Ogród trucizn Rozdział 23

Rozdział 23 –  Róża Dafne

 

18 września 1987

Ktoś krzyknął. Dźwięk ledwo zarejestrował się ponad rykiem w uszach Hermiony. Zanim zdołała zmusić się do ponownego oddychania, między nią a Boginem wystrzeliła różowa plama jak guma do żucia.

– Pani Profesor! – powiedziała Tonks, jej głos w panice był wysoki, a ręce sięgały w kierunku nieruchomej wizji Severusa.

Wysiłki ratujące życie, jakie Tonks zaplanowała, nigdy się nie zmaterializowały. Bogin zadrżał i zmienił się w obraz samej Tonks, z mysimi brązowymi włosami, ciemnymi oczami i odrobiną nastoletniego trądziku. Bogin-Tonks zacisnęła powieki i tupnęła nogami. Jej twarz poczerwieniała z wysiłku, ale jej wygląd pozostał taki sam. Straciła swoje moce. Opadając na ziemię, Bogin-Tonks przycisnęła kolana do piersi i szlochała.

– Och – wyszeptała prawdziwa Tonks. Jej włosy lekko wyblakły, róż odsączał się od nasady jakby farba odrosła. Jej różdżka była już wyciągnięta i wycelowana w Bogina, zanim Hermiona stanęła z nią ramię w ramię.

– Możemy sobie ułatwić pokonanie, myląc go – powiedziała Hermiona.

Gdy dwie czarownice utworzyły jeden cel, Bogin zamigotał do niepokojącej kombinacji Tonks i Severusa: jego proste włosy, jej twarz w kształcie serca. Z jego martwych oczu spływały, po ziemistych policzkach pokrytych plamami, jej łzy.

– Znasz zaklęcie? – zapytała Hermiona. Nie musisz rezygnować z okazji do nauki.

Kiwając głową, Tonks wzięła głęboki wdech, który przywrócił jej żywy róż do włosów. – Riddikulus!

Trzask zaklęcia sprawił, że potworność Snape-Tonks wyrosła w świński pysk, taki jak prawdziwa Tonks robiła, kiedy chciała rozśmieszyć Hermionę i Ginny. Chichot Hermiony był bardziej miły i nostalgiczny niż rozbawiony, ale w połączeniu z hałaśliwym śmiechem Tonks wystarczył. Bogin zniknął.

– Dobra robota, panno Tonks – powiedziała Hermiona. – Pięć punktów dla Hufflepuffu.

Tonks rozpromieniła się. – Dziękuję.

Zerkając na miejsce, gdzie był Bogin, zmarszczyła swój pozbawiony trądziku nos. – Czy uważasz, że profesor Snape dałby mi Punkty Domu za uratowanie mu życia, gdyby to naprawdę był on, a nie Bogin?

Dziewczyna była zdeterminowana.

– Mm, wątpię. Znalazłby sposób, by zbesztać cię za wbiegnięcie jak jakiś Gryfon, kiedy natknąłeś się na swojego nowego nauczyciela Obrony, który pozornie tam stoi i patrzy, na jego śmierć.

– Co powinnam zamiast tego zrobić? Rozbroić cię i rzucić Incarcerous, zanim podjęłabym się próby udzielenia mu pomocy, na wypadek gdybyś była mordercą? To brzmi jak dobry sposób na szlaban, jeśli się nie mylę.

-Udanie się po pomoc byłoby najbezpieczniejszą opcją.

Tonks zerknęła na nią. – Więc mogła byś w tym czasie go wykończyć? Nie sądzę by było to dobre rozwiązanie.

To było takie cudowne, co Tonks powiedziała, że ​​serce Hermiony puchło z dumy i radości. Musiała zacisnąć usta, aby ukryć uśmiech. – Profesor Snape powiedziałby ci to samo – powiedziała. – Jest pani studentką, panno Tonks. Narażanie się na niebezpieczeństwo, by kogoś ratować, nie jest twoim zadaniem.

To może być prawdą dla pokolenia Tonks, przynajmniej teraz, kiedy byli jeszcze dziećmi. Pamiętając, jak dziewczyna krzyczała, Hermiona położyła dłoń na jej ramieniu. – Chodź, potrzebujemy czekolady po tej gehennie.

– Myślałam, że czekolada jest przeznaczona jako lek po atakach dementorów.

Tym razem śmiech Hermiony był całkowicie rozbawiony. – Mam tyle do nauczenia. Czekolada jest dobra na wszystko.

W rytm chichotu Tonks Hermiona przeszukiwała szuflady biurka, aż znalazła zapasową czekoladę. Dla wygody jedzenia wolała mugolską czekoladę. Czarodziejska była dobra na rekonwalescencję po obecności dementora, ale w mlecznym batoniku Cadbury’s było coś, co przypominało dom.

