Ogród trucizn Rozdział 19

Rozdział 19 – Żywotnik

 

1 września 1987 r.

Fawkes nie przestawał się gapić. Impertynencki indyk. Severus odwzajemnił spojrzenie, robiąc co w jego mocy by wyrazić swoje niezadowolenie, że Fawkes nie dał mu pióra, zanim dał je Granger. Ptaszysko przechyliło głowę na bok pochylając się, by potargać dziobem pióra w ogonie, tak jakby chciał wyrwać jedno. Ale nie, on tylko drapał. Podjudzacz.

Aby pokazać ptakowi jak bardzo jest znudzony, Severus ziewając wziął cukierek z półmiska na biurku Albusa. Smakował jak wiśnie i próchnica.

– Czy reszta twoich wakacji przebiegła dobrze? – zapytał Albus, siadając na krześle.

Severus połknął pokruszone kawałki cukru. – Były znośne.

– A jak sobie radziliście z Hermioną?

-Dobrze. – Severus przygotował się na wykład lub zniesmaczone spojrzenie. Prawdopodobnie jedno i drugie. Znów poczuł jakby miał piętnaście lat, wezwany do gabinetu dyrektora po tym, jak został wciągnięty w kolejną niezrównoważoną walkę. – Wierzę, że jest godna zaufania, ale przyznaję, że nie można już dłużej polegać na zachowaniu neutralności. Moja obiektywność została naruszona.

-Oh? – Zamiast zmrużyć oczy lub spojrzeć z nad nosa na Severusa, Albus posłał to irytujące, migotliwe spojrzenie. – Opowiedz.

Wnętrzności Severusa zadrżały. Opowiadanie o zepsuciu Czarnego Pana to zupełnie coś innego, niż ujawnić informacje o swoim życiu prywatnym.

– Zaangażowaliśmy się… w to.

Albus zapłonął na tę deklarację. -Dlaczego wyglądasz tak ponuro? – zapytał – To doskonała wiadomość, Severusie.

– Tak uważasz?

– Oczywiście. Miłość zawsze jest dobra.

Severus nie powiedział miłość. Nie zamierzał sugerować niczego w tej okolicy, a nawet w samym sensie tego słowa. Gdyby powiedział Albusowi, że “polubienie” jest lepszym określeniem, prawdopodobnie odebrałby to jako protestowanie. Zmarszczył brwi, pozwalając by przemówił za niego.

Albus zachichotał. – Przyznaję, że miałem nadzieję, że coś takiego się wydarzy. Cieszę się z twojego szczęścia.

Albus chciał, żeby Severus nawiązał związek z podróżnikiem w czasie, którego młodsze ja wkrótce zostanie jednym z uczniów Severusa? Severus przyjrzał się swojemu pracodawcy. Rzeczywiście, ten błysk okazywał całkowite zadowolonie z siebie, jakby wyznanie Severusa było zarówno oczekiwane, jak i pożądane. Czy Albus spodziewał się tego od pierwszego dnia, kiedy Granger wylądowała w łazience Severusa? Przeszukiwał wspomnienia z tamtego wydarzenia; każde słowo i wyrażenie Albusa.

To wszystko było nie do zniesienia… albo nie, to Granger była nieznośna. Czy ten irytujący, wścibski stary osioł widział ładną, mugolską wiedźmę z przyszłości jako sposób na mocniejsze związanie Severusa z ich sprawą? Ależ skąd, do cholerny. Czy Albus nie wiedział,że po tym wszystkim, przez co przeszli, wspomnienie pierwszej przyjaciółki Severusa wciąż było wystarczające?

Lily zawsze wystarczy.

A kiedy Severus był świadkiem brutalnej śmierci Gideona i Fabiana Prewetta, Albus był przy nim, gdy drżał i wymiotował. Jak dyrektor nie wyczuł wtedy sejsmicznej zmiany w Severusie?

