Bycie szpiegiem nie było najprzyjemniejszym z zajęć, ale pozwalało wyrobić w sobie mnóstwo odruchów zapewniających przetrwanie. I, gdy Severus raz już nauczył się ich, pozostały z nim na wiele lat. Dlatego też, gdy przebudził się w środku nocy, od razu był przytomny i świadomy tego, że nie jest już sam.
Ktoś go obserwował.
Udając, że przez sen przekręca się na brzuch, sięgnął pod poduszkę, gdzie trzymał różdżkę i niewerbalnie rzucił zaklęcie rozpoznające. Niewidoczne wróciło do niego z informacją, że w pokoju nikogo nie ma. Zmarszczył czoło. Czyżby instynkty zaczęły go zawodzić? Jednak zanim zdążył rozważyć udanie się do medwiedźmy jego słuch pochwycił dźwięk materiału ocierającego się o materiał. Usiadł na łóżku z różdżką wysuniętą przed siebie, gotów na starcie.
– Kto tu jest?
Jednocześnie wszystkie świecie w pokoju zapaliły się i oślepiły go na chwilę. Ustawił tarczę i dopiero gdy jego wzrok przyzwyczaił się do światła zauważył, że osobą w jego pokoju był duch. Duch niewysokiej, chudej kobiety z ciemnymi włosami zebranymi w kok. Jej intensywne, czarne oczy przewiercały go na wylot.
– Severusie.
– Matko. Z tego co pamiętam nie żyjesz, więc bądź łaskawa iść straszyć gdzie indziej.
Ruchem nadgarstka zgasił wszystkie świece i ułożył się z powrotem na poduszce. Ulga nie trwała długo, bo świece ponownie zostały zapalone.
– Nie przyszłam tu straszyć cię, choć sądzę, że mogłoby ci to wyjść na dobre.
Prychnął z pogardą, pogodzony z faktem, że dopóki nie zrobi tego, co miała zrobić, on się nie wyśpi.
– Daruj sobie. Trzeba mnie było wychowywać gdy byłem w odpowiednim do tego wieku. Czego chcesz?
– Poinformować cię, że dzisiejszej nocy odwiedzą cię trzy duchy, które, mam nadzieję, naprawią nieco twój spaczony charakter. Będą tu kolejno o pierwszej, drugiej i trzeciej nad ranem.
– Niech idą do kogoś innego, mój kalendarz jest zapełniony. Eileen Snape, z domu Prince, uśmiechnęła się krzywo.
– Rozumiem, że twój kalendarz nie uwzględnia pomocy małej dziewczynce, za to jest w nim wpis o pracy nad naprawdę paskudnym eliksirem?
– Oczywiście.
Jej szeroki uśmiech nieco go zdezorientował.
– Tak sądziłam. Być może rano zmienisz zdanie. Pamiętaj – o pierwszej, drugiej i trzeciej. Nie próbuj stawiać oporu, bo skończy się to źle tylko dla ciebie.
– Tak, tak, jasne. A teraz daj mi spać.
Światła zgasły, a on spokojnie ponownie zapadł w sen, nie przejmując się tym, że zegar głośno wybijał północ.