Historie Hogwartu „Wodne stworzenia”

Znowu tu była. Stała pośród białego puchu otulona przyjemnym chłodem grudniowej zimy. Nad głową gwiazdy świeciły swoim najpiękniejszym blaskiem, a wokół panowała względna cisza, zakłócana jedynie odgłosami ptaków nocy.

Wpatrywała się w księżyc niczym zahipnotyzowana. Dwa lata temu wypowiedziała tu swoje pragnienie w obecności Mistrza Eliksirów… Magia sobie z niej zażartowała i choć faktycznie została zaakceptowana, poczuła wolność, to teraz chciałaby czegoś zupełnie innego.

Severus Snape stał się jej dobrym przyjacielem. Wiele razy z niej szydził, obrażał, ale był kimś, o kim marzyła każdego dnia. Dawał jej to czego potrzebowała. I gdy już myślała, że wszystko rzuci w cholerę, jedynie on potrafił dać jej kopa, zwyzywać od tchórzy i wystawić za drzwi, aby przemyślała swoje głupie zagrywki. Mimo to wracała i towarzyszyła mu jak tylko miał na to ochotę.

Pamiętała jakby to było dziś… Pierwszy raz przekroczyła progu gabinetu przed zakończeniem roku szkolnego. To wtedy powiedziała mu, że mimo wszystko powinien wypowiedzieć swoje życzenie, bo może by się spełniło. Zrugał ją od wścibskich dziewóch, ale tylko uśmiechnęła się do niego i życzyła miłego dnia. Ten dzień zapoczątkował ich dalsze spotkania, choć drugie wcale nie było jakoś szybko.

Zrobiła mu niespodziankę siadając obok niego podczas uczty powitalnej przy stole nauczycielskim. Biedny nie wiedział, że będzie uczyć Historii Magii. Tego dnia pierwszy raz poczuła, że z zachłyśnięcia się kawą jeszcze coś się zrodzi. Coś miłego, nie śmiertelnego.

Obrószył się jak paw, gdy zaproponowała mu chusteczkę. Co miała poradzić, że rozśmieszył ją widok kapiącej kawy z brody Mistrza Eliksirów?
Nie myślcie, że nie próbowała ukryć uśmiechu na twarzy, ale każdy zna Pannę Granger. Nie potrafi ukrywać emocji, nawet jeśli mocno by się starała, zawsze coś ją zdradzi.
Więc i tym razem nic nie dało chrząknięcie w rękaw szaty i odwrócenie wzroku, skoro cała jej postawa wyglądała na rozbawioną. Odsunął krzesło i odszedł z Wielkiej Sali, aby wrócić z bandą bachorów, jak to miło określa dzieci Snape.

Uśmiechnęła się do swoich wspomnień, poprawiając granatowy szalik, który otrzymała od Severusa, mimo, że on prezentów nie daje, jak to tłumaczył się, gdy tylko przyszła podziękować.

– Znowu tu jesteś, Granger.

– Owszem, ale tym razem nie może mi pan odjąć sto pięćdziesiąt punktów. Swoją drogą, byłam przekonana, że tamtej nocy stracimy wszystkie jakie tylko były w klepsydrze.

Severus prychnął i podszedł bliżej kobiety, rozglądają się na boki.

– Niestety Minerwa nie darowałaby mi tych punktów. Wolałem odpuścić sobie dywanik u pani dyrektor – rzekł z kpiną.

Hermiona zachichotała niczym nastolatka, doprowadzając mężczyznę do krzywego grymasu na twarzy. Jak on nienawidził dziewczęcego bełkotu i śmiechu. Doprowadzał go do irytacji, którą Hermiona uwielbiała wywoływać.

Niebo powoli pokrywało się chmurami, z których chwilę później zaczął sypać śnieg. Westchnęła i odwracając się do miejsca gdzie znajdował się mały krąg z kamieni, ujrzała mały wir, który z każdą kolejną minutą rósł, jaśniąc coraz bardziej.

– Czy dzisiaj, tej pięknej nocy, masz jakieś pragnienie, Severusie?

Mężczyzna zmarszczył brwi i spojrzał na nią z ponurą miną, jakby nie miał ochoty ani tu być, ani odpowiadać na głupie pytania.

Ale czy na pewno?