– Czy to dlatego uważasz, że to twoje przyszłe ja przysłało ją tutaj? – zapytał Severus. – Granger ma być… jakimś prezentem za moją lojalną służbę jako twój szpieg? Kotwicą, dzięki której będę oddany Światłu? -Jakby nie był całkowicie oddany od dnia, w którym przyszedł do Albusa po pomoc. – Ona nie jest rzeczą, którą można komuś dać.

– Oczywiście, że nie – powiedział Albus. – To rodzaj taktyki, której użyłby Tom. Zapewniam cię, że nie mam na myśli nic poza największym szacunkiem dla Hermiony. – Wstając z krzesła, Albus podszedł do Severusa i położył ciężką dłoń na ramieniu mężczyzny. – Mam nadzieję, że któregoś dnia przekonam cię, że nie każdy kto życzy ci szczęścia, ma jakiś sekretny plan. Miałem na myśli to, co powiedziałem. Cieszę się, że jesteś szczęśliwy. Nic poza tym.

Zaciskając zęby, Severus stłumił maleńkie, dziecinne pragnienie, by uwierzyć Albusowi na słowo. – Czy jest coś jeszcze, o czym chcesz rozmawiać?

Albus westchnął. – Wątpię, czy dziś wieczorem osiągniemy coś więcej, więc prawdopodobnie powinniśmy zakończyć spotkanie. Dobranoc, Severusie.

Fawkes patrzył, jak Severus wychodzi z gabinetu dyrektora. Bez zbytniego namysłu ze strony Severusa, jego stopy zaniosły go do kwater, które zostały przeznaczone dla Granger. Znajdowały się głęboko w lochach, niedaleko jego własnych pokoi, strzegł ich portret wiedźmy, która nie lubiła Severusa od pierwszego roku, kiedy spostrzegła go walczącego z Blackiem i Potterem. Nie przeszkadzały jej żadne ciężkie warunki mieszkaniowe, ponieważ wciąż lubiła udzielać reprymendy kiedy znalazł się w zasięgu jej wzroku. Ignorując groźne spojrzenie portretu, Severus zastukał knykciami w krawędź ramy, by przywołać Granger.

– Cześć – powiedziała Granger, biorąc go za rękę i prowadząc go do swojego salonu, z dala od portretu z kędzierzawą grzywką. Przebrała się w workowate spodnie od piżamy i koszulkę Celestiny Warbeck, którą, jak sądził, mogła ukraść od Charity. Jej twarz była świeżo umyta, bo pachniała pastą do zębów i mydłem.

– Mam szczerą nadzieję, że nie połączycie sił z Charity i nie zmusisz mnie do słuchania utworów tej wiedźmy w Boże Narodzenie – powiedział Severus, przesuwając palcem po C w Celestina.

Uśmiechnęła się. – Powinnam, ale nie będę. Nie znoszę większości czarodziejskiej muzyki, w tym Madam Warbeck. Lubię jednak nosić tę koszulkę, kiedy tęsknię za domem. Przypomina mi to, że w Boże Narodzenie byłam w Norze. Jak co roku od zakończenia wojny. Jeśli kiedykolwiek zechcesz mieć po swojej stronie Molly Weasley, bilety na Celestinę Warbeck będą bezpieczną opcją prezentu. Molly ją uwielbia.

-Zanotowałem. – Severus pozwolił swoim dłoniom powędrować wzdłuż jej żeber, zatrzymując się na jej biodrach. – Czy tęsknisz za domem?

– Nie w tej chwili. Teraz czuję się dobrze. Potarła kciukiem głęboką bruzdę między jego brwiami. -Wszystko w porządku?

– Tak. Zawsze tak wyglądam po spotkaniu z Albusem.

-Hmm.

Severus rozpiął jej naszyjnik i spróbował skupić się na sposobie, w jaki się wyciągnęła w górę, by musnąć ustami jego usta, gdy uwolniła się od uroku. Bicie jego serca stało się ciężkie i powolne, a myśli pędziły, by zebrać wszystkie powody, dla których Albus nie mógł być odpowiedzialny za jej podróże w czasie. Nie znalazł wielu.

