Historie Hogwartu „Komnata Tajemnic”

Hermiona siedziała w Wielkiej Sali zajadając się pysznościami przygotowanymi przez hogwardzkie skrzaty. Z przyjemnością wkładała do ust kolejny widelczyk malinowego puddingu, smakują w ustach lekko kwaskowy posmak. Przymknęła oczy, wydając mruczący dźwięk zadowolenia. Minerwa obok uśmiechnęła się przyjaźnie doskonale rozumiejąc zachowanie nauczycielki Historii Magii. Sama za młodu zachwycała się każdą potrawą ugotowaną w  Hogwardzkiej Kuchni.

– Co dziś planujesz w swój wolny dzień, Hermiono? – przerwała ciszę Minerwa, która jako nieliczna z całego grona nauczycielskiego wiedziała o jej wyjściach w towarzystwie Severusa, który o niczym nie wiedział, albo podejrzewał.

– Och, to nic takiego… Mam zamiar przeżyć kolejną, małą przygodę – szepnęła, uśmiechając się zadziornie.

– Mała i przygoda wykluczają się w twoim wykonaniu, Granger – mruknął Snape, dodając swoje zdanie.

Hermiona uśmiechnęła się szeroko i dziękując za posiłek, odsunęła krzesło, wstając z miejsca. Wygładziła granatowe szaty czarodziejki szybkimi, prostymi ruchami i zakładając ręce na brzuchu, skłoniła głowę w stronę reszty kadry nauczycielskiej.

– Życzę wszystkim dobrego dnia.

★★★

Hogwart miał to do siebie, że płynęła w nim magia, którą każdy mógł wyczuć. Wirowała wokół nadając temu zamkowi tajemniczości, a labirynt korytarzy i ukryte pokoje tylko to dopełniały. Jak to miała w zwyczaju przeszukała bibliotekę w poszukiwaniu książek, które mogły opisywać jakieś skryte miejsce czy komnatę jak Pokój Życzeń. Hogwart ukrywał w sobie piękno i znanym wszystkim urok wiecznego zamczyska owianego historią.

– Panno Granger!

Severus Snape podążał za dziewczyną od jakiegoś czasu chcąc złapać ją zanim jakiś uczeń, czy choćby profesor, dostrzeże go w towarzystwie młodej nauczycielki. Nie lubił plotek, a to byłoby idealnym tematem dla plotkary typu Minerwy McGonagall.

– Severusie. Czy coś się stało?

Czarodziej uniósł brew, rozglądając się po korytarzu. Był początek dnia, czas, kiedy uczniowie biegali po korytarzach, aby zdążyć na pierwsze zajęcia lekcyjne. Grymas na jego twarzy wyostrzył się na samo wspomnienie bachorów.

– Ty dobrze wiesz o co mi chodzi. Skończ z szukaniem adrenaliny. Twoje wybryki ciągną mnie ze sobą, a ja nie mam ochoty na kolejną z twoich przygód – warknął rozdrażniony.

– Już mówiłam, profesorze – mruknęła, jakby od niechcenia poprawiając włosy, odsłaniając przy tym szyję i obojczyk. – Sam jesteś sobie winny – szepnęła, z uśmiechem odchodząc.

★★★

Hermiona nigdy nie posądzała Severusa o romantyzm. Nigdy. Do czasu, aż nie wpadł na nią w walentynki z czarną różą. I choć zrobił to jak na samego dupka przystało, oczywiście bez publiczności w ciemnym zaułku zamku, nadal trzymała tą jedyną róże na szafce nocnej, wdychając jej piękny zapach płatków. Rzuciła na nią zaklęcie trwałości, dzięki czemu mogła cieszyć się nią, aż do dnia dzisiejszego, a każde wspomnienie owego dnia poprawiało jej samopoczucie. I tym razem musiała, wręcz nie mogła przejść obok obojętnie, pochylić się nad kwiatem i wciągnąć w nozdrza jego aromatyczny zapach.

