Open up to Love | Rozdział 11

Witajcie! Jestem, cały czas jestem, ale praca pochłania cenny czas. Nie zostawiam was jednak, kto mnie zna, ten wie, że nie zostawiam opowiadań nieskończonych. Trzymajcie się cieplutko ❤

Darietta

★★★

Nigdy nie rezygnuj z marzenia, tylko dlatego, że zrealizowanie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie.

Earl Nightingale

★★★

Następnego dnia, jeszcze zanim zadzwonił budzik, przebudziła się słysząc miauczenie Krzywołapa. Stary kocur głośno domagał się jedzenia. Przetarła twarz, próbując się rozbudzić. Spojrzała kątem oka na rudego zwierzaka, powoli przenosząc wzrok na podłogę. Miska jedynie wypełniona na dnie, nie była dla niego zachęcająca.

Hermiona westchnęła i wstała z łóżka. Jej włosy sterczały na wszystkie strony świata. Przyzwyczajona do swojego stanu z każdego rana, przeciągnęła się, jęcząc cicho, czując jak zastygły jej mięśnie. Odgarnęła niedbałym ruchem włosy z twarzy i bosymi stopami przeszła kawałek do szafki, w której trzymała karmę dla swojego zwierzaka. Krzywołap w końcu skończył swój poranny rytuał budzika i podreptał do miski, jasno dając jej do zrozumienia, że czeka niecierpliwie na śniadanie.

Gdy już głodne, rude kocisko zajęło się łykaniem karmy, mogła w spokoju zająć się sobą. Przed śniadaniem musiała opuścić Hogwart. Listownie pożegnała już się z większością kadry, która w jakiś sposób zyskała jej sympatie, nie tylko szacunek. Reszta miała dowiedzieć się już na śniadaniu o jej odejściu.

Dwa długie lata będzie daleko od miejsca i ludzi, których traktowała jak swój dom.
Zagryzła wargę, aby się nie rozpłakać. Czuła taką wielką niemoc. Przywiązała się do ludzi obecnych w zamku i trudno było opuścić bliskie jej osoby. Byli dla niej swojego rodzaju rodziną. Przetarła oczy walcząc ze łzami. Była emocjonalna, często aż nazbyt.

Spojrzała na zegar wiszący na jednej ze ścian w sypialni. Była godzina piąta rano, większość uczniów jeszcze smacznie spała.
Ruszyła do łazienki. Tam po szybkim prysznicu i toalecie, zajęła się swoimi włosami, które jak każdego ranka, zajmowały jej najwięcej czasu. Gdy już udało jej się uczesać bujne loki w koka, założyła ozdobną, srebrną spinkę w kształcie pióra na górę i chwyciła w dłonie kosmetyczkę. Chwila później, a na jej twarzy za sprawą magi zaczął pojawiać się delikatny makijaż podkreślający jej angielską urodę. Długie rzęsy podkreśliła tuszem, dodając lekki cień na powiekach w kolorze brązu. Przejechała jasnym błyszczykiem po ustach, wycierając nadmiar z kącika ust małym palcem.

Zadowolona z efektu, odłożyła prezent od Ginny do beżowej kieszonki przy kufrze. Jej ciało okalała biała, jedwabna bielizna, którą zakrywała letnia, z dodatkiem koronek sukienka. Dzisiejszy dzień był wyjątkowo pogodny, patrząc na wschodzące słońce i błękitne niebo bez chmur, więc miała nadzieję na słoneczny, ciepły poranek.

Wyszła z łazienki gotowa, aby ruszyć w kolejną podróż poznawania wiedzy. Choć nie będzie trwała ona długo, chciała ostatni raz zwiedzić błonie i zamek na tle Szkockich gór i krajobrazów. Samo myślenie o opuszczeniu tego miejsca, napawało ją ogromnym smutkiem, ściskającym serce. Odetchnęła dwa razy głęboko. Będzie dobrze. Wróci tu, kiedy tylko zdobędzie wiedzę, o której marzyła.

