Rozdział 5

Harry uciekł z kuchni najszybciej jak tylko mógł. Było blisko! Ledwo przestał się śmiać, a przetłuszczona głowa Snape’a znów się pojawiła, bacznie rozglądając się na wszystkie strony. Po krótkiej chwili wychylił się również jego kot, więc Potter zakrył dłońmi nos i usta, starając się nie wydać z siebie żadnego dźwięku. 

Profesor eliksirów uważnie oglądał każdy kąt pomieszczenia, ale Harry nawet nie zwracał na niego uwagi – jego wszystkie myśli skupiły się na kocie, który patrzył wprost na niego. Już wcześniej miał podejrzenia, że koci wzrok przenika przez pelerynę niewidkę, więc nie zdziwiło go to. Niepokojące było tylko to, że zwierzak puścił do niego oczko. Najpierw uznał, że pewnie mu się przewidziało, ale kociak zrobił to ponownie (do tego kiwając głową!), co nie wyglądało na zwykły przypadek lub zwidy. 

– Irytek – wymamrotał w końcu pod nosem Snape, zwracając swoją uwagę z powrotem na kota. – Chodźmy, kociaku.

Futrzasta kulka rzuciła na Pottera ostatnie spojrzenie, a następnie wyszła od razu za Severusem.

Harry nie wiedział co o tym myśleć, czuł się zmieszany. Do tego towarzyszyła mu natrętna myśl, że kot mu kogoś przypomina…

 

***

Hermiona w końcu poznała odpowiedź na pytanie, o którym myśleli kilka lat temu – czy koty potrafią widzieć przez pelerynę niewidkę? Nie. Jedyne co wyczuła to kogoś obecność, chociaż nie miała pojęcia jak. Krzywołap również zawsze był świadomy jej przebywania w tym samym pokoju, nawet jeśli jej nie widział. 

Przez chwilę rozglądała się po kuchni, a już w następnej sekundzie była pewna, gdzie znajduje się ukryty uczeń. To był Harry – rozpoznała go od razu. 

Starała się sugestywnie przekazać mu wiadomość, puszczając oczko i kiwając głową, ale nie była pewna czy będzie w stanie to zrozumieć. 

Chłopcy potrafili być naprawdę kłopotliwi..

 

***

Snape nie był głupi. Wiedział, że było coś dziwnego w kocie, którym się opiekował. Czasem zachowywał się zbyt ludzko, aby wyglądało to naturalnie… Nabrał podejrzeń w momencie znalezienia książki na rozdziale o przypadkowych transformacjach w zwierzęta. Przypadek? Prawdopodobnie nie. Przez całe swoje życie nauczył się, że nie istnieje coś takiego jak przypadek.

Chciał rozwiązać tę zagadkę, ale nie wiedział od czego zacząć. Zapytanie kociaka o jego przeszłość wydawało mu się tak idiotyczne, że nawet nie brał tego pod uwagę. Co prawda nieraz do niego mówił, ale nigdy nie oczekiwał że on go chociażby rozumie, a co dopiero odpowie.

Mógłby to po prostu przeczekać, sprawdzić co się stanie, czy powtórzą się jakiekolwiek działania świadczące o zbyt ludzkim zachowaniu jak na zwierzę, ale to mogło oznaczać po prostu pchanie się w kłopoty.

Zostało mu obserwowanie kota, jeśli zrobi to wystarczająco uważnie to może uda mu się odkryć kim tak naprawdę jest. Był profesjonalistą w obserwacji ludzi, co było jednym z powodów szpiegowania dla Dumbledore’a. Nie powinien mieć z tym problemów.

 

***

Była już środa, a Hermiona od wczoraj starała się przyciągnąć uwagę Harry’ego jak tylko mogła. Snape pozwolił jej poszwędać się po szkole podczas jego lekcji, a skoro znała rozkład zajęć przyjaciół starała się czekać pod ich klasami dopóki żaden z nich stamtąd nie wyjdzie.

Jeszcze ani razu nie udało jej się ich zaczepić. Wszyscy uczniowie wywoływali ogromny hałas przechodząc z jednej klasy do drugiej, więc nikt nie mógł usłyszeć jej miauczenia, przez co Harry i Ron przechodzili tuż obok niej. Próbowała nawet drasnąć ich pazurem w nogi, ale nie udało jej się dosięgnąć. Dlaczego musiała mieć takie krótkie łapki?! 