Było południe, kiedy przebrała się w granatowe mugolskie jeansy oraz czarną bluzę, którą jakiś czas temu zakupiła specjalnie na tą wyprawę. Nie chciała brudzić swoich najlepszych, codziennych szat czarodziejki, zważywszy na ich piękno oraz cenę. Na nogi założyła adidasy do kostek, aby móc poruszać się swobodnie po tunelach Komnaty Tajemnic bez zbędnych uderzeń obcasów o posadzkę.

W takim miejscu liczyła się cisza, bowiem każdy dźwięk odbijał się od ścian, niosąc ze sobą echo. Nie miała jakoś ochoty słuchać swoich odgłosów kroków i zastanawiać się czy coś nie wyskoczy na nią za rogu. Nie grała w horrorze, aby być jego główną bohaterką i krzycząc wniebogłosy, uciekając przed mordercą.
Związała sobie dokładnie włosy w koka, wkładając różdżkę w sam jego środek i z zadowoleniem przejrzała się w lustrze, wiedząc, że nie wygląda najgorzej. Ubiór odbiegał od tradycyjnych szat czarodziei w magicznym świecie i wiedziała, że czarnowłosemu mężczyźnie może nie spodobać się jej obecny wygląd, ale nie mogła sobie pozwolić na zniszczenia szat i mimo, że można było je wyczyścić prostym Chłoszczyć, do wędrówki tunelami były niezbyt wygodne.

Spryskała się swoją ulubioną mieszanką perfum o zapachu kwiatu wiśni i jaśminu i ruszyła do wyjścia, uprzednio chwytając w dłoń drugi tom Historii Hogwartu, gdzie zawarte były informacje na temat jej dzisiejszej podróży po zamku.

Gotowa ruszyła do wyjścia, jeszcze raz spoglądając w lustro wiszące na ścianie i przetarła palcem powiekę, mając wrażenie, że lekko ubrudziła ją tuszując rzęsy. Westchnęła i otworzyła drzwi, a przed jej komnatami opierała się o framugę wysoka sylwetka Mistrza Eliksirów, który jedynie uniósł brew na widok mugolskich ubrań. Hermiona uśmiechnęła się mijając czarodzieja w drzwiach i zamknęła komnaty ruszając wzdłuż korytarza.

– Cieszę się, że jesteś. Miałam pewne obawy czy przyjdziesz, ale później stwierdziłam, że jeśli przy poprzednich odkryciach byłeś to to, spodoba ci się najbardziej.

Snape nawet nie pytał skąd wie, że podąża za nią, a Hermiona po prostu zdawała sobie sprawę z jego obecności przez natarczywy wzrok na swojej osobie. Wręcz czuła jakby chciał wywiercić jej dziurę w ciele. Jego wzrok był przenikliwy i ciężki, ale zdążyła się przyzwyczaić.

– Co tym razem wymyśliłaś, Granger? Bo jeśli chodzi o polowanie na wilkołaki, to ja odpadam. Nie będę łaził po ciemnym lesie w pełnię księżyca. Zapomnij.

– Och! W sumie na to nie wpadłam, ale odpuszczę sobie ten pomysł – odparła, chwytając księgę obydwoma dłońmi i otwierając ją na odpowiedniej stronie. – w Historii Hogwartu jest opisana Komnata Tajemnic, ale w wierszu niżej… – wskazała palcem wybrany tekst – wspomniana jest Biblioteka Slytherina. Myślę, że znajduje się ona w jednym z tuneli i mam zamiar to sprawdzić. Jeśli jest tak jak sądzę, a sądzę, że ją znajdziemy, to będą tam woluminy i księgi, których nikt dotychczas nie przeczytał! Wyobrażasz sobie co można tam znaleźć?

– Granger, przystopuj trochę. Jeśli to prawda, jeżeli Slytherin ukrył swój cały dobytek w szkole, to miał do niej dostęp jedynie dziedzic. Jednym z nich był Tom Riddle. Jak myślisz, jak zabezpieczył taki zbiór wiedzy? – skrytykował, patrząc na kobietę sceptycznym spojrzeniem. – Pułapki, Granger. Jestem  pewien, że takiego skarbu nie odnajdzie się tak łatwo.

