Rozdział Drugi

Czarny Pan chodził po swoim pokoju, zostało jeszcze 15 minut do spotkania, słyszał z dołu odgłosy rozmów, miał bardzo dobry słuch, więc słyszał szaleństwo Bellatrix, która była jedną z jego najwierniejszych sług, słyszał rozmowy Dołohowa z Rookwoodem. Postanowił zejść na dół, wiedział, że w ten sposób wszyscy ci kretyni się uciszą. Jak postanowił tak zrobił, stanął u szczytu schodów i chrząknął, to wystarczyło, wszyscy zamilkli i od razu zaczęli się kłaniać unikając wzroku swojego Pana.

– A Wy nie w sali spotkań?

Powiedział cichym acz przerażającym tonem. Było tak cicho, jak makiem zasiał. Jednak po jego słowach wszyscy udali się pospiesznie do sali spotkań. Gestem zatrzymał Lucjusza. I powiedział tylko.

– Idź po nią

Kiedy blondyn poszedł po córkę swojego Pana ten wszedł do sali spotkań, wszyscy ponownie zamilkli. Nagle znienacka pojawił się duży zielony wąż – Nagini, wąż Lorda Voldemorta. Pełzł obok swojego właściciela. Czarny Pan zajął miejsce u szczytu stołu i przemówił swoim chłodnym głosem.

– Dziś mamy specjalnego gościa…

Zawrzało, wszyscy śnierciożercy zaczęli syczeć i krzyczeć z podniecenia, ponieważ myśleli, że będą mogli torturować jakiegoś mugola, lub członka Zakonu Feniksa.

– CISZA!

Krzyknął Lord Voldemort. Był wściekły jak diabli, jego podwładni zachowują się jak jacyś idioci. Miał ochotę ich wszystkich zabić, powstrzymało go przybycie Lucjusza, z jego córką. Nagle wszystkie oczy skierowały się na dziewczynę, nikt nie wiedział kim ona jest, nikt nie wiedział, czy można ją torturować, czy nie. Wszyscy patrzyli na dziewczynę nie wiedząc co powinni zrobić. Pierwsza odezwała się Bellatrix.

– Panie, kto to jest?

– To jest, Bello moja córka, nazywa się Emma Riddle i będzie tu mieszkać. Macie traktować ją z takim samym szacunkiem jak mnie. Emma ma prawo Was torturować, karać, oraz nagradzać. Zrozumieliście?

Wszyscy zamarli, ale za chwilę dało się słyszeć ze wszystkich stron

 ‚Tak,Panie’

– Dobrze, teraz przejdźmy do konkretów, Gloria co w Ministerstwie?

– Mamy ich w garści. Są po naszej stronie oprócz Weasleya i Shacklebolta. Ta dwójka uważa Dumbledora za guru, ale to mniejszość. Mamy większość po naszej stronie.

Odpowiedziała drobna i pulchna starsza kobieta o brązowych włosach. Dało się słyszeć pomruki zadowolenia z każdej strony.

– To dobre wieści. Greyback co z wilkołakami?

– Panie, wszystkie wilkołaki są po naszej stronie, pragną śmierci Dumbledora tak samo jak my. Mają mu za złe to co zrobił pare lat temu, wybił połowę z nich. Są wściekłe na niego.

– Wspaniale, wspaniale. Severusie, jak sytuacja w Hogwarcie?

– Panie, Dumbledora popiera więcej niż połowa zamku. Wszyscy nauczyciele staną za nim murem. Potter i jego zidiociały przyjaciel oraz ich wiecznie przemądrzała przyjaciółka Granger będą stali za Dumbledorem choćby nie wiem co, nie da rady go zaatakować w zamku, za dużo ma tam sprzymierzeńców.

Powiedział Severus Snape, nauczyciel i Mistrz Eliksirów w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Wysoki czarnowłosy mężczyzna, mający włosy do ramion, długie i proste. O czarnych jak węgiel oczach i bladej cerze. 

