Rozdział 26

Koniec szkoły.

Uczniowie przeszli przez Wielką Salę ubrani w czarne szaty i szpiczaste kapelusze. Wszyscy byli uśmiechnięci, gdzieniegdzie było słychać śmiech, a po drugiej stronie łzy. Niektórzy się obejmowali, innym drżały dłonie.

To wszystko sprawiło, że Severusowi było niedobrze.

Ze wszystkich setek studentów kończących ten rok tylko jedna osoba zasługiwała na więcej. Tylko jedna włożyła wszystkie swoje siły w naukę, a nie tylko odrabianie prac domowych. O jak wielu uczniach można tak powiedzieć? Czasem był pod wrażeniem, jak dużo informacji była w stanie zapamiętać. Jej krzaczasta głowa była tak pełna wiedzy, że nie zostało nawet odrobinę miejsca na głupotę.

Była jedyną osobą, której nie mógł się doczekać. Wszyscy uczniowie przechodzili obok nauczycieli uśmiechnięci, ściskając ich dłonie, dopóki do niego nie doszli. Wtedy niektórzy mamrotali tylko “Dziękuję, Profesorze” i odchodzili, inni odważnie próbowali uścisnąć jego dłoń, na co on szorstko i bez uśmiechu odpowiadał. Jeden nawet spróbował go przytulić! Severus pewnie by go przeklął, ale Dumbledore stał trzy osoby dalej, a jego oczy błyszczały, gdy mu się przyglądał. 

A jednak byli i tacy, którzy przechodzili obok niego bez słowa – jednym z nich był Neville Longbottom, który pisnął ze strachu, gdy Severus na niego spojrzał, a drugim Ron Weasley, który kompletnie go zignorował.

Coś dziwnego działo się z tym chłopcem od kilku miesięcy. Prawdopodobnie dowiedział się o tym, co było między Severusem a Panną Granger.

Ale tak właściwie, to czego miał się dowiedzieć? Oboje utrzymywali zdrową relację nauczyciel-uczennica. Przez całe cztery miesiące, aż do ukończenia przez nią szkoły, powstrzymywali swoje uczucia, nie zważając na to jak bardzo to boli.

Okej, może jeden raz… Prawie uśmiechnął się, wspominając tamtą chwilę. Wtedy wydawało mu się to dość gorączkowe, ale teraz go to rozbawiło. 

Usłyszał pukanie w jego drzwi tak głośne i szaleńcze, że pomyślał, że trójgłowy pies Hagrida znów uciekł. Nie ma mowy, żeby znowu się zbliżył do tej bestii! Z lękiem otworzył drzwi tylko po to, aby rozgorączkowana Hermiona wpadła prosto w jego ramiona.

– Severusie, potrzebuję cię! – zapłakała, zanim wybuchnęła płaczem.

To było jedyne zdanie, które usłyszał, zanim zaczęła swój pełny paniki monolog. Najpierw był zmartwiony, sądząc, że coś okropnego się stało, ale gdy słuchał dalej, dotarło do niego, że Hermiona panikuje przez egzaminy.

– Nie wiem jak mam je zdać! Nie uda mi się! Nie zrobię tego sama! – mówiła, a raczej krzyczała, brzmiąc jak szaleniec. Jej włosy z każdą chwilą robiły się coraz bardziej rozczochrane, oczy rozszerzały się, a twarz wykrzywiała się ze zmartwienia.

Nigdy nie była piękniejsza.

Oczywiście, że nie mógł tak myśleć. Musiał ją uspokoić, zanim dostanie załamania nerwowego.

– Panno Granger, proszę się uspokoić! – warknął, przybierając najbardziej profesorski ton, jaki potrafił.

Dysząc upadła na krzesło, próbując się pozbierać, jednak jej samokontrola odpłynęła w dal i łykała powietrze w sposób, który wręcz krzyczał HIPERWENTYLACJA ZA 3… 2… 

Przyklęknął przy niej i delikatnie dotknął jej ramienia.

– Panno Granger, jeśli się Pani teraz nie uspokoi, będę zmuszony zrezygnować z udzielania ci dodatkowych zajęć, ze względu na stres, jaki przez to doświadczasz. – Nic nie działało. Dalej oddychała jak szalona, więc stwierdził, że czas na drastyczne środki.

Czule położył dłonie na jej policzkach, delikatnie gładząc je kciukiem.

– Hermiono – powiedział delikatnie, czekając, aż dziewczyna na niego spojrzy. – Posłuchaj mnie uważnie, bo nigdy więcej tego ode mnie nie usłyszysz. Jesteś najinteligentniejszą uczennicą, jaką kiedykolwiek uczyłem. Przewyższasz nawet mnie, gdy byłem w twoim wieku. Nie masz powodu, aby się martwić. Jeśli byłabyś choć o jeden procent mądrzejsza, to musiałabyś być Dumbledorem. Jesteś najinteligentniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek miałem przyjemność poznać, a każdy, kto myśli inaczej jest głupcem albo bezmózgiem. A skoro tak, to on lub ona się nie liczy.

