Fate Set Right Rozdział 6

—–S—–

30 maja 1993

 

Była ostatnią, której podano Wywar z Mandragory, więc zatrzymał się przy jej łóżku, gdy reszta ofiar zaczęła się przebudzać. Zignorował płacz Argusa, który głośno zawodząc przyciskał do piersi kota. Creevey zwrócił na chwilę jego uwagę okrzykiem o zaginionym aparacie, ale Severus szybko się odwrócił, przewracając oczami.

Patrzył jak kończyny wiotczeją, a brązowe oczy odzyskują ostrość. Jego syn miał dokładnie takie same oczy i to było najbardziej irytujące w młodej pannie Granger: Severus mógł w niej dostrzec swoje dzieci, ale w przeciwieństwie do widzenia w Harrym młodego Jamesa, nie mógł zobaczyć w dziewczynce swojej żony. Nawet ta jej wersja, którą spotkał po raz pierwszy, nie była tak irytująca jak teraz.

Ale kiedy brązowe oczy spojrzały na niego, nie mógł powstrzymać się od słabego uśmiechu.

– Witaj z powrotem, Panno Granger – wyszeptał.

– Dziękuję, Profesorze – wymamrotała.

Kiwnął głową i odszedł. Dopiero kiedy był na korytarzu, dał się ponieść wyczerpaniu.

Gdy Pomona ogłosiła, że mandragory dojrzały, rozpoczął warzenie bazy, której potrzebował do wywaru. Kiedy była, mógł wyjść z laboratorium po niezbędny składnik. Zanim opuścił lochy, Minerwa zażądała, aby wszyscy uczniowie wrócili do swoich dormitoriów, a profesorowie spotkali się w pokoju nauczycielskim.

– Stało się – powiedziała kobieta drżącym głosem, odwracając wzrok. – Uczeń został porwany przez potwora. Prosto do Komnaty Tajemnic. Dziedzic Slytherina zostawił kolejną wiadomość: jej szkielet pozostanie w komnacie na wieki.

Serce Severusa prawie się zatrzymało, a nikt nie powiedział ani słowa. Oczywiście rozległy się westchnienia i piski paniki, ale nikt nie zadał pytania, na które każdy chciał znać odpowiedź.

– Kto? – zapytał cicho, chwytając się oparcia krzesła. Kiedy Minerwa nie odpowiedziała od razu, jego żołądek zacisnął się w supeł. – Kto został zabrany, Minerwo. – Jego knykcie zbielały, a kolana ledwo utrzymywały ciężar jego ciała.

– Nie Rory. Ginny Weasley.

Ulga nie był tak przytłaczająca, jak sobie życzył. Jego córka lubiła tę dziewczynę i jeśli miał być szczery, była ona także jedyną córką Weasley’ów, którą lubił. Percy był okropną kombinacją ślizgońskiej ambicji i gryfońskiej bezczelności, a Charles i Ronald byli zbyt podobni do siebie w swoim sposobie myślenia. Chociaż bliźniacy nie byli najlepsi, byli mądrzy i kreatywni. Oni i najstarszy, William, byli jednymi z jego ulubieńców. Ginewra i bliźniacy mieli tę dodatkową zaletę, że byli mili dla jego córki, a on nigdy nie mógł przeoczyć życzliwości.

Sam zaznał jej niewiele, zanim poznał swoją żonę.

Właśnie wtedy wszedł dumnie nadęty Lockhart.

Być może właśnie w ten sposób stracimy nauczyciela Obrony pomyślał bez poczucia winy. Mężczyzna irytował go od chwili, gdy dołączył do personelu. Dostał pracę, o którą Severus starał się od pierwszego upadku Czarnego Pana. Było wielu profesorów, którzy ustąpili i żaden z nich nie został ani zabity, ani ranny. Ale nie, Dumbledore przejrzał listę doświadczonych, znających się na rzeczy kandydatów kilka lat temu i nadal nalegał, że Severus nie powinien opuszczać klasy Eliksirów. I taki był tego rezultat: ładna buźka, która myślała, że bycie najmłodszym w zespole to zaszczyt i wierzyła, że młode dziewczęta, którym się podoba to coś, czym można się chwalić.

I na miłość Merlina, Nimue i Salazara, jeśli dostawałby galeona za każdym razem jak Lockhart flirtował lub bezczelnie podrywał Hermionę podczas jej wizyt, mógłby sobie pozwolić na rozszerzenie prywatnej biblioteczki nie tylko o przestrzeń, ale także i książki. Dziękując temu, kto go słuchał, jego Hermiona uważała go za idiotę. Martwił się, gdy zauważył śmieszne serduszka i napis Hermiona Lockhart na marginesach esejów próbnych, które pisała Panna Granger.

Severus od razu zamordowałby tego idiotę, gdyby zobaczył napis Aurora Lockhart w wypracowaniu córki.

I był idiotą, jeśli opowieść Pottera o tym, co wydarzyło się w Komnacie była prawdziwa. Kiedy wyszli, mężczyzna nie znał nawet swojego imienia. Tym lepiej.

Ale teraz było już po wszystkim i Severus mógł się wymknąć do swoich komnat, na swój zasłużony odpoczynek. Dokuczliwy, apodyktyczny głos w jego głowie nalegał, aby podziękował Potterowi za uwolnienie ich od bazyliszka, ale go zignorował. Nie podziękuje Potterowi, ale da Dumbledore’owi niezły ochrzan, gdy znowu go zobaczy. Usunięcie go przez Lucjusza było jedną z niewielu dobrych decyzji, jaką blondyn kiedykolwiek podjął. Nawet, jeśli było to tylko tymczasowe.

Severus wśliznął się do salonu.

Było wcześnie, lub późno, sam już nie wiedział, ale kiedy zobaczył czubek kędzierzawej, brązowej głowy, odetchnął z ulgą. Podszedł do sofy, na której siedziała jego żona i usiadł obok niej ciężko. Kobieta czytała i nawet nie podniosła wzroku, gdy do niej dołączył. 

– Gdzie Leo? – Zazwyczaj, gdy ich syn nie był w komnatach, przebywał z Hagridem. Ale z półolbrzymem w Azkabanie? 

– Spędza czas z babcią. Wpadła niespodziewanie – odpowiedziała Hermiona, przewracając stronę. – Wspomniała także, że w wieku siedmiu lat jest znacznie mniej skłonny do przytulania, a ona nie staje się młodsza. Nie chciałaby, aby odwiedzali ją tylko nastolatkowie, bo są dość okropni w tym wieku. Mogłam źle ją zrozumieć, ale chyba chce, żebyśmy mieli kolejne.

– Nie dzisiaj, jestem cholernie zmęczony – powiedział, kładąc głowę na jej kolanach, po czym zamknął oczy. Zachichotała, przeczesując palcami jego włosy. Często zastanawiał się, czy kiedykolwiek przeszkadzało jej to, że zazwyczaj są tłuste, ale nigdy nic nie powiedziała i wiedział, że tego nie zrobi. Więc milczał, pozwalając by jej delikatny dotyk muskał jego skórę głowy długimi, relaksującymi pociągnięciami.

