Rozdział 4

Tym razem obudziło go mocne ukłucie w żebra.

– Wstawaj, Smarku! Nie mam czasu na twoje fanaberie!

– Potter.

Przez trzydzieści lat życia nauczył się wypowiadać to słowo tak, by brzmiało jak obelga. James Potter, czy też jego duch, stał obok jego łóżka i wpatrywał się w Severusa z niechęcią.

– Ruszaj tyłek, mamy jedynie godzinę.

– Że co?

– Widać nie słuchałeś uważnie swojej mamuśki, która jest równie uprzejma, co ty. Mam pecha być twoim Duchem Przeszłych Świąt. Tłumacząc jak krowie na rowie – muszę nurzać się w gnoju twoich wspomnień. Teraz się ruszysz? Czy mam ci pomóc? Chętnie to zrobię. Nie tylko dlatego, że ogólnie cię nie lubię, ale też ze względu na moją wnuczkę.

Severus, wyjątkowo niechętnie, podniósł się i upewnił, że jego szara, staromodna koszula nocna jest na swoim miejscu. Potter zmierzył go ze złośliwym uśmieszkiem, po czym machnął ręką i wszystko wokół zawirowało, aż w końcu zatrzymało się.

Ze zdziwieniem zauważył, że są w salonie jego domu przy Spinner’s End. W rogu stała choinka z bombkami i światełkami, ale nie przypominał sobie, by kazał taką ustawić.

– Mam za zadanie pokazać ci te wszystkie święta, które w jakiś sposób zaważyły na tym, kim jesteś teraz. To pierwsze wspomnienie, z twojego dzieciństwa. O, patrz, to ty. Nawet jako bachor byłeś paskudny.

Faktycznie, chudy chłopiec z wielkim nosem i tłustymi, czarnymi włosami, w przykrótkiej pidżamie wszedł do pokoju i uśmiechnął się szeroko na widok choinki. Podbiegł do niej i dotykał każdej bombki po kolei.

Severus zaczął sobie przypominać.

– Miałem sześć lat.

– Zepchnąłeś to wspomnienie w głąb swojej pustej łepetyny, a przynajmniej tak mam zapisane – mruknął Potter, spoglądając do jakiegoś zeszyciku.

– Ja przynajmniej potrafię zapamiętać fakty bez potrzeby sięgania do notatek.

– Ale jesteś znacznie gorszy w okazywaniu uczuć, chociaż z tego, co mam napisane na temat twoich starych, to się nie dziwię. O, zaraz wejdzie twoja matka.

Faktycznie, pojawiła się i od razu zaczęła krzyczeć.

– Kazałam ci zostać na górze!

– Ale te światełka i bombki… Ja chciałem tylko…

Dorosły Severus skulił się w sobie, gdy matka podeszła do jego młodszej wersji i zaczęła nią potrząsać.

– Zacznij wreszcie słuchać poleceń, gówniarzu! Gdybyś wciąż nie popisywał się magią, to twój ojciec wciąż by mnie kochał!

– Nie popisuję się! To jakoś tak samo z siebie wychodzi!

– Kłamiesz!!!

Uniosła dłoń i spoliczkowała go. Potter gwizdnął przez zęby.

– Uuu, niezła z niej wiedźma. Ojciec równie uroczy?

– Jeszcze gorszy.

– W każdym razie w tym momencie mam ci powiedzieć… aha, mam… To były pierwsze święta, które znienawidziłeś. Twoi rodzice przez resztę dnia trzymali cię zamkniętego w pokoju bez jedzenia, a wieczorem twój kochany tatuś przyszedł cię sprać, bo rozlał sobie sos do pieczeni na kolana i uznał, że to twoja wina. Wow, nieźle.

– Przestaniesz być z siebie taki zadowolony?

– Nie powiem, żeby nie sprawiało mi to przyjemności, Smarku.

– Wiadomość dotarła. Możemy już wracać?

– Żartujesz sobie? To dopiero początek.

Znów machnął ręką i tym razem znaleźli się przed wejściem do Wielkiej Sali, która była udekorowana w świąteczne świecidełka i całe to badziewie, którym tak podniecał się Dumbledore.

