Fate Set Right Rozdział 8

2 września 1993

– Severusie! – Hermiona usłyszała okrzyk Remusa, dochodzący zza drzwi. Mieli przeczucie, że tak się stanie, gdy Albus ogłosił przed rozpoczęciem semestru osobę, która miała dołączyć do grona nauczycielskiego w tym roku.

Patrzyła jak gałka się obraca i czekała.

– Severusie – zaczął Lupin, gdy wszedł do środka nie zwracając uwagi na zajęte miejsce przy biurku. Mężczyzna zamknął za sobą drzwi i rzucił zaklęcia wyciszające. – Muszę ci zadać kilka pytań, o których już wiem, że ci się nie spodobają – powiedział, po czym odwrócił się i zamarł.

– Witaj, Remusie – przywitała go, uśmiechając się ciepło, gdy on patrzył się na nią oszołomiony.

– Hermiono – wyszeptał, gdy wstała. Obeszła biurko, a on natychmiast objął ją ramionami. Odwzajemniła uścisk, chociaż nie tak mocno i nie z takim uczuciem. Tęskniła za Remusem. Jego życie po śmierci Potterów było tajemnicą, bo prawie nie utrzymywał z nikim kontaktu, ale dla Remusa to było coś więcej, a ona była tego świadoma.

W końcu rozluźnił uścisk i odsunął się, luźno trzymając ręce na jej pasie. 

– Lata dobrze cię potraktowały, chociaż przyznaję, że… Jestem zaskoczony, widząc cię tutaj. 

– Ponieważ…

– Tak.

– Wiesz, że nie zostawiłabym go z takiego powodu. Znałam prawdę i nawet jeśli musiałby zostać tam dłużej niż kilka tygodni, dalej bym na niego czekała – powiedziała, odsuwając się dalej od Remusa, gdy już zdała sobie sprawę na co liczył.

– Miałabyś prawo go zostawić. Azkaban robi różne rzeczy z czarodziejem, a ty miałaś malutkie dziecko.

– Które, jak zgaduję, jest powodem twojej obecności w biurze mojego męża – odpowiedziała, delikatnie wyswobadzając się z jego uścisku.

Jego oczy błysnęły bólem na wzmiankę o tym, kim wciąż był dla niej Severus, a jego ramiona zwisały bezwładnie, zanim skinął głową.

– Ja… Nie wiedziałem, że masz dwójkę dzieci. 

– Mam, ale Leo ma dopiero osiem lat, więc minie trochę czasu zanim zostanie uczniem Hogwartu. 

Remus zmarszczył brwi, a smutek całkowicie zniknął z jego twarzy.

– Leo – powtórzył.

– Tak.

– Aurora Snape. Ona jest…

– Najstarsza.

– Więc kim w takim razie jest Hermiona Granger?

Kobieta wzięła głęboki oddech, szukając w swoim ciele jakichkolwiek fizycznych ostrzeżeń, gdy myślała o ujawnieniu prawdy. Nie znalazła nic poza delikatnym trzepotaniem.

– Mną. – Remus się roześmiał.

– Tak, to byłaś ty, ale kim jest dziewczyna z moich zajęć z Obrony, która ma takie samo imię i nazwisko jak ty i jest do ciebie tak bardzo podobna?

Jej usta wykrzywiły się.

– Mną – powtórzyła z naciskiem.

Remus otworzył usta, ale nic nie powiedział. Przetarł dłonią swoją twarz, gdy jego mózg wyraźnie coś kalkulował.

Drzwi się otworzyły, a do środka wszedł Severus, za którym podążał Leo. Rzucił okiem na scenę rozgrywającą się przed nim, po czym odwrócił się do syna.

– Idź do moich komnat albo ciotki Min.

– Mogę odwiedzić Rory? – zapytał z nadzieją chłopiec.

– Tylko jeśli akurat będzie w korytarzach. Rozmawialiśmy o tym w zeszłym roku; nie możesz ganiać za swoją siostrą gdy jest w szkole. Teraz idź do moich komnat albo ciotki Min i nie, nie możesz odwiedzić Hagrida. Wcześniej miał miejsce… incydent, więc jest teraz trochę zajęty.

– Będę w twoich komnatach – powiedział nadąsany chłopiec, zanim powlókł się do drzwi. Gdy Leo przez nie przeszedł i je zamknął, drzwi zniknęły.

– Wygląda dokładnie tak jak ty, gdy byłeś dzieckiem. – Remus wciąż gapił się na miejsce, gdzie zniknął chłopiec.

– Tak – odpowiedział Severus. – Ale przy odrobinie szczęścia reputacja moja i jego siostry powstrzyma wszystkich od znęcania się nad nim tylko dlatego, że istnieje. – Snape płynnie przesunął się aby stanąć obok Hermiony, a ona prawie przewróciła oczami, gdy poczuła jak jego ramiona zaborczo oplatają się wokół jej talii. – Teraz, jakie intymne spotkanie przerwaliśmy?

– Pytałem o Hermionę Granger.

– Poślubiłem ją czternaście lat temu, obawiam się, że trochę się spóźniłeś.

– Nie. Nie miałem na myśli… Chodzi mi o tą z mojej Obrony z trzeciorocznymi Gryfonami i Ślizgonami.

– Tak, jestem tego świadom, więc powtórzę; poślubiłem ją czternaście lat temu. I patrząc na to, że dla niej dzieje się to przed tym, jak spotkała nas w naszych młodzieńczych latach, cokolwiek co powiesz czy zrobisz, nie zmieni tamtych lat. Ona już je przeżyła.

