Rozdział 9 – Piołun
7 lipca 1987 r
— Nie robiłabym tego, kochanie — powiedziała Charity, gdy Hermiona rzuciła się do frontowych drzwi. – Ma towarzystwo. Zaufaj mi, nie doceni, że ktoś mu przeszkadza.
-Oh- Przekładając pożyczoną książkę z jednej ręki do drugiej, Hermiona zakołysała się na piętach. Przed nią całe popołudnie bez żadnych eliksirów do warzenia, książek do przeczytania i ogrodów do pielęgnacji. Po wielu godzinach frustracji i narzekania na kociołki, rozwiązała problem ze swoim Eliksirem Przywołania. Za dużo ziół. Miną godziny zanim nowa partia będzie gotowa do testów. Może mogłaby wypełnić czas planami lekcji – zadanie, które bez wątpienia byłoby łatwiejsze z dostępem do biblioteki Snape’a.
Worek fasoli zaszeleścił, gdy Charity wstała. – Może pójdziemy na chwilę do pubu?- zapytała. – Czuję, że Severus zawsze nad nami góruje. Nie miałyśmy okazji porozmawiać i poznać się nawzajem. Wykorzystajmy dla odmiany, że jest zajęty.
– Tak, jasne. Brzmi nieźle.
Gdy Charity zatrzasnęła frontowe drzwi i szarpnęła kluczem w starym zamku, Hermiona spojrzała na zaciągnięte zasłony domu Snape’a. Czy miał towarzystwo czy… kobietę? Nie żeby to była jej sprawa.
Dotarcie do lokalu wymagało długiego spaceru alejką śmierdzącą lisami. Zadymiony pub był urządzony jak labirynt królików, z małymi wnękami i pokojami rozgałęziającymi się po całym pomieszczeniu. Wytarty czerwony dywan był niepokojąco lepki. Hermiona wątpiła, że szereg siwych klientów siedzących na stołkach przy barze zmieniał się bardzo często.
— Stawiam pierwszą kolejkę — powiedziała Charity, prowadząc Hermionę do jednej z wnęk. – Co byś chciała?
Kiedy Hermiona zamówiła pół litra cydru, Charity popędziła do baru. Hermiona usadowiła się na jednym z chwiejnych krzeseł. Ktoś wyrył na stole „Patrz na to”. Uroczo.
– Powinnam cię ostrzec, zanim wyszłyśmy z domu – powiedziała Charity, stawiając cydr Hermiony na wyrytym PATRZ– jeśli musisz skorzystać z toalety, radzę przejść przez ulicę do stacji benzynowej . Raz walczyłam z drzwiami. Nigdy więcej.
Hermiona wzięła łyk swojego drinka. Zimn napój ukłuł ją w gardło. – Dorastałaś w Cokeworth?
Charity roześmiała się. – O Boże, nie. Jej akcent zmienił się z grubego lokalnego przeciągania na coś, co było jak wydobywające się z ust Narcyzy Malfoy. – Wychowałam się w Buckinghamshire. Nie wiedziałam, że Cokeworth istnieje, dopóki Severus i ja nie zostaliśmy przyjaciółmi.
-W szkole?
-Nie.- Wysoki, melodyjny głos Charity powrócił do jej zwykłego sposobu mówienia. – To znaczy, znaliśmy się, ale nie za dobrze. Byłem kilka lat przed nim. Myślę, że jedyny raz, kiedy rozmawialiśmy w Hogwarcie, był wtedy, gdy powitałam go w Slytherinie, kiedy był pierwszorocznym.
-Czekaj! Byłaś w Slytherinie?
-Oczywiście.- Charity wyprostowała swoją postawę i posłała Hermionie wyniosły uśmiech. Burbages zawsze byli przydzieleni do Slytherinu. Podobnie Rosierowie – rodzina mojej matki. Cóż, z wyjątkiem mojej drugiej kuzynki Faith, ona była puchonem. Tiara też sugerowała że mnie tam umieści, przemyślala to jednak, kiedy zagroziłamże ją podpalę.
I to była ta sama kobieta, która została uprzejmym profesorem mugoloznawstwa, rozdając słodycze każdemu uczniowi, który wyglądał na choćby odrobinę zestresowanego? Zanim Hermiona przeniosła się w przeszłość, powtórzyła opinię Tiary Przydziału. Profesor Burbage wyglądała jak Puchon.
— W każdym razie — powiedziała Charity — opowiedz mi o dorastaniu w Ameryce. Nie masz żadnego akcentu.
-Nie, obiecałam babci, że zachowam akcent, kiedy moi rodzice postanowili się przeprowadzić. Miałam dziesięć lat, więc niedługo po naszym przybyciu zostałam wysłana do Ilvermorny.… Hmm. cieszę się, że mogłam tam chodzić do szkoły, biorąc pod uwagę to, co słyszałam o traktowaniu mugolaków w Hogwarcie.
– Jesteś mugolakiem? Charity ożywiła się. – Nie wiedziałem. Szwagier mojego narzeczonego jest zafascynowany mugolami. Jeśli kiedykolwiek go spotkasz, nigdy nie przyznawaj, że jesteś ich potomkiem.
