Open up to Love | Rozdział 10

Dzień dobry! Wybaczcie mi spóźnienie, ale chodząc do szkoły, mam wrażenie, że miałam więcej czasu, niż teraz chodząc do pracy 😅 Dodaje zatem rozdział dziesiąty, w którym dowiecie się jakie rozterki chodzą po głowie naszej głównej bohaterki.

Darietta ❤

★★★

Jest tylko jedna rzecz, która sprawia, że marzenie jest niemożliwe do osiągnięcia: strach przed porażką.

Paulo Coelho

★★★

Czy dużo rozmyślała o wyjedzie i opuszczeniu ludzi, których lubiła i kochała?

Oczywiście, że tak.

Wszystko co do tej pory osiągnęła było dla niej dobre, ale nie wystarczające. Była osobą, która chciała posiadać jak największą wiedzę. Brać, delektować się tym i dzielić z innymi. Dlatego spełniała swoje marzenia ucząc młodych ludzi zaklęć w szkole magii.

Nauczyciel to osoba, która dzieli się swoimi spostrzeżeniami, wiedzą i obdarowuje wszystkie umysły, nawet te mało tęgie, informacjami na temat danej dziedziny. I ona to robiła. Poiła uczniów wykutymi formułkami z książek, swoimi przemyśleniami, odkryciami i ukazywała im praktykę.

Dlatego mimo dłuższej rozłąki z poznanymi ludźmi, staż to była jej szansa na zaczerpnięcie nowego profesjonalizmu i chciała to wykorzystać. Być Mistrzem Starożytnych Runów to było coś, o czym marzyła, zanim podjęła się pracy w Hogwarcie. Ta dziedzina fascynowała i Hermiona nie myślała zbyt wiele, gdy prosiła McGonagall o przysługę i pomoc w znalezieniu Mistrza. Okazja nadarzyła się idealnie i musiała, po prostu musiała, ją wykorzystać.

Czy się bała? Czegoś na pewno.

Hermiona nie wyobrażała sobie jej pierwszego spotkania z Mistrzem Starożytnych Runów. Był to sędziwy mężczyzna o miłym uśmiechu, ale Minerwa uprzedzała ją, że to tylko pozory. Był wymagającym czarodziejem sztuki, której tajemnice chciała odkryć.

Hermiona dużo umiała, wiele czytała, ale do tytułu Mistrza potrzebowała jego pomocy. Bała się jednak, że nie jest wystarczająco dobra na samym starcie.

Zawsze tego chciała, wręcz pragnęła spełnić marzenia i posiąść nowe zdolności, a jednak teraz czuła jedynie obawy i lęk przed nieznanym, jakby miała zaraz pisać jakiś ważny test, z którego będzie oceniana, a może skończyć się porażką.

Pakowała ostatnie ubrania i książki do kufra, mając w głowie zbyt pełno myśli. Była podekscytowana i zlękniona. Wszystko się mieszało, a ona czuła jak na przemian jej ciało oblewają zimne lub gorące poty.

Zagryzła wargę sfrustrowana i usiadła ociężale na skraju łóżka. Jej wzrok przemknął od jasnych, niebieskich ścian, po biblioteczkę, teraz pustą i nagą, aż po stolik nocny, na którym stało jej zdjęcie z Harrym i Ronem. Uśmiechnęła się z z nostalgią.

Będzie tęskniła za tymi wszystkimi ludźmi. Za przyjaciółmi, dyrektorką i kolegami z pracy. Nawet za Severusem Snape’em. I po dłuższym zastanowieniu musiała przyznać przed sobą fakt, że mroczny czarodziej w jakimś stopniu zawitał w jej życiu. Mogła go określić jako przyjaciela, choć nie zawsze potrafiła zapomnieć o starych nawykach i nazywała go profesorem. Wydawało się jej jednak, że samemu mężczyźnie nie przeszkadzało tytułowanie. Sam nazywał ją Granger, zdarzało się i Panna przed, więc w sumie byłby hipokrytą, gdyby tylko spróbował zwrócić jej uwagę.

Ale wracając, tak. Będzie za nim tęsknić, nawet bardziej niż by chciała. Jego humorki zawsze poprawiały jej samopoczucie. Potrafił rozmawiać z nią na różne tematy nie nudząc, wręcz z radością dawała się wciągnąć nawet w pyskówki czy zakłady, które najczęściej preferował z McGonagall.

Zarumieniła się delikatnie, gdy jedna myśl przebiegła jej po głowie.

Był atrakcyjny. Na swój sposób miał w sobie coś magnetycznego, czego na pierwszy rzut oka nie dostrzegła. Długo patrzyła na niego przez pryzmat nauczyciela, dopiero jakoś w tym roku stało się coś, nawet nie wiedziała co. Zwróciła na Snape’a uwagę, którą raczej powinna skierować na chłopaka w swoim wieku, a jednak coś ciągnęło ją do Mistrza Eliksirów.

– Pewnie inteligencja – mruknęła do swoich myśli, stukając się palcem w brodę. – A może oczy? – zamyśliła się, a jej umysł podrzucił wizję czarnowłosego. Rumieniec na policzkach pogłębił się nadając jej dziewczęcego uroku. – Zdecydowanie oczy.