– Myślałem o tym, jak skończyłaś w tym czasie – powiedział, cofając się lekko. – Czy pozwolisz mi przejrzeć twoje wspomnienia z tamtego dnia? Mogę wyłapać coś, co przegapiłaś.

-Oh. – Potarła nadgarstek. – W porządku, tak przypuszczam, chociaż część była pod pomnikiem wojennym. Ma imiona i… i jedną twarz. Będę musiała to ukryć, chyba że chcę naruszyć Przysięgę.

Usiedli na jej sofie, twarzami do siebie. Granger spojrzała na niego szeroko otwartymi, ufnymi brązowymi oczami, które były jednocześnie dziwne i znajome.

-Legilimens. – Wejście do umysłu Granger było jak całowanie jej: miękkie, ciepłe i przyjazne. Tak różne od ataku z zaskoczenia podczas ich pierwszego pojedynku. Severus czekał, cicho i nieruchomo, aż ona poprowadzi. Zaczęła od śniadania w swojej kwaterze, które jadła jeszcze przed świtem. Pokoje były identyczne z tymi, które obecnie zamieszkiwał; niczego nie zmieniła poza dodaniem kilku zdjęć w ramkach, pomarańczowej poduszki, która prawdopodobnie była kotem, i kilku stosów książek, które nie zmieściłyby się na przepełnionych półkach. Twarze na zdjęciach były nieznane Severusowi, z wyjątkiem dwóch. Neville Longbottom wciąż miał ten sam uśmiech, a Harry Potter za bardzo przypominał swojego ojca. Kiedy Granger ze wspomnienia owinęła się wokół siebie grubymi szatami zewnętrznymi, kieszenie były puste.

Jej myśli przemknęły przez drżący, śnieżny spacer po jeziorze i kilka spokojnych godzin spędzonych na przeglądaniu planów lekcji (plany, które były napisane ręcznie przez Severusa), zanim poprowadziła go przez wspomnienie lunchu: bogaty gulasz, który mieszała, a nie jadła. Jak to było kilka dni przed Bożym Narodzeniem, garstka uczniów i nauczycieli siedziała przy tym samym stole. Hagrid wciąż tam był, gadając z Minerwą o jakiejś bezbożnej hybrydzie, którą stworzył. Większość personelu z czasów Severusa była obecna, z kilkoma nowymi dodatkami. Brakowało tylko Severusa, Albusa, Kettleburn, Madam Friese i Quirrella. Jednym z dodatkowych osób, był starszy William Weasley, który w pewnym momencie zetknął się z parą pazurów, zanim przyjął stanowisko Obrony.

Granger siedziała między Eileen(która była pod urokiem) a nowym dodatkiem: ciemnowłosą kobietą w szatach praktykanta uzdrowiciela. Severus próbował badać każdy ruch towarzyszy Granger, ale wspomnienie nie chciało współpracować. Granger wpatrywała się w swój gulasz. Mając choć połowę szansy, wiedział, że mógłby stwierdzić, czy jego matka coś planowała, nawet gdy miała twarz Madame Pince. Gdyby tylko Granger na nią spojrzała. Kiedy Granger skończyła rozpychać jedzenie, wycofała się do biblioteki, by usiąść przy oknie i napisać list, którego nie chciała – lub nie mogła – pozwolić Severusowi czytać. Poczuł zmiany, które wprowadziła; nigdy nie oszukałaby nawet najbardziej niezdarnych Legilimenów, by uwierzyli, że scena nie została zmieniona. Podczas gdy wszystko inne pozostało jasne, słowa, które wypłynęły z jej pióra, wyglądały, jakby były przysłonięte mgiełką łez. Tematem musiało być coś o tych, którzy zginęli na wojnie. Emocje, które nie należały do ​​Severusa, przepłynęły przez niego, trochę jak rozcieńczona wersja jego Rozgrzewającej Pary. Szacunek i żal towarzyszyły każdemu pociągnięciu jej pióra. Brakowało tylko uczucia.

