Rozdział 28 – Czerwona Chryzantema
4 stycznia 1988
Szczerze mówiąc fakt, że Eileen została przydzielona do Slytherinu, był zdumiewający. Kiedy próbowała się zakraść gdziekolwiek, zachowywała się jak nerwowy Puchon. Severus trzymał się cienia, gdy w polu widzenia pojawiły się Trzy Miotły gdzie Eileen weszła do środka. Nie był dokładnie pewien, dlaczego ją śledził, poza tym, że praktycznie miała wypisane na twarzy “COŚ KNUJĘ” , gdy wymykała się z zamku. Dowiedzenie się, czym to coś było, wydawało się rzeczą do sprawdzenia.
Pozostawiając zaklęcie rozczarowania na sobie, Severus czekał, aż grupa klientów otworzy drzwi i będzie miał okazję zakraść się za nimi. Zdążył w samą porę usłyszeć, jak Eileen wykrzykuje swój cel do kominka, zanim odwróciła się w zielonych płomieniach.
Trzeba przyznać, że Rosmerta prawie nie mrugnęła, gdy Severus stuknął różdżką w czubek głowy i znów stał się w pełni widoczny. Po prostu uniosła brew, nalała miarkę Ognistej Whisky i bez słowa postawiła przed nim szklankę na barze. Gdyby tylko wszystkie puby miały tak znakomitą obsługę.
Popijanie drinka dało mu coś do roboty, podczas gdy odczekał kilka minut, zanim poszedł za Eileen. Kominek po drugiej stronie wypluł go do czegoś, co wyglądało jak szafka na środki czystości. Tabliczka na drzwiach głosiła: „Przypomnienie: Mugole często odwiedzają to biuro. Proszę nie używaj magii poza tym punktem”.
Co, u licha, mogła robić Eileen w mugolskim świecie? Taka wyprawa nigdy nie służyła jej dobrze. Po szybkiej transmutacji swoich szat, Severus wyszedł na korytarz. Kilka kroków po skręceniu w lewo na skrzyżowaniu znalazł poczekalnię.
W jednym miejscu było więcej wikliny, niż sądził, że kiedykolwiek mogłoby być w jednym miejscu, a wszystko w pokoju było udekorowane pastelami. Nawet ryby w gigantycznym zbiorniku miały łuski w odcieniach miękkiego różu, bieli i brzoskwini. Młoda recepcjonistka uśmiechnęła się do Severusa na powitanie.
–Czy mogę jakoś pomóc? – zapytała.
– Nie, dziękuję – powiedział. – Po prostu czekam na moją matkę.
Severus wybrał krzesło w kolorze morskim, które znajdowało się najbliżej drzwi z mosiężną tabliczką z nazwiskiem. Burbage? Kuzynka Charity? Czy nie była przypadkiem terapeutką albo kimś w tym rodzaju?
Och.
Chociaż to nie jego sprawa — raczej powinien był od razu wyjść i wrócić do Trzech Mioteł — jednak w milczeniu rzucił zaklęcie podsłuchowe.
— Moim największym żalem w tym wszystkim jest mój syn — wymruczał mu do ucha głos Eileen, a coś w Severusie stało się kruche i zamarznięte. – Zaczął się mną opiekować, kiedy dorósł, ale to ja powinnam była się nim zająć. Powinnam być w stanie go chronić. Jestem czarownicą. Powinnam być w stanie przeciwstawić się jednemu bezwartościowemu Mugolowi. Zawiodłam jako matka. Oboje to wiemy i nigdy mu tego nie wynagrodzę.
Severus zacisnął zęby. Czy Eileen nie wiedziała, że nienawidził tylko jednego ze swoich rodziców za bałagan, który był jego dzieciństwem? Z jakiego innego powodu miałby spędzać lata odpowiadając na jej telefony, obiecując ochronę i każąc jej zamieszkać z nim?
-Skąd wiesz, że twój syn podziela twój pogląd na sprawy? – zapytał drugi, mniej znajomy głos. – Czy potrafisz czytać w jego myślach?
Eileen parsknęła słabym śmiechem. – Nie potrafiłam nawet rozpoznać, kiedy kłamał w temacie wykradania ciastek z kuchni, kiedy był dzieckiem. Nie. Zdecydowanie nie potrafię czytać w jego myślach. Bogowie, gdybym mogła, potrzebowałbym jeszcze więcej terapii. Ma teraz poważną dziewczynę i są pewne myśli, o których matka po prostu nie chce wiedzieć.
