Row, Good Omens, Black Sails, The Wilds, Motherland Fort Salem, The Untamed, Panic, Warrior Nun, Galavant, Dark, Wynnona Earp, Goblin (koreański), Bridgerton, Downton Abbey

Ten post ma 8 komentarzy

  1. Mroczna88 – dziękuję za wszystko co robisz dla takich maluczkich jak ja! Dzięki, że wróciłaś i piszesz dla nas! Nie mogę doczekać się dalszych części tego opowiadania!

Dodaj komentarz