Darietta8177365

Historie Hogwartu

Sevmione.com does not claim, nor does it intend to imply, ownership of, or proprietary rights to, any of the fictional character or place names mentioned within JKR’s Harry Potter novels, nor any of the titles or terminology used or created by JKR within her books or within the movies made thereof.

★★★

Biały puch otaczał Zakazany Las niczym ciepła kołderka w zimowy poranek. Drzewa lekko kołysały się na wietrze wprawiając w ruch drobne drobinki śniegu, połyskujące z każdym ruchem, aby powoli opaść i przykryć grubszą warstwą ziemię. Hermiona z rozmarzonym spojrzeniem przyglądała się zimowej aurze, chcąc chłonąć ten widok niczym narkoman. Uwielbiała zimę i związane z nią święta Bożego Narodzenia. Czuła się wtedy taka szczęśliwa, jakby wszystko dookoła nie miało większego znaczenia. Otuliła się mocniej swoim szalikiem w czerwono żółtym kolorze i zrobiła pierwszy krok, tym samym wchodząc do Zakazanego Lasu.

Ostatnio czytała jedną z wersji Historii Hogwartu, która znajdowała się pod pilnie strzeżonym okiem Pani Prince, gdzie znalazła wzmiankę o polanie, która w Wigilię spełniała marzenia.

Hermiona nie była naiwną dziewczyną, wręcz przeciwnie. Była do wszystkiego sceptycznie nastawiona, ale dlaczego miała nie uwierzyć w magiczną polanę, skoro sama jest wiedźmą i chodzi do szkoły dla czarodziejów?

Dlatego znalazła się właśnie w tym miejscu, przemierzając Zakazany Las pokryty śniegiem po łydki, w mroku wśród nieznanych jej zwierząt i istot, narażając siebie na niebezpieczeństwo.

Czy brała pod uwagę ryzyko swojej wędrówki?

Oczywiście. Jej różdżka cały czas była w pogotowiu, choć nie obawiała się tego miejsca tak bardzo jak własnej sypialni i nocy, kiedy to nawiedzały ją koszmary z ostatniej bitwy o Hogwart.

Potrząsnęła głową, chcąc odgonić napływające myśli. Nadepnęła na gałąź, która pod jej ciężarem pękła wywołując głośny, nieprzyjemny dźwięk. Dreszcze przeszły jej całe ciało, a ona wzdrygnęła się zaskoczona, kiedy stojąc w miejscu usłyszała kolejny trzask.

Czyżby obudziła jakiegoś śnieżnego potwora?

Od razu skarciła się za takie myśli. Co najwyżej mógł być to wilkołak lub ulubiony zwierzak Hagrida, pająk. Nie skreśliłaby z krótkiej listy także Testrali oraz centaurów, choć przy nich nie miała się czego obawiać. Z różdżką w górze, rozglądając się spokojnie, próbowała stłumić panikę, która chciała przejąć jej racjonalny umysł i kazać uciekać.

Nie spytała kto tu jest, jak na tych wszystkich filmach z mroczną tematyką, lecz została cicho, nasłuchując i rozglądając się, próbując coś dostrzec w ciemnym lesie lekko oświetlonym przez blask śniegu.

Stała Czujność, rozbrzmiało jej w głowie, kiedy przypomniała sobie nauki do nadchodzącej walki. Westchnęła cicho, wypuszczając z ust ciepłą parę i zrobiła krok, ruszając w dalsze poszukiwania tajemniczej polany.

Czuła się lekko obserwowana i to wywoływało na jej ciele dreszcz strachu. Coś, albo ktoś ewidentnie podążał jej śladem. Przełknęła z trudem, próbując przedzierać się przez śnieg ciut szybciej, nie robiąc gwałtownych ruchów.

Popłynęła myślami gdzie indziej, jednak dalej będąc na tyle czujna, aby w jakimś stopniu zareagować. Musiała jednak zachować spokój, aby nie wpaść w niepotrzebną panikę. Jako, że miała gryfoński charakter, ktoś kto podążał jej krokiem nie mógł spodziewać się ataku, który wymierzyła jak tylko dostrzegła dużą skałę, za którą skręciła i szybko przycupnęła. Najpierw użyła czaru Aquamenti, aby później zamrozić kałużę i uformować pułapkę. Krzewy zasłaniały jej poczynania, więc wstając, rzuciła zaklęcie Bombarda i truchtem podbiegła przed siebie, odwracając się jedynie na moment, aby dostrzec ciemną sylwetkę rozświetloną przez użyte zaklęcie.

Nagle usłyszała jak ktoś za nią siarczyście klnie, upadające w zaśnieżone krzewy. Uśmiech zadowolenia zagości na jej twarzy, nie mogąc powstrzymać się od satysfakcji, która wypełniła ją po sam czubek głowy.

– Zabije tego gówniarza kimkolwiek jest – cichy warkot był aż nadto znajomy i głośny w panującej wokół ciszy.

