Pamięć 12

Nad ranem rozpadało się potężnie i łomot kropli uderzających w okna wybudził Hermionę ze snu. Leżała i chłonęła dźwięk, który wielu ludzi mógłby szybko doprowadzić do szału, jednak jej kojarzył się z relaksem i bezpieczeństwem. Siedem lat temu, gdy Dumbledore przyprowadził ją do tej chatki, rozpoczął się sezon burzowy, który trwał prawie cztery miesiące i dźwięk deszczu już zawsze przypominał jej tamte chwile. Teraz, wtulona w Severusa, musiała przyznać, że już wtedy, podświadomie, wiedziała, że tu jest dom. Że to jest to miejsce, w którym nic złego jej się nie przydarzy. Mimo jej choroby, mimo przerażających ataków wściekłości byłego nauczyciela Eliksirów i braku możliwości wyjścia dalej, niż za próg, tamten okres wypełniał spokój. Po śmierci Krzywołapa już nigdy nie była w stanie odzyskać tej równowagi.

Jedną z najgłębiej skrywanych tajemnic Hermiony było to, że wiedziała co się z nią dzieje, gdy dopada ją atak. Severus i Albus próbowali cały czas ukrywać przed nią wszystko, jednak zapomnieli, że klątwa nie pozbawiła jej zdolności obserwacji i wyciągania wniosków.

Pierwszą wskazówką był sam Severus. Okropny Mistrz Eliksirów, dla którego dotychczas była jedynie karą zesłaną mu przez niebiosa za grzechy całego świata, nagle zaczął odnosić się do niej z czymś, co w wykonaniu innej osoby uznałaby za współczucie. Owszem, starał się to kryć pod warstwami sarkazmu i burczenia, jednak przez długi czas nie potrafił tak dobrze, jak obecnie, kryć przed nią swoich uczuć podczas rozmów. Oklumencja w żaden sposób nie wpływała na ich więź, która ich  umysł traktowała jako jedno. Jednak przez długi czas myślała, że jest mu jej żal, bo będzie traciła dni z życia, których nigdy nie odzyska. Dopiero druga wskazówka, mało subtelna, powiedziała jej, że omamy, które miewa, wcale omamami nie są. Dzień po śmierci Krzywołapa, po koszmarze, w którym śniło jej się, że przegryza mu gardło, zwymiotowała całym kłębem rudej sierści. Wcześniej zdarzało jej się połknąć włos czy dwa, ale nigdy całą garść. Severus odsypiał wtedy jej atak i nie był świadkiem ani incydentu, ani histerii, w jaką wpadła, gdy dotarło do niej znaczenie zawartości wymiocin. O, tak, Hermiona wiedziała co się z nią dzieje, nawet jeśli spychała tę wiedzę w głąb umysłu, tak bardzo tego nienawidziła.

Zrozumienie, co się z nią dokładnie dzieje zajęło jej ponad cztery lata. Cztery lata zbierania informacji, wyłapywania szyfrowanych informacji w rozmowach Severusa z Albusem, układania strzępków wspomnień w całość i wynajdywania nieścisłości między tłumaczeniami obu mężczyzn. Gdy jednak po raz pierwszy ułożyła wszystko w całość, była przerażona.

Błyskawica rozdarła niebo, rozjaśniając rozluźnione oblicze Severusa, które tak rzadko miała okazję widywać. Musiała uderzyć niezbyt daleko, bo od grzmotu, który nastąpił niemal jednocześnie, aż zatrzęsły się okna. Mężczyzna wymamrotał coś bliżej nieokreślonego i wtulił długi nos w jej włosy. Uniosła dłoń i delikatnie pogłaskała go po włosach, uspokajając.

Właśnie w taką noc, trzy lata wcześniej, Hermiona uciekła. Nigdy nie wspominali tego incydentu. Byłoby to naruszenie delikatnej równowagi, którą z trudem utrzymywali i byłoby zbyt bolesne dla obojga. Wtedy każde z nich poniosły emocje – ją strach, jego wściekłość – i każde powiedziało o kilka słów za dużo, a wiele z nich daleko odbiegało od nienawiści.

