Rozdział 2

Pochłonięty eliksirem nie zauważył, że dni mijają w szalonym tempie. Zrozumiał, że jest Wigilia, dopiero gdy obudził się pewnego ranka i zauważył niewielki stosik prezentów w nogach łóżka.

– Cholera jasna!!! – ryknął. – Iskierka!!!

Rozległ się dźwięk i koło łóżka stała niewielka skrzatka, jego prywatny skrzat domowy. Trzęsła się jak osika, jak za każdym razem, gdy ją wzywał.

– Ile razy mam powtarzać, że nie życzę sobie prezentów?! Mają być natychmiast wyrzucane!!!

– Ale paniczu Snape, sir, profesor Dumbledore, sir, kazał je przynieść. Iskierka nie miała wyboru! – pisnęła zasłaniając sobie wielkie oczy długimi, cienkimi palcami.

– A kto, do cholery, jest twoim panem?!

– Pan, paniczu Snape, sir.

– Dumbledore nie ma żadnych praw ci rozkazywać! Jeśli jeszcze raz mi się sprzeciwisz to dostaniesz ubranie! – Stworzenie skuliło się i zaczęło szlochać. – Dwójkę już wyrzuciłem i nie będzie dla mnie problemem pozbyć się ciebie! Zacznij być posłuszna! A teraz wynoś się!

Wyskoczył z łóżka i z wściekłością zaczął ciskać prezentami w ogień. Dopiero gdy poczuł pod palcami szorstki papier złość mu minęła jak ręką odjął. Paczka była prosta, zawinięta w zwykły szary papier. Żadnych wstążek, żadnych kolorów. Coś zapiekło go w oczach i nie chcąc się przyglądać temu uczuciu otworzył szafę, wcisnął paczkę na sam spód, tuż obok sześciu podobnych pakunków i zamknął drzwi. Eliksir. Czekał na niego eliksir. Przebrał się w ulubione szaty i ruszył do laboratorium, po drodze biorąc śniadanie, które skrzaty zostawiły mu na stoliku.

W laboratorium pachniało intensywnie morską bryzą. Eliksir był już prawie gotowy. Jeszcze dwa dni i będzie mógł sprawdzić jego działanie. Przemieszał zgodnie z ruchem wskazówek zegara dwa i pół raza unosząc i zanurzając chochlę tak, by każdy obrót dwa razy dotknął dna i dwa razy góry, po czym zasiadł za wąskim biurkiem, by spisać obserwacje poczynione od wczorajszego dnia.
Niestety nie było mu dane pracować w spokoju. Do kolacji kolejno przeszkadzali mu: Minerwa, FIlius, Hagrid, Poppy, Filch, Pomona, a nawet Sybilla. Każde z nich starało się namówić go do przyjścia na kolację wigilijną. Wiedział jednak, że była jedna osoba, która jeszcze do niego nie przyszła i już przygotowywał się do tego starcia.

Na godzinę przed planowaną kolacją do drzwi laboratorium zapukał Albus. Severus westchnął, zamknął zeszyt nie chcąc, by ktokolwiek wiedział nad czym dokładnie pracuje i machnięciem różdżki otworzył drzwi

– Nigdzie się nie wybieram. O ile dobrze pamiętam obiecana mi była wolność – powiedział w ramach „dobry wieczór”. Miał ich wszystkich serdecznie dość i nie zamierzał bawić się w uprzejmości.

– To nie ma nic wspólnego ze zniewoleniem, Severusie. Jesteś członkiem ciała pedagogicznego

Hogwartu i jesteś zobowiązany do pojawiania się na oficjalnych uroczystościach.

– Nigdzie nie idę. Obiecałeś mi wolność- rzucił w ramach „dzień dobry”. Miał już ich wszystkich dosyć, więc nie bawił się w uprzejmości.

– Czy wszyscy mają dziś problem ze słuchem? Nigdzie. Nie. Idę – wycedził przez zaciśnięte zęby. – Nie przytrzaśnij sobie brody jak będziesz wychodził.