Jakiś cień przebiegł przez twarz mrocznego czarodzieja, ledwo dostrzegalny i niezrozumiany przez byłą gryfonkę.

– Jak dobrze pamiętam, to już ci mówiłem, że nie powinno cię to interesować – warknął i przy falowaniu peleryny na wietrze, odwrócił się i zniknął między konarami drzew.

Ale serce swoje pragnienie znało. Chciało kobiety tak bliskiej jego osobie. I ta myśl dotarła do Polany Pragnień, wywołując przez moment delikatny blask. W tym samym czasie Hermiona wpatrując się smutno za mężczyzną, także wypowiedziała cicho swoje życzenie.

★★★

Wiosna szybko zajęła miejsce zimy. Zielone trawy pokryły błonia, a ostatnie resztki lodu na jeziorze połyskiwały w promieniach zachodzącego słońca. Z szerokim uśmiechem przemierzała brzeg jeziora, odgarniając co jakiś czas włosy z twarzy porywane przez wiosenny wietrzyk.

– Co ty razem, Granger? Wskoczysz Kałamarnicy do jeziora sprawdzić czy na dnie ma uroczy domek? – szydził, podchodząc do młodej nauczycielki Historii Magii.

– Witam, profesorze – przywitała się przemiłym głosikiem. – To bardzo zastanawiające! Dlaczego na to nie wpadłam? – kpiła, ruszając powoli do przodu.

Severus Snape zawsze pojawiał się jak duch i czasami zastanawiała się, czy czasem jej nie śledzi. Bo jak miała wytłumaczyć ciągłą jego obecność? Był zawsze i wszędzie, jakby nie potrafił odpuścić sobie śledzenia jej osoby.

– Radzę nie wpadać na żadne głupie pomysły, Granger. Jak dobrze pamiętam, już raz pływałaś z rybami.

Hermiona prychnęła, poprawiając ponownie płaszcz. Skinęła jednak głową, odwracając się w stronę mężczyzny.

– Jako kukła, owszem, ale nie pamiętam nic z tej przygody, więc może…

– Skoro widzisz w tym przygodę, to jesteś większą wariatką niż myślałem, Granger, Chyba, że chcesz być pożywieniem dla Kałamarnicy? – uniósł arogancko prawą brew w górę.

– Jak dobrze pamiętam, to ona ratuje uczniów, nie pożera – uniosła brew, zakładając ręce na piersi.

Zmrużył oczy, odwrócił się i odszedł. Hermiona westchnęła. Severus Snape był dziwnym człowiekiem, ale już przywykła do jego zachowań, mimo to chciałaby, aby choć raz został ciut dużej i towarzyszył jej w krótkim spacerze. Uśmiechnęła się jednak, podążając wzrokiem za oddalającą się sylwetką.

★★★

Tak jak przypuszczała, znowu tu był. Gdy ona szykowała się do zejścia pod wodę, on grymasił i wyzywał od kretynek, sądząc, że nie da sobie rady z żyjącymi istotami wodnymi. Ale czy naprawdę był tu jedynie po to?
Oczywiście, że nie.
Hermiona już zrozumiała co kieruje mężczyzną i jego czynami. Zwykła troska lub obawa nad jej głupotą.

Co mogła jednak poradzić na szalejącą w niej adrenalinę za każdym razem, gdy coś odkrywała? Widocznie brakowało jej przygód z Harrym i Ronem, ale był jeszcze jeden powód, którego Snape nie musiał znać.

Chłopcy zawsze powtarzali, że książki i ciekawość, kiedyś ją zgubią. Niewątpliwie tak będzie. Teraz jednak był czas, aby odkryć podwodne dno jeziora Hogwardzkiego, które jest tajemnicą dla większosc obecnych w zamku.

– Granger czy mogłabyś nie robić głupot?

– Słuchaj, Snape. Nikt nie każe ci ze mną tam iść. Sam się zgłosiłeś na ochotnika, więc miej pretensje jedynie do siebie. Ja tam płynę, czy tego chcesz czy nie.

Ściągnęła z siebie ostatnią warstwę wierzchnią i w stroju kąpielowym weszła do wody, aby po chwili zniknąć z oczu mężczyzny.

– Ta kobieta mnie wykończy – mrugnął, wchodząc do wody, porzucając przy brzegu ciężką pelerynę.

