Przed Świtem – Rozdział 5

5. Oczekiwanie

 

Hermiona przeciągnęła się i rozmasowała mięśnie karku, które były obolałe od zbyt długiego pochylania się nad parującym kociołkiem. Minęły prawie trzy godziny, odkąd wezwano profesora Snape’a, pozostawiając ją odpowiedzialną za Wywar Tojadowy. Jednak była tak skoncentrowana na swoim zadaniu, że ledwie zauważyła upływający czas.

Teraz naprawdę doceniała umiejętności, zaangażowanie i starania Snape’a, jakie musiał włożyć w to, aby zostać Mistrzem Eliksirów. Eliksiry takie jak ten, który właśnie ukończyła, były tylko wierzchołkiem góry lodowej możliwości Mistrza Eliksirów, ale wymagały najwyższej perfekcji. Mieszanie musiało być precyzyjne, zarówno pod względem liczby, jak i szybkości, składniki dodawane w określonych momentach, a płomień palnika dokładnie kontrolowany.

Podobnie, jak w przypadku każdego eliksiru, jaki warzyła, tak i ten wyglądał dokładnie tak, jak opisano w książce. Prawdziwym testem była jednak zmiana koloru, kiedy mikstura ostygnie. Prawidłowo sporządzony mętny, szaro-zielony płyn, powinien po ostygnięciu rozjaśnić się do bladoszarego koloru. Jakikolwiek ślad zieleni oznaczałby błąd w warzeniu i zatrzymanie w nim trujących właściwości ciemiernika. Taka mikstura byłaby śmiertelna dla pijącego.

Hermiona z niepokojem obserwowała stygnięcie eliksiru w poszukiwaniu oznak zmiany koloru. Nic się do tej pory nie stało, więc ponownie zajrzała do podręcznika: Dokładnie w momencie, gdy eliksir osiągnie temperaturę 79 stopni Celsjusza, powinna rozpocząć się zmiana koloru.

Nerwowo przygryzła wargę. Znała wiele zaklęć wykrywających temperaturę, ale wahała się, czy użyć któregokolwiek z nich na tak zmiennym eliksirze. Co ja bym dała za mugolski termometr, pomyślała cierpko. Jeśli była jedna rzecz, której nauczyła się przez lata w magicznym świecie, to było to, że czarodzieje nie zawsze robili wszystko lepiej. Przeważnie, ale nie zawsze.

Poruszyła się nagle, gdy kociołek mocno zabulgotał. Potem rozległ się cichy syk, gdy eliksir zbladł do bladoszarego koloru bez cienia zieleni.

– Dziesięć punktów dla Gryffindoru, panno Granger – przedrzeźniła Snape’a i prychnęła. To jest ten dzień. Uwarzyłam eliksir z poziomu mistrzowskiego i założę się, że nie będzie na tyle łaskawy, aby powiedzieć chociaż: dobra robota.

Sprzątnęła większość laboratorium, czekając, aż eliksir ostygnie. Zgodnie z zaleceniem, przelała eliksir do butelki, ale jedną porcję umieściła w kielichu, po czym wyczyściła kociołek. Rozglądając się wokół, była zadowolona, ​​że ​​zostawiła prywatne laboratorium Snape’a w nieskazitelnym stanie. Dwukrotnie sprawdziła, czy wszystkie stanowiska są czyste, a potem podniosła kielich, by zanieść go profesorowi Lupinowi.

Drzwi zatrzasnęły się za nią, kiedy wyszła z pokoju i zobaczyła ten sam matowy, niebieski błysk, co przedtem, wskazujący na ponowne pojawienie się osłon. Szybkie mruknięcie Lumos dało jej wystarczająco dużo światła, aby przejść przez wąskie schody i korytarz, zanim znalazła się z powrotem w jego gabinecie.

Wszystkie drzwi, z korytarza do gabinetu, z gabinetu do klasy i z klasy do głównego korytarza w lochach, były chronione tym samym zaklęciem kiedy tylko zamykały się za nią. A myślałam, że to Moody jest paranoikiem, pomyślała. Ochrona pokoju pełnego niebezpiecznych składników do eliksirów to jedno, ale to już było przesadą.

