Rozdział Czwarty

Następny dzień. Ranek.

Musiał pomóc Draco, wiedział co powinien zrobić. Miał plan, ale potrzebował tych samych wspomnień co mu dał Aberforth dzień wcześniej. Teleportował się przed jego dom i zapukał. Długo nie otwierały się drzwi, więc Severus zaczął się dobijać i wrzeszczeć, tak, że obudził sąsiadów, którzy patrzyli na niego nieprzychylnym okiem i mówili pod nosem „wariat”. Czarnowłosy nic sobie z tego nie robił i dalej się dobijał do drzwi wrzeszcząc imię właściciela domku. W końcu drzwi się otworzyły i wyszedł Aberforth w niebieskim szlafroku z myszkami mickey. Severus przewrócił oczami i nie czekając na zaproszenie wszedł do środka i nie owijając w bawełnę przeszedł do celu swojej wizyty.

– Daj mi raz jeszcze te same wspomnienia.

– Dlaczego?

– Muszę je komuś pokazać. Komuś inteligentnemu.

Przyznał z niechęcią. Wiedział, że osoba, której zamierzał pokazać te wspomnienia jest najbystrzejsza ze swojego pokolenia. Musiał zdobyć jej zaufanie, a jedynym wyjściem było pokazanie jej tych przeklętych wspomnień. Aberforth musiał się zgodzić. 

– Dobrze, dam Ci te wspomnienia, jesteś mądry, więc Ci ufam i wierzę, że postąpisz słusznie.

Staruszek zabrał pustą fiolkę i różdżką przeniósł do niej swoje wspomnienia, zakorkował fiolkę i wręczył ją Severusowi.

– Skoro jesteś tutaj to może zjesz ze mną śniadanie? Właśnie miałem robić omleta z serem żółtym, papryką i pomidorem.

– Nie, muszę iść, ale dzięki

I zanim cokolwiek zdążył powiedzieć starszy czarodziej Severus zniknął. 

***

Musiał być szybki, musiał zdążyć przed spotkaniem Zakonu Feniksa, przed tym jak Albus się tam pojawi. Teleportował się szybko przed dom Weasleyów. Wszedł do środka i zastał Molly krzątającą się po niewielkiej ciasnej kuchni, bliźniaków, najmłodszą córkę, oraz ją, tą, której potrzebował. 

Molly go akurat zobaczyła w chwili, w której kierował się w stronę dziewczyny o bujnych, gęstych włosach, oliwkowej cerze i pięknych, dużych brązowych oczach. 

– Oh Severusie, zjesz z nami śniadanie? Za chwilę wszyscy powinni już wstać.

– Nie, Molly. Muszę zamienić słówko z panną Granger. Ale dziękuję.

Brązowooka popatrzyła na niego jak na wariata, że on chce z nią zamienić słówko? O co tu chodziło? Dlaczego z nią? Czy to chodzi o Zakon Feniksa? Te i inne pytania kotłowały się w jej głowie.

– Rusz się, Granger, nie mam całego dnia. Wychodzimy na zewnątrz.

Gryfonka niepewnie za nim poszła, obawiała się, nie wiedziała czego dokładnie, ale się bała. Starała się, by nie było niczego widać, ale nie bardzo jej to wychodziło.

– Granger, idiotko, nic Ci nie zrobię, więc się nie bój, musisz mnie wysłuchać, rozumiesz?

– Tak

Powiedziała niepewnie. Severus na nią popatrzył, przyjrzał się jej, musiał przyznać, że wyładniała, nabrała kobiecych kształtów, ale nie była gruba, co to, to nie. „Snape, do cholery to Twoja uczennica, na Merlina, przestań, stop, basta” , beształ się w myślach.

– Eeee, profesorze? Czy wszystko dobrze?

– Co? Ah tak. Musisz mnie wysłuchać. I to uważnie, czy zrozumiałaś co powiedziałem?

– Tak

– Dumbledore zabił Potterów i swoją siostrę „dla większego dobra”. 

– Co? Pan żartuje, prawda?

– Nie, nie żartuję Granger, Czarny Pan ochronił Twojego przyjaciela przed Dumbledorem, dlatego ma bliznę na czole.

– Przecież to niemożliwe, Dumbledore nie mógłby tego zrobić. 

– Mam na to dowody, ale musisz pójść ze mną.

– Dobrze.