Hermiona prychnęła lekko zirytowana, ale zmrużyła jedynie oczy, potakując głową. Nie była głupia. Doskonale wiedziała, że miejsce może być niebezpieczne i pełne dziwnych, śmiertelnych pułapek.

– Znałeś Toma Riddle’a czy Voldemorta dość dobrze. Może to nawet niedopowiedzenie. Myślę, że wiesz, albo choćby jesteś świadomy jakich uroków i klątw mógł użyć.
Będziesz więc przygotowany na ewentualny atak, czyż nie?

– Przeceniasz mnie, Granger… – warknął pod nosem rozdrażniony tokiem myślenia kobiety.

– Nigdy. Ja po prostu wierzę.

Na tym chwilowo dyskusja się skończyła. Hermiona wskazała fragment w książce Severusowi, dając spokojnie przeczytać zawarte tam informację, nie mogąc nie zauważyć, jak jego oczy błyszczą wraz z poznawaną wiedzą, a szczupłe palce zaciskają się nerwowo na okładce książki. Przegryzła wargę, odwracając wzrok czując żar na policzkach. Widok Severusa był hipnotyzujący i nawet tak prosta czynność jak jego sylwetka pochylona nad księgą, wzbudzała w niej jakieś głęboko skrywane emocje.

Odwracając wzrok przyspieszyła kroku, kierując się korytarzami pełnymi obrazów do łazienki Jęczącej Marty. Drzwi lekko skrzypnęły, wywołując grymas na twarzy Hermiony. Okropny dźwięk spowodował gęsią skórkę, a po ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Duch przywitał ją ciekawskim spojrzeniem, ale dał sobie spokój widząc wchodzącego mężczyznę i ponury wzrok Mistrza Eliksirów.

Marta zniknęła w jednej z kabin w łazience z głośnym pluskiem wlatując do muszki klozetowej, pozostawiając dwójkę nauczycieli samych.

– Granger nie wiem co tu robimy, ale nie zgadzam się na schadzki w toalecie – warknął, rozglądając się wokół z niesmakiem, dostrzegając na środku pomieszczenia charakterystyczny okrąg z umywalkami.

Hermiona zaśmiała się, lekko jakby naprawdę powiedział coś śmiesznego. Podeszła do umywalek, oglądając je z każdej możliwej strony szukając wyrytego na kranie węża. Nie do końca pamiętała, gdzie się znajduje, ale jak tylko go dostrzegła, uśmiechnęła się przejeżdżając po nim palcem. Czuła coraz większe podekscytowanie, a mina Severusa jedynie ją bawiła.

– To – wskazała na umywalkę, spoglądając na zdenerwowanego Snape’a z uśmiechem – Jest wejście do Komnaty Tajemnic. Tunel prowadzi prosto do nory Bazyliszka. Zwykłe Alohomora nie wystarczy, nie trudź się – odparła, dostrzegając jak sięga po różdżkę.

– Skoro tak, to co otworzy przejście, Panno Wiem To Wszystko?

Och jak ona nie lubiła jak mówił do niej tym przezwiskiem. Otrzymała je właśnie od niego w pierwszej klasie i ciągnęło się przez całą naukę, aż do teraz. Spojrzała na niego groźnie, choć widząc jego kpiącą brew w górze, wiedziała, że w ogóle się tym nie przejął.

Wydała z siebie cichy syk, naśladując odgłos języka węży. Nie sądziła, że kiedyś jej się to przyda, ale nauka Harry’ego nie poszła w las i teraz mogli przyjrzeć się, jak umywalka usuwa się w podłogę, a reszta z cichym zgrzytem cofa się w tył. Ambicja poznawania nowych rzeczy zaprowadziła ją nawet w te rejony, o których wcześniej nie myślała. Była to dość spontaniczna prośba tuż po wojnie, kiedy szkoła czekała na swoją odbudowę, a ona nie wiedziała co ze sobą zrobić. Książki w tym czasie nie dawały jej znanego ukojenia i spokoju, a ona nie potrafiła znaleźć sobie miejsca. Rany były wciąż świeże, a myśli kłębiły się nie pozwalając spać.