Uśmiechnęła się do niego, a jej serce wypełniło się wdzięcznością i miłością z racji tego, że jej mąż wyjaśnił Remusowi wszystko, czego ona nie była w stanie. Och, odtwarzała ten scenariusz w głowie niezliczoną ilość razy, naprawdę wierząc, że powie Lupinowi detale, ale miała to zrobić po zniknięciu Hermiony Granger z Hogwartu, bo inaczej ryzykowała złamaniem przysięgi. I oto Severus, jej partner i najlepszy przyjaciel, nawet po tylu latach, mówił Remusowi to czego ona nie mogła.

Mężczyzna patrzył się na nich jakby dostał ogłuszaczem, zanim wybuchnął śmiechem, zwijając się w pół z wysiłku.

– Naprawdę prawie ci uwierzyłem – wydyszał, po czym zaczął trzeźwieć, gdy ujrzał ich poważne miny. – To nie jest możliwe. Jak?

Severus spojrzał na Hermionę, która przygryzła wargę w niezdecydowaniu, po czym odwrócił się do Lupina.

– Dokładnie tak, jak zawsze nam mówiła: to był wypadek. Nie powiem ci niczego więcej, bo obawiam się, że twoja gryfońska zuchwałość spróbuje ją przed tym powstrzymać, używając środka, który do tego doprowadził. Jeśli to zrobisz, nikt nie wie co się stanie. Złe rzeczy przytrafiają się czarodziejom, którzy igrają z czasem, nawet jeśli sami przez niego nie podróżowali.

– Więc to naprawdę ty – powiedział Remus, skupiając się na Hermionie.

– Tak.

– I cofnęłaś się w czasie znając… Znając nas. Wiedząc wszystko co się wydarzy.

– Musisz zrozumieć, Remusie – błagała, wyswobadzając się z objęć Severusa. Położyła dłoń na ramieniu Lupina, zmuszając go by na nią spojrzał, gdy jego oczy zapełniały się łzami. – Nie mogłam zrobić ani powiedzieć niczego, co zmieniłoby przyszłość. Lily, James, Syriusz, wszystkie te rzeczy… Nie mogłam nic powiedzieć. Nie mogłam ich ostrzec o… – Jej serce zaczęło gwałtownie bić, a oddech wstrzymał się tak nagle, że ugięły się pod nią kolana.

Dwie pary rąk złapały ją, zanim uderzyła o podłogę.

– Spokojnie, H – powiedział delikatnie Severus. – Uważaj na to co mówisz.

– Racja – wydyszała, widząc jak zrozumienie ustępuje bólowi w oczach Remusa.

– Przysięga. Nie mogłaś nawet nic zasugerować. – Potrząsnęła głową, a mężczyzna skinął, odsuwając się. Chodził po pomieszczeniu, gdy Severus pomógł Hermionie się wyprostować i przytulił ją do siebie uspokajająco, pocierając dłonią plecy, gdy jej oddech się wyrównywał, a serca uspokajało. 

– Wciąż jest jedna rzecz, której nie rozumiem – powiedział Lupin, odwracając się do nich twarzą w twarz. Mogła zauważyć po jego minie, że burza już minęła i cokolwiek co zamierzał teraz powiedzieć, było żartem. – Jeśli znałaś nas wszystkich jako dorosłych, co na Merlina sprawiło, że wybrałaś Severusa?

—–H—–

2 września 1975

Zastanawiała się czy zawsze będzie się tak czuła na początku września, czy też nastąpi wytchnienie od tak dotkliwego odczuwania straty. Hermiona czuła się w porządku gdy wraz z Severusem spotkali się z Lily na Pokątnej kilka dni temu, a Lily ogłosiła, że zostanie Prefektem.

Ale nie zapadło jej to w pamięć, nie tak naprawdę, dopóki nie byli w pociągu i Rudowłosa nie oznajmiła im, że musi pójść na chwilę do przedziału dla Prefektów, a potem zrobić obchód zanim do nich wróci. Oczywiście zanim nie dotrą do szkoły i nie będzie musiała jechać powozem dla Prefektów.

Nie powinno to sprawiać wrażenia, że wszystko co kiedykolwiek uczyniła poszło na marne, ale w obliczu rzeczywistości, w której nigdy nie osiągnie celów na jakie liczyła w Hogwarcie: Prefekt, Prefekt Naczelna, najlepsze oceny przez wszystkie siedem lat; Hermiona zgięła się w pół. Jaki był w tym sens? Tak, magiczna edukacja była ważna, ale teraz cóż, nie miała reputacji, dzięki której mogłaby dostać wszystkie tytuły, o których marzyła od przeczytania Historii Hogwartu.

I znowu zbliżały się jej urodziny. Szesnaste. Ale jak miała o tym wspomnieć w rozmowie? Lily poradziła sobie w poprzednim roku, prowadząc rozmowę skupioną na sobie, ale Hermiona nigdy nie potrafiła tego otwarcie powiedzieć. Nadal była pewna, że Delia i Bob nie poznali tej daty. I to nie tak, że sądziła, że ich to nie obchodzi, ale nie zapytali, a patrząc na poprzedni rok…

– Więc pomyślałam, że skoro jesteśmy Prefektami Gryffindoru w tym roku – powiedziała Lily do Remusa, przerzucając włosy przez ramię, aby ukazać świecącą odznakę przypiętą do jej kołnierzyka. – Powinniśmy razem zrobić obchód. Nie wydaje mi się, żebyśmy znali się wystarczająco dobrze.