W lepszym humorze z delikatnym uśmiechem chwyciła kufer w dłoń, opuszczając komnaty nauczyciela Zaklęć. Drewniane drzwi zamknęły się za nią, a zamek jakby wyczuwając rezygnację nauczyciela, zablokował je samoistnie. Przystanęła na moment, aby rzucić czar lekkości i wsunęła różdżkę w koka, ruszając w dalszą wędrówkę korytarzami. Kilkoro uczniów pozdrowiło ją miłymi, ale lekko niepewnymi słowami. Wiedziała, że zaraz po Hogwarcie obiegnie wiadomość, że Hermiona Granger opuszcza Hogwart. Tyle okazji na plotki. Wydalona, czy rezygnacja?

Ah, chciałaby posłuchać tych domysłów. Pamiętała jak za swoich młodzieńczych czasów informacje rozchodziły się w zastraszającym tempie w różnych wersjach, z każdą kolejną coraz ciekawszą.

Raźnym, sprężystym krokiem wędrowała korytarzami, odprowadzana przez zaciekawione spojrzenia portretów. Ciche szepty krążyły wokół niej, ale nie miała nic przeciwko. Jak każdego, kierowała nimi ciekawość. Duże wrota do dziedzińca otworzyły się przed nią szeroko, ukazując zadbaną ścieżkę brukową. Na samym środku placu stała fontanna, z której leciały kryształki wody połyskujące promieniami wschodzącego słońca. Przeszła obok niej, dotykając kamiennej konstrukcji delikatnie mokrej od tryskającej wody. Machnęła ręką i nagle wyskoczyła mała syrenka, zaraz  znikając w wodzie fontanny.

Ruszyła dalej przed siebie, kierując się w stronę wschodzącego słońca. Mury otaczające dziedziniec zniknęły, a podłoże pokryła zielona trawa, po której z chęcią pochodziłaby bosymi stopami. Westchnęła i ostatni raz odwróciła się, aby spojrzeć na Hogwart. To tutaj przeżyła swoje pierwsze przygody. Jednak myśl, że wróci tu, dokształcona, wzbogacona nową wiedzą, którą będzie mogła podać dalej, dawała jej siłę, aby odwrócić się i podążyć do bramy strzegącej to niesamowite miejsce.

– Tak bez pożegnania, Granger?

Hermiona uśmiechnęła się zerkając na Severusa. Mężczyzna stał niedaleko, opierając się o pobliskie drzewo. Ręce miał założone na klatce piersiowej i z sarkastycznym wyrazem twarzy uniósł prawą brew ku górze. Typowa poza Mistrza Eliksirów.

– Jak dobrze pamiętam, Snape, to wczoraj piliśmy u ciebie Ognistą – odparła podchodząc, trzymając kufer obydwoma dłońmi za plecami.

Widziała ten dziwny wzrok Severusa na swojej osobie, jakby o czymś rozmyślał. Nie powiedział jednak nic, więc podeszła bliżej i stanęła na przeciwko niego. Z uśmiechem odnotowała jego przeszywający wzrok. Cały czas ją widział, więc była nadzieja, że nie odpłynie w głąb swoich myśli, jak przy wczorajszej whisky.

– Małomówny jesteś Severusie, ale to nawet dobrze. Dzisiaj ja mówię – prychnął, a ona potrafiła wyczuć jego tonie rozbawienie.