– Jeśli o mnie chodzi, to nigdy. – Hermiona westchnęła, a Severus nie był zdziwiony, słysząc ból w jej głosie. – To było… Za dużo. Te lata między Rory a Leo. Za dużo… Nie chcę więcej tego przeżywać.

Wyciągnął rękę i chwycił jej dłoń, przesuwając ją do swoich ust, aby złożyć na niej pocałunek.

– Dwójka jest w porządku. Dwójka to więcej niż to, na co liczyliśmy i musi nam to wystarczyć. Patrząc na to wszystko, co działo się tego roku, dwójka w Hogwarcie w tym samym czasie skróci mi życie o dekady. Gdyby jeszcze kolejne miało przejść tymi korytarzami ze wszystkim, co może się wydarzyć, wpędziłoby mnie to za wcześnie do grobu.

– Następnego roku… Cóż, nie będzie żadnego bazyliszka – powiedziała niepewnie Hermiona, a Severus jęknął. – Jeszcze rok, kochanie. Jeszcze rok i będę w takiej samej błogiej nieświadomości jak ty.

– Wiem, że chciałaś mnie pocieszyć, ale to nie działa.

– Przepraszam.

– Oczywiście, że przepraszasz. – Uśmiechnął się. – Przynajmniej powiedz mi, o ile możesz, nie padając przy tym trupem, czy Profesor Obrony przed Czarną Magią w następnym roku przynajmniej będzie kompetentny? 

Czekał, nie ciesząc się ciszą która nastąpiła, zerkając przez rzęsy na tyle, aby ją zobaczyć. Dostrzegł jej uśmiech.

– Polubisz go bardziej niż się spodziewasz – było wszystkim, co powiedziała, starając się być tajemniczą, albo dlatego, że była związana przysięgą.

Nadal pieściła jego włosy, a on znów się rozluźnił, zanim rozproszyło go pieczenie na lewym ramieniu. Zesztywniał, sięgając do rękawa, po czym odpiął całe mnóstwo guzików i podciągnął go, ukazując Mroczny Znak.

Hermiona znieruchomiała.

– Wcześniej był ciemniejszy – powiedział z roztargnieniem, przesuwając palcami po wężu. – Zauważyłem to podczas warzenia i najpierw pomyślałem, że to przez światło.

– Ciemniejszy – powtórzyła Hermiona. – Ale to by znaczyło…

– Że Czarny Pan był na granicy powrotu. Był tylko o kilka odcieni ciemniejszy, niż jest teraz, jak wyblaknięty mugolski tatuaż, ale wracał. Wracał.

Przeniósł wzrok na żonę i patrzył, jak jej czoło marszczy się w skupieniu. Więc to nie było coś, co wyróżniało się jako wielkie wydarzenie, skoro musiała głębiej szukać odpowiedzi.

– Słabo pamiętam, ale Harry mówił coś o pamiętniku, należącym do Toma Riddle’a i… i że używał Ginny, aby przybrać formę cielesną. Ale powiedział, że Riddle był młodym mężczyzną, nie starszym niż podczas siódmego roku. – Znowu zmarszczyła czoło. – Był przystojny, o ile pamiętam, ale na pewno nie wyglądał tak młodo.

Severus potrząsnął głową i również zmarszczył brwi. Potter zmierzył się w komnacie z młodym, siódmorocznym Tomem Riddle’em, najwyraźniej jeszcze nie Voldemortem. To było dziwne. I oczywiście, Hermiona była zajęta macierzyństwem i nauką przez ostatni rok przed upadkiem Czarnego Pana. Trzymał ją z daleka od mężczyzny, który stawał się coraz bardziej maniakalny, nie chcąc zbliżać do niego jej ani Aurory. Nawet Narcyza po cichu wycofała się, krótko po urodzeniu Draco i nie powróciła do ich kręgów towarzyskich przed upadkiem Czarnego Pana. Voldemort powoli się zmieniał przez te lata, ale przez przeklętą przepowiednię szaleństwo zepchnęło go na głęboką wodę. Jego ciemnobrązowe oczy zmieniły się w krwistą czerwień. Stały się też węższe. Jego magia się zmieniała, zmieniało się w nim coś, czego nie dało się naprawić.

Severus był pewien, że w ostatnich kilku dniach pokonałby go w konkursie piękności.

– Nie rozumiem jak mógł wrócić. Albo jak mógł to zrobić przez dziennik – powiedziała kobieta, wracając do przeczesywania palcami jego włosów.

Severus parsknął.

– Jestem pewien, że to rozgryziesz, kochanie. Myślę też, że Rory musi dowiedzieć się więcej o obecnym stanie wydarzeń.

– Jasne, ale to może poczekać, prawda? Przynajmniej do wakacji? Moja niewinność umarła na pierwszym roku w Hogwarcie, chciałabym dać jej chociaż trochę więcej czasu.

– Myślę, że możemy tak zrobić – przyznał Severus, samemu chcąc zatrzymać swoją małą dziewczynkę taką, jaką jest jeszcze trochę dłużej, ale wiedział że dorastała i robiła to w czasach, w których było jeszcze bardziej niebezpiecznie niż wcześniej.

Ale Znak wyblakł, Potter wygrał, a jego rodzina była bezpieczna. Niebezpieczeństwo na razie minęło i z tą myślą, Severus odpłynął.

 

—–H—–

3 lipiec 1975

 

Hermiona uśmiechnęła się i pomachała.

– Cześć – powiedziała. Nie spieprzyła sprawy z Severusem, ale teraz poczuła niechęć ze strony przyjaciółki.

– Hermiona – powiedziała Lily, potrząsając lekko głową, zanim się uśmiechnęła. Hermiona znała ten uśmiech. Często widziała go, skierowanego do Syriusza w ich Pokoju Wspólnym. – Co ty tutaj robisz?

– Wprosiła się – odpowiedział Severus, opierając się o huśtawkę. Skrzyżował ramiona i spojrzał na dziewczynę o brązowych włosach z radością w oczach. – Najwyraźniej bardzo chciała się ze mną zobaczyć.

– Czyżby? – Lily nie starała się za bardzo ukryć swojej protekcjonalności. – Cóż, to uroczo. Minął tylko tydzień, a do września jeszcze długa droga.

– Września? – Hermiona spojrzała na Severusa zauważając, że radość w jego oczach zniknęła, zastąpiona pustym spojrzeniem osoby, która została przyłapana na kłamstwie.

– Cóż, przypuszczam, że pewnie udałoby ci się na nas wpaść na Pokątnej. Przez kilka ostatnich lat razem kupowaliśmy przybory szkolne, prawda, Sev?

Nastolatek kopnął stopą ziemię.

– Myślę, że dalej możemy jeśli dasz nam z wyprzedzeniem znać, kiedy wyruszasz. Chociaż nie sądzę, że tym razem będziemy musieli zatrzymywać się w aptece Sluga i Jiggersa.

