Dzień dobry! Dodaje nowy rozdział, aby umilić wam trochę zbliżający się koniec weekendu. Trzymajcie się cieplutko ❤
Darietta
★★★
Sobota minęła dość szybko, nawet nie zdążyła naprzykrzyć swoją obecnością Severusa na zakupach. Nie znalazła go w sklepach, a gdy wszedł do Pubu, ona siedziała przy stoliku z przyjaciółmi. Nie chciała ich tak szybko opuszczać, więc została, w duchu wiedząc, że zobaczą się z Snape’em później. W końcu opuścił Pub pod Trzema Miotłami, a ona pragnęła iść za nim. Kiedy jednak została rozmawiając z przyjaciółmi, nie potrafiła do końca skupić się na tym co do niej mówili. Rozkojarzona uśmiechała się przepraszająco w ich stronę, chcąc choć trochę usprawiedliwić swoje zachowanie. Mimo to Snape dalej gdzieś siedział w zakamarkach jej umysłu i pojawiał się jak tylko zbyt bardzo pochłaniała ją rozmowa z chłopcami. Jednak czas mijał, a po mężczyźnie w czarnej pelerynie nie było śladu, jakby chwilowo zapadł się pod ziemię.
Pojawił się z nikąd kiedy wybiła godzina zbiórki. Uczniowie już czekali ustawieni w parach, a Hermiona z przyjemnością zajęła się tyłami stając obok Severusa. Był milczący, co wiele się nie zmieniło, ale jak tylko próbowała zagadać, zbywał ją, dodając swoje trzy grosze. W końcu postanowiła mówić, nie bacząc na to, czy ma w ogóle słuchacza.
Hermiona nie potrafiła ukryć radości, która niestety mocno irytowała czarnowłosego czarodzieja. Była rozpromieniona, a buzia nie pozostawała zamknięta. Opowiadała jakie książki zakupiła i kogo po drodze spotkała, aż nie wspomniała o Złotym Chłopcu. Skrzywił się jakby zjadł kilo cytryn i zmierzył ją groźnym spojrzeniem, chcąc wywołać u niej milczenie. Prychnęła jedynie z uśmiechem na jego starania i chwyciła go pod ramię, chcąc wystawić jego opanowanie na próbę.
Warknął na nią, szarpiąc ręką, jakby go sparzyła i odszedł dwa kroki w bok. Zignorowała jego wredną wypowiedź na temat przyjaciela i jej samej, wiedząc doskonale, że musiał odreagować jej ciągłe gadulstwo i próbę gwałtu na jego przestrzeni osobistej.
– Natomiast Ron zaczął spotykać się z Susan Bones – mruknęła, przyspieszając kroku, aby nadążyć. – Na pewno kojarzysz! Taka niska, lekko pyzata dziewczyna. Trafiła do Hufflepuffu, na naszym pierwszym roku – machnęła dłonią odganiając latającą wokół pszczołę.
Prychnął, spoglądając na nią sceptycznie.
– Ruda jak on sam. Genów nie oszukasz – mrugnął, mając dość paplania Grangerówny.
Hermiona wywróciła oczami i spojrzała na niego z lekkim uśmiechem. Ogarnęła włosy z twarzy, ale wietrzyk ponownie targnął nimi prosto na jej twarz.
– Przesadzasz. Bill wyszedł za blondynkę – przypomniała.
Snape prychnął jeszcze głośniej, jakby chcąc wyśmiać jej wypowiedź. Spojrzała na niego srogo, wiedząc, czego może się spodziewać po Mistrzu Eliksirów. Słowa, „idiota związał się z idiotką”, prawdopodobnie miał już na początku języka, ale ugryzł się w niego, wykrzywiając jedynie twarz w grymasie niezadowolenia.
– Za Francuzkę – podkreślił, wręcz wypluwając te słowa. – Omotała go urokiem willi – warknął, spoglądając na nią ukradkiem. – W dodatku szczebiocze jak idiotka kalecząc język – rzucił upominając jakiegoś ucznia machnięciem różdżki.
Prychnęła, ale musiała przyznać mu rację. Fleur była niewątpliwie piękna, ale denerwująca, a jej głos… Wolała go nawet nie wspominać. Nic poza tym nie miała do blondynki, ale jej młodsza siostra Gabriell, to dopiero był ciężki orzech do zgryzienia.
Nagle przystanęła spoglądając za oddalającym się mężczyzną, a w jej głowie szalała gonitwa myśli. Trybiki działały na pełnych obrotach, aż w pewnym momencie wstrzymała oddech. Czy Severus Snape wiedział, jak powinien brzmieć prawdziwy francuski? Jeśli tak, czy potrafił nim władać? Kim jednak byłby Severus Snape gdyby nie potrafił? Był tylko człowiekiem, ale bardzo inteligentnym człowiekiem. Westchnęła i podbiegła do grupki, której pilnował Severus. Nie byłaby sobą, gdyby na nurtujące pytania nie znała dokładnej odpowiedzi. Domysły nigdy jej nie wystarczały.
– Mówisz po francusku?
– Ça ne devrait pas vous intéresser, Granger.
Zachłannie nabrała powietrza, dławiąc się. Słysząc głęboki baryton poczuła jak na jej ciele pojawiają się przyjemne dreszcze. Był piękny, wręcz magiczny. Spojrzała na niego ukradkiem z niemałym podziwem. Nigdy nie słyszała, aby ktoś tak wspaniale posługiwał się francuskim. Ta zmiana tonacji, te mruczenie na koniec jej nazwiska. Piękno same w sobie.
– Na Merlina. Nie wiem co powiedziałeś, ale chyba się zakochałam – westchnęła, patrząc na niego lekko rozmarzonym wzrokiem.