Były też myśli, o których syn nie chciał wiedzieć. A do niektórych nie miał prawa. Anulując zaklęcie, Severus wrócił do pokoju z kominkiem i zostawił Eileen samą.
9 stycznia 1988
Charity wiedziała prawie przez cały czas. Hermiona wciąż nie mogła się z tym pogodzić.
Z perspektywy czasu znaki były łatwiejsze do zauważenia. Wszystkie te pytania w pubie w Cokeworth, cała rozmowa Charity o tym, jak chciałaby cofnąć się w czasie i uratować Gideona. A Hermiona ukradła jej tę szansę. Tak, to było niezamierzone, ale nie mogła powstrzymać ukłucia poczucia winy, które ją przeszyło.
Fakt, że Severus był odpowiedzialny za dotarcie książki do jej przeszłego ja, doprowadził do wszelkiego rodzaju na wpół pełnych nadziei, na wpół desperackich spekulacji. Czy użył Wielosokowego, by przywdziać przebranie Draco, sam wkładając książkę do jej kieszeni? Z jakiego innego powodu Draco Malfoy, nieważne jak bardzo zreformowany, umieszczałby kwiaty obok nazwiska swojej krewnej – zdrajcy krwi? A jeśli Severus udawał Draco tego dnia na pogrzebie, czy to był jedyny raz, kiedy to zrobił? Hermiona próbowała sobie przypomnieć taniec z Draco: jego dłoń na jej talii, jego ciepłe palce splecione wokół jej. Czy w tym dotyku było coś z Severusa? Czy to dlatego Draco uśmiechnął się, jakby znał wszystkie jej sekrety?
A może Severus po prostu zostawił książkę pod opieką Eileen wraz z instrukcjami dotyczącymi jej dostarczenia. Jeśli Severus żył w jej czasach, dlaczego nigdy jej nie szukał? Od zakończenia wojny minęły trzy lata.
Nie skupiając wzroku, Hermiona wyobraziła sobie swoje osiemnastoletnie ja: pielęgnujące niedawne rany wojenne, spotykające się z Ronem, opłakujące śmierć, próbujące wypełnić puste przestrzenie sprawdzając OWTMy. Jak zareagowałaby Hermiona, gdyby profesor Snape powstał z martwych i oświadczył, że pewnego dnia cofnie się w czasie i zakocha się w nim? Skrzywiła się.
Być może Severus pozostał w ukryciu, aby uniknąć robienia czegokolwiek, co uniemożliwiłoby jej cofnięcie się w czasie. A może, po sześciu latach nauczania nieznośnej „wiem to wszystko”, wymachującej rękami, nie chciał już mieć z nią nic wspólnego. Czas przytępi wspomnienia roku i dnia, który spędzili razem. Miał tyle mil do przebycia do końca wojny.
Ale nadal dał jej książkę. Jakoś.
Próbując (nieskutecznie) przełknąć gulę w gardle, Hermiona umieściła swoje prezenty dla Severusa w fałszywej, wydrążonej książce: kilka bezoarów, nowsza mieszanka jej Rozgrzewającej Pary, Eliksiry Przywołania dla Eileen i Fawkesa, Pieprzowy, kilka fiolek jej antytoksyny, Eliksir Uzupełniający Krew, Felix Felicis, Miksturę Wiggenową, Roztwór na czkawkę, Miksturę Wyostrzającą Rozum i Esencję Murtlap. Bardzo dokładna apteczka. Płomienie lizały jej nadgarstek, kiedy myślała o umieszczeniu na każdym eliksirze czegoś więcej niż najbardziej podstawowych etykietek. Gdyby postawiła na swoim, narysowałaby ogromne czerwone strzałki skierowane w stronę antytoksyny, ale tak się nie stało. To, że Przysięga pozwoliła jej uwarzyć go i dać Severusowi, musiało wystarczyć. Mogła mieć tylko nadzieję, że wypije Felix Felicis, kiedy nadejdzie czas.
Wkładając jeden z włosów Severusa w książkę, Hermiona zamknęła okładkę i rzuciła zaklęcie blokujące, które wybrała. Tak. Idealnie. Po ukryciu książki w biurku bawiła się fiolkami Rozgrzewającej Pary. Wyznanie miłości do niego za pomocą eliksiru wydawało się pasować do nich dwojga – lepsze niż słowa.
-Dzień dobry Pani Profesor – powiedział Percy, wskakując do klasy z talią kart w ręku.
-Witam, panie Weasley. Czy jest pan gotowy, żebym odzyskała tytuł?
