Przed Świtem – Rozdział 10

10. Zgoda

 

Hermiona cicho wkroczyła przez podwójne drzwi i obrzuciła wzrokiem skrzydło szpitalne, orientując się, że było puste. Po bliższym rozejrzeniu się, zastała panią Pomfrey w jej gabinecie, spisującą zawartość szafki z eliksirami leczniczymi, z pergaminem i piórem zawieszonym w powietrzu obok niej.

Hermiona zapukała lekko w drewnianą framugę drzwi, a uzdrowicielka widząc Prefekt Naczelną, zasygnalizowała cicho, aby chwilę zaczekała. Skończyła katalogować kilka ostatnich butelek z szafki i lekko stuknęła różdżką w unoszący się pergamin, mrucząc „finite tabula„. Odłożyła pióro oraz pergamin na biurko i odwróciła się do Hermiony.

– Tak, panno Granger – powiedziała energicznie. – Co mogę dla ciebie zrobić?

– Wygląda na to, że uszkodziłam sobie ramię – powiedziała z uśmiechem. – Podejrzewam, że to przez noszenie zbyt wielu książek w mojej torbie.

Uzdrowicielka skrzywiła się z dezaprobatą i wyprowadziła Hermionę ze swojego gabinetu do najbliższego łóżka, zaciągając zasłonę, aby osłonić je od drzwi. Delikatnie ujmując ramię Hermiony w jedną rękę, zaczęła manewrować nim tak samo, jak wcześniej Snape i doszła do tego samego wniosku.

– To tylko nadwyrężenie, moja droga – powiedziała. – Całkiem łatwe do wyleczenia.

Hermiona nie ruszyła się z miejsca.

– No dalej, panno Granger – mruknęła niecierpliwie. – Proszę się rozebrać. Chyba nie oczekujesz ode mnie, że uleczę je przez te wszystkie warstwy, prawda?

Hermiona zarumieniła się, uświadamiając sobie dlaczego Snape wydawał się nieco skrępowany, kiedy poprosiła go, by rzucił na nią zaklęcie. Zdjęła pelerynę, sweter i z pomocą Madam Pomfrey wyciągnęła rękę z rękawa bluzki.

Hermiona patrzyła z zainteresowaniem, jak uzdrowicielka wyciągnęła różdżkę, ale zamiast skierować ją na ramię, przyłożyła końcówkę do własnej ręki i zaintonowała „curare tendére„, a następnie zmieniając rękę z różdżką, powtórzyła zaklęcie na drugiej.

– Odwróć się – poleciła, a chwilę później Hermiona poczuła chłodne, kościste dłonie, które ostrożnie masowały jej obolałe ramię. Z zaskoczeniem poczuła, jak ból w jej mięśniach ustępuje z każdym kolejnym dotykiem zimnych dłoni uzdrowicielki.

– Niezwykłe zaklęcie – skomentowała. – Nigdy nie słyszałam o takim, w którym magia skupia się na rzucającym zaklęcie, a nie na chorym.

– W rzeczywistości jest to dość powszechne w przypadku mniejszych zaklęć uzdrawiających – powiedziała pani Pomfrey, chwytając jej rękę i ponownie ruszając nią w różnych kierunkach. Zadowolona, że ból ustąpił, pomogła Hermionie założyć z powrotem koszulę, kontynuując swój wykład.

– Dla pacjenta o wiele przyjemniejsze jest leczenie za pomocą czyichś rąk, niż twardej końcówki różdżki. Nauczysz się takich zaklęć jeszcze w tym roku, choć to wiele zależy od uzdrowiciela. Zaklęcie, które rzuciłam na początku, jedynie kieruje magiczną energię do dłoni. Wymagany jest bardzo wysoki poziom koncentracji, aby skierować swoją magię przez dowolną inną rzecz poza różdżką.

– Nie mogę się doczekać – powiedziała zafascynowała Hermiona. – Przykro mi, że ominą mnie pozostałe zajęcia z eliksirów leczniczych, z pewnością będą one równie interesujące. Czy profesor Dumbledore rozmawiał z panią o nowych ustaleniach?