– Sądzę że to zależy od tego, czy będziesz chciał grzebać w szklarniach i ogrodzie. Bob ma dwie przeznaczone na bardziej niebezpieczne rośliny, więc nie musisz martwić się mandragorą czy jadowitą tentaculą, zbierając swoje ingrediencje – powiedziała równie swobodnie co przyjaciel.

Była pewna, że Lily przebywała w pobliżu, gdy Hermiona zapytała go o spędzenie z nią wakacji. A co więcej, wiedziała, że Lily na pewno słyszała Severusa, mówiącego, że spędzi kilka dni w domu, aby zostawić to, czego nie potrzebuje i kupić trochę mugolskich ubrań, zanim złapie Błędnego Rycerza.

Severus wzruszył ramionami.

– Jestem gotów codziennie rozsiewać nawozy, jeśli oznacza to wysokiej jakości składniki do eliksirów.

– Chwila – powiedziała Lily, unosząc ręce z dłońmi skierowanymi w ich stronę. – Mówisz tak, jakbyś miał zamiar do niej pojechać.

– Bo miałem. Mam – poprawił się. – Zaprosiła mnie, a ja się zgodziłem. Wiesz jak to jest być tutaj, Lily. Rozumiesz dlaczego wolałbym stąd wyjechać, skoro mam inną opcję.

– A co ze mną? Mam utknąć z Tunią na cały dzień, każdego dnia, gadającą o tym jak wielkim dziwakiem nie jestem i jak to ona nie chodzi do normalnej szkoły?

– Masz innych przyjaciół, czego ja nie mogę powiedzieć. Nie licząc obecnych tutaj, oczywiście – powiedział spokojnie, a oczy Lily pociemniały.

– Więc jak nazywasz tych, z którymi zadajesz się w swoim domu, Sev? Avery’ego i Mulcibera?

– Znajomymi. I tak jak mówiłem już wcześniej, wiele razy, Lily: jeśli nie będę miły dla innych Ślizgonów, nigdzie nie będę bezpieczny.

– Oni mówią i robią okrutne rzeczy, Sev. Do mnie, do innych Mugolaków, do wszystkich, którzy nie podzielają ich myślenia.

– A co z Syriuszem? – wcięła się Hermiona. – Co z Jamesem? Niby w czym są inni od Mulcibera i Avery’ego? Robią dokładnie takie same rzeczy. Wybierają na ofiarę każdego, kto nie jest wierny tak zwanym “ideałom Gryffindora”. Przenoszą rywalizację domów na zupełnie inny poziom, zwłaszcza jeśli chodzi o Severusa.

– To nie tak, że on nie walczy – zaprotestowała Lily.

– Byłam zdziwiona, jeśli by tego nie robił. Do diabła, spójrz na to jak się złościsz tylko z powodu tego, że Severus nie ma innego wyboru, niż z nimi przebywać. Wątpię, że ma takie same zdanie o Mugolakach jak oni, patrząc na to z kim się zadaje, ale to nie znaczy, że może się otwarcie sprzeciwiać tym, którzy uważają cię za gorszą.

– Ale powinien. – Rudowłosa tupnęła nogą.

– Dlaczego? Aby musiał spać każdej nocy z jednym okiem otwartym?

– Jakim cudem przeszliśmy z mojego nocowania u Hermiony w wakacje do tego? – mruknął Severus.

– Ponieważ Lily czuła się tak, jakbyś ją porzucał, jeszcze zanim ja się pojawiłam – powiedziała Hermiona, podnosząc się z huśtawki i odchodząc kilka kroków, zanim spojrzała na Lily. Ból w zielonych oczach natychmiast przeszył ją poczuciem winy i zerknęła na Severusa, który wyglądał niepewnie. Cichy głos w jej głowie powiedział jej, że nie powinna być zaskoczona. Lily była piękna i mądra i widocznie chciała jego uwagi. Nie tak dawno miał nadzieję, że tak się stanie, więc dlaczego miałby ją teraz opuszczać?

Wzdychając, opuściła wzrok na ziemię.

– I pewnie myśli to samo teraz. Ciągle wytrącam wszystko z równowagi. Macie tradycję, a ja ją zakłócam. – Spojrzała na Severusa, który wpatrywał się w nią szeroko otwartymi oczami, z niedowierzaniem. – Wrócę do twojego domu, wylewnie przeproszę twoją matkę i pojadę do domu. Albo do Dziurawego, a potem do domu. Jeśli chcesz zostać, nie myśl, że koniecznie musisz przyjąć moją ofertę. Zaproszenie pozostaje aktualne oczywiście, ale nie chcę… Nie chcę zniszczyć waszej przyjaźni. – Odwróciła się szybko.

Powinna wiedzieć, gdzieś w głębi duszy, że będzie tak samo jak wcześniej. Wiedziała, że Harry spędzał przynajmniej połowę wakacji z Ronem, a ona była piątym kołem u wozu. Powinna uważać siebie za szczęściarę, że w ogóle miała przyjaciół w tej epoce.

– Hermiono. – Severus nie musiał krzyczeć, ale zaskoczyła ją jego ręka, opadająca na jej ramię. Odwróciła się do niego. – Nie możesz do jasnej cholery jechać aż tutaj i szczerze wierzyć, że wystawię cię, bo Lily wpadła w furię?

Usta Hermiony zamykały się i otwierały, gdy próbowała to zrozumieć.

– Kurczę, czasem jesteś naprawdę głupia jak na tak inteligentną czarownicę – wymamrotał, ale nie na tyle cicho, aby mogła go nie usłyszeć, więc spojrzała na niego spode łba. – Lily i ja spędzaliśmy razem wakacje przed Hogwartem, ale z racji tego, że przez większość roku jej tutaj nie ma, więcej czasu spędza z mugolskimi znajomymi niż ze mną. Może próbowała mnie złapać przez kilka dni, ale to nie trwałoby za długo. Poszlibyśmy razem na Pokątną, tak, ale głównie dlatego, że jej rodzicom było szkoda mnie i mojej matki, bo nie mieliśmy jak dotrzeć do Londynu.

– Powinnam przeprosić za odejście. – Hermiona próbowała wrócić na plac zabaw, ale dłoń Severusa ją powstrzymała.

– Nie sądzę. Po pierwsze, w chwili, w której za tobą poszedłem, Lily prawdopodobnie wróciła do domu. Po drugie, nie zrobiłaś niczego złego co wymagałoby przeproszenia. – Zawahał się, po czym znów zaczął mówić. – Lily i ja nie jesteśmy już tak blisko, jak byliśmy przed Hogwartem. Pomyśl o tym jak często zostawia nas dla innych znajomych z Gryffindoru, nawet się nad tym nie zastanawiając.

Zrobiła tak jak powiedział i zaledwie sekundę zajęło jej zaakceptowanie faktu, że Lily bardzo często ich zostawiała.

– Chodź – powiedział, wskazując znów na park. – Mama pewnie myśli, że nie będzie nas trochę dłużej.

Hermiona skinęła głową i poszła za nim.

