1 września 1974 (kontynuacja)
– Cześć, Evans. – Chłopiec, który mógł być tylko Jamesem Potterem, oparł się o framugę drzwi i uśmiechnął drwiąco w sposób, który widziała wcześniej tylko u Cormaca McLaggena i Draco Malfoya. Taka mimika na jego twarzy natychmiast ukazała różnice między Jamesem, a jej Harrym. Harry, który był nieco nieśmiały i nie chciał zwracać na siebie uwagi, nigdy nie uśmiechnąłby się do dziewczyny tak, jak James patrzył na Lily – jakby była wyzwaniem.
Znając przyszłość, Hermiona spodziewała się od rudowłosej tylko jednej odpowiedzi.
I była okropnie zdziwiona, słysząc co innego.
– Odejdź, James – natychmiast odpowiedziała, zirytowana. – Myślałam, że będzie to spokojna podróż.
– Więc dlaczego jesteś tu ze Smarkerusem? – zapytał, chichocząc przystojny chłopak o ciemnych włosach, wywołując śmiech u niskiego, pulchnego blondyna.
– To okropne – powiedziała Hermiona, patrząc się na grupkę chłopców.
To przyciągnęło ich uwagę po raz pierwszy.
– A kogo my tu mamy? Nie widziałem cię wcześniej w pokoju wspólnym. Jak masz na imię, kotku? – powiedział ciemnowłosy chłopak, uśmiechając się szeroko. Był naprawdę za przystojny.
– Kotek? – szepnął Syriusz Black, widząc ją w chacie. – Nie. Oszalałem, sam w ciemności przez te wszystkie lata.
Hermionie opadła szczęka, nie tylko przez jego zuchwałość, ale także fakt, jak bardzo zmienił go Azkaban.
– To Hermiona – odpowiedziała Lily, wywołując u niej niezadowolenie. – Przeniosła się tu.
– Cóż – zaczął Syriusz, wchodząc do przedziału, aby usiąść obok Hermiony. Położył rękę na zagłówku siedzenia i uśmiechnął się z nieznośną pewnością siebie. – Dobrze wiedzieć, że przydzielono cię do najlepszego domu w Hogwarcie. To, czego Lily nie może zrozumieć to to, że nigdy nie powinnaś kręcić się obok węży. To Ślizgoni, a oni zawsze wybierają mroczną ścieżkę. Każdy z nich ma obsesję na punkcie Czarnej Magii, a właśnie do nich należy Smarkerus.
Chłopcy, którzy nie zauważyli jak niebezpiecznie trzeszczą włosy Hermiony, gdy uniosła podbródek, zaśmiali się.
– Ja na przykład wiem, że nie wszyscy Gryfoni są dobrzy – rzuciła, walcząc z chęcią spojrzenia na pulchnego blondyna, który zapewne był Peterem Pettigrew. – Podobno sam Merlin był Ślizgonem, więc wytłumacz mi, jaka jest twoja logika? I szczerze mówiąc, przez ten krótki czas przez jaki byłam w pociągu, jego towarzystwo było o dużo przyjemniejsze niż twoje, a ledwo cokolwiek powiedział.
– Może dlatego myślisz, że jego towarzystwo jest przyjemniejsze – odpowiedział James.
– Możliwe, ale on przynajmniej nie otwierał swoich ust tylko po to, aby okazać się aroganckim kretynem, który myśli, że kolor pościeli w jego dormitorium sprawia, że jest lepszy.
– Myślę, że ukazują to nowe szaty i czyste włosy.
– Moje szaty są z drugiej ręki, a jeśli uważasz, że twoje włosy są czyste z powodu wtartych w nie produktów, to z pewnością musimy znaleźć dla ciebie słownik. Powinno to pomóc w naszej następnej rozmowie. Może do tego czasu zrozumiesz trudne słowa i to, że te, którymi bym ciebie określiła, nie są zbyt pochlebne. – Następnie odwróciła się do Syriusza. – Proszę, abyś wycofał się z mojej przestrzeni osobistej. Nie jesteś ani zaproszony, ani chciany.
– Dobrze, ale nie bądź zdziwiona, jeśli za tydzień lub dwa zmienisz zdanie. Mam sposób na takich ludzi jak ty – odpowiedział podnosząc ręce i cofając się w kierunku Jamesa i Petera.
– Wątpię.
Black tylko zachichotał, wskazując reszcie, aby poszli za nim. James zerknął na Severusa przed odwróceniem się, po czym, zanim drzwi się za nimi zamknęły, Snape wzdrygnął się i syknął przez zaciśnięte zęby.
– O co chodzi? – zapytała, próbując wyciszyć myśli o tym, że wcale nie tak Profesor Lupin przedstawiał Harry’emu jego rodziców.
– O nic. – Skrzywił się, wsuwając lewą rękę w rękaw.
– Przeklął cię? – zapytała Lily, szarpiąc za jego dłoń.
Na jego kciuku tworzyła się malutka pręga.
– Oczywiście, że tak – wycedził. – Myślałaś, że po prostu wpadli na pogawędkę, nie próbując niczego?
Hermiona spojrzała na drzwi, po czym sięgnęła do plecaka i zaczęła w nim grzebać. Kiedy znalazła maść na oparzenia, na którą Delia nalegała aby wzięła, rzuciła ją bez słowa Severusowi. Złapał słoiczek zdrową ręką, marszcząc brwi, zanim spojrzał na nią podejrzliwie.
– Pomoże ci to wyleczyć – powiedziała, wzruszając ramionami.
– Nie prosiłem o to – warknął, odrzucając jej maść. Hermiona złapała słoiczek, przewracając oczami.
– Zdaję sobie z tego sprawę, ale uznałam, że przydałaby ci się – odparła, rzucając mu ponownie maść, tym razem wkładając w to więcej siły.
– Nie potrzebuję twojej pomocy – warknął, odrzucając jej z powrotem słoiczek. Naczynie zderzyło się z oparciem siedzenia, ale na szczęście nie pękło.
