Witajcie! Wybaczcie za tak długą przerwę. Chciałabym wam życzyć Spokojnych i wesołych Świąt Bożego Narodzenia, dużo radości, świątecznej atmosfery, pysznego barszczu i dużo prezentów pod pachnącą choinką ❤
Darietta
★★★
Hermiona z uśmiechem przemierzała korytarze Hogwartu. Był majowy poniedziałek. Od rozmowy z Minerwą minął miesiąc, a ona z każdym dniem coraz bardziej cieszyła się na możliwość nabycia nowej wiedzy.
Będzie jej brakować murów zamku, uczniów i nauczycieli, zwłaszcza gburowatego Mistrza Eliksirów, ale pragnęła tu wróci z nową wiedzą. Szybko nie uwolnią się od nieznośnej Panny Wiem To Wszystko. Hermionę zawsze fascynowały rzeczy, których normalnych ludzi nie rozumiało. Nie doceniali jak wielką mocą jest posiadanie wiedzy. Nauka Starożytnych Run otwierała przed nią nowe możliwości, po które z niewyobrażalną ekscytacją chciała sięgnąć.
Wyszła na błonia, chcąc pooddychać świeżym powietrzem nadchodzącego lata. Początek maja był niezwykle zimny jak na porę roku, ale uczniowie korzystali z pogody jak tylko mogli, chcąc nacieszyć się promieniami słońca, ukazując się za letnimi obłokami chmur. Gałęzie drzew delikatnie bujały się od powiewu, dość przyjemnego, wiatru, a ptaki śpiewały swoją melodię, latając nad głowami biegających czy odpoczywających uczniów.
Ruszyła znaną ścieżką do drzewa przy jeziorze ogromnej Kałamarnicy, już z daleka widząc jej macki uderzające w taflę wody. Drobne krople błyszczały w świetle słońca niczym małe diamenciki, urzekając swoim pięknem. Przewrócony pień drzewa służył jako ławka, więc przysiadła na nim, chcąc nacieszyć oczy wspomnieniami. To tutaj przesiadywała z Harrym i Ronem, jak tylko chcieli zaczerpnąć świeżego powietrza i pobyć sami, bez gwaru innych uczniów i ich obecności.
To tutaj nawet w zimę, przesiadywali otuleni ciepłymi szatami, czapkami i szalikami.
Uśmiechnęła się do wspomnień, jakie ukazały się w jej głowie. Mogła przysiąc, że właśnie sceny rozgrywały się przed jej oczami.
Widziała siebie, ubraną w czapeczkę z wiszącymi pomponami, Rona i uciekającego Malfoy’a z gorylami. Był zimowy dzień, śnieg delikatnie prószył z nieba, a oni stali przed ogrodzeniem do Wrzeszczącej Chaty. To właśnie wtedy Harry wpadł na pomysł użycia peleryny niewidki i była mu za to wdzięczna. Nigdy nie widziała tak przerażonych min ślizgonów.
– Ostatnie wspominki, Granger?
Chłodny głos przerwał wspomnienie, kończąc je na jej szerokim uśmiechu i imieniem przyjaciela na ustach.
– Zgadł pan, profesorze.
– Nie musiałem zgadywać, Granger. Taki głupi uśmiech masz tylko przy swoich, pożal się Merlinie, przyjaciołach. Z racji tego, że ich tu nie ma, musiałaś sobie przypominać jakieś wasze kretyńskie wygłupy.
Hermiona nie wiedziała czy zachować powagę czy wybuchnąć śmiechem, a może oburzyć się, co od razu na pewno by skomentował głośnym prychnięciem.
– Owszem. Ma pan rację, profesorze.
Zmierzyła go wzrokiem, ale nawet w cieplejsze dni miał na sobie to samo i zastanawiała się, czy ten mężczyzna ma w szafie coś innego niż jego nieśmiertelne szaty i pelerynę. Włosy lekko powiewały mu na wietrze, odsłaniając kości policzkowe. Nieświadomie przechyliła głowę w prawą stronę, chcąc przyjrzeć mu się uważniej. Dostrzegła w Snape’ie coś, czego nie potrafiła na początku nazwać, ale to było coś zaskakującego. Jakby tak mu się przyjrzeć, mogła opisać go nawet słowem atrakcyjny, na swój pokręcony sposób, oczywiście.
– Nie gap się Granger, bo pomyśle, że się zadużyłaś, a wtedy jeszcze bardziej będę się cieszyć, że opuszczasz to miejsce.
Zaśmiała się cicho, zwieszając głowę. Arogancki ślizgon w całej krasie.
