Fate Set Right Rozdział 3

—–H—–

31 października 1974

– Byłabym podekscytowana gdyby na obiad było coś bardziej wartościowego od jabłek – powiedziała Hermiona do Lily, która podskakiwała z radości, gdy siedziały pod drzewem z Severusem. Postanowili udać się tutaj po Zaklęciach, szukając ciszy, zanim uczta Halloweenowa podekscytuje uczniów do takiego stopnia, że nie będzie dało się ich znieść.

– Zgaduję, że w Ilvermorny Halloweenowa uczta była bez słodyczy? – zapytała Rudowłosa. – Zresztą to zaczarowane słodycze. To nie tak, że po zjedzeniu ich poczujesz się chora.

–  Jeśli chodzi o trawienie to nie – powiedział Severus, siedzący na ziemi obok Hermiony. Podniósł kamień i rzucił nim tak, że co najmniej kilkukrotnie odbił się od powierzchni jeziora ,zanim zatonął. – Ale co z bólem głowy i zmęczeniem, które pojawi się jutro? Może ty musisz się martwić tylko o prawidłowe sprzątanie odchodów Testrali, ale niektórzy z nas uczą się poważnych przedmiotów – zadrwił unosząc kąciki ust, gdy Lily się oburzyła.

Hermiona zachichotała cicho, dalej nie będąc pewna co sądzić o tym Severusie Snape’ie, mimo że minął już miesiąc od kiedy uznał, że warto ją poznać. Dalej nie mówił dużo gdy Lily nie była obok nich, ale to jej odpowiadało. Nie znała go tak jak Harry’ego lub Rona, ale znalazła w nim coś, na co przy nich nigdy nie miała szansy: kompana do nauki. Lily znalazła już równowagę między nimi a dziewczynami, a gdy nie było jej z nimi, to Hermiona i Severus szli do biblioteki. Spędzali razem swój czas, ślęcząc nad książkami lub esejami i mimo że nie wyglądało to na wiele, to Hermionie idealnie odpowiadało. Nigdy nie mówił nic o Quidditchu, nie narzekał na godziny, które spędza w bibliotece i nigdy nie spędzał całego czasu ciężko wzdychając, aby ukazać swoje znudzenie.

– Więc się nie przejadaj! – wrzasnęła Lily, krzyżując ręce na piersi, gdy wstawała.

– Ale co jeśli nie mam ochoty na słodycze? – zapytała nastolatka. – To mój problem. Gdy dorastałam nigdy nie dostawałam słodyczy. Może kawałek ciasta, ale tylko na specjalne okazje.

– Dlaczego ich nie dostawałaś? Były za drogie?

– Okropnie wpływają na zęby.

Severus zmrużył oczy, patrząc na nią, ale Lily odezwała się, zanim nastolatek zdążył cokolwiek powiedzieć.

– Pewnie tak, ale to czarodziejski świat. Na pewno mają miksturę, która naprawi twoje zęby – powiedziała Rudowłosa, wymownie patrząc na usta nastolatki.

Severus powoli podciągnął swoje nogi, opierając ręce na kolanach, po czym ukrył za nimi dolną część ust.

– Nie potrzebujesz go, Evans – wtrącił się James.

Jęknęła, a Severus natychmiast się wyprostował. Odruchowo. Hermiona zauważyła, że jeśli Huncwoci nie mogli być na tyle dyskretni, aby nie zostać złapani, albo nie mogli wyciągnąć z tego żadnych korzyści, to nigdy nie atakowali go w obecności Lily. Albo jej, jeśli ma być szczera. Wiedziała, że od czasu do czasu nastolatek dostawał zaklęciami: zdarzało się, że Severus kuśtykał do klasy, gdy nie przebywał wcześniej z Lily lub Hermioną, a do tego zdarzyła się jedna noc, którą spędził w skrzydle szpitalnym, chociaż nie chciał powiedzieć dlaczego. Severus i James byli wtedy zbyt radośni, aby był to zbieg okoliczności.

– To było cudowne popołudnie, prawda? – zapytała znacząco Severusa.

– Jak mogłaś cieszyć się popołudniem, skoro przebywałaś ze Smarkerusem, Kotku? – zapytał Syriusz, wychodząc z drugiej strony drzewa.

– To naprawdę proste. Jego obecność jest nieskończenie przyjemniejsza niż twoja.

Severus parsknął cicho, przewracając oczami, zanim skierował swój wzrok na Jamesa i Lily.

– Nie, nie pójdę z tobą do Hogsmeade! – prychnęła Rudowłosa, przerzucając włosy przez ramię. – Dlaczego miałabym iść z takim dupkiem jak ty?

– Och, daj spokój – odpowiedział, przybierając czarujący uśmiech. – Chcesz być widziana ze Smarkerusem, ale nie ze mną?

Severus prychnął nie mówiąc nic, gdy Lily powtórzyła wcześniejszą odpowiedź.

– Biedny Rogacz – powiedział Syriusz, wzdychając i potrząsając głową. – Wygląda na to, że pójdzie sam. Ale z drugiej strony może Lily się zgodzi, jeśli poszlibyśmy na podwójną randkę?

