Ogród trucizn Rozdział 4

Rozdział 4- Lulek

21 czerwca 1987

 

Hermiona cofnęła się tak daleko w czasie, że była wyczerpana i miała mdłości, ale nadal nie mogła spać. Chodząc w tę i z powrotem po swojej tymczasowej kwaterze, po raz tysięczny przeanalizowała swoją sytuację.

 

Spośród wszystkich, których widziała tuż przed podróżą w przeszłość, Draco był prawdopodobnie najbardziej zdolny by podrzucić książkę do jej kieszeni. Ale w jakim celu? Pomysł, że był w zmowie z Dumbledorem, jest zbyt niedorzeczny. Jeśli Dumbledore miał rację, że jest tym, który to zaaranżował, jego portret mógł poinstruować dowolną liczbę osób w zamku, by spełnili jego życzenia. Hermiona przeczesała palcami krótkie, zaczarowane włosy. Jest mało prawdopodobne, aby uzyskała jakiekolwiek odpowiedzi na tym froncie, dopóki nie wróci do swoich czasów.

 

Mówiąc o powrocie do 2001 roku, żadna z książek o magii czasu w bibliotece nie dawała jej nadziei. W desperacji Hermiona spróbowała poprosić Pokój Życzeń o drogę powrotną do swoich czasów. Zdezorientowana znalazła się w pokoju pełnym zegarów — żaden z nich nie był poruszającym się do przodu Zmieniaczem Czasu.

 

W 1987 roku Pettigrew pozostawał członkiem Zakonu, nawet jeśli wszyscy wierzyli, że nie żyje. Zgodnie z warunkami jej Przysięgi, nie mogła działać przeciwko niemu. Włamanie się do Nory, by zabić Parszywka, nie wchodziło w rachubę. Powiedzenie Dumbledore’owi, co naprawdę stało się z Syriuszem i Pettigrew, donikąd jej nie zaprowadzi; Dumbledore nalegał, aby wydarzenia mogły się rozgrywać tak, jak je pamiętała.

 

Nie wtrącanie się było rozsądną i bezpieczną opcją – tą, która z pewnością zapoczątkuje wolną od Voldemorta przyszłość, jaką zostawiła za sobą. Ale ta przyszłość nie miała Tonks. Nie było tam Remusa, Freda, Colina Creeveya, Zgredka ani Lavender. Prawdopodobnie nie było Snape’a.

 

Czy mogłaby spędzić rok na polowaniu na horkruksy? Zdobycie medalionu, pierścionka i diademu byłoby z pewnością możliwe. Nagini nie była jeszcze horkruksem. Dziennik… Cóż, Snape przyjaźnił się z Malfoyami. Może pomóc, nawet jeśli Dumbledore odmówi.

 

Puchar byłby problemem. Czy Hermiona naprawdę mogła mieć nadzieję na kolejne włamanie do Gringotta? Gdyby jakimś cudem to zrobiła, zostałby tylko jeden.

 

W tym momencie miał prawie siedem lat, prawdopodobnie walczył z pająkami o miejsce na poduszce, w swojej komórce pod schodami. Gdyby życie Harry’ego nie było związane z Voldemortem poprzez jego skradzioną krew, nie wróciłby po poświęceniu własnego życia. Po prostu by go nie było. Odszedłby na zawsze.

 

Nawet jeśli Hermiona zdołałaby zmusić się do rzucenia klątwy – nawet jeśli nie wyszłoby jej to jak zduszony krzyk, który wydała, gdy zobaczyła Hagrida niosącego bezwładne ciało Harry’ego – Harry został włączony do tych, przeciwko którym nie mogła działać. Przysięga na to nie pozwoli. Nie żeby to była jedyna możliwość. Nie dla niej.

 

Chciała znaleźć inny sposób na oczyszczenie Harry’ego z fragmentu duszy Voldemorta. Uprowadzenie chłopca, a po fakcie porzucenie go na progu Nory, aby miał być wychowywany przez kochającą rodzinę, było miłą fantazją. Ale to była tylko fantazja.

 

Hermiona zamknęła zmęczone oczy i westchnęła. Percy’ego uczyła profesor Hughes. Kiedy dwunastoletnia Hermiona poskarżyła mu się, że Quirrell nie nauczył ich niczego przydatnego w obronie, powiedział coś w stylu: „Szkoda, że ​​nie było wam dane mieć zajęć z profesor Hughes. Była genialna”. Dopóki nie zobaczyła Quirrella na meczu quidditcha, nie pamietała, że ​​przed wyjazdem do Albanii uczył mugoloznawstwa.