-Wszystko w porządku?– spytała Hermiona, kiedy usiadły ze swoimi czekoladowymi batonikami. – To, co widziałaś … Cóż, to było wystarczająco przygnębiające, żeby większość ludzi miała koszmary.

Bogin wiedział, kto wystarczająco często nawiedzał sny Hermiony.

Pomimo tego, że wciąż była trochę blada, Tonks powiedziała: – Tak, oczywiście. Widziałam wiele mugolskich horrorów. W każdym razie to, co pokazał Bogin, nie było bardziej realne niż filmy, nawet jeśli to ktoś, kogo znam. Nic mi nie będzie. Tonks odgryzła duży kawałek czekolady. – Wszystko w porządku ,Pani profesor?

– Tak, dziękuję. I dziękuję za pomoc z Boginem. Wiesz, że masz talent do obrony.

Tonks pojaśniała. – To mój ulubiony przedmiot, chociaż każdy nauczyciel oprócz ciebie był śmieciem. Będę aurorem, kiedy skończę szkołę.

Nie, że ma nadzieję o zostaniu aurorem, ale będzie aurorem. Twarz Hermiony wykrzywiła się w uśmiechu.

– Och, prawie zapomniałam, po co tu przyszłam – powiedziała Tonks. -Chciałam porozmawiać o kilku rzeczach, które chciałbym wypróbować na zajęciach Clubu obrony. Myślisz, że jestem za młoda, by nauczyć się rzucać Patronusa?

 

Percy wpatrywał się w każdą parę odkrytych kart, jakby wygrana gwarantowała mu przyszłość jako Minister Magii. On i Hermiona sprawili, że te przedobronne gry w Eksplodującego Durnia stały się czymś w rodzaju rytuału.

– Jak się masz teraz, kiedy od kilku tygodni jesteś w szkole? – zapytała Hermiona. Ponieważ martwiła się o jego dobro i chciała wiedzieć, a nie dlatego, że chciała go rozpraszać.

-W porządku, dziękuję. Było znacznie lepiej, niż myślałem, że będzie… tego pierwszego dnia.

Percy zarumienił się na wspomnienie Hermiony, prawdopodobnie dlatego że przyłapała go na płaczu we wnęce. Nie mogła powiedzieć na pewno, że to był jedyny powód wypieków. Potwierdzenie jej podejrzeń wymagałoby zbyt długiego odwracania wzroku od kart.

– Cieszę się, że to słyszę – powiedziała.

-A Pani?

-Jak się mam?

-UH Huh.- Jego ręka z różdżką drgnęła z falstartem, kiedy dwie podobne – ale nie identyczne – karty spadły na stół. – Profesorowie obrony mają tendencję do znikania, według Billa i Charliego. Lubisz tu uczyć?

– Tak – powiedziała, zaskoczona że ​​to prawda. Zabawne, ponieważ obrona była jej najsłabszym przedmiotem, kiedy była studentką. -Niestety, wyjeżdżam pod koniec roku szkolnego. Mam inne zobowiązania w Ameryce.

-Oh.- Ramiona Percy’ego opadły, a jego pełna nadziei mina zniknęła w taki sposób, że Hermiona prawie wyrzuciła z siebie niemożliwe obietnice przyszłych listów. Jego reakcja na jej wieści nie osłabiła jego pasji rywalizacji; Swoje wybuchowe zwycięstwo świętował kilka sekund później.

Jak zareaguje Percy z jej czasów, kiedy powie mu, że profesor Hughes to ona we własnej osobie? Hermiona uśmiechnęła się do siebie, szukając wspomnienia ostatniego razu, kiedy widziała tego starszego Percy’ego. Był letni wieczór w Norze, kiedy chłopaka udało się w jakiś sposób przekonać do picia Ognistej Whisky z Georgem. Ku ogromnemu rozczarowaniu George’a alkohol nie sprawił, że jego brat był bardziej skłonny do psot. Zamiast tego spowodowało to, że Percy długo rozmawiał z Hermioną o historii Hogwartu, wspominał że najstarszy uczeń, który zdawał OWTM-y, miał czterdzieści lat.

George mógł zrobić, co mu się podobało, z tymi informacjami.

Ale to, co podobało się George’owi, to dodanie do następnego drinka Percy’ego czegoś, przez co Percy przez następną godzinę nie mógł mówić niczym innym, jak tylko wielorybią pieśnią. Pijany Percy, wbrew wszelkim przeciwnościom, uznał to za zabawne. Śmiech w śpiewie wielorybów był po prostu niepokojący.

