Opowieść Wigilijna

Disclaimer:
Sevmione.com does not claim, nor does it intend to imply, ownership of, or proprietary rights to, any of the fictional character or place names mentioned within JKR’s Harry Potter novels, nor any of the titles or terminology used or created by JKR within her books or within the movies made thereof.

 

 

Gdy piąty dzieciak tego dnia omal nie wysadził siebie i klasy, Severus zastanowił się, po raz chyba setny, dlaczego jeszcze nie opuścił murów Hogwartu. Wydawałoby się, że odkąd Czarny Pan zginął, a Dumbledore dał mu wolność, powinien już do końca życia trzymać się z daleka od czegokolwiek, co wiązałoby się z zamkami, uczniami i wścibskimi dyrektorami. Tymczasem on dalej tkwił, gdzie tkwił.

Zerknął na zegar i omal nie westchnął z ulgą. Pięć minut więcej i będzie mógł odpocząć. Nie, żeby zamierzał leżeć brzuchem do góry. Raz, że to by wymagało posiadania brzucha godnego miana wystającego, a dwa, że byłoby to ogromne marnotrastwo czasu.

– Po świętach chcę widzieć esej na trzynaście stóp o zastosowaniu kamienia księżycowego w eliksirach orzeźwiających. Wszystkie jego zalety i wady. Przygotujcie się również na test z całego semestru.

– Ale, panie profesorze… – zaczął jakiś samobójca, ale szybko się zamknął, gdy tylko spoczęły na nim oczy Severusa.

– Panie Howkins, wydaje mi się, że trzy lata to dostatecznie dużo czasu, by zrozumieć, że ze mną nie ma dyskusji. Nawet do pana powinno to dotrzeć. Myślę jednak, że ta wiedza potrzebuje odświeżenia. Zapraszam na szlaban dziś o osiemnastej.

– Ale o dwudziestej odchodzi pociąg!

– W takim razie będzie chciał pan w miarę szybko i sprawnie wyskrobać to, co pańskim zdaniem ma być Oscurum nutritio z dna pańskiego kociołka. Ach, proszę również nie zabierać rękawic ochronnych. Nie będą panu potrzebne. – Ignorując protesty z ust chłopaka ruchem różdżki otworzył drzwi do sali. – Koniec zajęć.

Ledwie skończył mówić, a po uczniach pozostał jedynie kurz unoszący się w powietrzu. Wielce zadowolony z siebie udał się do prywatnego laboratorium, gdzie niemal klasnął w dłonie z radości. Nareszcie. W końcu będzie mógł zrobić coś na poziomie. Nic nie cieszyło go tak bardzo jak projekt. Nowe zaklęcie, nowy eliksir, nowe udogodnienie do laboratorium. Wszystko to pochłaniało każdą jego myśl i każdą wolną chwilę.

Zaczął od bazy, co chwila spoglądając na rozpisany efekt sześciu miesięcy poszukiwań i obliczeń. Wszystko w jego laboratorium miało swoje miejsce, więc sięgał po składniki na ślepo. Uncja tego, funt tamtego, łut tego. Pokrojone, zgniecione, sezonowane i suszone. Działał bez przerwy, w pełnej harmonii, do momentu, w którym musiał dodać jeden z najrzadszych składników na świecie, olej merkuriański. Jego dłoń zamknęła się na fiolce, której kształt odbiegał od reszty.

Spojrzał na trzymaną w ręce fiolkę z marsem na czole. Była przepiękna. Z grubego kryształu, o fakturze wężowych łusek, z korkiem w kształcie głowy gada. W gardle poczuł uścisk, a w piersi zaczęło go uciskać. Jego oddech przyspieszył, miał wrażenie, że oddychanie staje się coraz trudniejsze, a powietrze na wysokości mostka jest o wiele gorętsze niż być powinno. Czym prędzej dodał niezbędny składnik, zakorkował fiolkę i drżącą dłonią jak najszybciej odstawił ją na półkę.

 

 

Dwie godziny później zapomniał o całej sprawie i spokojnie regulował temperaturę pod kociołkiem. Trzy razy, co minutę, obniżyć o pół stopnia, a potem dwa razy, w odstępie pół minuty, podwyższyć o pięć. Eliksir zabulgotał radośnie i z każdej pękającej bańki zaczął wydostawać się srebrzysty, słodkawy zapach.

Severus uśmiechnął się z satysfakcją. Najtrudniejsze dopiero przed nim – wstawanie co godzinę, by odpowiednio obniżyć lub podwyższyć temperaturę – ale póki co wszystko szło tak, jak się spodziewał.

Do momentu, w którym ktoś zapukał do jego drzwi i otworzył je bez zaproszenia.