– Tak – odpowiedziała uzdrowicielka, wchodząc z powrotem do swojego biura. – Wielka szkoda, że nie będziesz uczęszczała na połowę moich zajęć, ale nie wątpię w twoją zdolność do wykonania powierzonego ci zadania. Profesor Snape zawsze dostarczał mi doskonałe eliksiry i jestem przekonana, że z tobą będzie tak samo.

Hermiona weszła za nią do zagraconego pokoju, a pani Pomfrey podała jej zwój, który wcześniej zaczarowała, aby skatalogować szafkę.

– Co to jest?

– Spis bieżących zapasów eliksirów leczniczych – odpowiedziała pani Pomfrey. – Aktualne zapasy, przewidywane zapotrzebowanie na następne sześć miesięcy w oparciu o zużycie z poprzednich sześciu oraz daty, na które będę potrzebowała uzupełnienia nietrwałych eliksirów.

Hermiona rozwinęła zwój i spojrzała w dół na listę. Była ogromna.

– Niesamowite – mruknęła. – Nie zdawałam sobie sprawy, że szkoła wymaga tak wielu zapasów. Profesor Snape zazwyczaj przygotowuje to wszystko?

– W rzeczy samej – potwierdziła uzdrowicielka. – To był istny cud, że Dumbledore zatrudnił Mistrza Eliksirów, który był skłonny do wykonywania dodatkowych zadań, które większość osób zlecałaby swoim praktykantom. Zamawianie niektórych eliksirów przez sowią pocztę było kiedyś absolutnym koszmarem.

– Poprzedni nauczyciel ich nie przyrządzał? – zapytała Hermiona z zainteresowaniem. Wydawało się to absurdalne, aby do szkoły, która uczyła sporządzania eliksirów, trzeba było zamawiać eliksiry z zewnątrz.

– Nie – odpowiedziała. – Pompatyczny staruszek był przekonany, że cały swój wolny czas poza lekcjami powinien poświęcać na badania, co moim zdaniem nie było warte zachodu. Nie mógł równać się z osiągnięciami młodego profesora Snape’a w tej dziedzinie, który przez prawie dwadzieścia lat wciąż zaopatruje skrzydło szpitalne.

Hermiona nigdy nie zastanawiała się zbytnio nad osiągnięciami naukowymi swoich nauczycieli, choć teraz przypuszczała, że naiwnością byłoby sądzić, że ich wkład w wybrane przez nich dziedziny kończy się w klasie. Wiedziała, że nauczycielka Transmutacji odegrała znaczącą rolę we wprowadzeniu nowych praw dotyczących animagów i zaklęć wykrywających obecność czarownic lub czarodziejów w przebraniu. To miałoby sens, gdyby Snape, jedyny w pełni wykwalifikowany Mistrz spośród wszystkich nauczycieli, wniósł godny uwagi wkład w dziedzinę Eliksirów. Zanotowała sobie w myślach, że zapyta go o to, jeśli będzie w nastroju do rozmowy we wtorek, a jeśli nie, to poszuka czegoś więcej w bibliotece.

– Muszę jednak przyznać, że cieszę się, że w końcu zdecydował się na przyjęcie praktykanta. Nie mogłabym sobie wyobrazić innej osoby, która bardziej zasługiwałaby na to stanowisko niż ty.

– Och, nie jestem praktykantką – poprawiła pośpiesznie Hermiona. – Przypuszczam, że bardziej asystentką.

– Nazywaj to jak chcesz, panno Granger – powiedziała starsza czarownica z uśmiechem. – Założę się, że w ciągu tygodnia nauczysz się od Severusa więcej niż przez te wszystkie lata na zajęciach z Eliksirów. On nie ma zbyt wiele cierpliwości do uczenia tych, którzy nie chcą się uczyć.

Czyli Pani też to zauważyła, Hermiona miała ochotę powiedzieć na głos. Było to jednak frustrujące, uczyć uczniów, którzy byli na zajęciach tylko dlatego, że musieli tam być. Gdyby Eliksiry były przedmiotem do wyboru, nauczyciel byłby dumny z tego, że może rozwijać talenty uczniów, którzy naprawdę chcą tam być. Z drugiej strony, jego reputacja go wyprzedza, pomyślała. Gdyby Eliksiry byłyby przedmiotem do wyboru, to prawdopodobnie nie byłoby ich w ogóle.