– Oho, zaraz będzie nasze wielkie wejście – zachichotał Potter i poprawił sobie okulary.

Severus miał ochotę skręcić mu kark, ale po chwili przypomniał sobie, że tamten już nie żyje i humor nieco mu się poprawił.

Jego uwagę przykuł Severus-szesnastolatek idący korytarzem z nosem w książce. Sekundę później leżał na ziemi, a jego różdżka pofrunęła do dłoni szesnastoletniego Pottera, który stał nad nim razem z Blackiem, Lupinem i Pettigrew.

– Patrzcie, patrzcie – drwił. – Smarku, zagapiłeś się w tekst i potknąłeś?

– Odwal się, Potter!

– Ojej, już się boję. Jak myślisz, Łapo, Smark powinien zaznać trochę radości podczas świąt?

Black parsknął, co zabrzmiało zupełnie jak szczeknięcie.

– No, nie wiem, Rogaczu. Możemy jednak trochę umilić mu życie, czemu nie? Dobre uczynki są dziś w modzie, no nie, Luniaczku? Proponuję lewitować go przez okno do pokoju dziewczyn z siódmego roku. Najlepiej Puchonek, one robią najwięcej krzyku.

Lupin jedynie wymamrotał coś pod nosem i obrócił głowę, nagle żywo zainteresowany tym, co dzieje się na dworze. Pettigrew trzymał różdżkę Severusa i uśmiechał się z wyraźną przyjemnością.

Dorosły Severus warknął w stronę swojej młodszej wersji:

– Rusz tyłek i zrób coś!

– Nie ekscytuj się tak. – Potter uśmiechnął się i wzruszył ramionami. – Moja druga kwestia: od tego dnia święta kojarzyły ci się jedynie z poniżeniem i problemami. Cóż, tak między nami to sądzę, że to, co zrobiły ci te Puchonki było wyjątkowo nie godne pozazdroszczenia. No i reprymenda Dumbledore’a. Naprawdę sądziłeś, że uwierzy, że to nasza sprawka?

– Nie twój biznes.

– Zawsze miałeś długi jęzor.

Severus spojrzał ostro na ducha i z całej siły powstrzymał się od krzyku.

– Nie mogłem wrócić do domu, bo tam czekało mnie tylko bicie i wyzwiska – wysyczał. – Zostałem w szkole i spotkały mnie wyzwiska i upokorzenia. Naprawdę jesteś takim dupkiem, Potter, żeby się z tego cieszyć? Czterech na jednego? Jasne, miałem taaaakie szanse!

Trzeba było mu przyznać, że nieco się zmieszał.

– Daj spokój, nie wiedzieliśmy co masz w domu. Poza tym, sam nie byłeś święty.

– Nawet martwy jesteś zarozumiały. Nie umiesz przyznać się do tego, że to, co robiliście było złe. Gdybyście mnie nie zaczepiali to raczej nie przyszłoby mi do głowy wdawać się z wami w konflikt. Chciałem po prostu w spokoju uczyć się.

– Dobra, dobra. Ja to wiem, dobra? Po prostu… byłeś łatwym celem, to wszystko.

– Faktycznie, moja wina – prychnął. – Powinni za to wsadzać do Azkabanu.

– Możesz przestać być takim dupkiem? Idziemy dalej. – Machnął ręką i pojawili się w sali Eliksirów. – Kurde, mój syn wyrósł na niezłego przystojniaka.

Potter i Weasley właśnie wychodzili z sali, Severus układał na biurku pergaminy z esejami, gdy podeszła do niego Granger. Była wtedy w siódmej klasie i już zdążył zapomnieć, że była wtedy nieco pulchniejsza, ale poza tym w pełni przypominała tę kobietę, którą wieczorem wyrzucił z laboratorium.

– Słucham, panno Granger.

– Chciałam panu życzyć Wesołych Świąt, panie profesorze.

Severus obserwował, jak podnosi głowę i patrzy na dziewczynę z lekkim znużeniem.

– Nie uważam świąt za okres szczęśliwy, Granger. A teraz, jeśli to wszystko, chciałbym móc już w spokoju celebrować dwa tygodnie wolności od wszelkiej masy półgłówków.