Severus był pewien, że to była kolejny przejaw jej choroby, następna faza. Hermiona jednak uciekła w pełni świadomie, gdy zrozumiała, że blizny, szramy i rany, które Severus chowa przed jej wzrokiem są jej dziełem. Pamięć ją zawodziła, z ataków pamiętała jedynie urywki. Skupioną twarz Mistrza Eliksirów, smak krwi w ustach, uczucie wszechogarniającej paniki. Chciała dawać wiarę jego opowieściom o trudzie i niebezpieczeństwie zdobywania składników na eliksiry, o starczym wieku, efektach poklątwiarskich, czy choćby nawet o narowistym koniu leżącym z nim w łóżku każdej nocy, jednak jej logiczny umysł krzyczał w proteście. Snape ją okłamywał. Okłamywał ją dla jej własnego dobra. Opiekował się nią, znosił jej ataki, wymyślał bajeczki dla jej sumienia, siedział przy jej łóżku godzinami zastanawiający się czy tym razem otworzy oczy i uśmiechnie się do niego, a ona uciekła. Było to coś, czego nie mógł jej wybaczyć i wywrzeszczał jej to prosto w twarz, starając się przekrzyczeć grzmoty, ulewę i jej szloch.

Nie był na tyle głupia, by uciekać w środku burzy. Wybrała dzień zachmurzony i chłodny, bo w takie właśnie dni Snape’a bolała głowa i dokuczały stare rany, więc często kładł się spać w środku dnia. Nie wiedziała, że tego konkretnego dnia oczekiwał dostawy mugolskich składników do jakiegoś eksperymentu i nastawił budzik. Nie mówił jej o tym, a i ona nigdy nie pytała o jego plan dnia. Widziała jedynie jak kładzie się spać i szybko zasypia. Po cichu wyjęła przygotowane wcześnie ubrania, po czym spakowała je do torby sportowej pożyczonej od Sarah. Wychodząc upewniła się, że drzwi nie trzasną i zamiast iść w kierunku centrum wioski, skierowała się na południe. Do lasu. Wcześniej przestudiowała mapy i wiedziała, że będzie mogła iść dniami, a nawet tygodniami i może nigdy nie trafić na innych ludzi. Odpowiadało jej to. Czytała wielokrotnie o czarodziejach-pustelnikach i po raz pierwszy była w stanie zrozumieć co nimi kierowało. Bezpieczeństwo. Z daleka od innych, z daleka od bólu. Bo od kiedy zrozumiała co się z nią dzieje, patrzyła na Severusa Snape’a innymi oczami.

Nie widziała odważnego, niezłomnego mężczyzny, którego tylu już próbowało zniszczyć i nikomu się nie udało. Widziała bezbronną ofiarę, która świadomie nie broni się agresywnie przed znacznie niebezpieczniejszym przeciwnikiem. Pewnego dnia Hermiona rozpłata mu gardło. Pewnego dnia wyrwie mu serce z piersi. Pewnego dnia Severus skończy jak Krzywołap, który nawet nie wysunął pazurów, bo nie był w stanie jej skrzywdzić.

Tego dnia, nim zamknęła za sobą drzwi do sypialni, wpatrywała się w niego przez dłuższą chwilę. Obserwowała jego śpiącą, spokojną sylwetkę i poczuła uścisk w piersi, zresztą nie po raz pierwszy. Ledwo poradziła sobie ze śmiercią Krzywołapa. Gdyby zabiła Mistrza Eliskirów nie byłaby w stanie ze sobą żyć. A on miał prawo do spokoju i ciszy po latach wojennych horrorów.

Wiedziała, że nie zdoła mu uciec, gdy w niecałą godzinę po tym, jak weszła w las, odezwał się do niej w myślach, nakazując powrót. Jednak próbowała. Zamknęła połączenie i przyspieszyła, ciesząc się z pierwszych kropel deszczu. Pogoda jej sprzyjała. Ulewa zacierała ślady, a grzmoty i szum wiatru zagłuszały dźwięki, które mogły ją zdradzić. Zdradziło ją za to ciało. Nigdy nie była okazem zdrowia po atakach, a ostatni był brutalny. Bieg był nie do pomyślenia, a tempo, które sobie narzuciła, szybko nadwerężyło jej siły. Gdy Severus ją znalazł, Hermiona łapała powietrze ustami, pot spływał po niej na równi z deszczem i kręciło jej się w głowie. Wciąż nie mogła przypomnieć sobie dokładnych słów, które opuściły jej usta. Wiedziała, że wykrzykuje swoje obawy, cały swój strach. Wiedziała, że na granicy z histerią błagała by nie pozwolił jej się skrzywdzić, że zależy jej na jego zdrowiu i życiu. Pamiętała dziwny błysk w jego oczach, tę chwilę szoku. Wrażenie szybko się ulotniło, gdy opanowała go wściekłość, ale na ten krótki moment coś się tam stało. Coś, co mogło zniszczyć spokój, który z takim trudem wypracowali.