– Zawsze możesz pokręcić się z nami, zamiast z tym tłustym dupkiem – zasugerował James. – Wiesz że tego chcesz, Evans. Możesz wziąć ze sobą Granger, jeśli naprawdę tego chcesz. 

Hermiona nie miała dość odwagi, aby przewrócić na niego oczami. Mieszała łyżeczką owsiankę w swojej misce, starając się nie paść ofiarą swoich ponurych myśli, ale poniosła sromotną porażkę.

– Osobiście byłbym zachwycony, gdyby się pojawiła – powiedział Syriusz, ale dziewczyna dalej nie podniosła głowy.

Zamiast tego opuściła łyżkę, podniosła torbę i zeszła z ławki. Nie mówiąc ani słowa, wyszła z Wielkiej Sali.

Obrona była pierwszą lekcją tego dnia i chociaż nie miała ochoty stanąć twarzą w twarz z makabrycznie wyglądającym mężczyzną, którego słyszała, jak pokrzykiwał na uczniów w drodze na śniadanie, było to lepsze niż otaczanie się tymi, przez których tylko wspominała co straciła.

Czyjaś dłoń zacisnęła się na jej ramieniu i dziewczyna się zatrzymała.

– Jesteś przygnębiona odkąd wsiedliśmy do pociągu. Doskonale zdaję sobie sprawę, że moje towarzystwo nie jest aż tak porywające, więc nasza separacja nie może sprawić, że będziesz aż tak ponura.

– Właściwie to całkiem lubię twoje towarzystwo – odpowiedziała, wykrzywiając mimowolnie usta.

– Jednak oboje wiemy, że nie dlatego taka jesteś. – Delikatnie odwrócił ją w swoją stronę, aby przyjrzeć się jej twarzy. – To przez wypadek, prawda? Coś wyniosło to na pierwszy plan. – Hermiona skinęła smutno głową, spuszczając wzrok na podłogę. – Dlaczego niczego nie mówiłaś?

– Pomyślisz, że to głupie – powiedziała, pociągając nosem.

– Możliwe, ale to ryzyko, które musisz podjąć, prawda?

Rozważała to, zerkając na niego przez rzęsy.

– To ja powinnam być Prefektem – wymamrotała, gdy jej serce biło nieprzyjemnie. – Pracowałam na to. Na pewno bym nim była, jestem pewna, ale… – urwała, gdy jej oddech urwał się, a serce gwałtownie podskoczyło. Minęło tak dużo czasu odkąd czuła, że przysięga ją ogranicza, że choć to dalej były tylko znaki ostrzegawcze, wciąż zapierały jej dech w piersiach.

– Spójrz na mnie, Hermiono – rozkazał Severus, a jej szeroko otwarte oczy spojrzały na niego. Położył drugą dłoń na jej ramieniu, wzmacniając uścisk. – Oddychaj. To nie jest tego warte. Wszystko co by to dało, to tylko ograniczyłoby twój czas spędzany w bibliotece lub z książką, żebyś musiała ganiać idiotów podkradających jedzenie. Albo jak zasugerowała moja matka, bzykających się we wnękach. I tak, miałabyś dostęp do fantazyjnej łazienki, ale co z tego? Naprawdę chciałabyś dzielić łazienkę z dwunastoma dojrzewającymi czarodziejami i jedenastoma czarownicami, którzy będą tam spędzać cały ranek, nakładając na siebie uroki upiększające? Albo naprawdę chcesz utknąć z pierwszakami, który zadawaliby głupie pytania i ciągle się gubili w zamku?

– Skoro rzucasz na to takie negatywne światło… – wymamrotała.

– Kim innym miałbym być, jeśli nie wiecznym pesymistą?

– Severus Snape i pozytywne nastawienie. Tak, widzę jak dobrze by to wyglądało.

Uniósł brew, a w jego oczach błysnęło rozbawienie.

– Cześć, Sev! – Lily pojawiła się nagle z tyłu, owijając rękę wokół jego ramienia, uważnie im się przyglądając. Hermiona zauważyła, że gdy jego ręka opuściła jej ramię, różdżka pojawiła się między jego palcami i wyglądało to tak, jakby rzucał Finite, anulując zaklęcie ukrywające. Lily niczego nie zauważyła, uważnie studiując jego głowę. – Zrobiłeś coś z włosami? Są inne.

Severus odsunął się od nich, z prawą ręką podniesioną tak, jakby miał je dotknąć, zanim się powstrzymał.

– Nie – odpowiedział szorstko.

– Jesteś pewien? Dobrze wyglądają.

Hermiona spojrzała na nie marszcząc brwi, gdy zauważyła, że przyjaciel patrzył na nią z paniką w oczach.

– Szczerze, to nie widzę żeby coś się w nich zmieniło – powiedziała wzruszając ramionami. – Wyglądają tak od… – Nagle zrozumiała, że wyglądają mniej tłusto, tak jak każdego ranka, gdy u niej przebywał. Do obiadu włosy zazwyczaj znów były tłuste z powodu pracy i letniego upału, ale każdego ranka i przez większość wieczorów jego włosy nabierały jedwabistego wyglądu.

– Od kiedy? – zapytała Lily, wyciągając rękę aby ich dotknąć.

– Co ty robisz? – syknął Severus, odsuwając się od niej. Lily wyglądała na zranioną i zdezorientowaną.

– Przepraszam, po prostu wyglądają tak miękko.

– Nigdy nie pozwoliłem ci ich dotykać – powiedział przez zaciśnięte zęby, a Lily się roześmiała.