Z cichym stęknięciem podniósł się, wyrywając gwałtownym ruchem pelerynę z krzewów i odśnieżając ubranie. Hermiona zadrżała. Wściekły Mistrz Eliksirów nie był jej teraz potrzebny, a ona mogła mieć do czynienia z fazą „groźny śmierciożerca właśnie się obudził”. Cóż… Skąd mogła wiedzieć, że to właśnie Severus Snape podąża za nią niczym mroczny cień?

Nie mając żadnego innego pomysłu, odwróciła się i uciekła jak najdalej od mrocznego nauczyciela, wiedząc, że jeśli ją znajdzie, nigdy nie odrobi straconych punktów, a szlaban będzie trwał do końca jej życia. Gdyby nie wiedziała, że zaprowadzi ją z powrotem do zamku, może i pomogłaby profesorowi Snape’owi, lecz świadomość, że nie znajdzie polany… Musiała ją znaleźć. Choćby po to, aby poskromić swoją ciekawość. Nie byłaby Hermioną Granger, gdyby teraz tak po prostu się poddała.

Księżyc święcił coraz wyżej, gwiazdy mieniły się na granatowym niebie, lekko zachmurzonym, co chwilę spowijającej las ciemnością. Przedarła się przez gęste krzewy, wypadając z nich po drugiej stronie prosto na zalane światłem księżyca pole. Śnieg mienił się niczym małe diamenciki, a wokół delikatny wiatr unosił puch tańcząc z nim swój wyjątkowo piękny taniec. Czuła dziwne wibracje, jakby samo to miejsce było przesiąknięte magią. Westchnęła idąc na jej środek, gdzie znajdował się mały okrąg z kamieni. Obeszła go, czując coraz większe podekscytowanie.

Czyżby to było właśnie to miejsce? Ta tajemnicza polana, o której znalazła jedynie fragment?

Wstrzymała oddech, gdy drobinki uniosły się w górę ze środka kamiennego kręgu. Śledziła je wzrokiem dostrzegając nad sobą jaskrawy księżyc, teraz mieniący się lekko niebieskawą poświatą. Westchnęła z zachwytu.

– Widzę, że znalazła pani Polanę Pragnień, Panno Granger.

Hermiona spojrzała na profesor Sybillę Trelawney. Jedyny nauczyciel w Hogwarcie, którego nie potrafiła zrozumieć. Była specyficzną osobą i cóż… Uważała ją raczej za wariatkę, zważywszy na jej dziwne i niepojęte zachowania.

– Profesor Trelawney – skinęła głową w geście szacunku i pozdrowienia.

– Księżyc tak pięknie komponuje się z Wega, Altair i Deneb. Trzy najjaśniejsze gwiazdy ze swoich gwiazdozbiorów łączą się, aby tej zimowej nocy ukazać swoją moc i piękno. Czyż nie widzisz tego, Panno Granger? Nie czujesz wibracji potężnej magii świąt?

– Myślałam, że magia świąt to cała ta otoczka radości, strojenia choinki i spędzania czasu z bliskimi.

– Oh tak, ale jest to rodzaj magii, którą każdy zna, lecz jest i taka, którą każdy omija. Ludzie często ignorują to czego nie rozumieją. Niby to zwykłe gwiazdy, tak powie uczony Astronomii, ale to trzeba wyczuć, poczuć siłę przyciągania. Przyjemne wibracje powinny wypełnić całe twoje ciało. Gwiazdozbiory są tajemnicą wszechświata, którą odkryje jedynie prawdziwy wróżbita, doceniając i wierząc we wszystko co uczyniła matka natura.

– Mam rozumieć, że nic dzisiejszej nocy nie zobaczę, bo nie jestem wróżbitką? – spytała sceptycznie, spoglądając na trzy jasne punkty, które tworzyły nad jej głową trójkąt.

– Och, Panno Granger. Absolutnie nie! Wystarczy uwierzyć. Uwierz dziecko a dostrzeżesz to, na co inni nie potrafią otworzyć swoich umysłów.

– Otwórzcie swoje umysłu, wytężcie wewnętrzne oko, a zobaczycie przyszłość… Co to ma do gwiazd? – spojrzała w kierunku kobiety, ale ona zniknęła pozostawiając Hermionę samą z jej myślami.

Rozejrzała się dookoła chcąc znaleźć cholerną wieszczkę i może w końcu zrozumieć to, czego nigdy nie rozumiała. Jak miała otworzyć umysł? Oczywiście w przenośni, ale co miała na myśli ucząc ich w trzeciej klasie takich bzdetów? Czy nagle zaczęła wierzyć w to co mówiła ta dziwna kobieta? Wewnętrzne oko… Co mogą znaczyć te słowa?

– Wyłącz umysł i patrz sercem – mruczała pod nosem, przymykając oczy. – Poczuj otaczającą aurę przyrody i jej magię. Skup się Hermiono.