Żołądek Hermiony zamarł. Owszem, byli czarodzieje, którzy interesowali się mugolami, ale niewielu. Co takiego Szalonooki powiedział Harry’emu o braciach pani Weasley? Potrzeba było pięciu Śmierciożerców, żeby ich zabić?
-Narzeczony? – zapytała Hermiona. – Nie wiedziałam, że byłaś zaręczona.
– Późny narzeczony. Nazywał się Gideon. Walczył z Sam-Wiesz-Kim i… No cóż. Resztę możesz zgadnąć.
— Tak mi przykro — wyszeptała Hermiona.
Obracając pierścień na lewej ręce, Charity westchnęła. – Spędziłam każdą sekundę, życząc sobie Zmieniacza Czasu. Zdaję sobie sprawę, że one tak nie działają. To wszystko pobożne życzenia z mojej strony, a powiadają, że tym którzy mieszają w czasie, przytrafiają się okropne rzeczy. Jestem pewna że zaryzykowałbym, gdybym tylko mógła, wiesz?
-Tak.- Słowo zadrapało Hermionę w gardle, szorstkie przez zbyt wiele sekretów. – Wiem.
Charity popijała drinka – coś czystego i musującego. Może gin z tonikiem. – W ten sposób wylądowałam w Cokeworth. Moja rodzina wyrzekła się mnie za to, że spotykałam się ze zdrajcą krwi.- Kolejny łyk. – Severus wpadł na mnie, gdy po wojnie kręciłem się w mugolskim Londynie. Następną rzeczą, jaką wiedziałam, było pakowanie walizki i opowiadanie moim przyjaciołom z Ulicy Pokątnej o niskich kosztach życia tutaj. Nadal nie jestem pewna, w jaki sposób Severus mnie przekonał. Jest podstępny.
– Rzeczywiście jest.
Gdyby nie Voldemort, ta kobieta byłaby znana Ronowi, Ginny i reszcie dzieci Weasleyów jako Ciocia Charity. Hermiona pragnęła wręczyć srebrną księgę feniksa, żeby Charity poleciała z powrotem, by uratować Gideona.
– Jak cię namówił? – spytała Charity. – Mam na myśli Cokeworth.
Oczy Hermiony piekły, gdy walczyła, by przełknąć każdą emocję. – Opowiedział mi o swojej bibliotece. Dlaczego on mieszka tu tak długo?
Wyraz twarzy Charity stwardniał. – Chyba z sentymentu.- Wskazała na prawie pełną szklankę Hermiony. -Może coś innego?
Goniec Narcyzy zadał brutalny śmiertelny cios rycerzowi Severusa. Cholera.
-Coś zajmuje twój umysł? – spytała Narcyza.
TAk. – Nie.
Myśli Severusa odmówiły skupienia się na szachownicy. Zamiast tego uparcie wracały do jego kociołka. Co dalej uwarzyć dla Granger? Coś, co skłoniłoby ją do mówienia tylko obelgami, byłoby zbyt oczywiste. A jeśli była na tyle głupia, żeby to wypić? Kazał jednej ze swoich wież zbić pionka, żeby tylko jego kolejka minęła.
Narcyza zanuciła. – Czy mówiłam ci, że mąż Rosalindy Bulstrode uciekł z ich mugolską sąsiadką?
. – Nie wierzę w to.
Czy w najbliższym czasie ujdzie mu na sucho próba legilimencji na Granger? Prawdopodobnie nie. Według jego oceny miną miesiące, zanim poczuje się na tyle szczęśliwa i komfortowo, by obniżyć czujność. Musiał poczekać z uderzeniem, aż jej poczucie winy z powodu jego prawdopodobnej śmierci zawsze będzie na pierwszym planie.
Może uda mu się uwarzyć coś, co zwabi Dionizosa do Granger, więc sowa podążała za nią jeszcze częściej niż obecnie. Wspólny śmiech pomógł nawiązywać przyjaźnie, prawda?
– Barry i mugolka mają razem dziecko – powiedziała Narcyza. – Córkę. Rosalinda dopiero się dowiedziała, a dziewczynka jest w wieku Draco . Czy możesz sobie wyobrazić coś takiego, ukrywali się przez siedem lat? Dziecko mieszkało tuż obok, na litość Merlina.
Severus uniósł brew. – Ludzie często nie widzą tego, co jest przed nimi.
Ich wizyty miały scenariusz. Po pierwsze: czarodziejskie szachy i plotki. Severus zwykle wygrywał, podczas gdy Narcyza w większości mówiła. W pewnym momencie gry, kiedy myślała, że nie zwracał uwagi, Narcyza spoglądała na ścianę oddzielającą jego dom od domu Charity. Nigdy nie wspomniała nazwiska dzirwczyny. Ani razu.
Z drugiej strony Charity miała wiele do powiedzenia na temat sporadycznych wizyt Narcyzy.