– Dobrze – sapnęła, podnosząc maść i chowając ją do plecaka. – Ciesz się dyskomfortem przez następne kilka godzin. – Sięgnęła po swój podręcznik do Zaklęć.
Zdawała sobie sprawę z tego, że Lily i Severus rozmawiali, ale nie przysłuchiwała się im.
Zamiast tego rozmyślała nad tym, czego była świadkiem.
Mogła uwierzyć, że Syriusz był taki przez cały czas, ale James? Nie mogła zrozumieć, jakim cudem rodzice Harry’ego mieli się w sobie zakochać i pobrać, biorąc pod uwagę to, jak ze sobą rozmawiali. Wykonała obliczenia w głowie: zginęli w wieku dwudziestu jeden lat, gdy Harry miał niewiele ponad rok. Lily musiała być w ciąży w wieku dziewiętnastu lat, co oznaczało, że skoro zaraz skończy piętnaście, zmieni swoje zdanie o Jamie Potterze w ciągu czterech lat. Chyba że, oczywiście, było to małżeństwo ze względu na dziecko. Hermiona wiedziała wystarczająco dużo o seksie i związkach, aby wiedzieć, że nie zawsze idą w parze. Miała kuzyna, który powstał przez jednorazową przygodę, a jego rodzice byli razem tylko po to, aby go wychować, ale… Przypomniała sobie zdjęcia, jakie widziała. Wyglądali na szczęśliwych i zakochanych. Może tylko udawali, może…
– Zaklęcia są dla ciebie aż tak trudne? Czy materiał jest bardziej zaawansowany, niż sądziłaś? – szyderczy ton Severusa wyrwał ją z myśli.
– Co? Nie. Zamyśliłam się.
– A więc marzycielka? To bardziej podobne do Puchonki niż Gryfonki. – Hermiona parsknęła, chcąc powiedzieć o marzycielach, którzy byli w Gryffindorze, ale poczuła, że jej gardło się zacisnęło.
– Nie jestem marzycielką – zdołała powiedzieć, chociaż jest głos był nieco chrapliwy. – Po prostu… Jestem zdumiona pierwszym wrażeniem. – Spojrzała na niego. – Dlaczego cię nie lubią, jeśli mogę wiedzieć?
– Nie możesz – warknął. – Ale skoro Lily zbeształa mnie za bycie dla ciebie niewystarczająco miłym… Nie mam pojęcia. Ponieważ istnieję? Ponieważ jestem Ślizgonem? Jest mnóstwo powodów.
– Tiara Przydziału chciała umieścić mnie w Slytherinie, ale nie była pewna, czy na pewno to do mnie pasuje – powiedziała prawdę, której nie znała nawet dwójka jej najlepszych przyjaciół. – Rozważała też Ravenclaw, ale uznała, że nigdy nie wykorzystam tam swojego prawdziwego potencjału. Został tylko Gryffindor. Więc, naprawdę niechęć do kogoś tylko ze względu na jego przydział jest śmieszny, skoro niektórzy ludzie nie powinni lub nie pasują do żadnego innego domu. – Spojrzała na drzwi, marszcząc brwi. – A jeśli nie lubią cię przez to, że istniejesz, to cóż, to nie jest tak, że ich obecność czyni magiczny świat lepszym.
Delikatnie wygiął wargi, posyłając jej słaby uśmiech. Również się uśmiechnęła, uznając, że jeśli James Potter był największym dupkiem, jakiego widziała, to może Severus Snape wcale nie był takim, za jakiego go uważała.
3 września 1974
Zajęło jej cały dzień zrozumienie jednej rzeczy o Lily Evans: rudowłosa dziewczyna była trochę dziwna. To nie tak, że nie była mądra, bo całkiem dobrze radziła sobie z Zaklęciami i Transmutacją, a do tego miała wszechstronną wiedzę z Astronomii, ale gdy tylko dotarli do szkoły, to Lily odeszła do pozostałych dziewczyn, nie mówiąc nawet “do zobaczenia później” do Severusa. Hermiona uśmiechnęła się do niego i delikatnie pomachała ręką, ale nastolatek tego nie odwzajemnił. Jego oczy, smutne i rozczarowane, ale nie zdziwione, skupione były tylko na Lily.
Pomyślała, że może to pośpiech i tęsknota za znajomymi, których nie widziała całe wakacje, ale następnego dnia Evans pozwoliła mu odprowadzić się do klasy, po czym, jak gdyby nigdy nic, usiadła obok Marleny (lub Alicji, zależnie od przedmiotu). Hermiona przypuszczała, że obie nastolatki były miłe, ale zdecydowanie zbyt zainteresowane chłopcami i urodą jak na jej gust.
Więc siadała obok Severusa za każdym razem, gdy było jasne, że nikt inny nie ma zamiaru tego zrobić. Na początku szyderczo parskał, w szczególności na dwóch pierwszych lekcjach, ale gdy Lily zostawiła ich, aby udać się na Wróżbiarstwo, to zdawał się rozumieć, że Hermiona siadała obok niego, bo był w pewnym sensie jej sojusznikiem. Tak naprawdę nie znała nikogo oprócz niego.
Nic więc dziwnego, że gdy następnego ranka weszli do sali Eliksirów, Lily poszła do dziewczyn z ich domu. Hermiona podążała za Severusem, gdy kierował się do ostatniej ławki. Zmarszczyła brwi, widząc Alicję odchodzącą z Frankiem Longbottomem, zostawiając tym samym Lily i Marlenę.
– Czy Lily wcześniej pracowała z tobą? – zapytała, zauważając, że w klasie przebywa parzysta liczba Ślizgonów.
– Tylko podczas pierwszego roku. Pracowałem sam przez ostatnie dwa lata.
– Uwierz mi, Severusie, nigdy nie… – zaczęła, ale uścisk na jej sercu nie pozwolił jej dokończyć zdania. Nigdy nie przeszkodziłabym ci w twoim przedmiocie.