– Wie pan co? – wstała z miejsca i stanęła na przeciwko Mistrza Eliksirów. – To właśnie pana będzie mi tam najbardziej brakować – uśmiechnęła się raz jeszcze, poklepała mężczyznę parę razy w ramię i ruszyła w drogę powrotną, doskonale czując na sobie jego chłodne spojrzenie.
Nie wiedziała jednak, że Severus Snape był mile zaskoczony jej gestem i uniósł kącik ust w imitacji uśmiechu.
– Mnie ciebie też, Panno Wiem To Wszystko.
★★★
W następny poniedziałek stała przed swoją klasą, chcąc zacząć lekcje, lecz musiała najpierw rozwiązać konflikt, który zrodził się na korytarzu. Dwóch chłopców pobiło się o dziewczynę. Brunetka była zgrabna i ładna. Trochę przypominała jej Lavender Brown, jednak ich zachowanie diametralnie się różniło. Kiedy ona była słodką idiotką, ta dziewczyna była arogancka i pewna siebie. Czasami zastanawiała się co ona robi w Gryffindorze. Nie sądziła jednak, że w jej krótkim nauczycielskim stażu wydarzy się taka sytuacja.
– Proszę się rozejść, a wam za bójkę na korytarzu odejmuję po dwadzieścia punktów i szlaban u mnie w gabinecie o godzinie dziewiętnastej. Zapraszam do klasy i żadnych więcej przepychanek.
Gryffoni zmierzyli się wrogimi spojrzeniami. Westchnęła. Hermiona od samego początku wiedziała, że będą z nimi problemy. Najgorsze jednak nie była ich bójka. Susan emanowała zadowoleniem, a tak naprawdę żadnego z nich nawet nie lubiła. Wykorzystywała ich do odrabiania zadań, lecz oni tego nie widzieli. Chciała, tak bardzo chciała otworzyć im oczy, pomóc rozwiązać ten konflikt, ale wiedziała, że wtrącanie się w nie swoje sprawy, jedynie może pogorszyć sytuację.
Lekcja przebiegła dość spokojnie, choć buzujący hormonami chłopcy byli nie do zniesienia. Jeden i drugi chciał towarzyszyć koleżance przy pracy. W końcu Hermiona nie wytrzymała i rozsadziła ich po dwóch przeciwnych stronach klasy, aby ujarzmić ich fascynację Gryffonką.
To przypominało jej trochę jej głupie zauroczenie Ronaldem. Tak ślepo brnęła w ten związek, który na końcu okazał się jedynie porażką. Owszem, kochali się, a raczej ona tak myślała, jednak źle odczytała swoje uczucia. Kiedy już było po bitwie, cały chwilowy romans, który narodził się w Komnacie Tajemnic przeszedł na drugi plan, a ona odkryła, że ten pocałunek nie był tym czego się spodziewała, po swoim pierwszym takim kontakcie z mężczyzną. Nie wywarł na niej jakiegoś wielkiego wrażenia, wręcz było znikome. Sądziła, że to chwilowy lęk przed śmiercią spowodował tą jakże krótką niepoczytalność. Nie była jednak jakkolwiek zła na rudowłosego. Zrozumiał ją, wręcz sam stwierdził, że nie było to coś, czego pragnął. Wykorzystał chwilę słabości, gdzie strach przejął kontrolę. Długo rozmawiali na temat ich relacji. Rozeszli się w zgodzie zostając przyjaciółmi jak za dawnych starych lat. A Hermiona musiała przyznać. Kiedyś myślała, wręcz marzyła, aby skraść mu pocałunek, więc nawet nie żałowała jednorazowego wyskoku.
Uśmiechnęła się do swoich wspomnień. Chyba czas najwyższy odwiedzić przyjaciół, w końcu za jakiś czas będzie nie będzie miała takiej możliwości. Powoli zaczynała tęsknić. Jeszcze nie tak dawno spędzali że sobą każdą wolną chwilę. Ich przygody stworzyły między nimi więź, której nie chcieli zrywać, wręcz pragnęli ją pielęgnować. Jej pierwsi, prawdziwi przyjaciele, byli dla niej ja bracia, dlatego każda ich kłótnia czy rozłąka dawała wyraźny ślad w ich życiu.
Westchnęła. Długo zwlekała z napisaniem listu. Sama nie wiedziała jak w ogóle go zacząć. Od dłuższego czasu każdy z nich był zajęty, ale jeśli teraz się nie spotkają, to czy znajdzie czas, aby nadrobić wspólne zaległości następnym razem? Bardzo mocno w to wątpiła. Chwyciła pióro i pochyliła się nad kremowym pergaminem.