★★★

Jadła ostatni posiłek w Wielkiej Sali. Miała za jakiś czas tu wrócić, ale dwa lata miną zanim znów ujrzy mury Hogwartu, uczniów i ludzi tutaj pracujących. Co jakiś czas zerkała na Severusa, wiedząc, że to ostatni dzień kiedy mogliby porozmawiać, pożegnać się. Problem jednak był w samym mężczyźnie. Wyglądał na odciętego od rzeczywistości, jakby jakieś myśli pochłonęły go doszczętnie, a przy tym miał tak obojętny wyraz twarzy, że gdyby od paru chwil nie przyglądała się jego osobie, nawet nie zauważyła by mętnego wzroku.

– Granger, co jest we mnie takiego ujmującego, że wręcz twój wzrok wypala mi dziurę w twarzy?

Hermiona zakrztusiła się herbatą przyłapana, jednocześnie czerwieniąc się, gdy usłyszała zduszony kaszel po swojej lewej stronie.

Odwrócił do niej swoją twarz, a ona onieśmielona zwróciła ją w stronę talerza, dziobiąc jajecznicę widelcem.

– Przepraszam – szepnęła, chrząkając. Wierciła się na swoim miejscu, czując jak jej policzki płoną. – Po prostu będę tęsknić, okej? – mruknęła pod nosem, opierając policzek na dłoni, markotnie dziobiąc w jedzeniu.

Tym razem to Severus wydał odgłos duszenia się, jakby kawa, której przed chwilą się napił miała chęć pozbawienia go życia. Zawsze się zastanawiał co tak zadziwiało go w tej dziewczynie siedzącej obok. Teraz już wiedział. Jej bezpośredniość po prostu zwalała go z nóg.

Poklepał dyskretnie Granger w rękę i machnął na drzwi. Zdziwiona patrzyła jak Severus wstaje od stołu, żegnając się z Minerwą kilkoma słowami i opuszcza Wielką Salę bocznym wyjściem. Hermiona także wstała i z lekkim uśmiechem na ustach przeszła przez Wielką Salę w stronę głównych drzwi. Chyba jako jedyna nie opuszczała pomieszczenia bocznymi drzwiami dla nauczycieli. Lubiła przechodzić między uczniami, życzyć im smacznej uczty i oglądać przyjazne uśmiechy w jej stronę. Ale najbardziej lubiła migoczące wspomnienia, jak zasiadała przy tym stole wraz z przyjaciółmi, rozmawiając, czytając książkę lub śmiejąc się. Niekiedy pragnęła wrócić do tych lat i przeżyć na nowo przygody, które tak ich połączyły.

Wyszła z sali na główny korytarz, nie do końca wiedząc gdzie ma się udać. Drzwi za nią zatrzasnęły się, więc rozejrzała się uważnie przeszukując mrok. W końcu Severus Snape lubił ukrywać się w ciemnych miejscach i pozostać niezauważonym. Chyba taki tryb szpiega, ale kto wie? Może po prostu lubi straszyć swoją obecnością uczniów i doprowadzać ich do płaczu, czy zawału?

– Szukałaś mnie, Granger?

Podskoczyła, czując oddech na swoim uchu. Przymknęła na moment oczy i odetchnęła, odwracając się do mężczyzny. Stali tak blisko siebie, że czuła jego oddech na swoim policzku. Cofnął się jednak krok w tył, zachowując odstęp między nimi. Zdążyła się jednak zarumienić, co nie uszło uwadze Severusa.

– Jak zawsze kryjesz się w mroku, Severusie. Chciałeś porozmawiać?

Uniósł brew i odwrócił się, aby podążyć korytarzem w stronę schodów.

– Odniosłem wrażenie, że to ty chcesz mnie oświecić paroma zdaniami.

Podbiegła do mężczyzny, który zdążył się sporo oddalić, zanim zaczęła przebierać swoimi, krótkimi nogami.

– W sumie masz rację. Wiesz… Ciekawie było poznać cię od strony nauczycielskiej, ale jeszcze bardziej podoba mi się wersja ciebie jako inteligentnego Mistrza Eliksirów po godzinach. No i cóż. Chyba dlatego chciałam się z tobą pożegnać. W jakimś stopniu polubiłam tego wrednego ciebie.

– Wrednego mnie? – uniósł brew, wykrzywiając usta w arogancki uśmieszek typowy dla ślizgonów. – Doprawdy… – mruknął, na koniec prychając. – Schlebia mi to, Granger.

– Oh, skończ że, Severusie Snape – ruszyła, przyspieszając kroku, lekko go wyprzedzając.

Czuła, że w duchu śmieje się z jej zachowania. Co mogła zrobić. Hermiona Granger nie lubiła jak ktoś nie brał jej na poważnie, a Snape robił to wręcz nagminnie.

– Granger, ale wiesz, że tutaj znajdują się moje komnaty?