Nic z tych rzeczy nie wspomniała przy uzdrowicielce. Zamiast tego podziękowała jej za wyleczenie ramienia i schowała listę do kieszeni szaty. Poinformowała ją o spotkaniu z Mistrzem Eliksirów we wtorek po południu i rozpoczęciu pracy nad zapasami tak szybko, jak to możliwe.

Teraz następny problem, pomyślała, wychodząc ze skrzydła szpitalnego. Nie miała pojęcia, gdzie może być Harry, ani czy w czasie, który spędziła w gabinecie Snape’a, on i Ron zdążyli już ze sobą porozmawiać i rozwiązać sytuację.

Najpierw sprawdziła wieżę Gryffindoru. Nie było ich tam, ale Neville i Seamus, którzy grali w szachy, widzieli wcześniej, jak Harry szturmem wdarł się do dormitorium chłopców i ponownie z miotłą w ręku wyszedł.

Wyszła na opustoszałe boisko do Quidditcha i zauważyła samotną postać, która krążyła po boisku wysoko nad ziemią. Wspięła się na górny rząd trybun, usiadła i obserwowała przez chwilę przyjaciela. W końcu Harry ją zauważył i zszedł na dół, zeskakując z łatwością ze swojej Błyskawicy, gdy ogon omiótł siedzenia.

Usiadł obok niej i oboje przez chwilę wpatrywali się w dal, zanim się odezwała.

– On nie miał tego na myśli, wiesz?

– Och, rozumiem – prychnął Harry. – Już z nim rozmawiałaś, a teraz wysłał cię tutaj, abyś nas pogodziła.

– Nie – powiedziała Hermiona stanowczo. – Nie rozmawiałam z Ronem. Powiedziałam mu po wyjściu z Wielkiej Sali, że nie musi zawracać sobie głowy rozmową ze mną, dopóki najpierw nie przeprosi ciebie.

– Co, myślisz, że przeprosiny sprawią, że wszystko będzie w porządku? – wyrzucił gorzkim tonem. – To nie pierwszy raz, kiedy powiedział coś takiego i możesz być pewna, że nie ostatni.

Ludzie z zewnątrz mogli postrzegać Harry’ego jako Chłopca-Który-Przeżył, pewnego siebie młodzieńca i gwiazdę Quidditcha, ale Hermiona wiedziała jak mało miał wiary w siebie, szczególnie ostatnio. Od czasu śmierci Syriusza osiemnaście miesięcy wcześniej, Harry niechętnie ufał własnym instynktom, czy też polegał na własnych umiejętnościach i zdolnościach jako czarodziej. Jego nadmierna pewność siebie kosztowała jego ojca chrzestnego życie, dlatego nie chciał już zawieść żadnego ze swoich przyjaciół.

Komentarz Rona zraniłby go w każdej chwili, ale teraz, kiedy Harry miał tak mało pewności siebie, był jak cios w plecy od jednej z dwóch osób, które zawsze w niego wierzyły i zawsze stały po jego stronie bez względu na okoliczności.

Hermiona westchnęła, szukając właściwych słów.

– Ron po prostu… mówi takie rzeczy pod wpływem chwili. Nie myśli, zanim otworzy usta… i wiem, że to nie jest wytłumaczenie – dodała pośpiesznie, kiedy Harry otworzył usta, aby odpowiedzieć. – On po prostu nie myśli o tym, jak jego słowa wpłyną na innych. To było skierowane do mnie, nie miał zamiaru cię urazić.

– Wiem o tym – powiedział cicho Harry. – Ja tylko… Czuję, że czasami jest zazdrosny, że to ja jestem tym, który przyciąga całą uwagę, że to ja zamierzam albo pokonać Voldemorta, albo stać się męczennikiem próbując…

– Nie mów tak.

– To ja mam uratować cały ten cholerny świat – powiedział, brzmiąc niemal histerycznie. – On nie zdaje sobie sprawy, że nienawidzę tego wszystkiego. Nienawidzę być w centrum uwagi, nienawidzę mieć tych wszystkich oczekiwań na swoich barkach. Czasami mam wrażenie, że chcę po prostu odejść, zniknąć w środku nocy i nigdy nie wrócić… ale nie mogę, bo przepowiednia mówi, że to ja muszę zadać ostateczny cios.