Gdy przybyli inni uczniowie, jedenastoletni Percy spakował karty, wyciągając Hermionę z jej wspomnień. Tonks zatrzymała się przy drzwiach, czekając na coś. Hermiona nie była pewna co, dopóki Severus nie przybył, a Tonks rzuciła się na niego.

– Profesorze, czy wiedziałeś, że jesteś boginem profesor Hughes? To znaczy, nie tak jak teraz – Tonks machnęła ręką na jego wysoką, posępną sylwetkę – Bogin ukazał Cię jako martwego.

Kilku innych uczniów, w tym chłopcy Weasley, słysząc to, odwróciło głowy, by gapić się na Hermionę. Merlinie. Nimfadoro.

– Czy to prawda? Severus przeniósł swoje zdziwione spojrzenie z Tonks na Hermionę i z powrotem.

– Tak. Na początku nie zdawałam sobie sprawy, że to bogin, więc wbiegłam do klasy i próbowałem cię uratować.

— Jakie to heroiczne — wycedził Severus. – Albo moje obrażenia były niewielkie, albo bardzo przeceniłaś swoje umiejętności. Co widziałaś? Podrapane kolano wymagające gipsu?

– Eee. Nie… całkiem – powiedziała Tonks. – Było dużo krwi. – Kuląc się, wskazała na bok własnej szyi. — Dużo. Próbowałabym zatamować krwawienie, gdyby to naprawdę był Pan, ale profesor Hughes powiedziała, że powinnam była udać się po pomoc.

-Więc dziękuję jej za to, że oszczędziła mi marnowania oddechu na podobny wykład.

Tonks jęknęła. – Tak, mówiła że Pan to powie.

Przysięga pozostała cicha i chłodna wokół nadgarstka Hermiony. Nie miała jurysdykcji nad Tonks.

Decydując, że Tonks niechcący sprowokuje Severusa do odebrania Punktów Domu, jeśli pozwoli się jej kontynuować, Hermiona przeszła na przód klasy, by rozpocząć spotkanie. Ponieważ był to klub, a nie klasa, zawsze oferowała dzieciom możliwość wyboru zajęć. Zostały one podzielone na dwie grupy: lata 1-3 i lata 4-7. Starszych dzieciaków nie trzeba było w ogóle namawiać, by zgodziły się z sugestią Tonks, że Zaklęcie Patronusa powinno być następnym w ich programie.Młodsze dzieci osiadły na Expelliarmus.

-Którą grupę chciałabyś? – zapytał Severus. – Nie mam preferencji.

Kłamstwo, ale miłe. Dawał jej szansę, bo powiedziała mu, że Zaklęcie Patronusa nigdy nie było dla niej proste. Wybrała jednak starsze dzieci. Z tej dwójki prawdopodobnie bardziej pasowała do pomagania uczniom w odnalezieniu ich najszczęśliwszych wspomnień.

– No dobra– powiedziała, gdy jej grupa zebrała się wokół niej, decydując w ostatniej chwili, że częściowo pożyczy radę profesora Snape’a z jej szóstego roku. – Twój sukces w rzuceniu cielesnego Patronusa zależy od wybrania odpowiednio silnego wspomnienia. Coś, co nigdy nie zawodzi, aby wywołać uśmiech. – Czysta radość z uświadomienia sobie, że Harry wciąż żyje. – Expecto Patronum!

Jej wydra pojawiła się natychmiast, tak jasna jak szczęście, które ją napędzało.

-Och, to takie słodkie! – powiedziała Tonks, śmiejąc się z zachwytu, kiedy Hermiona kazała wydrze pływać wokół niej w kółko.

– W porządku – powiedziała Hermiona, odprawiając swojego patronusa. – Wasza kolej. Różdżki w ręce i do roboty.

Przez chwilę chodziła po grupie, udzielając porad dotyczących ruchu różdżki, nakazując komuś rozluźnienie postawy. W końcu oparła się o ścianę obok Severusa, obserwując jednocześnie obie grupy. Jej szaty rozpostarły się wystarczająco, by ukryć sposób, w jaki dotknął jej dłoni. – Czy dobrze się czujesz? – zapytał, wciąż patrząc prosto przed siebie. Jego wyraz twarzy był tak nieprzenikniony jak zawsze, ale coś w rodzaju troski zabarwiło jego głos.

– Tak. – Ścisnęła jego dłoń, jej serce zrobiło fikołka. – Jest dobrze.

 

19 września 1987

 

Była w tym magia – sposób, w jaki poruszali się razem. Sposób, w jaki jej ciało otaczało jego. Ta znajoma budowa napięcia była jak skupiona energia zaklęcia, spalająca wszystko, aż nie było nic poza ciepłem, tarciem i Hermioną. Gdy ich tempo rosło szybko i niestabilnie, wydała z siebie serię jęków. Pozwolił sobie w końcu przewrócić się na krawędzi, spadając razem z nią.