Uśmiechnęła się i szybko pochyliła się nad biurkiem, by pocałować go w policzek.

– Mam jednak nadzieję, że pańskie święta będą wesołe. Do widzenia, panie profesorze. Wyszła zostawiając go w kompletnym szoku, pamiętał to aż zbyt dobrze.

– Zaraz! – Severus zwrócił się do Pottera, który z niesmakiem wpatrywał się w tę scenę. – Przecież to nie było w Wigilię!

– Nie, ale do Wigilii dojdziemy. Dwa dni później Voldemort zaprosił cię na kolacyjkę, prawda?

– Tak.

– I stwierdził, że to dobry czas na atak na Ministerstwo. Ty, jak dobry piesek, pobiegłeś do Dumbledore’a i przekazałeś mu wszystko, a ten poinformował Zakon. Te święta dla wszystkich nie były zbyt szczęśliwe. Jednak, tak dla odmiany, nie dla ciebie.

Machnął ręką i znaleźli się na jednym z korytarzy, gdzie stała Hermiona, wyraźnie podenerwowana.

– NIE CHCĘ TEGO OGLĄDAĆ!

– Nie masz wyboru, Smarku. Nie uciekniesz, więc nawet nie próbuj.

Dziewczyna rozglądała się nerwowo na boki, a kiedy w jednym z bocznych korytarzy rozległ się odgłos kroków prawie zemdlała.

– Dasz radę, dasz radę… – mamrotała cicho do siebie i zacisnęła dłonie na szarym papierze, w który coś było owinięte.

Po chwili zza rogu wyłowił się on sam i zatrzymał tuż obok Gryfonki.

– No, proszę… Chluba Hogwartu łamie przepisy i jest poza swoim pokojem w czasie ciszy nocnej. I co mam teraz zrobić, Granger?

– Przyjąć to – powiedziała lekko, podając mu pakunek. – Wesołych Świąt.

– Co to, do diabła, ma być?!

– Prezent, a na co wygląda?

Severus-profesor wpatrywał się w nią podejrzliwie, a w tym czasie Severus-duch nie mógł powstrzymać westchnienia na widok jej uśmiechu. Zapomniał już jaki wywierał na nim efekt.

Kiedy minuty mijały w milczeniu znów zaczęła być nerwowa.

– Nie otworzy pan?

– Dlaczego?

– Żeby zobaczyć, co jest w środku.

– Dlaczego dajesz mi prezent?

– A dlaczego nie?

Wydawało się, że spytał o coś naprawdę głupiego.

– Granger, przestań się ze mną bawić. Albo odpowiesz z własnej woli, albo znajdę odpowiedź w twojej głowie.

Pokręciła się nerwowo w miejscu, zaczęła wyłamywać palce i mówić, wpatrując się w podłogę.

– Tyle pan dla nas robi, dla Zakonu. W ten sposób mogę się jakoś odwdzięczyć. Niech mi pan na to pozwoli.

– Nie robię tego dla podziękowań, głupia dziewczyno.

– Przecież wiem o tym! Ja… Och, nie może pan tego po prostu przyjąć?

Uśmiechnął się. Nie znosiła tłumaczyć się przed innymi, dobrze o tym wiedział.

Jego młodsza o jedenaście lat wersja w końcu zaczęła odwijać papier. Severus dobrze wiedział co się tam znajduje. Aż za dobrze.

– Co to jest?

– Znalazłam to w mugolskim sklepie. To fiolka na różne substancje, rżnięty kryształ, bardzo wytrzymały. Kiedy zobaczyłam ten kształt węża pomyślałam, że pasowałoby to do Mistrza Eliksirów, który jest również Opiekunem Slytherinu.

Profesor parsknął śmiechem i lekko się uśmiechnął, co wywołało u niej rumieniec.

– Dobrze pomyślane. Przyda się.

– Cieszę się. W takim razie… Ja już pójdę.

– O, nie, nie… Bez względu na powód jesteś poza łóżkiem w czasie ciszy nocnej.

– Odejmie pan punkty w Wigilię?

– A mam inny wybór?

Widział, jak dziewczyna zbiera się w sobie i mówi odważnym, choć drżącym głosem:

– Są różne formy kary, panie profesorze.