Pod koniec listopada przemienili Knuta w miniaturowe trofeum przy wygranej w eksplodującego durnia. Percy pozostał niepokonany jeszcze przed Bożym Narodzeniem, trzymając trofeum w swoim posiadaniu.
Rudzielec zadarł nos w wyrazie zadowolenia, w którym Hermiona zaczęła zauważać jego wygląd prefekta. – Jestem gotowy, abyś spróbowała.
Wygląd prefekta zmienił się na Prefekta Naczelnego, gdy Percy ponownie zwyciężył. Hermiona nie dąsała się zbyt długo. Wszak było zabawne, poznać tę młodszą wersję Percy’ego – tego, który zarabiał na szlabanach, pomagając Oliverowi w absurdalnych akrobacjach quidditcha w pomieszczeniach. Nigdy by nie pomyślała, że zawsze ostrożny Percy z jej szkolnych czasów robił coś takiego.
Kiedy rozpoczęły się zajęcia Klubu Obrony, starsze dzieci zdecydowały, że chcą jeszcze raz spróbować Zaklęcia Patronusa. Poprzednim razem tylko nielicznym udało się go wyczarować: Bill wyczarował kwezala, który kilka razy okrążył jego uśmiechniętą głowę i szeroko rozłożył skrzydła. Para z siódmego roku Ravenclaw ukazała pasujące czerwone wiewiórki, wywołując chór okrzyków od bardziej romantycznych uczniów i odgłosy wymiotów klasowych klaunów.
Strumienie białej pary wylewały się z różdżek, gdy młode twarze wykrzywiały się w skupieniu. Bill i Krukoni pomagali, doradzając innym uczniom, jak wybrać ich szczęśliwe wspomnienie. Jasne uśmiechy zapowiadały pojawienie się kilku kształtów: łabędzia, kuny leśnej, żbika. Nikt nie wydawał się bardziej zaskoczony niż Tonks, gdy z jej różdżki wystrzelił kameleon. Była najmłodszą w grupie, która skutecznie rzuciła zaklęcie.
– Łał – powiedziała Hestia. – To było genialne, Tonks!
– Z pewnością tak – powiedziała Hermiona. – Trzy punkty dla Hufflepuffu.
Policzki Tonks zrobiły się prawie tak różowe jak jej włosy. – Dziękuję.
– Jak oni wszyscy to robią? – zapytał Charlie. – Nie mogę uzyskać więcej niż malutkie światło. Pani Profesor, czy mogę patrzeć, jak ponownie rzuca pani zaklęcie?
Ze zmrużonymi oczami Charlie przyglądał się każdemu ruchowi różdżki Hermiony. Sapnął wraz z Hermioną, gdy zamiast wydry zmaterializował się duży nietoperz.
Hermiona nie spojrzała w kierunku Severusa, ale mimo to poczuła na sobie jego spojrzenie. Wywołało to gorące, mrożące uczucie na karku i trzepotanie w brzuchu. Nie do końca tak, jak zamierzała ujawnić swoje uczucia, ale powinna była to przewidzieć, zanim rzuciła zaklęcie.
– Myślę, że lepiej ci było ze starym – powiedziała Tonks, marszcząc brwi. – Eee, przepraszam, proszę Pani. Bez obrazy. Po prostu bardzo lubiłam wydrę, to wszystko.
Nietoperz. Jej patronus był krwawym nietoperzem . Cóż, nie można było pomylić źródła tej zmiany. Severus prawie się roześmiał na ten widok. Gdyby nie byli otoczeni przez nieznośnych uczniów, prawdopodobnie by to zrobił. Dobrze że wydarzyło się to podczas Klubu Obrony; Hermiona mogła pomyśleć, że śmieje się z niej, a nie z formy, którą wybrała jej podświadomość. Nietoperz. Merlinie.
Kiedy dzieci zostawiły ich samych z echem tych srebrzystych skrzydeł, Severus zbliżył się do Hermiony, puls łomotał mu w uszach. Kochała go. Jak do diabła to się stało?
– Ten nietoperz mnie ubiegł– powiedziała z smutnym uśmiechem. -Więc. Wszystkiego najlepszego.
Nawet jak na tak grubą książkę, oprawiony w skórę tom, który włożyła w jego ręce, był ciężki. Pod jego dotykiem na okładce pojawił się wytłoczony rysunek gałązki wrzosu. Otworzył się kliknięciem, ukazując skrytkę z miksturami.
