Usiadł na łóżku i zaczął się zastanawiać nad tym, co zobaczył.
Hermiona. Jego Hermiona… Nie. Nie jego. Sam ją przecież wyrzucił ze swojego życia. Miała pełne prawo znaleźć sobie kogoś innego i z nim ułożyć sobie życie. Czy jednak był, w jego pojęciu, ktoś odpowiedni dla niej? Krum mógł ją kochać, ale nigdy nie zrozumiałby jej niechęci do Quidditcha i żądzy wiedzy. Dzieci? Ona w ogóle chciała mieć dzieci?! Przypomniał sobie, że kiedyś rozmawiali na ten temat… Nie. Nie rozmawiali. On stwierdził, ot tak, że nie chciałby ich mieć, bo ma ich dość w szkole, a w czasie wolnym chce mieć trochę spokoju. Hermiona wyglądała na urażoną, ale nic nie powiedziała. Dlaczego nic nie powiedziała? Bała się, że ją wyśmieje? Odsunie od siebie? Z goryczą doszedł do wniosku, że tak właśnie by postąpił. Nie chciał mieć dzieci, przynajmniej nie wtedy. A teraz? Czy byłby w stanie poświęcić swój spokój i ciszę dla Hermiony? Merlinie, chciałby! Jednak był pewien, że prędzej czy później albo ona go zostawi, albo on znów zacznie popadać w paranoję i w obawie przed wyimaginowanym odrzuceniem zrani ją. Lepiej żeby znalazła sobie szczęście z daleka od niego. A on już to jakoś przeżyje. Znosił tortury z ręki Czarnego Pana, więc nic gorszego nie może go spotkać, prawda?
Pozostawała też sprawa Minervy Potter. Po tym, co widział, czuł się jak skończony łajdak. Przecież to było tylko dziecko. Nie miała wpływu na to, że Harry przeklęty Potter był jej ojcem i nie powinna ponosić konsekwencji ich wzajemnej nienawiści. A jednak coś w nim nie chciało puścić i dlatego nie postanowił, że zrobi dla niej ten eliksir. Ten sam upór nie pozwolił mu przyjąć do wiadomości dobrych intencji Dumbledore’a, Minervy i Filiusa. Ona traktowała go jak swojego syna?! Wolne żarty! Gdyby tak było, to powiedziałaby do słuchu swoim cennym Huncwotom, żeby aż tak nie uprzykrzali mu życia!
Delikatne kaszlnięcie wyrwało go z zamyślenia. Obrócił się i, instynktownie, skulił ze strachu pomimo tego, że minęło ponad trzydzieści lat od kiedy ostatni raz się spotkali.
– Nie trzęś się tak.
– Nie trzęsę się, ty stary durniu!
– Trochę szacunku dla swojego ojca, szczeniaku!
– Szacunku?! Niby za co miałbym cię szanować?! Za zniszczenie mi życia?!
– Sam sobie je zniszczyłeś! Nie, milcz! Jestem twoim Duchem Przyszłych Świąt, więc przez najbliższą godzinę będziesz musiał znosić moje towarzystwo. Rusz się, bo przypomnę ci, jaką ciężką mam rękę.
– Nie jestem już dzieckiem, które możesz zastraszyć – warknął, ustawiając się w pozycji obronnej.
Tobias Snape roześmiał się głośno.
– Może nie jesteś dzieckiem, ale wciąż łatwo cię zastraszyć. Byłeś żałosny, jako bachor, a im byłeś starszy, tym bardziej się staczałeś. A ja ci pokażę do czego doprowadzi twoje zachowanie i upór!
Machnął ręką i znaleźli się na wzgórzu, z którego Severus był w stanie dojrzeć Norę. Jedna część domu była zniszczona. Jakiś dźwięk przypominający duszenie się dobiegł z tyłu, więc obrócił się.
W ziemi ustawione były dwa nagrobki, a tuż obok stali Ronald Weasley, Harry Potter i Ginevra Potter. Cała trójka płakała. Wyglądali tak, jak w wizji, którą pokazał mu Longbottom. Potter miał nawet ten sam strój. Z ciekawości spojrzał na nagrobki i to, co na nich przeczytał, prawie zbiło go z nóg.
Hermiona Jean Granger
19.09.1979 – 25.12.2008
Minerwa Molly Potter
28.03.2003 – 25.12.2008
– Co… Jak… Ta data śmierci… Przecież to jutro! A właściwie dzisiaj! Widziałem ją wczoraj! Wyglądała normalnie! Zdrowo!
– Radzę ci zamknąć się i słuchać.
Ginny upadła na kolana, objęła się ramionami i zaczęła wyć, zupełnie, jakby została poddana Cruciatusowi. Mimo to i tak słyszał Pottera.
