Przed Świtem – Rozdział 2

2. Odpowiedzi

 

Przez kilka następnych dni Hermiona chodziła trochę oszołomiona. Wciąż myślała o swojej rozmowie z profesorem Eliksirów. Fakt, że był wobec niej szczery i przyznał się do udziału w makabrycznych działaniach na rozkaz Czarnego Pana, niewiele złagodził jej obawy.

Jej racjonalna część próbowała wytłumaczyć jego obecność podczas ataków, ale za każdym razem, gdy udawało się jej siebie przekonać, cichy głos w jej głowie wymyślał kolejną sprzeczność.

Był tam tylko po to, by zachować swoją osłonę. Nie skrzywdziłby nikogo. Pracuje dla Zakonu… ale żeby zachować swoją przykrywkę musi zrobić wszystko, co nakaże mu Voldemort. Cokolwiek by to nie było. Bez wahania.

Harry i Ron spędzili większość swojego piątego i szóstego roku spekulując, czy Snape naprawdę był po ich stronie, czy też czekał na to, kto wygra wojnę. Hermiona wciąż starała się bronić swojego nauczyciela, ale teraz… nie wiedziała co o tym myśleć.

Dokuczliwa myśl z tyłu głowy przypominała jej, że kiedyś jako prawdziwy śmierciożerca, prawdopodobnie torturował lub zabijał mugolaków takich jak ona. Nie dlatego, że musiał, ale dlatego, że chciał.

Jak ona, a właściwie ktokolwiek inny, mógł mieć całkowitą pewność, że nie odgrywał swojej roli szpiega tylko po to, by zaspokoić swoje długo tłumione potrzeby?

Wychowywać obecne pokolenie za dnia, a w nocy zabijać następne.

W czwartkowy wieczór Hermiona udała się do gabinetu dyrektora, aby złożyć raport Prefekt Naczelnej, zdeterminowana by rozwiać swoje obawy. Ostatnie cztery dni spędziła na próbach skupienia się, ale najczęściej wpatrywała się w podręczniki, z piórem w dłoni i czystym pergaminem przed sobą, przeglądając w głowie scenariusz za scenariuszem.

Zaplanowała trzy różne rozmowy z Mistrzem Eliksirów gdyby miał ją wezwać, aby omówić wydarzenia z poprzedniego tygodnia.

Nie zrobił tego.

Pomyślała o zapytaniu profesor McGonagall, co wie o szpiegowskiej pracy Snape’a, ale jej opiekunka domu z pewnością chciałaby wiedzieć, dlaczego zadaje takie pytania. Wciąż próbowała usprawiedliwić domniemane działania Snape’a przed samą sobą, nie mówiąc już o wyjaśnianiu ich komukolwiek innemu, więc ta opcja była wykluczona.

Pomyślała o poproszeniu Harry’ego o rozmowę z Remusem Lupinem, który był nie tylko członkiem Zakonu, ale również kontaktował się ze Snape’em częściej niż ktokolwiek inny z powodu wywaru tojadowego, który Snape robił dla niego co miesiąc. Jednak Harry również chciałby wiedzieć, dlaczego zadaje mu takie pytania.

Poza tym powiedziała Snape’owi, że nie będzie mówić nikomu o tym, co wiedziała. Hermiona zawsze traktowała obietnice poważnie, więc teraz tego żałowała. Może mogłaby porozmawiać z dyrektorem. Był już świadomy działań Snape’a, więc tak naprawdę nie złamałaby obietnicy.

– Kanarkowe kremówki – powiedziała do gargulca, który natychmiast się odsunął. Podczas swojej pierwszej wizyty w gabinecie dyrektora w tym roku jako Prefekt Naczelna, z wielkim rozbawieniem odkryła, że ​​dyrektor lubił nowe pomysły bliźniaków Weasley’ów. Zanotowała również w pamięci, żeby nie przyjmować żadnego jedzenia w jego gabinecie, bez względu na to, czy wygląda na szkodliwe, czy też nie.

– Panno Granger, proszę wejść – powiedział dyrektor, stojąc za swoim biurkiem.

Dyrektor gestem wskazał jej, by usiadła na jednym z foteli przed kominkiem, sam zajmując drugi fotel i magicznie ustawiając srebrny serwis do herbaty na stole między nimi.