Hermiona zdawała sobie sprawę z tego, że jej buzia nigdy się nie zamyka. Wada jak i zaleta. Ciekawość i nadmiar wiedzy potęgowały u niej niekończącą paplaninę. I niestety nie tylko to. Od dziecka za dużo mówiła. – Masz rację, że wczorajszy wieczór nie był pożegnaniem, znaczy nie do końca. W jakimś stopniu był, ale… Chodzi o to, że nie lubię pożegnań. Najczęściej jest mi zbyt smutno i płacze jak bóbr – mogła przysiąc, że słyszała jak komentuje jej wypowiedź cichym prychnięciem i słowem „kobiety”, ale puściła w eter, wiedząc, że gdy już zaczęła nic jej nie przerwie. – Zawsze się zastanawiałam, czy kiedyś poznam ludzi, do których przywiąże się na tyle, że nie będę mogła tak po prostu ich opuścić. Stałeś się dla mnie taką osobą. Mimo twojego wrednego charakteru, wiecznego sarkazmu, warczących uwag i obelg, zyskałeś miano mojego przyjaciela – mruknęła, spoglądając na niego ukradkiem. Otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale uniosła jedną dłoń, każąc mu milczeć. – Wiem, to może być zbyt dużo jak na ciebie, Severusie, ale jestem tylko kobietą, mocno uczuciową kobietą.

– Nie zaprzecze z grzeczności, ale skończ już ten monolog, bo nigdy nie udasz się na pociąg, który odjedzie ci za dosłownie godzinę. Przejdź do sedna.

Hermiona parsknęła rozbawiona, ale skinęła głową, z szerokim uśmiechem na ustach spoglądając na ich buty. Jej białe balerinki w małe, niebieskie kwiatki i jego czarne, wypolerowane. Tak odmienne, a zarazem pasujące do siebie.

– Pisz do mnie czasem. A jeśli nie, to ja będę pisać do ciebie – stanęła na palcach i musnęła delikatnie kącik jego zaciśniętych ust. – Do zobaczenia, profesorze.

Nie zastanawiała się co będzie dalej. Jakaś historia się kończy, inna musi się zacząć. Ona jednak nie miała zamiaru porzucić tego momentu. Po prostu chwilowo pozostawia za sobą coś zaczętego, ale wróci i zostanie tu, gdzie jej miejsce. W Hogwarcie pomiędzy uczniami, duchami i pracującymi tam profesorami.

★★★

Gdy zniknęła za bramą Severus stał i obserwował w ciszy jaka zaległa po ostatnim pożegnaniu cholernej Gryfonki. Zrobiła coś czego on sam się nie spodziewał. Zburzyła w nim jakiś mur, zostawiła jakieś ludzkie odruchy i dziwne odczucia, których nie chciał od kiedy tylko je poczuł. Prychnął. Niekiedy się zastanawiał czy na stare lata mięknie. Robił się zbyt otwarty na ludzi, zbyt szybko zaufał przemądrzałej wiedźmie. Minęły cztery lata, a już pozwolił wejść sobie na głowę jakiejś Granger. Bo kim ona dla niego była? Raczej nikim. Wykrzywił się paskudnie, gdy zrozumiał, że sam siebie oszukuje.

Była… Kimś. Nie do końca wiedział jak mógł nazwać irytującą, wiecznie gadającą z szopą na głowie Gryfonkę, która jedynie opróżnia jego barek i doprowadza do bólu głowy, ale kimś była. Czuł podskórnie, że to jeszcze nie ten czas, aby rozmyślać nad takimi głupotami. Odeszła, a on w końcu mógł odpocząć od wiecznie gadatliwej Wiedźmy.

Spojrzał raz jeszcze w miejsce gdzie zniknęła, czując przez moment dziwny uścisk w klatce piersiowej. Skrzywił się nieznacznie, dusząc odczucie warcząc pod nosem i zamaszyście odwrócił się w stronę zamku, powiewając na lekkim wietrze peleryną. Nie lubił marnować czasu, więc i tym razem nie chciał tego robić. W komnatach czekała na niego godna uwagi lektura i wino, które uwielbiał smakować przy każdej, nadarzającej się okazji.

★★★

Hermiona opuściła Hogwart. Myślicie, że Severus napisze do niej pierwszy? Będzie chciał w ogóle utrzymać kontakt z dziewczyną? Co sądzicie?

Do zobaczenia!

Darietta

Rozdziały<< Open up to Love | Rozdział 10

Ten post ma 2 komentarzy

Dodaj komentarz