Sprostowanie: Sevmione.com does not claim, nor does it intend to imply, ownership of, or proprietary rights to, any of the fictional character or place names mentioned within JKR’s Harry Potter novels, nor any of the titles or terminology used or created by JKR within her books or within the movies made thereof.
Kochani,
Zapraszam do Tomu III HGSS Cień Ćmy.
Ci, którzy przeczytali uważnie ostatnie rozdziały Tomu II, wiedzą mniej więcej co tym razem dla Was przygotowałam.
Wiecie już, że w moich opowiadaniach wszystko, co piszę – ma zawsze jakieś znaczenie. W tym opowiadaniu tych przysłowiowych okruszków chleba jest jeszcze więcej, tak więc zwracajcie na nie bacznie uwagę.
Ten fick to znów thriller – tym razem, zamiast klepsydr chciałam Wam zaproponować… puzzle. Jeśli chcecie, możecie zacząć je układać, w ten sposób będziecie mogli rozwiązywać zagadki i szukać mordercy razem z Hermioną, Severusem i Harry’m.
Przy okazji dziękuję Dorze – Doradorce z Wattpada za uwarzenie dla mnie eliksiru, który mi był potrzebny.
Życzę miłej lektury! 😉 Ach, i możecie mi przesyłać sowy z rachunkami od kariologa! 😉
_____________________________________________
Sevmione.pl does not claim, nor does it intend to imply, ownership of, or proprietary rights to, any of the fictional character or place names mentioned within JKR’s Harry Potter novels, nor any of the titles or terminology used or created by JKR within her books or within the movies made thereof.
– Severus… – odezwał się i zawahał. „Spokojnie, za kilka godzin będzie po wszystkim” brzmiałoby wręcz idiotycznie, więc tylko westchnął ciężko. – Nic.
Pozostało im tylko czekać.
Severus wpatrywał się w ponure drewno, lecz go nie dostrzegał – zamiast niego przed oczami przesuwały mu się różne sceny z wczorajszego wieczora, nieprzespanej nocy i dzisiejszego poranka. Widział Hermionę – tak bardzo zmienioną: o okrągłej twarzy i równie zaokrąglonej sylwetce, idącą powoli do identycznego wejścia z drugiej strony Skrzydła Północnego i pchającą przed sobą wózek. Lecz wciąż jego ukochaną Hermionę. Dzielną, ukochaną kobietę. Gdy wynurzyła się ciężko ze schodów, spojrzała w jego kierunku i miał wrażenie, że patrzy mu prosto w oczy.
Tak bardzo chciałby być teraz z nią!
Merlinie, powinien się domyśleć już kilkanaście dni temu, że to się tak skończy! Kiedy Hermiona opowiadała mu o rozdzierających krzykach Francuzki, w jej głosie doskonale słyszał przerażenie, ale i determinację, by stawić temu czoła.
Zrobiłeś wszystko, co mogłeś, by jej tego zaoszczędzić, uznał myśląc o eliksirach, które przemyciła ze sobą do Skrzydła Północnego.
Mimo wszystko wyrzucał sobie, że do tego dopuścił. Kiedy można było tego uniknąć? Wczoraj? Och z pewnością! Bo powinni znaleźć inne rozwiązanie, takie, w którym to nie ona się narażała! Może w środę, gdy Hermiona wybrała się na Spacer Chancerelem? A może w poniedziałek, gdy usłyszała o zgonie Ryana?
W zeszły piątek. Gdy była świadkiem śmierci Hopkins.
Tak naprawdę należało się cofnąć dokładnie o dziewięć miesięcy, ale o tym Severus nie wiedział.
Naraz bransoleta na nadgarstku zrobiła się ciepła! Harry i Severus spojrzeli na nią równocześnie i wtedy cały ich świat runął w mrok.
UCIEKAJCIE!!! TO PUŁAPKA!!!
Obaj podskoczyli do ściany w tym samym momencie i tak samo równocześnie wykrzyczeli hasło.
– Białe noce!
Pochodnie buchnęły płomieniami, gdy przebrzmiało echo, lecz ściana nie rozpłynęła się.
Wtedy wszystko stało się jasne!
Harry wbił w czarne drewno taki wzrok, jakby chciał roznieść je w drzazgi, lecz nawet to nie pomogło!
Było tylko jedno wyjście. JEDNO WEJŚCIE!
– Severus! – potrząsnął za ramię starszego czarodzieja. – Lecę do dworku i spróbuję wejść tamtędy! Pilnuj przejścia, może będą ją wyprowadzać! Zawiadom Dorę, niech czeka z drugiej strony!
Severus ścisnął mu niemal kurczowo rękę.
– Detruire Praesidium Protectus i Tempus Finite Protego Locus. Daj znać!
Harry szarpnął głową i runął po schodach na dół.
Kiedy później wracał pamięcią do tych chwil, musiał przyznać, że to był iście straceńczy bieg. I szaleństwo. Zapomniał o Kameleonie, o tym, że nie może niewidzialny wpaść do Holu Wejściowego, w głowie huczała mu tylko jedna, jedyna myśl: ZA DALEKO, ZA PÓŹNO!!!
Sunąc ręką po poręczy nie zbiegł, lecz sfrunął na parter. Odepchnął się od ściany i rzucił się długim, ZBYT DŁUGIM ciemnym korytarzem.
Kandelabry zapalały się daleko za nim – ich słabe światło nie docierało dalej niż jard, dwa przed nim i Harry miał wrażenie, że biegnie w niekończącą się ciemność, wyciągającą ku niemu drapieżnie ramiona.
Naraz na lewej ścianie pojawiła się jakaś plama. Mignęła mu przed oczami i w Harry’m wybuchło skojarzenie. WYJŚCIE NA ZEWNĄTRZ!
Wyhamował z trudem, zawrócił i rąbnąwszy w klamkę rzucił się na drzwi całym ciałem. Te ani drgnęły.
– CHOLERA!!! ALOHOMORA!!!
Żelazny rygiel się odsunął, ale… Nic! Ze wściekłym rykiem Harry pchnął je jeszcze raz. Zakleszczone drzwi drgnęły. Dysząc ciężko naparł na nie z całej siły i… wypadł na dziedziniec! Upadł na ręce i kolana, ale nawet nie poczuł bólu. Zerwał się, obrócił na pięcie i pochłonęła go ciasna ciemność.
Nie musiał nawet myśleć o celu teleportacji. Całe jego ciało aż zawyło „PAŁAC W BOIS DE MARNE”!!!
testWróć do czytania