Open up to Love | Rozdział 4

Pechowiec nawet przy kichnięciu może się zakrztusić. 

Tak jak myślała. Dzień zaczął się okropnie, ale jak tylko skończyły się lekcje ruszyła do swoich komnat, gdzie zostawiając cały stos kartek na biurku, ułożyła się wygodnie na łóżku i zapadła w drzemkę, o dziwo bez żadnych koszmarów. Wstała wypoczęta i pełna energii. Nabrała głębokiego, odprężającego wdechu. Jego lekkość, spowodowała natychmiastowe zachłyśnięcie. Chrząknęła, chcąc uniknąć piekącego odczucia w przełyku, ale jedynie pogorszyła sytuację. Zakrztusiła się, zginając ciało w pół, kiedy próbowała złapać upragniony oddech. Czuła jakby zaraz miała wypluć własne płuca, a oczy lekko zaszły łzami. Kaszel męczy ją jeszcze przez chwilę, a podrażniony przełyk nie ułatwiał swobodnego nabierania powietrza.

– Och, Merlinie – westchnęła, w końcu prostując się.

Oparła się o ścianę, trzymając jedną dłoń na klatce piersiowej. Miała nadzieję, że jawny pech opuści jej ciało razem z końcem drzemki oraz zakrztuszenia powietrzem. Nie wiedziała, czy zdoła przeżyć kolejny atak na jej życie.

Z radością usiadła do biurka i zaczęła sprawdzać pracę, które miała rozdać już w poniedziałek. Chciała to zrobić teraz, aby sobotę i niedzielę przeznaczyć na odpoczynek i może przeczytanie jakiejś książki. Bardzo dawno nie miała nawet chwili dla siebie. Dlaczego nie zrobić tego teraz? Hermiona doskonale wiedziała, że ostatnimi czasy nie wyglądała zbyt korzystnie. Była jednak kobietą, a jak każda kobieta, chciała wyglądać dobrze i prezentować swoje piękno, nie ważne czy było duże czy znikome.

Długo nie zajęły jej papiery, test był na tyle prosty i przyjemnie ułożony, że mieli podać jedynie krótką odpowiedź, bez opisów, więc wystarczyło jedynie słowo. Z przyjemnością wystawiła pozytywne oceny i odkładając pióro, przeciągnęła się na obrotowym krześle. Nie lubiła foteli, wolała coś praktycznego i wygodnego zarazem, a krzesło ze świata mugoli było wręcz idealne.

Wstała, rozpuszczając powoli kok. Długie fale opadły jej na ramiona i plecy. Czuła ich ciężar i ten nieprzyjemny uścisk na czubku głowy, który z przyjemnością rozmasowała. Z delikatnym uśmiechem na ustach ruszyła do pomieszczenia obok. Za białymi drzwiami znajdowała się przestronna łazienka z prysznicem oraz wanną. Dzisiaj miała ochotę na tą drugą opcję, więc pozbyła się ubrań i wskoczyła do dołu w podłodze, który wcześniej napełniła wodą. Bąbelki piany łaskotały ją w nos, a olejki eteryczne przyjemnie rozgrzały ciało i pozwoliły rozluźnić spracowane mięśnie. Przymknęła oczy z błogim uśmiechem zanurzając się w przyjemności gorącej wody.

Właśnie tego jej brakowało. Chwili relaksu i wytchnienia.

Wynurzyła głowę z pod tafli wody i ogarnęła włosy w tył. Wygodnie oparła się o róg wanny i pstryknęła palcami, aby przywołać sobie wino i szkło. Pełny kieliszek różowego napoju przyjemnie roznosił zapach owoców. Nikt przecież nie zabroni wypić sobie lampki wina, prawda? Może i była pełna, wręcz nieelegancko to wyglądało, raczej jak pierwszy do upicia, ale potrzebowała tego. To był jej czas. Jej chwila ciszy, które niestety zakłóciło pukanie do drzwi.

Przymknęła na powrót powieki i oparła głowę o rant. Jej tu nie ma. Wyszła z komnat. Nie miała zamiaru właśnie teraz wychodzić z wanny i pozbywać się tego przyjemnego rozleniwienia. Ktoś jednak usilnie potrzebował jej uwagi zważywszy na ponowne pukanie. Próbując ignorować natarczywego intruza powtarzała sobie w głowie, co chwile upijając łyk wina, że jej tu nie ma.

– Niech szlak trafi osobę, która zakłóca mój spokój!