– Że też nikt z nas nie przyszedł sprawdzić…
– To nic by nie dało, Harry. – Ronald otarł oczy i wpatrywał się teraz ponuro w kamienne płyty. – Hermiona coś spaprała z eliksirem i wybuch zniszczył połowę Nory. Tę połowę, gdzie leżała Minnie. Gdybyśmy wszyscy nie byli w kuchni… Byłoby więcej ofiar.
– Sugerujesz, że to wina Hermiony?! – Potter złapał swojego przyjaciela za sweter i zaczął nim trząść. – Ona chciała dobrze! Chciała pomóc Minnie! Chciała być szczęśliwa! Do cholery! Nawet chciała zapomnieć o Snape’ie i pojechać do Kruma!!!
– Nie twierdzę, że to jej wina, tylko jego!!! Gdyby był taki świetny, jak zawsze twierdziła, to sam zrobiłby ten eliksir! Dla niego to taki wysiłek, jak dla mnie zjedzenie czekoladowej żaby! Do cholery! Jeśli mam być szczery, to przypuszczam, że nic jej nie powiedział, tylko wywalił za drzwi! A ona uznała, że będzie w stanie sama to uwarzyć. Wiesz jaka jest… jaka była Hermiona…
Klęcząca na ziemi kobieta zaczęła szeptać:
– Może to lepiej… Przynajmniej nie cierpiała… Przynajmniej nie cierpiała…
– Ginny… – Potter ukląkł obok swojej żony i mocno ją przytulił. – Ginny…
Severus był zszokowany i dopiero po chwili zauważył, że sam płacze. Złapał swojego ojca za ramiona i potrząsnął nim.
– Czy to się da zmienić?! Czy da się zmienić przyszłość?!
– A po co? – Tobias prychnął z pogardą, odtrącając go. – Przecież i tak nie zrobisz tego eliksiru, więc dziewczynka umrze, chociaż jej śmierć będzie dłuższa i bardziej bolesna. A tej drugiej nie będziesz chciał z powrotem, więc pojedzie do Bułgarii, wyjdzie za tego przymuła i do końca życia będzie odgrywała rolę szczęśliwej żony i matki. Już lepiej im być martwymi.
– Przestań! Czy da się zmienić?! Kiedy Hermiona zacznie warzyć eliksir?! O której będzie wybuch?!
Mężczyzna wzruszył ramionami.
– Zacznie pracę o szóstej rano. Wybuch będzie koło siedemnastej. Co ci to da?
– Zdążę uwarzyć eliksir! Będzie gotowy na dziesiątą, jeśli wezmę się do pracy jak tylko wrócimy.
– I co dalej?
– Jak to co? Mała ozdrowieje, a Hermiona będzie żyła!
– Jak sobie chcesz. Idziemy dalej.
Machnięcie ręki. Jego komnaty. Dumbledore, Minerva i Filius stoją przy łóżku i patrzą z przerażeniem na to, co tam leżało. Severus podszedł bliżej i zauważył, że to on sam.
Rzucił okiem na kalendarz. Maj 2009.
Dyrektor potrząsał jego ramieniem, by go zbudzić.
– Severusie… Severusie, obudź się. Powinieneś być na lekcjach. Nie możesz znowu ich opuścić.
Kiedy usiadł, Severus-duch wystraszył się nie na żarty. Prawie wszystkie włosy na jego głowie były siwe. Dodatkowo miał brodę prawie sięgającą pasa i wyglądał, jakby nie mył się przynajmniej od tygodnia. Zmrużone, przekrwione oczy i niezdrowe rumieńce na twarzy wyraźnie wskazywały na nadużywanie alkoholu.
– Czego?
– Severusie, masz lekcje. – Minerva nawet nie zaciskała ust. Wyglądała, jakby zbierało jej się na płacz. Filius podobnie. – Musisz iść na lekcje.
– Zostawcie mnie.
Położył się i zwinął w kulkę. Dumbledore wziął głęboki wdech i jednym ruchem różdżki posadził go i otrzeźwił.
– POWIEDZIAŁEM, ŻEBYŚCIE MNIE ZOSTAWILI!!!
– Nie możesz tak żyć! Upijasz się do nieprzytomnego od czasu, jak…
– WYNOŚCIE SIĘ! ZOSTAWCIE MNIE W SPOKOJU!
– Nie! – Starszy czarodziej położył mu dłonie na ramionach i zaczął mówić spokojnym, kojącym głosem. – Severusie, musisz zacząć normalnie funkcjonować. To nie była twoja wina, że Hermiona nie żyje.
– Wynoś się, albo zdejmij ze mnie tę przeklętą przysięgę… Błagam, zdejmij ją ze mnie…
Severus-duch patrzył z przerażeniem, jak jego odpowiednik zaczyna płakać i kiwać się w przód i tył, zaciskając dłonie na włosach.
– Nie mogę.
– W TAKIM RAZIE WYNOŚ SIĘ!!!