Harry przerwał i przejechał dłońmi po włosach, po czym zwrócił się do Hermiony.

– A co, jeśli on ma rację, Hermiono? – powiedział, a jego zielone oczy błagalnie prosiły o odpowiedź. – Co jeśli nie będę w stanie go pokonać? Co, jeśli Voldemort wygra?

– Nie wygra – powiedziała stanowczo. – Ron po prostu zachował się jak idiota, kiedy to powiedział.

– Nie jest jedyny – powiedział Harry. – Widziałem, jak ludzie obserwują mnie, kiedy myślą, że nie patrzę. Słyszałem, jak Zakon rozmawiał o mnie latem, o tym, czy mogę go pokonać, czy nie. Wiesz, co powiedzieli, co powiedział Dumbledore?

Hermiona potrząsnęła głową.

– „Musi„. Nie „zrobi to” lub „uda mu się„. Jeśli Dumbledore nie wierzy, że mogę to zrobić, to jak mam sam w to uwierzyć?

Hermiona szukała w zakamarkach swojego umysłu słów, które mogłyby go pocieszyć i uspokoić. Sama miała takie same wątpliwości, po dwóch ostatnich konfrontacjach Harry’ego z Voldemortem, ale tłumaczyła to strachem i niepewnością, a teraz z pewnością nie był czas, aby zwierzać się ze swoich obaw. Teraz był czas na okazanie wiary, jakkolwiek ślepa by ona nie była.

– Harry – powiedziała, odwracając się do niego i biorąc jego dłonie w rękawicach do Quidditcha w swoje. – Nie sądzę, żeby to był brak wiary w ciebie i w twoje możliwości. Myślę, że po tym, jak Voldemort został pokonany po raz pierwszy, a potem powrócił, ludzie boją się robić cokolwiek innego, niż zakładać najgorsze. Nie chodzi o to, że uważają, że nie jesteś w stanie tego zrobić, po prostu nie mają odwagi mieć nadziei, że tego dokonasz.

Harry przytaknął, ale widziała, że nie jest do końca przekonany.

– Rozmawiałeś z kimś o tym? – zapytała łagodnie. – Z Dumbledore’em? Jestem pewna, że nie byłby zadowolony z tego, jak błędnie zinterpretowałeś jego słowa.

Harry prychnął.

– Jak można błędnie interpretować to, co powiedział? Często mówi zagadkami i półprawdami, ale nie tym razem.

Hermiona przygryzła wargę. Wiedziała, że Harry nigdy do końca nie wybaczył Dumbledore’owi wszystkich informacji, które ukrywał przed nim aż do końca ich piątego roku. Ujawnił je dopiero wtedy, gdy jego milczenie kosztowało już kogoś życie. Ostatnio jednak spędzali ze sobą dużo czasu. Harry często pojawiał się w gabinecie dyrektora podczas wolnych lekcji lub w czasie nauki. Myślała, że dobrze się dogadują.

– Trudno – stwierdził pogardliwie Harry. – Jak mogę ufać wszystkiemu, czego mnie uczy, skoro nigdy, nawet teraz, nie mówi mi całej prawdy. Mam wrażenie, że jestem manipulowany, aby robić dokładnie to, czego on chce, niezależnie od tego, co ja o tym myślę.

– Nie jesteś jedyny – mruknęła Hermiona, myśląc o sobie i Snapie. Z pewnością zostali zmanipulowani, aczkolwiek wolała myśleć, że jak dotąd wyszło im to na dobre.

– Co?

– Och, chodzi o to, co robię z profesorem Snape’em – wyjaśniła. – To był pomysł Dumbledore’a, żebyśmy razem pracowali… albo raczej jego rozkaz.

– Powiedział ci, dlaczego chce, żebyście razem pracowali?

Potrząsnęła głową.

– Widzisz! – wykrzyknął Harry. – To jest dokładnie to, co mam na myśli. To tak, jakbyśmy wszyscy byli tylko pionkami na jego szachownicy i tylko on znał następny ruch. To nie jest w porządku. Oczekuje ode mnie, że będę walczył tylko wtedy, kiedy będzie to konieczne, nie wiedząc jak i dlaczego to robię.

