Open up to Love | Rozdział 2

Dzień dobry w niedzielne popołudnie. Dzisiaj krótki rozdzialik.

★★★

Hermiona nie lubiła tej części swojej pracy. Chodzenie po zimnych, ciemnych korytarzach nie było czymś co uważała za rozsądne czy przyjemne. Czuła się jak hipokrytka. Kiedyś, za dzieciaka chowała się pod peleryną niewidką i pokonywała te korytarze w takiej samej ciemności jak dzisiaj i nie miała z tym absolutnie żadnego problemu.

Oczywiście mury zamku i cienie padające przez delikatny blask pochodni napawały lękiem, ale była już dorosłą kobietą i nie mogła pokazać jak bardzo ciemność ją przeraża.

Wszystko wiązało się z ostateczną bitwą, która odbyła się nie tak dawno, jak trzy lata temu. Wspomnienia wciąż były świeże, reakcje różnorodne na różne sytuacje.

Jakiś cichy szmer zwrócił jej uwagę. Rozejrzała się, powodując zafalowanie włosów wokół jej głowy. Przełknęła ślinę. Była dorosłą kobietą, a to tylko pusty korytarz i masa portretów. Pewnie jeden z nich zachrapał. Tak sobie wmawiała oczywiście Hermiona, ale jak wiadomo ten zamek zawsze miał swoje tajemnice i swoich lokatorów. Postawiła krok w stronę dźwięku.

W końcu jest Gryfonką, czyż nie?

Przeszła jeszcze kilka kroków, nasłuchując czy dźwięk, czasem się nie powtórzy. W ręce ściskała różdżkę, na wypadek, gdyby Irytek robił sobie głupie żarty. Ostatnio bardzo spodobało mu się straszenie uczniów, w tym jej. Nie wiedziała czy nadal zalicza ją do kategorii uczniowskiej, czy była to tylko jednorazowa akcja straszenia nowej nauczycielki. Wychyliła się za rogu i niemal pisnęła, dostrzegając czarną postać z bladą twarzą, stojącą tuż naprzeciwko.

– Och Merlinie!

Snape uniósł brew, jakby nie wiedząc, co on ma wspólnego z bogiem, do którego przecież i tak nie składa paciorków.

– Co u licha, Granger? Dlaczego zachowujesz się jak szynszymora w Zakazanym Lesie?

Hermiona zarumieniła się delikatnie, dostrzegając przeszywający wzrok profesora. Jawnie z niej kpił, a raczej z jej strachliwej reakcji. Zawsze powtarzał, że godłem Gryffindoru powinien być kurczak.

– Wystraszył mnie pan. Usłyszałam jakiś szmer, więc ruszyłam w tą stronę, ale nie spodziewałam się, że wpadnę akurat na pana.

Prychnął. Minął ją jednak bez słowa, chcąc jak najszybciej skończyć przedłużający się patrol i zażyć trochę snu przed pojawieniem się co nocnych koszmarów.

Był pewien, że nie jeden uczeń czy nauczyciel mylił się co do niego. Nie lubił, wręcz nienawidził nocnych wędrówek po zamku, szukając zbłąkanych uczniów. Oczywiście uwielbiał rozdawać szlabany i odejmować punkty ich domom, ale nie cierpiał marnowania czasu. Nie sypiał dobrze i każda minuta była cenna, aby choć na moment móc odpocząć.

Hermiona nie ruszyła się z miejsca. Nie chciała naprzykrzać się mężczyźnie, jeśli nie miał takiej ochoty. Widocznie był w złym humorze, choć czasami myślała, że on nigdy nie ma dobrego. Wiecznie ponury i gburowaty. Czyżby przez niewyspanie był marudny? Może tak jak ona walczył każdej nocy z nawiedzającymi demonami podczas snu? Niewyspana często była bliska płaczu z bezsilności i podłego nastroju. Westchnęła cichutko. Jeśli miała rację, profesor Snape miał te same problemy co ona już od dłuższego czasu.