Dumbledore spojrzał na niego znad okularów-połówek, a w jego tonie pojawiła się nutka stali.

– Nie będę wiecznie cierpliwy, Severusie. Dotąd traktowałem cię ulgowo, rozumiem przez co przechodzisz, a twoje problemy…

– NIE MAM ŻADNYCH PROBLEMÓW!!! – Severus poderwał się z krzesła, a ciśnienie uderzyło mu do głowy. Chciał czymś rzucić. Coś zniszczyć. Serce groziło, że zaraz wyskoczy mu z piersi. – WYNOŚ SIĘ STĄD!!!

Nieporuszony Dumbledore pokręcił głową ze smutkiem.

– Byłeś taki szczęśliwy, tak radosny… Nie mogę patrzeć na to, co ze sobą robisz. Czując, że cały trzęsie się ze złości, zaczął wypluwać z siebie jadowite słowa.
– Co ja ze sobą robię?! Co wy ze mną robicie! Właśnie teraz jestem szczęśliwy! Szczęśliwy, jak jasna cholera!!! Ale cała ta popierdolona banda osłów nie jest w stanie zrozumieć, że pełnia szczęścia może się bez nich obejść! Przekaż im to i sam to, kurwa, w końcu pojmij! Chyba zasługuję na chwilę wolnego?!

Albus podszedł do drzwi i westchnął.

– To

ostatni raz jak przymykam na to oko. Jeśli to się powtórzy będę zmuszony cię zwolnić.

– Jasne, jasne. Słyszę to któryś raz z rzędu. Wynocha.

– Wesołych świąt, Severusie.

Politowanie w głosie dyrektora miało go chyba poruszyć czy też wzruszyć. Jeszcze czego!

 

 

Dwie godziny później, dokładnie w momencie, w którym miał dodać trzy krople jadu Akromantuli, ktoś, znowu, zapukał do drzwi. Ręka mu zadrżała i omal nie zepsuł eliksiru. Oddychając głęboko przez nos dodał je, zamieszał i jednym krokiem dopadł do drzwi. Otworzył je mocnym szarpnięciem.

– CZEGO, DO DIABŁA?!

I zamurowało go na widok Hermiony Granger, stojącej przed nim jakby nigdy nic i wpatrującej się w niego wielkimi, orzechowymi oczami.

Była ostatnią osobą, jaką spodziewał się zobaczyć, szybko jednak otrząsnął się z szoku.

– Czego chcesz? – warknął, a ona drgnęła i spojrzała w bok z miną, która wyraźnie wskazywała na to, że poczuła się urażona takim przyjęciem. Nie miał pojęcia czego innego się spodziewała.

– Potrzebuję twojej pomocy. To bardzo ważne. – Kiedy w odpowiedzi jedynie uniósł brew zaczęła wykręcać palce, a jej ton stał się błagalny. – Zajmę ci dosłownie pięć minut.

Niechętnie wpuścił ją do środka. Mimo rzekomej powagi sytuacji rozglądała się ciekawsko wokół jakby coś miało się zmienić przez te wszystkie lata. Gdy zauważyła co znajduje się w kociołku na jej twarzy pojawiła się dezaprobata.

– Mów czego chcesz i wynoś się.

– Potrzebuję Eliksiru Smoczego Ziewu. Przynajmniej przeszła od razu do sedna.
– Och, może jeszcze gwiazdkę z nieba? Jest wysoce nielegalny i nie mam go na składzie.

Przeczesała włosy dłonią i dopiero teraz zauważył jak były poplątane. Wyraźnie też nie myła ich jakiś czas. Jej strój był dobrany byle jak i czuł od niej kwaśny odór. Interesujące. Jedna z najczystszych wiedźm jakie znał? Widział ją ostatnim razem przelotem cztery lata wcześniej i nic nie zwiastowało obecnego wyglądu. I potrzeby eliksiru, który sam w sobie był niewinny, ale wymagał tak uroczych składników jak ludzka skóra czy oczy umarlaka. Zacisnęła pięści i spojrzała na niego błagalnie. Szybko zsumował obserwacje w głowie i doszedł do wniosku, że musiała być naprawdę zdesperowana.