Minerva w końcu zaczęła płakać i próbowała go przytulić, ale po chwili wylądowała na podłodze z rozbitą wargą. On stał nad nią i wrzeszczał:
– WSZYSCY MNIE ZOSTAWCIE! CHCĘ BYĆ SAM! ROZUMIECIE?! SAM!!!
Dyrektor pomógł podnieść się starszej kobiecie i cała trójka wyszła. Gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi padł na łóżko i zaniósł się płaczem.
– Co za przysięga? – spytał Tobiasa.
Ten roześmiał się wesoło.
– Stary dureń nie zniósł z ciebie całkowicie tego, co nazywacie Wieczystą Przysięgą. Nie możesz się targnąć na własne życie. To jednak nie koniec radochy. Chodź.
Przeszli przez drzwi i po chwili dogonili trójkę profesorów. Filius naprawiał usta kobiety jednocześnie mówiąc ze smutkiem.
– I co teraz? Nie możemy go stąd wyrzucić, bo zagłodzi się na śmierć, albo sprowokuje kogoś do bójki, w której zginie.
– Możemy go wysłać do św. Munga. Obawiam się, że jest na tym etapie, że go tam przyjmą. – Dumbledore pokręcił głową. – Biedna Ginevra nie poznaje już Harry’ego. Cały czas krzyczy, żeby przyprowadzić jej córkę i często rozmawia ze swoją najlepszą przyjaciółką. A kiedy Harry przychodzi, zaczyna krzyczeć, że to ten mężczyzna, który zabił jej ukochaną córeczkę. Chłopak jest w kompletnej rozsypce. Ronald i reszta Weasleyów również sobie nie radzą.
– Może faktycznie lepiej będzie pozwolić mu ze sobą skończyć. – Minerva schowała twarz w dłoniach i zaczęła szlochać. – Nie mogę na to patrzeć! Po prostu nie mogę! Albo ty pozwolisz mu to zrobić, albo ja sama to zrobię!
– Minervo! – Filius wydawał się być zszokowany, podobnie Dyrektor.
– O czym ty mówisz, moja droga?
– On już jest martwy! Ty go tylko siłą trzymasz przy życiu! Zrozum, Albusie… Po prostu zrozum!
– Nie ma mowy. I tobie również zakazuję.
Machnięcie ręki i znajdowali się w Zakazanym Lesie.
Ta sama trójka wpatrywała się w samotny nagrobek. Dumbledore kręcił głową, podczas gdy Filius wypłakiwał sobie oczy.
– Nie mogę w to uwierzyć. Jak mogłaś, Minervo?
– Musiałam… Po prostu musiałam… – Przez łzy uśmiechnęła się. – On się cieszył, wiesz? Był szczęśliwy i po raz pierwszy od kiedy ją odrzucił uśmiechał się radośnie. Dziękował mi praktycznie na kolanach i mówił, że to najlepszy prezent na święta, jaki mogłam mu dać. Nie mogłam mu pomóc w żaden inny sposób, więc zrobiłam co w mojej mocy.
– Nie żałujesz?
– Och, żałuję i to bardzo. Ale tak jest lepiej dla nas wszystkich. A zwłaszcza dla niego.
Machnięcie ręki i znaleźli się z powrotem w jego komnacie. Tobias spojrzał na niego i uśmiechnął się z satysfakcją.
– Widzę, że jesteś dość poruszony.
Severus nie mógł znaleźć słów. Wciąż przed oczami miał dwa nagrobki i płaczącą Minervę… To naprawdę wszystko przez niego? I Ginny, która straciła rozum, również była jego winą?
– Czy mogę to naprawić?
– A chcesz?
– Oczywiście, że tak!
– Radzę ci się zastanowić czego tak naprawdę chcesz.
Powoli zaczął znikać, a Severus, pod wpływem nagłego impulsu, zadał pytanie.
– Czy kochałeś moją matkę?
– Oczywiście. Gdybym jej nie kochał, to bym się z nią nie żenił.
– Więc dlaczego tak ją traktowałeś? Dlaczego mnie tak traktowałeś?
– Oszukała mnie, ale, co najważniejsze, byłem tchórzem. I takiego samego tchórza zobaczyłem w tobie. – Tobias uśmiechnął się krzywo. – Postaraj się być lepszym mężczyzną, mężem i ojcem, niż ja byłem. Masz drugą szansę, więc wykorzystaj ją.
Po czym zniknął. Severus dosłownie rzucił się do laboratorium, nie myśląc wiele opróżnił kociołek z eliksiru, nad którym tyle pracował i zaczął układać składniki potrzebne do produkcji Smoczego Ziewu. Musiał zdążyć. Robiąc miksturę rozmyślał. Postanowił zastosować się do rady swojego ojca i wykorzystać szansę, którą dostał od losu.
Ze wszystkich tych wizji przebijało jedno. Potrzebował Hermiony. Bez niej był nikim. Tylko czy ona zechce go z powrotem?