– Naprawdę myślę, że powinieneś z nim o tym porozmawiać, Harry – powiedziała Hermiona poważnie. – Wy dwaj jesteście najważniejszymi osobami w czasie wojny i nie możecie współpracować bez zaufania. Po prostu powiedz mu, co czujesz. On to zrozumie.

– Nie liczyłbym na to – mruknął Harry ponuro.

– Chociaż spróbuj – nalegała. – Jeśli to nie zadziała… może mógłbyś pójść do kogoś innego.

– Do kogo?

– Do profesora Snape’a – zasugerowała spokojnie.

– Wybacz, Hermiono – powiedział. – To, że dogadujesz się ze Snape’em, nie oznacza, że nagle postanowiłem go polubić. Nadal jest dla mnie wrednym dupkiem.

– Nie proszę cię, żebyś go polubił – zapewniła przyjaciela. – Po prostu… macie ze sobą więcej wspólnego niż myślisz. On wie, jak to jest być manipulowanym przez Dumbledore’a. Możesz mu zaufać.

– Mogę? – odparł sarkastycznie Harry. – To kolejna rzecz, której Dumbledore nie chce mi powiedzieć. Dlaczego nie ma wątpliwości, że Snape jest po naszej stronie i tak bezgranicznie mu ufa? Gdybym znał prawdę, być może sam mógłbym mu zaufać.

Hermiona nie zamierzała zdradzić tego, co wiedziała o prawdziwej lojalności Snape’a, ani tego, że Dumbledore powiedział jej o tym, jednocześnie ukrywając tę informację przed jej przyjacielem.

– Harry, ufasz mi?

Spojrzał na nią, zaskoczony.

– Oczywiście, że tak!

– Więc uwierz mi, gdy mówię, że Snape jest naprawdę po naszej stronie – błagała. – Nie pytaj mnie dlaczego, ani skąd wiem. Po prostu wiem. Jeśli Dumbledore nie chce cię wysłuchać, to porozmawiaj z profesorem Snape’em. Nie musisz go lubić, wiem że on też nie lubi ciebie – powiedziała z cwanym uśmiechem, który Harry odwzajemnił – ale spokojnie możesz mu zaufać, dobrze?

– Tak – powiedział Harry. – Zastanowię się nad tym. Dzięki za to, że jesteś ze mną. Chyba po prostu potrzebowałem kogoś, kto mnie wysłucha.

– Zawsze do usług – powiedziała, ściskając jego dłonie jeszcze raz.

Oboje siedzieli w ciszy, patrząc jak ostatnie słabe zimowe promienie słońca zaglądają przez szczelinę w chmurach wzdłuż linii horyzontu. Zadrżała, żałując że nie założyła rękawiczek.

– Chodź – powiedziała wstając. – Wejdźmy do środka i porozmawiajmy z Ronem.

– Niech przyjdzie i porozmawia ze mną. On to zaczął – powiedział Harry krzywiąc się.

Hermiona prawie roześmiała się na ton Harry’ego. Brzmiał jak rozżalone dziecko.

– Nie bądź taki uparty – zbeształa. – Pewnie boi się do ciebie zbliżyć, na wypadek, jakbyś chciał go przekląć. Żartowałam – dodała na widok miny Harry’ego.

– Nie ma potrzeby wchodzić do środka – westchnął Harry, wskazując na boisko poniżej. W matowej mgle zmierzchu mogła dostrzec samotną postać Rona, który z wahaniem spoglądał w górę na ich miejsce na trybunach.

– Schodzimy – powiedziała, ciągnąc za sobą niechętnego Harry’ego.

Spotkali Rona w cieniu trybun, gdzie niepewnie poruszał się, próbując ocenić ich reakcje. Harry usiadł na jednej z twardych, drewnianych ławek w pobliżu wejścia do przebieralni, a Hermiona i Ron zrobili to samo.

– Słuchaj…

– Harry, ja…

– Miejmy…

Cała trójka zerwała się i zaśmiała nerwowo.