Severus wzniósł oczy do nieba, upewnił się, że nagły podmuch powietrza nie zakłócił ognia i obrócił się, by napotkać ponury wzrok Minerwy. Wiedźma stała z założonymi rękami i tupała stopą w sposób, który znał aż za dobrze. Najwyraźniej postanowiła powtórzyć śpiewkę sprzed roku.

– Dlaczego Howkins dostał szlaban na dzień przed świętami? A wszyscy inni od groma zadań domowych?

– Howkins również otrzymał zadania domowe. A na szlaban sobie zasłużył.

– Och, oczywiście, niby czym? Spojrzał na ciebie krzywo? Ośmielił się odezwać? Oddychał niewłaściwie? – Tupnęła nogą jak dziecko i

wycelowała w niego palcem. Severus ani drgnął. – Z roku na rok stajesz się coraz większym draniem! Uczniowie boją się ciebie jak nigdy przedtem! A ja nawet nie mogę już z tobą porozmawiać! Ani pośmiać się, bo zaraz się obrażasz i chowasz w przeklętych lochach!

– I krzyczenie na mnie ma w moich oczach podnieść żałośnie niski poziom twoich dowcipów? Lub podnieść jeszcze niżej znajdujące się poczucie godności uczniów?

– Nie zmieniaj tematu! Ilekroć zbliża się przerwa świąteczna punkty na twoich zajęciach lecą w setkach, a szlabany sypią się tak, że brakuje już osób ich nadzorujących! A przecież jeszcze dziesięć lat temu…

Severusowi krew uderzyła do głowy.

– Minerwo – przerwał jej niskim, groźnym tonem. Zrobiła krok w tył, wyraźnie zdając sobie sprawę, że przekroczyła pewną granicę. – Byłoby mi niezmiernie miło gdybyś zechciała zamknąć się i wynieść. Jestem zajęty.

Zerknęła za jego plecy i zacisnęła usta w kreskę.

– Kolejnym niebezpiecznym i nielegalnym eliksirem? Znowu chcesz mieć Aurorów na karku?

– To nie twoja sprawa, ty wścibska starucho – warknął, czując, że jeszcze chwila, a sięgnie po różdżkę. – Wynoś się stąd.

Pokręciła głową z wyraźnym niezadowoleniem, obróciła się na pięcie i wyszła, trzaskając drzwiami. Jakby bez tego nie wiedział, że była na niego wściekła i miała nadzieję, że w ten sposób zacznie mu zależeć choć trochę.

Niedoczekanie.

Gdy Howkins – płacząc jak dziewucha – skończył szlaban i pobiegł na pociąg, Severus wszedł do swoich komnat, napełnił szklankę przednim winem i usiadł w miękkim fotelu przed kominkiem. Ostentacyjnie ignorował drugi, pusty fotel, którego wciąż nie wyrzucił, choć warstwa kurzu na nim zebrała się spora.

Zapatrzył się w ogień i, ponownie, zastanowił się co go tu jeszcze trzyma. Być może dla takich właśnie chwil. Najlepiej czuł się właśnie tak, jak tej w chwili. W ciszy i spokoju.

Sam.

RozdziałyRozdział 2 >>

mroczna88

Miłośniczka mocnej herbaty, grubych książek i puchatych kotów. Lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. Znana głównie z tego, że zostawiła niedokończone opowiadania sześć lat temu i od tego czasu unika świata, żeby nie przyznać się jak bardzo się tego wstydzi. Tym razem jednak wróciła i będzie nie tylko poprawiać stare teksty, by nie były tak żenująco kiepsko napisane, ale też w końcu je dokończy. Tylko trzeba dać jej trochę czasu i cierpliwości ^.^ Szczerze poleca książki: serię Koło Czasu autorstwa Roberta Jordana, serię Wiedźmy autorstwa Olgi Gromyko, cokolwiek napisał Sanderson (ale Rozjemcę najbardziej), cokolwiek napisała Naomi Novik (Wybrana ma relację, która bardzo przypomina sevmione!), Sagę Księżycową autorstwa Marissy Meyer (najlepszy retelling baśni jaki powstał) oraz cokolwiek napisała Maggie Stiefvater (jej seria Kruczych chłopców i Wyścig śmierci najlepsze) Szczerze poleca seriale:Koło Czasu, Sense8, The Boys, Carnival Row, Good Omens, Black Sails, The Wilds, Motherland Fort Salem, The Untamed, Panic, Warrior Nun, Galavant, Dark, Wynnona Earp, Goblin (koreański), Bridgerton, Downton Abbey

Ten post ma jeden komentarz

Dodaj komentarz