Studiował ją z wyraźną uwagą, aż w końcu przebiegły uśmieszek pojawił się na jego ustach. Nachylił się nad nią i przelotnie zerknął na jej usta.

– Proszę, proszę… Gdyby nie było to całkowicie nie na miejscu, to pomyślałbym, że ze mną flirtujesz.

Przysunęła się bliżej, przymknęła oczy i uniosła dłoń, delikatnie dotykając jego szyi. Z gardła profesora wyrwało się mruknięcie, gdy jej palce dotknęły nagiej skóry tuż pod szczęką. Ich usta dzieliły milimetry.

– A jeśli tak właśnie jest?

– Wtedy pozostaje mi powiedzieć, że popełniasz wielki błąd…

Pochylił się, na tyle wolno, by zdążyła się wycofać, ale ona stała w miejscu, delikatnie kierując go ku sobie.

Dla Severusa obserwować z boku ich pierwszy, namiętny pocałunek było czymś nie do zniesienia.

– Nie chcę tego oglądać! Natychmiast mnie stąd zabierz!!!

– Ale dlaczego? Taka miła scena. Swoją drogą nie wiem co ona w tobie widzi.

– To, czego ty i twój syn nie posiadacie – mózg. A teraz zabierz mnie stąd!

– Och, nie sądzę. Pooglądajmy sobie jeszcze trochę. No, no… Smarku, gdzie ta twoja ręka wędruje!

Wiedział nawet bez patrzenia w tamtą stronę, że właśnie przyciągnął ją do siebie ściskając jędrny pośladek, powodując tym rozkoszny jęk.

– Wiem co było dalej, Potter!

– Tak?

– Jakby nie patrzeć to moje wspomnienie.

– Hmmm… Dobra, w takim razie kolej na mój tekst Ducha. Pierwsze szczęśliwe święta, o ile tak można nazwać odebranie dziewictwa dziewczynie opartej o ścianę i traktowanie jej jak zabawki przez kilka kolejnych dni.

– Szczerze wątpię, by to było w twojej kwestii.

– Cóż, to taka dygresja. W każdym razie: pierwsze szczęśliwe święta i pierwsza osoba, której na tobie naprawdę zależało. Nie chciała w zamian niczego poza twoją uwagą i (hehe, wybacz) miłością. Nie zwracała uwagi na twój wygląd (chociaż wydaje mi się, że powinna sprawdzić, czy nie ma problemów ze wzrokiem), napady złego humoru, wiek i wiele innych cech, które nawet ciebie samego odrzucały. Po pewnym czasie ty również zacząłeś ją doceniać. Po ukończeniu szkoły wprowadziła się do ciebie, wbrew temu, co radzili jej przyjaciele (mój syn ma jednak sporo zdrowego rozsądku) i nim się zorientowałeś, byłeś zakochany. Ojej, może jednak faktycznie się przeniesiemy. O ile ona ma niezłe ciało, to twojego na pewno nie chcę oglądać.

Severus prawie zapomniał, jaka scena rozgrywa się tuż koło nich. Hermiona, już naga, zaczęła zdejmować ubrania z niego i całować każdy skrawek skóry, który został odkryty. Miała w sobie tyle ognia…

Świat zawirował i znaleźli się w jego sypialni. On i Hermiona siedzieli na fotelach, każde na swoim i wpatrywali się w ogień. Potter kontynuował.

– Gdzie skończyłem? A, tak. Byłeś zakochany. Dwa następne lata były najszczęśliwszymi w twoim życiu, pomimo toczącej się wojny. Kiedy pod koniec sierpnia mój wspaniały, bohaterski syn pokonał Voldemorta, zaczęły cię ogarniać wątpliwości. Czy chcesz spędzić z nią całe życie? Czy ona pewnego dnia po prostu cię nie zostawi i nie znajdzie kogoś młodszego, łatwiejszego do kochania? (Swoją drogą, jak mogłeś się zastanawiać? To oczywiste, że tak mądra i śliczna dziewczyna nie wytrzymałaby długo z kimś takim jak ty.) No i nie wytrzymałeś. Dałeś upust swojemu strachowi w sposób, który całkowicie zniszczył waszą przyszłość.