Voldemort westchnął, zastanawiał się przez dłuższą chwilę, a następnie wzrokiem odszukał wysokiego blondyna, kopii Lucjusza Malfoy’a, który siedział pomiędzy matką Narcyzą Malfoy, a jej siostrą Bellatrix Lestrange.

– Draco, jako, że jesteś uczniem i masz większy dostęp do młodych niż Severus, przekonasz jak najwięcej uczniów do przejścia na naszą stronę. Nie wnikam jak to zrobisz, daję Ci wolną rękę, liczą się efekty. Najbardziej mi zależy na Potterze i jego przyjaciołach, a szczególnie na pannie Granger, wszyscy mówią, że jest taka mądra, jeśli tak jest na prawdę to jest dla nas cenna. Zrób wszystko, by Ci zaufała. To samo dotyczy Pottera i Weasleya. Rozumiesz?

– Tak, Panie, zrozumiałem

Odpowiedział jak na dorosłego i dojrzałego mężczyznę przystało. Czarny Pan zastanawiał się jak to się stało, że wyrósł na takiego mężczyznę, przecież nie tak dawno był jeszcze małym dzieciakiem. Nagle zorientował się, że wszyscy na niego patrzą. Otrząsnął się z zamyślenia i zwrócił się do Emmy.

– Pójdziesz do wampirów i dowiesz się ilu jest po naszej stronie, a ilu po stronie tego idioty Dumbledora. Pójdziesz z Bellatrix.

Gdy tylko Bellatrix usłyszała swoje imię z ust swojego uwielbianego Pana to rozpłynęła się i zaczęła mu dziękować. Ten z kolei uciszył ją jednym machnięciem ręki i przemówił już na sam koniec.

– To wszystko, możecie się rozejść

Nikt się nie ruszył z miejsca dopóki on nie wyszedł pierwszy, taka panowała zasada. Gdy Czarny Pan zniknął, Bellatrix od razu przylgnęła do stóp Emmy i zaczęła się przed nią płaszczyć. 

– Oh, panienko to taki wielki zaszczyt iść z Tobą na misję, tak bardzo się cieszę. 

– Lestrange, przestań

Powiedziała dziewczyna z wyższością. Nie znosiła takiego zachowania, była absolutnie zdegustowana całą postawą Bellatrix. Nie chciała iść na misję z taką wariatką, ale nie miała wyjścia. Powiedziała jej tylko by ta była gotowa o 9 rano w przedpokoju i odeszła do swojego pokoju.

***

Ranek szybko nastał, Emma wstała, zabrała zieloną zwiewną sukienkę i poszła do łazienki, weszła pod szybki prysznic, a następnie się ubrała, umyła zęby i spięła włosy w kucyk. Pomalowała się, zabrała lekki czarny rozpinany sweterek, ubrała czarne sandałki na malutkim obcasie i wyszła. Poszła do kuchni i zrobiła sobie owsiankę z owocami, ponieważ miała jeszcze 10 minut. Zjadła śniadanie i poszła w umówione spotkanie, lecz Bellatrix nie było. Dziewczyna była bardzo poirytowana, gdyż ta wariatka spóźniała się już 15 minut. Emma właśnie obmyślała sposoby jak torturować kobietę, kiedy ta się łaskawie pojawiła.

– Panienko, ja przepraszam, to się nie powtórzy, obiecuję…

– Na nic mi Twoje „obiecuję”. Miałaś tu być 15 minut temu, mój czas jest cenny, zostaniesz ukarana.

Powiedziała z wyższością i rzuciła w kobietę zaklęcie Crucio. Bellatrix wiła się w agonii przez dobre ładnych minut. Zaczęła krzyczeć z bólu, ponieważ zaklęcie Emmy było bardzo mocne. W końcu dziewczyna przerwała zaklęcie i powiedziała głosem ociekającym jadem.

– Rusz się, musimy iść, nie mam całego dnia.