Ku ich zaskoczeniu Lily dalej tam była, ale zajęła huśtawkę, na której siedziała Hermiona.

– Myślałam, że wracasz do siebie? – zapytała głosem pozbawionym złośliwości, ale jej oczy były zmrużone.

– Powiedziałem jej, że jest śmieszna – odpowiedział Severus, siadając obok Rudowłosej, ale odwracając się w przeciwnym kierunku. – Moglibyśmy umówić się na spotkanie w Dziurawym. Jeśli nadal chcesz razem zrobić nasze zakupy, możemy to zaplanować.

Lily wzięła głęboki oddech, a jej wzrok przesuwał się między Severusem a Hermioną, jakby rozważała swoje opcje.

– W porządku. 

 

—–H—–

 

Popołudnie spędzone z Lily było niezręczne. Hermiona dalej czuła się jak piąte koło u wozu, ale w domu Snape’ów, tylko z Panią Snape i Severusem, poczuła się dużo swobodniej.

Eileen Snape polubiła młodą czarownicę, czego dziewczyna nie mogła zrozumieć. A Hermiona uważała starszą kobietę za idealną Ślizgonkę. Eileen bezróżdżkowo i niewerbalnie rozpaliła piec, transmutując wcześniej starą gazetę w drewno opałowe.

– Czego Tobias nie wie – skomentował Severus z błyskiem rozbawienia w oczach.

– Tobiasa nie zaboli – odpowiedziała Pani Snape.

Gdy zabierała się za przygotowanie ziemniaczanego dania, Hermiona wtrąciła się bez pytania. A z kolei (jak to na prawdziwą matkę przystało) Eileen Snape opowiedziała jej o dzieciństwie Severusa.

– Jego pierwsze przypadkowe użycie magii nastąpiło gdy miał około roku, jakoś przed świętami, jeśli dobrze pamiętam. Piwa Tobiasa ciągle znikały, lądując na lodówce, gdzie często odkładałam rzeczy, do których nie chciałam, aby Severus się dostał.

Oczy nastolatka zwęziły się.

– Zawsze mówiłaś, że to było wtedy, gdy w napadzie złości podpaliłem krzesło.

– Och, jestem prawie pewna, że to było twoje pierwsze zamierzone użycie magii – odpowiedziała z podobnym uśmiechem na twarzy, jaki przybierał Severus, gdy był rozbawiony.

– Co dokładnie stało się takiego strasznego, że podpaliłeś krzesło? – zapytała Hermiona.

– Nie pozwoliłam mu wspiąć się na półkę z książkami – odpowiedziała Pani Snape, a Hermiona przygryzła wargę, powstrzymując śmiech.

– A jak wyglądało twoje pierwsze użycie magii? – warknął Severus, krzyżując ramiona na piersi.

– Sprawiłam, że moje laleczki się poruszały, gdy urządzałam im przyjęcie z herbatką. Miałam trzy lata, tak sądzę. To najwcześniejsza rzecz, którą pamiętam i której świadkami byli moi rodzice. – Jej uśmiech zbladł. – Byli przerażeni. Pamiętam, jak mama krzyczała ze strachu, a ojciec wyciągał mnie z pokoju. Nic nie rozumiałam, tak samo jak oni.

W pokoju było cicho, poza dźwiękami przygotowywania obiadu.

– Nigdy nie rozumiałam dlaczego Ministerstwo nie bada przypadków wybuchów magii tam, gdzie ich wcześniej nie było – powiedziała w końcu Pani Snape. – Życie na pewno byłoby łatwiejsze, jeśli Mugole wiedzieliby, co się dzieję. Ale nie – przecięła ziemniaka z dużo większą siłą, niż prawdopodobnie chciała, a nóż mocno uderzył w deskę. – Kodeks Tajności stanowi, że żadna czarownica ani czarodziej nie może informować Mugoli o tym, kim są. Możesz się z nimi ożenić, założyć rodzinę, ale nie daj Boże ujawnić tę ważną część siebie, zanim będzie to konieczne. Ale może w Nowym Świecie jest inaczej? – Odwróciła się do Hermiony z rozszerzonymi nozdrzami i zimnymi oczami, ale jej złość nie była skierowana na dziewczynę.

– Emm, cóż, jest trochę gorzej. Nie powinno być żadnych dowodów na istnienie świata czarodziei. Nie mogą nawet poślubić Mugola.

– Więc jak twoi rodzice cię zatrzymali?

Hermiona otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, ale nie mogła zmusić się do powiedzenia żadnych słów. Spojrzała na Severusa, który wyglądał na zdenerwowanego po raz pierwszy, od kiedy przybyła. Jego postawa była luźna, a oczy biegały między nią, a jego matką. Więc pani Snape nie wiedziała, przynajmniej póki co, że Hermiona była Mugolką.

– Emm… – Hermiona przełknęła gulę w gardle, która po chwili znów wróciła. – Jesteśmy Brytyjczykami.

Eileen Snape uniosła jedną brew, zanim odwróciła się do warzyw.

– Nie mów mi, że ona uchodzi za czystokrwistą.

– Winimy za to wychowanie w Stanach – odpowiedział zwyczajnie Severus. Kobieta parsknęła.

– A oni to kupują?

– Większość nie ma ochoty podróżować po krajach, gdzie musieliby ubierać się i zachowywać jak Mugole, więc nie są w ogóle zainteresowani uczeniem się o nich. I nieczęsto dyskutuje się o pierwszych użyciach magii.

Eileen potrząsnęła głową.

– Podczas kolacji pokażę ci kilka powszechnych wymogów etykiety czystej krwi. Mogłaś zajść tak daleko mówiąc, że zostałaś wychowana w innym społeczeństwie, ale w końcu pojawi się coś, czego tak nie usprawiedliwisz.

– Ja… Doceniam to, dziękuję – odpowiedziała skromnie Hermiona.

– Tylko nie machaj ręką, jeśli będziesz miała pytania – wymamrotał Severus. Złapał ziemniaka, którego nastolatka rzuciła w jego głowę, bez patrzenia. – Gryfonka.

Hermiona tylko prychnęła w odpowiedzi.

 

—–H—–

 

Hermionie kręciło się w głowie, gdy poszła do łóżka. Leżała na przetransmutowanym łóżku, przyglądając się pęknięciom na suficie w pokoju Severusa, zdumiona ilością informacji, którymi podzieliła się z nią Pani Snape podczas kolacji.

Skrzaty domowe były niewolnikami. Chętnymi niewolnikami, którzy zginęliby, gdyby nie służyli. I nie dostawali wypłaty! To było strasznie nieludzkie.

– Oni nie są ludźmi – przypomniała jej Eileen. – I jak zmuszanie ich do zmiany postępowania miałoby różnić się od naszego wyjazdu do innego kraju i narzuceniu naszych zwyczajów rdzennej ludności?

– Ale my tak zrobiliśmy! 

– I dobrze się to skończyło?

– Niewolnicy żądali praw i płacy, tak jak powinni skoro są ludźmi!