– Błagam, Severusie. Nie jestem w stanie jej uwarzyć, to przekracza moje możliwości!

– Gdzieżby! Twoje? Że niby nie potrafisz czegoś zrobić?

– To nie jest moment na złośliwości! Minnie umrze, jeśli nie dostanie dawki!

– Jaka znowu Minnie?

Bo przecież nie Minerwa. Ta była nieznośnie nieumierająca.

– Minerwa Potter, córka Harry’ego i Ginny. – Przewrócił oczami i zaczął się odwracać od niej, ale złapała go za łokieć. Jej dotyk parzył go. Ledwie słyszał co mówiła. – Zapewnię wszystkie składniki. Cokolwiek zechcesz, dostaniesz. Tylko, błagam cię, uwarz ten eliksir jak najszybciej!

Wyrwał rękę z jej uścisku i zmusił do śmiechu, byle nie myśleć o jej poplamionych atramentem palcach.

– A co mnie obchodzi szczeniak Pottera? Zwłaszcza, że chyba chciał się jej pozbyć, skoro pozwolił jej się bawić trującymi ziołami.

Łzy popłynęły jej po policzkach, co jeszcze bardziej wytrąciło go z równowagi. Nigdy nie płakała w jego towarzystwie.

– Przestań! Ona ma dopiero pięć lat i…

– Nic mnie to nie obchodzi – przerwał jej brutalnie. – Wyjdź. Twoje pięć minut minęło.

– Severusie!

– WYJDŹ!

Zaklęciem wypchnął ją za drzwi i zatrzasnął je przed jej nosem. Ciężko oddychając oparł się o biurko i zaśmiał, gdy zaczęła dobijać się do drzwi to błagając, to grożąc. Gdzieś w środku jego mrocznej duszy pojawiła się iskierka dzikiej satysfakcji, a im głośniej Hermiona krzyczała, tym większa była jego radość.

Kiedy ucichła uznał, że poszła i postanowił wyrzucić całą sprawę z głowy. Eliksir zajął mu kilka następnych godzin, aż nie pozostało nic, tylko wyłączyć ogień po szesnastu godzinach, z których przynajmniej połowę miał zamiar przespać. Przeczuwał, że będzie miał wyjątkowo przyjemne sny.

Rozdziały<< Opowieść WigilijnaRozdział 3 >>

mroczna88

Miłośniczka mocnej herbaty, grubych książek i puchatych kotów. Lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. Znana głównie z tego, że zostawiła niedokończone opowiadania sześć lat temu i od tego czasu unika świata, żeby nie przyznać się jak bardzo się tego wstydzi. Tym razem jednak wróciła i będzie nie tylko poprawiać stare teksty, by nie były tak żenująco kiepsko napisane, ale też w końcu je dokończy. Tylko trzeba dać jej trochę czasu i cierpliwości ^.^ Szczerze poleca książki: serię Koło Czasu autorstwa Roberta Jordana, serię Wiedźmy autorstwa Olgi Gromyko, cokolwiek napisał Sanderson (ale Rozjemcę najbardziej), cokolwiek napisała Naomi Novik (Wybrana ma relację, która bardzo przypomina sevmione!), Sagę Księżycową autorstwa Marissy Meyer (najlepszy retelling baśni jaki powstał) oraz cokolwiek napisała Maggie Stiefvater (jej seria Kruczych chłopców i Wyścig śmierci najlepsze) Szczerze poleca seriale:Koło Czasu, Sense8, The Boys, Carnival Row, Good Omens, Black Sails, The Wilds, Motherland Fort Salem, The Untamed, Panic, Warrior Nun, Galavant, Dark, Wynnona Earp, Goblin (koreański), Bridgerton, Downton Abbey

Dodaj komentarz