Zmarszczył brwi, zauważając jej nagłe i niezamierzone zatrzymanie, ale na szczęście, nie zdążył tego skomentować, bo dokładnie w tym samym momencie do klasy wszedł Profesor.
Profesor Slughorn był kompletnym przeciwieństwem Profesora Snape’a: niski, gruby i kompletnie niedorzeczny. Hermiona mogła tylko potrząsnąć głową w niedowierzaniu.
– Dzień dobry, dzień dobry. Jak się wszyscy mają? Jak minęły wakacje? Mam nadzieję, że dobrze. Pomyślałem, że moglibyśmy zacząć od prostej mikstury, aby upewnić się, że nie zapomnieliście jak uwarzyć Eliksir Bujnego Owłosienia? – uśmiechnął się życzliwie, machając łokciem w kierunku najbliższego Ślizgona tak, jakby szturchał go w żebra.
– Kompletnie nie jest tym, czego się spodziewałam – skomentowała, gdy wyciągali swoje zestawy do eliksirów.
– A czego się spodziewałaś?
– Sądziłam, że będzie onieśmielający, wysoki i dużo bardziej… przerażający. Spodziewałam się przyciągającej aparycji.
– Taki był twój wcześniejszy Profesor? – zapytał, sięgając po swój kociołek.
Hermiona stanęła na palcach, muskając opuszkami palców naczynie. Nie powinno jej dziwić, że Severus sięgnął też po jej kociołek, podając go jej, a jednak tak się stało. Nie uśmiechnął się gdy mu podziękowała, zaledwie kiwnął głową, ale to był kolejny gest tak bardzo nie w jego stylu, który przypomniał jej, że jeszcze nie jest tym mężczyzną, którego znała.
– Tak – udało jej się w końcu powiedzieć. – Mój poprzedni Profesor był dokładnie taki.
– Och – powiedział stojący za nią Slughorn i zanim zdążyła się odwrócić, poczuła jego ramię owijające się dookoła niej. Hermiona skrzywiła się, odsuwając się od niego tak bardzo, jak tylko mogła. – A ty musisz być Panną Granger. Powiedziano mi, że mam się ciebie spodziewać. Właściwie byłem zaskoczony, kiedy Albus nie przydzielał cię razem z pierwszorocznymi. – Pozostała cicho, czując oczy wszystkich uczniów na sobie. Slughorn był pierwszym Profesorem, który zwrócił na nią uwagę. – Powiedz mi, czy przypadkiem nie jesteś krewną wytwórcy Eliksirów Hectora Dagworth-Grangera?
Jej instynkt nakazał jej powiedzenie prawdy, ale gdy rozejrzała się i zauważyła, że Ślizgoni przyglądają się jej z zainteresowaniem, tak samo jak kilku Gryfonów, mruknęła – Jest moim dalekim krewnym.
– Wspaniale, wspaniale. Więc pewnie będziesz stanowić wyzwanie dla naszego młodego Pana Snape’a, patrząc na twoje drzewo genealogiczne – powiedział, puszczając ją w końcu. Hermiona zmusiła się do spokojnego chodu w kierunku swojego miejsca pracy, walcząc z chęcią biegu.
– Sądzę, że w wielu rodzinach są wytwórcy eliksirów – wymamrotała, gdy Severus do niej dołączył.
– Nie aż takiego kalibru – odparł, a jego wzrok padł na jej zestaw do eliksirów. – I jestem pewny, że nie wszystkie rodziny mają takie środki.
Hermiona spojrzała na niego zanim zrozumiała, o co mu chodzi. Kupno tak świeżych składników kosztowałoby fortunę w aptece. Żaden student, z wyjątkiem tych z zamożnych rodzin, nie mógł sobie pozwolić na taki zestaw.
– Jeden z moich opiekunów jest Zielarzem. Pozwolił mi wziąć wszystko, czego potrzebuję, aby nie wydawać niepotrzebnie pieniędzy.
Policzki Severusa zaczerwieniły się, a on sam odwrócił się od niej, skupiając się na eliksirze i notatkach, które znajdowały się na marginesie książki.
Mniej więcej w połowie warzenia poczuła jego wzrok, czekający na jej kolejny krok. Zerknęła na niego, ale nastolatek od razu odwrócił wzrok, starając się wyglądać nonszalancko.
– Dobrze. Wlejcie eliksiry do buteleczek i przynieście na przód sali – powiedział Profesor Slughorn. – A teraz, kiedy jestem pewien, że wszyscy się rozbudziliście, omówimy czego możecie się spodziewać w tym roku i przyjrzymy się niektórym właściwościom Wywaru Żywej Śmierci.
Hermiona już zakorkowała swoją buteleczkę, tak samo jak Severus, lecz zanim zdążyła się ruszyć, nastolatek sięgnął po jej miksturę i zaniósł na sam przód sali.
Gdy wrócił, skinęła mu w podziękowaniu głową, a on odwzajemnił ten gest. Mimo to nie mogła nie zauważyć, że jego ramiona nie były już tak spięte.
21 września 1974
Droga Delio,
Przede wszystkim przepraszam, że tak długo nie pisałam. Nie miałam zamiaru tyle czekać. Spędziłam pierwszy tydzień na przyzwyczajaniu się do rzeczy, które są tak inne od tych, do których jestem przyzwyczajona. Wielu Profesorów jest podobnych do tych, którzy mnie uczyli, ale niektórzy są kompletnie inni. Na przykład Profesor Slughorn jest strasznie niedbały w porównaniu z moim wcześniejszym nauczycielem Eliksirów. Na szczęście mój partner na zajęciach, Severus, jest tak pilny jak ja i nie interesuje go lenistwo.
Poznałam go w pociągu wraz z naszą wspólną przyjaciółką Lily. Mogę nawet posunąć się do stwierdzenia, że jesteśmy dla siebie mili, ale to oczywiste, że jedynym powodem dla którego Severus się ze mną zadaje, jest Lily.