★★★

Silne zaklęcie maski tlenowej przylegało do jej twarzy pojawiając się od razu po zanurzeniu. Swobodnie oddychając płynęła coraz dalej i głębiej, przedzierając się przez gęste rośliny. Co jakiś czas rozglądała się na boki, aby w razie ataku Trytonów lub Druzgotek zareagować.

Czuła ten lekki strach i kotłujące się serce w jej piersi. Świadomość ataku potęgowało jej lęk przed nieznanym, lecz nie potrafiła zawrócić. Ta adrenalina, która rozpierała jej ciało, pchała ją dalej, jakby nie mogła bez niej żyć.
Długi falowany glon owinął się wokół jej kostki, ale puścił, gdy szarpnęła nogą. Cóż. Jak na razie wszystko szło po jej myśli i bez komplikacji.

Pojedyńcze rybki przepłynęły wokół niej, co jakiś czas grupując się w ławicę. Były kolorowe i takie inne. Nie przypominały zwyczajnych ryb, które jako dziecko poznała w świecie mugoli wraz z tatą. Ich barwy hipnotyzowały, przyciągały wzrok. Wyciągnęła dłoń, aby jedną z nich dotknąć.

Nagle wszystkie znikły jej z oczu, jakby czymś spłoszone. Zanim zdołała się odwrócić, mocny uścisk na dłoni, porwał ją w prawo, prosto przed twarz Snape’a. Jego oczy groźnie iskrzyły, gdy zaciskał dłoń na nadgarstku kobiety.

Szarpnęła się będąc oburzona takim traktowaniem. Machnęła dłoni, chcąc wyrazić swoje zdanie, ale uciszył ją groźnym spojrzeniem.

– To są wabiki, Granger. Gdy ty przypatrujesz się w ich kolorowe łuski, wodny demon szuka swoich ofiar. Spójrz – wskazał w stronę glonów, skąd obserwowała ich Kelpia.

Morski koń patrzył na nich uważnie, chcąc swoim pięknem zaciekawić przybyszy. Hermiona spojrzała kątem oka na Severusa, a w jej głowie już powstawał szalony pomysł. Podpłynęła do zwierzęcia przypominającego wysokie trawy i glony porastające dno jeziora.

Hermiona nie była głupia. Ryzykowała życie, chcąc w ogóle zbliżyć się do magicznego stworzenia. Kelpie były niebezpieczne, wręcz zabójcze. Czytała o nich raz książkę, którą jeszcze za czasów szkoły pożyczył jej Neville. Przybierały różne kształty, ale upodobały sobie konia, nikt nie wie z jakich powodów. Może to właśnie zachęcało nieszczęśnika do się na jego grzbiet z pomysłem przejechaniu się na nim jak na koniu. Hermiona sama nie wierzyła, ale ona też ryzykowała życie zasiadając na jej grzbiecie. Demon morski od razu ruszył w dół, ciągnąc ją ze sobą na dno. Ekscytacja czy strach nie przysłoniły jej racjonalnego myślenia i szybko wyczarowała wędzidła, pochwytując Klepię i kierując nią w górę na powierzchnię. Z szczęśliwym okrzykiem minęła Snape’a, który krzyknął coś za nią, ale pęd z jakim płynęło magiczne zwierzę, utrudniało zrozumienie.

Jej przejażdżka trwała jakiś czas, powodując u niej szczęście niczym cukierki u dziecka. Z szerokim uśmiechem na twarzy zatrzymała się przy mężczyźnie, który w między czasie wypłynął na powierzchnię, nie chcąc narażać się na złapanie przez Druzgotki. Uwielbiały łapać swoimi długimi palcami za kostki i wciągać pod wodę, następnie agresywnie atakując.

– Zapraszam, profesorze – poklepała miejsce za sobą.

– Zapomnij, Granger – warknął, szarpiąc za wędzisko wyrywając je z dłoni kobiety. Uśmiechnęła się, odsuwając w tył.

Snape wskoczył na grzbiet stwora, sapiąc cicho. Odwrócił głowę w lewą stronę, spoglądając na kobietę z puszystymi włosami i unosząc kącik ust w górę, szarpnął, karząc Klepie ruszać.

– Trzymaj się, Granger.