To była jej ostatnia szansa. Zamiast czekać na nich po lekcji, znajdowała się pod klasą zanim rozpoczęły się zajęcia. Co prawda były to Eliksiry i nierozsądnym było ryzykować, że złapie ją Snape i zamknie w swoich komnatach, ale zobaczenie przyjaciół było warte tej próby. 

Zdążyła dojść do lochów idealnie przed dzwonkiem oznaczającym rozpoczęcie się lekcji. Niestety, nie przewidziała uczniów wychodzących właśnie z sali i ogromnych drzwi lecących prosto na nią. Cicho miaucząc z bólu poleciała prosto na ścianę, wyrzucając z płuc całe powietrze jakie się w nich znajdowało. Odgłosy kroków zagłuszyły jej wołanie o pomoc, więc starała się krzyczeć jeszcze głośniej.

Po chwili robiło się coraz ciszej, co oznaczało, że prawie wszyscy uczniowie oczekują na Mistrza eliksirów przed salą, a poprzednia klasa odeszła. Wyprężyła się najbardziej jak mogła, czując ogromny ból w żebrach i nagle dostrzegła to po co tutaj przyszła – Harry znajdował się tuż obok drzwi!

– Harry! – maiuknęła, powodując jego zdziwione rozglądanie się wokół. – Spójrz niżej, idioto! – wręcz jęknęła, ledwo już wytrzymując ból. Musiała stąd wyjść jak najszybciej, a sama na pewno nie da rady tego zrobić.

– Ron, spójrz! Tutaj jest kot! – wreszcie zwrócił na nią uwagę, odsuwając drzwi i biorąc ją od razu na ręce.

– To boli, uważaj! – narzekała, gdy ścisnął jej żebra. 

– Co się stało, maluchu? – zapytał, kładając ją na zgięciu swojego ramienia. Dalej ją podtrzymywał, ale zdecydowanie delikatniej. 

– No nie wiem, może właśnie utknęłam między drzwiami a ścianą? Nie zwróciłeś na to uwagi? – warknęła, poirytowana jego bezsensownym pytaniem. Harry zaczął ją głaskać, gdy nagle jego oczy rozszerzyły się w zdumieniu. – Tak, to ja, Harry! Hermiona! Rozpoznajesz mnie, tak? Błagam, powiedz że tak! 

– Ron… to kot Snape’a! – szepnął, starając się nie przyciągnąć niczyjej uwagi. 

– Nie! To Hermiona! HER-MIO-NA! – krzyczała najgłośniej jak mogła, ale on dalej tylko ją głaskał. 

– Biedny kot. Tyle czasu musi przebywać z tym starym nietoperzem. – Ron pogłaskał ją za uszami, patrząc na nią ze współczuciem.

– Myślę, że jest ranny. Był między ścianą a drzwiami, więc musiało go trochę przygnieść. 

– Powinniśmy go zabrać do Pani Pomfrey? 

– Nie wiem, nie chce być posądzony o to, że to my zrobiliśmy jej krzywdę. To przecież kot SNAPE’A! – ledwo dokończył zdanie, a usłyszał za sobą donośny głos Profesora, nakazujący im wejść do klasy. Wszyscy uczniowie od razu się ruszyli, więc Harry starał się schować kota za swoimi rękami, ale na nic to się zdało. Snape od razu go dostrzegł, a jego oczy niebezpiecznie się rozszerzyły.

– Potter, skąd masz tego kota? – wycedził, patrząc na niego z nienawiścią. 

– Znalazłem go za drzwiami, myślę, że jest trochę obolały. 

– W takim razie daj mi go. Zabiorę go od razu po zajęciach do Pani Pomfrey. – Snape od razu wyciągnął swoje ręce, patrząc na niego oczekująco.

Ale Harry się wahał. Dalej nie rozumiał dziwnego zachowania kota w kuchni, a do tego czuł, że naprawdę nie powinien mu go oddawać. Było to co najmniej idiotyczne, w końcu jego właścicielem był Snape, ale nie mógł nic na to poradzić. Chciał dowiedzieć się o co chodziło i tylko kociak mógłby mu w tym pomóc.

– Potter, powiedziałem, że masz oddać mi go oddać – warknął wściekle. To był jego kot. Jego! 