Z listem w ręku wyszła na teren i podeszła do kamiennej ściany, która wydawała się gładka i ciemna jak jezioro. Przypuszczał, że pomnik. W niektórych miejscach na ścianie zostawiono prezenty w postaci kwiatów, kart i przytulanek. Kiedy zbliżyła się do czegoś, co wyglądało jak biało-czerwona plama, gniew wdarł się do jej koktajlu emocji. Zawirowanie jej różdżki przemieniło jej list w gałązkę białego wrzosu, którą oparła o podstawę pomnika, obok tego, co ją tak rozwścieczyło.

Ach. Napisała list do zmarłych, a nie o zmarłych. Kto był odbiorcą? Panna Tonks? Bliźniak Weasleyów?

– Witaj, Granger – powiedział głęboki głos. Severus odgadł tożsamość mówiącego, zanim Granger odwróciła się, by powitać wysokiego, dorosłego Draco. Jego sposób mówienia był boleśnie podobny do tego, jaki miał Draco w czasach Sewerusa — zadufany i zadowolony z siebie. Tylko ton był inny.

— Malfoy — powiedziała, kiwając głową.

Draco uniósł stopę, by szturchnąć wywołującą wściekłość bryłę czerwieni i bieli. – Bez wyobraźni – powiedział. – Jak często przychodzisz z wizytą?

– Jestem pewna, że częściej, niż by chciał.

– Raz zdarza się częściej, niż chciałby, żeby większość ludzi go odwiedzała.

Co to za spojrzenie posłał jej Draco? Czy jego uśmieszek miał być zalotny? Ten mądry mały bachor. Severus odejmie dziesięć punktów zaraz po przydziale Draco, tylko za ten uśmieszek.

— To niefortunne, że jego nos na zawsze został uwieczniony w kamieniu — powiedział Draco, wskazując na coś, co wciąż wyglądało na pustą ścianę.

Dobrze. To potwierdziło mu o znajdującym się imieniu Severusa na tym pomniku. To jego twarz, jego list od Granger. Jego czerwono-biały stos… nienawistnych listów?

Granger skrzywiła się. – Nie widzę nic złego w jego nosie.

Dlaczego miałaby to powiedzieć? Severus skubał skraj sceny, szukając oznak, że zmieniła to, by oszczędzić mu przykrych uczuć. Jedyne zmiany, jakie znalazł, to te, o których już wiedział: te szczegóły, które ujawniłyby tożsamość zmarłych. Jego żołądek zadrżał lekko.

— Skoro tak mówisz — powiedział Draco. Dureń.

Kiedy Draco odwrócił się, by przejść obok niej, jego ręka musnęła jej szaty. Severus nie mógł skupić się na szczegółach, ponieważ Granger tego nie zrobiła, ale Draco z pewnością miał czas i okazję, by wsunąć jej coś do kieszeni tym dotknięciem.

Na drugim końcu ściany Draco przesunął delikatnie palcami po tym, co Severus uznał za kolejne zredagowane imię. Właściciel imienia zasłużył sobie na wyczarowany bukiet żółtych cynii. Nieobecny przyjaciel? Zamiast patrzeć na Draco, tak jak powinna, Granger odwróciła się plecami do swojego byłego wroga (była takim cholernym Puchonem) i zajęła się znikaniem nienawistnych listów Severusa. – Myślę że zobaczymy się dziś wieczorem w Ministerstwie – powiedziała.

Draco pozwolił, by jej pytanie zawisło między nimi przez chwilę, zanim odpowiedział. – Tak. – Odchrząknął. – Nie przegapiłbym tego. Do zobaczenia później, Granger.

Dlaczego, u diabła, mieli się spotykać w Ministerstwie i dlaczego Draco nie mógł się tego doczekać? Severus musi odliczyć dwadzieścia punktów.

Po tym, jak Granger opuściła pomnik, wróciła do zamku na rozmowę z Poppy i praktykantką Uzdrowicielki — Parvati. A potem poszła do swoich pokoi, odkrywając książkę w kieszeni. Serce Severusa podskoczyło, gdy jej ciekawość przerodziła się w strach i wszystko zalśniło bielą.