– A skrzaty domowe nie pożądają tych rzeczy – zauważyła płynnie Eileen. 

– A co, jeśli są torturowani? – zapytała Hermiona, niejasno przypominając sobie to, co Harry powiedział o Zgredku. – Co jeśli są karani za coś, co jest poza ich kontrolą?

Oczy Eileen pociemniały.

– Tylko najgorsi czarodzieje robią takie rzeczy. Skrzat domowy ukarze się za najmniejsze wykroczenie, a każdy czarodziej który uważa, że musi przysporzyć mu jeszcze więcej bólu, jest obrzydliwy.

Hermiona musiała odpuścić, choć nadal chciała protestować w obronie praw skrzatów, gdy Snape’owie szybko przypomnieli jej, że żaden czystokrwisty czarodziej nie zrobiłby czegoś takiego. Etykieta była prostsza do przestrzegania i pod koniec kolacji opanowała już część dotyczącą jedzenia. Wchłonęła też inne rzeczy, takie jak rytuały zalotów i procedury towarzyszenia, choć wydawały się trochę bezużyteczne. Eileen kładła też nacisk na rodowód i małżeństwo, chociaż mówiła to z takim bólem, że Hermionie zrobiło się jej żal. Oczywistym było to, że złamała zasady, a Hermiona nie mogła powstrzymać się od zastanawiania się nad tym, dlaczego i jak wiele ją to kosztowało.

– Myślisz za głośno – powiedział Severus z odległości kilku stóp, które ich dzieliły. – Już teraz jest tu nie do zniesienia z powodu upału, ale te obracające się trybiki w twojej głowie tylko to pogarszają.

– Skąd możesz wiedzieć, że w ogóle myślę? – zapytała, obracając swoją głowę w kierunku postaci na łóżku.

– Po sposobie, w jaki oddychasz. Gdy jesteś głęboko pogrążona w myślach, tak jak gdy się uczysz, robisz zadania lub próbujesz czegoś nowego w klasie, twój oddech jest krótki. Szybko wydychasz powietrze, tylko odrobinę robiąc to przez nos.

– Bo ty jesteś osobą, która może mówić o oddychaniu przez nos – zażartowała, wykrzywiając usta. Severus obrócił głowę, marszcząc brwi, po czym przewrócił oczami.

– Ha, cholera, ha. Żarty o tym konkretnym wyrostku się starzeją.

– Cóż, wiesz co mówią o ludziach z wielkim nosem – powiedziała wesoło. Severus podniósł delikatnie głowę, unosząc brew z niedowierzania. – Że mają fantastycznie rozwinięty zmysł węchu – dokończyła chichocząc. Zauważyła, że przyjaciel z całej siły próbował się nie uśmiechnąć co sprawiło, że zaśmiała się jeszcze raz.

– Lepiej, żeby to nie była jakaś dziwna forma gry wstępnej! – krzyknęła ze swojej sypialni Pani Snape, a Hermiona roześmiała się głośniej.

– Co niby mielibyśmy robić z otwartymi drzwiami? – odkrzyknął Severus.

– To samo, co nastolatkowie robią w korytarzach Hogwartu od wieków – odparowała Eileen z rozbawieniem w głosie.

Nastolatek pokręcił głową, uśmiechając się przez chwilę, zanim przybrał poważny wyraz twarzy.

– Co się stało? – zapytała.

Przyjaciel pokręcił głową, po czym spojrzał przez ramię, jakby przez ścianę miał zobaczyć swoją matkę. 

– Jest inną kobietą gdy nie ma Tobiasa – powiedział tak cicho, że Hermiona musiała wytężyć słuch, aby go usłyszeć. Przysunęła się do krawędzi jego łóżka, aby lepiej słyszeć. – To jest ta matka, którą pamiętam z dzieciństwa, zanim musiała znaleźć pracę. Nigdy się nie uśmiechała, ale zawsze miała radosny głos. Przynajmniej wtedy, gdy nie było go w domu, bo inaczej musieliśmy być cicho. – Severus spojrzał na łóżko obok, przesuwając palcem po jego krawędzi. – Zamknęli go już pięć albo sześć razy, wszystkie razy za napaść, ale nigdy się nie uczy na błędach. Raz zamknęli go za uderzenie mamy, bo jeden z sąsiadów z ulicy zauważył ślady, które jej zostawił. Wrócił do więzienia po miesiącu, za pobicie faceta do krwi. Myślę, że gdybym nie miał magii, skończyłbym tak jak on.

– Nie sądzę – powiedziała Hermiona, wyciągając rękę, aby chwycić jego dłoń. Napotkała jego oczy, które się w nią wpatrywały. – Nie jesteś święty i nigdy nie byłeś, ale wiesz, że to co robi twój ojciec, nie jest słuszne. Znalazłbyś wyjście, bo byłbyś zdeterminowany, żeby to zrobić.

Przyglądał się jej w świetle księżyca, oczami intensywniejszymi bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej.

– Naprawdę w to wierzysz, prawda?

– Mogę nie wiedzieć o tobie wszystkiego, Severusie, ale wiem, że robisz to, co słuszne i to, co konieczne. Nawet jeśli nikt ci za to nie podziękuje i nawet, jeśli oznacza to, że wpakujesz się w jakieś kłopoty. Możesz tego nie lubić, możesz być zgorzkniały i zły na tych, którym pomogłeś, ale robisz to bo taki jesteś, a jesteś dobry. – Uśmiechnęła się, widząc jego rozszerzone oczy. – Wziąłbyś udział we wszystkich psotach, ale nie zostałbyś złapany, ani nie dopuściłbyś, aby zaszło to za daleko. I uciekłbyś, bo to byłoby mądre posunięcie, i mocno wierzę, że zabrałbyś ze sobą swoją matkę.

– Czy kiedykolwiek się zamykasz? – zapytał cicho.

– Tylko kiedy śpię – odparła z drżącym uśmiechem. Wciąż się na nią patrzył tym intensywnym wzrokiem.

– Zobaczymy.

I czy on właśnie spojrzał na jej usta? Oczywiście, że tak. W końcu ciągle mówiła, a on chciałby, żeby się w końcu przymknęła. Chociaż były lepsze sposoby na zamknięcie jej niż sen. Chwila, skąd się wzięła ta myśl? Severus Snape nie chciał jej pocałować, a ona na pewno nie chciała pocałować go. Prawdopodobnie. Może. 

Nie, to była zwykła bliskość i chemia, wspomagane przez ciemność i leżenie w łóżku tak blisko niego, i…

– Najlepiej byłoby, gdybyś rzucił na nią zaklęcie uciszające albo ją ogłuszył – ostrzegła Eileen z końca korytarza.

– Och, możesz w końcu przestać?! – krzyknął Severus, opadając z powrotem na łóżko. – Merlinie, kobieto, to, że jesteśmy nastolatkami przeciwnej płci nie znaczy, że będziemy się całować czy robić inne tego typu bzdury! – Przyjaciel pociągnął się za włosy, po czym odsunął się nieco od krawędzi łóżka Hermiony. Zamknął oczy, pragnąc snu, albo końca rozmowy.

