Hermiona cały czas była zdenerwowana. Przyjaciele patrzyli na nią zdezorientowani, nie wiedzieli o co jej chodzi. Na spotkaniu Zakonu Feniksa już dziwnie się zachowywała.
Ron zadał jej pytanie, którego tak się bała.
– Hermiono, o co chodzi?
– Ja, oh Ron… nie wiem jak mam Wam to powiedzieć…
– Najlepiej prosto z mostu
– Dumbledorejestoszustem
– A możesz jeszcze raz, ale wolniej? Co Dumbledore?
Westchnęła, wiedziała, że teraz nie ma odwrotu. Ron naciskał, a Harry patrzył na nią przenikliwym wzrokiem. Musiała powiedzieć im prawdę.
Popatrzyła na Harry’ego i powiedziała patrząc mu w oczy to co Dumbledore przed nim przez tyle lat ukrywał. Wzięła głęboki oddech i powiedziała poważnym głosem zwracając się do przyjaciela.
– Harry, on zabił Twoich rodziców.
– Hermiono, Dumbledore? Albus Dumbledore? Czy Ty jesteś poważna?
– Harry, ja jestem śmiertelnie poważna.
– To niemożliwe. Przecież to Dumbledore.
– Harry, ja widziałam, jak Dumbledore to planuje, widziałam, jak Voldemort mówi, że Cię ochroni, ale pozostanie po tym blizna w kształcie błyskawicy, musicie mi uwierzyć.
Powiedziała na skraju załamania, nie mogła ich stracić, po prostu nie mogła, byli dla niej jak rodzina, ale ona podjęła decyzję, nie wiedziała tylko, czy przyjaciele pójdą w jej ślady. Popatrzyła na nich ze łzami w oczach.
– Chyba tutaj niestety się rozstaniemy. Nie chcę tego, ale Wy ślepo wierzycie człowiekowi, który zabił rodziców Harry’ego. Ja tak nie umiem, wybaczcie. To koniec
I odeszła zanim którykolwiek z nich zdążył powiedzieć cokolwiek. Teleportowała się na Spinner’s End, do domu Severusa Snape’a, nie spodziewała się, że go zastanie. Skąd wiedziała, że tu mieszka? Ponieważ ona zawsze wie wszystko najlepiej, znała adresy domowe wszystkich nauczycieli z Hogwartu. Zapukała i jakie było jej zdziwienie, gdy zobaczyła swojego nauczyciela w dżinsach i koszulce, która idealnie podkreślała jego muskulaturę. Zarumieniła się, jednak nie było widać jej rumieńców, ponieważ na dworze było już ciemno. Severus popatrzył na nią wściekle, ale zaprosił ją do środka. Rozglądnęła się po mieszkaniu, było małe, ze starym fotelem, mnóstwem regałów z książkami, jednym starym drewnianym stolikiem, od którego odchodziło drewno, gdzieniegdzie były porozrzucane zardzewiałe kociołki, po prawej stronie, była kuchnia, ale było tam tak brudno, że nawet nie wchodziła do niej. Po lewej stronie zaś były drzwi, najprawdopodobniej prowadzące do sypialni, obok których były drugie drzwi, lekko uchylone, dziewczyna mogła zobaczyć zaniedbaną łazienkę. W domu pachniało różnymi miksturami. Tak zamyślona nie usłyszała mężczyzny, dopiero, gdy ją lekko dotknął zrozumiała, że coś do niej mówi, więc powtórzył jeszcze raz.
– Co Panią do mnie sprowadza o tej porze? Bo jak mniemam nie jest to przyjacielska pogawędka.
– Ja, przepraszam, ale nie mam się gdzie podziać. Powiedziałam im, że przechodzę na stronę Voldemorta, a oni…
– Co oni?
– Oni nic nie powiedzieli, nie wiedziałam, gdzie pójść. Przepraszam, pójdę do jakiegoś hoteliku, mam odłożonych trochę mugolskich pieniędzy.