– Z mlekiem i dwiema łyżeczkami cukru? – zapytał.

Skinęła głową.

Spędzili prawie godzinę na omawianiu spraw związanych z jej obowiązkami Prefekt Naczelnej, a zwłaszcza jej obowiązkiem kontrolowania uroczystości, gdyby Gryffindor wygrał nadchodzący mecz Quidditcha z Ravenclawem. Kiedy dotarli do końca rozmowy, oboje siedzieli przez kilka chwil w ciszy, zanim dyrektor, jak zawsze wnikliwy, wyczuł, że jest coś jeszcze, co chciałaby omówić.

– Czy jest coś jeszcze, o czym chciałabyś porozmawiać, Hermiono? Cokolwiek?

Zawahała się. Chociaż już wcześniej zdecydowała skonsultować się z dyrektorem, nie zastanawiała się nad tym, o co chciałaby właściwie zapytać.

– Ja… uh… – zawahała się. Obserwował ją uważnie, więc wzięła głęboki oddech i kontynuowała. – Chciałabym z panem porozmawiać o profesorze Snapie, dyrektorze.

– Ach – dyrektor spojrzał na nią z szacunkiem i splótł dłonie pod brodą. – Przeczuwaliśmy, że możesz tego chcieć.

Podniosła gwałtownie wzrok na jego dobór słów.

– My?

– Profesor Snape i ja – wyjaśnił Dumbledore. – Przyszedł do mnie w sprawie waszego spotkania w poniedziałkowy wieczór i późniejszej rozmowy po zajęciach z Eliksirów. Był… zaniepokojony, że możesz opowiedzieć o swoich obawach niewłaściwej osobie.

Harry i Ron, pomyślała, czując wściekłość.

– Obiecałam, że nie będę o tym nikomu mówić. Myślałam, że szanuje mnie na tyle, by mi zaufać.

Dumbledore uśmiechnął się smutno.

– Obawiam się, że Severus nie ma ostatnio wielu powodów, aby komukolwiek ufać.

Dyrektor wstał i zaczął powoli chodzić wzdłuż ściany pokoju. Zatrzymywał się tu i tam, żeby na coś spojrzeć lub czegoś dotknąć; fałszoskopu leżącego bezczynnie na stole, półki z książkami, które mruczały, gdy przesuwał palcem wskazującym po grzbietach, srebrnego sztyletu ze skomplikowanym wzorem starożytnych run wzdłuż rękojeści.

Dotarł do dużej kamiennej misy na małej półce za jego biurkiem, a Hermiona patrzyła, jak wyciąga różdżkę i zaczyna wkładać do myślodsiewni srebrne pasma. Po chwili zaczął coś mamrotać. W pierwszej chwili pomyślała, że rzuca jakieś zaklęcie, jednak później, kiedy wyłapała mieszankę pojedynczych słów, zaklęć i zdań w różnych językach, zdała sobie sprawę, że przegląda tylko swoje myśli.

Nie była pewna, jak długo siedziała w ciszy patrząc, jak myśli za myślami wpadają do starożytnej kamiennej misy. Nie chciała przeszkadzać dyrektorowi, kiedy był taki zamyślony, jednak czy pamiętał, że wciąż jest w jego gabinecie?

Odpowiedź na jej pytanie nadeszła chwilę później, kiedy odwrócił się od swojej myślodsiewni i ponownie usiadł naprzeciw niej.

– Cytrynowego dropsa? – zapytał, oferując jej miskę wypełnioną żółtymi cukierkami.

Grzecznie pokręciła głową patrząc na niego wyczekująco, gdy odpakował jednego dropsa i włożył go do ust.

– Przepraszam za mój chwilowy brak uwagi, panno Granger – powiedział poważnie. – Musiałem pomyśleć przez chwilę o konsekwencjach tego, co ci przekażę. Powiedz mi, co wiesz o przeszłości profesora Snape’a, panno Granger.