Wyciągając się na pomiętych prześcieradłach, Severus trzymał Hermionę mocno, by nie spadła z niego – nie żeby wydawała się skłonna do ruchu. Cała była pozbawiona kości, nasycona ospałością. Może mógłby przywiązać ją do swojego łóżka, uchronić ją przed zniknięciem gdy jej czas pobytu dobiegnie końca. Pokona magię czasu ich własną.

– Wszystkiego najlepszego – powiedział, prychając, gdy jedyną odpowiedzią kobiety na nim było rozmarzone westchnienie. – Czy chcesz teraz swój prezent?

– Myślałam, że to był mój prezent.

-Nie bądź absurdalna.

Teraz była jej kolej na prychnięcie. – Czy nie powinieneś być dla mnie miły w moje urodziny?

-Wiem z dobrego źródła, że ​​to nie są twoje prawdziwe urodziny. – Dał jej figlarny klaps. – A ja jak dotąd byłem dla ciebie raczej miły.

Najwyraźniej zdecydowała, że ​​najlepszą odpowiedzią na to będzie zachichotanie i pocałowanie pewnego miejsca na jego szyi – tego miejsca, do którego zawsze się skłaniała. To samo miejsce, które panna Tonks wskazała na własnej szyi, opisując wizję jego martwego ciała. Jak to możliwe, że Hermiona widziała śmierć Severusa w obliczu Bogina? Czy naprawdę tak bardzo się dla niej liczył?

Severus powoli masował dłonią w górę i w dół kręgosłupa Hermiony. Był wdzięczny za informacje zebrane o Boginie– z ulgą, że nie zostanie zabity przez Zabójczą Klątwę, natychmiastową i nie do powstrzymania – ale coś w jego piersi skręciło się nieprzyjemnie na myśl o Hermionie zmuszonej stawić temu czoła. Nie obchodziło go, jak zareaguje, jeśli ich pozycje zostaną odwrócone.

Wyrzucając takie myśli do najgłębszych zakamarków swojego umysłu, przełożył protestującą Hermionę na jej bok i sięgnął przez nią, by otworzyć szufladę szafki nocnej. Dopiero kiedy jego palce zacisnęły się na jej podarunku, zdał sobie sprawę, że może go zinterpretować w sposób niezamierzony i zbyt wcześnie, szczerze mówiąc cholernie przerażający.

Wybrał pierścionek tylko dlatego, że przez cały czas musiała nosić naszyjnik z motywem glamour. Bransoletka. Dlaczego nie pomyślał o cholernej bransoletce?

-Zanim zareagujesz przesadnie i uciekniesz w przerażeniu, informuję,  że nie ma do tego pytania – powiedział sztywno, wkładając pudełko do jej dłoni. – Zaraz wyjaśnię jej cel.

Otwierając pudełeczko potrząsneła głową, jej twarz ozdobił uśmiech, którego nie potrafił zinterpretować. Obrączka była prosta: zwykłe srebro pasujące do księgi, która miała ją przenieść . Hermiona przesunęła palcem po kamieniu, który wcale nie był kamieniem, ale szklanym kręgiem z małą gałązką białego wrzosu uwięzioną w środku.

– Jest piękny – powiedziała. -Dziękuję Ci.

Severus wyjął pierścionek z pudełka. -Jesteś więcej niż zdolna do nauki latania. Twoje trudności leżą w liczbie zaklęć mroku, które rzuciłaś; nie są one wystarczające do napędzania samotnego lotu. Możesz oczywiście udać się do Zakazanego Lasu i użyć klątwy Imperius na wszystkich ptak ach, jeleniach i tym podobnych, dopóki nie zdobędziesz niezbędnego doświadczenia, ale ponieważ jakoś przeżyłaś wojnę z taką lekkością, wątpię, czy chcesz skorzystać z tej opcji. – Ujął jej prawą rękę i wsunął pierścionek na jej palec. Metal zamigotał, dopasowując się idealnie. – Jeśli będziesz chciała, to pozwoli ci wykorzystać zaklęcia, które rzuciłem. Jest… wystarczająco dużo, by się podzielić.

Severus ledwo skończył mówić, gdy Hermiona wstała z łóżka, naga, poza pierścionkiem na palcu.

 

– Chodź – powiedziała, chwytając go za ramię. – Chodźmy latać.

 

 

Rozdziały<< Ogród trucizn Rozdział 22Ogród trucizn Rozdział 24 >>

Ten post ma 5 komentarzy

  1. Kocham podejście! Tak właśnie powinna wyglądać szkoła – to uczniowie decydują czego i w jaki sposób się uczą, a dorosły jest tylko jako mentor i pomocnik!Wróć do czytania

Dodaj komentarz