– Możesz je otworzyć tylko ty lub ktoś, kto nie chce cię skrzywdzić – powiedziała Hermiona. Poruszyła fiolki, jakby prostując i przesuwając już uporządkowaną zawartość, dotykając najpierw złotego Felix Felicis, a potem jednej z mlecznych buteleczek z antytoksyną, po czym skuliła się i potarła nadgarstek. Hmm.
Na butelkach eliksiru przywołania widniały nazwiska: Eileen i Fawkes. Ach, więc dlatego potrzebowała jednego z jego piór. Severus wciąż był pochłonięty badaniem każdego eliksiru, kiedy Hermiona wyjęła z biurka pudełko pełne świecących fiolek.
-Zdecydowałam, że dopóki będę tworzyć zaktualizowaną wersję mojej rozgrzewającej pary do twojej małej apteczki, równie dobrze mogę stworzyć wystarczająco dużo, aby wystarczyło Ci na następne kilkanaście zim – powiedziała. – Nigdy nie powiedziałam ci dokładnie, jak to działa, prawda? Jest tworzony z myślą o konkretnej osobie; kiedy wdycha parę, doświadcza wszelkich emocji, jakie odczuwa wobec niej warzyciel.
Odkorkując jedną z fiolek, Severus odetchnął. To wciąż było jak butelkowane słońce, otulające go jej wyczarowanym ciepłem. Żal i szacunek wciąż były obecne, ale przyćmił je niewątpliwy, głęboki blask miłości. Oddech uwiązł mu w gardle.
-Widzisz? – powiedziała Hermiona, wzruszając jednym ramieniem. – Jak powiedziałam, nietoperz mnie ubiegł.
Severus zacisnął usta między zębami, chcąc, by jego głos pozostał spokojny, kiedy mówił. – Pamiętasz jaką formę przybrał mój patronus, prawda?
-Tak. I szczerze, Severusie, jest w porządku. Mówię poważnie. Nie powiedziałam Ci o swoich uczuciach, żeby tylko usłyszeć od ciebie że je odwzajemniasz. Chciałam tylko, żebyś wiedział. Poza tym, była twoją najlepszą przyjaciółką, i jeśli straciłam moją –
– Hermiono. Uważaj. Powiedziałem, że był. Czas przeszły. Kiedyś był klempą.
Cofnęła się o krok, jakby jego słowa ją przestraszyły – jakby zmiana w jego patronusie była okropną, druzgocącą wiadomością. – Czym jest teraz? -wyszeptała.
Uniósł różdżkę. – Expecto Patronum.
Na widok łani Hermiona zakryła usta drżącymi palcami. – O mój Boże – wydyszała, a łzy napłynęły jej do oczu. – Łania? To… To dla mnie?
-A kto jeszcze? Myślę, że zainspirowało go stado jeleni, które oglądały naszą pierwszą lekcję latania. Trzeba przyznać, że jest o wiele bardziej pochlebny niż nietoperz.
Wypuściła zdławiony śmiech. – Czy Dumbledore wie?
– Tak.
Z jakiegoś powodu spowodowało to, że jej łzy rozlały się po twarzy. Severus myślał, że zrobił coś złego, dopóki nie rzuciła się w jego ramiona, mrucząc między przesiąkniętymi solą pocałunkami, że go kocha.
-Oh! – powiedział cichy głos, sprawiając, że rozsunęli się, gdy Severus sięgnął po zapięcie jej połączonego z glamour naszyjnika. Percy Weasley stał w drzwiach klasy z szeroko otwartymi oczami. – Przepraszam. Przykro mi!
-Nie, nie przepraszaj, Panie Weasley – powiedziała Hermiona, zanim Severus zdążył zdecydować, ile punktów odliczyć za jego niepowodzenie w zapukaniu. – Nie powinniśmy zachowywać się tak niewłaściwie w klasie. Czego potrzebujesz?
-Eee, po prostu zapomniałem o trofeum, to wszystko. – Wziął mały miedziany kubek z krawędzi biurka Hermiony, po czym przechylił głowę na bok. – Och. Dlatego Pani Patronus jest… – Najwyraźniej myśląc lepiej o wyrażeniu tej konkretnej myśli, zacisnął usta, pomachał im na pożegnanie i odbiegł.
niby są odpowiedzi, ale generują masę nowych pytańWróć do czytania
no to teraz pan profesor, dla równowagi w przyrodzie 😛Wróć do czytania
zaczęło się interesująco… a niedługo przerwa gwizdkowa… może jakiś ciąg dalszy? 🙂