– Od kiedy muszę pytać o pozwolenie żeby cię dotknąć, Sev? – Przysunęła się, uderzając go ramieniem.

– Spóźnimy się na zajęcia – wtrąciła się Hermiona. – I nie wiem jak wy dwoje, ale ja na pewno nie chcę zaczynać naszego roku po złej stronie Profesora Moody’ego.

– Tak, byłoby to szczególnie niemądre z mojej strony – powiedział Severus, poprawiając swoją nową, skórzaną torbę przed ruszeniem do klasy.

We trójkę weszli do pomieszczenia z więcej niż odrobiną obaw. Jeśli Hermiona miała być szczera, Profesor Moody wyglądał trochę przerażająco. Brakowało mu kawałka nosa, a jego włosy wyglądały, jakby od dekady nie widziały szczotki. Patrzył na uczniów, którzy wchodzili do środka, skupiając wzrok głównie na Ślizgonach. Zmrużył oczy na Severusa, otoczonego przez dwie Gryfonki.

Hermiona rozejrzała się po pomieszczeniu zauważając kilku Ślizgonów, którzy patrzyli się na Lily z litością, czego nie rozumiała. Widziała wielokrotnie ich spojrzenia pełne obrzydzenia, ale nie litości.

– To jest Obrona przed Czarną Magią – powiedział urywanym tonem. – Obrona zaczyna się wiedzą. Kto może powiedzieć mi, dlaczego Czarna Magia jest tak uzależniająca? – Rozejrzał się po pomieszczeniu i po raz pierwszy w jej uczniowskim życiu, Hermiona kompletnie nie miała ochoty podnosić ręki. Mogła poczuć Severusa, patrzącego na nią kątem oka.

– Ty – powiedział Profesor Moody, patrząc prosto na niego.

Severus zesztywniał.

– Więc? – warknął nauczyciel, dalej patrząc nastolatkowi w oczy.

– Czarna Magia może być uwodzicielska – odpowiedział. – Jej moc potrafi skusić nawet najpotężniejszych czarodziei.

– To prawda. Sprawia, że czarodzieje i czarownice czują się silniejsi, niż naprawdę są. – Jego oczy skierowały się ku Hermionie, a ona poczuła niepokój w swoim umyśle, jakby o czymś zapomniała. – Jak to powstrzymamy?

Dziewczyna odwróciła swój wzrok i rozejrzała się po pomieszczeniu. Wszyscy byli zaintrygowani, czekając na odpowiedź wiem-to-wszystko.

– Nie możemy – szepnęła.

– Dlaczego?

– Ponieważ ciągle się zmienia – odpowiedział za nią Severus. Był bardziej pewny siebie niż na innych zajęciach. – Kiedy ktoś wierzy, że wie jak ją uspokoić, nadchodzi ciemność.

– Więc jak się przed nią obronimy? – zapytał Moody z nutą intrygi w głosie.

– Tak jak Pan powiedział: wiedzą.

Mężczyzna uśmiechnął się złośliwie i był to widok który sprawił, że Hermiona skrzywiła się niespokojnie.

– Nauczymy się myśleć jak Czarnoksiężnicy i dzięki temu nauczymy się bronić.

Profesor machnął różdżką w kierunku tablicy, na której zaczęły pojawiać się słowa.

Hermiona robiła notatki i starała się jak najbardziej trzymać głowę opuszczoną i nie przyciągać na siebie uwagi. Dalej czuła na sobie oczy Moody’ego.

– Oczywiście, że Smarkerus wie wszystko o Czarnej Magii – usłyszała za sobą szept Syriusza. – Zna więcej zaklęć i klątw niż większość siódmiorocznych.

Severus przestał pisać, a jego ciało się spięło.

– Ma nadzieję, że jej moc uwodzenia przeniesie się na niego. Merlin wie, że inaczej nigdy nie przyciągnie niczyjej uwagi – dodał James, na co Syriusz i Peter parsknęli cicho.

– Wy – warknął Profesor Moody, a cały pokój wypełniła cisza. – O czym tak plotkujecie?

– Tylko o dokładności, z jaką Smar-Snape opisał Czarną Magię i jej… kuszące sztuczki – powiedział Syriusz z szelmowskim uśmiechem który spowodował, że kilku Gryfonów nieprzyjemnie zachichotało, a Ślizgoni wyglądali na rozzłoszczonych i zdezorientowanych.

– Och, więc wierzysz, że jesteś na nie odporny? – zapytał mężczyzna, a zanim Syriusz mógł odpowiedzieć, kontynuował – Pozwól mi ci to wyjaśnić: nieważne do jakiego domu zostałeś przydzielony w szkole. Wspaniali Aurorzy pochodzą ze wszystkich z nich, tak samo jak Czarnoksiężnicy. – Odwrócił się, przyglądając się każdemu w pomieszczeniu po kolei. – Nie ma znaczenia, jaki kolor krawata nosisz tylko to, co robisz. – Spojrzał na Syriusza, mrużąc oczy. – Jesteś Blackiem.

– Jestem – odpowiedział nastolatek, unosząc podbródek.

– Nie znałem jeszcze Blacka, który nie byłby choć trochę zainteresowany Czarną Magią.

– Jestem też pierwszym od wieków przydzielonym do innego domu niż Slytherin – pochwalił się z dumą.

– Co tylko znaczy, że nie jesteś wystarczająco sprytny aby wiedzieć kiedy się zamknąć. – Profesor odwrócił się, ignorując chichoty Ślizgonów.