Potter niechętnie podał mu kota, czując że popełnia błąd.

– W porządku, Harry. Jakoś na pewno uda mi się wrócić! – mruknęła Hermiona, po chwili przenosząc wzrok na Snape’a. – Próbowałam mu wytłumaczyć kim jestem! Miałam wrażenie, że jeszcze chwila, a w końcu by się udało…

Profesor nawet nie patrzył na nią, czekając aż Potter i Weasley wejdą do sali, po czym szybko zabrał ją do swojego biura.

– Prawie cię straciłem, kociaku. Mam nadzieję, że nie należysz do nikogo, kogo zna Potter – powiedział, patrząc na nią zmartwionymi oczami. – Sprawdźmy co jest nie tak. 

Snape postawił ją na stole po czym zaczął dotykać jej żeber. Miauknęła z bólu, starając się łapkami odepchnąć jego dłoń.

– Wiem, że boli, kociaku, ale muszę sprawdzić czy nie jesteś połamany. Te drzwi są naprawdę ciężkie i duże. – Delikatnie uśmiechnął się do niej, znów sprawdzając jej żebra. Drugą ręką zaczął głaskać ją po głowie, co wywołało jej głośne mruczenie. To naprawdę szokujące, że Snape potrafił być taki delikatny… Przynajmniej wtedy gdy tego chciał. – Wygląda na to, że nic nie jest złamane, ale porządnie się stłukłeś. Wyleczenie tego zajmie kilka dni, ale wszystko będzie w porządku. Sądze, że nie potrzebujesz nawet żadnych eliksirów. 

Hermiona dalej mruczała, rozkoszując się przyjemnym głaskaniem, jeszcze chwila a by zasnęła…

– Muszę wrócić na zajęcia, kociaku. Tym razem tutaj zostaniesz, nie możemy ryzykować, że znów coś ci się stanie. Tym razem mogłoby mnie nie być w pobliżu… – odezwał się ostatni raz, zmierzając w kierunku drzwi. Odczuł znaczną ulgę, wiedząc że nic poważnego się nie stało, ale ciągle chodziło mu głowie zmartwienie i niechęć Pottera do oddania mu kota. 

Znów uderzyły go myśli o prawdziwej tożsamości swojego zwierzaka. Mógł co prawda nie należeć do nikogo kogo znał chłopiec, który przeżył, ale mógł być kimś, kogo on znał…

Kimś, kogo od kilku dni nie było na jego zajęciach…

To było wręcz niedorzeczne. Nieważne jak ludzkie zachowania przejawiał jego kociak, mogło to po prostu oznaczać jego pechowe pchanie się prosto w kłopoty. A książka mogła być tylko i wyłącznie przypadkiem…

– Nie obchodzi mnie to. Dopóki go mam, zostaje on moim kotem – stwierdził, próbując wyrzucić z głowy niechciane myśli. – Cudownie, staje się coraz bardziej miękki..

Rozdziały<< Rozdział 4Rozdział 6 >>

Sky

Sky - niebo. Czytając Percy'ego Jacksona zawsze widziałam siebie jako córkę Zeusa, więc ten pseudonim idealnie do mnie pasuje. Kocham wschody i zachody słońca, burze obserwuje przez okno. Chciałabym umieć latać. Bez pamięci zakochana w Dramione i Sevmione. Ślizgonka, miłośniczka zwierząt (w szczególności kotów!). Studentka socjologii. Tłumaczę anglojęzyczne ff - póki co tylko Sevmione, ale planuje też Dramione. Więcej czytam niż tłumaczę. Uwielbiam długie historie z happy endem, chociaż trafia się też ANGST. Mam słomiany zapał, a rozdziały publikowane są nieregularnie.

Ten post ma 25 komentarzy

  1. Faza wyparcia xD jak mnie bawi Snape, chcę mieć kota i koniec, co tam, że to ktoś przemieniony, to kot i będzie ze mną xd

    1. Prawdę powiedziawszy gdyby któryś z moich kotów okazałby się być PODEJRZANIE ludzki, to też bym nie chciała w to uwierzyć, bo to MÓJ kot xD

      1. ja bym pewnie uznała, że mam zwidy i/lub w końcu zwariowałam. Zresztą, to Hogwart.. Czy tam zwierzęta były w ogóle normalne? XD

Dodaj komentarz