I, Merlinie, jak miała przetrwać, mając Percy’ego jako studenta? Utknięcie w latach 80 na rok było wyraźnie czymś, co pasowało do osi czasu, którą znała. Więc jeśli nie mogła uratować wszystkich, czy mogłaby uratować niektórych z nich? Jednego z nich?

 

Była Mistrzynią Eliksirów… prawie. Gdyby dała Snape’owi prezent składający się z określonych eliksirów, czy mógł zrozumieć jej ostrzeżenie? Czy Przysięga da jej znać, kiedy jest zagrożona złamaniem ?

 

Jako test wyobraziła sobie, jak mówi Tonks: „Zostałaś zabita przez Bellatriks drugiego maja 1998 roku”. Jej nadgarstek mrowił. To było obiecujące, ale będzie musiała postępować ostrożnie, może dołączyć do swojego prezentu też kilka innych eliksirów.

 

Hermiona opadła na łóżko. W 1987roku pościel w Hogwarcie również pachniała lawendą i rumiankiem. Nawet po bitwie ten zapach zawsze sprawiał, że czuła się bezpieczna. Głębokie wdechy przez nos nie uspokoiły jej goniącego umysłu, ale złagodziły napięcie w jej ramionach.

 

Nigdy nie myślała o życiu Snape’a w tej mglistej przestrzeni pokoju, między wojnami. Nawet jeśli uratowanie go było niemożliwe, Hermiona chciała znaleźć sposób na uczynienie jego życia… jeśli nie łatwiejszym, to przynajmniej trochę milszym. Nie mogła być po jego stronie, kiedy wszyscy inni w Zakonie uważali go za zdrajcę, ale może mogłaby zaoferować mu przyjaźń w tym roku. Sposób, w jaki zachowywał się wobec niej, kiedy była jego uczennicą, nie był pod tym względem obiecujący, ale był niezwykle utalentowanym aktorem.

22 czerwca 1987

 

Stojąc przed lustrem, Hermiona zapinała i rozpinała naszyjnik, który dał jej Dumbledore. Rzucił urok na mały srebrny wisiorek z przebiśniegami. Za każdym razem, gdy go zakładała, zmieniał jej wygląd – sprytna odrobina magii, która wyręczała ją przed koniecznością odnawiania czaru każdego ranka. Kiedy jej twarz się zmieniła po raz trzeci, lustro zakpiło.

 

– Zostawiłbym ten naszyjnik kochana, z nim wyglądasz lepiej.

 

Hermiona roześmiała się. – Dzięki.

 

Na wszelki wypadek rzuciła na łańcuszek Zaklęcie Niezniszczalne. Następnie wsunęła swoje ubrania do plecaka wyszytego cekinami, pożyczonego od Dumbledore’a.

 

Przynajmniej teraz miała w swoim posiadaniu więcej niż jedną parę majtek. Mogła dziękować wszelkim mocą, że Aidan Lynch, przyjął jej zakład, czym uzupełnił jej skromny fundusz. Uratował ją przed spędzaniem każdego wieczoru na czyszczeniu ubrań, które miała na sobie. Nadal potrzebowałaby jakiejś pracy na pół etatu, żeby przetrwać lato, prawdopodobnie pieniędzy wystarczy jej na tydzień lub dwa. Może na więcej. Nie miała pojęcia, jakie były ceny w 1987 roku.

 

Podchodząc do okna, Hermiona rzuciła okiem na różowe włosy w jednym z powozów ciągniętych przez testrale. Tonks podskakiwała w górę i w dół, rozmawiając z przyjaciółmi o tym, co zaplanowała na szkolne wakacje.

 

Snape powiedział jej, żeby założyła mugolskie ciuchy, ale część jej wciąż była zaskoczona, kiedy odpowiedziała na jego pukanie, gdzie po otwarciu drzwi zobaczyła go w dżinsach i czarnej koszulce. Była tak przyzwyczajona do widoku Snape’a odzianego warstwami czerni, że teraz wydawał się rozebrany. Gdy gapiła się na jego bladą skórę pokrytą bliznami, twarz Hermiony pokryła się szkarłatem.

 

-Co?– warknął Snape, wpatrując się w nią.

 

– Nic. Ja tylko… widywałam cię tylko w czarodziejskich ubraniach.