Ciekawość zwyciężyła i dziewczyna chwyciła dłoń profesora, by w następnej chwili znaleźć się w lochach w Hogwarcie, w jego prywatnym gabinecie. Nigdy tu nie była, więc dyskretnie oglądnęła pomieszczenie. Po lewej stronie było duże drewniane biurko zagracone jakimiś zwojami pergaminów i fiolkami z eliksirami, po prawej stronie zaś była po jednej stronie mała biblioteczka z książkami, a po drugiej stronie półki z różnymi eliksirami, choć bardzo chciała zobaczyć co to za eliksiry i bardzo pragnęła przeczesać biblioteczkę Mistrza Eliksirów tak się siłą woli hamowała. Ściany były czarne, a podłoga miała ciemny odcień drewna, więc panował półmrok, jedynie lampy dawały nikłe światło na pomieszczenie.

Severus przyglądał jej się przez cały ten czas, a kiedy spotkały się ich oczy ona spuściła wzrok, rumieniąc się lekko. Czarnowłosy udał, że tego nie zauważył i powiedział rzeczowym tonem, przywołując myślodsiewnie i wskazując na nią ręką.

– Czy Wie Pani co to jest?

– Myślodsiewnia. Pozwala na zobaczenie czyiś wspomnień. Wspomnienie wchłania obserwatora i ten wszystko w tym wspomnieniu widzi i słyszy. Wspomnienia można modyfikować, ale każda zmiana jest widoczna przez obserwatora, więc nie da się zmienić tak wspomnienia, by obserwator się nie zorientował.

– Po co ja pytałem, chodząca encyklopedia z Pani jest, Panno Granger.

Patrzyła na niego z otwartą buzią, z czego się zaśmiał, otworzyła szeroko oczy ze zdumienia, wciąż mając otwartą buzię w szoku. W jego ustach to był komplement, a on komplementujący ucznia i do tego gryfona to na prawdę rzadki widok, a śmiejący się Snape to na prawdę ewenement. 

– Może Pani zamknąć buzię. Dziś Pani zobaczy wspomnienia, które pokazują, że Dumbledore zabija niewinnych ludzi. Wejdzie Pani do tych wspomnień sama, ja je już widziałem.

Zamknęła buzię i posłusznie pokiwała głową. Mężczyzna wlał do misy wspomnienia, a następnie dziewczyna się w nich zanurzyła. Po kilkunastu minutach znów stała w gabinecie profesora i była zszokowana tym co zobaczyła, analizowała każde wspomnienie, ale żadne nie było zmodyfikowane. Nie wiedziała co ma o tym myśleć, przytłoczyło ją to i to bardzo. Harry był w niebezpieczeństwie, a ona nie miała pojęcia jak go ochronić. Nie wiedziała co zrobić, więc po prostu się rozpłakała, płakała jak bóbr, nie mogła się uspokoić, ponieważ za dużo tego wszystkiego było. A na dodatek musiała wrócić do Nory, na spotkanie Zakonu Feniksa i patrzyć temu mordercy prosto w oczy. Nie potrafiła. Nie umiała tego zrobić, nie po tym co zobaczyła. Wciąż płakała, stała w miejscu i płakała. Severus nie wiedząc co w takiej sytuacji się powinno zrobić, podszedł do niej i niezdarnie ją przytulił, wtulając twarz w jej włosy i próbując ją uspokoić. Wyczuł zapach poziomek… „Na Merlina, Snape, dziewczyna Ci płacze, a Ty o poziomkach myślisz, weź się w garść. Jesteś starym brzydalem, którego żadna nie zechce”, krzyczał w swojej głowie. Powiedział do dziewczyny, by się uspokoiła, a raczej ujął to tak:

– Przestań beczeć, bo przez Ciebie będę cały mokry. Uspokój się. Słyszysz, uspokój się.

Dziewczyna powoli przestawała płakać, choć nadal spływały jej łzy po policzkach.

– Mogę tu zostać? Nie chcę tam wracać. Nie chcę widzieć Dumbledora na oczy.

– Musisz wrócić do Nory. Musisz udawać, że wszystko jest dobrze. I przede wszystkim musisz przekonać Pottera i Weasleya, że Dumbledore nie jest taki święty. Nie wiem jak to zrobisz, ale nie możesz powiedzieć, że wiesz to ode mnie. Powiedz cokolwiek, choćby to, że od Aberfortha, ale pod żadnym pozorem nie mów, że wiesz to ode mnie.

– Dlaczego?

– Wiesz dobrze, że Potter i Weasley mnie nie znoszą i mi nigdy nie uwierzą, Tobie tak.

– Dlaczego pokazał mi Pan te wspomnienia?