W końcu, jeśli Severus i Narcyza zastosują się do scenariusza, wylądują w jego skrzypiącym łóżku. Czasami zastanawiał się, czy Lucjusz powinien mu podziękować – czy Narcyza byłaby choć w połowie tak kochająca, gdyby nie dokonywała tej sekretnej zemsty za każdym razem, gdy była zła na swojego męża.
W tym momencie zastanawiał się tylko, czy Granger jest uczulona na jakiekolwiek składniki eliksirów. Jeśli mieli kontynuować tę grę, musiał zapytać. Albus byłby zły, gdyby Severus doprowadził ją do szoku anafilaktycznego.
Przenikliwy dzwonek telefonu przerwał Narcyzie radosny okrzyk ,,mat”. Podskoczyła na swoim miejscu, zaskoczona dźwiękiem. Tłumiąc jęk, Severus podszedł do stolika telefonicznego.
Która wersja mamy byłaby dzisiaj? Trzeźwa, płacząca mama, czy pijana, niespójna mama? Tak czy inaczej, będzie potrzebowała funduszy.
-Słucham?- powiedział. Może była to pomyłka.
Mokre pociągnięcie nosem w słuchawce. — Severusie?
W takim razie trzeźwa, płacząca mama.
– Tak. Witam, mamo.
-Powinnam iść?- Narcyza wyszeptała, gdy Eileen zaczęła swój zwykły monolog.
Severus skinął głową, starając się wyglądać na odpowiednio przepraszającego. Ostatnią rzeczą, jakiej pragnął, było to, by Narcyza – lub kogokolwiek – podsłuchała ostatnie finansowe nieszczęścia Snape’ów. Dawanie komukolwiek takiej amunicji przeciwko niemu było niedopuszczalne. Podczas gdy Narcyza wymknęła się przez frontowe drzwi, Severus słuchał, jak Eileen pomija szczegóły tego, co sprawiło, że płakała. Wysłałby pieniądze, nawet jeśli większość z nich trafiłaby do Tobiasza. To było kontrolowanie szkód, dające Eileen kilka dodatkowych nocy spokoju. Więcej niż był w stanie zrobić, gdy był młodszy. Jednak mniej niż mógłby zrobić, gdyby mu na to pozwoliła.
– Zawsze możesz tu zamieszkać – powiedział. – Przyjdę po ciebie.
– Twój ojciec nie…
– Co on może zrobić? Nic. Zwłaszcza jeśli rzucę na niego klątwę Imperius.
— Severusie — powiedziała Eileen. – Nie bądź głupi.
Był całkowicie poważny, ale dał temu spokój. Jak zawsze. Wiedział, że nawet możliwość wywiezienia Severusa do Azkabanu przez aurorów wywołałaby mniejszy dreszcz strachu. Jej strachem był Tobiasz. Strach powstrzymywał ją przed pójściem na mugolski komisariat policji, ilekroć sprawy znów przybrały przewidywalny obrót: obawa, że Tobiasz się dowie. Prawie tak samo niebezpieczne jak nadzieja, że tym razem ojciec naprawdę miał na myśli każde słodko szeptane przeprosiny, każdą deklarację miłości.
Severus i tak powinien był rzucić klątwę. Merlin wiedział, że Tobiasz na to zasłużył, a nawet więcej. Ale Eileen miała niewiele okazji do samodzielnego decydowania o sprawach. Więc nadal oferował jej swoją magię, swoją ochronę, bez szansy, że pewnego dnia matka go zaskoczy.
Severus poczuł się wyczerpany, kiedy Eileen się rozłączyła. Niecałe dwie sekundy po tym, jak opadł na sofę, ktoś zapukał do drzwi wejściowych. Granger.
– Cześć – powiedziała Granger. – Czy interesuje cię pojedynek?
Czy to jest tłumaczenie z google tłumacz? 😛 Nie widzę innego wyjaśnienia na tę liczbę literówek na rodzaj męskiWróć do czytania
Wiesz, to jest tak że i Google i słownik i córka pomaga. Piszę wszystko w zeszycie. Wstawiam z telefonu. Czasem słownik coś sugeruje a ja tego nie widzę. Zmęczenie oczu i dużo obowiązków ostatnio. Kiepsko mi idzie 😔Wróć do czytania
Opowiadanie bardzo mnie ciekawi, nie mogę doczekać się następnego rozdziału ❤️
Tłumaczenie samo w sobie jest okej (choć zdarza się dużo zamian męskiej/żeńskiej formy). Gorzej z techniczną stroną. Wiem, że już się to pojawiło, ale zjadasz bardzo dużo myślników – i na początku wypowiedzi, i w środku, pomiędzy wypowiedzią a działaniem. Między akapitami są też niepotrzebnie duże odstępy (wystarczą tylko 2 entery, nie 3 😉 ) Poza tym, tłumaczenie jest fajne, cieszę się, że je tworzysz, bo opowiadanie jest warte przeczytania 😊Wróć do czytania
ByłamWróć do czytania
zagroziłam, żeWróć do czytania
dziewczynyWróć do czytania
To się nazywa intensywny poranek 🙂Wróć do czytania