– Stój, jak znam życie pójdą o tym poinformować Albusa, a wtedy będziesz w niebezpieczeństwie. Trzeba Cię ukryć w bezpiecznym miejscu.
Zatrzymała się jak tylko go usłyszała. Zaniemówiła z wrażenia. Severus Snape, ten słynny Snape martwi się o nią, czarownicę mugolskiego pochodzenia. Podbiegła do niego i przytuliła się bardzo mocno do jego ciała. Również ją przytulił wdychając jej poziomkowy zapach.
– Dziękuję Panu, dziękuje, na prawdę dziękuję.
– Już dobrze, uspokój się. Ukryjesz się.
– Gdzie?
Zastanowił się przez chwilę, jedynym bezpiecznym dla niej miejscem było to, w którym obecnie przebywał Czarny Pan, czyli Malfoy Manor.
– W Malfoy Manor. Tam, gdzie jest Czarny Pan teraz. To jedyne bezpieczne miejsce, dla Ciebie.
– Ale śmierciożercy…
– Nikogo tam teraz nie ma, chodź teleportujemy się.
Niepewnie chwyciła dłoń mężczyzny i znaleźli się przed pięknym białym dworem. Severus zadzwonił do bramy, która się za sekundę otworzyła. Wszedł z Hermioną do środka, dziewczyna rozglądała się naokoło, choć było ciemno tak ogród był mocno oświetlony. Doszli do drzwi, w które mężczyzna zapukał i pojawił się przed nimi skrzat domowy. Już miał coś powiedzieć, gdy Severus uciszył go dłonią.
– My do Czarnego Pana, nie Lucjusza.
Gdy skrzat domowy zniknął, Mistrz Eliksirów poprowadził gryfonkę korytarzem i schodami w górę, znaleźli się przed pokojem Czarnego Pana.
– Poczekaj tu, zaraz Cię zawołam.
– A śmierciożercy?
– Nikogo tu nie ma. Lucjusz sam z siebie tu nie przychodzi, a Narcyzy nie ma tak samo Belli z Rudolfem.
Kiwnęła głową, że rozumie. Severus popatrzył jeszcze raz na nią, zapukał, gdy usłyszał chłodne „Wejść” to zostawił gryfonkę samą na korytarzu.
Zaraz jak się zamknęły za nim drzwi, Hermiona usłyszała czyjeś kroki. Pojawiła się przed nią pewna piękna dziewczyna, z długimi czarnymi włosami. Nieznajoma miała na sobie długie dżinsy, czerwoną koszulkę i czarne trampki, popatrzyła na nią chłodnym spojrzeniem i równie chłodnym głosem się do niej odezwała.
– A Ty to kto?
– Hermiona Granger
– Ah, to ta słynna przyjaciółka Harry’ego Pottera?!
– Tak
Powiedziała trochę lękliwie spoglądając na różdżkę, którą bawiła się dziewczyna. Ta widząc przerażenie w oczach gryfonki schowała różdżkę do kieszeni spodni. Podeszła bliżej i wyciągnęła rękę i powiedziała łagodnym tonem.
– Jestem Emma Riddle, miło mi.
– Hermiona…
– Co tu robisz?
– Ja… emmm… bo…
Uratował ją Severus, który powiedział, że Czarny Pan chce ją samą widzieć. Choć zapewnił, że ten jej nic złego nie zrobi tak była przerażona perspektywą spotkania z tym słynnym Lordem Voldemortem o którym tyle złego słyszała. Postanowiła, że wejdzie do paszczy lwa. Wzięła głęboki wdech i weszła do pomieszczenia. Był to duży pokój, z ciemną drewnianą podłogą, grafitowymi ścianami i czarnym sufitem, z którego zwisały lampy, oświetlające pokój. Zobaczyła piękne duże łoże z błękitną pościelą. Po jej prawej stronie, była komoda na ubrania, a po lewej stało biurko i fotel, na którym siedział mężczyzna, mający na oko ponad 40 lat, był to brunet o piwnych oczach. Miał na sobie białą koszulę i czarne spodnie, buty miał czarne z zamszu. Dziewczyna patrzyła na tego strasznego Voldemorta, który wyglądał na zupełnie niegroźnego. Patrzyła na niego z lekko uchylonymi ustami, ponieważ była w szoku.