 

– Cóż, oboje wiemy, że to kłamstwo. Widziałaś mnie w samym ręczniku kąpielowym. – Snape uśmiechnął się, gdy twarz Hermiony stała się jeszcze bardziej czerwona. – Przenosimy się do mugolskiego osiedla. Czarodziejskie ubrania przyciągają uwagę, a mugole marszczą brwi na ludzi paradujących w tylko ręczniku. Jesteś gotowa?

 

Zamiast czekać na jej odpowiedź, odwrócił się na pięcie i ruszył korytarzem. Naprawdę był fanem zmuszania ludzi do biegu, prawda? Operacja Przyjaźń nie miała wspaniałego początku.

 

Hermiona mogła sama dotrzeć do celu. Wiedziała dokładnie, dokąd idą; była w Spinner’s End z Harrym, aby pomóc rzucić zaklęcia ochronne, które trzymały wandali z dala od domu Snape’a.

 

Boże, Harry. Będzie miał tyle pytań, kiedy mu o tym powie. Gdyby tylko on został odesłany. Mógł zrozumieć, zagoić otwartą ranę pozostawioną przez poczucie winy. Z drugiej strony, Harry prawdopodobnie wpadłby w szał ratowania ludzi, niszczenia wszystkich horkruksow, w tym jego młodsze ja. Najlepiej nie myśleć o tym.

 

W drodze do punktu aportacji Hermiona zabijała czas, zastanawiając się, co reszta jej przyjaciół zrobiłaby w jej sytuacji. Zarówno Ron, jak i Ginny poszliby prosto do Little Whinging, by porwać Harry’ego. George popędziłby do Nory, by ostrzec Freda i jego młodsze ja, zanim zwiążą go jakiekolwiek przysięgi. Neville prawdopodobnie doszedłby do tych samych wniosków co Hermiona, ale w pełni wykorzystałby okazję, by przeciwstawić się Snape’owi jako dorosły. Parvati upierałaby się, że nie ma czasu na te bzdury. Poszłaby prosto do Madam Pomfrey, żeby pobierać praktykę w miejscu w którym przerwała. Luna… Nie ma o czym mówić

 

W chwili, gdy Hermiona po przekroczeniu bramy, chwyciła Snape’a za ramię, obrócili się w miejscu, a znajome uczucie aportacji ścisnęło jej żołądek. Jego obrót nie był tak imponujący w koszulce.

Wylądowali w zaśmieconej alejce, prawie potykając się o obudowę zepsutego telewizora. Po upewnieniu się, że ich nagłe pojawienie nie było widziane przez żadnych mugoli, Snape poprowadził ją do Spinner’s End. Wyglądała identycznie jak ulica, którą Hermiona widziała ponad dekadę później, z jednym wyjątkiem: na końcu rzędu był dodatkowy dom, przytulony do domu Snape’a. Fidelius, który nie został jeszcze rzucony? Snape szarpnięciem klamki otworzył opadające, wykrzywione drzwi frontowe dodatkowego domu. Nie zawracał sobie głowy pukaniem.

 

– Jesteśmy już – zawołał, gdy wraz z Hermioną weszli do ciemnego, wąskiego pomieszczenia, które pachniało kurzem i starą instalacją. Meble były skąpe i utylitarne: tylko sofa w kolorze rdzy, stolik kawowy z wyszczerbionym fornirem i pufa, wyglądająca na sflaczałą. Na przeciwległej ścianie widać było ślad wilgoci, który sprawiał, że lekko się wyginała. Powyżej tej linii znajdował się kolaż magicznych fotografii.

 

Z tyłu domu rozległy się dudniące kroki, a kilka sekund później pojawiła się kobieta o blond włosach i na wpół znajomej twarzy. Hermiona nie mogła dopasować imienia do twarzy, dopóki kobieta się nie przedstawiła.

 

– Cześć – powiedziała. – Jestem Charity.

 

Profesor Burbage? Od kiedy któryś z profesorów Hermiony nosił podarte dżinsy i miał co najmniej tuzin kolczyków w uszach? Oprócz twarzy o rumianych policzkach i blond włosach, jedyną częścią Charity, która w jakikolwiek sposób przypominała nauczycielkę, którą znała Hermiona, był pierścionek na jej lewej ręce: skręt złotych pnączy z maleńkim kawałkiem rubinu. Profesor Burbage nigdy nie rozstawała się z nim.

 

– Miło cię poznać – powiedziała Hermiona. – Jestem Heather.

 

– Daj mi chwilę, muszę coś sprawdzić, a potem pokażę ci…

 

– Pokażę jej – powiedział Snape. – Spotkamy się w ogrodzie, kiedy skończę.