Reszta zajęć minęła gładko, nawet jeśli mężczyzna był czasem gwałtowny i głośny. Hermiona była chętna do ucieczki i udania się z Severusem na Runy, gdy nauczyciel wyciągnął rękę i złapał ją, zanim doszła do drzwi. 

– Ty to Granger – powiedział, a ona skinęła głową. – Zostań na chwilę. – Spojrzał się na Severusa. – Ty możesz iść.

– Może zostać? – zapytała szybko. Lily minęła ich, patrząc zdezorientowana, ale nie zatrzymała się. Opieka nad Magicznymi Stworzeniami była za daleko od klasy Obrony, aby ryzykować spóźnieniem.

Profesor Moody przez moment wyglądał niepewnie, gdy spoglądał na drzwi, przez które wychodzili ostatni uczniowie.

– Poczekaj na zewnątrz – rozkazał szorstko. Severus zrobił tak, jak mu powiedziano i kiedy przeszedł przez próg, nauczyciel machnął różdżką, a drzwi się zamknęły.

– Dumbledore mówił mi o tobie – przeszedł do sedna. – O twojej znajomości przyszłości.

– Och? – zapytała, gryząc wnętrze policzka, aby powstrzymać się od ataku.

– Czasami twoja głowa nie jest tak bezpieczna, jakbyś chciała aby była. Na przykład w sprawie twojego zainteresowania tym Ślizgońskim przyjacielem.

Hermiona zaczerwieniła się jak dorodna piwonia. 

– Ja…

– To jest w twojej głowie, dziewczyno. Jestem gównianym Legilimentą, ale nawet ja mogłem poszperać na tyle, żeby to wychwycić. – Machnął ponownie różdżką i drzwi się otworzyły, ukazując Severusa stojącego w progu ze skrzyżowanymi ramionami i zmarszczonymi brwiami. – Ty. Do środka – powiedział, a nastolatek wszedł do pomieszczenia, po czym drzwi znów się zamknęły. – Mówiłem Granger o tym, że jej umysł nie jest bezpieczny. Ty jednak postawiłeś kilka murów. Jest to dla ciebie naturalne i sądzę, że będziesz w stanie pomóc.

– Pomóc w czym? – zapytał niepewnie Severus, wyglądając na więcej niż zniechęconego pomysłem kogoś szperającego w jego umyśle.

– W oklumencji.

—–A—–

1 września 1993

– Rory – powiedział Harry, siedzący kilka miejsc dalej. – Dlaczego twój tato nienawidzi Profesora Lupina?

Jeśli Aurora miała być szczera, tak naprawdę nie patrzyła na swojego tatę. W rzeczywistości bardzo się starała nie myśleć o możliwości, że jej ojciec znał Profesora Lupina, a zatem o możliwości, że wszystko pójdzie źle jeśli chodzi o obecność Hermiony Granger.

– Nie nienawidzi, ale nie cieszy go jego obecność – powiedziała, a kiedy zdezorientowane spojrzenia wszystkich pobliskich Gryfonów nagle zwróciły się na nią, roześmiała się. Jedzenie się pojawiło na stole, ale nikt ku niemu nie sięgnął. – Jeśli mój tato naprawdę kogoś nienawidzi to nawet nie zauważa jego obecności. Być może zauważyliście jak w zeszłym roku udawał, że Lockharta w ogóle tutaj nie ma? Chyba, że nie było to możliwe, tak jak w przypadku klubu pojedynków.

– Możliwe – wymamrotała Hermiona, patrząc na talerz z delikatnym rumieńcem. Oczywiście, że zauważyła wszystko, co dotyczyło Lockharta.

– Tak, właśnie w ten sposób tato kogoś nienawidzi. Powiedziałabym, jak już, że jego obecność nie jest tak mile widziana, jak mogłaby być. Poza tym nie wiem. – Wzruszyła ramionami i zaczęła nakładać sobie jedzenie.

Harry i Ron wyglądali na zaniepokojonych, ale Hermiona szybko skinęła głową ze zrozumieniem.

Aurora spojrzała na stół nauczycielski, zauważając jak jej tato grzebie w swoim jedzeniu i podejrzliwie obserwuje Profesora Lupina. Czując na sobie czyjś wzrok, jego oczy wystrzeliły ku niej, delikatnie się rozszerzając. 

– Przyjdź do mnie – wyszeptał bezgłośnie, a dziewczyna skinęła głową.

—–A—–

Aurora szła przez zamek w drodze do komnat ojca w lochach. Było już po godzinie policyjnej, ale ponieważ dopiero skończyła się uczta, ciężko jej było wcześniej do niego pójść.

Zbliżała się właśnie do schodów prowadzących do jego komnat, gdy ktoś wyszedł zza rogu i wydał z siebie potężny okrzyk.

– Aurora! – Pani Pomfrey złapała się za pierś.

– Przepraszam, ciociu Poppy – szepnęła.

– Co do diabła robisz poza łóżkiem? – zapytała, kładąc dłoń na ramionach dziewczyny, jakby nie wiedziała czy przyciągnąć ją bliżej, czy odepchnąć w kierunku pokoju wspólnego Gryffindoru.

– Tato powiedział, że mam przyjść – odpowiedziała, ściszając głos. – Brzmiało to poważnie.

Poppy gwałtownie wciągnęła powietrze, zmarszczyła brwi i wymamrotała pod nosem słowa, które nie brzmiały zbyt miło.

– W takim razie pozwól mi odprowadzić cię do jego komnat.

Jedna ręka zsunęła się z ramiona Aurory, a druga przesunęła na jej plecy. Dziewczyna pozwoliła Poppy na doprowadzenie jej do drzwi i zapukanie, pewnie z powodu którego jej ojciec wydał z siebie neutralne “wejść”.