Ron i Harry wybrali najgorszy z możliwych momentów na ponowne pojawienie się w jej życiu. Nie miała im tego za złe, nie tak naprawdę. Szczerze ucieszyła się na ich widok, a możliwość spędzania z nimi czasu, po tylu latach tęsknoty, zawróciła jej w głowie. Na tyle, że zapomniała o Severusie i o tej intymnej chwili w lesie. Zapomniała o mężczyźnie, którego – mniej lub bardziej udolnie – starała się sobą zainteresować przez ostatnie trzy lata. W towarzystwie swoich przyjaciół aż za łatwo wróciła do Hermiony sprzed siedmiu lat, aż za często znów zaczęła myśleć o Severusie jako o Mistrzu Eliksirów. A wiedziała, że się na nią otwiera. Widziała oznaki powoli budzącego się uczucia, częstsze przytulanie, chodzenie za rękę.

Jej krótka, żałośnie krótka fascynacja Harrym zniszczyła tę nić uczuć, aż do poprzedniego poranka. Otwartość Harry’ego, to, że nie krył się ze swoim zainteresowaniem, wręcz pożądaniem, uwiodły ją. Podziwiał ją, chciał jej. Ta odmienność zawróciła jej w głowie. A przecież powinna przyznać się sama przed sobą, że Harry ją przytłacza. Powinna wiedzieć też, że gdyby podobne zachowanie przejawiał Severus, nie czułaby się przytłoczona, tylko zachwycona.

Właściwe działanie, niewłaściwy czarodziej.

Zwlekała trzy lata, wierząc, że ma czas. Jednak wspomnienia ostatnich ataków, te niewielkie przebłyski, mówiły jej, że być może ten czas się kończy. Severus był zmęczony, a ona dawno już powinna coś z tym zrobić. Zbyt długo uciekała i kilka pocałunków tego nie zmieni.

Delikatnie wysunęła się z jego ramion i sięgnęła po czyste ubrania, zabierając ze sobą bardzo ciężką torebkę i różdżkę.

Tym razem nie wybierała się do lasu, by zapomnieć o wszystkim. Wybierała się do wielkiego miasta, by odzyskać siebie oraz uzyskać szansę na prawdziwie szczęśliwe życie.

 

 

Deszcz uspokajająco kołysał go do snu, zapewniając mu marzenia o ciepłych dłoniach, jedwabistych włosach sunących mu po ramieniu i głosu wołającego jego mię.

– Severusie…

Zgrzyt.

Ten głos tak bardzo nie pasował do wyobrażeń w jego głowie, że Severus uniósł powieki i stęknął z żałością, nie chcąc nawet rozważać implikacji faktu, iż wszystko, co we śnie było Hermioną, okazało się być Albusem. Starcze dłonie potrząsały nim delikatnie, a broda opadła na ramię Severusa. Ten kontrast od razu podniósł mu ciśnienie i przesłał staremu pierdole spojrzenie wyraźnie żadające odpowiedzi na jego obecność w sypialni Severusa.

Albus, jak to Albus, zignorował jad i przeszedł do meritum.

– Czy Hermiona wspominała ci, że gdzieś idzie?

Tak, bo przecież spowiadała się przed nim dzień w dzień, a on był jej niańką. Pewnie poszła do sklepu lub do Sarah czy innej Ann… Lub do Kolebki, a jeśli tak, to on nie chciał nic o tym wiedzieć. Wzruszył ramionami i przymknął oczy, by powrócić do marzeń sennych, ale Dumbledore potrząsnął nim, tym razem mocniej.