Mieszkam z nią w dormitorium i dlatego jest najbliższą mi osobą. Chociaż, jeśli mam być szczera, nie czuję z nią prawdziwej więzi. Lily jest otwarta i pełna życia, przyciąga do siebie ludzi jak ćmy do światła. Przyjaźni się z wszystkimi dziewczynami z naszego roku, chociaż ja uważam, że o ile Alicję Diggory można tolerować, to Marlena McKinnon pozostawia wiele do życzenia. W poprzedniej szkole mieszkałam z dziewczyną, o której myślałam, że jest najbardziej tępą i zafascynowaną sobą osobą, która chodzi po tej planecie, ale Marlena bez problemu mogłaby być jej mentorem i inspiracją.
Zbytnio nie obchodzą mnie uczniowie z mojego roku i Domu. Chłopcy, poza Frankiem Longbottomem i Remusem Lupinem, są okropni. Pierwszy z nich wydaje się zadowolony, spędzając czas samotnie, dopóki nie pozna więcej osób w innych Domach, a drugi… musi znaleźć lepszych przyjaciół.
Nie mówiłam tego Minerwie, bo nie wiem, czy miałoby to sens. Jeśli spojrzenia, które im wysyła, cokolwiek mówią, to to, że podziela moją opinię.
Chciałabym dać ci powód, przez który nie pisałam poprzednie dwa tygodnie. Miałam trudny okres: byłam tak pochłonięta nauką i próbą przyzwyczajenia się do życia z dala od domu na wsi i szklarni Boba, że straciłam poczucie czasu. Przepraszam. Obiecuję pisać częściej i nie będę czekać aż do Halloween z kolejnym listem.
Mam nadzieję, że ciepła pogoda dotarła do Szkocji.
Twoja,
Hermiona
Skończyła pisać list w swoim cichym dormitorium, a następnie udała się do sowiarni. Pogoda była naprawdę fantastyczna jak na koniec września, więc spacer był miły.
Była sobota, więc większość uczniów rozłożyła się na Błoniach, chłonąc to, co mogło być ostatnimi promieniami słońca, zanim nadejdzie jesień. Jej podróż przez zamek była w większości pozbawiona ludzi – spotkała tylko pierwszoroczną Krukonkę.
A przynajmniej dopóki nie dotarła do sowiarni i nie odkryła Severusa, siedzącego na stosunkowo czystym murku. Oczy miał wbite w ziemię.
– Często kręcisz się przy sowach? – zapytała, wchodząc do środka.
– Nie. – Kiedy sowa podleciała do Hermiony i zaoferowała jej swoją nogę, dodał – Lily powiedziała, że tutaj będziesz.
– Szukałeś mnie? – Zmarszczyła brwi, patrząc na niego przez ramię, w międzyczasie przywiązując list.
– Nie – parsknął. Odwróciła się do niego, gdy sowa wyleciała przez okno, lecz Severus unikał jej wzroku. – Pomyślałem, że może dołączysz do niej po wysłaniu listu. A ona może zostawi innych, aby spędzić z tobą trochę czasu.
– Alicję i Harpię? – prychnęła, opierając się o ścianę naprzeciwko niego. – Nie stawiałabym na to. Słyszałam, że Harpia była bardzo podekscytowana możliwością spędzenia całego dnia razem, przy okazji obgadując idiotów z twojego Domu. Oczywiście tylko tych z czwartego roku i powyżej.
– A ty dlaczego nie jesteś z nimi? – zapytał, dalej nie nawiązując kontaktu wzrokowego.
– Wyglądam ci na osobę, która zaangażowałaby się w tak idiotyczną rozmowę?
– Twoim włosom przydałaby się ich uwaga – odparł, a ona spojrzała na niego z oburzeniem.
– Bo twoje są odpowiednikiem perfekcji. – Nastolatek zesztywniał, a jego szczęka zacisnęła się, ale nic nie powiedział. – Tak czy siak nie mam zamiaru do nich dołączyć. Idę do biblioteki, aby popracować nad moją pracą domową z Zaklęć.
– To zabawne. – Głos Syriusza dobiegł zza drzwi. Severus natychmiast wstał, celując różdżką w czterech nastolatków. – Chcieliśmy zrobić to samo.
– Czego chcesz, Syriuszu? – westchnęła.
– Czegoś do ćwiczeń, Kotku.
– Chciałeś zaczarować sowy? – Syriusz, James i Peter roześmiali się, nie ruszając się z wejścia.
– Prawie – zadrwił Black i zanim Severus zdążył zareagować, skierował na niego różdżkę. – Engorgio.
Nos Snape’a zaczął rosnąć.
Gryfońscy chłopcy roześmiali się, a Hermiona podniosła swoją różdżkę… i się zawahała. Używanie magii na korytarzach było zakazane, ale cóż, to nie był korytarz, prawda? A zresztą, to była czwórka na jednego. Na dwóch.
Zanim zdążyła się rozmyślić, wyszeptała “Slugulus Eructo”
Wątpiła, aby chłopcy to usłyszeli lub zobaczyli, ale gdy Syriusz został popchnięty przez uderzenie, wszyscy przestali się śmiać i spojrzeli na siebie, zdezorientowani. Chwilę później Black zzieleniał na twarzy, po czym pochylił się i zwymiotował. Ilość ślimaków, która wylała się z jego ust prosto na buty Jamesa, była prawie wystarczająca, aby Hermiona również zwymiotowała.
– Co do diabła, Granger? – James się skrzywił.
– Nie potrzebuję twojej pomocy – warknął Severus, trzymając się za nos.
– Może po prostu chce być trochę brzy… – Syriuszowi przerwała kolejna fala wymiotów. Zakaszlał, zakrztusił się i wyrzucił z siebie ślimaki.
W chwili gdy Hermiona zobaczyła, że chłopak podnosi różdżkę, wypchnęła Severusa z linii zaklęcia. To jednak spowodowało, że sama została uderzona tym, co rzucił Syriusz.