– Bo masz coś takiego jak mózg, nie to co ci kretyni, którzy nazywają się Twoimi przyjaciółmi.

– Niech Pan tak o nich nie mówi.

– Musisz już wracać, za chwilę spotkanie Zakonu a Ciebie nie ma. 

– Dobrze

– Znajdę sposób by go ocalić. Razem coś wymyślimy.

To było ostatnie co usłyszała, ponieważ teleportowała się przed Norę. Weszła do środka, gdzie była spora część Zakonu Feniksa, wszyscy czekali na Dumbledora. Gdy się pojawił wszyscy ucichli i patrzyli w skupieniu na dyrektora. Tylko Hermiona była wściekła jak diabli i w myślach przeklinała Dumbledora na wszystkie możliwe sposoby, a w jej oczach czaiły się iskierki żądzy mordu na Dumbledorze, ale były prawie, że niewidoczne.

– Remusie, co z wilkołakami? 

– Niestety wszystkie po stronie Voldemorta, próbowałem z nimi negocjować, ale byli nieugięci. 

– Dobrze, dziękuję, że próbowałeś Remusie. Tonks, Kingsley, co w Ministerstwie?

– Śmierciożercy powoli zaczynają przejmować Ministerstwo, roi się od nich wszędzie, na każdym kroku, nie ma co liczyć na Ministerstwo. Nikt już nie jest bezpieczny.

Odezwał się Kingsley Shacklebolt, czarnoskóry wysoki auror. Tonks pokiwała twierdząco głową. A Hermiona w myślach krzyczała: „LUDZIE, MORDERCA SIEDZI TUTAJ, W TYM DOMU, TO DUMBLEDORE!”, ale nikt jej nie słyszał. 

– Alastorze, czy mógłbym Cię wysłać na niebezpieczną misję?

– Oczywiście, Albusie, co trzeba zrobić?

– Mógłbyś pójść do wampirów i dowiedzieć się ilu jest po stronie Voldemorta, a ilu po naszej?

– Pewnie, tylko nie wiem jak ich znaleźć, oni są trudno dostępni, masz jakieś namiary na nich?

– Musisz się teleportować na północną stronę lasu Bree i wejść wgłąb niego, aż dotrzesz do pięknej polanki, na której spotkasz nietypowe rośliny i nietypowe zwierzęta. Idzie się gdzieś dwie godziny marszem. Dasz radę?

– Ja nie dam rady? Chyba żartujesz. Może wiek nie ten, ale trzymam się nadal wybornie. Kiedy mam ruszać?

– Najlepiej jutro z rana, koło 9. Dziękuję, że mogę na Ciebie liczyć, gdybym mógł wysłałbym kogoś innego, ale sam rozumiesz, inni są tutaj na miejscu potrzebni.

– Albusie, doskonale Cię rozumiem

Na tym się skończyło spotkanie Zakonu Feniksa, ustalono, jeszcze, że Harry zostaje do końca wakacji w Norze i ma nigdzie nie wychodzić, co się samemu zainteresowanemu nie spodobało, ale nie miał prawa głosu, ponieważ był jeszcze nieletni i wciąż miał na sobie „Namiar”, co oznaczało, że Ministerstwo, a w tym i śmierciożercy łatwo go nakryją, gdy wyściubi nosa poza bariery ochronne Nory.  Każdy po zakończonym spotkaniu rozszedł się do domów. Harry, Ron i Hermiona poszli do pokoju zajmowanego przez Rona i Harry’ego. Chłopcy usiedli i zaczęli dyskutować, pierwszy odezwał się Ron. Tylko Hermiona chodziła w kółko nerwowo obgryzając paznokcie, ale chłopcy tego nie zauważyli.

– Szkoda, że wilkołaki są po stronie Sami-Wiecie-Kogo.

– No, ciekawe, czy uda się załatwić sojusz z wampirami. Ciekawe, czy Moddy sobie poradzi?

– Harry, na pewno sobie poradzi, wychodził z gorszych opresji.

– Pewnie masz rację, ciekawe jaki plan na atak ma Dumbledore, ciekawe co…

– DOSYĆ! Muszę Wam coś powiedzieć i raczej Wam się to nie spodoba.

Krzyknęła dziewczyna, nie mogąc dłużej wytrzymać. Oboje zamilkli i wpatrywali się w nią w napięciu, byli ciekawi co Hermiona ma do powiedzenia.

Rozdziały<< Rozdział TrzeciRozdział Piąty >>

Dodaj komentarz