Uczucie jakie towarzyszyło jej przy Severusie było obezwładniające. Jego zapach uderzył ją w nos i nawet po pływaniu w jeziorze czuła to piżmo i zapach wody kolońskiej. Objęła go ramionami w pasie, przytulając czerwony policzek do jego pleców. Rumieńce aż paliły jej twarz, więc cieszyła się, że mężczyzna ich nie widzi, dalej prowadząc wodnego demona. Napawała się ciepłem jego ciała, przymykając oczy i marząc pozostać tak jak najdłużej. Serce biło szybko, tłukąc o klatkę piersiową. Czuła to, czuła to wszystko i nie mogła uwierzyć, że zwykłe zauroczenie tak bardzo było niczym w porównaniu do uczucia miłości.

Nagle wodny koń szarpnął i wyrzucił ich ze swojego grzbietu najwyraźniej nieco zirytowany. Więzadła zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Hermiona z głośnym krzykiem opadła na pobliski brzeg jeziora, chwytając się za bolący nadgarstek, czując, jak bardzo promieniuje bólem. Przygoda zakończyła się nie tak jak chciała, choć jakby tak się zastanowić, to nie zawsze wychodziła cało w przygodach z chłopcami. I tym razem musiała odwiedzić Skrzydło Szpitalne.

– Nie wrzeszcz tak, Granger – warknął, wychodząc z wody i osuszając machnięciem różdżki szaty.

Nikt mu nie zarzuci, że dobrze się bawił, ale Hermiona widziała wcześniej ten uśmiech i to jak poganiał demona do szybszego pływania lawirując wokół wysokich i gęstych glonów.

– Przepraszam, Snape. Cholernie boli mnie ręka – uniosła się do pozycji siedzącej wskazując na dłoń, która o dziwo nie wyglądała jakoś strasznie, może po za oczywistym złamaniem.

Wymamrotał coś pod nosem i klęknął przy dziewczynie na lewe kolano, uważnie spoglądając na rękę.

– Tak się kończą twoje wybryki, Granger. Masz szczęście, że i ja się nie połamałem – rzucił chłodno, spoglądając na jej ciało kątem oka. – Czy ty pomyślałaś chodź chwilę, co by się stało gdybyś nie zdążyła rzucić na Kelpie odpowiedniego zaklęcia?

– Pewnie zostałabym zjedzona na dnie jeziora, a moje wnętrzności pływałyby na jego powierzchni. Nie wierzyłeś we mnie, prawda? – spytała, po chwili sycząc, gdy zacisnął dłoń ciut za mocno.

– Granger, bądźmy szczerzy. Masz szalone pomysły, którym nie ufam. W dodatku narażasz na nie innych – wskazał palcem na siebie, unosząc arogancko brew.

– Mógłbyś w końcu przestać. Nie wrzuciłam cię do wody, ani nie prowadziłam za rękę do Zakazanego Lasu. Sam za mną podążasz, jakbym nie potrafiła o siebie zadbać. Auć!

– Właśnie widzę jak umiesz o siebie zadbać, Panno Wiem To Wszystko. Zamilcz i daj mi pracować – warknął lecząc jej złamanie.

– Wiesz? Mimo wszystko cieszę się, że byłeś tam ze mną – zarumieniła się lekko na własne słowa, ale hardo patrzyła na jego twarz, czekając na reakcje.

– Nie rozczulaj się, Granger. Mam tylko nadzieję, że nie wpadniesz na kolejny, świetny, pomysł – mruknął z ironią, przewracając oczami.

– Bądź pewny Severusie, że powiadomię cię pierwszego o następnej przygodzie. Swoją drogą, Kałamarnica ma domek?

Zachichotała złośliwie, gdy wstał bez słowa i ruszył w stronę zamku zostawiając ją na brzegu z uzdrowionym nadgarstkiem. Doskonale była świadoma jego ekscytacji. Ukrywał się dobrze, jak to były szpieg, lecz ona już poznała jego maski i nie dała się podejść jak mała dziewczynka. Mistrz Eliksirów był nieświadomy jeszcze jej wiedzy, uczuć i kłębiących się myśli. Musiała wymyślić coś, czego Snape się nie spodziewa. Może nauczy się akrobacji na miotle? A może…

C. D. N

Rozdziały<< Historie HogwartuHistorie Hogwartu „Komnata Tajemnic” >>

Ten post ma 4 komentarzy

Dodaj komentarz