– Nie wiedziałam, że Severus jest w twoim typie – odpowiedziała Hermiona.

Snape odwrócił się i rzucił jej zdenerwowane spojrzenie, które przypomniało jej jego przyszłą wersję. Syriusz wydawał się dławić powietrzem, sapiąc i kaszląc z szoku, gdy Pettigrew się śmiał. Hermiona spojrzała na Severusa i wymruczała przeprosiny. To trochę złagodziło jego wzrok. Trochę.

– Myślę, że jesteś w błędzie, Kociaku – wydukał w końcu Black.

– Nie sądzę – powiedziała, wstając. – Nie mogę sobie wyobrazić dlaczego myślisz, że kiedykolwiek bym się na to zgodziła. – Zarzuciła swoją torbę na ramię, gdy Snape również wstał. Lily, ostatnia członkini ich trio, odsunęła się od Jamesa z pomrukiem frustracji, po czym wyrwała z uścisku Severusa swoją torbę i odeszła. Poszli za nią bez słowa, ignorując Gryfonów.

I to sprawiło, że Hermiona się zatrzymała.

– O co chodzi? – zapytał nastolatek, zerkając przez ramię, mimo że dalej podążał za zdenerwowanym rudzielcem.

– Gdzie jest Remus? – zapytała. – Nie był… – przerwała, gdy zdała sobie sprawę gdzie on jest. – Nieważne.

Severus zmarszczył brwi, rozglądając się dookoła, aby dostrzec czwartego Huncwota, po czym zawołał Lily i za nią pobiegł.

Hermiona powoli szła za nimi, zastanawiając się, czy chłopcy wiedzieli już o przypadłości Remusa. Przypuszczała, że dowie się tego na uczcie lub w Pokoju Wspólnym, jeśli ich tam nie będzie.

– Oczywiście, że chciałabym z tobą iść – powiedziała Lily, a Hermiona zatrzymała się kilka kroków od nich. Jej brwi uniosły się do linii włosów gdy odwracała głowę, aby ukryć zaskoczenie. Wciąż rozmawiali, prawdopodobnie omawiając szczegóły tego, co jak przypuszczała, miało być randką w Hogsmeade. Jej myśli zagłuszały wszystkie ich słowa.

Nigdy nie przyszło jej do głowy, że Lily mogła spotykać się z kimś innym przed Jamesem Potterem, a tym bardziej nie sądziła, że tą osobą będzie Severus. Harry zawsze mówił, że Snape dziwnie na niego patrzył, wręcz przerażająco. Tęsknie. Co, cóż, było dziwne, bo przecież miał Aurorę. Więc to nie było tak, że Severus chciał mieć dzieci. I nie pasowało też to, że mogła kwestionować ojca Harry’ego, z racji, że był okropnie podobny do…

– Hermiona! – krzyknęła Lily, wyrywając ją z zamyślenia. Dziewczyna odwróciła się do swoich przyjaciół, którzy uśmiechali się rozbawieni. – Co się z tobą stało?

– Przepraszam, zamyśliłam się.

– Myślałaś o swojej starej szkole? – zapytała, gdy Hermiona nie ujawniła swoich rozważań.

– Tak – przytaknęła, po czym poszła za nimi do zamku. I nawet jeśli zauważyła, że Severus stał prościej, to cóż, kim była, aby cokolwiek o tym mówić?

2 listopada 1974

Śnieg trzeszczał pod jej stopami, gdy szła ulicami Hogsmeade i oglądała wystawy sklepowe. Hermiona przyszła do wioski z Lily i Severusem, ale natychmiast się od nich oddaliła, nie chcąc być piątym kołem u wozu. Czasem czuła się tak z Harrym i Ronem i z pewnością nie chciała sprawdzić jak będzie to wyglądać przy prawdziwej parze.

Ta myśl sprawiła, że zaczęła zastanawiać się, czy nadszedłby dzień, gdy to Harry czułby się jak piąte koło.

Tak naprawdę nie miała szansy zakochać się w Ronie. Może nie tak wygląda zauroczenie i miłość, ale po tym, jak była rozkojarzona przez Lockharta, zdecydowała, że nigdy nie pozwoli sobie się zakochać, chyba że w odpowiednim do tego momencie. A Ron był kompletnym palantem przez ostatni rok (za dziewiętnaście lat?), opowiadając o Krzywołapie atakującym Parszywka. Wcześniej też był dupkiem, mając te swoje niezachwiane stwierdzenie, że to Aurora Snape była Dziedzicem Slytherinu, czy wrogo podchodząc do dziewczynki, ilekroć odzywała się do Ginny. Mimo to podczas ich pierwszej wizyty w Hogsmeade, zanim Malfoy wszystko zepsuł, przez moment udawała, że to prawdziwa randka. Wtedy ten pomysł wydawał się fajny. Teraz wiedziała, że zanim wróci do 1994, nie będzie czuć do niego nic romantycznego.

– Hermiona? – Zatrzymała się, słysząc głos Remusa. – Przepraszam, ale zgubiłem pozostałych i zastanawiałem się, czy może ich widziałaś?