– Pytam poważnie. Gdzie ona jest?

Podniósł się niechętnie i podszedł do szafy, by wyjąć sweter. Albus – w swoich  nieśmiertelnych fiołkowych szatach – wydawał się być nieznośną plamą na tle zielonej ściany, więc coś ciemnego i ciepłego będzie dobrym początkiem dnia. Otworzył drzwi, sięgnął do swojej półki i w połowie ruchu zastygł.

Połowa półek była pusta, a wieszaki, wcześniej zapełnione swetrami, sukienkami i spódnicami, wisiały smętnie, osierocone. Wpatrywał się w nie jedynie przez kilka sekund, po czym spokojnie zamknął szafę i podszedł do biurka. Spodziewał się oporu, sygnału, że szuflada wciąż jest potraktowana zaklęciem, ale wysunęła się gładko. W środku znalazł jedynie słoik ze smoczymi pazurami. Żadnych papierów, żadnych notatek, ani jednego kobiecego drobiazgu, które wcześniej doprowadzały go do szału.

Systematycznie sprawdzał pomieszczenie po pomieszczeniu, jednocześnie bezskutecznie próbując nawiązać kontakt z Hermioną. Jego uwagi nie umknęło, że kasetka na mugolskie pieniądze, którą trzymali w kuchni, jest niemal w pełni opróżniona. Czyli wybrała mugolski transport. Przynajmniej nie uciekła do lasu. Nie tak po prostu, bez powodu. Jeszcze kilka godzin temu rozmawiała z nim jakby nigdy nic. Niecały dzień temu pocałowała go sama z siebie. Nie była na tyle zażenowana czy przerażona by uciec.

– Masz jakiś pomysł gdzie mogła się udać? – Troska w głosie starszego czarodzieja, który szedł oddalony od niego nie dalej jak dwa kroki od pokoju do pokoju, była jasna. Obaj wiedzieli co się stanie, jeśli Hermiona samotnie wyruszy gdzieś, gdzie może złapać ją atak. Nie byliby w stanie obronić jej wtedy przed Ministerstwem. – Mogę pomóc jej szukać. Lavender jest w tej chwili z Ronaldem i nie zapowiada się, by wróciła na noc.

Zachichotał, ale Severusowi ten wyraźnie wymuszony śmiech wydawał się nie na miejscu. Żelazna obręcz powoli zaciskała się wokół jego żeber, a umysł pędził z zawrotną prędkością. Dlaczego zniknęła? Nie miało sensu roztrząsanie tego w tej chwili. Dlaczego go blokowała? Żeby jej nie powstrzymał. Żeby nie wiedział gdzie jest i co planuje. Najprawdopodobniej. Gdzie mogła pojechać mugolskim transportem, skoro bała się tłumów? Na to nie miał żadnej odpowiedzi. Cholerna dziewucha! Przeklęta po stokroć Gryfonka! Nie może nawet chwili usiedzieć, żeby nie wkopać się w problemy!

Wziął głęboki oddech, bo czuł, że zaczyna tracić grunt pod nogami. Wyciągnął różdżkę i w powietrzu pojawiły się słowa.

Albusie, potrzebuję, żebyś poszedł do wioski i popytał o nią. Czy ktokolwiek cokolwiek widział.

Dumbledore bez słowa ruszył do drzwi. W wiosce mieli go za szurniętego wujka Hermiony, który jako jedyny z rodziny akceptował jej męża i odwiedzał ich od czasu do czasu. Strach pomyśleć jaką historyjkę wymyśli tym razem, by pociągnąć ludzi za języki, ale dzięki temu Severus nie będzie musiał pisać i irytować się, że niewielu potrafi go rozczytać.

No i dzięki temu pozbył się Albusa z domu.

Wszedł do laboratorium i spokojnym wzrokiem obrzucił stojące na półce eliksiry. Nic nie zniknęło. Skinął głową i odstawił Eliksir Wielosokowy na stolik. Następnie sięgnął po mikstury na ból głowy, przeziębienie i maść na złamania, po czym wszystkie odstawił na bok. Nie interesowały go w najmniejszym nawet stopniu. Tym, co go interesowało, było zadrapanie grubości paznokcia na i tak zniszczonej ścianie. Wsunął w nie czubek wąskiej szpachelki i dotknął różdżką dwa niczym nieoznaczone punkty. Zasyczało i fragment ściany zniknął, odkrywając skrytkę, którą Severus stworzył trzy lata wcześniej.