Wyszła pośpiesznie z wanny, owijając się ręcznikiem. Lampkę wina postawiła na szafeczke, mrucząc pod nosem, że jeszcze do niej wróci. Nie miała zamiaru tak szybko rezygnować z relaksu. Teraz jedynie o tym myślała. No i może o osobie, która dalej próbowała wyprowadzić ją z równowagi. Przeczuwała jednak, że nie jest to żaden z uczniów, raczej jakiś mocno wkurzający osobnik rasy męskiej o czarnych skrzydłach nietoperza.

Otworzyła z rozmachem ciemne drzwi, groźnie mierząc spojrzeniem stojącą za nimi  postać mężczyzny.

Severus uniósł brew i z ironicznym uśmieszkiem oparł się o framugę drzwi, zakładając ręce na piersi. Jego nonszalancka postawa, spowodowała u niej rumieniec, który jedynie się pogłębił.

– Czemuż to zawdzięczam wizytę szanownego Profesora Snape’a? – szydziła, owijając ramiona na piersi.

Prychnął i przemknął obok Hermiony, nie zważając na jej oburzone sapnięcie.

– Powiedz mi Granger. Co twoim zdaniem mogę tu robić? – uniósł brew, skanując jej ciało pobieżnie wzrokiem. Na moment zatrzymał go w miejscu zakończenia ręcznika i odwrócił wzrok, próbując znaleźć coś, co odwróci jego uwagę od nieznośnej gryfonki.

– Sama nie wiem. Jedyne co mi przychodzi do głowy, to zakłócanie mojego wolnego czasu, Snape. Przypominam, że powoli dochodzi wieczór i jak każdy normalny człowiek, chce spokoju. Chyba zasłużyłam na odrobinę odpoczynku, nieprawdaż?

Prychnął. Hermiona wyczuła w tym nutkę złośliwości. Ewidentnie z niej kpił.

– Z obowiązków się wywiązuje, Panno Granger. Tak się składa, głupia, że mamy patrol. Ostatni w tym tygodniu. Przypomnieć Ci, że zamieniłaś się ze Sprout, która potrzebowała wolny wieczór?

Hermiona oburzyła się na nazwanie jej głupią, ale nagle sens słów Snape’a dotarł do jej zamroczonego złością umysłu.

– Kompletnie o tym zapomniałam – mruknęła, przecierając zażenowana twarz. – Daj mi minutkę.

Pośpiesznie opuściła pomieszczenie, mając wrażenie, że właśnie zrobiła najgłupszą rzecz na świecie. Przyznała Mistrzowi Eliksirów rację. W dodatku stała przed nim w ręczniku! Czy może być coś gorszego?

Hermiona zagryzła wargę, wciągając na siebie swobodny zestaw ubrań. Wysuszyła włosy jednym, sprawnym zaklęciem, wiedząc, że mężczyzna dalej czeka w przytulnym salonie. Kasztanowe loki nigdy nie były jej posłuszne. Zawsze musiała natrudzić się, aby je rozczesać, nie mówiąc o ich ułożeniu. Niekiedy miała ochotę je ściąć, ale była zbyt do nich przywiązana, aby robić niepotrzebną metamorfozę, która pewnie po jakimś czasie i tak przypadła by jej do gustu. Związała nieokiełznaną szopę w luźną kitkę. Znając swoje włosy, wiedziała, że gumka nie utrzyma ich do końca wieczornego patrolu.

Wyszła z sypialni, wcześniej spoglądając w swoje odbicie w dużym lustrze. Wyglądała znośnie, ale dlaczego tak dziwnie było jej wyjść w zwykłych mugolskich ubraniach do mrocznego czarodzieja?

Zlustrował ją wzrokiem. Nie wiedziała co o tym myśleć. Podziwiał? Szydził? Miała na sobie jedynie wziewny sweterek i czarne spodnie, okalające jej nogi. Nic nadzwyczajnego. Bez słowa odwrócił się i wyszedł z jej komnat, pozostawiając otwarte drzwi, jakby zapraszając ją na przechadzkę. Prychnęła.

Severus Snape nie zaprasza. On żąda, wymaga.

Chwyciła różdżkę w dłoń, która leżała na stoliku przy drzwiach i wyszła, zabezpieczając je uprzednio zaklęciem. Czas na randkę z Mistrzem Eliksirów i zbłąkanymi uczniami.

★★★

Witajcie kochani ❤ Przychodzę do was ze spóźnionym rozdziałem.

Trzymajcie się cieplutko ❤

Darietta

Rozdziały<< Open up to Love | Rozdział 3Open up to Love | Rozdział 5 >>

Dodaj komentarz