Pozwoliła swoim myślom zatrzymać się na obrazie Severusa, odzianego w ręcznik i krzyczącego, dopóki nie wycofał się z jej umysłu.

– Wiesz – powiedziała Granger, przygryzając dolną wargę przez sekundę, zanim wsunęła się na kolana Severusa – w tym czasie byłam zbyt zaniepokojona, by zdać sobie sprawę, jakie to było cudowne wprowadzenie, do przeszłości oczywiście.

Severus prychnął. Prawie jej powiedział, że nie musi próbować schlebiać mu ładnymi kłamstwami, ale ponieważ mówienie takich rzeczy prawdopodobnie sprawiłoby, że uciekłaby z jej raczej przyjemnej pozycji, postanowił odpuścić.

— Nie mogę być pewien — powiedział zamiast tego, obejmując ją ramionami — ponieważ najwyraźniej miałaś skłonność do skupiania się na najmniej istotnych rzeczach, ale myślę, że Draco jest najbardziej prawdopodobnym podejrzanym.

-No więc. – Uśmiechnęła się do niego w taki sposób, który odbił się ciepłem w dole brzucha. – Jeśli tak jest, Dumbledore zdecydowanie nie jest za to odpowiedzialny.

– Jesteś pewna?

— Absolutnie. Czy przebijemy jego bańkę, mówiąc mu?

– Oczywiście, że nie. Dużo łatwiej się z nim uporać, kiedy myśli, że wszystko kontroluje. Przechylając nogi tak, by ich torsy zbliżyły się do siebie, Severus mocniej ją uścisnął.

– Snape… eee, Severusie? Argh. Czuję, że powinnam zwracać się do ciebie po imieniu, biorąc pod uwagę, no cóż, to – gestykulowała między nimi – ale dopiero niedawno zaczęłam się przyzwyczajać żeby nie mówić automatycznie na Pan.

– Tak? Nie miałbym nic przeciwko, żebyś nazywała mnie Pan.

Uderzyła go w ramię. – Cóż, na pewno nie będziesz nazywać mnie panną Granger.

— Nie? Które biurko było twoje w mojej klasie? Moglibyśmy tam wejść i…

—Severusie! pisnęła, wyglądając na tak rozkosznie zgorszoną, że musiał zachichotać.

– Ach. Możesz używać mojego imienia.

Nawet powinnam.- Ze śmiechem wsunęła zabłąkany kosmyk jego włosów za ucho. – Zamierzasz używać mojego?

– To zależy. Co chciałaś powiedzieć, kiedy miałaś swój nagły kryzys związany z tym, jak do mnie się zwracać?

Mówiła kierując swój wzrok w stronę guzików na jego kołnierzu. – Po prostu chciałam się upewnić, że jesteśmy w tej samej sutuacji. Oczywiście nie spotykam się z nikim innym, ani w tym czasie, ani we własnym…

Severus zamarł. Jeśli inspiracją do tej rozmowy było to, co podejrzewał, to Charity miała największe usta w historii, do cholery. Miała szczęście, że tak bardzo chciał ocalić jej cholerne życie, bo by zaczął knuć jej śmierć.

– Ani ja – powiedział. I chociaż wydawało się, że opuścił Zaklęcie Tarczy w środku bitwy, dodał: – I nie chcę.

Wydawało się, że to właściwa odpowiedź. Granger – Hermiona, jak przypuszczał, rozluźniła się w jego ramionach i złożyła powolne pocałunki wzdłuż jego szyi.

– To dobrze – powiedziała. — A więc to taka sama sytuacja.

 

——————————————————

Moja głowa zaraz eksploduje. Mam w niej kisiel. Dziś przetłumaczyłam 3 kolejne rozdziały. Ale są do sprawdzenia więc pewnie dopiero około piątku coś wrzucę. Patrząc w treść sama nie wiem co czytam 😁

Mogę zdradzić że będzie się działo coraz więcej. Mam nadzieję że czekacie 😉

Rozdziały<< Ogród trucizn Rozdział 18Ogród trucizn Rozdział 20 >>

Ten post ma 6 komentarzy

Dodaj komentarz