Kobieta delikatnie popchnęła Rory do środka, po czym minęła ją, opierając ręce na biodrach.

– Severusie Tobiaszu Snape – powiedziała surowo.

Och cóż, to będzie interesujące. Nawet mama nigdy nie używała jego drugiego imienia, gdy się na niego złościła.

– Dobrze wiem dlaczego kazałeś jej przyjść i wiem też, że kazano ci nie ujawniać tej informacji. Czy byłeś gotów się zabić, żeby jej to powiedzieć, czy zamierzałeś to po prostu zasugerować? – Poppy beształa niewzruszonego Severusa Snape’a, ku wielkiemu rozbawieniu Aurory.

– Chciałem ją tylko ostrzec, aby była bardzo ostrożna w stosunku do naszego nowego Profesora, szczególnie w czasie, kiedy najlepiej jest zbierać większość składników.

– Dlaczego mam być ostrożna w obecności Profesora Lupina podczas pełni księżyca? – zapytała Aurora przekręcając głowę, kiedy kobieta prychnęła krzyżując ramiona.

– Bez powodu – odpowiedział ojciec, podnosząc się i podchodząc do półki z książkami, przejeżdżając palcami po grzbietach kilku z nich. – Nigdy nie chodziłem na Opiekę nad Magicznymi Stworzeniami.

– Severusie – ostrzegła Poppy.

– Tato?

– Jesteś prawie tak żarłocznym czytelnikiem jak twoja matka. Jestem pewien, że jej młodsza wersja pozwoli ci na przejrzenie jej podręcznika do Obrony, jeśli ją o to poprosisz. Pod warunkiem, że będziesz się nim obchodzić z najwyższą ostrożnością. Myślę, że jeden rozdział w nim będzie wyjątkowo… Pouczający.

– Okej – odpowiedziała zerkając na Poppy, która dalej wyglądała na zirytowaną, ale usatysfakcjonowaną tym, że jej ojciec nie powiedział jej co miał na myśli.

– Teraz do łóżka – powiedział, popychając ją delikatnie. Była już w drzwiach z Poppy tuż za nią, gdy znów się odezwał – I trzy punkty od Gryffindoru za bycie poza wieżą po ciszy nocnej. – Gdy Aurora już miała się kłócić, uśmiechnął się. – Powiedziałem żebyś przyszła, a nie, że musi to być koniecznie dzisiaj.

—–A—–

2 września 1993

– O co im chodzi? – zapytała Ginny, gdy wraz z Aurorą weszli do Wielkiej Sali na lunch. Hermiona, Harry i Ron zrobili to sycząc.

– Profesor Trelawney przewidziała, że Harry umrze – odpowiedział Seamus, a Aurora parsknęła.

– Trelawney przewiduje rozwód moich rodziców od kiedy pamiętam.

– Przepraszam, wiem, że to twój ojciec i w ogóle, ale wciąż trudno mi uwierzyć w to, że ktoś naprawdę poślubił tego cholernego nietoperza – powiedział chłopiec, nerwowo zerkając na stół nauczycielski.

– Co jeszcze powiedziała?

– Że Hermiona nie ma żadnej przyszłości – odpowiedział, a Aurora zamarła.

– Nie mogła tego powiedzieć – powiedziała Ginny, prychając. – Hermiona? Okrzyknięta najmądrzejszą czarownicą tego wieku? Bez przyszłości.

Rory poruszyła się, tracąc apetyt.

– Powiedziała że Hermiona nie doczeka końca tego roku.

Panna Snape parsknęła ponurym śmiechem, wracając do jedzenia.

– Moi rodzice są razem jakieś szesnaście lat. Trelawney może trafnie przewidzieć dziwną przepowiednię, ale przez większość czasu plecie głupoty. Hermiona pewnie zrezygnuje z zajęć i przez to nie doczeka końca roku.

– To pewnie ma sens – zgodził się Seamus, kiedy Granger otworzyła książkę, posyłając kawałki jedzenia w Rona.

– Po tym mamy czas wolny – powiedziała Ginny, przyciągając uwagę Rory. – Chcesz pójść do pokoju wspólnego? Zagrać w Eksplodującego Durnia ze mną i Colinem?

– Dobra, tylko nie chwal się za bardzo, gdy mnie pokonasz, okej?

– Nie obiecuję. – Ginny uśmiechnęła się złośliwie.

—–H—–

2 września 1975

– To… Skomplikowane – powiedział Severus, gdy usiadł razem z Hermioną pod drzewem przy jeziorze przeglądając książkę, którą wypożyczyli z biblioteki. Pani Pince nie była z tego zadowolona, jak zawsze, gdy któraś książka opuszczała bibliotekę. Ale skoro to byli oni, wyraziła tylko połowę irytacji, którą normalnie czuła.

– Wydaje się niemożliwe.

– A dlaczego Profesor Moody chce, żebyś miała zamknięty umysł? – zapytał z niewielką tylko zmianą. To było prawie tak, jakby znał odpowiedź i tylko sprawdzał, czy Hermiona powie mu prawdę. Której nie mogła mu zdradzić, nawet jakby chciała. 

– Pewnie z powodu dla którego tu jestem. – Mieszanka prawdy i niejasności gwarantowała, że jej przyjaciel nie wykryje oszustwa, a ona zapobiegnie nawet najmniejszym objawom łamania przysięgi.