Nadal trzymał jej dłoń.

 

—–A—–

2 czerwiec 1993

 

Aurora siedziała oparta plecami o drzewo przy jeziorze, z otwartą książką na kolanach, obserwując bawiącą się i pluskającą Wielką Kałamarnicę. Egzaminy zostały odwołane, Harry po raz kolejny zmierzył się z Voldemortem i przeżył, więc wszystko wróciło do normalności. Problem w tym, że to tylko przypomniało jej, że nie zrozumiała czegoś ważnego. Draco wałęsał się nadąsany po korytarzach. Była pewna, że ojciec próbował udobruchać wujka Lu, chociaż rzucił zaklęcie wyciszające chwilę po tym, jak weszła do pokoju. Wiedziała, że coś się dzieje i żądała wyjaśnień.

Ale nie w tej chwili. Teraz chciała się zrelaksować i skorzystać z dobrej pogody, siedząc na słońcu.

Gryffindor świętował do późnego wieczora, a ciocia Min wyraźnie zignorowała raporty Percy’ego Weasley’a o tym co się dzieje i jego prośby o powstrzymanie tego. Nie rozumiała, dlaczego chłopiec nie może po prostu pójść do swojego pokoju i pozwolić nadzorować sytuację starszym prefektom (i młodszym też, jeśli o to chodzi), jeśli sam nie chciał się tym zajmować. Nawet patrzył na nią znacząco, jakby w jakiś sposób miała wezwać swojego ojca, aby zakończył ten nonsens. Jakby to miało się stać.

– Cześć – powiedziała Ginny, siadając obok. Aurora przesunęła się lekko, aby zrobić jej trochę miejsca, a Rudowłosa uśmiechnęła się nieśmiało. Przez chwilę były cicho, obserwując Kałamarnicę. – Trochę nabałaganiłam w tym roku. Nie wiem o co chodziło z tym pamiętnikiem, ale robił okropne rzeczy z moją głową.

– Chyba wiem co masz na myśli – odpowiedziała, nie mogąc otrząsnąć się z tego, jak wielki dyskomfort powodował w niej dziennik.

– Nie jestem pewna czy wiesz, ale i tak dziękuję. – Ginny zgięła kolana i oparła na nich podbródek. – Możemy zacząć od nowa? Bycie przyjaciółkami, mam na myśli. Po prostu zepsułam wszystko i nie zdobyłam żadnych przyjaciół. Wiem, że większość naszego roku postrzega mnie po prostu jako siostrę Rona. Nawet nie Freda i George’a, czy Percy’ego, tylko Rona. Bo on przyjaźni się z Harrym.

– Myślałam, że uwielbiasz Harry’ego? – zadrwiła, a Rudowłosa przewróciła oczami.

– Nie mogę uwierzyć w to, że myślałam, że jestem w nim zakochana. On jest po prostu zwykłym, przeciętnym facetem. W sensie, tak, uratował mnie, co było naprawdę super i to doceniam, ale… Był przerażony. Widziałam to w jego oczach gdy się obudziłam. I… Nie wiem, po prostu…

Aurora obserwowała jak Ginny walczy z frustracją, próbując znaleźć odpowiednie słowa, aby wyjaśnić swoje myśli.

– Cóż, rozumiem jak to jest być ocenianym przez swoich krewnych, a nie przez to kim się jest. Jestem córką Profesora Snape’a. Musisz sobie radzić z byciem młodszą siostrą przyjaciela Harry’ego Pottera, ale ja mierzę się z pytaniami, czy jestem w połowie wampirem.

Rudowłosa roześmiała się, odrzucając głowę i zamykając oczy.

– Nie jest aż taki zły. Czasem potrafi być niezłym dupkiem, bez obrazy, ale nie jest taki jakim opisuje go Ronuś.

– Ronuś? – powtórzyła. – Och, podoba mi się to. Myślisz, że mogłabym go tak nazwać, kiedy następnym razem będzie patrzył się na mnie, jakbym właśnie wyczołgała się z jakiejś dziury?

– Nie rozumiem dlaczego tak bardzo ciebie nienawidzi. Harry jest dla ciebie miły, tak samo Hermiona.

Aurora wzruszyła ramionami.

– Nie może tak traktować mojego ojca, więc wyżywa się na mnie.

– To nie w porządku. – Dziewczyna po raz kolejny wzruszyła ramionami. – Powinnaś przyjechać do Nory tego lata. Spędzić trochę czasu z nami, gdy mama może go walnąć, jeśli będzie zachowywał się jak dupek.

– Muszę zapytać taty. Może ci też pozwoli przyjechać… – Słowa wyszły z jej ust, zanim zdała sobie sprawę, jak głupim pomysłem to było.

– Masz na myśli teraz? – zapytała Ginny, z mieszaniną nadziei i strachu w głosie.

Aurora wstała, gdy determinacja i niepewność walczyły w niej, bo nie wiedziała jak jej ojciec zareaguje.

Rudowłosa też wyglądała na zdenerwowaną, gdy się podnosiła, ale podążyła za Rory wprost do lochów, bez żadnego słowa. Kilku Ślizgonów było gotowych do ataku lub powiedzenia czegoś złośliwego, ale szybko się zamknęli ,gdy zdali sobie sprawę, kto narusza ich terytorium. Aurora zapukała do biura ojca, a gdy w końcu usłyszała jak nakazuje im wejść swoim chłodnym, kontrolowanym głosem, który zarezerwował dla swoich obowiązków w pracy, otworzyła drzwi i gestem zaprosiła Ginny jako pierwszą.

– Panno Weasley – wycedził, wciąż z otwartymi ustami jakby chciał powiedzieć coś więcej, gdy do środka weszła Rory. Wyglądał na zdziwionego i niepewnego, poruszając ustami jeszcze raz, jakby nie wiedząc, czy powinien zwrócić się do niej jako do Panny Snape, czy do swojej córki. – Auroro – powiedział w końcu. – Czym zawdzięczam tę przyjemność? To do ciebie niepodobne, przychodzić do mnie w godzinach szkolnych.

– Zdaję sobie sprawę, że to mogło poczekać – zaczęła nerwowo, czując lekkie szturchnięcie legilimencji ojca. Wysłała mu mentalne zaproszenie, a on szybko sprawdził jej umysł. – Miałam nadzieję, że mogłabym odwiedzić Ginny w Norze podczas lata i może ona mogłaby odwiedzić nas?

– Wizyta w naszym domu zupełnie nie wchodzi w grę – odpowiedział natychmiast, nie odpuszczając surowego tonu. – Twoja matka ma badania w nadchodzących miesiącach i w obecnej sytuacji nie możesz jej niepokoić, a towarzystwo właśnie by to zrobiło. Może następnego lata. A co do twojej wizyty w Norze, to jeśli Pani i Pan Weasley się zgodzą, to możesz zostać tam przez kilka tygodni po zakończeniu semestru.