– Już dwa razy unikałam Syriusza, raz przy Zonku, a drugi raz w sklepie z artykułami sportowymi jakieś pięć minut temu. Nadąsany James był z nim.

– Dzięki – odpowiedział, szykując się do odejścia, jednak po chwili się zatrzymał, odwracając się do niej. – Jesteś tutaj sama?

– Tak – powiedziała, wkładając ręce do kieszeni.

– A to… To znaczy, często widzę cię z Lily i Severusem i myślałem…

– Och, cóż, mieli coś do załatwienia, więc… – Spojrzała na drogę, obserwując zbierające się płatki śniegu.

– Cóż, emm… Zawsze moglibyśmy spędzić dzień razem.

– A co gdy Syriusz i James zobaczą, że ze mną jesteś? Dziękuję Remusie, ale odpuszczę.

– Tak pewnie będzie lepiej – odpowiedział nieśmiało.

– Remusie – zatrzymała go, gdy już miał uciekać. – Wiem, że nie pochwalasz tego co robią Severusowi i innym uczniom. Dlaczego się z nimi zadajesz?

– Mam swoje powody – powiedział, poruszając się niespokojnie.

– Wyobrażam sobie, że tak. Wiem, jak to jest trzymać się jedynych przyjaciół, nawet jeśli oznacza to obniżenie standardów.

– Chodzi ci o Severusa?

– Miałam na myśli przyjaciół, których miałam, zanim tutaj przybyłam. Nie przestrzegali do końca zasad i nie byli zainteresowani nauką – powiedziała, marszcząc brwi. Remus miał na tyle przyzwoitości, by się zarumienić, odwracając wzrok. Hermionę zakuło poczucie winy, na które w środku przewróciła oczami. – Słuchaj, chodzi mi o to, że jeśli byś go przeprosił, to Severus mógłby… Cóż, nie wiem, czy przebaczyłby ci, ale na pewno by cię tolerował. I jestem pewna, że Lily nie ma nic przeciwko tobie, a ja, cóż, sądzę, że nie możesz być taki zły. Więc jeśli chcesz… przestać zadawać się z tymi idiotami, to jesteśmy do twojej dyspozycji. Przynajmniej dwójka z nas – dodała, uśmiechając się lekko.

– Przemyślę to. Dziękuję, Hermiono. Myślę, że teraz najlepiej będzie jeśli znajdę idi-emm… Jamesa i Syriusza, zanim wpadną w jakieś kłopoty.

Pomachała mu na pożegnanie, patrząc jak znika w jednej z alejek, po czym odwróciła się na pięcie. Miała właśnie zamiar kupić jakieś książki, gdy usłyszała za sobą znajomy chichot. Zauważyła Lily, Marlenę i Alicję śmiejące się, gdy wychodziły od fryzjerki, trzymając w dłoniach kilka toreb. Powoli skierowały się w dół ulicy, prawdopodobnie kierując się do Herbaciarni u Pani Puddifoot. 

Hermiona zmarszczyła brwi, starając się dostrzec znajomą czuprynę tłustych włosów.

Nie dostrzegła ich.

Może dziewczyny odprowadzały Lily na spotkanie z Severusem? Nie słyszała w końcu ich planu, więc może tak się umówili.

W każdym razie Hermiona zdecydowała, że dobrym pomysłem będzie wypicie kremowego piwa i rozgrzanie się przed pójściem do księgarni.

Starała się nie zaglądać w okna gdy mijała pub pod Trzema Miotłami, ale jej oczy wciąż wracały do szyb. Trudno było zajrzeć do środka, a to co widziała, nie mówiło jej kompletnie niczego. Kiedy weszła do środka, wydawało jej się, że przynajmniej połowa uczniów Hogwartu była stłoczona w środku.

Hermiona przedzierała się przez tłum, a gdy dostrzegła go pochylonego nad stolikiem, jej serce się ścisnęło. Włosy Severusa ukrywały jego twarz, a dłońmi ściskał kubek kremowego piwa tak, jakby było to jego koło ratunkowe.

Kilka stolików dalej grupka Gryfonów śmiała się z niego, a Puchoni rzucali mu pełne litości spojrzenia. Miała nadzieję, że Ślizgoni, którzy znajdowali się blisko, nie zwracali na niego uwagi. Szczerze mówiąc, to nie mogła sobie wyobrazić jak bardzo wściekły i zawstydzony musiał być.

Biorąc głęboki oddech, przedarła się przez tłum z większą determinacją.

– Przepraszam, że się spóźniłam – powiedziała głośno, zdejmując szalik, po czym usiadła naprzeciwko niego.

Jego głowa podniosła się i tylko przez chwilę można było dostrzec na jego twarzy zdezorientowanie, zanim obrzucił ją paskudnym spojrzeniem.

– A co cię zatrzymało, do cholery?

– Najpierw James i Syriusz, a potem Remus. Nie wspominając o tym, że po drodze się zgubiłam. Szczerze mówiąc, powinieneś iść ze mną, może wtedy nie trafiłabym do złego baru. Ale chyba miałeś dobry pomysł z przyjściem tutaj tak wcześnie. Miejsce szybko się zapełniło, prawda?

