ROZDZIAŁ 3 – PROFESOR SNAPE CZŁOWIEK ZAGADKA
Hermiona z ulgą zatrzasnęła drzwi. Żar, jaki lał się z nieba, był nie do zniesienia, a podobno upały mają utrzymać się jeszcze przez tydzień. Zrzuciła z nóg buty i oddychając radośnie, dotknęła gołymi stopami chłodnych płytek. Krzywołap leniwie mruknął pod nosem coś na wzór powitania i odwrócił łepek w drugą stronę. Dziewczyna automatycznie wyciągnęła z lodówki zimną wodę, napełniła nią szklankę i wrzuciła wcześniej pokrojoną w plasterki cytrynę. Zimny płyn ochłodził jej wnętrze, a ona z ulgą usiadła przy stole.
– Nie zgadniesz, kogo dziś spotkałam! – spojrzała na kota, ale ten nawet nie podniósł na nią wzroku. Nie przejmując się humorkiem towarzysza, kontynuowała – Profesora Snape’a! – Krzywołap otworzył złote oczy, spoglądając na właścicielkę. – A widzisz? – uśmiechnęła się. – Sama bym nie pomyślała, że przeżył!
Zrzuciła z siebie sukienkę i weszła pod strumień chłodnej wody. Po orzeźwiającym prysznicu, który dodał jej energii, wróciła do salonu, gdzie czekał na nią niespodziewany gość. Na stole siedziała śnieżnobiała sowa, należąca do Harry’ego, łudząco przypominającą dawną Hedwigę. W dziobie trzymała list, dumnie wypinając pierś, jakby była niezwykle zadowolona z otrzymanego zadania.
– Dziękuje – chwyciła list i pogłaskała sowę po główce.
Sowa spojrzała na nią z wdzięcznością i po chwili zamoczyła dzióbek w chłodnej miseczce wody, którą postawiła na stole Hermiona. Krzywołap nie mógł pogodzić się z innym osobnikiem przebywającym z nim pod jednym dachem, więc prychnął na sowę i wyszedł z salonu, wysoko zadzierając ogon. Sówka nie zwróciła nawet najmniejszej uwagi na kota, cały czas sącząc chłodną wodę z miseczki. Hermiona pokręciła głową z niedowierzaniem na poczynania swojego pupila, po czym chwyciła kopertę, siadając w fotelu.
Droga Hermiono!
Rozmawiałem z Ginny na temat Twojego listu (nie złość się na mnie Mionka), i uznaliśmy, że powinnaś wpaść do nas w wolny weekend. Dobrze Ci to zrobi, a może koszmary miną? Zobaczysz, będzie świetnie jak za dawnych lat! Ron też pewnie do nas wpadnie. Super byłoby posiedzieć razem przy kremowym piwie.
Pytałem parę zaufanych osób w Ministerstwie, którzy prowadzą sprawę Twoich rodziców. Niestety nie mają żadnego tropu. Tak mi przykro Mionka. Obiecuję, że moi ludzie nie przestaną pracować nad tym, dopóki nie odnajdziemy Twoich rodziców całych i zdrowych.
Pamiętaj, czekamy z Ginny i Tedem na Ciebie!
Ściskam,
Harry
Poczuła, jak coś przyjemnie rozpłynęło się w okolicy serca. Chwyciła za pióro i zaczęła pisać krótki list do przyjaciela, a kiedy go skończyła, odłożyła go na stolik, i wyszła na balkon, opierając się o lekko nagrzaną balustradę. Słońce właśnie zaszło za chmury, przez co ludzie mogli, chociaż na chwilę odetchnąć z ulgą. Spojrzała w dół na przechodniów, obserwując spokojną ulicę. Jej myśli zaczęły schodzić na całkiem inny tor. Nie wiedząc czemu, zaczęła myśleć o profesorze. Jak udało mu się przeżyć i dlaczego ukrywał się przez ten cały czas?
Po śmierci profesor Snape został odznaczony Orderem Merlina Pierwszej Klasy, a wiele osób zmieniło o nim zdanie. Jakiej śmierci, on wciąż żyje, pomyślała. Harry od czasu, gdy ujrzał jego wspomnienia, zmienił radykalnie zdanie o niegdyś znienawidzonym nauczycielu. Teraz czuł ogromny szacunek do tego mężczyzny, który przez te wszystkie lata chronił go. Hermiona westchnęła smętnie. Profesor Snape… człowiek zagadka.