Poczuła, że jej przednie zęby, już większe niż by chciała, rosną. Uczucie było nieprzyjemne, a to, że przesuwały się po jej podbródku, zdekoncentrowało ją. I zdenerwowało.
– Ha! Nieźle, Łapo – powiedział James, klepiąc Blacka w plecy.
Dostrzegła przez łzy, że ten gest spowodował zwymiotowanie jeszcze większą ilość ślimaków.
Severus machnął różdżką, a wszystkie włosy Pottera spadły z jego głowy prosto na obrzydliwe mięczaki.
Nastolatek dotknął swoją głowę, a Hermiona nie mogła powstrzymać śmiechu, gdy ujrzała jego panikę i desperację.
To jednak nie powstrzymało go przed rzuceniem kolejnego zaklęcia, sprawiającego, że nogi Snape’a zapadły się pod nim. Jego stopa zahaczyła o stopę nastolatki, przez co pociągnął ją w dół. Jej długie zęby uderzyły o kamień, przez co przed oczami pojawiły jej się czarne plamy, wywołane ogromnym bólem.
– Co, na Merlina, się tutaj dzieje? – zapytała Profesor McGonagall.
– Przyszliśmy wysłać list – powiedział szybko James.
– Tak, widzę wiadomość, którą zamierzałeś wysłać, a także dwoje uczniów na ziemi z… pewnymi ulepszeniami.
Severus parsknął, a gdy Hermiona podniosła wzrok, ich oczy się spotkały.
– Nie widzę żadnej różnicy.
– Ja także – syknęła, czując coraz większy ból w ustach i czaszce. Jego wargi wykrzywiły się, ale po chwili znów złapał się za nos.
– Dobrze, Panno Granger, Panie Snape, Panie Black, do Skrzydła Szpitalnego. Panie Potter, cóż, twoje włosy odrosną – McGonagall stała przy drzwiach, pokazując Severusowi i Hermionie, że mają wstać.
– Zapłacicie za to – powiedział cicho James, gdy ich mijali. Ani Hermiona, ani Severus go nie usłyszeli.
—–H—–
– Co ty sobie myślałeś, Sev? – skarciła go Lily, gdy nastolatek leżał na szpitalnym łóżku obok Hermiony. – Zawsze się wpychasz w przepychanki z nimi, ale wciąganie w to Hermiony? Poprosiłam, abyś ją znalazł i porozmawiał, a nie…
– Porozmawiał o czym? – zapytała, a jej słowa były tłumione przez wciąż za długie zęby. Najwyraźniej wymiotowanie ślimakami było poważniejsze od przerośniętych zębów, a jednocześnie nie tak poważne jak powiększony nos.
Lily spojrzała na Hermionę, a jej oczy natychmiast padły na jej zęby.
– O niczym – odpowiedziała, czerwieniąc się. – Pomyślałam tylko, że, cóż, skoro Severus jest samotny, to mógł cię znaleźć. To lepsze, niż przebywanie z nimi.
– Oni są z mojego Domu, Lily. Co chcesz, żebym zrobił? Zignorował ich?
– Tak! – warknęła Rudowłosa. – Słyszałeś jak mnie nazywają, Severusie. Oni nie są mili.
Hermiona mogła zgadnąć, o co jej chodziło. Oczy Severusa przesunęły się na szatynkę, ale widać było, że na nią nie patrzył.
Po długiej przerwie, głośno przełknął ślinę.
– Nie mogę ich ignorować. W całej szkole muszę się pilnować, tylko w dormitorium jestem bezpieczny. A to, że spędzam z nimi czas, nie oznacza, że się z nimi zgadzam.
– Syriusz pierwszy rzucił zaklęcie – wtrąciła Hermiona, obserwując spiętą Lily. – Byliśmy w sowiarni i rozmawialiśmy, tak jak go poprosiłaś. To ci idioci przyszli i to zaczęli. – Kiedy słowa wypłynęły z jej ust, nastolatka mogła myśleć tylko o spotkaniu z Trollem w łazience. To, jak kłamała dla dobra Harry’ego i Rona i to, jak zostali potem przyjaciółmi. Nie była pewna, dlaczego sytuacje wydawały jej się podobne, skoro ani nie kłamała, ani Lily nie stanowiła dla niej żadnego autorytetu. Poczuła oczy Severusa na sobie, gdy spojrzała na niego, chcąc kontynuować. – Nie wiem dlaczego na niego warczysz, zwłaszcza że nawet się nie bronił, zanim ja się w to nie wtrąciłam. To, że przeklęłam Syriusza, tylko wszystko pogorszyło, naprawdę. Więc szczerze, jeśli chcesz kogoś zwymyślać, to zwymyślaj mnie. I nie waż się robić mu problemów o wciągnięciu mnie w cokolwiek.
Lily kilka razy zamknęła i otworzyła swoje usta, zanim powiedziała – To nie pierwszy raz jak to się dzieje, wiesz?
– Zauważyłam.
Zanim Rudowłosa zdążyła odpowiedzieć, do środka weszła Pani Pomfrey i spojrzała na Hermionę z uśmiechem.
– Dobrze, Panno Granger. Nie mogę powiedzieć, że twoje zęby wrócą do pierwotnego stanu, ale na pewno będziesz w stanie mówić i jeść. – Delikatnie położyła dłoń na jej ramieniu.
– I zamknąć swoje usta – dodał Severus. – Ślinisz się.
– Przynajmniej ja przestanę się w końcu ślinić – odpowiedziała, zmuszając się do powstrzymania uśmiechu, gdy Severus spojrzał na nią zszokowany.
– Wy dwoje musicie, tak? – Lily wyrzuciła swoje ręce w powietrze, warcząc, po czym wypadła jak burza ze Skrzydła Szpitalnego.
– Tak więc, może już zaczniemy? – westchnęła Pani Pomfrey. Na skinienie głowy Hermiony pielęgniarka zaczęła rzucać przeciwzaklęcie.