Severus wciąż wpatrywał się w nią gniewnie, ale w głębi jego oczu mogła dostrzec wdzięczność. Kiedy Rosmerta postawiła przed nią piwo kremowe, które najwyraźniej było przeznaczone dla Lily, jej żołądek się ścisnął. Uśmiechnęła się nieśmiało do pięknej barmanki i owinęła dłonie wokół kubka, nie mogąc się zmusić do wypicia go.

– Przypuszczam, że nie przyszło ci do głowy zapytanie kogoś z nich o kierunek? Albo Lily. Sądzę, że ją widziałaś? – zapytał z szyderczym uśmiechem, odwracając głowę.

– Ufasz tym idiotom, że mnie tutaj doprowadzą? Ja nie. Pewnie skończyłabym we Wrzeszczącej Chacie. – Severus uniósł brew, ale nic nie odpowiedział. – A jeśli mowa o Lily, to widziałam ją gdy przebywała z Alicją i Marleną. Po wyjściu z salonu kierowały się do eliksirów J. Pippina. 

Jego ramiona opadły nieznacznie, szyderczy śmiech zniknął, a oczy opadły na kremowe piwo.

– Skoro się tak spóźniłam, to może postawię nam lunch? – zaproponowała, w myślach licząc ilość galeonów, które zarobiła podczas wakacji. Musi wystarczyć.

– Piwo kremowe nie jest takie drogie. – Zbył ją machnięciem ręki, ale Hermiona pokręciła głową.

– Przynajmniej pozwól mi kupić jakąś przekąskę.

Odwrócił się do niej z surowym wzrokiem.

– Nie potrzebuję twoich…

– Och, zamknij się – warknęła, przerywając mu. – Nie zaszkodzi ci zjedzenie czegoś, a już kupiłeś mi kremowe piwo, kiedy wcale nie musiałeś tego robić. Więc zamknij się i pozwól mi wziąć coś do zjedzenia.

Wyglądał, jakby miał zamiar się kłócić, ale tylko westchnął ciężko. Przewrócił oczami i skinął na nią, aby podeszła do lady.

Nastolatka wstała, po czym zamówiła pieczone pierożki. Rosmerta uśmiechnęła się uprzejmie, gdy jej oczy krążyły między Hermioną a Severusem, ale nic nie powiedziała.

– Przyniosę je gdy będą gotowe, kochanie – powiedziała, a dziewczyna podziękowała jej, zanim wróciła na swoje miejsce.

Severus nic nie powiedział gdy czekali na lunch, a Hermiona nie miała pojęcia, jaki temat zacząć. Tuzin pytań krążyło na jej języku: czy to był pierwszy raz gdy Lily go wystawiła, czy już wcześniej się to zdarzało? To było oczywiste, że Severus jest w niej zakochany i, szczerze, Hermiona nie mogła go za to winić. Lily była absolutnie olśniewająca. Ale znając przyszłość, zastanawiało ją, jak długo Severus będzie rozpaczał przez nieodwzajemnioną miłość. Może po tych wszystkich latach dalej tęsknił za rudowłosą, mimo że był żonaty.

Rosmerta podeszła do nich kolejny raz, stawiając na stole pierożki, po czym wróciła za ladę.

Właśnie wtedy gdy chcieli sięgnąć po przekąskę, otwierające się drzwi przyciągnęły ich uwagę. Lily wraz z innymi dziewczynami, niektórych z nich Hermiona nawet nie kojarzyła, weszły do środka.

– Chcesz, żebym wyszła? – zapytała cicho Severusa, ale albo jej nie słyszał, albo ją zignorował, czekając na to, co zrobi Lily.

Nastolatki zamówiły napoje, a gdy je dostały, skierowały się do przeciwnej części pubu. 

Severus skierował oczy na stół, a jego oczy biegały dookoła, jakby coś kalkulował.

– Przepraszam – powiedział wstając, po czym sięgnął po płaszcz z rozmachem, który idealnie pasował do jego starszej wersji. – Nie mam za bardzo apetytu. Wybaczysz mi?

– Oczywiście – odpowiedziała, wątpiąc, że ją słuchał.

Odmówiła sobie sprawdzenia, czy poszedł do Lily po wyjaśnienia, czy opuścił pub pod Trzema Miotłami. Zamiast tego sama zjadła swój lunch, zastanawiając się, czy powinna cokolwiek powiedzieć. Wątpiła, że Severus by to docenił, ale wiedziała, że na pewno było mu przykro.

– Hermiona! – Usłyszała krzyk Lily i spojrzała w tamtą stronę. – Dołącz do nas! Siedzenie samej nie ma sensu!

Patrzyła się na Rudowłosą przez jeden moment, który wydawał się być wiecznością. Na twarzy Lily kryło się zakłopotanie, ale nic poza tym.

Hermiona odetchnęła głęboko, gdy jej usta zacisnęły się, starając się nie wybuchnąć. Rozgniatając palcami ostatnią część pieroga, odrzuciła jego pozostałości na talerz, po czym wstała i sięgnęła po płaszcz. Wybiegła na dwór, tylko zerkając w miejsce, gdzie była Lily. Tak jak przewidywała: Severusa tutaj nie było.