Severus nie chciał tego oglądać jeszcze bardziej, niż poprzedniej sceny. Tę sytuację zakopał głęboko w umyśle, wmawiając sobie, że miał rację.

Hermiona podniosła oczy znad paleniska i uśmiechnęła się do niego.

– Czy coś cię niepokoi? Od kolacji prawie się nie odezwałeś.

– Nie mów tego, nie mów tego – wyjęczał Severus-duch, ale to nic nie dało.

Mężczyzna siedzący w fotelu pochylił się do przodu i spojrzał chłodno na kobietę. Jej uśmiech od razu zgasł.

– To koniec, Hermiono.

– Proszę?

– Nie udawaj głupiej. Musiałaś wiedzieć, że do tego dojdzie.

– O co ci chodzi? Znowu miałeś koszmary?

– Nie. Po prostu usiłuję ci powiedzieć, że już cię nie chcę. Nie rób takiej miny, wyglądasz głupio. Wpatrywała się w niego wielkimi oczami, z lekko uchylonymi ustami.

– Nie… nie chcesz mnie? Zrobiłam coś nie tak? Nie podoba ci się prezent?

– Nie. Ty mi się nie podobasz.

– Więc dlaczego przez te dwa lata…

– Bo tak mi było łatwiej. Potrzebowałem ciepłego ciała do łóżka do odstresowwania, a ty byłaś pod ręką i do tego byłaś chętna. Jaki mężczyzna nie skorzystałby z takiej oferty?

Severus zatkał sobie uszy i zamknął oczy. Nie chciał widzieć zdrady w jej oczach. Chciał wierzyć, że robił to dla niej, ale mimo to widok jej twarzy, ton jej głosu i cała rozpacz oraz wściekłość, które z niej wypływały falami prześladowały go w najgorszych koszmarach. Nawet te, które przedstawiały niektóre akcje Voldemorta, nie były równie bolesne.

– Ciepłe ciało?! Odstresowanie?! Co ty znowu sobie ubzdurałeś?!

– Niczego sobie nie ubzdurałem! Teraz, kiedy jestem już wolnym człowiekiem, mogę znaleźć sobie kobietę, która nie będzie miała pretensji o rozrzucone po pokoju książki, o to, że spojrzałem na nią nie tak i która nie będzie mnie przekonywała, że święta to taki wspaniały czas. Zresztą, nie jestem pewien czy będę chciał mieć jedną kobietę. Jestem mężczyzną. Kobiety mnie pociągają i nie czuję, bym był typem wiernego męża.

– Przestań wymyślać! O co ci naprawdę chodzi?!

– Przestań wrzeszczeć, głowa mnie od tego boli. Spakuj się i jeszcze dzisiaj odeślę cię tam, gdzie będziesz chciała. Nora? Dom Potterów? A, nie. Pewnie i tak są u Weasleyów.

– Nie licz na to, że kiedykolwiek do ciebie wrócę, jeśli teraz dasz mi odejść!

– I chwała Merlinowi! Niepotrzebna mi płacząca idiotka, błagająca o to, by mogła wrócić. Wstała, obróciła się na pięcie i wyszła z pokoju. Potter pokręcił głową.

– Czytałem o tym, ale widzieć co zrobiłeś… Jesteś naprawdę idiotą, Smarku. Najlepsza rzecz, jaka przytrafiła ci się w życiu dwie godziny później, bez słowa, wyniosła się na zawsze. I od tego momentu zacząłeś świrować. Zamknąłeś się nie tylko w sobie, ale też w tych lochach i nikogo do siebie nie dopuszczałeś. A gdy rok później znalazłeś pod choinką prezent zawinięty w szary papier nie mogłeś zmusić się do wyrzucenia go. Masz jakieś skłonności masochistyczne, czy jak? Bo, że sadystyczne, to wiem. Musiałeś powiedzieć jej to w Wigilię?

– Jakby to sprawiło jakąkolwiek różnicę.

– Wiesz dobrze, że tak było. Cóż, zostało mi jeszcze jedno święto do pokazania.

Znaleźli się w gabinecie Dumbledore’a. Dyrektor siedział za biurkiem, a przed nim stała Minerva z Filiusem.