Przeszedł ją miły dreszcz od stóp po koniuszków palców u rąk. Z delikatnym uśmiechem na ustach, napawała się magią przepływającą przez żyły, drażniąc przyjemnie jej ciało i elektryzując kasztanowe włosy. Czuła to i pragnęła więcej. Magia wirowała wokół niej, otulając zmysły i ukazując to, czego nie była w stanie wyczuć wcześniej. Ktoś się zbliżał. Źródło potężnej i silnej magii było coraz bliżej, a Hermiona pierwszy raz odkąd znalazła się w Hogwarcie, nauczyła się naprawdę czegoś przydatnego.

Gdyby tylko potrafiła to dwa lata temu podczas ich wędrówki po lesie. Wyczułaby magię osób i magicznych zwierząt. Silny wstrząs magii dotarł do niej odurzając zmysły. Wiedziała do kogo należy, a raczej domyślała się. Severus Snape stał tuż za nią.

Zaczęła żałować, że w ogóle opuściła dormitorium.

– Ty cholerna Gryfonko. Masz szlaban! Jeśli tylko wrócimy do Hogwartu opowiesz swoją jakże wspaniałą przechadzkę dyrektorce. Jestem pewien, że Minerwa będzie panią zawiedziona.

– A opowiedzieć wersję skróconą czy rozszerzoną?

Severus zmrużył oczy, podchodząc do gryfonki bliżej. Chwycił ją za łokieć, ściskając boleśnie.

– Słuchaj, Granger. Nie pajacuj. Jak na razie to ty jesteś na przegranej pozycji – warknął, przybliżając twarz bliżej. Jego oczy płonęły, a Hermiona zastanawiała się dlaczego rozjusza coraz bardziej wzburzonego byka.

– Może, ale to nie ja odbiłam sobie pośladki – odparła, nie mogąc ukryć aroganckiego uśmiechu.

Szarpnął nią, ale wszystko nagle stanęło w miejscu, gdy światło gwiazd nagle rozbłysło, tworząc taniec na nocnym niebie. Delikatny wiatr owiał ich sylwetki, wprawiając w ruch ich szaty oraz włosy. Drobinki śniegu uniosły się w wirze pośrodku okręgu, rozpraszając ich na tyle, aby przypomnieć co tak naprawdę tu robią. Hermiona wyrwała rękę z uścisku i podeszła bliżej, chcąc dotknąć magii pędzącej w wirze świecących płatków śniegu.

– Nie powinno nas tu być, Granger. To miejsce jest święte dla magicznych zwierząt, a my jedynie zakłócamy ich spokój.

– Może, ale musiałam to zobaczyć, a czytałam, że dzisiejszej nocy może spełnić się moje marzenie. Właśnie w tym miejscu, więc dlaczego nie miałabym spróbować? Nigdy niczego nie pragnęłam, niczego nie chciałam, o nic nie prosiłam. Więc choć raz chcę zrobić coś dla siebie.

Severus popatrzył na nią unosząc brew, później swój wzrok skierował na magiczne zjawisko, a po chwilowym zastanowieniu znowu na dziewczynę.

– Powiedz zatem. Czego pragniesz?

Hermiona spojrzała na niego, przegryzając delikatnie dolną wargę.
Czego pragnęła?
Zrozumienia. Akceptacji. Wolności. Miłości.
Ale czy nie było to banalne?
Uniosła wzrok, dostrzegając, że profesor czeka na odpowiedź, jakby naprawdę chciał wiedzieć co siedzi w jej głowie.

– Przyjaciela. Osoby, która podniosłaby mnie, gdybym opadła na dno i wspierała we wszystkim, nie wykorzystywała. I wolności, bo odgrywając rolę Panny Wiem To Wszystko czuję, że powoli opadam z sił.

– Zatem Panno Granger chyba twoje życzenie się spełni, ale kto wie. Magia to kapryśna rzecz. Skoro jednak już wszystko zobaczyłaś, zapraszam na dywanik do pani dyrektor – odparł odwracając się tyłem do uczennicy.

Hermiona jednak nie chciała tak skończyć tego spotkania. Czuła, że coś aż wibruje w niej, aby go zatrzymać. Wstrzymała oddech i chwyciła nauczyciela za ramię, powstrzymując mężczyznę przed zrobieniem kroku. Odwrócił się do niej natychmiastowo, świdrującym czarnym, wręcz mrożący krew w żyłach, spojrzeniem.

– Chyba się zapominasz, Granger – chłód w jego głosie nawet odrobiny nie przypominał tego, który czuła wokół siebie.

– A pan? Jakie pan ma pragnienia?

Severus przeskanował wzrokiem twarz dziewczyny i po chwili wyrwał dłoń z jej słabego uścisku.

– Nie interesuj się Granger. Rusz swoje szanowne cztery litery i idziemy. Mam dość twoich zachowań.

Hermiona pokiwała głową i ruszyła przed siebie, jeszcze nie wiedząc, że życzenia powoli zaczęły się spełniać, nawet te niewypowiedziane na głos.

C. D. N

RozdziałyHistorie Hogwartu „Wodne stworzenia” >>

Ten post ma jeden komentarz

Dodaj komentarz