Kiedy wracała do zamku, zdała sobie sprawę, że jedną z cech, jaką Harry z pewnością odziedziczył po swojej matce, była jego nieświadomość.

10 grudnia 1974

Patrzyła na niego kątem oka, udając, że jest całkowicie skupiona na eseju na Obronę. Hermiona musiała przyznać, że Severus był niesamowicie przebiegły. Gdyby nie to, że cukierki domowej roboty, które przesłała jej Delia, znikały szybciej niż je jadła, to nie wiedziałaby, że przyjaciel kradnie jej czekoladowe słodycze. Kładł rękę w pobliżu torby poza zasięgiem jej wzroku, po czym bez patrzenia wkładał swoje długie palce do środka i wyciągał jednego cukierka. A dzięki temu jak czytał, z twarzą schowaną za włosami, musiał tylko udawać, że w zamyśleniu stuka palcami w wargi, przemycając do ust słodycze.

Przy piątym cukierku Hermiona nie mogła powstrzymać chichotu, który usilnie wstrzymywała w sobie od kiedy zauważyła, co się dzieje.

Oczy Severusa spoczęły na niej, ledwo widoczne przez kurtynę włosów, a jego szczęka była w takim położeniu, że oczywiste było to, że coś przeżuwa. To sprawiło, że Hermiona głośniej się roześmiała.

Starszy uczeń uciszył ja spojrzeniem, a ona zarumieniła się, tłumiąc śmiech.

– Co jest takie śmieszne? – warknął Severus, a jad w jego głosie sprawił, że zamarła. 

– Po prostu uważam, że to zabawne, że podkradasz cukierki, które ci zaoferowałam – powiedziała, wcześniej odchrząkając. I chociaż jego spojrzenie powinno wywołać w niej strach, kąciki jej ust znów uniosły się w rozbawieniu.

– Może nie chciałem przyciągać niczyjej uwagi? W pomieszczeniu są inni, których nie poczęstowałaś.

 – I właśnie dlatego tak wiele ich zniknęło? Wolisz, żeby nie było czym się dzielić, więc postanowiłeś je wszystkie zjeść? A skoro ja tak łatwo rozpraszam się pracą, to mi pomagasz, prawda? – Uniosła brew, gdy wargi Severusa zadrżały.

– To najlepsze rozwiązanie, prawda? – zapytał, wyjmując kolejnego cukierka z torby. – Z mojego doświadczenia wiem, że mogą uzależniać. A jeśli spróbowałby ich ktoś z mniejszą samokontrolą niż ja, mogliby cię skrzywdzić, byleby tylko je dostać.

– Więc mnie chronisz? 

– Powiedziałbym, że chronię siebie. Bez względu na to, kto by ciebie zaatakował, jestem Ślizgonem. I siedzę obok ciebie, Gryfonki. Mam już dość kłopotów przez durniów z twojego Domu, więc nie chcę dodatkowych szlabanów, na które nie zasłużyłem.

– Skoro tak sądzisz – powiedziała, wzruszając ramionami, po czym sięgnęła po cukierka i wsadziła go do ust. Czuła, że Severus ją obserwował.

Robił to od kiedy wykonała to małe przedstawienie pod Trzema Miotłami. Dalej nie wiedziała, co o tym myśleć.

Kiedy zobaczyła go następnego dnia, sądziła, że powie jej, że ma się odczepić i zająć swoimi sprawami, ale on udawał jakby się nic nie stało.

Przynajmniej z nią.

Z Lily, cóż, to była inna historia.

Nie powiedział jej, żeby się odczepiła, ani nie wytknął jej błędu, ale nastąpiła między nimi pewna zmiana.

Patrzyła jak Lily wchodzi do pomieszczenia, uśmiechając się do siebie bez żadnej troski, gdy podchodziła do nich, po czym opadła naprzeciw Severusa. Zauważyła, że nastolatek spiął się na moment, zanim od niechcenia wsadził cukierek do ust i skupił się na eseju.

– Cieszę się, że dalej tu jesteś, Sev. Muszę napisać wypracowanie dla Slughorna i chciałam zapytać,  dlaczego wymagane jest użycie suszonego korzenia, zamiast świeżego, aby uwarzyć Zwiększacz Apetytu. 

– Muszę skończyć swoje wypracowanie na Zaklęcia i potem mogę ci pomóc – powiedział, podnosząc na nią wzrok. Lily rozpromieniła się, lecz Severus nie zareagował.

I to było właśnie to, czego nie mogła zrozumieć Hermiona. Przyjaźniła się z nimi już od czterech miesięcy i do tej pory nastolatek za każdym razem porzucał swoje zajęcie, aby pomóc Lily, a gdy Rudowłosa uśmiechała się do niego, rumienił się i rozpromieniał. Zmieniło się to cztery tygodnie temu. Nie był dla niej niemiły i dalej o niej myślał jako o przyjaciółce, ale zachowywał dystans. Wyglądało to tak, jakby powstrzymywał się przed powiedzeniem czegoś do niej. Może chodziło o ich nieudaną randkę.