~*~
Dni zmieniały się w tygodnie, od kiedy Hermiona widziała pierwszy i ostatni raz profesora Snape’a. Zaczęła się nawet zastanawiać czy przypadkiem to spotkanie w księgarni nie było wytworem jej wyobraźni, bo przecież widziała jak mężczyzna, umierał we Wrzeszczącej Chacie, a po wojnie słuch po nim zaginął. Nigdy nawet nie zastanawiała się, gdzie może być jego ciało po rzekomej śmierci. W obliczu tamtych wydarzeń taka myśl odsunięta była na zupełnie inny tor.
Zdarzyło się jej kilkukrotnie, odpłynąć w smętny wir rozmyślań o mężczyźnie. Po tym krótkim, lecz intrygującym spotkaniu zastanawiała się, czy profesor Snape mieszkał w tej okolicy, czy był w mieście przypadkiem. Chociaż Hermiona mieszkała tu już od roku, nigdy nie spotkała nikogo z magicznego świata.
Schowała pęk kluczy do torebki, ostatni raz rzuciła okiem na księgarnię i ruszyła w stronę swojego mieszkania. Było po godzinie osiemnastej, a słońce wciąż mocno prażyło, męcząc wszystkich tą pogodą. Minęła jedną kawiarnię, drugą i w końcu zatrzymała się przed dość sporym lokalem. Przyjrzała się kafejce od zewnątrz i nie mając planów na ten wieczór, postanowiła spędzić tam trochę czasu. Przekroczyła próg i od razu uderzyło ją chłodne powietrze klimatyzacji. Odetchnęła z ulgą.
– Dzień dobry, co dla pani? – młoda kasjerka spojrzała na nią znad okularów, posyłając lekki uśmiech.
– Poproszę kawę mrożoną – położyła odliczoną kwotę na blacie i zaczęła rozglądać się wokół.
Miejsce miało charakter samo w sobie, przy oknach były pojedyncze stoliki, a przy ścianach znajdowały się kanapy i wygodne pufy do siedzenia. Z głośników wydobywała się przyjemna dla uszu muzyka, a w całym pomieszczeniu dało się wyczuć pobudzający zapach mielonej kawy.
– Halo, proszę pani? Ehm… – Hermiona usłyszała chrząknięcie i odwróciła się w stronę trochę niezniecierpliwionej baristki. – Pytałam, czy na wynos, czy na miejscu.
Dziewczyna ponownie rozejrzała się i zobaczyła jedyne wolne krzesło, jednak stolik był już zajęty. Chyba nie będzie problemu, jak na chwilę się dosiądę, pomyślała.
– Chyba znalazłam stolik. To na miejscu będzie.
– Proszę – postawiła przed nią wysoką szklankę i oddaliła się do następnego klienta.
Hermiona podeszła do stolika w rogu sali, które chyba było najbardziej odizolowanym miejscem w całej kawiarni. Osoba zajmująca ten stolik czytała gazetę, z czego nie mogła się zorientować, czy jest to kobieta, czy może mężczyzna.
– Przepraszam czy mogłabym się dosiąść na chwilę? – powiedziała bardzo miłym i spokojnym głosem – Nigdzie nie ma wolnego miejsca, a na dworze jest tak parno i duszno, że nie da się wytrzymać.
– Śledzisz mnie, panno Granger? – mężczyzna opuścił gazetę, a ona poczuła dziwne skrępowanie zaistniałą sytuacją.
– Oh! Profesor Snape. – kogo jak kogo, ale jego się nie spodziewała.
– Panna Granger – powiedział cichym i spokojnym głosem – Nie stój, jak kołek soli. Siadaj.
– Dziękuje profesorze – poczuła się troszkę niezręcznie. Zerknęła na mężczyznę i przez ułamek sekundy przeszło jej przez myśl, że wygląda bardzo gustownie. Ubrany był w białą koszulę. Dwa a może trzy guziczki były odpięte, ukazując nagi tors. Przez chwilę ich spojrzenia się spotkały, jednak dziewczyna odwróciła szybko wzrok, karcąc się w myślach. – Nie ma nawet co porównywać do Ognistej Whisky, prawda? – kiwnęła głową na szklaneczkę ze złotym płynem, którą trzymał w dłoni.