W schowku znajdowała się jedna fiolka pełna perłowej, gęstej cieczy. Wziął ją do ręki i zdecydowanie odsunął od siebie wspomnienia Śmierciożerców używających tego właśnie eliksiru do torturowania mieszanych małżeństw.

Siedem lat temu, gdy leżał na wpół żywy w salonie tego domu, dochodząc do siebie po torturach, przyrzekł sobie, że już nigdy nie wyprodukuje ani kropli całej listy eliksirów, które wyryły piętno na jego dłoniach. Na dłoniach, którymi pośrednio doprowadził do śmierci tysięcy, tworzac piękne w kunszcie, lecz obrzydliwe w zawartości, eliksiry. Złamał tę przysięgę po raz pierwszy, gdy obudził się pewnego popołudnia trzy lata wcześniej i zauważył, że Hermiony nigdzie nie ma. Zniknęła i uciekła w bliżej nieznanym mu kierunku. Ciągnąc ją za sobą z powrotem – przemoczoną, płaczącą i rozdygotaną – zdał sobie sprawę z tego, że jeśli kiedykolwiek nie zdąży znaleźć jej na czas, zostanie wysłana do Azkabanu, gdzie w bardzo krótkim czasie popełni samobójstwo, gdy nadejdzie trzecia faza ataku. To, że nadejdzie, było oczywiste, bo nic tak nie wywołuje w ludziach ataku paniki jak dementorzy. Było to coś, na co nie zamierzał pozwolić. Gdy krzyczała do niego, że on nie ma pojęcia jak ona się czuje, jak źle jej jest… W tamtej chwili wiedział już, co będzie musiał zrobić.

Podniósł fiolkę do oczu i obrócił do góry nogami, upewniając się, że konsystencja eliksiru jest właściwa. Uśmiechnął się krzywo, odkorkowując i marszcząc nos na odór zgniłego mięsa. Eliksir był piękny, niemal przypominał krew jednorożca, jednak jego składniki były dalekie od niewinnych. W ciągu dwudziestu czterech godzin łamał więcej zasad, niż w przeciągu ostatnich siedmiu lat. Brawo.

Westchnął i bez ociągania się przełknął perłową maź, nie krzywiąc się ani na zapach, ani na gorzkawy smak. Odstawił fiolkę i usiadł na fotelu, chcąc mieć wszystko za sobą. Żaden szanujący się czarodziej nie pozwoliłby mu na przyjęcie tego eliksiru, dlatego też pozbył się Albusa. Miał nadzieję, że niewielka dawka, jaką zażył, skończy swoje działanie nim Dumbledore wróci. Severus nie miał ochoty wysłuchiwać przemów o tym co dobre i złe.

Zakręciło mu się w głowie i gdy otworzył oczy wszystko widział jak przez mgłę, jednak powoli się rozwiewała. Nim zdążył zrozumieć co widzi, zrobiło mu się niedobrze, a zmysły zalał mu strach. Pocił się, dusiło go w gardle, ale był zdeterminowany. Mężczyzna siedzący obok spojrzał na niego z uniesioną brwią i podał mu plastikową torebkę, odsuwając się nieco. Nim Severus zdążył mu odpowiedzieć szarpnęło nim, a żołądek uniósł mu się do gardła. Poczuł się lekko, jakby ktoś wrzucił go do jeziora i nim zdążył się opanować, zwymiotował w torebkę. Gdy zakończył oparł się o fotel i przymknął oczy, ciesząc się, że to już za nim. Skupiał się na oddechu. Na oddechu i na celu. Niemal każdą świadomą myśl przepełniała determinacja.

Severus wstał z fotela, otarł pot z czoła i zdjął sweter, na który zwymiotował. Oczyścił się różdką i dopinał świeżą koszulę, gdy wszedł ponury Albus.

– Odjechała busem w kierunku Londynu. Ekspresem. Nigdy jej tam nie znajdziemy.

Severus zignorował go i podszedł do kartki, na której zaczął pisać.