– Czy Potter naucza wasze tępe móżdżki mowy węży, aby poczuć się lepiej? Wasz bohater chce wykorzystać część sławy i bawić się w nauczyciela?

Hermiona spojrzała na niego spod rzęs, ale nie skomentowała wypowiedzi mężczyzny, wiedząc, że chce ją zdenerwować. Miał jakieś pokręcone poczucie humoru i uwielbiał ją doprowadzać do szału.

– Poprosiłam go. Jak widać, opłacało się – lekki chłód tonu, tylko powiększył arogancki wyraz twarzy Severusa. – Widzimy się na dole – odparła, bez zastanowienia skacząc.

Kręta droga w dół wraz z prędkością spadania powodowałoby lekkie mdłości, ale nie u Hermiony. Kiedyś krzyknęła by na całe gardło, jednak tym razem uciekł jedynie śmiech ekscytacji. Czuła się jak na zjeżdżali wodnej w parku rozrywki, lecz tutaj zamiast wody był chłód i mocno stromy tunel. Ciemność otaczała ją ze wszystkich stron, ale koniec tunelu rozproszył mrok. Wypadła z niego niczym z procy, lądując na twardej podłodze wśród kości ofiar Bazyliszka.

Jęknęła głośno czując ból w tylnej części ciała oraz rąk. Rozejrzała się po otoczeniu czując obrzydzenie i wstręt. Wzdrygnęła się prędko wstając na nogi, nie chcąc dotykać pozostałości po szczurach i innych zwierzątkach zamieszkujących podziemne tunele. Ból promieniował, ale był znośny, mało dokuczliwy jak na taką prędkość i siłę uderzenia. Mimo wszystko uśmiech nie chciał opuścić jej twarzy, a emocje wręcz buzowały w całym ciele, niwelując ostatnie oznaki bólu. Później będzie się martwić swoimi urazami.

Głuchy dźwięk przedarł się przez panującą wokoło ciszę. Hermiona odsunęła się z miejsca gdzie stała i wyciągając z koka różdżkę, wyczarowała duży materac, aby chociaż profesor miał miękkie lądowanie bez podziwiania truposzy małych zwierząt.  Chwilę później dostrzegła jego osobę. Padł na materac jak długi w plątaninie swoich czarnych szat i nieśmiertelnej peleryny.

Odchrząknęła rozbawiona i machnięciem różdżki rozjaśniła pomieszczenie zaklęciem Lumos. Odwróciła twarz udając, że się rozgląda, nie chcąc patrzeć na Snape’a w tak komicznym wydaniu. Miała ochotę śmiać się w głos, patrząc jak mężczyzna próbuje wstać z gracją z miękkiego materaca podczas walki ze słynną peleryną nietoperza.

– Tu nie jest tak strasznie jak za pierwszym razem, kiedy tu byłam – mruknęła pod nosem, rozglądając się po skalistych ścianach z ogromnymi, okrągłymi tunelami. – Ale ziąb nieprzyjemny – potarła ramiona, spoglądając na wysoki sufit.

– Ty kretynko – syknął niczym wąż. – Ty…Ty… – Snape zaczerpnął powietrza, jakby zabrakło mu słów. – Ty Idiotko! – warknął w końcu zaskakując tym Hermionę. – Nie mogłaś mnie na gacie Merlina uprzedzić? Czy musiałem wylądować w tej grocie pełnej śmierci na jakimś materacu… – rozejrzał się mrużąc oczy. – Po cholerę on tu jest!?

– Żebyś nie obił sobie czterech liter – wywróciła oczami. – Całą winę zrzuciłbyś na mnie.