– Mogę ci pomóc, jeśli chcesz – zaproponowała Hermiona.

– Dziękuję. – Uśmiech Lily zbladł. – Ale Severus jest geniuszem, jeśli chodzi o eliksiry. Bez obrazy, Mionka.

– Musisz ją tak nazywać? – zapytał nastolatek, wykrzywiając usta.

– Co? Powiedziała, że jej przyjaciele ze starej szkoły tak ją nazywali. Też jesteśmy jej przyjaciółmi, prawda? – odpowiedziała, sięgając po cukierka.

Gdy Rudowłosa włożyła go do ust, Severus spojrzał na Hermionę. Uniósł brwi i wskazał na Lily, jakby chciał powiedzieć “a nie mówiłem”, a dziewczyna zachichotała, wracając do eseju na Obronę.

– Myślę, że piszę ten esej z pamięci. Uczyłam się o Boginach zeszłego roku. 

– My też, ale Profesora Jones’a ani to nie obchodzi, ani nas nie słucha. Mimo że wszyscy wiedzą, że powtarzamy materiał z zeszłego roku, to on i tak nie ma zamiaru przyznać się do błędu.

– Są drugoklasiści, którzy opanowali Zaklęcie Znikania do tego stopnia, że usuwa on tylko atrament danego koloru – powiedział Severus, nie odrywając wzroku od kartki. – Nie powiem, jak się tego nauczyli.

– Severus! – zasyczała Hermiona. Nastolatek odwrócił się do niej z uniesioną brwią, ale nic nie powiedział. – Pozwalasz mi oszukiwać!

– Czy to oszukiwanie, jeśli już zrobili tę pracę? I kiedy, jeśli mogę zapytać, widziałaś abym pracował nad swoim esejem na obronę?

– Cóż, jeśli nie pracowałeś nad tym, o czym mówiłeś…

– Nigdy nie powiedziałem, że to esej na zajęcia Obrony, tylko że na obronę. Może tego nie zauważyłaś, ale jestem dość popularnym celem.

– Przestali, prawda? – zapytała Lily.

Severus wzruszył ramionami, odwracając wzrok, a Hermiona zmarszczyła brwi, dostrzegając jak spięte były jego ramiona.

– Severus – powiedziała cicho. – Myślałam, że przestali.

Nastolatek przez chwilę dalej pracował nad esejem, zanim w końcu przemówił.

– Łapali mnie kiedy nie było cię obok lub nie patrzyłaś. Co więcej, idealnie wtedy gdy się rozstawaliśmy i mieliśmy do końca dnia się nie zobaczyć. W końcu są chwilę, gdy żadnej z was nie ma obok.

Hermiona odwróciła głowę i spojrzała na Huncwotów, którzy znajdowali się po drugiej stronie pokoju. Trzech z nich się śmiało, Syriusz rzucał zgniecioną kulką papieru w głowę Petera, a James próbował wygładzić włosy, spoglądając w stronę drzwi. Remus zakopywał się w książkach.

– Odpuść – powiedział cicho Severus, przez co Hermiona zwróciła swój wzrok na niego. Szybko przeniósł wzrok z jej twarzy na włosy, a ona podniosła rękę, aby poczuć, jak bardzo się kręcą. – Przez większość czasu mam spokój. Póki co.

Po chwili Hermiona kiwnęła głową, przysięgając sobie w duszy, że będzie im się bardziej przyglądać.

– Hej! – wykrzyknęła Lily, przyciągając ich uwagę. – Słyszeliście o Balu Bożonarodzeniowym?

—–A—–

8 listopada 1992

– Rory! – syk przyciągnął jej uwagę, zatrzymując ją, a Aurora rozejrzała się, aby sprawdzić, czy nikogo nie ma obok. Ginny znów ją zostawiła, mamrocząc coś o pamiętniku. 

Kiedy upewniła się, że nikt jej nie zobaczy, odwróciła się i skierowała do wnęki, w której wiedziała, że chłopiec będzie.

– Cześć, Draco – powiedziała cicho.

Blondyn uśmiechnął się, nie tak smętnie jak zazwyczaj przez ten rok, lecz szczerze.

– Słyszałem, że Creepy-Creevey został kolejną ofiarą. W końcu przestanie cię śledzić tylko dlatego, że Bliznowaty z tobą rozmawia.

– To nie jest śmieszne, Draco – warknęła, krzyżując ramiona.

– Och, daj spokój. W końcu wcale go nie lubisz, prawda? – jęknął. – Nie zauroczyłaś się w nim ani nic, prawda?

Aurora spojrzała na niego, krzywiąc się na widok jego zmarszczonego nosa.

– Nie. Ale jeśli tak, to czy miałoby to jakieś znaczenie?

– Jest gorszy. To szla…

Zanim był w stanie dokończyć słowo, nastolatka uderzyła go z całej siły. Twarz Draco przekręciła się w bok, bardziej ze zdziwienia, niż z bólu. Uniósł dłoń do czerwieniącego się policzka, odwracając się do niej z wyrazem zdrady na twarzy. 

– Nie mów tak.

– Jak niby miałoby to ciebie obrazić?