To było niepokojące – czuć, jak jej zęby się kurczą. Nastolatka zacisnęła mocno oczy, ściskając dłonie w pięści, aby powstrzymać wiercenie. Poczuła, jak jej zęby trą delikatnie o jej dolną wargę, później górną, a potem się zatrzymują. Mrugając, przesunęła język po górnym rzędzie. Jej oczy rozszerzyły się, gdy poczuła, jak są idealnie równe. Pani Pomfrey podała jej lustro, a następnie odeszła z porozumiewawczym uśmiechem.
Badając swoje odbicie, Hermiona nie mogła powstrzymać się od dotknięcia ich.
– Moi rodzice nie pozwolili mi ich wcześniej naprawić – wymamrotała.
– Dlaczego? – Potrząsnęła tylko głową, wiedząc, że nie jest w stanie tego wyjaśnić bez ujawniania, że nie jest półkrwi.
– Nieważne – wyszeptała. – Może powinnam podziękować Syriuszowi.
– Nie sądzę, że jego ego potrzebuje dodatkowego rozdęcia.
– Tak, pewnie masz rację. – Dopiero po chwili odstawiła lustro i odwróciła się w stronę Severusa. – Jak myślisz, ile czasu straci James, zanim wpadnie na Zaklęcie Bujnego Owłosienia?
– Myślę, że pytanie brzmi, czy znajdzie kogokolwiek kompetentnego na tyle, aby je rzucić.
– Ja je znam.
– Oczywiście.
– I potrafię je rzucić.
– Oczywiście, że tak.
– Dlaczego to oczywiste?
– Ponieważ jesteś cholerną Wiem-To-Wszystko – powiedział Severus, chichocząc cicho. Jego ręka wystrzeliła w powietrze, a on nią pomachał. – Tak wyglądasz na każdych zajęciach, bez wyjątku. Zanim się pojawiłaś, ludzie byli wybierani, a my mogliśmy się pośmiać z ich idiotycznych odpowiedzi. To tylko trzy tygodnie i jestem pewien, że nie tylko ja chcę, żebyś wróciła tam skąd pochodzisz.
W momencie, w którym słowa wypłynęły z jego ust, Hermiona wiedziała, że nastolatek ich żałuje.
Ale to zabolało. Nigdy nie wróci tam, skąd przybyła, a bolesne przypomnienie, że zaledwie dwa dni temu skończyła piętnaście lat, o czym nikt nie wiedział, wciąż ją raniło.
Bez słowa wstała z łóżka i opuściła Skrzydło Szpitalne. Severus nie próbował jej zatrzymać.
—–H—–
– Rozumiesz, że będę musiała dać ci szlaban? – Głos Profesor McGonagall wyrwał ją z głębokiej zadumy w bibliotece.
Wyglądało na to, że jej samotność dobiegła końca.
Odłożyła książkę na stół i spojrzała na nauczycielkę.
– Domyśliłam się tego.
– Usłyszałam już historię od Panów Blacka oraz Pottera, a Pan Snape nic nie powiedział. Nigdy nic nie mówi. Opowiesz mi o tym incydencie?
– Severus przebywał w sowiarni gdy przyszłam wysłać pocztę. Ledwo zaczęliśmy rozmawiać, a oni nam przerwali. Syriusz powiedział, że przyszli “poćwiczyć Zaklęcia”. Nawet przyznał się, że nie chodziło im o sowy, więc myślę, że użyli Ma… – zakaszlała gwałtownie, a potem jęknęła z frustracji. – Widocznie nie mogę ci tego powiedzieć.
– Hermiono – zaczęła delikatnie Minerwa.
– Może powinnam – powiedziała z zaciśniętą szczęką. – Może powinnam po prostu opierać się przeklętej Przysiędze na tyle długo, aby coś ci powiedzieć. Wtedy powinnam wyzwolić się z tej całej męki.
– Nie masz na myśli…
– Straciłam moją rodzinę i przyjaciół. I pozwoliłam… ugh! Nie mogę nawet powiedzieć nic więcej. I, naprawdę, jak okropnie to brzmi? Straciłam moją rodzinę, bo potknęłam się o cholernego kota! – warknęła, a z jej oczu poleciało kilka łez.
– Pięć punktów od Gryffindoru za twój język. Rozumiem twoją frustrację. Rozumiem, dlaczego Albus poprosił cię o złożenie Wieczystej Przysięgi, zwłaszcza że wie, co wydarzy się w przyszłości…
– Co masz na myśli?
– Cóż… – Minerwa zmarszczyła brwi. – Powiedziałaś mu, prawda? Mamy problem z Sama-Wiesz-Kim i jego poplecznikami, a on wspomniał, że miałaś informacje…
– Powiedział, że nie sądzi, że powinien wiedzieć – przerwała. – Stwierdził, że nie byłoby to mądre. Dlaczego zmusił mnie do zawarcia Przysięgi: abym nie mogła nikomu nic powiedzieć.
– Hmm… – powiedziała Minerwa, dalej marszcząc w zdezorientowaniu brwi, gdy rozglądała się po pomieszczeniu. Wzięła głęboki oddech, po czym odwróciła się do Hermiony. – Tak czy siak, jestem pewna, że będzie lepiej. I chciałabym myśleć, że Bob i Delia sprawili, że poczułaś się tak, jakbyś miała rodzinę.
– W tej chwili moi rodzice… kończą szkołę dentystyczną. Pobrali się w zeszłym roku. Nie rozważali posiadania dzieci, dopóki nie było prawie za późno. Są tutaj na zewnątrz, a ja nie mogę ich zobaczyć. Mogę ich nigdy nie zobaczyć. W czasie, gdy spotkam moich przyjaciół, będę na tyle stara, że będę mogła być ich matką. Bóg wie, że zawsze dręczyłam ich tak, jakbym nią była. Od kiedy przybyłam, powtarzałam sobie, że to będzie świeży start. Ale tak naprawdę pamiętałam tylko aby napisać do Delii, a gdy wreszcie wysłałam list… Nie wiedziałam, co robić. Nie mam tutaj żadnych prawdziwych przyjaciół.