– W to mogę uwierzyć – mruknął, a kąciki ust Hermiony uniosły się na znak satysfakcji. – To na pewno będzie wyzwanie, ale jednocześnie pożyteczna umiejętność. Wyobraź sobie, że mogłabyś kontrolować każdą swoją reakcję na nawet najmniejszy bodziec. – Odwrócił się ku niej, wpatrując się w nią czarnymi oczami. – Można sprawiać wrażenie spokojnego i opanowanego w sytuacji, w której normalnie byś się jąkała i bełkotała. Mogłabyś być w kimś szczerze zakochana, a ten ktoś dowiedziałby się tylko wtedy, jakbyś mu na to pozwoliła. Wyobraź sobie, że nie musisz obawiać się o zranienie swoich uczuć, bo są schowane za ścianą, gdzie nikt nie może ich dotknąć ani zmanipulować.

Hermiona miała nadzieję, że słońce świeciło pod odpowiednim kątem, mogąc wyjaśnić jej zaczerwienione policzki. Jej serce nie wiedziało, czy bić szybciej czy się zatrzymać, wybuchnąć uczuciem, które do niego czuła czy też wszystko to ukryć.

– Z pewnością… – Nie wiedziała co powiedzieć, a jego spojrzenie z pewnością nie pomagało. – Z pewnością zapobiegłoby to wielu bólom serca, tak sądzę.

Severus prychnął w końcu odwracając wzrok i przerywając zaklęcie, które na nią rzucił. Hermiona szybko zamrugała, mając nadzieję, że przyjaciel nie zauważył lekkiego uniesienia jej klatki piersiowej, gdy wzięła głęboki wdech.

– A co wy dwoje porabiacie? – zapytała Lily, siadając po drugiej stronie Severusa.

Nastolatek wyprostował się, pochylając głowę i chowając ją za włosami.

– Zadanie, które zlecił nam Moody.

Ach, tak, oczywiście. Jak mogła zapomnieć? Kto zranił go rok temu, wystawiając go? Tak, wydawało się, że stracił swoje romantyczne zainteresowanie Lily, ale jeśli oklumencja byłaby dla niego naturalna, tak jak powiedział Moody, byłby w stanie już to kontrolować, prawda? Byłby w stanie stłumić wszystkie silne emocje, które w nim wywoływała.

Zazdrość niepohamowanie wezbrała w Hermionie, przez co odsunęła się od pary.

– Dla waszej dwójki? Myślałam, że kazał zostać tylko Hermionie.

– Tak było, ale zapytała czy mogę dołączyć. Po krótkim zastanowieniu pozwolił na to.

– Więc niezależnie o co prosi Profesor Moody, nie sądzi, by mogła zrobić to sama. Myśli, że potrzebuje twojego genialnego umysłu.

– Dlaczego to robisz, Lily? – zapytał zdenerwowany, a jego ton przyciągnął uwagę Hermiony, która odwróciła głowę, aby lepiej ich słyszeć.

– Co robię?

– Komplementujesz mój wygląd i inteligencję. Drugiej rzeczy nie robiłaś od jakiegoś czasu, a pierwszej nigdy.

– Och cóż, nie mogę po prostu zauważyć, kiedy mój przyjaciel robi coś, aby stać się bardziej… interesującym?

– Interesującym?

– Atrakcyjnym.

– Atrakcyjnym? – Protekcjonalność w jego tonie sprawiła, że Hermiona wróciła do miejsca, w którym była wcześniej, aby zobaczyć co się dzieje.

Lily rozciągnęła się na trawie w taki sposób, że opierała się na nogach Severusa. Uśmiechała się nieśmiało, jej długie włosy opadały kaskadami za nią, zbierając się na ziemi.

– Nie możesz powiedzieć, że się nie starałeś. Wyglądasz zdrowiej, twoje ubrania lepiej na ciebie pasują – powiedziała, wskazując na niego dłonią.

– I to czyni mnie teraz wartym twojej uwagi, prawda? Trochę zbliżyłem się do wyglądu Pottera i Blacka, więc zasłużyłem na zauważenie.

– Nie bądź taki, Sev – powiedziała Rudowłosa, a jej uśmiech zbladł. – Zawsze byłeś wart mojej uwagi. Jesteśmy przyjaciółmi, najlepszymi przyjaciółmi i byliśmy nimi od dziecka. Ale zmieniłeś się i to na lepsze.

– Cóż, cuda się zdarzają kiedy kogoś stać na coś po raz pierwszy w swoim żałosnym życiu – zadrwił. – I sądzę, że zdrowie o którym mówisz wynika z ciężkiej pracy z dala od slumsów.

– A tak w ogóle to co robiłeś całe lato? Nie miałam szansy zapytać się w pociągu. Bez ciebie to nie było to samo. Tunia była prawie nie do zniesienia i najwyraźniej znalazła chłopaka. – Dziewczyna uśmiechnęła się do Severusa, czekając aż chłopak odpowie.

– Pracowałem.

– Pojechałeś do Hermiony aby pracować? – zapytała, po czym spojrzała na dziewczynę z brązowymi włosami. – Kiedy zapraszasz kogoś do siebie na lato, powinniście się dobrze bawić, a nie zmuszać go do pracy.

– Czemu myślisz, że to był pomysł Hermiony? – zapytał przyjaciel. – Pan McGonagall zaproponował nam pracę za roślinną część naszego zestawu do eliksirów, a jeśli zrobiliśmy więcej niż to, płacił nam. Głupotą byłoby odrzucenie takiej oferty, zwłaszcza jeśli chodzi o darmową wiedzę.

– I Nieśmiałka – wtrąciła Granger.