Aurora była pewna, że Ginny widziała tylko sztywną, ale cywilizowaną rozmowę między ojcem a córką, rzeczową i konkretną, ale Aurora mogła dostrzec rozbawienie w onyksowych oczach swojego ojca, drgnięcie uśmiechu z powodu ulgi, gdy szybko wymyślił powód do odrzucenia zaproszenia i delikatne rozluźnienie postawy, gdy przeszedł w tryb ojcowski.

– Dziękuję, Profesorze Snape – powiedziała nerwowo Ginny. – Ja, emm, wyślę sowę do moich rodziców. Ach, spotkamy się w Wielkiej Sali, Rory. – I Rudowłosa wybiegła z gabinetu, a Severus się roześmiał.

– Cóż, ona z pewnością dorównuje odwadze Gryffindoru.

– Wcale nie jesteś taki straszny.

– Dla Ciebie może nie, ale nie jestem znany ze swojej uprzejmości. Zwłaszcza dla Gryffindoru i Weasleyów, którzy są znani z tego, że potrafią mnie szybko zdenerwować. Jestem pewien że Molly i Artur przywitają cię z otwartymi ramionami. Tylko się zachowuj, pisz do matki i wróć przed 31 lipca.

– Dlaczego wtedy? – Zmarszczyła brwi.

– Mam przeczucie, że wtedy zaczną się kłopoty.

 

—–H—–

31 lipca 1975

 

Hermiona absolutnie, stanowczo odmawiała uwierzenia w to, że Severus się jej podobał.

Spali w tym samym pokoju przez dwie noce na Spinner’s End, ale pierwszej nocy odpłynęli trzymając się za ręce. Dziewczyna nie przywiązywała do tego zbytniej wagi wierząc, że stało się to dlatego, że był to po prostu emocjonujący dzień. Trzymanie się za dłonie było tylko pocieszającym gestem i zasnęli, zanim którekolwiek z nich zdążyło się odsunąć. W pewnym momencie w nocy ich ręce się rozplątały i obudzili się twarzami do siebie, ale nie dotykając się żadną częścią ciała.

A obudzenie się na bezpośrednim widoku drugiej osoby oznaczało zobaczenie siebie w najgorszym stanie. Hermiona wiedziała, że ślini się podczas snu, a jej loki zawsze były w ich najdzikszym wydaniu. Severus pocił się w nocy, przez co pasma tłustych włosów przyklejały się do jego czoła, a na policzkach miał odbitą poduszkę. Byli w okropnym stanie fizycznym, a Hermiona i tak zapamiętała ten moment z ciepłem w sercu i cichym pragnieniem zobaczenia tego ponownie.

Wyglądał trochę lepiej, gdyprzyjechali do Szkocji. Przynajmniej rano i wieczorem, po drugim prysznicu, gdy zmywał z siebie cały wysiłek. Ale przez większość godzin, które spędzili razem, Severus był spocony, a jego włosy były tłuste i związane. Był zazwyczaj po drugiej stronie szklarni, bo żadne z nich nie było w stanie odrzucić propozycji Boba zarobienia trochę pieniędzy i zebrania składników do eliksirów, a Severus miał brud na policzkach, nosie i pod paznokciami. Na jego czole i brodzie pojawiły się plamy czerwieni, mocno kontrastujące z bladością jego skóry. I dla Hermiony był tak przystojny, że dziewczyna poważnie zaczęła kwestionować swoje zdrowie psychiczne.

Wiedziała, że to nie jego wygląd był intrygujący, ale te wszystkie małe rzeczy, poza jego pryszczami i tłustymi plamami. Jak jego krzywy, zarozumiały uśmieszek, gdy rzucali w siebie kolcami na grządkach ogrodowych. Zarys jego szczęki, teraz tak dobrze widoczny, gdy miał związane włosy. Jego oczy: tak wyraziste i magiczne jak hematyt, które przypominały – Hermiona mogłaby patrzeć się na nie cały dzień, jeśli uszłoby jej go płazem. I chociaż był szczupły, na granicy niedożywienia, nie miała nic przeciwko chodzeniu przez niego bez koszulki. Tak, mogła zobaczyć cienie żeber i kręgów na plecach kiedy się pochylał, ale kształt jego ramion wskazywał na siłę którą budował, podnosząc kociołki…

– Powiedziałabym, że rozbierałaś go wzrokiem, ale on już jest w połowie drogi – Delia wyrwała Hermionę z zamyślenia sprawiając, że wydała z siebie cichy okrzyk, którego dzięki Bogu, Merlinowi czy komukolwiek, kogo to obchodziło, młody mężczyzna i Bob nie usłyszeli.

Severus zgłosił się na ochotnika do pomocy mu i uczniom w radzeniu sobie ze szczególnie trudną gałęzią Nieśmiałków, które nie lubiły być przenoszone. To był najgorętszy dzień lata, bezchmurny i wilgotny ponad miarę. Mężczyźni szybko pozbyli się swoich roboczych koszulek i chociaż Bob dalej był w podkoszulku, uczniowie i Severus je zdjęli. To było trochę rozpraszające i dopiero gdy przyszła Delia, Hermiona zdała sobie sprawę, że nie skończyła z miętą, przy której pracę rozpoczęła pół godziny temu.

– Wiesz, Elroy i Mathew kilka razy o ciebie pytali – powiedziała zwyczajnie kobieta, podając nastolatce szklankę schłodzonego soku dyniowego. Dokładnie w tym momencie, jakby ją usłyszeli, dwójka uczniów spojrzała na Hermionę. – Może któryś z nich odpowiada twoim ideałom?

– Żaden – odpowiedziała zbyt szybko, aby zabrzmiało to wiarygodnie. – To hormony zmuszają mnie do oglądania. Wchodzę w okres dojrzewania, przekroczyłam próg “kwitnącej” i okropnej cery, więc staję się teraz kobietą. Hormony są tego częścią, a skoro uznaję mężczyzn za atrakcyjnych, to obserwuję płeć przeciwną. Zupełnie normalne.

– Nigdy nie powiedziałam, że takie nie jest – powiedziała łagodnie Delia. – Ale patrzyłaś się przynajmniej pięć minut. Praktycznie od chwili, gdy stało się jasne, że nie zostaniesz przyłapana.

– I przypuszczam, że wyciągnęłaś z tego wnioski?

Delia uśmiechnęła się, zanim poszła dostarczyć chłodny napój mężczyznom. Hermiona obserwowała, jak podaje dwie szklanki Bobowi, który przekazał jedną Nieśmiałkom, ofiarowując im pokój. Praktykanci wciąż energicznie gestykulowali oraz kłaniali się w podziękowaniu za orzeźwienie, które im przyniosła, ale Severus tylko skinął głową i ruszył w kierunku dziewczyny.

Nawet jeśli usiadła prosto, nic to nie znaczyło. I jeśli wytarła dłonie o dżinsowe szorty, to cóż, po prostu chciała się lepiej prezentować.