– Pomyśl, Draco – zadrwiła. – Myśl! Obserwuj! Byłeś taki mądry, ale może to całe bycie “Księciem Slytherinu” tak podniosło ci ego, że zapomniałeś jak myśleć. Tato zawsze mówił, że w szkole musi udawać innego, ale nie sądziłam, że dotyczy to wszystkich Ślizgonów. A może to tylko ty.

– To nie ma za dużo sensu, Snape.

– A ty jesteś idiotą, Malfoy.

Przez chwilę wydawał się zaskoczony, po czym uśmiechnął się, zadowolony.

– Ach, rozumiem już. Obraziło to ciebie przez znajomych, wokół których się obracasz. Granger – wypluł z siebie nazwisko panieńskie jej matki z odrazą. – Zdrajcy krwi, Weasley’e. I Potter, chociaż nie widzę, żebyś biegała za nim jak Weasley’ówna.

– A kto gadał o nim całe lato? – Poczuła, że jej włosy się puszą. Geny ojca pomogły jej trochę to zredukować, ale jej emocje i magia zawsze na nie wpływały, tak samo jak w przypadku jej matki.

Przynajmniej Draco miał na tyle przyzwoitości, aby się zarumienić. Nic nie powiedział, gdy przepychał się obok niej i wychodził z wnęki, a Aurora obserwowała, jak jej przyjaciel z dzieciństwa odchodził. 

Nie miała pojęcia, jak długo się gapiła, zanim usłyszała za sobą rozmarzony głos.

– W porządku. W końcu to zrozumie. Nie każdy dostrzega od razu to, co znajduje się przed nim. Ale z drugiej strony, przypuszczam, że ostrzegano cię, abyś uważała na to co mówisz przez następne kilka lat.

Marszcząc brwi, Aurora odwróciła się, dostrzegając śliczną blondynkę z groszkiem w uszach. Nie była do końca pewna czy powinna jakkolwiek skomentować te dziwne kolczyki lub naszyjnik z kamieniem o dziwnych kształtach. 

Zauważając, że Rory patrzy się na jej dodatki, blondynka się uśmiechnęła.

– Chodzi o to, żeby Nargle ich nie ukradły. Tak uwielbiają lśniące przedmioty, że zabiorą je nawet z twojej szyi. Jestem Luna. A ty to Aurora Snape.

– Rory – poprawiła.

– Czy nie jest dziwnie widzieć swoją matkę tylko o rok starszą od ciebie? – zapytała Luna, przechylając głowę.

Oczy Aurory rozszerzyły się, gdy rozglądała się, aby sprawdzić, czy nikt, nawet portret, jej nie słuchał.

– Nie martw się, jesteśmy same. Nie ma nawet Gnębiwtrysków. 

– Czego? – zapytała, kręcąc głową. – Nieważne. Skąd wiesz o…

– Jesteście do siebie podobne. Dziwne, że nikt tego nie zauważył. Ale sądzę, że ciężko na to wpaść, gdy ty masz dwanaście lat, a ona trzynaście. Jej wypadek jeszcze się nie wydarzył. – Aurora patrzyła się na nią, mrugając. – Och, nie martw się. Nic nie powiem. Lubię Profesora Snape’a, nawet jeśli jest czasem niemiły, i nigdy nie zrobiłabym niczego, aby zranić go lub jego rodzinę. – A potem bez słowa Luna pobiegła w dół korytarza.

Aurora nadal stała na środku korytarza, kompletnie oszołomiona i niepewna, czy powinna wspomnieć o tym swoim rodzicom.

Ostatecznie zdecydowała, że jeśli Luna powie to komukolwiek, to pomyślą, że jest po prostu szalona.

Chichocząc do siebie, nastolatka ruszyła w kierunku Wieży Gryffindoru. Potrzebowała drzemki lub dobrej książki. Może obu rzeczy.

 29 listopada 1992

– Rory! – wykrzyknął Hagrid, otwierając drzwi. – Co ty tutaj robisz?

– Cześć, Hagridzie. Pomyślałam, że wpadnę na herbatę – powiedziała, a on przesunął się, aby wpuścić ją do środka.

– Bez Ginny tym razem? – zapytał, rozglądając się, po czym zamknął drzwi.

– Jest… zajęta – odpowiedziała, nie chcąc zagłębiać się w obsesję Rudowłosej na punkcie Harry’ego, lub jej pisarskiego hobby.

– Nie widziałem cię z nikim oprócz niej – powiedział marszcząc brwi. – Masz jakichś przyjaciół, prawda?

– Mam Ginny.

– A co z Harrym, Hermioną i Ronem? To dobrzy ludzie, Gryfoni.

– Znam Harry’ego ze szkoły – przyznała, po czym, widząc jego zdezorientowanie, dodała – Mugolskiej szkoły. A Hermiona, cóż, to skomplikowane.

Hagrid kiwnął głową, chociaż Aurora wiedziała, że pół-olbrzym nie wiedział, o co jej chodzi. Jej matka przyznała, że starała się omijać chatkę Hagrida, gdy cofnęła się do przeszłości i jedynie uśmiechała się i witała, przechodząc obok. Dopiero gdy jej ojciec zaczął uczyć w Hogwarcie, jej matka przywitała się (ponownie) z Hagridem, ale jako żona Profesora Snape’a, mając lekko zmieniony wygląd. 