Prychnął wywracając oczami. Potrafiła być nad wyraz irytująca i Hermiona to wiedziała.
– Daruj sobie, Granger.
Dalszą drogę pokonali w ciszy, a gdy doszli do zamku natychmiast zniknął jej z oczu. Jedyne co mogła zrobić to wzruszyć ramionami. Była przyzwyczajona do szybkich ucieczek mężczyzny, więc i tym razem nie zrobiło to na niej dużego wrażenia.
★★★
Niedziele spędziła leniwie, czytając kupione książki jedną po drugiej. Z zafascynowaniem zagłębiała się w świat runów, rozwiązując przykładowe zagadki magiczne. Kolejna książka była opisana tylko w formie runicznej, więc znając je doskonale, przetłumaczyła ją na język angielski z zadowoleniem odkrywając, że nie sprawia jej to żadnej trudności.
Poniedziałek z początku spokojny, o porze wieczornej zmienił się w istny chaos, podczas którego wywiązała się bitwa na jedzenie. Nie wiedziała co robić. Jako uczennica chowała się pod stołem i zajmowała się swoją lekturą, dopóki nie wracał względny spokój. Teraz była nauczycielką. Zastanawiałam się czy stawiać przed sobą tarcze, szukać winowajców, tejże atrakcji czy może uspokajać uczniów, jak Minerwa czy Pomona. Jednak zanim, w ogóle zdołała cokolwiek zrobić, talerz poszybował w jej stronę i tylko szybka tarcza postawiona przez Severusa uchroniła jej twarz przed niebezpieczną kontuzją. Wypuściła wstrzymywane powietrze i rozluźniła uścisk spoconej dłoni na różdżce, rozkładając się po Wielkiej Sali.
Szaty zafalowały obok niej, kiedy krzesło na którym siedział Snape powoli, z cichym zgrzytem odsunęło się pod ścianę za małą pomocą magii. Przełknęła i spojrzała na niego niepewnie czując suchość w gardle. W Wielkiej Sali wrzało, jedzenie co jakiś czas zbaczało z kursu lecąc w ich stronę, a mimo to, tarcza nałożona przez Severusa chroniła przed każdym atakiem.
Oparł się dłońmi o stół. Magia lekko zadrgała wokół niego. Poczuła jej muśnięcie. Elektryzowała i dusiła. Biła od niego groźba i instynktownie odsunęła się w bok, doskonale wiedząc, co zaraz może się wydarzyć.
– Dosyć!
Zaległa niczym niezmącona cisza. Uczniowie spojrzeli w stronę Severusa, a Hermiona musiała przyznać, że jego głos bez zaklęcia Sonorus nadal działał efekty. Ostrość i stanowczość, aż biła od jego postawy. Odchrząknęła zmieszana, czując się przez moment jak jedna z tych dzieciaków.
– Każdy kto brał udział w zakłócaniu spokoju podczas kolacji, minus dwadzieścia punktów od domu! Ci, którzy zaczęli całą tą farsę, radzę stawić się w gabinecie Dyrektora. Natychmiast!
To nie była prośba. Raczej groźba nadchodzącej kary, jeśli nie wykonają polecenia w danej chwili. Matko. Czasami się zastanawiała jak można być w jednym momencie niewyobrażalnie strasznym i pociągającym.
Chwilowy spokój nie zniknął. Wszyscy jakby zdając sobie sprawę do czego doprowadzili, usiedli grzecznie przy stołach na swoim miejscu i spojrzeli na dwóch chłopców, którzy jako jedyni wyszli z Wielkiej Sali.
Minerwa skinęła Severusowi głową w podziękowaniu, a sam owy mężczyzna zasiadł na swoim miejscu jak gdyby nic się nie stało. Nikt jednak nie wiedział, że w środku kipiał ze wściekłości. Jego wnętrze buzowało, a oddech lekko przyspieszony unosił mu klatkę piersiową w nienaturalnym tempie. Delikatne iskrzenie jego mocy poczuła jedynie Hermiona i Minerwa, która właśnie zasiadała do stołu.
Jako nastolatek, był zbyt poważny by zrozumieć zabawy jedzeniem czy rzucaniem zastawy w inną osobę. Denerwowało go to bardziej, gdyż doświadczył biedy, której wielu z nich nie było świadkiem. Walczył o każdego herbatnika czy owoc, aby nie iść głodnym spać. Marnowanie jedzenia było dla niego haniebne, a takie sytuacje tylko niepotrzebnie wprawiły go w paskudny nastrój. I tylko on sam mógł odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego tak późno interweniował.
Talerz, jeden element zastawy na dzisiejszej kolacji, w szybkim tempie niczym frisbee, leciało prosto w nauczycielkę zaklęć, Pannę Mądralińską. Zajęta wyciąganiem resztek groszku z włosów, nie zdołała dostrzec zagrożenia na czas, więc postawił silną tarczę przed jej ciałem, ochraniając od niepotrzebnej kontuzji. Zgrzytnął zębami, biorąc łyk ze swojej czarki, sięgając następnie po sztućce.
– Dziękuję, profesorze – delikatny głos przerwał jego zamiary.
Uniósł wzrok, zatrzymując widelec z kawałkiem mięsa, przed ustami. Z gracją odsunął dłoń i skinął głową, wkładając pieczeń do ust.
Gdyby tylko umiała zachowywać pozory jak Mistrz Eliksirów, ale nie potrafiła nawet ukryć przed nim głupiego uśmieszku. Gdy wyjedzie, była pewna, że zatęskni za tym mrocznym draniem, bo Severus Snape był draniem, trochę wrednym i seksownym draniem, ale wartym poznania.
★★★
Jak wam się podobał rozdział, kochani? Piszcie, piszcie ❤