Marszcząc brwi, przedstawiła wszystko co wiedziała, zarówno od Harry’ego jak i członków Zakonu. Nie było tego za wiele. Powiedziała Dumbledore’owi że wie, iż Snape był z wyboru śmierciożercą i zmienił stronę jeszcze przed pierwszym upadkiem Voldemorta oraz to, że teraz ponownie był w kręgu śmierciożerców, aby zdobywać informacje dla Zakonu, wykorzystując pozory lojalnego śmierciożercy.

– Co wiesz o jego powodach zmiany stron? – zapytał dyrektor, wpatrując się w nią uważnie.

Z zaciekawieniem odwzajemniła jego spojrzenie. Harry wielokrotnie powtarzał, że Dumbledore odmawia mówienia o powodach, dla których bezgranicznie ufa Snape’owi. Od czwartego roku Harry wiele razy próbował doprowadzić dyrektora do takiej rozmowy, lecz na każdym kroku dostawał wymówki, nagany i stanowcze odmowy.

– Czy to pytanie retoryczne, profesorze?

– Odpowiem dziś, panno Granger – powiedział po chwili dyrektor – na pytanie, które nęka zarówno twojego przyjaciela Harry’ego, jak i wielu innych, od bardzo długiego czasu.

Wpatrywała się w Dumbledore’a, zastanawiając się, czy na pewno wszystko z nim w porządku. To prawda, każde wyjaśnienie dyrektora uspokoiłoby jej obawy i uzyskałaby odpowiedzi na wszystkie dręczące ją myśli. Jednak z drugiej strony zdenerwowało ją to, że tak łatwo dyrektor zdecydował się ujawnić jej te poufne informacje. O ile wiedziała, tylko profesor Snape i dyrektor byli świadomi jego pełnych powodów, dla których zmienił stronę, a według Harry’ego tak miało pozostać, dlatego nigdy nic nie dowiedział się na ten temat. Postanowiła więc wypowiedzieć swoje obawy na głos.

– Jestem przekonany, że nie zawiedziesz naszego zaufania, panno Granger – odparł dyrektor. – Twoje dotychczasowe radzenie sobie z tą sytuacją świadczy o twojej dojrzałości, a twój szacunek dla profesora Snape’a nie ma sobie równych u żadnego innego ucznia, nawet z jego własnego domu. Będzie potrzebował kogoś, na kim będzie mógł polegać zanim ta wojna się skończy, a taka osoba zasługuje na całą prawdę o jego przeszłości.

Hermiona zmarszczyła brwi. Gdyby nie wiedziała lepiej, pomyślałaby że dyrektor próbuje nawiązać pomiędzy nimi  jakąś więź. Nie mogła uwierzyć, że Mistrz Eliksirów pozwolił Dumbledore’owi wyjawić wszystkie swoje mroczne tajemnice Prefekt Naczelnej z Gryffindoru, wobec której nie starał się ukrywać swojej niechęci na każdej lekcji.

– Czy to nie profesor Snape powinien być osobą, która opowie mi o swojej przeszłości, jeśli w ogóle? – zapytała.

Dumbledore uśmiechnął się lekko.

– Severus nie zgodziłby się żebym ci powiedział Hermiono, ale jednocześnie ufa zarówno mnie, jak i mojemu osądowi. Z czasem zda sobie sprawę, że podjąłem właściwą decyzję… tak samo jak ty – dodał dyrektor.

Hermiona w końcu skinęła głową. Na jej zgodę Dumbledore wezwał myślodsiewnię zza biurka i umieścił ją na stole między nimi. Skinął na nią, by podeszła bliżej, dotykając różdżką srebrzystego płynu.

– Podejdź, Hermiono – powiedział chwytając ją za ramię, a ona zamknęła oczy, zanurzając głowę w myślodsiewni.

Kiedy ponownie otworzyła oczy, nadal była w gabinecie dyrektora. Spojrzała na Dumbledore’a, który stał obok niej, a potem na nieco młodszego Dumbledore’a, który siedział za swoim biurkiem. Odwróciła się zaskoczona kiedy drzwi gwałtownie się otworzyły, a do gabinetu wszedł Hagrid, rzucając na podłogę bezwładną, odzianą w czerń postać, którą wcześniej trzymał w ramionach.

 

 

Rozdziały<< Przed Świtem – Before the DawnPrzed Świtem – Rozdział 3 >>

Dodaj komentarz