Opuszczając lochy, ostrożnie przeszła trzy kondygnacje schodów w górę i ruszyła w kierunku klasy nauczyciela Obrony przed Czarną Magią. Kiedy była już w sali, zauważyła, że drzwi do gabinetu Lupina były uchylone. Słyszała dochodzące ze środka niskie głosy. Zapukała niepewnie, a chwilę później drzwi się otworzyły, ukazując profesora Lupina i dyrektora siedzących po dwóch stronach biurka, z okrągłym, porcelanowym czajnikiem i dwiema filiżankami między nimi.

– Ach, panna Granger! – powiedział dyrektor, zerkając na puchar, który wciąż trzymała ostrożnie w swoich rękach. – Ufam, że warzenie zakończyło się sukcesem.

Skinęła głową.

– Myślę, że tak, profesorze.

Wręczyła kielich Lupinowi i patrzyła, jak wącha eliksir, marszcząc nos.

– Pachnie jak powinien – powiedział i wypił cały kielich jednym haustem. – Ugh… – zadrżał, stawiając pusty puchar na biurku. – Zdecydowanie smakuje tak jak powinien. Miałem nadzieję, że po tylu latach tak genialny Mistrz Eliksirów jak Severus zrobi coś, żeby smakował lepiej.

Dyrektor zaśmiał się.

– Dziękuję, Hermiono – powiedział poważnie Lupin. – Mam szczęście, że mam jedną… teraz już dwie osoby na tyle uzdolnione, by uwarzyć ten eliksir dla mnie. Jesteś naprawdę bardzo utalentowaną młodą czarownicą.

– Dziękuję, profesorze – odpowiedziała, nieznacznie się rumieniąc. – Ale to profesor Snape wykonał większą część warzenia. Wszystko musiało być tak precyzyjne. Zajęłoby mi godziny, zanim ukończyłabym coś, co jemu udałoby się zrobić w kilka minut. Naprawdę jest genialny, jeśli chodzi o eliksiry, prawda? – dodała.

Obaj profesorowie pokiwali głowami, lecz Dumbledore nieco smutno.

– Zgadza się, Hermiono – rozwinął Lupin. – Byłem z nim na zajęciach przez siedem lat i jedyny raz, kiedy jego eliksir okazał się mniej niż doskonały, to…

– Ekhem.

Lupin urwał, słysząc ingerencję dyrektora, a Hermiona rzuciła im obu pytające spojrzenie.

– Myślę, że na chwilę obecną wystarczy omawiania przeszłości Severusa – powiedział spokojnie.

Tym razem to Lupin rzucił dyrektorowi zaciekawione spojrzenie.

– Cóż – powiedział Dumbledore, udając nieświadomość zmieszania Lupina. – Lepiej zostawimy cię samego, żebyś mógł w spokoju przyswoić eliksir, Remusie. Chodź, Hermiono. Chciałbym zamienić z tobą kilka słów o twoich obowiązkach Prefekt Naczelnej.

Hermiona pozwoliła się wyprowadzić z gabinetu profesora Lupina i nie odezwała się, dopóki nie dotarli do kamiennego gargulca, który odsunął się bez podania hasła przez dyrektora.

– Dyrektorze, kiedy opuszczałam laboratorium, profesor Snape jeszcze nie wrócił, ale zostawiłam wszystko w jak najlepszym porządku. Nie byłam pewna jak zabezpieczyć drzwi, jednak wydawało się, że one same to zrobiły.

– Wszystko powinno być w porządku, panno Granger – zapewnił ją, gdy dotarli na szczyt schodów i weszli do jego gabinetu. Wskazał jej jedno z krzeseł przy kominku. – Na pewno wspomnę profesorowi Snape’owi o twoim sukcesie z eliksirem kiedy wróci. Może nawet uda mi się go przekonać, by przyznał ci kilka punktów.

Gdyby Hermiona była w tym momencie jakimkolwiek innym uczniem, z radością wyobrażałaby sobie wyraz twarzy Snape’a zmuszonego do przyznania punktów Gryffindorowi. W tej chwili ledwie usłyszała komentarz na temat punktów.

– Nie wrócił?

– Jeszcze nie – powiedział ciężko Dumbledore. – Często wraca dopiero przed świtem, w zależności od okoliczności.