Zostawiła mężczyznę samego, aby patrolował inną część zamku bez jej osoby. Wiedziała, że chciał być sam. I mimo, że często biła od niego samotność, tym razem czuła od niego zupełnie coś innego. Potrzebował spokoju, nie natrętnej gryfonki.
Ruszyła więc bez żadnych niespodzianek na końcówkę swojego patrolu kończąc go ujemnymi punktami dla dwójki krukonów, którzy woleli objadać się pysznościami w kuchni pełnej skrzatów, niż układać swoje ciała w łóżkach pod ciepłą pierzyną.

Cisza korytarzu pozwoliła jej się wyciszyć. Myśli powoli przestały kłębić się pod czaszką, dając ulgę od nadmiernego wysilania mięśni mózgu. Czoło lekko pulsowało bólem, ale okrężnymi ruchami rozmasowała miejsce, mając nadzieję, że pomoże. Westchnęła i otworzyła drzwi swoich komnat nauczycielki zaklęć. Po śmierci niskiego profesora Filficka, przejęła jego obowiązki, wykładając i ucząc zaklęć oraz uroków. Kochała to robić, mimo, że nie było to jej marzeniem. Uczniowie dawali jej poczucie nauczania, a ona uwielbiała przekazywać swoją wiedzę dalej.
Zanim jednak dołączyła do Hogwartu wiele przemyśleń odnośnie dalszej ścieżki życiowej przebiegło przez jej myśli.

Na początku nie brała pod uwagę nauczycielstwa. Chciała zrobić tytuł Mistrza Starożytnych Runów. Uwielbiała zagadki i połączone z nimi zagadnienia. Intrygowały ją runy, ich znaczenie, powiązanie. Za czasów szkolnych chętnie chodziła na zajęcia, pochłaniając wiedzę niczym gąbka wodę. Chciała wiedzieć, wręcz pragnęła. Jak runy działają na eliksiry i kiedy można je użyć? Czy zaklęcia można zaszyfrować? Jak złamać najcięższe kody? Czy runy można wykorzystywać do Numerologii albo Transmutacji?
Pytania kłębiły się, jednak wszystko co było związane z tym tematem chciała poznać, nie ważne jak dużo nauki ją czekało.

Później miała myśl, czy nie iść do Ministerstwa Magii na jedno z obiecujących przez Ministra stanowisk. Szybko jednak zrozumiała, że ona chce sama na wszystko zapracować. Odrzuciła więc ofertę pracy, bo jak inaczej miałaby postąpić?

Hermiona była cenna na wiele sposobów. Ludzie widzieli w niej bohaterkę wojenną walczącą u boku samego Harry’ego Pottera.
Inni widzieli ją jako wybitną uczennicę i umysł, który nie może się zmarnować.

A ona mimo tylu możliwości sama nie wiedziała czego chce.

I mimo wielu za i przeciw, które wypisała na pergaminie, wszystko wskazywało na to, że pierwsza opcja kusiła najbardziej, dopóki nie otrzymała listu od samej Dyrektorki Hogwartu. Szara sowa zastukała w jej okno, zaskakując ją. Nigdy jej nie widziała, więc kiedy już przeczytała list, mocno była zdziwiona. McGonagall zaproponowała jej stanowisko nauczyciela, które z początku planowała odrzucić, jednak po kilku dniach, podczas których przemyślała nad propozycją bardzo dogłębnie, zgodziła się.

Wiedziała jednak, że tak szybko się nie podda i mimo to, w późniejszym czasie zrobi kursy w stronę zaklęć oraz zostanie Mistrzem w świecie runów i znaków, o którym tak bardzo marzyła.

Westchnęła i związując włosy w luźną kitkę, ułożyła się wygodnie na łóżku z bordowym baldachimem zamykając oczy. Po chwili pochłonął ją sen, a otoczenie zniknęło, pozostawiając na krótką chwilę błogi spokój.

★★★

Do zobaczenia! ❤

Rozdziały<< Open up to Love | Rozdział 1Open up to Love | Rozdział 3 >>

Dodaj komentarz