 

Kiedy Hermiona i Harry byli w Spinner’s End, żeby ustawić zabezpieczenia, dom Snape’a (i prawdopodobnie ten) graniczył z ogrodem i sąsiednim garażem .Teraz jednak nie posiadał ogrodu. Gdy Hermiona szła za Snape’em po schodach, słyszała przerywany warkot elektronarzędzi i dźwięk silnika z garażu. Poprowadził ją do pokoju z pojedynczym łóżkiem i przekrzywioną szafą, delikatnie zamykając za nimi drzwi.

– Znasz Charity? zapytał.

 

– Niezbyt dobrze, ale tak. Była moim profesorem mugoloznawstwa. Uczęszczałam na jej zajęcia przez rok.

 

Snape parsknął śmiechem. — Charity naucza o mugolach? Mieszka tu już od pięciu lat i jestem względnie pewny, że ​​nadal myśli, że mugole rozmawiają ze sobą przez felieton .

 

Hermiona uśmiechnęła się do niego. -Właściwie nie była taka zła.

 

– Jesteś lepszym kłamcą, niż początkowo sądziłem. Unikaj mówienia Charity, że pochodzisz z przyszłości. Nie mam ochoty cierpieć z powodu dąsania się Albusa, jeśli będziesz tak nierozważna, by dać się zabić przez Przysięgę.

 

-Twoja troska naprawdę podnosi na duchu.-Wciąż się uśmiechając, potrząsnęła głową. – Będzie dobrze. Spędzę cały następny rok udając, że nigdy nie spotkałam grupy ludzi, którzy znali mnie przez większość mojego życia. To będzie dobra praktyka.

 

-Przypuszczam.- Snape wyglądał, jakby chciał powiedzieć więcej, ale zamiast tego westchnął i cofnął się w stronę drzwi. Rzucił jęj spojrzenie, które wiele mówiło o tym, co by się stało, gdyby przekroczyła granicę.

 

Rozgoszczenie się nie trwało długo. Machnięcie różdżką i jej ubrania wyleciały, z ohydnego cekinowego plecaka, do szafy. Wyjrzała przez okno, żeby się rozejrzeć.

 

Garaż był w większości taki sam, poza tym, że farba na żółtym znaku nie łuszczyła się tak bardzo. Ale pomiędzy dwoma budynkami, na końcu domu początkiem podjazdu do garażu, znajdował się porośnięty chwastami prostokąt trawy. Panele ogrodzenia zostały usunięte między podwórkiem Snape’a a podwórkiem Charity, pozostawiając szerszą przestrzeń, chociaż pozostawili słupki w środku. Dwie małe drewniane szopki stały po obu stronach garażu.

 

Charity wyłoniła się z szopy po swojej stronie i przykucnęła, gdy odbiła klątwę, którą posłał jej Snape. Hermiona poczuła chwilowe ukłucie niepokoju, gdy oboje wymieniali klątwy, dopóki Charity nie zdołała zablokować jednej, a Snape zatrzymał się, by anulować klątwę i zademonstrować, co zrobiła źle.

 

Gdy pojedynek się wznowił, mechanicy w warsztacie obok, dalej pracowali zupełnie nieświadomi. Za każdym razem, gdy zaklęcie uderzało w ogrodzenie lub barierę ogrodu, rozpraszało się.

 

Hermiona nie umiała się powstrzymać od obserwowania płynnych ruchów Snape’a. Uchylał się, rzucał i kontrował w sposób, który sprawiał, że wyglądało to na bezwysiłkowe. Zdała sobie sprawę, że był chudszy w latach, kiedy była jego uczennicą. Nie żeby ktokolwiek nazwał jego obecny wygląd inaczej niż szczupłym, ale w tamtych czasach wydawał się spożywać niewiele więcej niż czarną kawę i stres.

 

Charity upadła na brzuch, żeby uniknąć zaklęcia. W momencie którym powinna wstać, oparła głowę na skrzyżowanych rękach, Snape trącił jej nogę czubkiem buta. Cokolwiek Charity odpowiedziała, wywołało u niego uśmiech. Prawdziwy uśmiech. Hermiona nigdy wcześniej nie widziała, żeby to robił. Snape, którego znała, był zawsze skrzywiony .

 

Więc tak wyglądał z przyjacielem. To do niego pasowało.

 

 

Rozdziały<< Ogród trucizn Rozdział 3Ogród trucizn Rozdział 5 >>

Ten post ma jeden komentarz

Dodaj komentarz