W zależności od tego, ile ataków zostało przeprowadzonych, pomyślała Hermiona. Jej żołądek skręcił się na samą myśl o kolejnym raporcie Proroka Codziennego na pierwszej stronie; kolejna rodzina zamordowana.

– Proszę się niczego nie obawiać, panno Granger – zapewnił ją Dumbledore. – Severus robi to od bardzo dawna. Mam taką samą pewność co do jego umiejętności szpiega, jak do jego talentu Mistrza Eliksirów. Każde wezwanie, w którym uczestniczy, przybliża nas o krok do odkrycia planów Voldemorta dotyczących ostatecznej bitwy.

– A także przybliża profesora Snape’a o krok do śmierci – mruknęła smutno, prawie do siebie.

Dumbledore przyjrzał się jej uważnie znad swoich okularów.

– Wybacz mi, panno Granger – powiedział, wyczarowując zestaw do herbaty, tym razem srebrny, machając ręką. – Czasami zapominam, jaka jesteś spostrzegawcza.

Zaszczyciła go bladym uśmiechem, przyjmując parującą filiżankę herbaty. To prawda, była spostrzegawcza, ale odkryła, że ​​nie zawsze było to dobre. Z pewnością dało jej to dużo więcej powodów do zmartwień w ciągu ostatnich kilku dni.

– Mam nadzieję, że Severus wcześniej nie wyładował na tobie swojej złości?– zapytał Dumbledore.

Potrząsnęła głową.

– Nie, profesorze. Był zły, ale powiedział tylko, że jesteśmy w laboratorium aby pracować i nie chce słyszeć nic o rzeczach niezwiązanych z eliksirem.

– Ach, to brzmi jak Severus – zadumał się. – Jest inteligentnym człowiekiem i bardzo oddanym swojej pracy, ale zwykle w ten sposób odreagowuje, gdy jest zdenerwowany.

Hermiona nie miała czasu na przyswojenie komentarza, ponieważ w tym momencie w pokoju rozległ się przeszywający krzyk, a feniks Fawkes pojawił się w blasku wspaniałego koloru. Piękny ptak dwukrotnie okrążył pokój, zanim spoczął na żerdzi w pobliżu biurka Dumbledore’a.

– O wilku mowa. Czy to nie mugolskie powiedzenie, panno Granger? Wierzę, że Severus wkrótce do nas dołączy.

– Pójdę już, dyrektorze – powiedziała, szybko wstając.

– Myślę, że właściwie mogę cię poprosić o pozostanie – odparł dyrektor, dając jej znak, by ponownie zajęła miejsce.

Przez chwilę stała niezdecydowana. Z jednej strony chciała zobaczyć się z profesorem Eliksirów i upewnić się, że rzeczywiście wrócił w jednym kawałku. Uczucie, które towarzyszyło jej przez całą noc, wiedząc że może być w niebezpieczeństwie, było czymś, na czym nie chciała się teraz skupiać.

Jednak z drugiej strony nie wiedziała jak na nią zareaguje widząc ją tutaj bez Wywaru Tojadowego, który mógłby zająć jego myśli. Chociaż może rozwiązanie tej sprawy przy obecności Dumbledore’a było całkiem niezłym pomysłem. Ale wciąż… to było niewłaściwe.

– Profesorze, nie powinno mnie tutaj być… – zaczęła, ale dyrektor podniósł rękę.

– Chciałbym, żebyś została – powiedział stanowczo. – Poza tym, jeśli Severus ma coś do przekazania, dobrze byłoby mieć dodatkowy punkt widzenia. Jak już powiedziałem, jesteś bardzo spostrzegawcza.

Usiadła ponownie, nerwowo marszcząc w dłoniach fałdy szaty. Dumbledore również usiadł zaraz po tym, jak wyczarował kolejny fotel, który dołączył do ich dwójki przy kominku.

Chwilę później usłyszeli kroki na kamiennych schodach i drewniane drzwi otworzyły się gwałtownie.

 

Rozdziały<< Przed Świtem – Rozdział 4Przed Świtem – Rozdział 6 >>

Ten post ma jeden komentarz

Dodaj komentarz