Delikatny uśmiech pojawił się na jej twarzy.

– Naprawdę, Profesorze?

– Proszę, Panno Granger, mam swoje standardy. Naprawdę myślisz, że obdarzyłbym swoimi uczuciami jakąś bezmózgą dziewkę? A teraz uspokój się i wracaj do Pokoju Wspólnego. – Zostawił ją tam, gdzie siedziała, wracając do czegokolwiek, czym się zajmował przed jej przyjściem. Nawet nie mógł sobie przypomnieć co to było.

– Dziękuję, Profesorze – powiedziała cicho, podnosząc się, po czym opuściła salę. 

Wspomnienie sprawiło, że prawie się uśmiechnął. Naprawdę, Hermiona była niezwykła.

O czym myślał przed odpłynięciem? Ah, tak… Weasley. W chłopcu było coś dziwnego. Był oddzielony od przyjaciół już od miesięcy, spędzając w bibliotece więcej czasu niż Hermiona, gdzie często wpatrywał się w dział Ksiąg Zakazanych. Będzie miał na niego oko.

I z tą myślą temat Weasleya zniknął z jego umysłu – w końcu przyszła. Obserwował jak żegnała się z nauczycielami, wielu z nich przytulając, ściskając ich dłonie, słuchając komplementów i najlepszych życzeń. Każdy z profesorów żałował, że najlepsza uczennica odchodzi, ale żaden nie żałował tak bardzo jak on.

Powiedział sobie wcześniej, że pozwoli jej odejść. Hermiona musi kontynuować swoją edukację, a on powinien tutaj zostać. Ona musi zbudować swoje życie, dorosnąć. Powinna zrobić to sama. Wszystkie dzieci musiały, a on będzie na nią czekał.

Na jednych zajęciach rozmawiali o jej przyszłości. Planowała odbyć staż w Szpitalu Świętego Munga i mieszkać w Londynie przez trzy lata, a on przez ten czas widziałby ją bardzo rzadko, o ile w ogóle. Obiecała często do niego pisać, a on będzie musiał się z tym pogodzić.

Gdy miał te myśli w głowie, Hermiona pojawiła się przed nim. Jej policzki były zarumienione, a uśmiech rozświetlał jej twarz. Kręcone włosy były rozczochrane pod kapeluszem, a niektóre z nich wydostały się, opadając swobodnie na twarz. Jej oczy błyszczały radością i niekończącym się optymizmem.

Wziął ją w swoje ramiona, obejmując z całych sił.

Prawdopodobnie nie powinien tego robić. Wszyscy uczniowie i nauczyciele patrzyli, a nie każdy zdawał sobie sprawy z tego, co jest między nimi. Tylko najbliżsi Hermiony. I prawdopodobnie Dumbledore. 

A zresztą, Severusa to nie obchodziło. Niech patrzą na niego, gdy obejmuje ją jak największy skarb swojego życia. Ścisnął ją jeszcze mocniej, a ona odwzajemniła uścisk.

Po chwili, która wydawała się wiecznością, odsunął się.

– Nie zapomnij mnie – szepnął, czule dotykając jej twarzy.

– Nigdy, Severusie. Zawsze będę twoja.

– Mój Kociak. – Hermiona pociągnęła go delikatnie, po czym pocałowała.

 


 

W tym miejscu chciałabym podziękować wszystkim, którzy czytali, komentowali i pomagali, gdy miałam jakieś problemy w tłumaczeniu. W  szczególności dziękuję Anni – zawsze mnie motywowałaś do kolejnego rozdziału i byłaś najwierniejszą czytelniczką.

Jeśli kiedykolwiek pojawi się kolejna część Kociaka (bo miała być, jednak Autor/ka odpuścił/a po dwóch rozdziałach) to bądźcie pewni, że przetłumaczę.

Sky 🙂

Rozdziały<< Rozdział 25

Sky

Sky - niebo. Czytając Percy'ego Jacksona zawsze widziałam siebie jako córkę Zeusa, więc ten pseudonim idealnie do mnie pasuje. Kocham wschody i zachody słońca, burze obserwuje przez okno. Chciałabym umieć latać. Bez pamięci zakochana w Dramione i Sevmione. Ślizgonka, miłośniczka zwierząt (w szczególności kotów!). Studentka socjologii. Tłumaczę anglojęzyczne ff - póki co tylko Sevmione, ale planuje też Dramione. Więcej czytam niż tłumaczę. Uwielbiam długie historie z happy endem, chociaż trafia się też ANGST. Mam słomiany zapał, a rozdziały publikowane są nieregularnie.

Ten post ma 3 komentarzy

Dodaj komentarz