– Musisz coś z nim zrobić, Albusie! – Niski czarodziej pokręcił ze smutkiem głową. – Nikt nie powinien być sam w Wigilię!

– To nawet nie chodzi o Wigilię! Poszłam dzisiaj z nim porozmawiać i prawie odgryzł mi głowę na samo wspomnienie o Hermionie. Stał się nieprzystępny i grubiański! Musimy coś zrobić, bo chłopak po prostu się wykończy!

– Nie mogę nic zrobić. – Dumbledore zwiesił głowę, a w jego słowach przebrzmiewał głęboki smutek. – W dzień porażki Voldemorta obiecałem mu, że będzie mógł dalej żyć tak, jak mu się podoba.

– W takim razie czemu tu wciąż jest?

– Przypuszczam, że innego życia po prostu nie zna i Hogwart daje mu złudne poczucie bezpieczeństwa. Tak naprawdę Severus wciąż jest dzieckiem, które obawia się, że piękna, mydlana bańka, którą trzyma w dłoniach, pęknie. Dlatego też odsunął od siebie Hermionę i każdego z nas. Przez te wszystkie lata, gdy był odrzucany, najpierw przez rodziców, później przez rówieśników, oraz przez to, że cały czas czynnie uczestniczył w wojnie, nie rozumie, że może być szczęśliwy. Nie wie jak to jest kochać i jak być kochanym. Boi się i dlatego ucieka.

– Niczego się nie boję, ty stary durniu – warknął Severus, a Potter roześmiał się nieprzyjemnie.

– Tak sądzisz, Smarku? Bo patrząc na to wszystko jestem pewien, że po prostu sikasz po nogach bojąc się, że ludzie cię zostawią samemu sobie. I znowu będziesz niekochanym, niechcianym Smarkerusem.

– Słuchaj…!

– Nie, ty posłuchaj, bo teraz czas na moją przemowę końcową. – Machnął ręką i znaleźli się w teraźniejszości, w sypialni Severusa. – Od najwcześniejszych lat Wigilia kojarzyła ci się z nieprzyjemnymi sytuacjami, bolesnymi momentami i rzadkimi chwilami szczęścia, które tak bardzo bałeś się stracić. Musisz zrozumieć dlaczego jesteś teraz takim wrakiem człowieka i dlaczego tak bardzo pogarsza ci się humor podczas świąt. Inaczej cała dzisiejsza noc pójdzie na marne. Mam nadzieję, że do twojego oleistego łba dotrze, że robisz źle. Niedługo powinien pojawić się następny duch. Nara.

I Potter rozpłynął się w powietrzu.

Rozdziały<< Rozdział 3Rozdział 5 >>

mroczna88

Miłośniczka mocnej herbaty, grubych książek i puchatych kotów. Lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. Znana głównie z tego, że zostawiła niedokończone opowiadania sześć lat temu i od tego czasu unika świata, żeby nie przyznać się jak bardzo się tego wstydzi. Tym razem jednak wróciła i będzie nie tylko poprawiać stare teksty, by nie były tak żenująco kiepsko napisane, ale też w końcu je dokończy. Tylko trzeba dać jej trochę czasu i cierpliwości ^.^ Szczerze poleca książki: serię Koło Czasu autorstwa Roberta Jordana, serię Wiedźmy autorstwa Olgi Gromyko, cokolwiek napisał Sanderson (ale Rozjemcę najbardziej), cokolwiek napisała Naomi Novik (Wybrana ma relację, która bardzo przypomina sevmione!), Sagę Księżycową autorstwa Marissy Meyer (najlepszy retelling baśni jaki powstał) oraz cokolwiek napisała Maggie Stiefvater (jej seria Kruczych chłopców i Wyścig śmierci najlepsze) Szczerze poleca seriale:Koło Czasu, Sense8, The Boys, Carnival Row, Good Omens, Black Sails, The Wilds, Motherland Fort Salem, The Untamed, Panic, Warrior Nun, Galavant, Dark, Wynnona Earp, Goblin (koreański), Bridgerton, Downton Abbey

Ten post ma jeden komentarz

Dodaj komentarz