Stali w lochach przed starymi, drewnianymi drzwiami z okrągłą metalową gałką. Wokoło było cicho, nawet jeden szmer nie wydostał się z obrazów tam wiszących. Severus zawsze wiedział, że postacie przedstawione na płótnach to szpiedzy Dumbledore’a. Każdy jego ruch zawsze był pod czujnym okiem czarodziei ze złotych ram.

– Brawo Sherlocku – zakpiła. – Otwieraj swoje magiczne wrota i szykuj Ognistą. Dzisiaj pomogę ci ją opróżnić.

★★★

– Nie rozumiem jak możesz to pić. Po dwóch drinkach mam dość i czuje jak moja głowa zaczyna szumieć.

– Słaba jesteś Granger. Nie zwalaj winy na moją whisky.

– Racja. Whisky to twoja kochanka – prychnęła szydząc.

Upiła kolejny łyk, krzywiąc się. Severus wywrócił oczami nic nie mówiąc. Nie miał ochoty. Coś nie pozwalało mu na zakłócanie ich chwili. Był to ostatni wspólny wieczór, który chciał jakoś zakończyć. Nie do końca wiedział co nim kierowało. Czuł, że chce tak po prostu przebywać w towarzystwie dziewczyny. A może młodej kobiety? Spojrzał na nią kątem oka.

Zmieniła się przez te cztery lata. Odkąd przestał ją uczyć, dostrzegł minimalne zmiany w jej zachowaniu czy ubiorze. Nie była przemądrzałą Gryfonką, może odrobinę, jeśli miałby się zastanowić chwilę dłużej. Jednak najdziwniejsze co u niej dostrzegł to kobiece kształty, których wcześniej nawet jako mężczyzna nie wiedział w nastolatce. Dziwne samo w sobie to nie było, każdy dorasta, jednak chodziło mu raczej o to, że on dostrzegł takie zmiany w byłej uczennicy. Jakoś nigdy nie zwracał na nie uwagi i dalej nie miał zamiaru. Nie miał ochoty na kolejną przyszytą łatkę przez społeczeństwo.

Pedofil. Zboczeniec.

To go obrzydzało. Przemoc fizyczna tak krzywdząca dzieci powinna być surowo karana, a jednak większości zbrodniarzy zostaje nie znalezionych, uciekają, pozostawiając po sobie jedynie więcej skrzywdzonych dusz. Potrząsnął głową. Znowu zabrnął za daleko w swoich myślach.

– Widzę, że ty też masz powoli dość. Już myślałam, że alkohol w ogóle na ciebie nie działa. Pijesz kolejną szklankę zupełnie sam ignorując to co do ciebie mówię – odparła, kładąc talerzyk na stolik. – Stwierdziłam, że najlepiej będzie jak podczas twoich zbłąkanych myśli przygotuje jakieś przekąski.

– Za dużo mówisz, Granger.

– A ty za dużo pijesz – odparła zdawkowo, sięgając po pasztecik z dyni.

Zastanawiał się skąd u niego tyle cierpliwości. Severus należał do osób, które łatwo wybuchają. Taki charakter, mógłby rzec. Praca szpiega nauczyła go ukrywania emocji, trzymaniu w sobie odczuć i zachowywania nieprzeniknionej mimiki twarzy. Co zrobić jeśli Hermiona Granger patrzy na niego tym sarnim wzrokiem, do którego ostatnimi czasy miał słabość?

Zirytował się. Przybrał lekko zdenerwowany wyraz twarz, chcąc zachować resztki dla siebie.

– Nie interesuj się rzeczami, które nie dotyczą ciebie, Granger.

Hermiona spojrzała na Severusa, doskonale wiedząc, iż czas się zbierać. Był zdenerwowany, podpity i coś mocno go gryzło od środka. Coś, co wywołało u niego gorycz do samego siebie. Ich wieczór miło spędzony nabierał złego kierunku, a nie chciała pamiętać nic, prócz ich przyjemnego pożegnania przy Ognistej.

– Powinnam wracać do siebie – rzekła miękko, wstając i opróżniając kieliszek do dna.

Popatrzyła chwilę na człowieka, który ostatnio zyskał u niej miano przyjaciela. Uśmiechnęła się widząc jego zacięty wyraz twarzy. Wpatrywał się w ogień płonący w kominku, jakby miał mu pomóc rozgryźć to co kłębiło się w jego myślach i sercu. Typowe zachowanie Mistrza Eliksirów. Chwyciła swój sweter, który ściągnęła jakiś czas temu z powodu buchającego ciepła z kominka i skierowała się do wyjścia. Przy drzwiach jeszcze na moment się odwróciła, jednak mężczyzna pozostał na swoim miejscu, dalej pogrążony w swoich odmętach ciemności. Wiedziała, że to najlepsze co zrobi. Nigdy nie lubił dzielić się swoim bólem i rozterkami.

Uśmiechnęła się delikatnie, jakby z rozmarzonym wzrokiem i wyszła, pozostawiając za sobą osobę, której chyba najbardziej będzie jej brakowało.

★★★

Mamy to kochani. Kolejny rozdział za nami.

Do następnego! ❤

Rozdziały<< Open up to Love | Rozdział 9Open up to Love | Rozdział 11 >>

Dodaj komentarz