– Pozwólcie, że ja zacznę pierwszy – powiedział Ron, a Harry usiadł z powrotem, udając brak zainteresowania.

– Nie ma usprawiedliwienia dla tego, co powiedziałem podczas obiadu, ale naprawdę mi przykro. Zachowałem się jak kretyn wobec ciebie, Hermiono, a robiąc to, niechcący zraniłem również ciebie, Harry.

– Tak, udało ci się – powiedział Harry szorstko. Ron wyglądał na załamanego.

– Chyba po prostu czuję się trochę zbędny – kontynuował – a bycie złośliwym jest moim sposobem na poradzenie sobie z tym.

– To dość marny sposób – mruknęła Hermiona.

– Wiem – odparł Ron szczerze. – Chodzi o to, że… wszyscy wydają się robić coś w kierunku wojny. Wszyscy oprócz mnie. Mama, tata i moi bracia są w Zakonie, Harry jest głównym elementem tej wojny, a ty, Hermiono, nie wiem co robisz ze Snape’em, ale nie mogę sobie wyobrazić, żeby to też nie miało czegoś z tym wspólnego, prawda?

Przytaknęła.

– Nikt też nie może mi niczego zdradzać – powiedział z goryczą. – Po prostu czuję, że jestem trzymany w niewiedzy, a przez to nie mogę nic zrobić, żeby pomóc.

– Więc wolisz odegrać ważną rolę w wojnie – zapytał Harry lekko. – Wolałbyś być tym, który musi zabić Voldemorta lub sam zostać zabity?

– Nie! – powiedział Ron, przerażony. – Nie to miałem na myśli, Harry, i dobrze o tym wiesz. Nie jestem zazdrosny o to, co musisz zrobić. Za nic nie chciałbym być na twoim miejscu. Chcę tylko ci pomóc kiedy nadejdzie czas, a w tej chwili nie czuję, że będę w stanie to zrobić.

– Chcesz pomóc, ale nie wydajesz się być zainteresowany niczym poważnym – powiedział Harry zrozpaczony. – Słyszę tylko Quidditch to, Quidditch tamto. Ja też to uwielbiam, ale są ważniejsze rzeczy, o których trzeba myśleć w tych dniach.

– Nie poruszam z tobą tematu twojej roli, bo doszedłem do wniosku, że zbyt często o tym rozmawiasz z innymi. – odpowiedział Ron. – Myślałem, że będziesz chciał porozmawiać o czymś normalnym, zapomnieć o wojnie, nawet na kilka minut, podczas gdy będziesz się ze mną kłócił o to, kto wygra Puchar w tym roku.

Harry i Ron spojrzeli na siebie. Hermiona mogła usłyszeć szczerość w słowach Rona i wiedziała, że nie próbował on tylko przeprosić za swoje wcześniejsze czyny. Był szczerze zatroskany o Harry’ego.

– Miona, przepraszam za to, co powiedziałem wcześniej, naprawdę. Prawie was nie widuję, żadnego z was – powiedział, patrząc od Hermiony do Harry’ego. – Chcę jak najlepiej wykorzystać ten czas, wiecie?

Obserwował ich z nadzieją.

– Ja też przepraszam – powiedział w końcu Harry. – Trzymałem was w niepewności. Dumbledore poprosił mnie, żebym nie ujawniał nikomu, co dzieje się na naszych spotkaniach.

Hermiona i Ron spojrzeli na siebie.

– Chyba powinienem był się już nauczyć, że trzymanie ludzi w niewiedzy tylko naraża życie na niebezpieczeństwo, a ja byłbym głupi, ryzykując życie moich przyjaciół, popełniając ten sam błąd, który Dumbledore popełnił ze mną. Ale nie mogę powiedzieć wam wszystkiego – powiedział, patrząc na Rona. – Rozumiesz to, prawda?

Ron przytaknął.

– Powiem ci co mogę… po tym, jak przyznasz, że Bombardierzy z Brighton są w tym sezonie o niebo lepsi od Armat z Chudley – zakończył, uśmiechając się.

Ron głośno się roześmiał, kiedy zdał sobie sprawę, że jego przyjaciel mu wybaczył. Hermiona również się rozpogodziła, a chwilę później cała trójka śmiała się do utraty tchu.