– Ron mnie nienawidzi – wyszeptała.

– Dlaczego tak myślisz?

– Nie lubi gdy przebywam z Ginny. Milczy i patrzy się wściekle gdy wchodzę do Pokoju Wspólnego, mamrocząc słowa jak “wracaj do Slytherinu”. Przysięgam, że on naprawdę wierzy w to, że jestem dziedzicem Slytherinu, nawet jeśli Harry jest pewny, że chodzi o kogoś innego.

– A co mówi twój ojciec? – zapytał z troską.

– Mam nie chodzić nigdzie sama. Pilnować się. Pamiętać o tym, że nie wszyscy Gryfoni są jak moja matka i mogą zachowywać się jak najgorsze dupki, gdy mają coś przeciwko mnie. A Draco, cóż, on na pewno nie zachowuje się jak mój przyjaciel.

– Draco? – powtórzył Hagrid. – Ach, młody Malfoy. Nie wiedziałem, że się przyjaźnicie.

– Mój tato jest jego ojcem chrzestnym.

– No tak.

Było w tej historii coś, czego Aurora nie rozumiała, ale wiedziała, że ma to związek z tatuażem ojca. Nie mówił o nim dużo, ale pamiętała, że jako małe dziecko pytała go o to. Tatuaż ją przerażał, a tato powiedział jej, że jest ku temu powód. Wiedziała, że przedstawiał on mroczne, złe rzeczy, w które nie wierzył, ale musiał udawać, że jest inaczej.

– Jak wtedy, gdy powiedziałaś Draco, że podoba ci się jego zabawkowa miotła, ale tak naprawdę myślałaś, że jest beznadziejna.

To było dziecinne wyjaśnienie, ale zrozumiała je, mając cztery lata. Nigdy więcej o to nie pytała, ale gdy zbliżała się do ukończenia jedenastego roku życia, jej rodzice wyjaśnili jej, dlaczego ojciec musi zachowywać się inaczej w szkole. Wiedziała, że byli Ślizgoni, przez których musiał udawać, że lubi ludzi, których tak naprawdę nie znosi i vice versa.

– Czasem nienawidzę tu być – przyznała cicho. – Żałuję, że nie poszłam do Beauxbaton albo Ilvermorny. Chciałabym chodzić do szkoły gdzieś, gdzie nie ma znaczenia, kto jest moim ojcem i co robi.

– Twój stary to dobry człowiek – powiedział uprzejmie Hagrid. – Odważny. Założę się, że dlatego jesteś Gryfonką. Odziedziczyłaś po nim odwagę.

– Mama była Gryfonką – przypomniała mu z bladym uśmiechem.

– Też była odważna. Wybierając ojca mimo tego wszystkiego, co robił, jego pracy dla Dumbledore’a, zaprzyjaźniania się z Sam-Wiesz-Kim.

– Zaprzyjaźniania się z kim? – Aurora prawie upuściła filiżankę herbaty. Hagrid się zarumienił.

– Mam za długi jęzor.

– Czy to… – Słyszała o Voldemorcie, chociaż każda przelotna wzmianka o nim w ich domu lub Rezydencji Malfoyów zawsze odnosiła się do niego jako “Czarnego Pana”. Wiedziała, że Harry przeżył atak jako dziecko i to był powód, dla którego był sławny. Wiedziała, że jej ojciec musiał udawać nienawiść do Harry’ego. Wiedziała, że jej ojciec był przez kilka tygodni w Azkabanie, ale został oczyszczony z zarzutów. Czy to dlatego?

– Rory… – powiedział nerwowo Hagrid. – Mam nadzieję, że nie będziesz się w to zagłębiać. Twojemu ojcu by się to nie spodobało, a matka może nie pozwolić przyjść twojemu bratu, jeśli będzie się martwić, że powiem mu rzeczy, na które nie jest gotowy.

– Nie będę – odpowiedziała szczerze. Chociaż to nie znaczyło, że nie miała zamiaru dowiedzieć się czegoś więcej o Voldemorcie, aby zrozumieć, dlaczego jej ojciec był w to zamieszany.

Rozdziały<< Fate Set Right Rozdział 2Fate Set Right Rozdział 4 >>

Sky

Sky - niebo. Czytając Percy'ego Jacksona zawsze widziałam siebie jako córkę Zeusa, więc ten pseudonim idealnie do mnie pasuje. Kocham wschody i zachody słońca, burze obserwuje przez okno. Chciałabym umieć latać. Bez pamięci zakochana w Dramione i Sevmione. Ślizgonka, miłośniczka zwierząt (w szczególności kotów!). Studentka socjologii. Tłumaczę anglojęzyczne ff - póki co tylko Sevmione, ale planuje też Dramione. Więcej czytam niż tłumaczę. Uwielbiam długie historie z happy endem, chociaż trafia się też ANGST. Mam słomiany zapał, a rozdziały publikowane są nieregularnie.

Ten post ma 9 komentarzy

Dodaj komentarz