Bellatrix wstała ledwo trzymając się na nogach, Emma jak gdyby nic chwyciła ją za rękę i teleportowała je do jakiegoś lasu, gdzieś na odludziu, las wyglądał zwyczajnie. Dziewczyna poszła w jego głąb nakazując towarzyszce by poszła za nią, tak też Lestrange zrobiła. Szły tak chyba z dwie godziny, aż dotarły na przepiękną polanę z niespotykanymi kwiatami i drzewami. Były też prawie, że w ogóle niespotykane zwierzęta takie jak np. jednorożce. Słońce oświetlało małe jeziorko koloru lazurowego błękitu, w którym pływały rzadko spotykane ryby. Wszystko było pełne magii, jak w zaczarowanym świecie.

– Ja będę mówić, Ty milcz, uczyłam się jak rozmawiać z wampirami, więc się po prostu zamknij, rozumiesz?

– Tak

Odpowiedziała Bellatrix i zamilkła. Emma podeszła do Króla Wampirów, który siedział na tronie. Zaczęła mówić w niezrozumiałym języku dla Belli. Po dwóch godzinach oznajmiła, że wie już wszystko i mogą wracać do domu. Tak jak przyszły tak samo musiały wrócić, ponieważ w obrębie polany i 2 km od niej nie działała teleportacja.

***

Kiedy dotarły na miejsce, Emma powiedziała Bellatrix, że sama pójdzie do ojca. Jak powiedziała, tak zrobiła. Weszła do jego pokoju bez pukania, Czarny Pan się wkurzył, że ktoś śmie wchodzić bez pukania do jego pokoju, więc warknął stojąc dalej tyłem do drzwi.

– Czego?

– Byłam z tą świruską u wampirów i rozmawiałam z Królem Wampirów.

Odwrócił się do niej i jego wyraz twarzy złagodniał, popatrzył na nią i stwierdził, że jest nawet podobna do niego. 

– Co powiedział?

– W sumie jest 300 wampirów, 250 jest po naszej stronie, 25 po stronie Dumbledora, oraz 25 neutralnych, ale Lorenzo powiedział, że stanie po Twojej stronie jak przyjdzie czas bitwy.

– Wiedziałem, że na niego zawsze można liczyć. Dobrze się spisałaś. Daj lewą rękę.

Emma z radością dała mu rękę, a ten przyłożył do jej skóry swoją różdżkę, by po chwili szeptać zaklęcie. Na jej ręce pojawił się upragniony przez nią mroczny znak, jednak nieco inny od tych, które mieli pozostali śmierciożercy. Na jej czaszce była korona. Popatrzyła pytająco na ojca.

– Ta korona to znak, że jesteś mi równa, możesz tak jak ja wzywać śmierciożerców, lub zadawać im ból dotykając znaku i myśląc o danym śmierciożercy.

– Wow, dzięki

Powiedziała uradowana, a jej włosy stały się żółte. Lord Voldemort patrzył na to chichocząc. Emma pokręciła głową i jej włosy znów stały się czarne. Jej ojciec mówił wciąż się śmiejąc.

– Wyglądałaś jak kurczak.

– Hahaha… bardzo śmieszne

Powiedziała wkurzona, a następnie dodała

– Nie wysyłaj mnie więcej z tą kretynką na misję.

– Co Bella zrobiła?

– Spóźniła się, a po spotkaniu wczorajszym strasznie się przede mną płaszczyła

– Ukarałaś ją? Czy ja to mam zrobić?

– Ukarałam, ale więcej nie chcę z nią misji, nie wytrzymam z nią.

– Dobrze, nie przydzielę Ci jej do zadań

– Dziękuję

Podeszła do niego i go pocałowała w policzek, a następnie poszła do swojego pokoju nim cokolwiek zdążył powiedzieć. Poszła do biblioteki i zabrała książkę o czarnej magii. Zaczęła czytać.

Lord Voldemort, groźny czarnoksiężnik został zaskoczony przez swoją własną córkę. Nawet się zarumienił, ale cicho sza.

 

Rozdziały<< Rozdział PierwszyRozdział Trzeci >>

Dodaj komentarz