Dopiero po kilku minutach przestali, po tym jak Harry zaczął się głośno zastanawiać, z czego dokładnie się śmieją, co sprawiło że śmiali się jeszcze bardziej, ponieważ nikt z trio nie mógł sobie przypomnieć.

– A więc znowu wszyscy jesteśmy przyjaciółmi? – zapytała Hermiona, patrząc na dwóch chłopców.

– Mam nadzieję, że tak – odpowiedział Ron. – Obiecuję, że już nigdy więcej nie będę kretynem.

Hermiona i Harry parsknęli śmiechem, zyskując urażone spojrzenie od rudowłosego chłopaka.

– No, może nie nigdy więcej – poprawił. – Po prostu nigdy dla żadnego z was.

– Tak lepiej – powiedział Harry. – Obiecuję, że nigdy nie będę trzymał moich przyjaciół w niepewności.

– Obiecuję… – zaczęła Hermiona. – Chwileczkę, ja nie muszę nic obiecywać!

– Możesz obiecać, że już nigdy nie uszyjesz kolejnej czapeczki – oświadczył Harry.

– Tak! – roześmiał się Ron. – Albo, że nigdy nie kupisz nam kolejnego planera.

– Albo nigdy więcej nie przeczytasz Historii Hogwartu!

– Albo nigdy nie napiszesz eseju o długości większej niż wymagana!

– Albo nigdy nie wypożyczysz więcej niż cztery książki na raz z biblioteki!

Wracali do zamku przez mrok, gdyż księżyc przesłaniały ciężkie, śnieżne chmury, a nieustanne przekomarzanie się trwało w najlepsze.

Hermiona czuła się tak, jakby zdjęto z jej barków ogromny ciężar. Nienawidziła kłótni z przyjaciółmi, a Harry będzie potrzebował wszelkiego wsparcia w ciągu najbliższych kilku miesięcy.

Gdy dotarli do wysypanej żwirem ścieżki prowadzącej do głównego wejścia do zamku, ciężkie drewniane drzwi otworzyły się, a na najbliższą okolicę padł strumień światła.

Wysoka, ciemna postać, która wyszła na zewnątrz zamykając za sobą drzwi, była natychmiast rozpoznawalna dla całej trójki.

– Ciii – powiedziała Hermiona miękko, odciągając Harry’ego i Rona od ścieżki, ukrywając się za dużym drzewem w pobliżu. – Nie wolno nam przebywać tutaj po zmroku.

Stali w milczeniu, słuchając kroków Mistrza Eliksirów, gdy zbliżył się i minął ich. Hermiona rzuciła przelotne spojrzenie zza grubego pnia drzewa i zauważyła, że po raz kolejny miał na sobie ciężkie, aksamitne szaty.

Patrzyli, jak skręca w prawo, w kierunku głównej bramy i Hogsmeade.

– Chodź, Miona – wyszeptał Ron, ciągnąc ją z powrotem w stronę zamku.

– Ciekawe, dokąd poszedł? – wymruczał Harry.

– Może do Hogsmeade – stwierdził Ron. – Do Trzech Mioteł na nocnego drinka lub dwa?

Harry parsknął.

– Myślę, że Mistrz Eliksirów mógłby sam zrobić sobie drinka na dobranoc.

– To prawda – przyznał Ron, po czym parsknął śmiechem. – Może ma randkę. Co o tym sądzisz, Miona?

– Przypominam ci, że obiecałeś, że nie będziesz już kretynem – prychnęła Hermiona.

– Och, daj spokój – powiedział z uśmiechem. – Ja tylko żartowałem.

Rzuciła mu spojrzenie, aby dać mu znać, że nie uważa tego za zabawne. Kontynuowali drogę do zamku, pomijając spekulacje na temat ich nauczyciela.

Sama myśl o Snapie idącym na randkę była absurdalna, chociaż Hermiona pomyślała, że wolałaby to od miejsca, do którego wiedziała, że udał się tej nocy.

 

Rozdziały<< Przed Świtem – Rozdział 9Przed Świtem – Rozdział 11 >>

Ten post ma 2 komentarzy

Dodaj komentarz