Wciąż masz kontakty w Ministerstwie?

Albus spojrzał znad kartki, a jego okulary-połówki tylko dodały temu wzrokowi sarkazmu.

– Jestem Najwyższą Szychą Wizengamotu, mój drogi.

Nawet nie przewracał oczami. Nie było na to czasu.

Mugolskie Ministerstwo Transportu. Trzeba sprawdzić wszystkie lotniska. Hermiona właśnie gdzieś odleciała.

Rozdziały<< Pamięć 11Pamięć 13 >>

mroczna88

Miłośniczka mocnej herbaty, grubych książek i puchatych kotów. Lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. Znana głównie z tego, że zostawiła niedokończone opowiadania sześć lat temu i od tego czasu unika świata, żeby nie przyznać się jak bardzo się tego wstydzi. Tym razem jednak wróciła i będzie nie tylko poprawiać stare teksty, by nie były tak żenująco kiepsko napisane, ale też w końcu je dokończy. Tylko trzeba dać jej trochę czasu i cierpliwości ^.^ Szczerze poleca książki: serię Koło Czasu autorstwa Roberta Jordana, serię Wiedźmy autorstwa Olgi Gromyko, cokolwiek napisał Sanderson (ale Rozjemcę najbardziej), cokolwiek napisała Naomi Novik (Wybrana ma relację, która bardzo przypomina sevmione!), Sagę Księżycową autorstwa Marissy Meyer (najlepszy retelling baśni jaki powstał) oraz cokolwiek napisała Maggie Stiefvater (jej seria Kruczych chłopców i Wyścig śmierci najlepsze) Szczerze poleca seriale:Koło Czasu, Sense8, The Boys, Carnival Row, Good Omens, Black Sails, The Wilds, Motherland Fort Salem, The Untamed, Panic, Warrior Nun, Galavant, Dark, Wynnona Earp, Goblin (koreański), Bridgerton, Downton Abbey

Ten post ma 9 komentarzy

    1. Dziękuję ❤️ staram się żeby dodać więcej elementów łączących i żeby język był na poziomie, na którym obecnie jestem. Mimo wszystko kilka lat robi ogromną różnicę. Dziękuję Ci za zwrócenie uwagi na wszystkie literówki, mi uciekły przed wzrokiem 😍

      1. Tak, znam to. 2,5 roku temu zaczęłam pisać książkę, jestem na ukończeniu, ale już wiem, że będę musiała wrócić do początku i ją jeszcze przeredagować 😀

        Nie ma problemu — polecam się na przyszłość 😛

  1. Bardzo, bardzo łamie mi serce to, że Hermiona zabiła Krzywołapa. Okropna i bolesna śmierć, a kot nawet nie uciekał, nie bronił się. Przykre.Wróć do czytania

  2. Pamiętam jak pierwszy raz czytałam te opowiadanie i jak Hermiona uciekła, a zaraz po tym był „koniec” fanfika, to byłam wściekła, bo okropnie mnie ciekawiło co będzie dalej i jak to wszystko rozwiążesz.
    Szkoda mi Severusa, bo robił dla niej naprawdę, naprawdę dużo, wszystko co mógł, a koniec końców i tak go porzuciła.
    I szkoda mi Hermiony. Świadomość tego, co robi mu i co zrobiła Krzywołapowi musiało wyryć jej okropny ślad na psychice, więc trochę nie dziwię się, że uciekła. Sama wolałabym uciec, niż stale ranić tych, kogo kocham.
    Boże, nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów, a najbardziej tych nowych. Życzę dużo, dużo weny i wolnego czasu, powodzenia!!

    1. Tak, wiem niestety, że wiele osób było rozczarowanych kiedy zostawiłam to w takim momencie – mogę jedynie przeprosić i obiecać poprawę!
      To jest skomplikowany fik, bo Severus daje z siebie tak wiele, ale też wstrzymuje się przed działaniem, którego chciałaby Hermiona. Ona z kolei czuje się zobowiązana wobec niego, ale też chce więcej, do czego ma prawo. I tak, nie tylko Severus ciężko znosi jej chorobę. Scena z Krzywołapem była mega trudna do pisania, biedne kocisko i biedna Hermiona…

Dodaj komentarz