– Jest Panna Evans i Pan Snape – powiedziała Minerwa, ale Hermiona potrząsnęła głową.
– Lily nie jest moją przyjaciółką, ale jest jej do tego bliżej, niż komukolwiek innemu, ponieważ ani nie mam cierpliwości, ani nic wspólnego z resztą dziewczyn. A Severus, cóż, toleruje mnie tylko dlatego, że Lily go o to poprosiła.
– Rozumiem – kobieta westchnęła. – Cóż, już przegapiłaś kolację, a ja nie mogę pozwolić na to, żebyś omijała posiłki. Delia obedrze mnie ze skóry, jeśli się o tym dowie. Przejdźmy do mojego biura, a ja poproszę skrzaty, aby przyniosły ci herbatę. – Wstała, podając Hermionie dłoń. – A potem omówimy twój szlaban, który odbędzie się w poniedziałkową noc.
Hermiona nie mogła powstrzymać chichotu, który wyrwał się z jej gardła, gdy podążała za Minerwą.
23 września 1974
Resztę weekendu spędziła sama. Lily nie mówiła nic więcej poza “do zobaczenia później”, gdy Hermiona wychodziła do biblioteki.
W poniedziałkowy poranek zeszła sama na śniadanie. Zjadła owsiankę z głową pochyloną nad książką, czując na sobie wzrok kilku osób, ale postanowiła je zignorować. Kiedy skończyła, podniosła się. Zdała sobie sprawę, że Lily jeszcze nie zjadła, więc ruszyła, aby wyjść sama.
– Hermiono – usłyszała głos Remusa, po czym zatrzymała się, gdy on do niej biegł. Zerkając w bok zauważyła, że Syriusz przygląda im się z zainteresowaniem, a James (którego włosy były zdecydowanie za długie) był rozproszony przez Lily. Peter wpatrywał się w Blacka wielkimi oczami. – Odnośnie soboty…
– Co z nią? – zapytała, zwracając swoją uwagę na niego.
– Cóż, ech… – Opuścił ręce. – Chodzi o to, że oni nie chcieli nic ci zrobić.
– Nie – powiedziała, krzyżując ręce na piersi. – Nie, chcieli zrobić coś Severusowi.
– Zrozum – westchnął, zerkając przez ramię. Przypuszczała, że nie powinna zobaczyć zachęcającego gestu, jaki pokazywał mu Syriusz. – Snape… on nie jest miłym facetem.
– Wiem o tym.
– Wiesz? – Remus zmarszczył brwi.
– Tak. Od kiedy go poznałam, obraża mnie przynajmniej raz w każdej rozmowie i dobrze zdaje sobie sprawę z tego, że wolałby, abym zniknęła, niż przebywała w jego obecności. – Prychnęła, myśląc o Profesorze Snape z jej przyszłości i o słowach, które Severus skierował do niej w sobotę. – Ale nie szuka ludzi tylko po to, aby ich przekląć. Nie przeszkadza celowo innym w nauce. I przede wszystkim, na pewno nie wysłałby kogoś innego, aby za niego przeprosił. – Spojrzała na Syriusza, który uśmiechnął się do niej, zadowolony. Zwróciła swój gniewny wzrok znów na Remusa. – Więc, wybacz mi, jeśli wybiorę mniejsze zło. Zobaczymy się w klasie, Remusie.
– Miałeś nakłonić ją, aby poszła z nami – usłyszała narzekanie Syriusza i potrząsnęła głową z niedowierzaniem. Jak on mógł w ogóle myśleć, że dołączy do niego po tym, co się stało w sobotę? Ale, co prawda przebywał w innej części Skrzydła Szpitalnego i nie widziała go w sobotę. A na pewno nie opuścił pomieszczenia przed nią, więc musiał słyszeć ich rozmowę.
Na chwilę się zatrzymała. Huncwoci zauważyli lukę, którą mogli wykorzystać, aby zranić Severusa (co by nie zadziałało) albo odciągnąć Lily (to również).
– Cholernie fantastycznie – mruknęła pod nosem, wypadając z Wielkiej Sali.
Niedługo później dołączył do niej Severus.
– Jesteś wrzodem na dupie.
– Sądzę, że już ustaliliśmy, że wolałbyś gdybym nie istniała, więc nie potrzebuję już więcej wyzwisk od ciebie – powiedziała oschłym tonem, próbując od niego odejść.
– Nie chciałem… Kurwa, zatrzymasz się? – warknął cicho. Zatrzymała się, ale nie odwróciła do niego. – Przepraszam za to, co powiedziałem w sobotę, ale tylko za… Miałem na myśli te wszystkie słowa o byciu irytującą Wiem-To-Wszystko. To sprawia, że już nie jestem potrzebny na lekcjach, a Ślizgoni ciągle cię przedrzeźniają. – Hermiona spojrzała na niego i dostrzegła, że nastolatek przeczesywał palcami włosy. Zauważyła, że rano nie są takie tłuste. Dalej wyglądał jak szkielet, ale przynajmniej umył głowę. – Może byłem też zbyt niemiły wtedy w Sowiarnii. Nie potrzebuję, aby ktokolwiek mnie bronił, a na pewno kogoś, kto by później pomógł im z przeciwzaklęciem.
– Powiedziałam, że umiem rzucić zaklęcie, a nie, że to zrobię.
– Ale Potter ma teraz włosy – powiedział, marszcząc brwi.
– Wnikliwa obserwacja. Tak czy siak, są na pewno zbyt długie. Ja, jako denerwująca Wiem-To-Wszystko, przerwałabym zaklęcie wcześniej. A co więcej, cały weekend spędziłam w bibliotece.
– Racja.
– A jeśli chodzi o bronienie ciebie, to nie ma znaczenia czy tego chciałeś lub potrzebowałeś. Byłam tam i nie miałam zamiaru stać bezczynnie, gdy ci idioci rzucali na ciebie zaklęcia.