Spojrzała na mężczyznę, robiąc krok w tył. Wyglądał jak ucieleśnienie śmierci. Poprawiła nerwowym ruchem grzywkę opadającą jej na twarz, chsząkając. W niektórych momentach naprawdę wyglądał strasznie, a mrok, który rozświetlała jedynie mała wiązka zaklęcia dodawała mu upiornego wyglądu. A mimo to, mimo to, dalej uwarzała, że ma w sobie coś magnetycznego.

– Kiedyś cię zabiję i nie będę miał litości, kiedy będziesz o nią błagać.

Hermiona uśmiechnęła się dość nerwowo, przechodząc kilka kroków w głąb szerokiego, kamiennego tunelu. Wolała na ten moment nie narażać się czarodziejowi, tak dobremu w mrocznej magii.

– Jeśli znajdziemy Bibliotekę Slytherina jeszcze będziesz mi dziękować – odparła, zostawiając mężczyznę w tyle.

– Chciałabyś – rzucił pod swoim wielkim nosem kilka przekleństw, szarpiąc peleryną i ruszył za nieposłuszną dziewuchą.

★★★

Mrok otulał ich dookoła, ziąb nieprzyjemnie wbijał igły w skórę, a ciężkie, śmierdzące powietrze utrudniało oddychanie. Szli kanałami przeszło dwie godziny, mocząc buty i omijając biegające tam szczury. Za każdym razem modliła się, aby znaleźli coś więcej niż Komnatę Tajemnic. Tunele ciągnęły się w nieskończoność, a mimo to każdy prowadził w jedno miejsce, jakby nic innego tam nie istniało, a wszystkie rury, były jedynie rozproszeniem, odwróceniem uwagi, zmyłką.

Severus był zdenerwowany nudną wędrówką, ale kiedy ujrzał truchło Bazyliszka… Spodziewał się za okrągłymi wrotami z motywem węży czegoś spektakularnego, ale mimo wszystko Hermiona widziała, że czuł te same podekscytowanie co ona za pierwszym razem. Przeszli się wzdłuż i wszerz po pomieszczeniu, podziwiając architektury kamiennych rzeźb. I mimo, że wszystkie ukazywały węże, miało to coś w sobie, jakiś urok, który Hermiona potrafiła dostrzec i zachwycać się nim bez końca. Nie obyło się bez zabrania kilku zębów szkieletu Bazyliszka.

– Jad Bazyliszka można wykorzystać do wielu eliksirów, nawet leczniczych. Jak pewnie wiesz, w kłach dalej płynie jad, który mógłby zabić w każdej sekundzie. Wam pomogło zniszczyć jednego z horkruksów, mi może pomóc naukowo. Mogę stworzyć toksyczną truciznę – odparł, przyglądając się zaskoczonej Hermionie – lub leki paraliżujące, które w razie urazów mogłyby zostać wykorzystane podczas ogromnego bólu pacjenta i poważnych kontuzji. Niekiedy człowiek dałby wszystko, aby nic nie czuć i nawet nieprzyjemne mrowienie specyfiku byłoby lepsze do zniesienia niż paraliżujący ból.

– Czyli masz zamiar wynaleźć nowy eliksir leczniczy? Jak?

– Granger rusz trochę tym kurzym móżdżkiem. Jestem Mistrzem Eliksirów. Wiem jakie składniki mogę połączyć, a jakie spowodują wybuch. Naprawdę Granger, trochę wiary – kpił, odnosząc się do jej wcześniejszej wypowiedzi.

– Cóż, wierzę w ciebie, a tym bardziej w twoje możliwości – odparła, stawiając stopę na ruchomym kamieniu. – Teraz znajdźmy w końcu tą Bibliotekę, bo jeśli cała ta wędrówka zimnymi kanałami nigdzie nas nie doprowadzi, to prędzej czy później zwariuję.

– Już jesteś wariatką, Granger – rzucił, podążając za oddalającą się kobietą. – W przyjemnym tego słowa znaczeniu – mruknął już bardziej do siebie.

Rozdziały<< Historie Hogwartu „Wodne stworzenia”Historie Hogwartu „Biblioteka Slytherina „ >>

Ten post ma 3 komentarzy

Dodaj komentarz