Ale nastolatek wcale na nią nie patrzył, siadając obok niej, skupiony na chudym, zielonym stworzonku, siedzącym na jego ramieniu. Postawił swoją szklankę z sokiem dyniowym na krawędzi skrzynki z roślinami, nie odrywając oczu od małej, żywej gałązki.

– Myślę, że on mnie lubi. W każdym razie myślę, że to on – powiedział, obracając rękę dłonią do góry. Nieśmiałek wszedł wyżej, patrząc na Severusa wyczekująco. – To moja przyjaciółka. Jest miła, nawet jeśli trochę uciążliwa. I nie, jej włosy nie są miejscem, w którym mógłbyś zamieszkać więc nawet o tym nie myśl.

– Nie są takie złe.

Nastolatek spojrzał na jej włosy, zanim zwrócił wzrok ku jej twarzy.

– Unikanie lustra nie uczyni kłamstwa prawdą. – Przyłożył dłoń z Nieśmiałkiem do jej ramienia.

Stworzonko wspięło się na nią, a jego maleńkie stopy łaskotały jej skórę, gdy wchodził na jej ramię, aby wsunąć się pod jej włosy.

– Widzę, że słucha tak dobrze jak ty – powiedział Severus, wyciągając koszulkę, którą trzymał w tylnej kieszeni dżinsów. Wciągnął ją przez głowę, marszcząc nos. – Przychodzi mi na myśl co najmniej trzech współlokatorów, z którymi, jestem wdzięczny, nie spędzam teraz lata.

– To okropne, prawda? Nie pamiętam, żeby było tak źle rok temu.

– Jestem pewien, że miałaś wtedy inne rzeczy na głowie – powiedział, po czym wziął obfity łyk soku. – Wyobrażam sobie, że dni po prostu nadchodziły i mijały.

– Tak – przyznała się. – Tak jak dzień, w którym pojawiłam się nieproszona w twoich drzwiach.

Severus odwrócił się do niej, obserwując jej twarz.

– Chyba dobrze, że nie kazałem ci odejść.

Usta nastolatki zadrżały.

– Nie przejęłabym się tym. 

– Kłamca.

– Szczerze, ja nie… Nie myślałam wtedy o tym. Ja… Obudziłam się tego dnia rok temu. 

– Czy to cię martwi? Twoi rodzice są gdzieś tam teraz i nie wiedzą kim jesteś. Gdybym to był ja, nie myślałbym o tym zbyt wiele. Przypuszczam, że odczułbym lekkie ukłucie straty po matce, ale jeśli Tobias zapomniałby o moim istnieniu, byłbym szczęśliwszy. Ale ty wydajesz mi się kimś, kto by za tym tęsknił. Za nimi.

Hermiona zmarszczyła brwi, próbując znaleźć odpowiedź, która by mu niczego nie wyjawiła.

– To ciężkie bo jeśli przyjdzie czas, kiedy dowiedzą się kim jestem, to już nie będę tym kogo znali. I tęsknię za nimi. Delia i Bob są świetni, ale nie są moimi rodzicami.

Severus przytaknął, po czym wziął kolejny łyk.

Nieśmiałek wybrał ten moment na przeciągniecie się i wyjrzenie zza głowy Hermiony, by na nią spojrzeć. Prychnęła na widok jego maleńkiego zmartwienia.

– Wszystko ze mną w porządku. – Istotka wyciągnęła rękę, unosząc małą kulkę wilgoci z jej policzka. – Nie zdawałam sobie z tego sprawy.

Nieśmiałek zbadał łzę w swojej dłoni, wyciągając język aby ją polizać, po czym zadygotał, wystawiając język i plując. Dziewczyna roześmiała się.

– Cóż, to była dla ciebie gorzka lekcja, prawda? Mam nadzieję, że się nie rozchorujesz. – Wystawiła rękę, aby mógł się na nią wspiąć, ale on pokręcił głową. Spojrzał na Severusa, niecierpliwie tupiąc swoją malutką nóżką.

– Nie wracam tam, dopóki nie będę musiał. Jeśli chcesz wrócić do pozostałych, musisz iść sam. 

Zachichotał, gdy Nieśmiałek opadł na rękę Hermiony, jakby sama myśl o oczekiwaniu napełniała go rozpaczą.

– Nie wiedziałem, że mają tak silne charaktery.

– Jest niezły.

Kiedy żadne z nich nie wykonało ruchu, aby wstać, Nieśmiałek zsunął się z ramienia Hermiony. Próbowała śledzić jego postępy w trawie, ale było to trudne, gdy odszedł wystarczająco daleko.

– Jeśli powiesz to komukolwiek to nie tylko zaprzeczę, ale obiecuję zemstę w momencie, w którym najmniej będziesz się jej spodziewać – powiedział Severus, przyciągając jej uwagę. Wyglądał tak samo poważnie, jak w dorosłym wieku, tuż przed wymierzeniem najgorszej kary. – Chciałbym teraz mieć Nieśmiałka. Nazwałbym go Śmiałek.

– Śmiałek? – zapytała, z całych sił próbując powstrzymać uśmiech wkradający się na jej usta.

– Tak. Szkoda byłoby przegapić tak oczywiste imię, którego pochodzenie kwestionowaliby Mugolacy, a czystokrwiści uznali za leniwe.

– Nie lepiej byłoby nazwać go Zygzak?

Severus prawie się uśmiechnął, a jego oczy zabłysły z radości.

– Jeśli kiedykolwiek dostanę Nieśmiałka, rozważę to. Tylko dla ciebie.

Jej serce nie zabiło mocniej. Jej umysł nie był pusty. I zdecydowanie, stanowczo jej się nie podobał.

Ale jak Severus wcześniej jej wytknął – była kłamcą.

Rozdziały<< Fate Set Right Rozdział 5Fate Set Right Rozdział 7 >>

Sky

Sky - niebo. Czytając Percy'ego Jacksona zawsze widziałam siebie jako córkę Zeusa, więc ten pseudonim idealnie do mnie pasuje. Kocham wschody i zachody słońca, burze obserwuje przez okno. Chciałabym umieć latać. Bez pamięci zakochana w Dramione i Sevmione. Ślizgonka, miłośniczka zwierząt (w szczególności kotów!). Studentka socjologii. Tłumaczę anglojęzyczne ff - póki co tylko Sevmione, ale planuje też Dramione. Więcej czytam niż tłumaczę. Uwielbiam długie historie z happy endem, chociaż trafia się też ANGST. Mam słomiany zapał, a rozdziały publikowane są nieregularnie.

Ten post ma 17 komentarzy

  1. może dawno czytałam oryginał, ale tam brzmiało to złowieszczo 🙂 a tutaj chyba przesiąkłam sarkazmem pewnego profesora, bo przewróciłabym oczami i pomyślała „jak melodramatycznie” 🙂Wróć do czytania

  2. 🙂 🙂 🙂 komentarz w punkcik 😀
    swoją drogą, ciekawe, czy Sev ściągnął koszulkę tylko i wyłącznie z praktycznych względów, czy nie miał jednak jakieś ukrytej agendy? 🙂Wróć do czytania

Dodaj komentarz