– Jeśli nie ma, coś się lubi, to się lubi, co się ma – odpowiedział i zamoczył usta w alkoholu.
– Mieszka tu pan gdzieś w okolicy? – palnęła, zanim zdążyła ugryźć się w język. Właściwie nie wiedziała, do czego ta informacja miałaby się jej przydać.
– Wydaje mi się, że nie powinno to pani interesować, panno Granger – powiedział ostro, tak jak przypuszczała. Poczuła się tak głupio, że jedyne czego chciała to zapaść się pod ziemię.
– Bardzo dobra kawa. – zamoczyła usta w mrożonym płynie.
– Czyżby Panna-Wiem-To-Wszystko nie wiedziała, co odpowiedzieć? – zerknęła na niego, a na jego wąskich ustach pojawił się wredny uśmieszek.
– A pan jak zwykle ma najwięcej do powiedzenia – mruknęła pod nosem.
– Słyszałem Granger – odłożył na blat stołu pustą już szklankę, po czym spojrzał na zarumienioną twarz dziewczyny.
– Oh czy pan nie może mówić do mnie po imieniu? – rzuciła poirytowana. – Przecież nie jesteśmy w szkole!
– Nie widzę takiej potrzeby. Do widzenia – spojrzała na wstającego od stołu mężczyznę. Poczuła lekkie ukłucie zawodu, ale w sumie czego mogła się spodziewać po tym czarodzieju.
– Do widzenia, profesorze Snape – ostatnie dwa słowa podkreśliła naprawdę mocno, ale nie dane jej było zauważyć irytacji na twarzy mężczyzny, albowiem opuścił już lokal. – Cały Snape. – mruknęła sama do siebie.
Wypiła do końca kawę mrożoną i po chwili zauważyła na stoliku leżące klucze. Nie myśląc, co robi, rzuciła się w pogoń za mężczyzną. Wybiegła na ulicę i zaczęła nerwowo rozglądać się wokół i zaledwie po chwili zauważyła czarnowłosego po drugiej stronie ulicy. Przebiegła przez nią i dogoniła mężczyznę, łapiąc go za ramię. Poczuła pod palcami dreszcz, a jakiś dziwny prąd przeleciał wzdłuż kręgosłupa. Trwało to zbyt krótko, by mogła się nad tym zastanowić, albowiem czarodziej odwrócił się na pięcie, wyrywając się z uścisku.
– Czego?! – warknął przez zęby.
– Profesorze… bo…
– No czego chcesz ode mnie Granger? Czego? – poczuła, jak kuli się w sobie. Nie spodziewała się po byłym nauczycielu takiego wybuchu złości. – Przez tyle czasu żyłem sobie spokojnie, a musiałaś się pojawić TY! Na każdym kroku spotykam cię! Wielka przyjaciółka Pottera! – skrzywił się tak, jakby ugryzł cytrynę. – Co mnie tak wypytujesz? No, po jakiego Merlina? Jedna sensacja, że żyje to za mało? Oczekujesz ich więcej?
– Ale ja wcale… – poczuła napływające do oczu łzy.
– Daj mi spokój głupia dziewucho – miał już odchodzić, kiedy złapała go ponownie za rękę i wcisnęła mu w dłoń pęk kluczy.
– Zostawił pan – powiedziała cicho. Spojrzał na nią tym swoim przenikliwym spojrzeniem, od którego wzdłuż całego kręgosłupa przemknęły nieprzyjemne dreszcze. Odwrócił się na pięcie, kompletnie ją ignorując. Zanim zniknął jej z oczu, zebrała w sobie całą złość i krzyknęła za nim: – Wie pan co? Jest pan cholernie zadufanym w sobie dupkiem, profesorze Snape!
Jak szedł, tak stanął nagle i odwrócił się na pięcie. Jedynie co zauważył to oddalającą się sylwetkę kobiety. Zacisnął pięści i odszedł w przeciwległą stronę, zagryzając nerwowo wargę.