– Są z twojego Domu.
– To prawda. – Wzruszyła ramionami.
– Jestem Ślizgonem. Jestem twoim wrogiem i kiedy dorosnę, to przejdę na ciemną stronę i będę robił wszystkie te posrane rzeczy.
Zastanowiła się nad tym, co pozwoli powiedzieć jej Przysięga.
– Kiedyś podpaliłam swojego nauczyciela – stwierdziła, czując jedynie delikatny ucisk w sercu. – I ukradłam składniki do Wielosokowego. Do tego uderzyłam chłopca z przeciwnego Domu dla czystej przyjemności. To nie tak złe jak dwie pierwsze rzeczy, ale i tak nie było dobrym zachowaniem. Poza przeklęciem kilku dupków w samoobronie, co gorszego zrobiłeś?
Gdy mówiła, słaby uśmiech pojawił się na jego twarzy.
– Wiesz, sądzę, że źle ciebie oceniłem. Da się ciebie bardziej polubić, niż początkowo zakładałem.
Hermiona wykrzywiła usta, starając się nie roześmiać, zastanawiając się, czy po fatalnym meczu Quidditcha Profesor Snape siedział przy biurku i zdał sobie sprawę z tego, kto to zrobił. Albo czy śmiał się, gdy zmieniła się w kota. Może po tym gdy zniknęła, Draco odnalazł go i groził, że powie swojemu ojcu co się stało. Zastanawiało ją, czy Profesor Snape zapamięta to wszystko i poczuje sympatię, czy irytację.
—–S—–
25 grudnia 1992
– Severusie, weź się w garść! – Poppy skarciła go, idąc do swojego biura, ale to tylko jeszcze bardziej go rozbawiło. Nie chciał się przy niej śmiać, naprawdę.
Gdy zauważył, że część jego składników znika, przypomniał sobie wyznanie Hermiony na ich czwartym roku. Wiedział, bez wątpienia, że to ona je zabrała i tak samo zdawał sobie sprawę z tego co z nimi zrobi. Pamiętał o tej rozmowie gdy rok temu wrócił do swojego biura po pierwszym meczu Quidditcha i znalazł na biurku zestaw nowych szat z dopiskiem “przepraszam”, napisanym pismem jego żony.
Hermiona ostrzegła go, aby nie czuł się zbyt komfortowo gdy dzieci się uspokoją, rumieniąc się z zakłopotaniem, gdy wpatrywała się w swoje wino, nie chcąc na niego spojrzeć. Był ciekawy, ale wiedział, że nic mu nie powie.
Gdy Poppy zafiukała mówiąc, że wystąpił wypadek z Wielosokowym, ciekawość zmieniła się w przerażenie. Wziął antidotum wraz z bezoarem, zakładając, że dziewczyna w jakiś sposób uwarzyła eliksir źle i będzie musiał ratować jej życie.
Gdy zobaczył, co miała na myśli mówiąc “wypadek” nie mógł się pohamować.
– Zdajesz sobie sprawę, że H. jest teraz w salonie, w pełni świadoma tego co tutaj widzę.
– Tak, ale Hermiona Granger jest przerażona i potrzebuje pocieszenia.
– Czy ja kiedykolwiek kogoś pocieszałem? – zapytał, ocierając łzę rozbawienia.
– Właściwie to kilka razy. – Poppy skrzyżowała ramiona. – Bądź miły dla Panny Granger, a właściwie to tak miły, jak potrafisz. Napraw ją, a potem idź śmiać się ze swojej żony. Chociaż sądzę, że tego wieczoru będziesz musiał transmutować sofę w coś wygodniejszego.
– Obawiam się, że problem Panny Granger jest bardziej skomplikowany i samo antidotum nie wystarczy. Jest powód, dla którego nie używa się sierści zwierząt w Wielosokowym.
– Ale uda ci się ją naprawić, prawda?
– Nie przypominam sobie, żebym był w związku małżeńskim z futrzakiem, więc tak, Poppy, uda mi się.
– To dobrze. Chociaż na twoim miejscu unikałabym wszystkich rozmów ze swoją żoną, które mogłyby doprowadzić ją do mruczenia.
Gdyby takie słowa opuściły usta pielęgniarki w innym czasie, w szczególności z takim uśmiechem, Severus mógłby się oburzyć lub obrazić. Nienawidził tego, że wszyscy rozmawiali o intymności, którą dzieli ze swoją żoną, a zwłaszcza wypowiadali się o niej tak ordynarnie.
Ale to nie była normalna sytuacja i śmiech znów wydobył się z jego ust, gdy opuszczał Skrzydło Szpitalne, aby uwarzyć eliksir, który uratuje dziewczynę, która za dwa lata zostanie jego najlepszą przyjaciółką. A także, aby odłożyć spotkanie z żoną tak długo, jak to możliwe.
Sofa naprawdę nie była wygodna, nawet gdy ją transmutował.
taaak! dopiecz mu! należy mu się!Wróć do czytania
*rękawWróć do czytania
Dziękuję za czujność! 🙂
urocze to przerzucanie słoika 🙂Wróć do czytania
dżentelmen 😀Wróć do czytania
lofciam! jakże inne znaczenie tego „nie widzę żadnej różnicy” od tego z późniejszych czasów!Wróć do czytania
no i tyle było z „nie będę wyrywna i wiedzieć wszystkiego” 🙂Wróć do czytania
jak nastolatek faktycznie najpierw mówił, a potem myślał… i żałowałWróć do czytania
i widzisz Remus? Sam przyszedł przeprosić, bez pośredników 🙂Wróć do czytania
na pewno będzie wiedział, kto go podpalił 😀Wróć do czytania
on jej kwiaty, ona mu szaty – cute 😀Wróć do czytania
Super, że podjęłaś się tego tłumaczenia. Nie mogę się doczekać dalszych losów młodej Hermiony i Snape’a 😀
Dziękuję! 🙂