– Nie zatrzymałem Śmiałka i oboje to wiemy.

– Myślałam, że nazwałeś go Zyg-Zak? 

– Powiedziałem że to rozważę, jeśli dostanę jakiegoś. A nie dostałem.

– Okej, w porządku. Ale czekaj, darmową wiedzę? – W tym momencie usiadła na kolanach, opierając dłonie o biodra. – Jak dokładnie ją zdobyłeś?

– To ty byłaś tą, która wolała pracować na polach kwiatowych i ziołach do gotowania. Ja jednak poszedłem z Bobem w obszary bardziej zorientowane na eliksiry. Pytałem, a on odpowiadał. To ty z nim mieszkasz, powinnaś sama to robić.

– Cóż, wybacz mi, że nie chcę zarzucać go pytaniami o jego pracę, gdy przychodzi do domu się zrelaksować – powiedziała z udawanym rozdrażnieniem, a Severus prychnął.

– Jest coś czym mógłbyś się z nami podzielić, Sev? – zapytała Lily.

– Mógłbym, ale było to mniej lub więcej składników lub zastosowań wykraczających poza to, co będziemy tutaj robić. 

– Ach – odpowiedziała Rudowłosa z błyskiem zrozumienia w oczach. Uśmiechnęła się zadowolona z siebie, zerkając na Hermionę, zanim podniosła się z trawy. – Chciałabym zostać dłużej, ale McGonagall chciała żebym poszła do jej gabinetu z Remusem, więc złapiemy się na Eliksirach. – Spojrzała na Severusa, otrzepując szaty. – Chciałbyś zostać dziś moim partnerem na zajęciach?

– Nie – powiedział bez ogródek, przechylając głowę, aby spotkać jej spojrzenie.

Lily zwróciła swoje zranione spojrzenie na Hermionę, wypowiadając bezgłośnie “proszę”. Natychmiast zrozumiała, czego dziewczyna chce.

– Ja mogę z tobą pracować, jeśli chcesz – powiedziała, powstrzymując uśmiech, gdy oczy Lily się rozszerzyły. – Ale to znaczy, że Marlena i Alicja będą musiały pracować same bo wątpię, że Severus będzie w stanie je znieść. Albo jednego z Huncwotów. Wyobrażasz sobie, że któryś z nich miałby z nim pracować? 

– Remus nie jest taki zły – powiedziała Lily z nadzieją.

– To się nie stanie – powiedział stanowczo chłopak, zwracając uwagę na książkę na swoich kolanach. – Nie pracowaliśmy razem od drugiego roku. Sądzę że chcesz być ze mną na Eliksirach, żeby Slughorn nie zauważył, że wcale nie jest to dla ciebie tak naturalne, jak wydawało się podczas pierwszych dwóch lat.

Rudowłosej opadła szczęka.

– To było okrutne, Sev – powiedziała po chwili, a nastolatek na nią zerknął.

– Jeśli tak sądzisz.

Twarz Lily poczerwieniała, gdy zacisnęła dłonie w pięści, po czym odeszła w mgnieniu oka, powiewając rudymi włosami.

– To było trochę wredne – stwierdziła Hermiona, gdy dziewczyna odeszła poza zasięg słuchu.

Severus westchnął, jego ramiona opadły, a ciało rozluźniło się, jakby było strasznie spięte. 

– Czuje się… Niekomfortowo z tym jak się zachowuje od końca poprzedniego semestru. Sposób, w jaki potraktowała cię w parku, w jaki ściskała moje ramię na Pokątnej, jej upór, by wcisnąć się na miejsce obok mnie w pociągu. Oddalała się ode mnie przez ostatnie dwa, trzy lata, a teraz nagle zachowuje się, jakbyśmy znów byli pierwszorocznymi.

– Ale… – Hermiona przygryzła usta, spoglądając w stronę, w którą odeszła Lily, zastanawiając się czy powinna cokolwiek powiedzieć. Zerknęła na Severusa i zauważyła, że przyjaciel ją obserwuje, przez co się zarumieniła. – Nieważne.

Chciała zaproponować mu, że może pracować z Lily, a ona znajdzie kogoś innego. Chciała dać mu szansę na powiedzenie po raz kolejny “nie”, potwierdzenie, że chce aby to ona była jego partnerką na Eliksirach. Ale nie mogła. Strach przed odrzuceniem był zbyt obezwładniający, kiedy jej uczucia do niego były wciąż nowe. A on na pewno by ją odrzucił, wiedziała to. Lubił Lily, był zauroczony kimś o wiele ładniejszym, cieplejszym i milszym niż ona.

Jej jedyną przewagą był jej umysł i dobrze o tym wiedziała.

Rozdziały<< Fate Set Right Rozdział 7Fate Set Right Rozdział 9 >>

Sky

Sky - niebo. Czytając Percy'ego Jacksona zawsze widziałam siebie jako córkę Zeusa, więc ten pseudonim idealnie do mnie pasuje. Kocham wschody i zachody słońca, burze obserwuje przez okno. Chciałabym umieć latać. Bez pamięci zakochana w Dramione i Sevmione. Ślizgonka, miłośniczka zwierząt (w szczególności kotów!). Studentka socjologii. Tłumaczę anglojęzyczne ff - póki co tylko Sevmione, ale planuje też Dramione. Więcej czytam niż tłumaczę. Uwielbiam długie historie z happy endem, chociaż trafia się też ANGST. Mam słomiany zapał, a rozdziały publikowane są nieregularnie.

Ten post ma 2 komentarzy

Dodaj komentarz