– Witaj Hermiono, Severus mi wszystko wyjaśnił. Rozumiem, że rezygnujesz z bycia członkiem Zakonu Feniksa? Mogę Ci zapewnić bezpieczeństwo, ale muszę być pewien, że jesteś po naszej stronie.
– Tak, jestem pewna swojej decyzji, nie chcę być dłużej w organizacji, która wspiera mordercę.
– W takim razie muszę zwołać spotkanie, na którym Ty także będziesz.
– N-n-nie, ja nie-e chcę
– Nie bój się, przyprowadzi Cię moja córka, nikt Ci nic nie zrobi, mogę Ci to obiecać. Idź do Severusa, niech Cię zaprowadzi do Emmy.
Dziewczyna nie chcąc się narażać Voldemortowi wyszła z pokoju, gdzie czekali na nią Emma i Severus. Dziewczyna nic nie powiedziała, tylko zemdlała. Emma rzuciła się jej na ratunek, Severus przytrzymał jej głowę, by nie rozbiła jej. Emma popatrzyła na mężczyznę, a ten przywołał kilka eliksirów i zaczął wlewać Hermionie do buzi. Po kwadransie dziewczyna się wybudziła. Emma odetchnęła z ulgą i ją przytuliła.
– Co się tam stało?
– Ja, masz mnie zaprowadzić na spotkanie.
– A Ty się go boisz?
– Tak
***
Albus Dumbledore siedział w swoim gabinecie i rozmyślał. Nie mógł zwolnić Severusa, ponieważ był to najlepszy Mistrz Eliksirów jakiego znał, może był wymagający i surowy, ale zawsze prowadził prawidłowo lekcje i rzetelnie. Narzekał na uczniów, ale był sprawiedliwy, może nie zawsze, ale zazwyczaj taki był.
Albus myślał i myślał i w końcu wpadł na genialne pomysły. Zatrudni członka Zakonu Feniksa i przyjmie stażystę dla Lupina. Zastanawiał się kto z Zakonu mógłby uczyć w Hogwarcie. Zabrał kawałek pergaminu i napisał list do Syriusza, wyszedł ze swojego gabinetu, udał się do sowiarni, gdzie wysłał list. Zabrał jedną z sów i zabrał ją do swojego gabinetu, by wysłać kolejny list, którym było ogłoszenie do proroka wieczornego na miejsce stażysty nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią. Kiedy sowa odleciała rozsiadł się wygodnie w fotelu i napił soku z dyni.
***
Emma zabrała Hermionę do salonu, gdzie usiadły w fotelach i zaczęły rozmawiać. Pierwsza odezwała się Emma.
– Wiesz, ja się bardzo stresowałam przed spotkaniem z ojcem. Ale było w porządku. Nie wiedziałam jak na mnie zareaguje, bałam się tak jak Ty teraz.
– Ale ja jestem szlamą, Twój tata mną gardzi, śmierciożercy chcą mnie martwej, więc jak ma być w porządku, jeśli mam się spotkać z nimi wszystkimi dzisiaj?
– Nie mów tak o sobie, mój ojciec zrozumiał, że najważniejsze są umiejętności i inteligencja, a nie pochodzenie. Zobaczysz, będzie dobrze.
Rozmowę dziewczyn przerwała nadlatująca sowa z prorokiem wieczornym w dziobie. Zrzuciła gazetę na kolana Emmy i odfrunęła. Dziewczyna rozwinęła gazetę, przeczytała nagłówki i się uśmiechnęła, sama do siebie, dała gazetę nic nie rozumiejącej Hermionie.
– Będę nową stażystką w Hogwarcie